Data: 2002-03-13 09:13:38
Temat: Re: Kretyn czy tylko oszust?
Od: Lech Trzeciak <l...@i...gov.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Andrzej Jaworski wrote:
> Może zainspiruje to kogoś do stworzenia agencji ratingowej
Może Arthur Andersen? Znakomicie się ostatnio sprawdzili jako wiarygodne źródło
informacji na temat stanu finansów pewnego amerykańskiego koncernu.
> Przykład: trzy USG tych samych nerek nie wykazały nic,
> jednak dr Janusz Gołębiewski z AM w Warszawie
> potrafił dostrzec w nich nie tylko kamienie ale opisał ich położenie i
> wielkość.
> Kamienie były małe więc nie o błędzie trzech lekarzy bym mówił [ciach]
>
W dalszej części wypowiedzi piszesz o rankingu lekarzy w oparciu o statystykę
wypisywanych leków (mam nadzieję, że nie miał to być jedyny czynnik wpływający
na pozycję w rankingu). A nie przyszło ci do głowy, że pacjenci lubią wychodzić
od lekarzy z furą recept w ręku? Że lubią najpierw mieć wykonany milion badań
dodatkowych (sam opisujesz przykład czterokrotnego powtórzenia badania)? Że
pacjenci lubią mieć coś rozpoznane, choćby piasek, i dla nich nie ma znaczenia,
czy rozpoznane nieprawidłowości mają jakikolwiek związek z odczuwanymi
dolegliwościami? To, co teraz napiszę, nie dotyczy dr Gołębiewskiego, z którego
badaniami miałem okazję się stykać i uważałem je za wiarygodne: skąd wiesz, że
rzeczywiście te kamienie istnieją, i że to ten 1 na 4 specjalistów miał rację, a
nie 3 na 4? Nie słyszałeś nigdy o opisywaniu w badaniach struktur, które nie
istnieją? O przediagnozowaniu (zjawisku podobnym w genezie do wspomnianej przez
ciebie przesadności w leczeniu)? Nawet gdyby lekarze byli idealni moralnie i nie
ulegali oczekiwaniom pacjentów (ani nie zmyślali patologii po to, by następnie
zastosować leczenie i w kolejnym badaniu z triumfem obwieścić wyleczenie), to i
tak zawsze pozostawałby margines dla "zmienności pomiędzy obserwatorami" oraz
wyników "fałszywie dodatnich".
> Jaką zachętę mieli tamci trzej do podkręcenia sobie śrubki?
Może powinieneś pomyśleć o tym więcej? Czy o powodzeniu Coca-Coli decydują
niezależne rankingi smaku, czy jednak jakieś inne czynniki? Nie tyle rzeczowa
informacja, co opinia (w tym przypadku kształtowana przez reklamę w mediach; w
przypadku lekarzy kształtowana przez reklamę od innych pacjentów, cenę wizyty,
standard wyposażenia gabinetu, kulturę osobistą lekarza, pozorną wiarygodność
itd.)
> Informacja jest tym co w życiu najważniejsze [ciach]
Zaczynasz brzmieć jak Expierd: kaskada komunałów, i nawet niektóre postulaty
słuszne, tylko gdzie są metody realizacji tych słusznych postulatów?
> Sama konkurencja, jak dotąd w lecznictwie nader wątła,
W lecznictwie jakim? Polskim? Amerykańskim?
> doprowadziła jedynie
> do nadużycia antybiotyków.
>
Czyli medycynę można po prostu zlikwidować, bo sprowadza się jedynie do
nadużycia antybiotyków.
> Wbrew ostrzeżeniom samego Fleminga
> lekarze szykują śmierć całemu gatunkowi
Gatunkowi? znaczy się pogubiłem bo nie wiem o czym mowa. Był taki film:
"Gatunek"
> i to dlatego że długość kolejki do ich
> gabinetów jest proporcjonalna
> do siły leków które przepisują.
To wina lekarzy???
> Gdyby tak kolejki zaczęły zależeć
> od statystyki właściwych diagnoz i wyleczeń!
No tak, kolega idealista. ALE: po pierwsze statystykę taką niesłychanie trudno
byłoby stworzyć. Po drugie, znacznej części pacjentów nie interesuje ta
statystyka - niektórzy wcale nie chcą być wyleczeni, tylko być leczeni i
pozostać chorzy; innych nie interesuje rozpoznanie nieuleczalnego nowotworu ani
konsekwentny nihilizm terapeutyczny w takim przypadku.
> Agencje ratingowe powinny ostrzec pacjenta
> że dany lekarz przepisuje koksu więcej od innych
> - to dużo mówi o jego etyce.
Ale bzdury. W prawidłowo funkcjonującym systemie opieki medycznej placówki (czy
lekarze) samorzutnie podzielą się na miernoty, średniaków i wybitnych. Do tych
ostatnich (którzy będą najdrożsi) będą trafiać najtrudniejsze przypadki,
dysponować oni będą najlepszym sprzętem i z powodu trudności tych przypadków
wypisywać będą najwięcej leków i to tych najdroższych. Pracowałem kiedyś na
oddziale zajmującym się instrumentalną diagnostyką i leczeniem pewnej ostrej i
bardzo groźnej choroby; w ramach diagnostyki konieczne było osłonowe stosowanie
antybiotyków o możliwie szerokim spektrum działania, co generowało potworne
zużycie tych antybiotyków i bardzo wysokie koszty istnienia oddziału. Ile to
było ciągłych bojów i tłumaczeń, dlaczego w statystykach rażąco odbiegamy
zarówno od innych oddziałów naszej firmy, jak i od innych oddziałów o podobnej
specjalizacji (które nie dysponowały sprzętem, kadrami ani motywacją, by bawić
się w procedury stosowane u nas). Podobnie statystyka nieuchronnie wykaże, że
chirurg podejmujący się operowania trudnych przypadków będzie miał najwyższą w
Polsce śmiertelność okołooperacyjną.
> Jeśli czyta pan tą listę panie ministrze radzę o tym pomyśleć.
Może po prostu sam zostań ministrem?
> Niestety mój występ tutaj planowany był jako jednorazowy.
Widzę, że z planowaniem u ciebie nie najlepiej, więc zmieniam zdanie: może
jednak nie zostawaj ministrem, dobrze?
Leszek
PS: Odbieraj moje zdalne przekazy energii intelektualnej, bo się marnują !!!
|