« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2006-08-29 07:24:05
Temat: Nasz Dom zmienił statusOdkąd na masową skalę życie nasze codzienne jest wprost zalewane
przez tworzywa sztuczne, i nie idzie to w parze zarówno ze
świadomością ekologiczną, recyklingiem (posiadanie kubłów i
konsekwentne odprowadzanie odpadów, oraz katastrofalny brak polityki i
praktyki recyklingu na wsiach, przysiółkach, na terenach "zielonych
płuc Polski" czy Krainy wielkich Jezior", gdzie śmieciarki nikt na
oczy nie widuje, a - jak donosił kilka dni temu portal WP.PL - ludzie
epidemicznie chorują na...raka płuc!) - nasze domy zmieniły status z
miejsc przyjaznych człowiekowi na miejsca służące jego coraz
szybszej eksterminacji. Dlaczego? Powód jest banalny - nasze domy,
parniki, itp. mają... kominy!
Tyle tytułem wstępu - zainteresowanych skalą zjawiska spalania
wszystkiego "co sie poli",. zapraszam do lektury i możliwie
najszerszej propagacji dwóch moich apeli - odezw do społeczeństwa na
wskroś zchemizowanego z jednej, i na wskroś niedoinformowanego o
konsekwencjach procederu spalania zdawałoby się banalnych śmieci i
odpadów z drugiej strony, śmieci, które ze śmieciami i odpadami
choćby lat '60 ub.wieku nie mają nic wspólnego ani ilościowo, ani
przede wszystkim - jakościowo. Po prostu żyjemy w zupełnie innej,
życiowej rzeczywistości fizyko-chemicznej. Ani pożary, ani produkty
tysięcy spalonych w lokalnych wojenkach, napakowanych plastikami wsi i
miasteczek nie są już jakościowo takie same, jak te z konfliktów
sprzed 50 czy 60 lat.
Niech PT Czytelników nie zraża ich długość - tematu niebanalnego
dla przyszłosci życia na Ziemi nie sposób ująć w banalnych kilku
zdaniach...
----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
-
,,Nasze wspólne zdrowie - w
Twoich rękach" 08.09.2001
SZANOWNI MIESZKAŃCY!
Miliony Polaków mają ,,wielką szansę" umrzeć w najbliższych
latach na rozmaite postacie raka. Atakuje nas rak prostaty, krtani,
płuc, żołądka , jelita grubego, gruczołu piersiowego ,
trzustki...Coraz młodsi ludzie umierają na białaczkę, raka jąder i
te rodzaje nowotworów, które jeszcze kilkanaście lat temu były
wśród młodzieży rzadkością. Winna temu stanowi rzeczy jest nie
tylko wzrastająca chemizacja życia, co przede wszystkim- niewiedza,
czym grozi niewłaściwe obchodzenie się z wytworami nowoczesnej
chemii...W każdej chwili komuś ,,bije dzwon".Pamiętaj!-jutro
może on zabrzmieć również dla Ciebie...
Niewiedza statystycznego Polaka, jeśli chodzi o skutki zdrowotne
palenia w ognisku domowym wszelkich, występujących wokół nas
tworzyw czy np. opon - jest główną przyczyną gwałtownego wzrostu
zanieczyszczenia środowiska i tym samym - wyżej wspomnianej
epidemii.
- utwardzacz gumy, zapobiegający jej szybkiemu ścieraniu jest silnie
toksycznym i rakotwórczym komponentem opon, opartym na kadmie. Kadm -
to pierwszy na liście, znany metal rakotwórczy.
- sadza, używana do produkcji gumy- to silna substancja rakotwórcza
- opona, spalona pod parnikiem- to proces uwalniania kadmu trwający
sekundy, tu i teraz, a trujące składniki dymu -w naszych mieszkaniach
, płucach, ogrodach ,wśród bawiących się dzieci, w naszych
talerzach... Trzeba z naciskiem podkreślić, że w skład nowoczesnej
opony wchodzi ponad 200 innych, syntetycznych składników chemicznych,
których czy to osobne, czy ,,wspólne" spalanie w postaci opony
skutkuje całą gamą niezwykle toksycznych produktów!!
Spalanie opon przez rolników pod parnikami i w innych paleniskach
gospodarskich, to zbrodnia przeciw ludzkości a rolnicy palą
również: worki po nawozach(rakotwórczy styren),butelki po różnych
płynach, folie i wszelkie , występujące w opakowaniach plastiki,
odpady i opakowania po środkach ochrony roślin, stare meble z
formaldehydowej sklejki, kolorową prasę czy foldery, emitując do
środowiska powstające w wyniku tego procesu dioxyny (nie ma i nie
będzie potężniejszych od dioxyn trucizn chemicznych , a w
szczególności genetycznych , jakie można stworzyć ręką
człowieka, stąd między innymi epidemia zgonów na raka!). Emitują
bifenyle, fenyle nonylowe, furany(od nich rodzą się dzieci obojnacze,
one powodują spadek żywotności plemników a tym samym-bezpłodność
u mężczyzn)oraz żywice formaldehydowe i niezwykle toksyczne ich
pirolityczne pochodne. Wymienione związki , które powstają w
procederze spalania będą aktywne przez epoki, dioxyny zaś, trucizny
mutagenne o wybitnie silnym powinowactwie do łączenia się ze
składnikami kodu genetycznego DNA i do jego destrukcji z siłą
granatu - 2 do 4 milionów lat!! Samo pisanie o tym, czym dla
metabolizmu organizmów żywych są dioxyny napawa przerażeniem!!! Na
dźwięk tego słowa ewakuuje się całe, wielusettysięczne
miasta(lata 70-te,Seveso, Szwajcaria)! 150 gramów dioxyn wywołało 2
lata temu wielką aferę paszową , kryzys rządowy w Belgii, i straty
rzędu 25 miliardów dolarów!... Przekonanie, że polska wieś
produkuje żywność we w miarę czystym środowisku jest mitem!
Popioły są wyrzucane na pola i podwórka, grzebią się w nich kury a
,,wiejskie", ,,zdrowe"(!)- jaja, warzywa, nabiał prosto ,,od
baby"- wędrują na rynek!!....
Na czasie jest apel do obywateli- jeśli nie wiesz , że czegoś palić
nie wolno- skąd wiesz , że wolno ci to beztrosko i bezkarnie wrzucić
do pieca? (kodeks karny za spalanie wymienionych odpadów przewiduje do
5 lat więzienia). Skąd wiesz , kiedy ,,to" trafi rykoszetem na
twój, trucicielu, i twoich dzieci talerz?- a prędzej- później trafi
na pewno!! Nie wszystko, co jest w zasięgu ręki, może być palone
bezkarnie a wiele wytworów człowieka - chronić trzeba przed ogniem
skrupulatniej niż własną stodołę, gdyż proces spalania to tygiel,
gdzie rodzą się związki, od których będą umierać tysiące
pokoleń ludzi i zwierząt!! Stodołę można odbudować- skażeń nikt
, żadną siłą nie zneutralizuje. Krzywd ,cierpień ofiar
nowotworów, społecznych i finansowych kosztów ich leczenia niczym
skompensować się nie da. Doraźny, indywidualny problem obywatela -co
zrobić z odpadami, zawierającymi tworzywa sztuczne-(wyrzucenie, po
rozdrobnieniu, do kubła na śmieci to dziś, na obecnym etapie wiedzy
o recyklingu-jedyne logiczne rozwiązanie)spalający je w palenisku
domowym truciciel zamienia na całkiem inny i skutkujący olbrzymimi
konsekwencjami w przyszłości problem zbiorowy i dramat: jak z
wytworzonymi, wiecznymi z punktu widzenia długości ich chemicznie
aktywnego żywota, złożonymi toksynami, żyć mają jego dzieci,
wnuki, prawnuki i następne , niezliczone pokolenia potomnych?? W
palenisku następuje upublicznienie czyjegoś zupełnie prywatnego
problemu, gdyż wytworzone i wyemitowane przez komin upartego
truciciela, rozproszone przez wiatry i wodę tracą walor problemu
indywidualnego, a nabierają wymiaru ogólnoludzkiego. Wyrzucone do
kubła-zajmą 0,1 m3, spalone w piecu-zatrują pola uprawne, ogrody,
strumienie a rozpędzone wiatrem- zatrują olbrzymią kubaturę
powietrza, wody i gleby, zaś spłukane do strumyka, jeziora czy
wreszcie morza -wrócą trucicielowi na stół, np. w świątecznym
śledziku lub w karpiu z najbliższego stawu... czy w sałacie z
przydomowego ogrodu... Zanieczyszczenia nie znają granic. Jeden gram
dioxyn zabija 1 miliard (tysiąc milionów!!) świnek morskich, u setek
milionów ludzi jest w stanie wywołać raka!! Truciciel nie musi
chodzić i mozolnie rozsiewać toksyn po okolicy-wystarczy, że wrzuci
swoje butelki, kolorową prasę, odpady z warsztatu samochodowego,
ścinki materiałowe, ubrania z dodatkiem tworzyw, stare buty w 100% z
tworzywa lub z dużym jego udziałem, folie ogrodowe i wyżej
wymienione, szeroko rozumiane syntetyki do pieca, a komin i wiatr
załatwią ten jego indywidualny problem, ,,załatwią" w końcu
jego samego, potomków jego dzieci, i.t.d. Dla truciciela ważna jest
korzyść doraźna - ugotowany parnik, ciepły przez kilka godzin
piec czy kaloryfer. Nie interesują go bardziej złożone problemy,
które we własnym palenisku codziennie produkuje, nie interesują go
własne i sąsiedzkie, bawiące się w dymie dzieci, to, że całe
miasto czy osiedle ma jego dym w mieszkaniach-i musi nim, z jego
poręki, oddychać ze wszystkimi tego konsekwencjami
zdrowotnymi...Absolutnie nie przyjmuje do wiadomości prostego faktu,
że pakiet jego wolności kończy się tam, gdzie zaczyna się
wolność innego człowieka czy ludzkiej zbiorowości- chociażby do
oddychania w miarę czystym powietrzem. W ten prosty sposób dziś, gdy
rocznie na świecie wprowadza się na rynek i do środowiska setki
nowych środków chemicznych i tworzyw , niezwykle mocno wzrosło
znaczenie całkiem swojskiego, banalnego i przez każdego posiadanego
komina , tego synonimu ,,świętego, domowego ogniska", przy którym
grzeją stare kości dochodzący swoich słusznych lat dziadkowie,
gaworzą dzieci, wnuki i prawnuki. Dymiący komin dla zziębniętego,
głodnego wędrowca zawsze był sygnałem, że gdzieś tam żyją
LUDZIE ROZUMNI, że kończy się jego tułaczka, udręka -i nadchodzi
ratunek... Dziś, w epoce dzikiej chemizacji, jednym nierozważnym
ruchem ręki.....i kominem- raz na zawsze niszczymy ten dotychczasowy,
sielski porządek świata, przyszłość własnych dzieci i
niezliczonych pokoleń, od których przecież tylko ,,dzierżawimy"
środowisko naturalne ...W jakim stanie zdamy im tę dzierżawę i czy
będą w stanie ją "uprawiać", skoro zły przykład ,,tu i
teraz" widzą u swoich rodziców???
Był taki czas na polskiej ziemi, kiedy
rozwiązanie problemów związanych z masowym ludobójstwem hitlerowcy
też oparli o kominy, a czarne kłęby dymu z komór gazowych do dziś
śnią się niedoszłym ofiarom tamtych eksperymentów, zaś sam komin
jest dla nich, pomimo 56 lat od zakończenia wojny -raczej synonimem
zagłady niż miejsca przytulnego i bezpiecznego.... Nie potrzebujemy
dzisiaj krematoriów- mamy we własnym kraju wcale nie gorszy sposób
na ograniczenie populacji Polaków i masową samoeksterminację
narodową...MAMY KOMINY PALENISK DOMOWYCH ! - i arogancką
bezczelność codziennej egzystencji opartą o lekceważenie praw
współmieszkańców i przyszłych pokoleń do czystego środowiska!
Złodzieje kabli i myszkujący w śmieciach za miedzią bez
zastanowienia spalą 100kg plastikowej otuliny by odzyskać 2kg
miedzi, za co w skupie dostają na 3-4piwa!!Złodzieje samochodów,
palący je potem dla zatarcia śladów zapachowych i w/w powinni być
surowiej karani za samo zatrucie środowiska niż za czyn kryminalny,
bowiem ich działania na szkodę otoczenia są bardziej rozłożone w
czasie i bardziej brzemienne w skutki dla przyszłych pokoleń! Sam
widziałem, jak właściciel złomowiska na obrzeżach miasta palił
stare lodówki, telewizory, obudowy pralek, video i cały plastikowy
złom!! Powód?- zbyt drogi koszt wywozu 1 m sześciennego!! Wszystko
idzie w powietrze dla kilku nędznych srebrników!! Poinstruowany o
ogromie szkód- robi to dalej...Poinformowałem burmistrza-nie wiem,
jak się rzecz skończyła, bo zdrowie nie pozwala mi się
denerwować...Niektóre wysypiska w Polsce płoną, tlą się
podziemnym żarem całe lata, nikt ich nie gasi...
Mamy coraz droższe leki na coraz trudniejsze w leczeniu,
śmiercionośne choroby. Przyczyn tego stanu rzeczy nie szukajmy
daleko- często jest to najbliższy sąsiad, na co dzień serdeczny,
pomocny, na zasadach wzajemności chętnie korzystający z pomocy
sąsiadów...Ma tylko jeden mały, ale istotny feler-lubi sobie
popalić swoje odpady w ,,domowym ognisku", ,,podgrzać
atmosferę", ogrzać chałupę, ugotować parnik, a przy
okazji-,,usadzić" tych, którym się jego proceder nie podoba...
Poza tym, że jest głuchy na prośby sąsiadów, że jest swoistym
,,ekologicznym ateistą"(on w zgubne dla siebie, swoich bliskich i
milionów współmieszkańców skutki swoich działań po prostu nie
wie-rzy)- jest to sąsiad, że do rany przyłóż...
Nie bójmy się islamskiego bioterroryzmu- zbyt często mamy po
sąsiedzku bioterrorystę rodzimego chowu, którego znamy od lat i-
związani fałszywie pojętą solidarnością oraz lękiem o całość
skądinąd dobrosąsiedzkich stosunków- krępujemy się zwrócić mu
uwagę na jego ,,wrogie" zachowania, wrogie-bo niezwykle szkodliwe
dla współmieszkańców wspólnego biotopu!! Jeden truciciel potrafi
dzisiaj sterroryzować swoim kominem całe osiedle, wioskę lub miasto,
gdyż spalanie wszystkich wymienionych tu odpadów to jakże często
bezkarnie uchodzący akt terroryzmu biologicznego!!
Ustawa o odpadach z dnia 27.04.01
,,Kto wbrew zakazowi termicznie przekształca odpady poza instalacjami
i urządzeniami do odzysku lub unieszkodliwiania odpadów lub
termicznie przekształca lub dopuszcza do przekształcania odpadów
niebezpiecznych w spalarniach albo innych instalacjach, które nie
spełniają wymagań, przewidzianych dla spalarni odpadów
niebezpiecznych, albo w urządzeniach- podlega karze aresztu lub
grzywny".
----------------------------------------------------
------------------------------
Szanowni mieszkańcy miasta i gminy!
Demokracja, która wybuchła po 1989 roku stworzyła w IIIRP podwaliny
pod budowę tzw. ,,społeczeństwa obywatelskiego" - społeczeństwa
ludzi politycznie wolnych, budujących swoją przyszłość i
kształtujących byt swój oraz pomyślność przyszłych pokoleń w
warunkach systemu suwerennego, demokratycznego podejmowania decyzji.
Mechanizmy te z teoretycznego założenia miały świetnie działać
m.in. w warunkach lokalnych poprzez żywy udział mieszkańców
zarówno w kształtowaniu jak też kontroli skuteczności
postawionych na straży dobra wspólnego władz samorządu
terytorialnego wyłanianego w powszechnych wyborach, a do tego -
niestety, niestety! wymagalne są dość radykalne zmiany w
mentalności każdego obywatela.
Z jakże często ksenofobicznego introwertyka, wyznającego zasadę:
,,żeby się paliło i waliło - nie wychylać się", ,,moja chata
z kraja", ,,a po nas choćby potop", ,,a ile - bo przecież
jestem już stary(a) - życia mi zostało, żebym ,,donosił" na
sąsiada", ,,moje wnuki to wąchają, tym oddychają?! -,,a niech
sie trujom!"(autentyczne!!) - każdy z nas musi się przeobrazić w
otwartego na dialog, ekologicznego ekstrawertyka. O ile chcemy
przekazać naszym dzieciom i wnukom dziedzictwo zdolne zapewnić im
godne warunki egzystencji i przedłużającej gatunek prokreacji - nie
mamy innego wyjścia! Konieczna jest jak najszybsza przemiana każdego
z nas w niebojącego się środowiskowego ostracyzmu, bezkompromisowego
wobec trucicieli, gotowego do obrony wartości nadrzędnych oraz
wzajemnej wymiany informacji, zdolnego do pozytywnego kształtowania
środowiska małych ojczyzn, świadomego udziałowca-właściciela
,,akcji państwa obywatelskiego"!! Bez poczucia się
współwłaścicielem pewnych dóbr, a szczególnie powszechnie
dostępnego ekosystemu - człowiek nie ma motywów do dbałości o te
dobra, a tym bardziej o leżące, bezbronne i zdane na łaskę i
niełaskę człowieka dobro wspólne środowiska naturalnego!!
Przemiana mentalności jest tutaj
zasadniczym warunkiem umożliwiającym indywidualnym jednostkom
stawienie czoła wyzwaniom naszych czasów, zbiorowe działania we
wszystkich dziedzinach, a jedną z najważniejszych są skoordynowane,
świadome wagi problemu działania w obronie tzw. ,,dobra
wspólnego". Dobro wspólne - jak wszystko, co w naszym otoczeniu
materialne (woda, gleba, powietrze) bądź pozostające w sferze
wartości wyższych, np. autorytet, zaufanie społeczne - może być
bezpowrotnie ukradzione, roztrwonione, zdefraudowane, zatrute i tym
samym pozbawione waloru pierwotnej, ogromnej wartości zdrowotnej,
nieprzeliczalnej na żadne pieniądze, ale jakże drogiej w przypadku
leczenia chorób nowotworowych, masowo wywoływanych przez toksyczne
zanieczyszczenia.
Skuteczność władz gminnych wyrażać się ma nie tylko
nakładaniem i ściąganiem kolejnych podatków czy danin - to przede
wszystkim skuteczna, aktywna, pozbawiona postaw typowych dla zjawiska
urzędniczego tumiwisizmu ( ,,byle do następnych wyborów", ,,byle
do emerytury") obrona interesu wspólnego, jakim jest środowisko
naturalne! Instrumenty prawne i karne, jakie pozostają w dyspozycji
władz terenowych są wystarczające, a ich stosowanie (lub
zaniechanie) jest wyznacznikiem skuteczności wywiązywania się władz
ze zobowiązań, jakie przedsięwzięły z chwilą podjęcia
sprawowania powierzonego im przez obywateli ,,mandatu władzy".
Jednym z przysługujących obywatelom
uprawnień jest społeczna kontrola poczynań władzy oraz niezbywalne
prawo, a nawet obowiązek zgłaszania wszelkich nieprawidłowości,
jakie zauważamy w swoim otoczeniu a które - zaniechane lub z pobudek
fałszywej solidarności z trucicielem przemilczane - mogą
zdecydowanie pogorszyć lub wręcz zniweczyć wszelkie krótko i
długofalowe zamierzenia oraz nadzieje na pomyślny, zdrowy rozwój nas
samych oraz naszych następców na ,,...tej ziemi"!!
OBYWATELE! Bądźcie świadomymi swoich praw i obowiązków członkami
tak określonego SPOŁECZEŃSTWA OBYWATELSKIEGO! Obywatelami czułymi
na wszelkie trucicielskie poczynania każdego, kto w imię
partykularnych interesów czy doraźnych korzyści (ogrzanie
mieszkania, ugotowanie parnika) w sposób trwały (dioxyna przez
miliony lat zachowuje toksyczną, kancerogenną zjadliwość),
bezczelny i bezkarny, na waszych oczach odbiera Wam wszelkie
gwarantowane ustawami Wasze prawa do ZDROWIA, będącego pochodną
czystej wody, powietrza i gleby, z której wszyscy - ,,od myszy do
cesarza" - spożywamy chleb nasz powszedni!
Przeraża schizofrenia zachowań obywatelskich, polegająca na
całkowitej obojętności na pewne oczywiście trucicielskie
działania, o ile są one dokonywane metodami nietradycyjnymi. Gdyby
którykolwiek z trucicieli na co dzień BEZKARNIE I BEZ JAKIEGOKOLWIEK
SPOLECZNEGO ODZEWU posługujących się kominem posiadł nagle
zdolność swobodnego unoszenia się w powietrzu i ręcznego
rozsiewania bliżej nieokreślonej substancji po ogródkach
działkowych, polach, lasach i zasobach wodnych - jego zachowanie na
pewno wzbudziłoby w dotychczas obojętnych ludziach słuszne
podejrzenia, że robi on coś niestosownego, coś, co być może jest
szkodliwe dla środowiska!! Natychmiast lawinowo posypałyby się
doniesienia do UMiG, do policji, starostwa, Wojewódzkiego Inspektoratu
Ochrony Środowiska, z zapytaniem o ustalenie:
1)dlaczego to robił i kto dał mu PRAWO ROZSIEWANIA W PRZESTRZENI
PUBLICZNEJ BLIŻEJ NIEOKREŚLONYCH SUBSTANCJI?
2) LABORATORYJNEGO USTALENIA SKŁADU I NATURY ROZSIEWANYCH SUBSTANCJI!!
Ale gdy ten sam truciciel robi to od lat przy pomocy o wiele bardziej
niebezpiecznego narzędzia rozsiewczego, jakim jest komin - wszyscy
zgodnie milczą! Albo - nie zdając sobie sprawy z natychmiastowej
absorpcji do krwi i zdrowotnych konsekwencji wdychanych do krwioobiegu
toksyn - nie zwracają uwagi na ich zjadliwość, a jeśli już - to
z reguły obywatele ograniczają się do narzekań na powierzchowną,
organoleptyczną uciążliwość wdychanych dymów!
Mała świadomość obywatelska ogromnej różnicy pomiędzy pojęciami
,,szkodzi", a ,,przeszkadza", powoduje społeczną znieczulicę
na proceder palenia tworzyw, opon, kolorowej prasy i wszelkich innych
odpoadów. Wielu obywateli stwierdza, że im jakiś zapach - na
przykład gumy ,,palonej" na imprezach samochodowo-motycyklowych -
nie przeszkadza, zapominając, że niezależnie od tego wszystkim
,,konsumentom" równie mocno wdychanie owych dymów szkodzi...
Ludzie kierujący się w swej mentalności zasadą ,,wystający
gwóźdź każdy bije po głowie", są przerażeni, że swoimi
uwagami narażą prywatną reputację, wystawią się na ostrzał
publicznej krytyki, ostracyzm i staną się obiektami chuligańskiego
szykanerstwa! Naiwnie i krótkowzrocznie schlebiają przekonaniu, że
dym to dym, i jak to codziennie z dymem bywa - uleci kominem, pokręci
się po osiedlu czy mieście, wpadnie przez okna do kilku tysięcy
mieszkań, do szkół, urzędów i szpitali, odwiedzi place zabaw i
boiska szkolne pełne rozbawionej, intensywnie oddychającej
dzieciarni, pokręci się nad parkiem, jeziorem czy stawami rybnymi - i
ulatując w bliżej nieokreśloną przestrzeń, zniknie z przestrzeni
naszej egzystencji...
Że jest to nadal ta sama, nieco tylko oddalona, wciąż należąca do
sfery ,,dobra wspólnego" milionów współobywateli przestrzeń
życia: jedzenia, oddychania i picia takich jak my, tyle, że
anonimowych ludzi, roślin i zwierząt - zdaje się już nikogo nie
obchodzić!! Jak zwykle zwycięża nieśmiertelna postawa typu :
,,moja chata z kraja", ,,a po nas choćby potop", ,,ładujta
chłopy do pieców, wiater jest dzisiok w strone Gwizdołek, niech sie
gwizdołkowe trujom, bo my tu w Kopydłowie porządni wszyscy som i
pobożni więc nic się nam stać nie może", podczas gdy sadza z
kominów osiada im na ogrodach, uprawach, wlatuje do pomieszczeń
mieszkalnych, urzędów, szkół itp...
Nikt nie myśli o tym, co (w sytuacji, gdy wszędzie - w okolicy,
województwie czy w całym kraju- mieszkają ludzie w ogromnej
większości mentalnie im podobni, o identycznej ,,nie-świadomości
ekologicznej") się stanie - a stanie się na pewno - gdy wiatr
zmieni kierunek...
Bez zdrowia, którego walory tak pięknie we fraszce ,,Na zdrowie"
opisał wieszcz narodowy, Jan Kochanowski, wszelkie inne wartości,
choćby zgromadzone dobra materialne, są jedynie źródłem frustracji
dla ich posiadacza, mającego świadomość nieubłagalnie się
zbliżającej, rychłej śmierci z powodu ,,choćby" tak
popularnego, że nieomal ,,modnego" nowotworu, na który zapada co
trzeci Polak, a chyba nawet co drugi mieszkaniec naszej gminy!!!
Czynnie protestujcie, gdy wasz bliższy czy dalszy sąsiad (unoszone
wiatrami toksyny są transgraniczne) spalając w sposób niedozwolony
swoje dioksynogenne odpady warsztatowe czy śmieci domowe łamie
wszelkie dane nam i równoważące nas w prawach i obowiązkach
przepisy prawa! Jeśli pomimo rozmów ostrzegawczych okaże się być
osobą uparcie zatruwającą środowisko - swoją postawą zwalnia nas
z będących źródłem obezwładniającej frustracji, niepisanych
konwenansów, wyznaczających międzysąsiedzkie stosunki!!
W każdej społeczności lokalnej osobnik
łamiący prawa wspólnoty sam, świadomie lub nie, spod tych praw się
wykluczał, skazywał na ostracyzm i - w skrajnych przypadkach - na
banicję lub śmierć!! Dziś taki osobnik korzysta z pełni praw
obywatelskich z jednej - i z chroniącego jego proceder, często
wieloletniego, sąsiedzkiego ,,milczenia owiec" oraz urzędniczego
zaniechania obowiązków, z drugiej strony!!
Problem czystości powietrza w regionach pozbawionych wielkiego
przemysłu nasilił się szczególnie od czasu, gdy kilkanaście lat
temu przeżyliśmy masową ekspansję opakowań i wyrobów z tworzyw
sztucznych. Od tego momentu obserwujemy tendencję wzrostową udziału
szczególnie niebezpiecznych toksyn w otaczającym nas powietrzu,
pochodzących z tzw. niskiej emisji(kominy indywidualnych palenisk
domowych, kotłownie itp.). Prostą konsekwencją tego ,,tragicznego
stanu ekologicznych rzeczy" jest fakt, że na co dzień (a
szczególnie w nocy, gdy pełną parą idzie ogrzewanie mieszkań...)
trującymi dymami oddychają nasze dzieci w szkołach i w domach,
chorzy w szpitalach, wierni w kościołach- jednym słowem - choć w
różnych interwałach czasowych - ,,to my nimi wszystkimi naraz i
osobno jesteśmy"!!
Jeden oddech skażonym dioxynami powietrzem to aż nadto, by w
bliższej lub dalszej przyszłości skutek tego okazał się
jednoznacznie tragiczny, ale wtedy najczęściej nikt faktu choroby
nowotworowej nie kojarzy ze zdarzeniem, które dawno zapomniał... lub
do którego permanentnie podtruwający go serdeczny sąsiad
codziennością procederu już go przyzwyczaił!!
Jeśli Wasza sąsiedzka interwencja okaże się nieskuteczna - w
obronie waszych niezbywalnych praw i słusznych pretensji macie PRAWO i
OBOWIĄZEK udać się po wsparcie do miejscowych władz gminnych i
żądać wszczęcia wszelkich, przewidzianych kodeksem kroków prawnych
dla zabezpieczenia się przed co prawda nietypową, ale jawną
,,kradzieżą dobra wspólnego". Tym dobrem wspólnym jest -
podobnie jak podbudowane fałszywym solidaryzmem przymykanie oczu na
podkradane co noc ze słupa wysokiego napięcia kątowniki czy wycinane
ze wspólnego mostu deski i belki - Nasze WSPÓLNE ŚRODOWISKO
NATURALNE!! Nie liczmy naiwnie, że gdy powieje wichura i słup runie
to wtedy, może jakimś szczęśliwym trafem czy zrządzeniem
Opatrzności Bożej... ,,nasza chata będzie z kraja"!! Opatrzności
trzeba czynem ciągłym, długofalowo dopomagać, aby w krytycznym
momencie Opatrzność mogła dopomóc nam!! Nie liczmy, że osłabiany
most załamie się pod jakimkolwiek innym, tylko nie pod naszym
samochodem, nie pod gimbusem z naszymi dziećmi, nie pod karetką
pogotowia czy wozem straży pożarnej jadącym do palącej się, naszej
stodoły!!!
Nie bójcie się anatemy i opinii donosiciela - wszak walczycie o dobro
najwyższe - zdrowie i życie swoje i niezliczonych pokoleń!! Czyż
,,donosicielami" nie są wszyscy ci, którzy pierwsi zawiadamiają o
pożarze, wypadku czy zbrodniczym, przez złego człowieka celowo
spowodowanym nieszczęściu - ale kto zdrowy na umyśle poważy się
ich tak nazwać, ten podjęty w imię ochrony ,,dobra wspólnego",
ze wszech miar słuszny uczynek potępić?
Ludowe porzekadło powiada, że"
głupota nie boli", że "gdyby puste głowy bolały tak, jak puste
żołądki - już dawno żylibyśmy 2 tysiące lat"! Podobnie nie
boli nowotwór sąsiada, sąsiadki czy kogoś, kto z powodu naszego czy
też nieodpowiedzialnego zachowania innych ludzi w dalekiej
przyszłości będzie się z nowotworem śmiertelnie zmagał... Podobno
nieznośnie boli dopiero nasz osobisty nowotwór - i choćby w tak
egoistycznie, być może nawet nagannie pojętym, własnym interesie
warto od zaraz, pro publico bono zrobić wszystko, by ,,nie robić
innym, co i dla nas niemiłe"!! Jeśli nawet sumą interesu
wspólnego ma być mozolne dodawanie osobistych, egoistycznych
partykularyzmów każdego z nas - warto o te partykularyzmy dbać i
pielęgnować je jak najdłużej w sytuacji, gdy innej, bardziej
szlachetnie skonstruowanej ,, drogi do tego samego celu" nie
potrafimy wypracować, a wówczas uma naszych partykularno-zdrowotnych
interesów przełoży się na interes szeroko pojętego ogółu
obywateli! Czyż ,,nie tak zbiera się miarka, że...ziarnko do
ziarnka"!!?
,,Ludzie ludziom zgotowali ten los" - niech te ponadczasowe,
złowieszcze słowa Zofii Nałkowskiej na trwałe wryją się w kamień
naszych serc, być może do tej pory nieczułych na los akurat w tym
momencie w przenośni i dosłownie ,,gotowany" nam wraz z naszym czy
sąsiedzkim parnikiem opalanym tworzywami i zużytymi oponami
...Pamiętajmy!! "Nasze zdrowie w naszych rękach"! I choćbyśmy
nie wiem jak głośno śpiewali: ,,Nie rzucim ziemi, skąd nasz
ród" - nasza ignorancja z jednej, a rozbuchana,trucicielska
swawola sąsiadów drugiej strony spowoduje, że szybciej z tej ziemi
odejdziemy, niż się nam w hurra-patriotycznym uniesieniu wydaje...
Walczmy kagankiem oświaty z bioterroryzmem i bioterrorystami rodzimego
chowu, bo jest o co walczyć! Wartości ekologiczne biotopu, jakie
codziennie tracimy, są tyleż bezcenne co - w przypadku skażenia
toksynami chlorowcopochodnymi (TCDD, czyli
tetra-chloro-di-benzo-dioxyny) - w perspektywie kilku milionów lat
nieodnawialne, niepodatne na żadne działania neutralizujące czy
rekultywujące!
Dorobek życia zamykamy w sejfach, w bunkrach, w skarbcach i za
antabami, i jesteśmy dumni z tak przed złodziejami chronionego
dorobku oraz z bezpieczeństwa materialnego swego i rodziny. Jakże
często w tym samym czasie przechodzimy obojętnie i traktujemy
miszmasz coś, co najważniejsze, a co truciciele bezkarnie na naszych
oczach rozkradają, dewastują, degradują i defraudują - wspólny dla
wszystkich istot żyjących SKARB bezpieczeństwa ekologicznego i jego
bezpośrednią pochodną - zdrowie milionów, zdrowie, którego
jakość wyznacza standardy dla wszelkich innych wartości, bez
odpowiedniej jakości których umowne wartości materialne stają się
jedynie kulą u nogi i źródłem frustracji testamentariusza, w
kwiecie wieku schodzącego z tego łez padołu...
Środowisko naturalne - szermując już elementami patriotycznymi -
naszej ,,umiłowanej Ojczyzny" czy jak kto woli: ,,...tej Ziemi",
leży przed wszystkimi otworem, bezbronne, narażone na wszelkie
szykany ze strony ludzi nieodpowiedzialnych, złośliwych i
zaślepionych perspektywą doraźnych, często kilkuminutowych
korzyści czy przyjemności. Są oni groźniejsi niż zewnętrzny
najeźdźca i okupant, niż V kolumna niszcząca substancję kraju, bo
są wśród nas, codziennie mili i uśmiechnięci, przyjaźni obywatele
swojej Ojczyzny!
Środowisko naturalne Ziemi jest jak rozgrodzone podwórze, gdzie
każdy może wejść i wziąć, co nie jego, zniszczyć, co jest dobrem
wspólnym, jest swoistym, nieogrodzonym ,,przedsiębiorstwem pożytku
publicznego", które pomimo - a niestety może ,,dzięki"(!!)
mnogości rozmaitych, synekuralnie traktowanych, monstrualnie
rozbudowanych Departamentów Środowiska różnych szczebli - niestety
nie jest aktywnie, zażarcie i z najwyższym poświęceniem chronione.
To, co obronili nasi przodkowie w licznych bitwach i wojnach obronnych,
powstaniach i zrywach narodowo-wyzwoleńczych jakże łatwo my dziś
możemy bezpowrotnie unicestwić i uczynić niezdatnym do efektywnego
zamieszkania i zdrowego użytkowania.
Zasiedzieli za szczelnymi oknami, posadzeni przez partyjno -
koleżeńskie układy w wygodnych fotelach, biurokraci wysiadują
emerytury w nadziei, że resztę życia spędzą na zdrowych ogródkach
działkowych. Niestety, w tym samym czasie ich wymarzone oazy spokoju i
zdrowia są bezkarnie dewastowane przez nie czujących ich
urzędniczego, gorącego oddechu na plecach, ekologicznych
bioterrorystów - i błędne koło ,,wspólnej pożywki", krótkiej,
ekologicznej ,,kołdry" czy nader krótkiego łańcucha pokarmowego
z siłą wilczego zatrzasku zamyka się również na tyłkach
nieodpowiedzialnych, przeżartych tumiwisizmem biurokratów!!
Nie pozwólmy, by na naszych oczach bezczelnie nas okradano z
największych imponderabiliów, jakie znamy! Jakże często zaślepieni
doraźnymi korzyściami ludzie daną nam na współużytkowanie przez
Boga Świątynię Przyrody traktują jak ostatni śmietnik, robią w
Nawie Świątyni Przyrody to, czego nigdy nie zrobiliby we własnej,
lokalnej świątyni dowolnego obrządku religijnego, gdzie ani nie
spluną, ani zapalą papierosa czy swoich śmieci...Słowem - nie
zrobią tam niczego, co nosząc znamiona profanacji mogłoby naruszyć
powagę miejsca, kultu i przeznaczenia budowli!! Niezawodnie działa tu
z jednej strony wiara w religijne sacrum miejsca, a z drugiej - strach
przed anatemą, przed odrzuceniem i natychmiastową, surową karą
świeckiej natury za profanację miejsca świętego!! Natychmiast, gdy
po nabożeństwie wyjdą ze świątyni religijnej, wrócą do swoich
domostw i wiosek i wejdą do Boskiej Świątyni Natury - zachowują
się w Jej wnętrzu niczym pewni bezkarności i nieobecności
Gospodarza, najdziksi Wandale, obrazoburcy i dewastatorzy!!
Jakże pięknie wieki temu Jan z Czarnolasu pisał o
zdrowiu, na co dzień lekceważonym, traktowanym jak coś oczywistego i
należnego nam od urodzenia: ,,Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie
jako smakujesz aż się zepsujesz. Klejnocie drogi, mój dom ubogi,
oddany tobie ulubuj sobie"!! Ale dla wielu z nas (zbyt wielu, by ten
problem marginalizować i omijać szerokim łukiem obojętności oraz
znieczulicy) zdawałoby się światłych ludzi XX i XXI stulecia -
,,to było dawno", a dla jeszcze większej ciżby dewastatorów -
,, i nieprawda"... Zagadnienia wczesnej prewencji oczywistego na
pozór zdrowia jest dla trucicieli abstrakcją do momentu, aż
zadziała procentowa, lawinowo w Polsce rosnąca, kreśląca stromo
wznoszącą się krzywą tendencja zachorowań nowotworowych zasada:
,,guzek do guzka - i nie ma Józka"- i, jak co roku, kolejnej setce
tysięcy Polaków ,,wyskoczy guzek"... i gdzieś, być może po
sąsiedzku i coraz bliżej nas... umrze kolejny ,,Józek". Oni
umrą, owszem, bo taka jest kolej rzeczy - ale my za co?! Za jakie
grzechy?
Może za grzech zaniechania, milczenia, znieczulicy, milczącego
przyzwolenia, wygodnictwa i tak przez jakże często nieświadomie
złych ludzi - doskonale wykorzystywanej, opartej na fałszywej
solidarności, sąsiedzkiej obojętności? L. B.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2006-08-31 14:30:33
Temat: Re: Nasz Dom zmienił statusszkoda, że taki krótki post tak fajnie się przewijał ;)
--
Pozdrawiam
Grzegorz
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |