Witam,

Mam problem z zatkanym uchem i nie dotyczy on zatkania woda ani woskowina...
Majac przeziebienie lekko mnie pobolewaly uszy, wiec zaaplikowalem sobie
masc "Atecortin",
zatykajac w ten sposob oba. Niby nic w tym dziwnego, ale krople po jakims
czasie powinny wyplynac z ucha.
Tymczasem minely juz 3 dni a ja jak nie slysze, tak nie slysze. Nigdy mi sie
to wczesniej nie zdarzalo...
Poszedlem do lekarza rodzinnego: obejrzal wziernikiem i powidzial "kanal
czysty, blona nienaruszona ;), a za blona widac wysiek" i przepisal
antybiotyk na zapalenie ucha.
Problem w tym, ze ja w to nie wierze w ta koincydencje zapalenia z
Atecortinem - tym bardziej ze problem dotyczy obu uszu.
(Na domiar zlego ten lekarz juz raz sie pomylil - kiedys poszedlem do niego
maja chorobe "lupiez rozowy Gilberta",
on stwierdzil ze to skorny objaw grypy i szybko przejdzie. Gdy nie
przechodzilo dermatolog mi natychmiast powiedzial
prawdziwa nazwe choroby i zdziwil sie jak ten rodzinny mogl to pomylic !!)
Tak wiec nie ufam temu lekarzowi. Problem w tym ze do laryngologa nie da sie
tak pojsc bez skierowania (jak do dermatologa), a ten rodzinny nie chcial mi
dac skierowania :/

Aha: uszy plukalem prysznicem, przedmuchiwalem, potrzasalem pochylona glowa
i nic nie pomagalo...
Ten Atecortin to taka lepka, gesta, tlusta ciecz - pewnie jakby byl bardziej
podobny do wody nic by sie nie stalo...
Przed felernym zatkaniem od dwoch dni uzywalem zupelnie plynnego
Dicortineff'u i gdy wyciekal to ucho sie odtykalo. Atecortinu uzylem dlatego
ze tamten mi sie skonczyl.

Czy to mozliwe zeby ten preparat przedostal sie za blone i jakos tam tkwil??
Czy takie zatkanie na dluzsza mete moze grozic jakimis powiklaniami?