Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Napady gniewy przy dziecku ...

Grupy

Szukaj w grupach

 

Napady gniewy przy dziecku ...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 177


« poprzedni wątek następny wątek »

51. Data: 2004-05-24 22:00:19

Temat: Re: Napady gniewy przy dziecku ...
Od: "Pyzol" <n...@s...ca> szukaj wiadomości tego autora


"redart" <r...@o...pl> wrote in message news:c8to00$g0$1@news.onet.pl...
> W tym wszystkim najdziwniejsza jest jedna rzecz, która mi się nijak w
głowie nie
> mieści:
> taki inteligentny ja, taka inteligentna moja żona, takie inteligentne i
wykształcone
> oba mamy rodziców, a kurka jedną nogą cały czas w piekle ...

Kogut!;)

W zadnym piekle.

To jest najnormalniejsze na swiecie, ze jak sie pojawia dziecko, to
zaczynaja sie schody!!!!!

Na pocieszenie zapewnie cie,ze male dzieci, to naprawde maly klopot.

A kto ma pszczoly ten ma miod....:):):)

Kaska









› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


52. Data: 2004-05-24 22:10:22

Temat: Re: Napady gniewy przy dziecku ...
Od: "Veronika" <v...@...v-v.p.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "redart" <r...@o...pl> napisał w wiadomości
news:c8ticm$mih$1@news.onet.pl...

> OK. Podam tu obraz tego, w jaki sposób się dostosowałem. Będzie długo i
intymnie, ale
> może dzięki temu moja żona nabierze bardziej ludzkiego oblicza, a nie
tylko moje
> fantazje tu trawicie...
> Poniżej zapis na GG naszej dzisiejszej "kłótni".

Scenariusz do 'Wnętrzności':

Żona - realna.
Mąż - bajkowy.
Skazani na siebie.
Żona - silna na solidnych filarach.
Mąż - słaby, samiutki.
Oboje 'wszystko wiedzą lepiej'.
Oboje robią sobie wzajemnie na złość.
To dopiero początek.
Żona: 'Do niczego się nie nadajesz. Niczego nie umiesz zrobić dobrze'.
Mąż: 'Krzywdzisz mnie i dziecko. Jestem dla Ciebie nikim. Liczą się tylko
Twoi rodzice'.
Żona - za mało robi.
Mąż - za dużo myśli.
Ciągle to samo.
Mąż się wyprowadza.
Chce rozwodu, bo kogoś poznał.
Żona: 'Daj mi jeszcze jedną szansę. Wiem, nie zasłużyłam, ale proszę,
spróbujmy jeszcze raz. Przecież Cię kocham'.
Mąż: 'Pokocham Cię od nowa'.
Pięknie.
Od początku i już na początku źle.
I znowu to samo.
Żona - szybko o wszystkim zapomina, nie przywiązuje wagi do słów, tych
złych.
Mąż - pamiętliwy, każde złe słowo w nim tkwi głęboko.
Nie zapomniał, byle błąd, byle słowo, byle gest i od nowa.
Jak to się skończy?
Żona - przetrwa bez szwanku.
Mąż - głęboka depresja.

To tylko scenariusz z tych 'flaków'.
Zmyśliłam sobie.
Przyśniło mi się.

V-V


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


53. Data: 2004-05-24 22:25:02

Temat: Re: Napady gniewy przy dziecku ...
Od: "cbnet" <c...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora

redart:
> To jakby się komuś wydawało, że inteligencja przed czymś chroni.

Przed glupota nic nie chroni. No niestety. ;)

BTW a ilezesz wyszlo Ci chlopcze w tym-tam "tescie narodowym"?
Az tak duzo? Doprawdy? ;)

--
Czarek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


54. Data: 2004-05-24 22:42:10

Temat: Re: Napady gniewy przy dziecku ...
Od: "cbnet" <c...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora

redart:
> [...]
> Kto poczyta ten poczyta. Na zdrowie !

