| « poprzedni wątek | następny wątek » |
51. Data: 2006-08-11 16:20:55
Temat: Re: Jak wychować "sfochowaną" dziewcz ynę? [dlugie]Immon; <t5n66ph39p4g$.10v0rbc4butp5$.dlg@40tude.net> :
> Dnia Thu, 10 Aug 2006 23:16:03 +0200, Flyer napisał(a):
>
> > kobieta, wybiera faceta ze względu na jego dominującą
> > postawę wobec innych, ale sama nie chce podlegać [nie godzi się]
> > dominacji wybranego faceta.
>
> Jeden facet dał ogłoszenie: *Wynajmę garaż* i miał pretensję, że
> dzwonią do niego zarówno ci, którzy chcą *od niego* wynają garaż jak i ci,
> którzy chcą *jemu* wynając garaż.
>
> Ty pisząc swój tekst wiedziałeś o co ci chodzi tak jak ten gość, który dał
> ogłoszenie. Zadbaj o komunikatywność - bardzo cię proszę :)
I po to zastosowałeś wpierw ograny numer z wytykaniem błędów w pisowni?
Nie Ty pierwszy zresztą, i nie Ty pierwszy zaraz po wytknięciu walnąłeś
babola. ;)
Flyer
--
gg: 9708346
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
52. Data: 2006-08-11 16:46:11
Temat: Re: Jak wychować "sfochowaną" dziewcz ynę? [dlugie]Dnia Fri, 11 Aug 2006 18:20:55 +0200, Flyer napisał(a):
> I po to zastosowałeś wpierw ograny numer z wytykaniem błędów w pisowni?
LOL to jest może jakaś Szkoła Gnojenia Oponentów poprzez stosowanie
"wpierw" takiego numeru? :) Mylisz się - zero premedytacji. Bład typu
"Wynajmę garaż" jest na tyle poważny, że już nie wymaga wzmacniania.
Najwyżej można od niego odwrócić uwagę obrażając się na wytykanie błędów w
pisowni ;)
> Nie Ty pierwszy zresztą, i nie Ty pierwszy zaraz po wytknięciu walnąłeś
> babola. ;)
Walnąłem bo jednak nie jestem doskonały, przynajmniej nie w tym wcieleniu
;)
Ty nie nerwujsia - literówka to przecież banał, żebym ci zarzucał brak
logicznego myślenia, czy "zero myślenia abstrakcyjnego" jak mi ktoś napisał
to rozumiem ;)
--
Immon
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
53. Data: 2006-08-11 21:57:53
Temat: Re: Jak wychować "sfochowaną" dziewczynę? [dlugie]
Użytkownik "Immon" napisał w wiadomości
> Dnia Fri, 11 Aug 2006 10:23:43 +0200, michal napisał
>> Użytkownik "es_" napisał w wiadomości
>>> Też nieprawda, rolą partnera w związku nie jest ani pomagać, ani
>>> wychowywać. Partner to ani psychoterapeuta, ani pedagog, ani rodzic...
>> To jaką rolę przypisałbyś partnerowi? Testowanie?
> Sorry, że wtrącę, ale ja nie sprowadzam wszystkich relacji między
> partnerami do testowania. Mam nadzieję, że nie zostałem tak odczytany :)
Ale ja Ciebie nie czytałem... :)
pozdrawiam
michał
--
tylko dla odpornych dorosłych :
http://www.opowiadania.org/autorzy/michal/michal.htm
l
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
54. Data: 2006-08-11 22:00:30
Temat: Re: Jak wychować "sfochowaną" dziewczynę? [dlugie]Dnia Fri, 11 Aug 2006 23:57:53 +0200, michal napisał(a):
>> Sorry, że wtrącę, ale ja nie sprowadzam wszystkich relacji między
>> partnerami do testowania. Mam nadzieję, że nie zostałem tak odczytany :)
>
> Ale ja Ciebie nie czytałem... :)
Hehe - to kłopot z głowy :)
--
Immon
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
55. Data: 2006-08-12 17:37:05
Temat: Re: Jak wychować "sfochowaną" dziewczynę? [dlugie]Dnia Thu, 10 Aug 2006 23:27:19 +0200, Slawek [am-pm] napisał(a):
> Obawiam się, że (być może) zrozumiałeś co najwyżej psychikę jednej
> kobiety (niech Ci nawet będzie, że kilku kobiet).
