Data: 2002-01-03 14:59:53
Temat: Re: Nie potrafie jej pomoc(bardzo dlugie)
Od: "Darek" <d...@i...com.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
A nie jest przypadkiem od czegoś uzależniona.
Moja dziewczyna trochę podobnie się zachowuje. Ciągle ma stany depresyjne,
mysli samobójcze.
Niedawno mi wyznała że jest od czegoś uzależniona i nie bardzo wierzy że
może z tego wyjść. To powoduje że nie chce się jej żyć. Twierdzi że przy
życiu trzyma ją tylko miłość do najbliższych.
Pewnie w twoim przypadku to nie to ale postanowiłem poddać Ci też taką myśl.
Pozdrawiam
Darek
Basmati <B...@p...fm> wrote in message
news:eupe2ukum33inhqoftv4rr57rvm30i0n8e@4ax.com...
> Przepraszam za rozmiary tego postu.
>
> Jestem z nia od 4 lat. Poczatki byly trudne, nie potrafilem dac jej
> tego, czego pragnela. Bylem bardzo niedojrzaly a ona...bardzo
> wymagajaca. Nie wiem, czy mnie kochala, ale ja czulem do niej cos
> wyjatkowego. Nie zawsze byla dla mnie mila, a jednak przyciagala jak
> magnes. Wydawac sie moglo - zwyczajna kobieta...nie taka jakich pelno
> na okladkach magazynow... a jednak nie potrafilem przestac o nia
> walczyc. Bylem zdezorientowany, nie wiedzialem, co sie dzieje, bo
> przeciez nie taka kobiete u swego boku wyobrazalem sobie przed laty.
> Szczerze mowiac nie mialem idealu i podobaly mi sie dziewczyny, jakie
> podobaja sie wiekszosci facetow (niesamowicie zgrabne, bardzo zadbane,
> rzucajace sie od razu w oczy) . Ona jest inna. Na poczatku dawalem jej
> 6 w skali jedenastostopniowej. Z dnia na dzien jej wartosc rosla w
> moich oczach. Ona ma w sobie wszystko, ma w sobie caly swiat- barwy
> teczy, lekkosc platkow sniegu, dziskosc serca przeogromej puszczy, zar
> pustyni, niewinnosc dziecka......i smutek starca, ktoremu nigdy nie
> ziscil sie najpiekniejszy z jego snow.
> Nie chce z niej zrezygnowac, kocham ja a jendnak czuje, ze ziemia
> osuwa mi sie pod stopami. Ona oddala sie, pozniej powraca, po czym
> znow sie oddala, ale jeszcze glebiej niz za pierwszym razem...Nie
> czuje, ze jestem dla niej wazny. Robie wszystko, co w mojej mocy, aby
> zobaczyc na jej twarzy usmiech. Niestety...udaje mi sie to bardzo
> rzadko. Nie oczekuje wdziecznosci, ale ona nie potrafi nawet
> zwyczajnie, z usmiechem powiedziec "dziekuje". Nie potrafi sie z
> niczego cieszyc. Wszystko wyprowadza ja z rownowagi a ja jestem zawsze
> na linii ognia. Ona zachowuje sie bardzo czesto jak mala dziewczynka
> np.placze z byle powodu. Powiem, ze to nie pasuje do kobiety w jej
> wieku...Powinna dojrzec juz ponad 10 lat temu. Wydaje mi sie, ze
> wynika to z tego, ze mieszka nadal z rodzicami, nie pracuje i czuje
> sie nikomu niepotrzebna. Nie wiem, jak jej pomoc. Nie mam mozliwosci
> znalezienia jej pracy i mieszkania a ona nie wykazuje najmnieszej
> aktywnosci, aby poprawic swoja sytuacje. To bardzo skomplikowane.
> Zwasze widzialem w niej wielki potencjal. Jest inteligentna kobieta,
> stac ja na bardzo wiele. Niestety, swoj mozg zajmuje wmyslaniem coraz
> to nowszych problemow. Przez wiekszosc czasu uzala sie nad soba,
> zamiast wziac sie do roboty i zaczac myslec konstruktywnie. Robi z
> siebie coraz wiekszego potwora, wykorzystuje najblizszych (w tym mnie)
> i glosno o tym mowi. Chce, zebysmy o niej zle mysleli. Juz coraz
> rzadziej zdarza sie dzien, kiedy nie probuje mnie przekonywac o
> zasadnosci naszego rozstania. Kocham ja i chce z nia byc. Pragne,
> bysmy sie niedlugo pobrali (jestesmy zareczeni) i mieli w pszyszlosci
> dzieci....Ona sie chyba czegos boi, wciaz ucieka...Mamy juz za soba
> jeden termin slubu. Ona naprawde jest najbardziej fascynujaca osoba na
> swiecie, tylko jakos nie moze rozwinac skrzydel. Kazdego dnia mnie
> czyms nowym zaskakuje. Jest bardzo zmienna. Ostatnio powiedziala mi,
> ze chyba nieswiadomie robi mi wode z mozgu i dlatego wciaz mnie trzyma
> przy sobie. To prawda. jest bardzo zmienna. Potrafi byc dla mnie
> cudowna, kochana, dobra, czula....W takich chwilach chce mi sie wyc do
> ksiezyca, ze jest ze mna. Czuje, ze ona mnie kocha, bardzo kocha, ale
> bardzo rzadko mi to mowi....Nawet nie pamietam, kiedy ostatni raz mi
> to powiedziala tak sama z siebie.
> Najgorsze jest to, ze ona coraz czesciej mowi, ze chcialaby umrzec,
> ale nie ma odwagi, zeby sie zabic. Nie boje sie, ze to zrobi, ale mimo
> wszystko przerazaja mnie jej slowa. Dlaczego sie nie boje??Otoz, ona
> sama powtarza, ze nie moglaby tego zrobic, ze wzgledu na swoich
> najblizszych. Jest tego swiadoma tego, ze sprawilaby im straszny bol.
> Mimo wszystko nie ma w niej radosci zycia, chodzi smutna,
> przygnebiona. Powtarza, ze sie nie zmieni, zebym od zycia nie
> oczekiwal cudu. Nie wiem, dlaczego tak mowi. Przeciez kocham ja taka,
> jaka jest. W przeciwnym wypadku odszedlbym juz dawno temu.
> To wszystko jest ponad moje sily. Nawet w Swieta Bozego Narodzenia
> stworzyla wokol siebie atmosfere nie do zniesienia. Plakala jak male
> dziecko, kiedy lampki sie spalily zaraz po zalozeniu na choinke (a
> byla Wigilia i zaden sklep w okolicy nie byl czynny). Jej rodzice maja
> juz jej dosc, szczegolnie ojciec, ktory okazuje swoja dezaprobate jej
> zachowania. Czlonkowie jej rodziny tlumacza jej dziwactwa
> staropanienstwem.
> Wracajac do Swiat -nie chciala nawet odwiedzic ze mna mojej rodziny,
> caly czas narzekala...W koncu pojechala, zachowywala sie normalnie,
> jak zwykle prawie nic nie mowila, starala sie byc uprzejma, ale w
> drodze powrotnej poklocila sie ze mna i znowu mowila o tym, ze
> powinnismy sie rozstac, ze znajde sobie kogos odpowiedniego, bo ona
> dobrze zdaje sobie sprawe ze swojego okropnego zachowania, ze
> niepasujemy do siebie itd.
> Na Sylwestra tez nie chce sie ze mna nigdzie wybrac. Chce go spedzic z
> rodzicami w domu (a moze nie tyle z rodzicami, co w domu). Nie
> przyjela nawet zaproszenia na prywatke od wlasnej siostry, z ktora
> lacza ja bardzo dobre stosunki.
> Zupelnie nie wiem co mam robic. Zostawic ja....tak jak ona sobie
> zyczy?Jak mam to zrobic, przeciez ja kocham i ona kocha mnie. Jak
> utwierdzic ja w przekonaniu, ze do wszystkiego sie nadaje, ze jest
> wspaniala osoba?Jezeli odejde ona albo sie podda calkowicie, albo w
> koncu zrozumie, ze zle postepuje i zmieni swoje zachowanie. Nie
> potrafie jednak niczego przewidziec. Boje sie, ze ja strace na zawsze.
> Wielokrotnie powtarza, ze jest ze mna tylko dlatego, ze nie potrafi
> uciec, wyjechac i zostawic wszystkiego a ja jestem zbyt uparty i caly
> czas sie jej naprzykrzam...ponadto, jestem jej pomocny w wielu
> rzeczach (czyli to tylko wyrachowanie) Dlaczego wiec, jesli robimy cos
> razem jest nam cudownie, wszystko nam sie udaje? Dlaczego zgodzila sie
> na to, aby za mnie wyjsc? Dlaczego widze caly czas w jej oczach milosc
> do mnie?
> Przeraza mnie , kiedy ona mowi, ze w koncu wyjedzie i juz nigdy jej
> nie zobacze.Czy lepiej jednak odejsc i miec nadzieje, ze zrozumie, ze
> ja naprawde kocham i ona kocha mnie? Czy czekać, ze bedzie chciala
> wszystko naprawic?
>
>
>
> Sfrustrowany
|