Jezu! Czy to sen czy java? ;)

PS: nie czytalem, bo 'siem brzydzem'. :)

--
Czarek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


55. Data: 2004-05-24 23:11:17

Temat: Re: Napady gniewy przy dziecku ...
Od: "puciek2" <p...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

redart <r...@w...op.to.pl> napisał(a):
news:c8pq3k$872$1@news.onet.pl

> Użytkownik "puciek2" <p...@N...gazeta.pl> napisał w wiadomości
> news:c8p9nu$t29$1@inews.gazeta.pl...
>
> Postaram się, puciek, pominąć fakt, że w innym wątku mnie "nie lubisz",
> bo skrytykowałem postawę JET'a.
>

To dobrze, że już wyjaśniliśmy sobie kogo nie lubię, ale jestem tak
przywiązany do tego uczucia, że nie potrafię go pominąć. Sam powiedz
kto wogóle Cię lubi, przecież wiesz dobrze że nikt...
Bo kto może lubić człowieka, który:

nie umie się zaopiekować własną córką, nie sprawdzi, czy ma pieluszkę mokrą,
nie da jej jeść, myśli tylko o sobie, bo chce się jedynie pochwalić przed
kumplem, a nie myśli o jej potrzebach, sam z siebie nie zrobi jej nawet
śniadania, bo ona się ciebie boi.
No przecież to chyba widać że jesteś taki głupi, że na pewno nie uda mu Ci
się samemu wychować zdrowej dziewczyny i nawet sąd nie przyznałby Ci napewno
żadnej opieki nad dzieckiem.

> Przeczytaj całość, zanim zaczniesz odpowiadać, please.
>
> > To pewnie nastąpi gdy będzie miała conajmniej kilkanaście lat i parę lat
> > psychoterapii za sobą. Inaczej wątię.
>
> To wypowiedź, która niczego wg. mnie nie wnosi. Ukryta forma poniżania
> mnie (jesteś taki głupi, że na pewno nie uda Ci się samemu wychować
> zdrowej dziewczyny). Jeśli chciałeś powiedzieć coś innego, to się popraw.
>

Ależ nie będę niczego poprawiał. Jedynym celem moich postów jest poniżanie
Ciebie,
(jakoś sobie muszę w życiu ulżyć). Po prostu trafiłeś w sedno.
Ponadto 'wszyszcy'
Ci to mówią, że jesteś "słabiak".

> > > Chodzi mi o to, że teściowa spędza z moją córką 5 dni w tygodniu
> > > razy około 9-10h. I odgrywa sceny zazdrości, co także moją żonę
> > > (na szczęście) wprawia w osłupienie.
> > >
> >
> > (IMO) Kluczem do rozwiązania jest przerwanie tej sytuacji.
>
> OK. Gdzie mam to przerwać ? Co mam przerwać ?
> W tym układzie
> jestem ja, moja żona, jej rodzice i starsza siostra, a w tle gdzieś także
> mój ojciec ...

No, rzeczywiście i tu się nie pomyliłeś nie da się, po prostu szach mat.
Tak już pozostanie ale czego się tu spodziewać ...


> (mój ojciec z moją żoną, głównie z jej inicjatywy, nie ma w ogóle
> kontaktu, a to pociąga także blokadę kontaktu między moim ojcem
> a jego wnuczką).
> Jedyne sensowne wyjście na dzień dzisiejszy to po prostu idę sam do
> jakiegoś ośrodka pomocy

Nie, nie rób tego w życiu.

> (po kolejnej kłótni z żoną - jadę dzisiaj
> na ślub kolegi do Gdańska i chciałem, by pojechali ze mną. Żona: NIE.
> To daj mi małą chociaż. NIE. Dlaczego ? Bo nie umiesz się nią
> zaopiekować, nie sprawdzisz, czy ma pieluszkę mokrą, nie dasz jej jeść,
> myślisz tylko o sobie, bo chcesz się jedynie pochwalić przed kumplem,
> a nie myślisz o jej potrzebach, bo ona wcale nie chce z Tobą jechać
> - chce jechać ze mną, bo ja ją urodziłam i to moje dziecko, bo Ty
> sam z siebie nie zrobisz jej nawet śniadania, bo ona się ciebie boi.
> A wszystko oczywiście przy małej.