Hehe - nie jestem Kalibabką, ale jeśli ktoś np. "zmienia" kobietę co pół
roku to między 17 a 33 rokiem życia można zebrać pewne dowiadczenia, a
przyznasz, że przez pól roku to można kobietę trochę poznać. Ja rozumiem,
że to jest "niedojrzałe" i temu podobne pierdoły. Weź też pod uwagę, że w
bardzo młodym wieku niektórzy zmieniają dziewczyny co miesiąc - czy nie
zbierają żadnych doświadczeń? Wszak co innego czytać o dziewczynach, a co
innego obcowac z nimi, wchodzić w związki, zakochiwać się i uprawiać seks.
> W nieuzasadniony
> sposób generalizujesz pojedyncze przypadki na całą resztę kobiecego
> pół-światka.
Nie pojedyńcze.
> W dodatku mieszasz tutaj dwa różne czynniki
[...]
> Czym innym jest skłonność do dominacji, apodyktyczność,
> narzucanie/wymuszanie swoich zasad i faktyczne kierowanie
> związkiem (i - komplementarnie - uległość, skłonność do
> podporządkowywania się), a czym innym poczucie własnej
> wartości konfrontowane ze świadomą czy nieświadomą oceną
> wartości partnera.
Hehe - ja tu niczego nie mieszam i nie spłycam, jedynie podaję prostą
receptę, która sprawdza się w praktyce i oszczędza nerwy na resztę życia.
Facet może być cholernie przystojnym, inteligentnym, a przy tym
apodyktycznym właścicielem dobrze prosperującej firmy i do tego zdawać
sobie z tego wszystkiego sprawę, a jednak większość kobiet przy bliższym
poznaniu odkryje w nim nieatrakcyjnego mięczaka. Z czegoś to wynika -
prawda? Oczywiście niejedna poleci na forsę, dlatego jeśli facet chciałby
zbadać swoją prawdziwą atrakcyjność to niech ukryje wszelkie oznaki statusu
społecznego i materialnego, a wtedy się okaże...
>> ...] Pierwsze odkrycie nastąpiło w mojej chacie, kiedy
>> dziewczyna, z którą chodziłem już miesiąc i uprawialiśmy seks nagle bez
>> podawania powodu oświadczyla, że "nie ma ochoty". Powiedziałem chłodno, że
>> albo zaraz będziemy się kochać, albo się rozstajemy. Ona się naburmuszyła i
>> powiedziała, że "nie ma sprawy - cześć" i wyszła. Pomyślałem sobie -
>> trudno, stało się, ale po co mi taka dziewczyna, ile jeszcze nerwów mi
>> zszarga. Do głowy mi nie przyszło, że po minucie usłyszę pukanie. Przyszła
>> skruszona, a ja pierwszy raz w życiu poczułem się jak prawdziwy mężczyzna.
>> Spytałem ją krótko, czy będzie grzeczna i posłuszna - odpowiedziała "tak".
>> Seks jaki uprawialiśmy tego wieczora był nową jakością w moim i jej życiu:)
>
>
> No właśnie. Wbrew Twoim sugestiom nie była to gra zatytułowana
> "kto tu, kurwa, rządzi?" tylko nieco inna: "przekonamy się, komu
> bardziej zależy..."
Pokaż mi gdzie sugerowałem grę w "kto tu, kurwa, rządzi?"
Kobieta udaje, że jej nie zależy aby zwiększyć swoją atrakcyjność w oczach
partnera sugerując, że stać ją na lepszego. W tym celu prowadzi grę w
"przekonamy się, komu bardziej zależy..." Jednak był też cel nadrzędny -
ona - strojąc fochy - chciała jedynie obudzić we mnie mężczyznę, o którym
marzyła. Potem - będąc już uległą - wzmocniła swoje poczucie wartości jako
kobieta. Właśnie wtedy. Kobieta ma taką konstrukcję psychiczną, że uległość
wobec odpowiedniego faceta nie zmniejsza, ale zwiększa jej samoocenę.
> ...Chociaż nie, były tutaj równocześnie prowadzone obydwie gry,
Nie sądzę. Na tym etapie dbała jedynie o ułożenie/sprowokowanie
satysfakcjonujących ją relacji kobieta - mężczyzna.
