Data: 2002-11-18 19:22:01
Temat: Re: Inaczej.
Od: "NEVERMORE" <a...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Pyzol"
> Medytuje sobie to, co sie we mnie "w temacie" dzieje. Poki co, za cholere
> nie przyjmuje do wiadomosci,ze byl to nalog "wstretny".
Ja natomiast, z każdym dniem uświadamiam sobie coraz wyraziściej, w jak
WSTRĘTNYM nałogu tkwiłam. Palaczy wyczuwam w promieniu kilku metrów i z
przerażeniem myślę o tym, że i wokół mnie jeszcze niedawno unosił się ten
obrzydliwy swąd.
W sobotę zrobiłam generalne sprzątanie mieszkania. Nawet moje ukochane
kwiaty doniczkowe, których mam mnóstwo, przesiąknięte były dymem.
> Ja sobie z tym radze? Ano przypomnialam sobie swojego pierwszego
papierosa.
> Mialo to miejsc e w kawiarni WZ na Muranowie, a papieros byl Carmenem.
> Wybieralam sie do kina obok, ale nie doszlam, bo mnie zemdlilo, zaczelo
> kolysac i nie bylam w stanie wstac. Nigdy potem nie bylam w stanie palic
> Carmenow nawet w chwili silnego nikotynowego glodu, zawsze powodowaly
takie
> wlasnie objawy.
Też nigdy nie zapomnę swojego pierwszego papierosa.
To były wakacje między trzecią a czwartą licealną. Starzy wręcz wypchnęli
mnie na obóz - s p o r t o w y (ale TYLKO w nazwie, jak się później
okazało). Już w autokarze zorientowałam się, że jestem jedną z nielicznych
osób, które nie wyczekują nerwowo postoju, co by zaspokoić głód nikotynowy.
(Nie wykluczając z tej przytłaczającej większości opiekunów - świeżo
upieczonych absolwentów AWF-u.)
Po dotarciu na miejsce (śliczna wioska nad Wartą),
zakwaterowano mnie w domku campingowym z trzema laskami, które odpalały
następnego od dopalającego się. Laski te rozpoczęły swój pobyt od
niezwłocznego nawiązania kontaktów z miejscowymi młodzinami, którzy co noc
stawiali się w naszym lokum z własnoręcznie produkowanym winem porzeczkowym
(kurwa, tego smaku nie idzie zapomnieć...). Podczas jednej z takich bibek,
moja współlokatorka została niechcący mamusią, a ja zainicjowałam swoją
przygodę z paleniem. Papieros nazywał się... CARMEN ! Po drugim machu
wykonałam teatralne osunięcie na podłogę (ci, co doświadczyli wybudzania po
narkozie, wiedzą, jak mi było wtedy błogo;) ). Nie, nie... nie dałam za
wygraną !:-) Następnego odpaliłam w pozycji leżącej, kolejnego na siedząco,
a po kilku dniach mogłam już biegać z papierosem (choć nie przypominam
sobie, aby podczas tego sportowego[sic!] obozu, ktokolwiek wspominał o
bieganiu).
Z pamieci
> przybiegaja tez chwile po ostrym przepaleniu, imprezach.
Z n a m to, z n a m !
Kac nikotynowy jest, wg mnie, 100x gorszy od alkoholowego.
pojde do tej restauracji i zamowie sobie ulubiona
> irandzka whisky, zobaczymy jak to wytrzymam i czy nie przejde do baru. A
> jesli przejde - to czy zapale. Nie zapieram sie, ze tego nie zrobie.
> Opowiem.
Opowiedz KONIECZNIE!
Ja też mam swoje zakazane, na czas rzucania fajek, miejsca.
Mam też zakazane płyty...
Ściski:-)))
Kasia
... Twe listy spłoną jak stos starych gazet
A w dalszą drogę niech mnie porwie dym...
[ Z zakazanej płyty:) ]
|