A nie mówiłem.

> Problem w tym, że ja inaczej rozumiem potrzeby dziecka i uważam
> że taka wyprawa doskonale się w nie wpasuje.

A znasz swoje potrzeby i możliwości ? Bo wygląda na to jakbyś na sobie
już postawił krzyżyk a 'ulokował' wszystko w córce.


> Moja córka
> lubi nowe miejsca, lubi ludzi. To zresztą ma być ślub w bardzo swobodnej
> atmosferze (nie w kościele), w innej tradycji duchowej. Żadnego tam
> wystawania z dzieckiem w ciszy dla zadość uczynienia ceremoniałom.
>
> I oczywiście kończy się na argumentach typu: sąd nie przyznałby Ci
> żadnej opieki nad dzieckiem, więc nie podskakuj (nie użyła słowa
> podskakuj, ale tak to wychodzi).
>

A tak nie jest, jak Ty sądzisz ?

> Ja osobiście też mam w takiej sytuacji może i nienajlepsze argumenty
> typu: Ty nie miałaś młodszego rodzeństwa, a ja miałem młodsze
> rodzeństwo i do tego bez liku młodszych kuzynów, z którymi utrzymywałem
> zawsze bliskie kontakty (moja babcia od strony mamy ma coś koło
> 15 wnuków, ja jestem najstarszy, najmłodsze sią młodsze od mojej córki),
> więc naprawdę wiem coś o potrzebach dziecka. Ty masz płaskie pojęcie
> o jej potrzebach, ja nie mam wielce wypukłego, ale mam alternatywne,
> a Ty mi po raz kolejny w ważnych dla mnie sprawach radykalnie blokujesz
> dostęp do córki. Uważam, że prowadzisz bardzo złą grę i używasz
> Małej jako karty przetargowej. Traktujesz mnie instrumentalnie
> i jawnie potwierdzasz po raz kolejny, że interesuje Cię tylko to, że
> przynoszę
> do domu pieniądze. Itp, itd.

Tu mnie rozczarowałeś. To przecież są super argumenty i zupełnie
nie pasują do osoby tak niezaradnej jak Ty.

> Naczytała się kurna książek psychologicznych itp, że dziecko w tym
> wieku potrzebuje ustalonych ceremoniałów, bo to mu buduje poczucie
> bezpieczeństwa, ale kurna, gdzie tu rozum: zmuszać dziecko do tego, by
> jadło,
> kiedy samo nie chce ? Mnie po prostu cholera bierze: ciągle jest jakieś
> jedzenie
> wyrzucane - tylko po co mu tyle tego robić ? Dlaczego kurna Jula nie może
> jeść razem z nami ? Bo moja żona nie potrafi sięregularnie odżywiać, ale
> kurka jej córka, dla zasad, ma być "lepsza", tak ? A poza tym: co jest do
> jasnej
> ciasnej ważniejsze: by córa jadła śniadania o ustalonej godzinie, czy żeby
> panować
> nad kłótniami i tym, by nie wciągać w nie dziecka, o ile to możliwe ? Co to
> kurna ma być za rozmowa, w której dziecko tuli się do jej nóg, a matka cały
> czas powtarza: zobacz, "ona się Ciebie boi, ona nie chce, ona lubi tylko
> mnie" ?
>

No ale o to już chyba zostało rozstrzygnięte. Tego układu nie da się zmienić i
tak już pozostanie.