> Wyobraźmy sobie dwa związki. W pierwszym jest sobie dominująca
> kobieta oraz uległy mężczyzna. W drugim, dla odmiany, też jest dominująca
> kobieta oraz uległy mężczyzna.
[ciach] - sorry, ale za dużo nieporozumień
Może nie zaznaczyłem wyraźnie (ech ta komunikatywność), ale pisząć o
dominacji cały czas miałem na myśli sferę emocjonalną. Ów rodzaj dominacji
jest silnie związany z poczuciem własnej wartości, a dokładniej mówiąc jest
sposobem jego uzewnętrzniania i to bardziej w komunikacji pozawerbalnej.
Zjawisko to najłatwiej uchwycić w sferze kontaktów seksualnych, a zwłaszcza
w sposobach ich inicjowania. Można posłużyć się analogią - czy najbardziej
apodyktyczna kobieta zechce prowadzi w tańcu? Pewno znajdą się i takie, ale
ja nie piszę o zjawiskach marginalnych.
Kobieta może być architektem wnętrz i zdecydować o umeblowaniu swego
nowego mieszkania, a mężczyźnie może zależeć jedynie na funkcjonalności
swego małego pokoiku komputerowego, więc pozwala kobiecie zadecydować
prawie o wszystkim. W tym sensie pozwala się "zdominować".
Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Bogata businesswoman (jeszcze panna),
zatrudniająca 10 facetów (i pomiatająca nimi na codzień) wyjeżdża w
interesach. W hotelu spotyka interesującego lokaja (kawalera), który ma w
sobie "to coś". Pobierają się, a ona zatrudnia go w swojej firmie do mało
ważnych spraw, ot takie tam przewracanie papierów.
W sensie materialnym i społecznym facet jest totalnie zdominowany, ale w
sferze emocjonalnej role mogą (choć nie muszą) być odwrócone. Bystry
obserwator mógłby to zauważyć gdyby przebywał w ich towarzystwie nawet na
oficjalnym przyjęciu.
> Inną sprawą natomiast jest to coś, na co ciągle nie mam dobrej
> nazwy (skądinąd musi to być szalenie enigmatyczne zjawisko, skoro
> nawet nie zaistniało, o ile mi wiadomo, w potocznym obiegu). Pozycja
> emocjonalna w związku? Matrymonialna wartość rynkowa stron?
> Poczucie własnej wartości skonfrontowane z wyczuciem wartości
> partnera?
"Pozycja emocjonalna w związku" - podoba mi się - mam nadzieję, że nie
obrazisz się jeśli od dziś będę używał tego określenia? ;)
Pozycji emocjonalnej w związku nie utożsamiałbym z matrymonialną wartością
rynkową, choć korelacja na pewno jest duża. Jednak nie tak rzadko widuje
się na ulicy super laski z koszmarnymi facetami i na odwrót. Oczywiście ten
rodzaj statystyki może by zakłócony przez to, że właśnie takie dysproporcje
rzucają w oczy :)
> Jak zwał, tak zwał, w każdym razie tutaj musi być równowaga.
Niekoniecznie. Partner o wyższej pozycji nie musi zaraz posuwać się do
zdrady. Są partnerzy, którzy cenią sobie pewien margines bezpieczeństwa.
> Najbliżej moich spekulacji był tam el Guapo:
>
>> Myślę także, iż podstawowe znaczenie ma tu poczucie własnej pozycji w związku,
>> a ogólnie relacji wartości własnej do wartości partnera.
>> Jeśli czuje się, że jest się górą i że to partner 'ma szczęście', że go
>> obdarzamy zainteresowaniem, że 'ma fuksa', że jesteśmy z nim, to margines
>> zachowań akceptowalnych u partnera jest większy, niż gdy ma się poczucie, że w
>> związku to partner nam wyświadcza przysługę pozostając z nami.
Ładnie ujęte - pozdrowienia dla el Guapo :)
> Innym sposobem
> jest manipulowanie jej wartością albo samym poczuciem tej wartości.
> Spróbuj ją w taki czy inny sposób ściągnąć w dół, od razu poczujesz
> się lepiej.
Ale po czymś takim zostaje pewien kac - co więcej - jeśli ona zacznie w
podobny sposób zagrywać to w sumie oboje tracą.
> Można kombinować inaczej. W przypadku danego człowieka całe owo
> szacowanie wzajemnych wartości dzieje się wyłącznie w jego osobistym
> mózgu. Zarówno "wartość osobista", jak i "wartość partnera", a także
> porównanie jednego i drugiego. Wystarczyłoby trochę tutaj pomanipulować
> (podobno NLP-owcy wiedzą, jak), aby zupełnie oderwać się od tak
> zwanych realiów i zafundować sobie odczucie, jakie się chce, a przy
> okazji pozbyć się raz na zawsze "nieuzasadnionych" impulsów zazdrości.
Nie mam praktyki w NLP, ale chyba z ciekawości spróbuję :)
> W końcu nie mamy wglądu w czyjeś osobiste
> oceny i emocje, widzimy tylko, jak się zachowuje. Jeśli zatem mężczyzna
> czy kobieta zachowuje się tak, jak by miał/a "klasę", to faktycznie
> musi mieć "klasę"!
Jak najbardziej - gorąco polecam naszemu wątkodawcy.
> I vice wersal. Ujawniając przykładowo zazdrość
> nadajemy komunikat: "jesteś bogiem/boginią, a ja pyłem u twoich stóp".
> W tym samym momencie partner instynktownie i natrętnie odczuwa
> myśl: "Stać mnie na kogoś lepszego..."
I często jest tak, że facet szybko żałuje nadmiernej ekspresji swojego
zauroczenia partnerką. Chyba każdy choć raz przekonał się o tym na własnej
skórze :)
> Pomijam oczywiście garstkę wtajemniczonych, u których
> nawet ta świadoma część umysłu doskonale wie, jak będą odebrane
> takie czy inne zachowania. ;-)))
A my tu właśnie prowadzimy kurs dla niewtajemniczonych i to bezpłatny - ech
frajerstwo... ;)
> Wystarczy zatem zacisnąć do bólu zęby i generować zachowania
> z repertuaru kogoś o większej wartości, aby po jakimś czasie faktycznie
> zyskać lepszą pozycję w związku i naprawdę lepsze samopoczucie.
> W końcu owa ocena nie jest dana raz na zawsze. Dla zakompleksionego
> faceta wystarczy na przykład wytrzymać do drugiej (a najdalej trzeciej)
> ciąży, a gdy kobieta roztyje się i zbrzydnie, odegrać się jej z nawiązką
> za lata upokorzeń. ;-)
No żesz... nie za wysoka cena? ;)
> Jak to wszystko ma się do naszego wątku i źródłowego problemu?
> Sprawa jest beznadziejna. ;-(
Wątkodawca sobie nie poradzi, ale doświadczony kobieciarz wiedziałby co
robić, a panienka chodziłaby jak szwajcarski zegareczek :)
> Nie można wykluczyć, że z psychiką tamtej
> dziewczyny jest coś naprawdę nie w porządku (zaburzenie afektywne
> dwubiegunowe? tak to zgaduje Himera?).
Hehe - IMHO zwykły bunt okresu dorastania.
> Najlepiej w tym wątku oceniam wypowiedź Michała:
>
>> [...] Następną sprawą jest bardzo wnikliwie postarać się
>> dostrzec jej zalety. Załóż sobie z góry, że każdy człowiek ma mniej
>> więcej po równo wad i zalet. Wymieniłeś nam tutaj tylko te jej złe
>> strony, słabości. A ma przecież też te dobre. Szukaj ich dotąd, aż
>> poczujesz tę równowagę ilościową.
>> Jeśli już dokładnie sprecyzujesz jej dobre cechy, zacznij o nich coraz
>> częściej wspominać.
Taaa - niech jeszcze zacznie ją wychwalać, już oboętnie za co :)
> Jeśli chodzi o dominację/uległość, jest to, jak starałem się tutaj pokazać,
> inna para kaloszy. Według mnie w tym aspekcie dobrali się akurat
> całkiem dobrze. Ona dominująca, on skłonny do akceptacji jej rządów
> oraz wielu kompromisów.
Ona dominująca? Hehe - toć doprasza się na okrągło o dominację :)
>> Zapamiętaj na całe życie, że normalna, zdrowa psychicznie kobieta oczekuje
>> od faceta dominacji. Strojąc niezrozumiałe dla ciebie fochy, cały czas
>> *mierzy twój poziom dominacji*, czytaj: atrakcyjności.
>
>
> Właśnie z tak kategorycznie wyartykułowanym sądem się nie zgadzam.
[ciach]
Raczej nieaktualne - wyjaśniłem wcześniej co rozumiem przez dominację.
> Natomiast nieprawdą jest, jakoby
> każda zaakceptowała jakąkolwiek bzdurną decyzję mężczyzny
> dotyczącą "kiedy, gdzie i jak będziecie się kochać". Zakładam, że
> była to z Twojej strony "taka przenośnia" (i daleki byłeś myślami od
> prostackiego gwałtu), bo jeśli nie, to spróbuj zaciągnąć swoją kobietę
> na trawnik przed blokiem albo dla odmiany w ustronne miejsce, jakieś
> zimne, wilgotne chaszcze z pokrzywami i komarami, a potem napisz,
> jak było.
Testowałem mniej spartańskie warunki, ale jako student jak najbardziej
korzystałem z łona natury choć nie był to trawnik przed blokiem :D
> Małe pytanie na koniec: czy do dzisiaj jesteś z ową "testowaną"
> dziewczyną? Zgaduję, że niezupełnie. ;-)
Jestem z ostatnią, a pisałem o jednej z pierwszych :)
P.S. Znów zmusiłeś mnie do przeczytania olbrzymiego choć ciekawego posta -
miejże litość ;)
--
Immon
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
56. Data: 2006-08-12 22:53:49
Temat: Re: Jak wychować "sfochowaną" dziewczynę? [dlugie]dzidżej wrote:
(...)
>> A tak na serio: przyzwyczaj się - one tak mają ; ]
>
> Znam wiele kobiet, _az_tak_ nie maja. To, ze "kobieta zmienna jest", to
> ja wiem od dawna, z tym, ze w takim momencie:
> 1) za Chiny Ludowe nie moge do niej dotrzec, zero rozmowy, zero dotknic,
> przytulenia, po prostu NIC.
> 2) Ja jestem na spalonej pozycji, nie moge sie odezwac, najlepiej, to
> jakbym zniknal w danym momencie, bo tylko narobie sobie klopotow
To się wtedy do niej nie zbliżaj...
(...)
> Szczera rozmowa miedzy nami istnieje TYLKO i WYLACZNIE wtedy, gdy ona
> jest w dobrym humorze. Nasuwa sie nam jakis temat i mozemy walkowac go
> godzinami. Mnie chodzi jednak o szczerosc w kazdej sytuacji.
Idealista... Opowiadasz jej jak się masturbujesz/owałeś, mówisz jak
spodoba ci się jakaś jej koleżanka, albo "szczerze" wyznajesz, że
uważasz jej matkę za *** itp.? Nie ma czegoś takiego jak "szczerość w
każdej sytuacji".
> Gdy ja
> uraze nieswiadomie, to dobrze by bylo zebym o tym wiedzial, zebym
> wiedzial co powiedzialem/zrobilem nie tak. W przeciwnym wypadku, gdy
> takiej szczerosci nie ma, sa sytuacje gdzie ja (w jej przekonaniu)
> urazam ja straszliwie jednym slowem, a sam nie mam o tym najmniejszego
> pojecia. Ona mi tego nie uswiadomi. Jest zdania, ze powinienem domyslec
> sie sam.
Myślę, że twoja dziewczyna powinna się do kogoś zgłosić, ty też
powinieneś bo tkwisz w tzw 'toksycznym związku'.
(...)
>> No i oczywiście "chcesz ją zmienić" ("jej pomóc")? Lepiej pogódź się z
>> myślą, że tak będzie i musisz się do tego przyzwyczaić, albo o niej
>> zapomnieć.
>>
>
> Posluchaj, jesli ktos nie zdaje matury, tylko dlatego, ze w kolko
> powtarza jaka jest beznadziejna, co oczywiscie podswiadomie stara sie
> udowodnic, zeby nie zostac goloslownym, to tak, chce jej pomoc. Life is
> brutal, a dzisiaj zycie bez matury moze byc ciezkie.
To _ona_ musi zdać tą maturę jak nie będzie chciała to tego nie zrobi.
Jak chcesz ją do czegokolwiek zmusić? To _jej_ problem. Czemu nie
pojedziesz do Afryki - tam miliony głodują?
(...)
> Tutaj sie z Toba absolutnie nie zgodze. Jestesmy w zwiazku i to, co robi
> ze swoim cialem, to takze moja sprawa. Gdyby nagle chciala sie
> wytatuowac, to mam prawo to zakwestionowac.
Ho ho! Jakim prawem? A jak będzie miała twoje zdanie "gdzieś" i się
wytatuuje, to..? Dasz jej w mordę? Dasz szlaban na telewizję? Odbierzesz
kieszonkowe? Zamkniesz w pokoju?
> Oczywiscie, ze nie musi mnie
> posluchac, ale mnie moze sie to nie podobac i mam prawo o tym mowic.
Masz prawo mieć swoje zdanie, ale to, że jesteś z kimś w związku nie
daje ci nad tą osobą żadnej władzy itd.
> Poza tym, jesli pali przy mnie, to wtedy ta sprawa dotyczy mnie juz
> bezposrednio. Nie zycze sobie, zeby ktokolwiek przy mnie palil, nie
> znosze tego i juz. I nie wazne czy jest to ona, czy ktokolwiek inny.
Tu cię rozumiem ; ]
> Jesli w domu u osoby palacej, to ja wychodze gdy sie pali. U mnie w domu
> sie nie pali pod zadnym pozorem. A chyba moglaby zrobic mi chociaz ta
> przyjemnosc i nie robic tego przy mnie.
Mogłaby...
pozdr,
T
--
"Przyjacielu, lepiej nas dobrze wypieprz zamiast prawić nam kazania.
Nawrócić nas nie zdołasz..." Marquis Donatien Alphonse François de Sade
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
57. Data: 2006-08-13 04:44:23
Temat: Re: Jak wychować "sfochowaną" dziewczynę? [dlugie]Pan nie jest jej rodzicem i do pana nie nalezy jej wychowanie. Oprocz
zaburzen emocjonalnych (depresja), innym powodem moze byc jej brak celu
w zyciu. Ona jest znudzona bo wszystko ma lacznie z facetem, ktorego
wodzi za nos. Poza tym jest po prostu nie wychowana, poniewaz nie
zasmakowala nigdy prawdziwych konsekwencji swojego postepowania.
Jezeli kocha ja pan i chce jej dobra, to najlepiej porozmawiac z
rodzicami i przyjaciolmi i dowiedziec sie czy zawsze taka byla, czy cos
sie stalo, ze wplynelo na takie zachowanie. Grozby samobojcze wskazuja
na depresje lub/i inne zaburzenia, ktore nalezy jak najszybciej leczyc.
Jezeli nadmiar dobr materialnych i brak celu w zyciu lezy u podloza
depresji, polecam poczytac o LOGOTERAPII i Dr. Frankl.
Z powazaniem,
Renata
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
58. Data: 2006-08-13 10:57:39
Temat: Re: Jak wychować "sfochowaną" dziewczynę? [dlugie]> Wyraźnie chce klapsa w pupę, a Ty ją głaszczesz.
Otoż to :) Laska ewidentnie chce faceta z jajem, a nie z pizdą - tak w
skrócie.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
59. Data: 2006-08-13 11:38:22
Temat: Re: Jak wychować "sfochowaną" dziewczynę? [dlugie]arc; <ebn0k0$pbk$1@atlantis.news.tpi.pl> :
> > Wyraźnie chce klapsa w pupę, a Ty ją głaszczesz.
>
>
> Otoż to :) Laska ewidentnie chce faceta z jajem, a nie z pizdą - tak w
> skrócie.
Żeby, kiedy jej się znudzi lub zechce zrobić sobie skok w bok,
powiedzieć "bo to zły facet był"? ;)
Flyer
--
gg: 9708346
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
60. Data: 2006-08-13 14:12:34
Temat: Re: Jak wychować "sfochowaną" dziewczynę? [dlugie]
Użytkownik "Flyer" <f...@p...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:ebn345$888$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Żeby, kiedy jej się znudzi lub zechce zrobić sobie skok w bok,
> powiedzieć "bo to zły facet był"? ;)
Źli faceci nie nudzą się ;-)
fata
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |