| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-07-05 01:42:55
Temat: José Ortega y Gasset <<Barbarzyństwo "specjalizacji">>
Wstęp Martina Gardnera ze zbioru "Wielkie eseje w nauce" do tekstu Ortegi y Gas-
seta << Barbarzyństwo "specjalizacji">> (- poniżej po wstępie M. Gardnera).
[ISBN 83-7180-940-9] (str.149)
============
Tytuł najbardziej znanego dzieła Ortegi y Gasseta, "Bunt mas", sugeruje, że możemy
mieć do czynienia z marksistowskim wezwaniem proletariatu do zerwania okowów. Nic
w tym rodzaju. Książka ta jest dotkliwym osądem wzrastającej władzy, jaką posiada
zwykły człowiek w dwudziestowiecznym społeczeństwie przemysłowym. Prawdziwa demo-
kracja, zdaniem Ortegi, kwitnie tylko wówczas, kiedy obywatele o rozmaitych, róż-
niących się od siebie poglądach, zgadzają się przekazać prawo do rządzenia wyżej
od nich stojącej elicie. Dziś obserwujemy wszędzie, jak demokracja ulega zdegene-
rowaniu i zamienia się w "hiperdemokrację", w której przeciętny człowiek za
wszelką cenę chce pozostać u władzy. Ponieważ "człowiek masowy", bogaty czy bied-
ny, nienawidzi ludzi niepodobnych do niego samego, próbuje wszystkich naznaczyć
piętnem swojej wulgarności i przeciętności. Może robić to w sposób spokojny, po-
sługując się rozmaitymi grupami nacisku, lub gwałtownie, przez rewolucję komuni-
styczną albo faszystowską. W obu przypadkach rezultat jest ten sam: jednorodne
społeczeństwo identycznych, nijakich przedstawicieli klasy średniej, którzy kie-
rują się zewnętrznymi wartościami.
Taka krytyka zachodniej kultury nie jest, rzecz jasna, niczym nowym. Niektóre
jej założenia pochodzą wprost od Platona, w nowszych czasach ujmowało ten temat
w przeróżnych wersjach wielu amerykańskich pisarzy, takich jak H. L. Mencken i
Walter Lippmann. Jednakże w książce Ortegi, opublikowanej po raz pierwszy w 1930
roku, problem ten znalazł ostry i zdecydowany wyraz, co sprawiło, że jest ona
głęboko poruszająca.
W chwili śmierci José Ortega y Gasset (1883-1955) był najbardziej cenionym
hiszpańskim filozofem i pisarzem. Kiedy w 1936 roku wybuchła wojna domowa, Orte-
ga, wówczas profesor filozofii na uniwersytecie w Madrycie, podpora intelektualna
rządu republikańskiego, opuścił Hiszpanię i pozostał na dobrowolnym wygnaniu aż
do powrotu w 1945 roku. Przez ostatnie dziesięć lat życia, które ze smutkiem na-
zywał czymś w rodzaju "niebytu", napisał niewiele, w niczym też nie brał udziału.
W filozofii był witalistą, wyznającym poglądy bliskie poglądów Henri Bergsona i
Williama Jamesa.
Poniższy rozdział zaczerpnięty z Buntu mas słynie jako jeden z najmniej
łaskawych tekstów, jakie kiedykolwiek skierowano przeciwko współczesnemu naukow-
cowi. Ortega widzi go jako "uczonego ignoranta", żywiącego aroganckie złudzenia,
że skoro zna jedną małą rzecz, jest przez to uprawniony do wypowiadania się na
temat wszystkich innych. Jest to o wiele silniejszy atak niż, powiedzmy, niedo-
rzeczne teorie Charlesa Forta(1) lub te niedawne książki, które dewaluują "scjen-
tyzm", przeciwstawiając go literaturze pięknej. Nawet naukowiec czynnie uprawia-
jący swoją dziedzinę może przekartkować Forta z rozbawieniem, a wspomniane książ-
ki z łagodną irytacją. Ale tylko niewielu uczonych przeczyta ten rozdział bez
poczucia dojmującego dyskomfortu oraz bez ponurego wrażenia, że to, co pisze Or-
tega, jest prawdą.
---
(1) Charles Fort (1874-1932), amerykański pisarz, autor niekonwencjonalnych i
prowokacyjnych teorii tłumaczących wszelkiego rodzaju "nadprzyrodzone" i niewy-
tłumaczalne zjawiska. Zebrany i opracowany dorobek Forta został wydany w 1941 r.
przez Forteen Society: The Books of Charles Fort (przyp. red.).
============
Rozdział z książki J. Ortegi y Gasseta: "Bunt mas". [W:] José Ortega y Gasset:
"Bunt mas i inne pisma socjologiczne". Przełożyli Piotr Niklewicz i Henryk Woź-
niakowski, Warszawa 1982.
============
JOSÉ ORTEGA Y GASSET
Barbarzyństwo "specjalizacji"
Moja teza brzmi, że człowiek masowy jest automatycznym wytworem cywilizacji
XIX wieku. Dobrze byłoby teraz wyjść poza to ogólne stwierdzenie i głębiej
przeanalizować mechanizm produkcji. Tym samym teza, konkretyzując się, stałaby
się bardziej przekonywająca.
Jak już mówiłem. cywilizację XIX wieku można sprowadzić do dwóch wielkich
wymiarów: demokracji liberalnej i techniki. Pomówmy teraz o tym drugim. Współcze-
sną technikę rodzi połączenie kapitalizmu z naukami eksperymentalnymi. Nie każda
technika ma podstawy naukowe. Ten, kto w czasach prehistorycznych wytwarzał topo-
ry z krzemienia, niewątpliwie tworzył technikę, jakkolwiek na pewno działalność
ta pozbawiona była podstaw naukowych. Starożytni Chińczycy doszli do wysokiego
stopnia sprawności technicznej, nie podejrzewając nawet istnienia fizyki. Jedynie
nowoczesna technika europejska tkwi swymi korzeniami w naukach teoretycznych i
tym właśnie korzeniom zawdzięcza ową szczególną właściwość, jaką jest możność
nieograniczonego rozwoju. Pozostałe techniki - jak te, które się rozwinęły w do-
linach Mezopotamii i Nilu, w Grecji w Rzymie, czy wreszcie w Azji - dochodziły
zawsze w swoim rozwoju do pewnego punktu, którego nie były już w stanie przekro-
czyć i od momentu jego osiągnięcia zaczynały się cofać w pożałowania godnym pro-
cesie inwolucji.
Wspaniała technika Zachodu umożliwiła wspaniałe rozmnożenie się rasy euro-
pejskiej. Przypomnijmy sobie dane statystyczne, które, jak mówiłem, były dla mnie
natchnieniem do napisania tego eseju i w których w formie zalążkowej zawarte są
wszystkie prowadzone tu rozważania. Od wieku V do roku 1800 Europie nie udało się
uzyskać większej liczby ludności niż 180 milionów. Od roku 1800 natomiast do 1914
liczba jej mieszkańców wzrosła do 460 milionów. Jest to skok zupełnie bez prece-
densu w dziejach ludzkości. Nie ulega wątpliwości, że technika - wraz z demokra-
cją liberalną - zrodziły człowieka masowego w ilościowym tego słowa znaczeniu.
Ale w tym eseju starałem się wykazać, iż są one także odpowiedzialne za istnienie
człowieka masowego w jakościowym i pejoratywnym znaczeniu tego terminu.
Na samym początku uprzedzałem, iż przez słowo "masa" nie należy rozumieć
wyłącznie czy przede wszystkim robotników; nie określa ono tutaj żadnej klasy
społecznej, lecz pewien sposób czy rodzaj bycia człowiekiem, który można dziś
dostrzec we wszystkich klasach społecznych, a zatem jest charakterystyczny dla
naszych czasów i zdominował je bez reszty. Za chwilę przekonamy się o tym aż nad-
to wyraźnie.
Kto sprawuje dziś władzę społeczną? Kto narzuca naszej epoce swoją struktu-
rę duchową? Bez wątpienia burżuazja. Jaka grupa w łonie burżuazji cieszy się naj-
większym uznaniem, stanowi coś w rodzaju współczesnej arystokracji? Bez wątpienia
technicy: inżynierowie, lekarze, finansiści, profesorowie itp. Kto jest tej grupy
najczystszym, najdoskonalszym przedstawicielem? Bez wątpienia ludzie nauki. Gdyby
jakaś pozaziemska istota odwiedziła Europę w celu wyrobienia sobie o niej sądu i
zwróciła się do jej mieszkańców o wskazanie takiej grupy ludzi, z którą się naj-
bardziej identyfikują, Europejczycy bez wątpienia z dumą i przekonani o korzyst-
nym wyniku oceny wskazaliby ludzi nauki. Oczywiście owa pozaziemska istota nie
pytałaby o wybitne jednostki, lecz dążyłaby do poznania ogólnej zasady gatunku
"człowieka nauki", tej śmietanki społeczeństwa europejskiego.