> Kurna, właśnie za to mam żal: moja żona zupełnie traci panowanie. I dla mnie
> wtedy
> jest tylko jedno wyjście - urwać dyskusję, odpuścić sobie (po raz kolejny),
> zamknąć sprawę jak najłagodniej, żeby dziecko jakoś z tego stresu
> wykaraskać,
> uspokoić się, nie podnosić głosu itp ... Kurna - wszystko SAM. A na
> wychodznym
> jeszcze usłyszę: tak, tatuś krzyczy na mamusię i na Julę też (słowem się do
> Juli
> nie odezwałem, żeby była jasność, tylko na końcu: Jula, tatuś już nie
> krzyczy).
> Po prostu - w obliczu konfliktu kompletnie tracę w żonie rozsądnego
> partnera.
> Jest jak czołg - idzie ślepo po trupach i tylko jej pomachać husteczką z
> daleka.
> A za kilka dni może się do tematu delikatnie wróci. Tylko po co ? Za kilka
> dni
> to już będzie dawno po ślubie, albo ojciec wyjedzie i już wnuczki nie
> zobaczy,
> albo ... generalnie - torpeda żony udana w 100%.
>

szach mat, tak jak pisałem.

> > [...]
> > > OK. Wiem o tym. Rozumiem, co oznacza dla dziecka stres.
> >
> > Wątpie abyś w tym wypadku wiedział.
>
> Wiem, bo pamiętam, że moi rodzice ciągle się kłócili i dokładnie
> pamiętam moje stany emocjonalne z tamtego okresu, to w jaki sposób
> odbierałem ich emocje i argumenty. Jak sam racjonalizowałem sytuację.
> Moja żona zaś czuje się wybielona, bo jej "rodzice się nie kłócili"
> i to mój patent. Mówiąc krótko: nie bierze odpowiedzialności
> za to co się dzieje.

A dlaczego ma brać skoro jej dobrze ? To tylko Ty jesteś do kitu.

> To ja jestem ten zły, który mąci. I jestem sam,
> bo moją rodzinę zostawiłem setki kilometrów stąd, a do jej rodziców
> idzie się na piechotę.
> Gdyby mnie nie było, to ona by sobie świetnie córkę wychowała
> (w domyśle: przy pomocy rodziców), najlepiej, jak siedzę po prostu
> w pracy.
> Oczywiście nie do konca tak myśli, bo jak dużo siedzę w pracy,
> to jest jeszcze gorzej, bo mamy jeszcze gorszy kontakt. Teraz właśnie
> mam taki tydzień - cały czas robota i jeszcze gmeranie przy studiach.
>
> > > Wydaje mi się, że
> > > moją zaletą jest to, że potrafię dość precyzyjnie i bez obaw sięgać
> pamięcią
> > > głęboko
> > > w przeszłość i przypominać sobie swoje stany emocjonalne z dzieciństwa
> razem
> > > z dość szerokim kontekstem sytuacyjnym (czyli bez zbytnich uproszczeń i
> > > bez uprzedzeń).
> > >
> >
> > A moim zdaniem to akurat może być wadą, to że dla Twojego dziecka jest tak
> > samo (jak mi pobżmiewa).
>
> Dla mojego dziecka jest podobnie z tą różnicą, że przez głupie zagrywki
> mojej
> żony jest w to jawnie angażowana. A o tyle lepiej, że przynajmnie ja staram
> się
> o niej nie zapominać i głównie ze względu na nią wycofuję się jak
> najszybciej
> by oszczędzić jej stresu.


Świetnie to wymyśliłeś masz wytłumaczenie dlaczego znikasz i Cię nie ma.

> Naprawdę się staram: nie krzyczeć, nie motać się,
> jaj najmniej nawiązywać w słowach i tematach do dziecka, nie hamować jej,
> kiedy chce rozładować swój stres.
> Jak ktoś chce, to mogę opowiedzieć, jak się zachowywała moja córka w czasie
> tej kłótni. Dokładnie tak, jakbym ja się zachował w stosunku do moich
> rodziców kiedyś (ale tego nie robiłem, bo sytuacja była trudniejsza).
>
> Staram się łagodnie żonie podpowiadać, że trzeba by jakoś sprawę zamknąć
> (choć rozwiązania są dla mnie osobiście żenujące - żadnych kompromisów)
> i pokazać dziecku, że już jest lepiej. Ale czy jest ? Nie jest.
>
> > > Postępowanie z moją teściową to "wyższa szkoła jazdy" ... :))))
> >
> > To może przejdź na niższą ?
>
> Moja teściowa to ta gorsza strona mojej żony. Bardzo upraszczając
> oczywiście.
> Moja teściowa to wierząca, religijna kobieta, o której jej własna córka
> (siostra
> mojej żony) powiedziała kiedyś przy mnie "to jest kurwa".


Ty, nie rób se jaj bo poczujesz się lepiej. A przecież to nie o to chodzi.

>
> Znasz może jakąś dziewczynę, która tak powiedziałą o swojej matce ?
> Mówisz, że "niższa szkoła jazdy" będzie OK w tym wypadku ?
>
>


To nie ważne, co ja mówię.



puciek.

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


56. Data: 2004-05-24 23:37:45

Temat: Re: Napady gniewy przy dziecku ...
Od: "Natek" <n...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

vonBraun w news:48bf.000000a4.40b217a8@newsgate.onet.pl:

> > No właśnie! Wyprowadzić. Moim zdaniem koniecznie.
> > I wtedy do poradni. Przecież tu gdzie jesteś teściowie
> > będą zawsze - nie znikniesz ich ani nie zmienisz.
> > Będą wam ciągle przeszkadzać, a Ty będziesz
> > coraz bardziej z boku - oni przecież pomagają Twojej
> > żonie we wszystkim.
> > Wiem, że przeprowadzka brzmi jak koniec świata,
> > ale pomyśl, jaka jest stawka w tej grze.
> >
> > * Natek
>
> To nie przejdzie.
>
> pozdrawiam
> vonBraun

No niestety. Takie mam teraz wrażenie, że F. nie ma
zamiaru wkładać wielkiego wysiłku w naprawę.
Tak wygląda, jakby czekał na jakiś magiczny klucz.

* Natek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


57. Data: 2004-05-24 23:59:51

Temat: Re: Napady gniewy przy dziecku ...
Od: KOMINEK <k...@o...org.pl> szukaj wiadomości tego autora

"redart" <r...@o...pl> wrote in news:c8tkca$iab$1@news.onet.pl:

> 1. Oczekuję kopa w dupę ?

Mysle, ze oczekiwales przede wszystkim poparcia dla swojego zachowania,
ktore z nieskrywana radoscia wydrukowalbys zonie i rzucil na stol.

> 3. Może ktoś zauważy jakieś istotne szczegóły i powie, gdzie oboje
> popełniamy błędy ?

Mijacie sie z celem.
Pamietam takie jedno madre powiedzenie z "Damy Kameliowej" - "nie kloccie
sie wiecej niz potrzeba, aby sie natychmiast pogodzic".
To pierwszy blad jaki popelniacie.
Wasze klotnie(bo nie sadze, aby ta byla wyjatkiem) nie sa konstruktywne.
Prowadza co najwyzej do punktu wyjscia. Nie wynika z nich chec porozumienia
sie, a jedynie chec wypowiedzenia wlasnego, nie znoszacego sprzeciwu,
zdania.

W calej tej nudnej gadce nie widzialem ani jednego momentu, w ktorym
probowales zrozumiec zone. Ona tez niespecjalnie probowala zrozumiec te
wszystkie suche teksty, ktore probowales jej wcisnac, ale w przeciwienstwie
do ciebie - przez nia wyraznie przemawiala matczyna milosc. I to dosyc
szczera milosc. Momentami glupia i nieodpowiedzialna, ale jednak milosc,
ktora kontrastowala z twoich wyrachowaniem.

W tobie tej milosci nie widzialem. No moze momentami, ale byla jakos tak
dziwnie uzasadniana. Widzialem natomiast potrzebe zachowania postawy
"kamiennego posagu" - stanowczego meza i ojca, dla ktorego praca jest
odpowiedzia na wszystkie zaniedbania wobec dziecka. Z twojej dyskusji z
zona nie moglem wywnioskowac, ktore z was wszczyna klotnie przy dziecku. To
w sumie bez znaczenia. Chujowym rodzicem jest ten, ktory pozwala, aby
dziecko widzialo go nieszczesliwego. Jesli wkurwisz zone, to rob to wtedy,
kiedy nie ma dziecka w poblizu. I tutaj nie ma zadnego wytlumaczenia. Zona
wspomniala cos o napadach gniewu. Jest to niedopuszczalne i nic tego nie
tlumaczy. Dziecko nie moze byc tego swiadkiem i koniec.

Macie inne pomysly na wychowanie dziecka i nie potraficie tego pogodzic,
dlatego uwazam, ze oboje powinniscie isc do jakiejs poradni i niech ktos
spoza waszego chorego ukladu zadecyduje, ktore z was ma wiecej racji. Nie
win zony za to, ze mowi dziecko "tatus krzyczy". To nie ona to "mowi",
tylko jej matka, ale to temat na inna dyskusje.
Win siebie za to, ze krzyczales.

Totalnie chore jest dla mnie, ze tesciowa tak wam sie wpierdala. Pozbadz
sie jej. Troche benzyny, worek na ziemniaki i lopata. Postaraj sie zakopac
co najmniej poltora metra pod ziemia i przysyp wapnem.

Nie wiem, czemu von Braun napisal, ze wyjazd do innego miasta by nie
przeszedl. Mnie sie ten pomysl wydaje calkiem niezly, choc pewnie bylyby
problemy z realizacja. Nie sadze, aby tesciowa sie na to zgodzila, a jesli
ona sie nie zgodzi, to i twoja zona sie nie zgodzi. Pod tym wzgledem
cholernie ci wpolczuje, bo to przejebana sytuacja. Tak czy inaczej -
sprobowalbym wytlumaczyc zonie, ze bliskos tesciowej nie wplywa dobrze ani
na wychowanie dziecka, ani na wasze malzenstwo i zasugerowalbym przenosiny
do innego miasta.

Co bym zrobil na twoim miejscu?
Poeksperymentowalbym.
Mysle, ze bylbym bardziej ulegly wobec zony. Jesli ona nie chce odpuscic,
to ty odpusc. Wyszedlbym z zalozenia, ze dobro dziecka wazniejsze jest od
twojego dobra i nie dopuszczalbym do klotni. Nie wiem, czy zona miala
racje, ze za malo czasu poswiecasz dziecku i ze Julia sie ciebie boi/nie
lubi. Po prostu poswiecaj jej wiecej czasu, badz ojcem takim, jakim
chcialaby cie widziec zona. Stan sie pierdolonym pantoflarzem, gosciem, dla
ktorego zona jest autorytetem w dziedzinie wychowywania dziecka. Nie martw
sie, to nie wejdzie ci w krew, ale na poczatek powinno jakos zalagodzic
sytuacje. Pozniej delikatnie z tego mozesz wychodzic, aby na powrot stac
sie soba - juz przy pelnej akceptacji zony, ktora bedzie cie postrzegac
jako dobrego ojca.

Twoim bledem bylo to, ze mimo jako takiego potencjalu intelektualnego - nie
wyrobiles w zonie obrazu swojej osoby, jako autorytetu. Ona nie ma do
ciebie szacunku i to mnie dziwi... Po prostu zjebales sprawe.

A propos potencji - nie wiem czy dobrze zrozumialem, ale zdaje sie, ze zona
nie chce uprawiac z toba seksu? I pytasz ja ironicznie, czy to twoja wina?
To ja ci odpowiem - tak, kurwa, twoja wina. Gdybys byl dobry w lozku i
potrafil porzadnie przeleciec kobiete, to sama sciagalaby ci gacie.

Na koniec troche pesymistyczne podejscie do rozwiazania waszego problemu:
spierdalaj od tego wszystkiego jak najdalej. Ten uklad nie ma szans na
ratunek, nie z twoim podejsciem, nie z jej dziwnymi metodami wychowawczymi
i nie z tesciowa, ktora robi w tym wszystkim za matke-bis. Zostaw zone,
zostaw dziecko i szukaj sobie dupy, z ktora zbudujesz kolejna, ale juz
normalna rodzine.
Teraz nie zrozumiesz egoizmu, jaki przez mnie przemawia, ale za kilka lat
przyznasz mi racje;)

--
Nudzisz sie? To napisz: k...@g...pl albo zaGGadaj - 1209534

"chyba zacznę studiować kominkologię." [logan]

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


58. Data: 2004-05-25 04:11:18

Temat: Re: Napady gniewy przy dziecku ...
Od: "tycztom" <t...@i...pw.edu.pl> szukaj wiadomości tego autora

->J.E. kachna<- k0wsc.161016$O...@n...chello.at naszkrobal/a:

>> Spokojnie. Czas jest "Twój" - zaprzęgaj.

> Jeśli rzeczywiście chcesz mojego komentarza, to podaj mi ten kawałek
> na tacy... Pliiis. Ja naprawdę nie mam czasu na szukanie testu Jo.
> Przepraszam, ale w ciągu najbliższego tygodnia nie dam rady przeczytać
> wszystkiego...
> kachna

:))

Czyżby następna po Redartowej 'jadaczce' /a było co czytać/. Żarty sobie
robisz? A ostrzegałem. No to przypatrz się tej 'wypluwajce':

Ostatnie 10 dni; kachna:
------------------------
"Wyniki 1 - 10 spośród około 108 w przedziale czasowym 10 Maj 2004 -
dzisiejszym dniem dla zapytania group:pl.sci.psychologia author:kachna."
------------------------

108 postów.

A wiesz ileś wczoraj 'wypluła'? 11 sztuk. No i?

Czasu nie masz... Na tacy. No niech i tak będzie ;) tFusz zatem dalej.

oTTo

--
"Ludzie słuchają tylko tego, co chcą usłyszeć"
[De Mello by Jet]

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


59. Data: 2004-05-25 06:00:15

Temat: Re: Napady gniewy przy dziecku ...
Od: "redart" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "puciek2" <p...@N...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:c8tvel$p2t$1@inews.gazeta.pl...

> To nie ważne, co ja mówię.
Ale ja poświęciłem trochę czasu i wysiłku, by to przeczytać.
Ważne więc, czy nieważne ?
Staram się traktować każdy głos w tej dyskusji jako znaczący.
Po prostu poszukuję "względnie obiektywnego" tła do
przeprowadzenia samooceny i podjęcia decyzji: gdzie włożyć
więcej wysiłku, a skąd go wycofać. Nie mam zapasów.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


60. Data: 2004-05-25 07:30:53

Temat: Re: Napady gniewy przy dziecku ...
Od: "vonBraun" <i...@s...pl> szukaj wiadomości tego autora

Pyzolka w news:2hf55lFbeuu2U1@uni-berlin.de
>
> "redart" <r...@o...pl> wrote in message news:c8ticm$mih$1@news.onet.pl...
> > Kto poczyta ten poczyta. Na zdrowie !
>
> Ja poczytalam. Ale skomentuje pozniej.
>
> VonBrauuuuun!!! Masz fuche - za friko, ale co pocwiczysz, to twoje;)
> Kaska

Niech w końcu idą do jakies poradni małżeńskiej
nie będę się wtrącał bo to nic nie da.

pozdrawiam
vonBraun
PS.Sorki ale rzucam palenie i nie mogę normalnie myśleć od kilku dni


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 5 . [ 6 ] . 7 ... 18


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Jak zdobyc kobiete?
Motywowanie dziecka
co to oznacza ?
ja już nic z tego nie rozumiem :-/
Mam pytanie do kobiet.

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »