Data: 2010-10-19 20:52:09
Temat: Re: Nienawiść
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Tue, 19 Oct 2010 22:38:44 +0200, vonBraun napisał(a):
> Ikselka wrote:
>
>> Dnia Tue, 19 Oct 2010 22:11:47 +0200, vonBraun napisał(a):
>>
>>>Ikselka wrote:
>>>
>>>
>>>>Dnia Tue, 19 Oct 2010 21:58:55 +0200, vonBraun napisał(a):
>>>>
>>>>
>>>>>Próbowałeś kiedyś dojść jak to się dzieje że coś w zasadzie obojętnego
>>>>>budzi impuls agresji? Miałeś taka sytuację?
>>>>
>>>>Ach, nie zwróciłam uwagi, ze chodziło o "coś w zasadzie obojętnego".
>>>>No nie, tego to ja u siebie nie zaobserwowałam, Sorry za wtręt
>>>>poniewczasie.
>>>>
>>>
>>>Akurat przykład skrajny pozwala lepiej sobie unaocznic co się w takiej
>>>sytuacji dzieje i dobrze że napisałaś.
>>>
>>>W końcu "teoretycznie nie miałaś prawa jako doświadczona nauczycielka
>>>sie denerwować".
>>
>> Ale ja nawet nie zdążyłam się zdenerwować - tylko poczułam rodzaj
>> przerażenia i wyraźny ból serca oraz wstrząsająco wyraźny
>> dysonans/niezgodność tego, co widze, z tym, co do mnie faktycznie dociera
>> (widzę dziecko, a dociera master-perfidia której nie umaiłąm
>> przyporządkowac do dziecka, bo czegoś takiego do tamtej pory nie spotkałam,
>> zresztą OD tamtej pory już też nie), a zdenerwowanie nastąpiło już po tym
>> "ręcznym" odruchu i jego stłumieniu.
>
> W domu wysłuchuje takich historii, i zasadzie podobieństwa podejrzewam,
> ze był tu jeszcze jeden istotny szczegół, którego nie podałaś - albo nie
> rozumiem. Załozyłem bowiem, że sytuacje te były powtarzalne i szkolny
> psychopata męczył Cie przez czas dłuższy - czyli miało sie co odłożyć.
O, właśnie, otóż NIE!
Ten chłopak był zupełnie się niewyróżniającym dzieckiem, pod zadnym
względem, nawet nie pamiętam dziś jego nazwiska ani twarzy, uczyłam w tej
klasie okazjonalnie, na zastępstwach. Moze że dwa razy się odezwał.
Zupelnie normalne dziecko - do tamtej pory tak go odbierałam. I dlatego tym
większy szok.
>
> Jeśli nie przeżywałaś uświadamianej agresji, to chyba oznacza,
> że jakiś ważny powód uniemożliwiał przeżycie tych impulsów, bo
> raz na kilka lat zdarza sie w każdej szkole dziecko "genialne"
> w ten dziwny sposób, że każdy ma ochotę sprawic mu manto, "doskonale oporne"
> na oddziaływania wychowawcze.
To nie było dziecko genialne, tylko PERFIDNE. Taką dorosłą perfidią, która
objwiła się w jednej tylko chwili. Coś w typie dziecka z filmu "Omen".
>
> Załozyłem, że jakiś dysonans wizji siebie jako "doświadczonego pedagoga"
> szukającego jakiegos ideału w swej pracy i dość naturalna IMHO chęc
> "przyłożenia w papę". Z kolei w tej interpretacji "zawał" byłby karą za
> "niesportowe zachowanie się".
Chyba to nie tak. Zawsze, kiedy ktoś mnie bardzo zrani, mam ten sam ból
serca. Po prostu wtedy czekam, aż on przejdzie i nawet nie mam ochoty
niczego więcej robić... Zadnej agresji. Podkreślam - kiedy ktoś mnie ZRANI.
A ten dysonans miedzy dziecięcym ciałem a już w cześci dorosłą (bo
naznaczoną perfidią) psychiką wywołał u mnie szok, ale własnie też
poczucie zranienia - moze własnie dlatego, że odebrano mi pewność
absolutnej nieskazitelności=dziewiczosci dziecięcej psychiki, do którego to
poczucia przywykłam jako... matka. Tamto dziecko okazało się skażone czymś
złym. Bardzo to przeżyłam.
|