Data: 2016-02-29 00:16:42
Temat: Re: My, naród" - ponad 80 tys. ludzi na marszu KOD w Warszawie
Od: XL <n...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu niedziela, 28 lutego 2016 19:30:47 UTC+1 użytkownik XL napisał:
> (...)To, że BANKOWIEC maszeruje w pochodzie i ludzie idą z nim, to jest największa
paranoja polskich dziejów - dłużnik maszeruje w obronie interesów tego, u którego się
zadłużył niejednokrotnie na całe życie :-DDD
(...)jechać do Warszawy robić rozróbę wespół w zespół z tym, kto go okrada i zadłuża
po uszy.
I otóż dalszy ciąg mego wywodu, jakby z ust mych własnych wyjęty, esencja sama:
"My, naród" brzmi dumnie, ale czasem także durnie i trąci fałszem. Zależy kto się tą
frazą posługuje. Zwłaszcza fatalne reminiscencje ta fraza wywołuje w ustach
przeróżnych sierot i wdów resortowych. One właśnie wyróżniają się w demonstracjach
KOD, krzycząc "my naród", podczas gdy całe życie narodem się brzydziły, zastępując
patriotyzm internacjonalizmem.
To jest charakterystyczne, że na ulice w obronie Lecha Wałęsy wychodzą postkomuniści
i beneficjenci PRL, dawni poplecznicy generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka, czyli
ludzie, z którymi LW rzekomo walczył na śmierć i życie. Natomiast ludzie Solidarności
- szeregowi członkowie ruchu są zdruzgotani, że ich przywódca był płatnym kapusiem i
nie ma zamiaru stanąć w prawdzie.
Nie dziwota, że strażnicy grubej kreski Mazowieckiego stoją murem za Wałęsą, który
jako prezydent przecież faktycznie zablokował dekomunizację. Zarzuty stawiają byłemu
przywódcy Solidarności jego koledzy ze stoczni, których bezpieka prześladowała
właśnie na skutek jego donosów. Ten paradoksalny przypadek wskazuje, która grupa
więcej zawdzięcza delikwentowi.
Z kolei tym samym ludziom, którzy zachwycali się, gdy Michnik mianował naczelnego
ubeka człowiekiem honoru, nie przeszkadza fakt, że ten sam człowiek kilkadziesiąt lat
trzymał w domu kwity na ich obecnego bohatera Wałęsę. Z kolei u Wałęsy akceptują
płatne donosicielstwo, które najwidoczniej mieści się doskonale w ich chorych wizjach
etycznych.
Paradoksy się mnożą. Wałęsa twierdzi, że "nie zna nikogo, kto by nie podpisał" - w
domyśle - jakiejś formy współpracy z bezpieką. To jest klasyczna praktyka panświnizmu
w ujęciu Urbana, goebbelsowskiego propagandzisty stanu wojennego. Tymczasem obecni
obrońcy Wałęsy uważają, że takim ludziom zawdzięczają wolność i życie w
demokratycznym ustroju.
Ci, którzy w Jedwabnem krzyczeli, że Polacy powinni stanąć w prawdzie, teraz
odżegnują się od prawdy o Wałęsie. Były prezydent Komorowski, który w tym samym
kontekście holocaustu nazwał Polaków "narodem sprawców", dzisiaj nie przyjmuje do
wiadomości sprawstwa Polaka Wałęsy w donosicielskim procederze.
Dzień po dniu ci sami protestują przeciwko rzekomej inwigilacji przez rząd, a
następnie ujmują się za człowiekiem, którego donosy do bezpieki powodowały
inwigilację i prześladowania, łamały życie. Wdowy resortowe przeistoczyły się w
ciotki rewolucji amoralnej. Alimenciarz ręczy za honor płatnego donosiciela. Wszyscy
razem zapłonęli świętym oburzeniem na fakty. "
http://wpolityce.pl/polityka/283341-my-kod-straznicy
-honoru-szefa-bezpieki-stoja-dzisiaj-na-strazy-honor
u-platnego-donosiciela-bezpieki
LOL, LOL, LOL.
|