Data: 2009-03-29 17:33:53
Temat: Re: Nawet intymnie człowiek nie jest sobą.
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Sun, 29 Mar 2009 16:52:24 +0200, medea napisał(a):
> Ikselka pisze:
>
>> No i to jest właśnie ta proza życia, której już nawet nie zauważasz...
>
> Nie. Nie lubię udawania po prostu i robienia czegoś na pokaz.
>
> Nie lubię też, kiedy przeinaczasz fakty - robisz to w innym wątku, ale
> na ten właśnie temat (tego też nie lubię - jak chcesz dyskutować, to rób
> to z otwartą przyłbicą, a nie z partyzantki).
>
> Kiedy mąż mi chce zrobić niespodziankę, to kupuje mi np. kwiaty (czy coś
> tam innego) bez mojej asysty - wtedy płaci sam i przynosi do domu. Jeśli
> jesteśmy w sklepie razem, razem coś wybieramy, to naprawdę jest wszystko
> jedno którą kartą po skanerze pani w kasie dotrze do konta. :/
>
> Ewa
Wiesz co, jestem bardzo zażenowana tym, że nie jesteś w stanie
oddzielić/odróżnić pewnych rzeczy: są rzeczy, do których ma zastosowanie
podstawowy zestaw zasad savoir vivre po prostu, a są takie, gdzie nie ma to
znaczenia. I o ile podczas zwykłych zakupów "wózkowych" czy innych bytowych
nie ma i dla nas znaczenia, kto pierwszy wyjmie kartę, o tyle są sytuacje,
gdzie akurat ważny jest i wymagany podstawowy zestaw reguł savoir vivre
funkcjonujacy (nie tylko w danej rodzinie) od pokoleń. U nas np nie do
pomyślenia jest, aby kobieta sama sięgala po własne palto niezależnie od
jej stanu zatrudnienia czy konta, kiedy razem z meżem wychodzi z
restauracji (nawet z MC Donalds) lub sama musiała płacić za biżuterię,
którą sobie wybrała w sklepie w obecności męża... itd.
No, aby się już nie powtarzać co do konkretnych sytuacji podsumuję: u nas
(w obu rodzinach) kobieta nie musi ciągle podkreślać ani walczyć o
zewnętrzne atrybuty pozycji, jaką ma w rodzinie, bo ją po prostu ma.
Meżczyzna zaś znajduje przyjemność w usługiwaniu jej na każdym kroku, także
w zwalnianiu jej od styczności z płatnościami czy drzwiami samochodowymi,
kiedy jest ku temu okazja - ot, taki rodzaj troski, czy raczej może atencji
- nawet jesli jest to 30-letni zwiazek. Wypływa to z naturalnie nabytych
przyzwyczajeń w danej rodzinie i aż trudno mi jest to dobrze wytłumaczyć,
to po prostu u nas funkcjonuje.
Moi rodzice czy teściowie, wszyscy pracujący zawodowo, nie mieli w zwyczaju
manifestować w sposób przesadny swego oczywistego równouprawnienia, miłe
gesty troski i atencji wobec kobiet odbierane były i świadczone w sposób
naturalny, nie zagrażający pozycji kobiety a wrecz przeciwnie -
podkreślający ją w miły sposób :-)
I dlatego nie mogę wyjśc ze zdziwienia, że moje słowa, rzucone tutaj
przypadkiem, wzbudzają zarowno wśród tutejszych meżczyzn, a zwłaszcza wśród
kobiet, tyle poruszenia. Kobiety wręcz celują w dogryzaniu mi tylko z tego
powodu, że mój mąż jest gentlemanem w każdym calu. No jest - nie da się
zaprzeczyć, po prostu jest, a ja to uwielbiam, choć jak widac inni ludzie
zapomnieli w większości o takich rzeczach. Dochodze do wniosku, że jednak
tylko w pewnych środowiskach - bo w moim (dosyć szerokim - rodzina,
znajomi) kobieta obraziłaby się, gdyby musiała w restauracji czy u jubilera
mieć styczność z rachunkiem, mając męża przy boku. W naszym towarzystwie za
gbura uchodziłby meżczyzna, który z tych i wcześniej pisanych pobieżnie
zasad by się wyłamywał. Ale też i nie ma tego problemu - jakoś wszyscy nasi
panowie w sposób naturalny i niewymuszony z przyjemnością płacą te rachunki
swoimi kartami, podają nam te palta i otwierają drzwi do samochodów - mając
tak już przecież stare i posiadające wszelkie upoważnienia do kont żony,
mogące samodzielnie sobie kupować te pierścionki i płacić za te kolacje :-)
Ot, środowisko :->
|