Tak więc okazuje się, że współczesny człowiek nauki jest prototypem czło-
wieka masowego. Nie wchodzą tu w grę jakieś szczególne przyczyny ani osobiste
braki poszczególnych naukowców, po prostu sama nauka - rdzeń cywilizacji - prze-
mienia ich w ludzi masowych, a więc czyni z nich prymitywów, współczesnych barba-
rzyńców.
Jest to sprawa dobrze znana: stwierdzono to niezliczoną ilość razy; ale do-
piero teraz prawda ta, umieszczona w ogólnej konstrukcji tego eseju, nabiera w
pełni znaczenia i wagi.
Początek nauk eksperymentalnych przypada na koniec XVI wieku (Galileusz),
stają się one w pełni nauką pod koniec XVII wieku (Newton) i zaczynają się na
dobre rozwijać od połowy XVIII wieku. Rozwój jest czymś innym niż konstytuowanie
się i innym podlega regułom. Tak więc ukonstytuowanie się fizyki jako nauki (mia-
nem tym obejmujemy zbiór nauk eksperymentalnych) wymagało ujednolicenia. O to
właśnie starał się Newton i jego współcześni. Ale przed fizyką, w trakcie jej
dalszego rozwoju stanęły zupełnie inne zadania, wręcz przeciwne do dążeń unifika-
cyjnych. Warunkiem rozwoju w nauce stała się specjalizacja ludzi nauki. Specjali-
zacja ludzi, ale nie samej nauki. Nauka nie jest specjalistyczna. Gdyby tak było,
to ipso facto przestałaby być prawdziwa. Nawet nauki eksperymentalne, wzięte w
całości, nie byłyby prawdziwe, gdyby je oddzielić od matematyki, logiki i filozo-
fii. Natomiast praca w nauce, owszem, musi być w sposób nieunikniony coraz bar-
dziej specjalistyczna.
Bardzo ciekawe i nadzwyczaj pożyteczne byłoby opracowanie dziejów nauk fi-
zycznych i biologicznych, ze szczególnym uwypukleniem procesu rosnącej specjali-
zacji badaczy. Zobaczylibyśmy wtedy, jak ludzie nauki, pokolenie za pokoleniem,
coraz bardziej się rozchodzą, ograniczając się do coraz węższy zakresów pracy
intelektualnej. Ale w tej historii ważniejsza jest odwrotna strona medalu, miano-
wicie to, że ludzie nauki, zmuszeni w każdym następnym pokoleniu do coraz więk-
szego ograniczania zakresu swojej pracy, tracą stopniowo kontakt z pozostałymi
dziedzinami nauki, tracą umiejętność całościowej interpretacji wszechświata, co
stanowi jedyny cel godny europejskiej nauki, kultury i cywilizacji.
Rozwój specjalizacji zaczął się dokładnie w tych czasach, które człowiekowi
cywilizowanemu nadały nazwę "encyklopedycznego". Wiek XIX rozpoczął się pod kie-
runkiem jednostek żyjących encyklopedycznie, chociaż wytwarzana przez nie produk-
cja miała już charakter specjalistyczny. W następnym pokoleniu równowaga zostaje
zachwiana i specjalizacja zaczyna wypierać kulturę integralną z wnętrza człowieka
nauki. Kiedy w roku 1890 trzecie pokolenie obejmuje władzę intelektualną w Euro-
pie - mamy już do czynienia z typem badacza naukowego, niespotykanym dotychczas w
historii. Jest to jednostka, która z całej wiedzy, którą należy posiąść, by być
człowiekiem mądrym i inteligentnym, zna tylko jedną dziedzinę nauki, a naprawdę
dobrze tylko drobny jej wycinek, będący przedmiotem jej własnej działalności ba-
dawczej. Dochodzi do tego, że za cnotę uznaje nieznajomość wszystkiego, co leży
poza małym poletkiem przez nią uprawianym, a ciekawość do całości wiedzy ludzkiej
określa mianem dyletantyzmu.
Rzecz w tym, że człowiek, ograniczony do swego wąskiego pola widzenia, w
istocie odkrywa nowe fakty, przyczyniając się do rozwoju swojej dziedziny nauki,
której całość zna jedynie bardzo powierzchownie. Dorzuca w ten sposób kolejną
cegiełkę do encyklopedii wiedzy ludzkiej, ale jej zupełnie świadomie i programowo
nie ogarnia. Jak mogło dojść do podobnej sytuacji? Należy tu raz jeszcze powtó-
rzyć ów paradoksalny, acz niezaprzeczalny fakt: nauki eksperymentalne zawdzięcza-
ją swój postęp w dużej mierze pracy ludzi absolutnie przeciętnych, a nawet mniej
niż przeciętnych. Znaczy to, że współczesna nauka, podstawa i symbol naszej cywi-
lizacji, daje schronienie i hołubi w swoim łonie ludzi intelektualnie poślednich,
pozwalając im na skuteczne działanie. Przyczyna tego stanu rzeczy leży w fakcie,
że główny motor rozwoju nowej nauki i całej cywilizacji, którą ona kieruje i
ucieleśnia, stanowi zarazem najgroźniejsze dla niej niebezpieczeństwo. Mowa tu o
mechanizacji. Olbrzymia część zadań, jakie są do wykonania w fizyce i biologii,
to kwestia mechanicznych procesów myślowych, które przeprowadzić może każdy albo
prawie każdy. Po to, by niezliczonym rzeszom badaczy ułatwić zadanie, można całą
naukę podzielić na malutkie segmenty, umożliwiające zamknięcie się i odgrodzenie
od innych. Owo chwilowe i praktyczne rozczłonkowanie wiedzy możliwe jest dzięki
stałości i dokładności metod. Za pomocą tych metod pracuje się jak przy użyciu
maszyny. Po to. by otrzymać wartościowe wyniki, nie potrzeba wcale znać ich sensu
ani ich podstaw. Tak więc większość naukowców przyczynia się do ogólnego postępu
nauki, siedząc w zamkniętych komórkach swoich laboratoriów jak pszczoły w pla-
strze lub jak sztućce w swoim futerale.
Ale sytuacja ta rodzi nadzwyczaj dziwny typ człowieka. Badacza, który od-
krył jakieś nowe zjawisko przyrody, ogarnia siłą rzeczy poczucie wyższości i pew-
ności siebie. W swoim mniemaniu czuje się usprawiedliwiony w tym, że uważa siebie
za "człowieka, który wie". I rzeczywiście, tkwi w nim fragment czegoś, co w połą-
czeniu z innymi elementami, których w nim już nie ma, tworzy razem prawdziwą wie-
dzę. Taka więc jest sytuacja duchowa specjalisty, który w pierwszych latach tego
wieku doszedł do stanu najbardziej frenetycznej przesady. Specjalista "wie"
wszystko o swoim malutkim wycinku wszechświata, ale co do całej reszty jest abso-
lutnym ignorantem.
Oto wspaniały przykład owego nowego człowieka, którego starałem się zdefi-
niować, opisując różne jego rysy i cechy. Mówiłem, iż jest to typ istoty ludzkiej
nie mający w dziejach precedensu. Specjalista może posłużyć jako konkretny przy-
kład tego gatunku, ułatwiając nam zrozumienie całego radykalizmu tej nowości.
Przedtem ludzi dzieliło się w sposób prosty, na mądrych i głupich, na mniej lub
bardziej mądrych i mniej lub bardziej głupich. Ale specjalisty nie można włączyć
do żadnej z tych kategorii. Nie jest człowiekiem mądrym, bo jest ignorantem, je-
śli chodzi o wszystko, co nie dotyczy jego specjalności; jednak nie jest także
głupcem, ponieważ jest "człowiekiem nauki" i zna bardzo dobrze swój malutki wyci-
nek wszechświata. Trzeba więc o nim powiedzieć, że jest mądro-giupi. Jest to
sprawa nadzwyczaj groźna, oznacza bowiem, że człowiek ten wobec wszystkich spraw,
na których się nie zna, nie przyjmuje postawy ignoranta, lecz wręcz przeciwnie,
traktuje je z wyniosłą pewnością siebie kogoś, kto jest uczony w swojej specjal-
nej dziedzinie. I w istocie tak właśnie zachowuje się specjalista. Wobec polity-
ki, sztuki, obyczajów społecznych i towarzyskich, a także wobec innych nauk
przyjmuje postawę najgłupszego prymitywa: ale robi to z przekonaniem i pewnością
siebie, nie dopuszczając - i to jest rzecz paradoksalna - możliwości istnienia
specjalistów w tamtych dziedzinach. Cywilizacja, czyniąc go specjalistą, spowodo-
wała zarazem to, że w pełni z siebie zadowolony zamknął się hermetycznie we wła-
snej ograniczoności; a z kolei wewnętrzne poczucie zadufania i własnej wartości
prowadzi go do tego, iż pragnie dominować także w dziedzinach nie mających nic
wspólnego z jego wąską specjalizacją. Rezultat jest taki, iż mimo że w swojej
specjalności osiągnął najwyższe kwalifikacje - specjalizację - a więc cechę wręcz
przeciwną do tych, które charakteryzują człowieka masowego, to jednak we wszyst-
kich innych dziedzinach życia zachowuje się jak pozbawiony wszelkich kwalifikacji
człowiek masowy.
Nie jest to sprawa błaha. Każdy, kto chce, może zauważyć, jak głupio dziś
myślą i postępują w takich sprawach, jak polityka, sztuka, religia, lub gdy w grę
wchodzą ogólne problemy życia i świata, "ludzie nauki" i oczywiście, za ich przy-
kładem, lekarze, inżynierowie, finansiści, nauczyciele itp. Ta postawa "niesłu-
chania", niepodporządkowywania się żadnym instancjom wyższym, która, jak już wie-
lokrotnie powtarzałem, cechuje człowieka masowego, osiąga szczyty właśnie u tych
ludzi częściowo wykwalifikowanych. Oni to symbolizują obecne imperium mas, które
z nich w znacznej mierze się składa, a ich barbarzyństwo jest najbardziej bezpo-
średnią przyczyną demoralizacji Europy.
Z drugiej strony stanowią najjaskrawszy i najdoskonalszy przykład tego, jak
cywilizacja zeszłego wieku pozostawiona własnym skłonnościom spowodowała odrodze-
nie się prymitywizmu i barbarzyństwa.
Najbardziej bezpośrednim wynikiem tej niczym nie kompensowanej specjaliza-
cji jest to, że obecnie, kiedy mamy na świecie więcej "ludzi nauki" niż kiedykol-
wiek przedtem, mamy też znacznie mniej ludzi "kulturalnych i wykształconych" niż
na przykład w roku 1750. Najgorsze jest to, że te naukowe pszczoły nie gwarantują
nawet postępów samej nauki. Postęp w nauce wymaga tego, by od czasu do czasu, w
ramach organicznej regulacji wzrostu, podsumować osiągnięte wyniki. Staje się to
coraz trudniejsze, ponieważ ogarniać trzeba coraz szersze dziedziny ogółu wiedzy.
Newton mógł stworzyć system fizyki nie mając zbyt wielkiego pojęcia o filozofii,
ale Einstein, by móc stworzyć teoretyczną syntezę, musiał najpierw przesiąknąć
Kantem i Machem. Kant i Mach - nazwiska te tylko symbolizują cały ogrom myśli
filozoficznej i psychologicznej, która wywarła wpływ na Einsteina - posłużyli do
uwolnienia umysłu, otwierając Einsteinowi drogę do nowych teorii. Ale Einstein
nie wystarczy. Fizyka wkracza w okres najgłębszego w swych dziejach kryzysu, a
uratować ją może tylko nowa encyklopedia, bardziej systematyczna od pierwotnej.
Tak więc specjalizacja, dzięki której możliwy był rozwój nauk eksperymen-
talnych w przeciągu całego wieku, dochodzi obecnie do momentu, od którego sama z
siebie nie będzie już mogła postępować naprzód. Chociaż specjalista nie zna zasad
fizjologii wewnętrznej nauki, którą sam uprawia, to jednak jeszcze głębsza i
groźniejsza jest jego ignorancja w zakresie dziejowych warunków przetrwania, czy-
li co do tego, jak powinny być zorganizowane społeczeństwa, a także wnętrze czło-
wieka, by na świecie w dalszym ciągu istnieć mogli naukowcy. Zmniejszenie się
liczby chętnych do podejmowania pracy naukowej - o czym już wspomniałem - jest
symptomem budzącym zaniepokojenie wszystkich tych, którzy mają jasne wyobrażenie
o tym, czym jest cywilizacja. Brakuje owej idei na ogół typowym "ludziom nauki",
śmietance naszej cywilizacji. Oni także wierzą, że cywizacja jest czymś zastanym,
odwiecznym i prostym jak skorupa ziemska i pierwotna puszcza.
----------------------
Młodzi fizycy są ponad wszelką wątpliwość najbardziej hałaśliwą, skorą do awantur
oraz czujną intelektualnie grupą, jaką tutaj mamy. Według nich świat zmienia się
co tydzień, czym zresztą są wręcz zachwyceni. Kilka dni temu jednego z nich, kie-
dy właśnie wypadł niczym szalony z seminarium, spytałem, jak było. "Wspaniale -
odparł. - Wszystko, czego dowiedzieliśmy o fizyce tydzień temu, okazało się nie-
prawdą!"
Dr WALTER STEWART
ekonomista w Institute for Advanced Studies w Princeton, New Jersey.
(przełożyła M. Appelt)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-07-05 11:02:37
Temat: Re: José Ortega y Gasset <<Barbarzyństwo "specjalizacji">>Jerzy Turynski:
> ... Należy tu raz jeszcze powtórzyć ów paradoksalny, acz niezaprzeczalny
> fakt: nauki eksperymentalne zawdzięczają swój postęp w dużej mierze pracy
> ludzi absolutnie przeciętnych, a nawet mniej niż przeciętnych.
> Znaczy to, że współczesna nauka, podstawa i symbol naszej cywilizacji,
> daje schronienie i hołubi w swoim łonie ludzi intelektualnie poślednich,
> pozwalając im na skuteczne działanie. [...] Mowa tu o mechanizacji.
> Olbrzymia część zadań, jakie są do wykonania w fizyce i biologii, to
kwestia
> mechanicznych procesów myślowych, które przeprowadzić może każdy albo
> prawie każdy.
Zapominasz o geniuszach. :)
Wystarczy 1-en geniusz aby cala te rzesze ~pchnac w nowe obszary 'dedukcji'.
Do odcinania kuponow od 'wkladu' geniuszow wystarczaja 'pszczoly'.
No chyba nie postulujesz aby geniusz sam wszystko 'zalatwial'? :)
To jedna sprawa.
Druga to ta, ze caly ten mialczacy wywod dotyczy trudnej (baaa! coraz to
trudniejszej!)
sytuacji szympansow w dzisiejszym 'odjechanym' swiecie.
Zgadzam sie ze jest to pewien widoczny problem, ale czy zasadniczy?
Co w koncu obchodzi tych ktorzy generuja postep (podkrelam: postep, a nie
'postep')
ze szympansy coraz bardziej czuja sie jak wyalienowani barbarzyncy? - no bez
przesady.
Chcialbys ulzyc szympansom? :))))))))
Powodzenia. ;D
Pieprzenie. :)
> ... I w istocie tak właśnie zachowuje się specjalista.
Bzdura! :)
Specjalista specjaliscie nierowny! A sprowadzanie wszystkich do
'specjalisty'
za przyslowiowa 10-che to tylez warte szympansiego orderu co zalosne. :)
> ... Oni to symbolizują obecne imperium mas, które z nich w znacznej mierze
się
> składa, a ich barbarzyństwo jest najbardziej bezpośrednią przyczyną
demoralizacji
> Europy.
W znacznej mierze sie sklada? - hehehe... :)))))
To co proponujesz? Ograniczenie dostepu do wiedzy, specjalizacji?
Owszem to rozwiazaloby problemy o ktorych traktuje szympans O., ale czy
'nasze' szympansy dobrowolnie zrezygnuja z ~luksusow cywilizacji zachodniej
na korzysc modelu azjatycko-afrykanskiego? :)))
Pieprzenie. :)
> .... cywilizacja zeszłego wieku pozostawiona własnym skłonnościom
> spowodowała odrodze nie się prymitywizmu i barbarzyństwa.
Owszem, i co z tego? Czy to determinuje postep, czy raczej stanowi
jego pewien walor uboczny?
> ... Najgorsze jest to, że te naukowe pszczoły nie gwarantują nawet
postępów
> samej nauki. [...] Staje się to coraz trudniejsze, ponieważ ogarniać
trzeba coraz
> szersze dziedziny ogółu wiedzy.
No i co z tego?????????? - pytam. :))))
Co za pieprzenie? :)
> ... wierzą, że cywizacja jest czymś zastanym, odwiecznym i prostym jak
skorupa
> ziemska i pierwotna puszcza.
Obojetne. To nie ma zadnego znaczenia w co wierza se szympansy. :)
Pieprzenie. :)
Co to za pieprzenie JeT? ;DDD
Czarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-07-05 12:10:27
Temat: Re: José Ortega y Gasset <<BarbarzyństwoJerzy Turynski <j...@p...com> napisał(a):
<be5hjh$k8i$1@atlantis.news.tpi.pl>
[...]
Tak mi się to skojarzyło nieco futurystycznie ;)
Człowiek w autystycznym pędzie poznania wszystkiego paradoksalnie traci coraz
więcej wiedzy koniecznej do bycia człowiekiem i funkcjonowania jako gatunek.
Może już niedługo trzeba będzie klonować ludzi tylko po to aby zachować
istniejącą już wiedzę ze względu na jej ilość. Każdy człowiek będzie wtedy
jedynym nosicielem-specjalistą posiadającym wiedzę ze swojej dziedziny.
Obowiązkiem takiego człowieka będzie przekazanie tej wiedzy następcy aby nie
została utracona. Utrata jakiejś części wiedzy, będzie prowadziła do
katastrof typu rozpadające się domki z kart. Utracona część wiedzy stanowiła
element niezbędny dla funkcjonowania (wykorzystywania) innej wiedzy. Popsute
urządzenia techniczne ni będą mogły być naprawiane ze względu na utraconą
wiedzę o ich funkcjonowaniu. I tak człowiek krocząc drogą jurajskich gadów
doprowadzi do zagłady swojego gatunku. Utrata jednego z ogniw funkcjonowania
w łańcuchu zależności unicestwii ciągłość gatunku.
pozdrawiam,
puciek.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-07-05 16:03:26
Temat: Re: José Ortega y Gasset <<Barbarzyństwo "specjalizacji">>
"Jerzy Turynski" <j...@p...com> wrote in message
news:be5hjh$k8i$1@atlantis.news.tpi.pl...Yeap.
Yeap. Wiedza pozbawiona madrosci to straszliwe maliny.
Tyle, ze ja nie upieralabym sie, ze jest to jakis szczegolnie nowy
wynalazek.
Kaska
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-07-05 17:44:26
Temat: Re: José Ortega y Gasset <<Barbarzyństwo "specjalizacji">>
Jerzy Turynski wrote in message ...
>
>Wstęp Martina Gardnera ze zbioru "Wielkie eseje w nauce" do tekstu Ortegi y
Gas-
>seta << Barbarzyństwo "specjalizacji">> (- poniżej po wstępie M. Gardnera).
>[ISBN 83-7180-940-9] (str.149)
robiac prosta/prostacka analogie:
czlowiek - spoleczenstwo
uklad nerw. - naukowcy
widac ,ze w miare ewolucji
pojedyncze komorki nerwowe
podlegaja coraz wiekszej specjalizacji
i coraz bardziej "traca orientacje"
w calosci dzialan organizmu
podobnie naukowcy w spoleczenstwie
znajomosc/rozumienie calosci , nie dosc, ze
jest zbedne ( "ekonomicznie" nie uzasadnione )
to jest praktycznie poza zasiegiem kogokolwiek.
jaka swiadomsc tego po co jest "meczona" moze
miec komorka nerwowa nie majaca dostepu
do naszego fizycznego 3-wymiarowego swiata
"stworzonego" przeciez przez te wlasnie komorki.
podobnie swiat w jakim egzystuje spolecznosc
jest coraz bardziej poza pojeciem/intuicja
tworzacego go (swymi "odkryciami")
indywidualnego naukowca/czlowieka
pozdrawiam
patix
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-07-05 17:55:46
Temat: Re: José Ortega y Gasset <<Barbarzyństwo "specjalizacji">>
Użytkownik "Jerzy Turynski" <j...@p...com> napisał w wiadomości
news:be5hjh$k8i$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Bardzo ciekawe i nadzwyczaj pożyteczne byłoby opracowanie
> dziejów nauk fizycznych i biologicznych, ze szczególnym
> uwypukleniem procesu rosnącej specjalizacji badaczy.
>... tracą umiejętność całościowej interpretacji wszechświata, co
> stanowi jedyny cel godny europejskiej nauki, kultury i cywilizacji.
> Rzecz w tym, że człowiek, ograniczony do swego wąskiego pola
> widzenia, w istocie odkrywa nowe fakty, przyczyniając się do
> rozwoju swojej dziedziny nauki, której całość zna jedynie bardzo
> powierzchownie. Dorzuca w ten sposób kolejną cegiełkę do
> encyklopedii wiedzy ludzkiej, ale jej zupełnie świadomie i
> programowo nie ogarnia.
> Taka więc jest sytuacja duchowa specjalisty, który w pierwszych
> latach tego wieku doszedł do stanu najbardziej frenetycznej
> przesady. Specjalista "wie" wszystko o swoim malutkim wycinku
> wszechświata, ale co do całej reszty jest absolutnym ignorantem.
> ...jest to typ istoty ludzkiej...
> człowiek masowy.
> ale Einstein, by móc stworzyć teoretyczną syntezę, musiał najpierw
> przesiąknąć Kantem i Machem. Kant i Mach - nazwiska te tylko
> symbolizują cały ogrom myśli filozoficznej i psychologicznej, która
> wywarła wpływ na Einsteina - posłużyli do uwolnienia umysłu,
> otwierając Einsteinowi drogę do nowych teorii. Ale Einstein
> nie wystarczy. Fizyka wkracza w okres najgłębszego w swych
> dziejach kryzysu, a uratować ją może tylko nowa encyklopedia,
> bardziej systematyczna od pierwotnej.
++++++++++++++++++
przynajmniej wiadomo dlaczego
powstaje TEORIA CZASU
"umiejętność całościowej interpretacji wszechświata, co
stanowi jedyny cel godny europejskiej nauki, kultury i cywilizacji."
"encyklopedia, bardziej systematyczna od pierwotnej."
re:
\|/
$
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-07-05 22:00:51
Temat: Re: José Ortega y Gasset <<Barbarzyństwo "specjalizacji">>eTaTa:
> Napisane jest 'wyjdź' z Babilonu i ladacznicy.
Wlasnie. :)
> Ale to tylko słowa.
Bzdura. :)
Wciaz tu na grupie patrzysz na tych, ktorzy dochodza
do punktu w ktorym pisza: 'nie chce tak dalej', albo:
'juz nie moge', lub: 'chce czegos wiecej'... itd.
Ale Ty nie masz pojecia o czym oni nawet mowia. :)
Nawet nie masz pojecia o czym sam niekiedy piszesz. ;D
Pieprzenie. :)
Czarek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-07-05 22:50:22
Temat: Re: José Ortega y Gasset <<Barbarzyństwo "specjalizacji">>Użytkownik "cbnet"
Wiesz co?
Problem sprowadza się (chyba, - asekuracja)
do ...
siła mózgu kontra mechanizm aparatu partyjno-naukowego.
Kto pierwszy, ten zniszczy konkurencję.
Przyrównałbym to do walki D-Z.
W takiej kolejności.
Efekt destrukcji nie musi spotykać jednostek.
Bo aparat sam się rozpadnie :-))
Jak zawsze.
(optymizm)
:-)))
ett
Napisane jest 'wyjdź' z Babilonu i ladacznicy.
Ale to tylko słowa.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-07-05 23:21:57
Temat: Re: José Ortega y Gasset <<Barbarzyństwo "specjalizacji">>
Użytkowniku "cbnet"
> Bzdura. :)
> Wciaz tu na grupie patrzysz na tych, ktorzy dochodza
> do punktu w ktorym pisza: 'nie chce tak dalej', albo:
> 'juz nie moge', lub: 'chce czegos wiecej'... itd.
> Ale Ty nie masz pojecia o czym oni nawet mowia. :)
:-))) No nie przessadzaj :-))
> Nawet nie masz pojecia o czym sam niekiedy piszesz. ;D
Dzieci są duże i małe :-)) A nie jednakowe :-))) Mistrzu :-))
> Pieprzenie. :)
Kopulacja :-)))
Dar i nieszczęście :-))
ett
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-07-05 23:35:21
Temat: Ps: Inna beczkaMiałeś rację z tym pytaniem
O nudności faceckiej
przy lasce niebieskiej.
:-)))
Cie choroba.
Nawet sie nie spodziwoł
takowego dotknięcia.
Nadrabiam... wolom i dowcipem :-)
Sprytnie nie?
:-)))
ett
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |