« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2010-01-17 21:16:16
Temat: "O Jurku, któremu zabrakło atomów."http://toyah.salon24.pl/149430,o-jurku-ktoremu-zabra
klo-atomow
" Ukazanie się drugiej odsłony Miasta Pana Cogito niefortunnie zbiega się
z doroczną eksplozją absolutnie bezprecedensowego fałszu i zakłamania,
funkcjonującego dziś pod symboliczną już nazwą Wielkiej Orkiestry
Świątecznej Pomocy. Piszę niefortunnie, bo - jak wiemy - dobre towarzystwo
jest w cenie, a złe wręcz przeciwnie. Choć z drugiej strony, można też na
tę zbieżność popatrzeć jak na okazję, by powiedzieć kilka słów prawdy.
Również na tematy o wiele bardziej ogólne, niż sam nędzny geszeft Jerzego
Owsiaka. W ostatnich dniach pojawiło się kilka tekstów (w tym parę
autorstwa wyżej podpisanego), w których starano się zdiagnozować to
niezwykłe zjawisko. Można więc też pewnie zaryzykować nawet opinię, że
wszystko zostało już powiedziane. Ja jednak wciąż czuję, że materia, z
którą przyszło nam się zmierzyć, stawia nieustanny opór i kiedy się wydaje,
że sprawa jest ostatecznie załatwiona, odrastają kolejne łby tego smoka i -
co wydawałoby się niemożliwe - mają się one zupełnie dobrze. Dziś moja
córka - zawodnik naprawdę twardy - poinformowała mnie, że słyszała, że nie
ma w Polsce szpitala, który nie funkcjonowałby bez choćby jednego bardzo
cennego urządzenia zakupionego przez WOŚP. I pyta mnie, jak mi się wydaje:
czy sytuacja, w której Owsiak z jakiegoś powodu przerywa swoją działalność,
wyjeżdża na te swoje ukochane Bahamy, a szpitale przestają otrzymywać to,
co otrzymywały dotychczas, to sytuacja zła czy dobra? Ona wszystko na temat
Owsiaka wie. Nawet nie ma jej co tłumaczyć, z kim mamy do czynienia, bo to,
co trzeba, już dawno dobrze przemyślała i przetrawiła. Ona chce znać
sytuację od strony czysto praktycznej.
Więc zastanawiam się, jak można opisać zjawisko, które na każdym
poziomie - zamysłu, organizacji i wykonania - stanowi czyste zło, a
jednocześnie w jego wyniku otrzymujemy pojedyncze, jednostkowe,
indywidualne dobro? Jak można pokazywać palcem na to zło, kiedy każde nasze
słowo natychmiast spotyka się z jak najbardziej realną i, według wszelkich
rozsądnych standardów, usprawiedliwioną kontrargumentacją? Oczywiście, ja
już to wszystko - zarówno w moich ostatnich tekstach, jak i w dwóch
wpisach sprzed kilku miesięcy - najlepiej jak mogłem wyjaśniłem. I wierzę
głęboko, że dla każdego otwartego umysłu moje słowa powinny stanowić
wystarczający powód do przynajmniej zastanowienia się nad faktyczną istotą
działalności charytatywnej, prowadzonej w taki sposób, jak to robi Owsiak.
Ale i nie tylko Owsiak. To, co on robi, jest znane od setek lat. W końcu
można Owsiaka szanować, ale - bez przesady - przecież on sam tego nie
wymyślił. To, co on robi, to klasyka. Więc i to, co ja piszę, to również
nic bardzo oryginalnego. Pomaganie bliźnim tak, by przy okazji mieć z tego
jak najwięcej dla siebie (czy to przyjemności wymiernych, czy też zwykłej
satysfakcji), zostało przeanalizowane skutecznie przez ludzi o wiele
mądrzejszych od nas. I poddane ocenie druzgocącej.
Czy ci klasyczni już krytycy dobroczynności prowadzonej poza Kościołem
mieli łatwo? Czy na ich argumenty nie przybiegali natychmiast czwórkami
świadkowie tego dobra, które się właśnie urzeczywistniło? Czy nie
pokazywali radosnych twarzy dzieci, które albo odzyskały zdrowie, albo po
prostu zwykłe szczęście - właśnie dzięki tym 'dobrym Samarytanom', ale
przede wszystkim wbrew zrzędzeniu 'niedzielnych filozofów'? Czy nawet tak
solidny, wydawałoby się, argument, jak ten najstarszy: Kiedy więc dajesz
jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na
ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam: ci otrzymali już
swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka
co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój,
który widzi w ukryciu, odda tobie. (Mt 6.3), nie spotykał się ze
wzruszeniem ramion i niezmiennym pytaniem: ,,I co z tego, skoro ktoś dostał
życie?"
Obawiam się zatem, że choćbyśmy dyskutowali do końca świata (albo nawet
- jak woli mówić ten przebiegły człowiek - jeszcze dłużej!), zawsze w końcu
staniemy przed ścianą utworzoną z czystej, niewzruszonej praktyki. Z -
można by rzec - prawdziwej, niepodważalnej fizyki. I właśnie to jest ten
moment, żeby powiedzieć coś na temat fizyki. I matematyki. A tym samym
pokazać, że może warto było po raz kolejny próbować zaczepić ten tak
wyślizgujący się nam z rąk temat.
Roald Dahl w swoich wspomnieniach z lat szkolnych opowiada o
zdziwaczałym nauczycielu matematyki, który pewnego dnia dał swoim uczniom
niezwykłą zagadkę. Wyjął mianowicie papierową chusteczkę, pomachał nią i
powiedział tak: Ta chusteczka ma grubość 1/100 cala. Składam ją na pół.
Osiąga grubość 2/100 cala. Składam ponownie - robi się gruba na 4/100 cala.
Składam raz jeszcze i teraz ona ma grubość 8/100 cala. Zagadka brzmi
następująco. Jak ona będzie gruba, kiedy złożę ją pięćdziesiąt razy?
Oczywiście, żadne dziecko - mimo że to była bardzo dobra prywatna szkoła,
a dzieci - angielskie, a i czasy bardzo przed-internetowe - nie umiało
nawet się zbliżyć do poprawnej odpowiedzi. Nie było nawet w stanie pojąć
całej idei, kryjącej się za tą zagadką. Otóż odpowiedź brzmiała
następująco: chusteczka osiągnie grubość jak stąd do księżyca... Więc tak.
To jest właściwa odpowiedź. Jak ktoś ma dobry kalkulator, to niech sobie
sprawdzi.
Kiedy po raz pierwszy czytałem ten tekst Dahla, byłem zachwycony a
jednocześnie oszołomiony i oczywiście nicnierozumiejący. Pewnego dnia
jednak spotkałem mojego znajomego, wybitnego fizyka, matematyka i w ogóle
pod wieloma względami osobę szczególną. I od razu postanowiłem wykorzystać
okazję i zwróciłem się do niego z dahlowską zagadką. On spojrzał na mnie
bez szczególnego zainteresowania, wzruszył ramionami i odparł: Nie wolno
mieszać fizyki z matematyką. W chusteczce nie ma wystarczającej liczby
atomów, żeby się tak dała rozciągnąć.
I to jest właśnie to, co mi się przypomniało, kiedy dziś, z jednej
strony próbuję opisać to, co widzę, gdy patrzę na owsiakowe szaleństwo, a z
drugiej strony słyszę te niewzruszone argumenty i absolutnie rzeczowe
dowody na to, jak bardzo moje pretensje są małe i bezsensowne. Sprawa
Wielkiej Orkiestry, tych wszystkich serduszek, puszek, tych Bahamów, tych
fundacji, tego Woodstocku, tych rachunków - sprawdzonych i niesprawdzonych
- w ogóle nie nadaje się do dyskusji. Nie ma żadnego sposobu, żeby ten
problem rozstrzygnąć w sposób ostateczny. W Wielkiej Orkiestrze Świątecznej
Pomocy nie ma wystarczającej liczby atomów, żeby sięgnąć tego pierwszego
punktu, w którym zaczyna się dobroczynność.
Nie można mieszać fizyki i matematyki. I na tym kończymy sprawę Owsiaka."
----------------------------------------------------
---------------------
I dwa z komentarzy pod tekstem:
1)
"Piszesz tak:
'Bo wbrew pozorom, WOŚP to nie Owsiak, a tysiące anonimowych ludzi, którzy
nie biorą serduszek, tylko zatrzymają się, wrzucą jałmużnę i idą dalej.'
Wbrew JAKIM pozorom? Tym, którym dałeś się zwieść?
Rzecz w notce Gospodarza Bloga jest o dobroczynności. Nie o nazwisku,
twarzy, czy przykrywce. Ta jest dziś taka, a jutro już zupełnie inna. Nie
ma się czym przejmować.
Stwierdziwszy powyższe, masz słuszność! Cała pierwsza część twojego
stwierdzenia jest słuszna, a WOŚP to rzeczywiście "nie Owsiak". Kłopot mam
jednak z drugą częścią twojej gromkiej wypowiedzi, bo jest ona tak
jednostronna, że aż kłamliwa.
Obok darczyńców udział w imprezie biorą bowiem zastępy mącicieli. Od
producentów domajają się cen wynoszących 1/4 katalogowej - jak myślisz, czy
nie kosztem SERWISU tych urządzeń w przyszłości? Bo serwis kosztuje,
natomiast wyprodukowanie (przy dzisiejszych możliwościach technik
wytwórczych) niekoniecznie. Niektóre z urządzeń można by rozdawać, byle by
odbiorca SERWIS zamówił. Zaczynasz pojmować pierwszą tajemnicę chucpy
WOŚP-owej, skrywaną oczywiście skrzętnie przed nieświadomym tych faktów
społeczeństwem?
A tam jest jeszcze więcej: organizatorzy, dziennikarze, nieświadomi
uczestnicy, świadomi agitatorzy...
Na wołowej skórze nie spiszesz nacisków, półprawd, i przekrętów. Widocznych
już przy pierwszym kursorycznym rzucie okiem, i to z daleka. Więc rzucaj.
Bez bielma."
2)
"Pochwalę Ci się, że nigdy nie dałem na Owsiaka nawet złotówki. Nie podoba
mi się ten człowiek, drażni mnie i absolutnie nie budzi zaufania.
Dziwi mnie szczerze, że - jak widać po salonowych wpisach i dyskusjach -
jest aż tylu naiwnych to zaufanie mu okazujących. Ba, bić się prawie są
gotowi i wyzywać.
Dla mnie cała ta akcja zbiórki pieniędzy na sprzęt do leczenia dzieci w
państwowych szpitalach jest kompromitującym przejawem nieudolności państwa.
Ludzie płacący co miesiąc kilkaset złotych podatków m.in. na leczenie
dzieci, wierzą, że więcej dobrego robią kupując jakieś serduszko za złotych
pięć.
Owsiak się szczyci, że takie przedsięwzięcie udało się tylko w Polsce. A to
przecież raczej powód do wstydu. Przynajmniej dla władz powinien to być
powód do wstydu.
A dzieci to tak wygodna i pewna tarcza!
Pamiętam, jak na którejś z Komisji Śledczych zaimponowała mi, na swój
sposób, Jolanta Kwaśniewska. Zapytana o to, czy spotkała się kiedyś z Kuną,
Żaglem czy jakimś innym diabłem, odpowiedziała spokojnie i rzeczowo, że
tak, na organizowanym przez jej Fundację turnieju dzieci na wózkach
inwalidzkich.
W praktyce zamknęła tą odpowiedzią usta pytających.
Jak powiedziałem, ja temu człowiekowi nie wierzę i nie będzie dla mnie
jakimkolwiek zaskoczeniem, kiedy któregoś dnia bańka pryśnie i dowiemy się
o jakiś skandalach.
Mam nadzieję, że tej chwili doczekamy."
Pod całością się podpisuję, ale co do ostatniego zdania - mam nadzieję, że
NIE doczekamy. Bo to by pozbawiło ufnych i dobrych ludzi wszelkiej nadziei
i wiary w jakikolwiek sens bycia dobrym.
Notabene:
http://www.bryk.pl/teksty/liceum/pozosta%C5%82e/mate
matyka/23432-historyjka_matematyczna.html#forward
--
Ikselka - z zaświatów //Dałam, no, znowu jak co roku dałam "na Owsiaka".
Opadli nas dwoje czterej!!! nachalni "puszkarze" pod kościołem, ci sami i
przed, i po mszy, a głupio było nie dać, kiedy człowiekowi wobec reszty
zmierzających do i z kościoła współwierców 4 puszki na raz się przed nos
wepchały. Ale to ostatni raz, od przyszłego roku się zdecydowanie opędzę,
choćby kijem. Tak postanowiliśmy z MŚK właśnie przed chwilą, niemal w tym
momencie, kiedy to piszę.
Tęskniących pozdrawiam; wrócę za czas niedługi :-***
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2010-01-17 21:24:12
Temat: Re: "O Jurku, któremu zabrakło atomów."On 17 Sty, 22:16, XL <i...@g...pl> wrote:
> http://toyah.salon24.pl/149430,o-jurku-ktoremu-zabra
klo-atomow
>
> " Ukazanie się drugiej odsłony Miasta Pana Cogito niefortunnie zbiega się
> z doroczną eksplozją absolutnie bezprecedensowego fałszu i zakłamania,
> funkcjonującego dziś pod symboliczną już nazwą Wielkiej Orkiestry
> Świątecznej Pomocy. Piszę niefortunnie, bo - jak wiemy - dobre towarzystwo
> jest w cenie, a złe wręcz przeciwnie. Choć z drugiej strony, można też na
> tę zbieżność popatrzeć jak na okazję, by powiedzieć kilka słów prawdy.
> Również na tematy o wiele bardziej ogólne, niż sam nędzny geszeft Jerzego
> Owsiaka. W ostatnich dniach pojawiło się kilka tekstów (w tym parę
> autorstwa wyżej podpisanego), w których starano się zdiagnozować to
> niezwykłe zjawisko. Można więc też pewnie zaryzykować nawet opinię, że
> wszystko zostało już powiedziane. Ja jednak wciąż czuję, że materia, z
> którą przyszło nam się zmierzyć, stawia nieustanny opór i kiedy się wydaje,
> że sprawa jest ostatecznie załatwiona, odrastają kolejne łby tego smoka i -
> co wydawałoby się niemożliwe - mają się one zupełnie dobrze. Dziś moja
> córka - zawodnik naprawdę twardy - poinformowała mnie, że słyszała, że nie
> ma w Polsce szpitala, który nie funkcjonowałby bez choćby jednego bardzo
> cennego urządzenia zakupionego przez WOŚP. I pyta mnie, jak mi się wydaje:
> czy sytuacja, w której Owsiak z jakiegoś powodu przerywa swoją działalność,
> wyjeżdża na te swoje ukochane Bahamy, a szpitale przestają otrzymywać to,
> co otrzymywały dotychczas, to sytuacja zła czy dobra? Ona wszystko na temat
> Owsiaka wie. Nawet nie ma jej co tłumaczyć, z kim mamy do czynienia, bo to,
> co trzeba, już dawno dobrze przemyślała i przetrawiła. Ona chce znać
> sytuację od strony czysto praktycznej.
>
> Więc zastanawiam się, jak można opisać zjawisko, które na każdym
> poziomie - zamysłu, organizacji i wykonania - stanowi czyste zło, a
> jednocześnie w jego wyniku otrzymujemy pojedyncze, jednostkowe,
> indywidualne dobro? Jak można pokazywać palcem na to zło, kiedy każde nasze
> słowo natychmiast spotyka się z jak najbardziej realną i, według wszelkich
> rozsądnych standardów, usprawiedliwioną kontrargumentacją? Oczywiście, ja
> już to wszystko - zarówno w moich ostatnich tekstach, jak i w dwóch
> wpisach sprzed kilku miesięcy - najlepiej jak mogłem wyjaśniłem. I wierzę
> głęboko, że dla każdego otwartego umysłu moje słowa powinny stanowić
> wystarczający powód do przynajmniej zastanowienia się nad faktyczną istotą
> działalności charytatywnej, prowadzonej w taki sposób, jak to robi Owsiak.
> Ale i nie tylko Owsiak. To, co on robi, jest znane od setek lat. W końcu
> można Owsiaka szanować, ale - bez przesady - przecież on sam tego nie
> wymyślił. To, co on robi, to klasyka. Więc i to, co ja piszę, to również
> nic bardzo oryginalnego. Pomaganie bliźnim tak, by przy okazji mieć z tego
> jak najwięcej dla siebie (czy to przyjemności wymiernych, czy też zwykłej
> satysfakcji), zostało przeanalizowane skutecznie przez ludzi o wiele
> mądrzejszych od nas. I poddane ocenie druzgocącej.
>
> Czy ci klasyczni już krytycy dobroczynności prowadzonej poza Kościołem
> mieli łatwo? Czy na ich argumenty nie przybiegali natychmiast czwórkami
> świadkowie tego dobra, które się właśnie urzeczywistniło? Czy nie
> pokazywali radosnych twarzy dzieci, które albo odzyskały zdrowie, albo po
> prostu zwykłe szczęście - właśnie dzięki tym 'dobrym Samarytanom', ale
> przede wszystkim wbrew zrzędzeniu 'niedzielnych filozofów'? Czy nawet tak
> solidny, wydawałoby się, argument, jak ten najstarszy: Kiedy więc dajesz
> jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na
> ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam: ci otrzymali już
> swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka
> co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój,
> który widzi w ukryciu, odda tobie. (Mt 6.3), nie spotykał się ze
> wzruszeniem ramion i niezmiennym pytaniem: "I co z tego, skoro ktoś dostał
> życie?"
>
> Obawiam się zatem, że choćbyśmy dyskutowali do końca świata (albo nawet
> - jak woli mówić ten przebiegły człowiek - jeszcze dłużej!), zawsze w końcu
> staniemy przed ścianą utworzoną z czystej, niewzruszonej praktyki. Z -
> można by rzec - prawdziwej, niepodważalnej fizyki. I właśnie to jest ten
> moment, żeby powiedzieć coś na temat fizyki. I matematyki. A tym samym
> pokazać, że może warto było po raz kolejny próbować zaczepić ten tak
> wyślizgujący się nam z rąk temat.
>
> Roald Dahl w swoich wspomnieniach z lat szkolnych opowiada o
> zdziwaczałym nauczycielu matematyki, który pewnego dnia dał swoim uczniom
> niezwykłą zagadkę. Wyjął mianowicie papierową chusteczkę, pomachał nią i
> powiedział tak: Ta chusteczka ma grubość 1/100 cala. Składam ją na pół.
> Osiąga grubość 2/100 cala. Składam ponownie - robi się gruba na 4/100 cala.
> Składam raz jeszcze i teraz ona ma grubość 8/100 cala. Zagadka brzmi
> następująco. Jak ona będzie gruba, kiedy złożę ją pięćdziesiąt razy?
> Oczywiście, żadne dziecko - mimo że to była bardzo dobra prywatna szkoła,
> a dzieci - angielskie, a i czasy bardzo przed-internetowe - nie umiało
> nawet się zbliżyć do poprawnej odpowiedzi. Nie było nawet w stanie pojąć
> całej idei, kryjącej się za tą zagadką. Otóż odpowiedź brzmiała
> następująco: chusteczka osiągnie grubość jak stąd do księżyca... Więc tak.
> To jest właściwa odpowiedź. Jak ktoś ma dobry kalkulator, to niech sobie
> sprawdzi.
>
> Kiedy po raz pierwszy czytałem ten tekst Dahla, byłem zachwycony a
> jednocześnie oszołomiony i oczywiście nicnierozumiejący. Pewnego dnia
> jednak spotkałem mojego znajomego, wybitnego fizyka, matematyka i w ogóle
> pod wieloma względami osobę szczególną. I od razu postanowiłem wykorzystać
> okazję i zwróciłem się do niego z dahlowską zagadką. On spojrzał na mnie
> bez szczególnego zainteresowania, wzruszył ramionami i odparł: Nie wolno
> mieszać fizyki z matematyką. W chusteczce nie ma wystarczającej liczby
> atomów, żeby się tak dała rozciągnąć.
>
> I to jest właśnie to, co mi się przypomniało, kiedy dziś, z jednej
> strony próbuję opisać to, co widzę, gdy patrzę na owsiakowe szaleństwo, a z
> drugiej strony słyszę te niewzruszone argumenty i absolutnie rzeczowe
> dowody na to, jak bardzo moje pretensje są małe i bezsensowne. Sprawa
> Wielkiej Orkiestry, tych wszystkich serduszek, puszek, tych Bahamów, tych
> fundacji, tego Woodstocku, tych rachunków - sprawdzonych i niesprawdzonych
> - w ogóle nie nadaje się do dyskusji. Nie ma żadnego sposobu, żeby ten
> problem rozstrzygnąć w sposób ostateczny. W Wielkiej Orkiestrze Świątecznej
> Pomocy nie ma wystarczającej liczby atomów, żeby sięgnąć tego pierwszego
> punktu, w którym zaczyna się dobroczynność.
>
> Nie można mieszać fizyki i matematyki. I na tym kończymy sprawę Owsiaka."
> ----------------------------------------------------
---------------------
>
> I dwa z komentarzy pod tekstem:
>
> 1)
>
> "Piszesz tak:
> 'Bo wbrew pozorom, WOŚP to nie Owsiak, a tysiące anonimowych ludzi, którzy
> nie biorą serduszek, tylko zatrzymają się, wrzucą jałmużnę i idą dalej.'
>
> Wbrew JAKIM pozorom? Tym, którym dałeś się zwieść?
>
> Rzecz w notce Gospodarza Bloga jest o dobroczynności. Nie o nazwisku,
> twarzy, czy przykrywce. Ta jest dziś taka, a jutro już zupełnie inna. Nie
> ma się czym przejmować.
>
> Stwierdziwszy powyższe, masz słuszność! Cała pierwsza część twojego
> stwierdzenia jest słuszna, a WOŚP to rzeczywiście "nie Owsiak". Kłopot mam
> jednak z drugą częścią twojej gromkiej wypowiedzi, bo jest ona tak
> jednostronna, że aż kłamliwa.
>
> Obok darczyńców udział w imprezie biorą bowiem zastępy mącicieli. Od
> producentów domajają się cen wynoszących 1/4 katalogowej - jak myślisz, czy
> nie kosztem SERWISU tych urządzeń w przyszłości? Bo serwis kosztuje,
> natomiast wyprodukowanie (przy dzisiejszych możliwościach technik
> wytwórczych) niekoniecznie. Niektóre z urządzeń można by rozdawać, byle by
> odbiorca SERWIS zamówił. Zaczynasz pojmować pierwszą tajemnicę chucpy
> WOŚP-owej, skrywaną oczywiście skrzętnie przed nieświadomym tych faktów
> społeczeństwem?
>
> A tam jest jeszcze więcej: organizatorzy, dziennikarze, nieświadomi
> uczestnicy, świadomi agitatorzy...
>
> Na wołowej skórze nie spiszesz nacisków, półprawd, i przekrętów. Widocznych
> już przy pierwszym kursorycznym rzucie okiem, i to z daleka. Więc rzucaj.
> Bez bielma."
>
> 2)
>
> "Pochwalę Ci się, że nigdy nie dałem na Owsiaka nawet złotówki. Nie podoba
> mi się ten człowiek, drażni mnie i absolutnie nie budzi zaufania.
> Dziwi mnie szczerze, że - jak widać po salonowych wpisach i dyskusjach -
> jest aż tylu naiwnych to zaufanie mu okazujących. Ba, bić się prawie są
> gotowi i wyzywać.
> Dla mnie cała ta akcja zbiórki pieniędzy na sprzęt do leczenia dzieci w
> państwowych szpitalach jest kompromitującym przejawem nieudolności państwa.
> Ludzie płacący co miesiąc kilkaset złotych podatków m.in. na leczenie
> dzieci, wierzą, że więcej dobrego robią kupując jakieś serduszko za złotych
> pięć.
> Owsiak się szczyci, że takie przedsięwzięcie udało się tylko w Polsce. A to
> przecież raczej powód do wstydu. Przynajmniej dla władz powinien to być
> powód do wstydu.
>
> A dzieci to tak wygodna i pewna tarcza!
> Pamiętam, jak na którejś z Komisji Śledczych zaimponowała mi, na swój
> sposób, Jolanta Kwaśniewska. Zapytana o to, czy spotkała się kiedyś z Kuną,
> Żaglem czy jakimś innym diabłem, odpowiedziała spokojnie i rzeczowo, że
> tak, na organizowanym przez jej Fundację turnieju dzieci na wózkach
> inwalidzkich.
> W praktyce zamknęła tą odpowiedzią usta pytających.
>
> Jak powiedziałem, ja temu człowiekowi nie wierzę i nie będzie dla mnie
> jakimkolwiek zaskoczeniem, kiedy któregoś dnia bańka pryśnie i dowiemy się
> o jakiś skandalach.
> Mam nadzieję, że tej chwili doczekamy."
>
> Pod całością się podpisuję, ale co do ostatniego zdania - mam nadzieję, że
> NIE doczekamy. Bo to by pozbawiło ufnych i dobrych ludzi wszelkiej nadziei
> i wiary w jakikolwiek sens bycia dobrym.
>
> Notabene:http://www.bryk.pl/teksty/liceum/pozosta%C5
%82e/matematyka/23432-hist...
>
> --
> Ikselka - z zaświatów //Dałam, no, znowu jak co roku dałam "na Owsiaka".
> Opadli nas dwoje czterej!!! nachalni "puszkarze" pod kościołem, ci sami i
> przed, i po mszy, a głupio było nie dać, kiedy człowiekowi wobec reszty
> zmierzających do i z kościoła współwierców 4 puszki na raz się przed nos
> wepchały. Ale to ostatni raz, od przyszłego roku się zdecydowanie opędzę,
> choćby kijem. Tak postanowiliśmy z MŚK właśnie przed chwilą, niemal w tym
> momencie, kiedy to piszę.
>
> Tęskniących pozdrawiam; wrócę za czas niedługi :-***
Pozdrawiam, wracaj :)***
___
Iza
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
3. Data: 2010-01-17 22:25:55
Temat: Re: "O Jurku, któremu zabrakło atomów."Ikselka to bardzo prosty mechanizm, nikt kto sam jest cwaniakiem i
złodziejem nie uwierzy w bezinteresowną pomoc. Tu pokazani są wierni z
kk, bez dowodów [ za co Rydzyk dostał wyrok w sprawie Owsiaka],
projektują na innych tak naprawdę swoje życie ukrywane pod maseczką
samarytanina, ci ludzie nie widzą innych możliwości w życiu jak tylko
kantować, bo tak w swoim stadzie postępują. Takim osobą trudno jest
zrozumieć bezinteresowną pomoc, więc podejrzewają że Owsiak napewno
jest taki jak oni , czyli cwany jak katole złodzieje. Taki jest ten
mechanizm i widzimy co się za nim kryje w tych atakach na Owsiaka, co
tym ludziom jest i co robią w swoim życiu. Są skrajnymi materialistami
w każdym punkie swojego życia, a w pomocy niesionej muszą mieć
zagwarantowane wielokrotne zyski. Lub jedynie za mydlenie oczu już
chcą zysków.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
4. Data: 2010-01-17 22:33:56
Temat: Re: "O Jurku, któremu zabrakło atomów."Użytkownik "Iza" napisał:
>Pozdrawiam, wracaj :)***
Musiałaś zacytować 14 kilo tekstu, żeby dopisać jedno zdanie?
(cip, cip, Robaczku :D)
--
Pozdrawiam - Aicha (płci niewiadomej;))
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
5. Data: 2010-01-18 01:25:29
Temat: Re: "O Jurku, któremu zabrakło atomów."Glob, wyjaśnij mi dlaczego Owsiak nie przekazuje całej zebranej
przez orkiestrę kasy na NFZ.
Ja tego nie rozumiem jak w kraju, w którym istnieje coś takiego
jak NFZ, ktoś niezależnie dostarcza "swój" sprzęt medyczny do
szpitali.
Dlaczego nie może tego robić NFZ?
--
CB
Użytkownik "glob" <r...@g...com> napisał w wiadomości
news:a5b93821-b5a5-46ce-a31e-9a9a489967f0@j5g2000yqm
.googlegroups.com...
[...]
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
6. Data: 2010-01-18 04:39:50
Temat: Re: "O Jurku, kt?remu zabrak?o atom?w."
cbnet napisał(a):
> Glob, wyja�nij mi dlaczego Owsiak nie przekazuje ca�ej zebranej
> przez orkiestrďż˝ kasy na NFZ.
>
> Ja tego nie rozumiem jak w kraju, w kt�rym istnieje co� takiego
> jak NFZ, kto� niezale�nie dostarcza "sw�j" sprz�t medyczny do
> szpitali.
> Dlaczego nie mo�e tego robi� NFZ?
>
> --
> CB
>
>
>
> U�ytkownik "glob" <r...@g...com> napisa� w wiadomo�ci
> news:a5b93821-b5a5-46ce-a31e-9a9a489967f0@j5g2000yqm
.googlegroups.com...
>
> [...]
Bo sprzęt zamiast do szpitali rozpłynąłby się w anonimowej
biurokracji.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
7. Data: 2010-01-18 07:41:23
Temat: Re: "O Jurku, któremu zabrakło atomów."On 17 Sty, 22:16, XL <i...@g...pl> wrote:
> http://toyah.salon24.pl/149430,o-jurku-ktoremu-zabra
klo-atomow
>
> " Ukazanie się drugiej odsłony Miasta Pana Cogito niefortunnie zbiega się
> z doroczną eksplozją absolutnie bezprecedensowego fałszu i zakłamania,
> funkcjonującego dziś pod symboliczną już nazwą Wielkiej Orkiestry
> Świątecznej Pomocy. Piszę niefortunnie, bo - jak wiemy - dobre towarzystwo
> jest w cenie, a złe wręcz przeciwnie. Choć z drugiej strony, można też na
> tę zbieżność popatrzeć jak na okazję, by powiedzieć kilka słów prawdy.
> Również na tematy o wiele bardziej ogólne, niż sam nędzny geszeft Jerzego
> Owsiaka. W ostatnich dniach pojawiło się kilka tekstów (w tym parę
> autorstwa wyżej podpisanego), w których starano się zdiagnozować to
> niezwykłe zjawisko. Można więc też pewnie zaryzykować nawet opinię, że
> wszystko zostało już powiedziane. Ja jednak wciąż czuję, że materia, z
> którą przyszło nam się zmierzyć, stawia nieustanny opór i kiedy się wydaje,
> że sprawa jest ostatecznie załatwiona, odrastają kolejne łby tego smoka i -
> co wydawałoby się niemożliwe - mają się one zupełnie dobrze. Dziś moja
> córka - zawodnik naprawdę twardy - poinformowała mnie, że słyszała, że nie
> ma w Polsce szpitala, który nie funkcjonowałby bez choćby jednego bardzo
> cennego urządzenia zakupionego przez WOŚP. I pyta mnie, jak mi się wydaje:
> czy sytuacja, w której Owsiak z jakiegoś powodu przerywa swoją działalność,
> wyjeżdża na te swoje ukochane Bahamy, a szpitale przestają otrzymywać to,
> co otrzymywały dotychczas, to sytuacja zła czy dobra? Ona wszystko na temat
> Owsiaka wie. Nawet nie ma jej co tłumaczyć, z kim mamy do czynienia, bo to,
> co trzeba, już dawno dobrze przemyślała i przetrawiła. Ona chce znać
> sytuację od strony czysto praktycznej.
>
> Więc zastanawiam się, jak można opisać zjawisko, które na każdym
> poziomie - zamysłu, organizacji i wykonania - stanowi czyste zło, a
> jednocześnie w jego wyniku otrzymujemy pojedyncze, jednostkowe,
> indywidualne dobro? Jak można pokazywać palcem na to zło, kiedy każde nasze
> słowo natychmiast spotyka się z jak najbardziej realną i, według wszelkich
> rozsądnych standardów, usprawiedliwioną kontrargumentacją? Oczywiście, ja
> już to wszystko - zarówno w moich ostatnich tekstach, jak i w dwóch
> wpisach sprzed kilku miesięcy - najlepiej jak mogłem wyjaśniłem. I wierzę
> głęboko, że dla każdego otwartego umysłu moje słowa powinny stanowić
> wystarczający powód do przynajmniej zastanowienia się nad faktyczną istotą
> działalności charytatywnej, prowadzonej w taki sposób, jak to robi Owsiak.
> Ale i nie tylko Owsiak. To, co on robi, jest znane od setek lat. W końcu
> można Owsiaka szanować, ale - bez przesady - przecież on sam tego nie
> wymyślił. To, co on robi, to klasyka. Więc i to, co ja piszę, to również
> nic bardzo oryginalnego. Pomaganie bliźnim tak, by przy okazji mieć z tego
> jak najwięcej dla siebie (czy to przyjemności wymiernych, czy też zwykłej
> satysfakcji), zostało przeanalizowane skutecznie przez ludzi o wiele
> mądrzejszych od nas. I poddane ocenie druzgocącej.
>
> Czy ci klasyczni już krytycy dobroczynności prowadzonej poza Kościołem
> mieli łatwo? Czy na ich argumenty nie przybiegali natychmiast czwórkami
> świadkowie tego dobra, które się właśnie urzeczywistniło? Czy nie
> pokazywali radosnych twarzy dzieci, które albo odzyskały zdrowie, albo po
> prostu zwykłe szczęście - właśnie dzięki tym 'dobrym Samarytanom', ale
> przede wszystkim wbrew zrzędzeniu 'niedzielnych filozofów'? Czy nawet tak
> solidny, wydawałoby się, argument, jak ten najstarszy: Kiedy więc dajesz
> jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na
> ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam: ci otrzymali już
> swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka
> co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój,
> który widzi w ukryciu, odda tobie. (Mt 6.3), nie spotykał się ze
> wzruszeniem ramion i niezmiennym pytaniem: "I co z tego, skoro ktoś dostał
> życie?"
>
> Obawiam się zatem, że choćbyśmy dyskutowali do końca świata (albo nawet
> - jak woli mówić ten przebiegły człowiek - jeszcze dłużej!), zawsze w końcu
> staniemy przed ścianą utworzoną z czystej, niewzruszonej praktyki. Z -
> można by rzec - prawdziwej, niepodważalnej fizyki. I właśnie to jest ten
> moment, żeby powiedzieć coś na temat fizyki. I matematyki. A tym samym
> pokazać, że może warto było po raz kolejny próbować zaczepić ten tak
> wyślizgujący się nam z rąk temat.
>
> Roald Dahl w swoich wspomnieniach z lat szkolnych opowiada o
> zdziwaczałym nauczycielu matematyki, który pewnego dnia dał swoim uczniom
> niezwykłą zagadkę. Wyjął mianowicie papierową chusteczkę, pomachał nią i
> powiedział tak: Ta chusteczka ma grubość 1/100 cala. Składam ją na pół.
> Osiąga grubość 2/100 cala. Składam ponownie - robi się gruba na 4/100 cala.
> Składam raz jeszcze i teraz ona ma grubość 8/100 cala. Zagadka brzmi
> następująco. Jak ona będzie gruba, kiedy złożę ją pięćdziesiąt razy?
> Oczywiście, żadne dziecko - mimo że to była bardzo dobra prywatna szkoła,
> a dzieci - angielskie, a i czasy bardzo przed-internetowe - nie umiało
> nawet się zbliżyć do poprawnej odpowiedzi. Nie było nawet w stanie pojąć
> całej idei, kryjącej się za tą zagadką. Otóż odpowiedź brzmiała
> następująco: chusteczka osiągnie grubość jak stąd do księżyca... Więc tak.
> To jest właściwa odpowiedź. Jak ktoś ma dobry kalkulator, to niech sobie
> sprawdzi.
>
> Kiedy po raz pierwszy czytałem ten tekst Dahla, byłem zachwycony a
> jednocześnie oszołomiony i oczywiście nicnierozumiejący. Pewnego dnia
> jednak spotkałem mojego znajomego, wybitnego fizyka, matematyka i w ogóle
> pod wieloma względami osobę szczególną. I od razu postanowiłem wykorzystać
> okazję i zwróciłem się do niego z dahlowską zagadką. On spojrzał na mnie
> bez szczególnego zainteresowania, wzruszył ramionami i odparł: Nie wolno
> mieszać fizyki z matematyką. W chusteczce nie ma wystarczającej liczby
> atomów, żeby się tak dała rozciągnąć.
>
> I to jest właśnie to, co mi się przypomniało, kiedy dziś, z jednej
> strony próbuję opisać to, co widzę, gdy patrzę na owsiakowe szaleństwo, a z
> drugiej strony słyszę te niewzruszone argumenty i absolutnie rzeczowe
> dowody na to, jak bardzo moje pretensje są małe i bezsensowne. Sprawa
> Wielkiej Orkiestry, tych wszystkich serduszek, puszek, tych Bahamów, tych
> fundacji, tego Woodstocku, tych rachunków - sprawdzonych i niesprawdzonych
> - w ogóle nie nadaje się do dyskusji. Nie ma żadnego sposobu, żeby ten
> problem rozstrzygnąć w sposób ostateczny. W Wielkiej Orkiestrze Świątecznej
> Pomocy nie ma wystarczającej liczby atomów, żeby sięgnąć tego pierwszego
> punktu, w którym zaczyna się dobroczynność.
>
> Nie można mieszać fizyki i matematyki. I na tym kończymy sprawę Owsiaka."
> ----------------------------------------------------
---------------------
>
> I dwa z komentarzy pod tekstem:
>
> 1)
>
> "Piszesz tak:
> 'Bo wbrew pozorom, WOŚP to nie Owsiak, a tysiące anonimowych ludzi, którzy
> nie biorą serduszek, tylko zatrzymają się, wrzucą jałmużnę i idą dalej.'
>
> Wbrew JAKIM pozorom? Tym, którym dałeś się zwieść?
>
> Rzecz w notce Gospodarza Bloga jest o dobroczynności. Nie o nazwisku,
> twarzy, czy przykrywce. Ta jest dziś taka, a jutro już zupełnie inna. Nie
> ma się czym przejmować.
>
> Stwierdziwszy powyższe, masz słuszność! Cała pierwsza część twojego
> stwierdzenia jest słuszna, a WOŚP to rzeczywiście "nie Owsiak". Kłopot mam
> jednak z drugą częścią twojej gromkiej wypowiedzi, bo jest ona tak
> jednostronna, że aż kłamliwa.
>
> Obok darczyńców udział w imprezie biorą bowiem zastępy mącicieli. Od
> producentów domajają się cen wynoszących 1/4 katalogowej - jak myślisz, czy
> nie kosztem SERWISU tych urządzeń w przyszłości? Bo serwis kosztuje,
> natomiast wyprodukowanie (przy dzisiejszych możliwościach technik
> wytwórczych) niekoniecznie. Niektóre z urządzeń można by rozdawać, byle by
> odbiorca SERWIS zamówił. Zaczynasz pojmować pierwszą tajemnicę chucpy
> WOŚP-owej, skrywaną oczywiście skrzętnie przed nieświadomym tych faktów
> społeczeństwem?
>
> A tam jest jeszcze więcej: organizatorzy, dziennikarze, nieświadomi
> uczestnicy, świadomi agitatorzy...
>
> Na wołowej skórze nie spiszesz nacisków, półprawd, i przekrętów. Widocznych
> już przy pierwszym kursorycznym rzucie okiem, i to z daleka. Więc rzucaj.
> Bez bielma."
>
> 2)
>
> "Pochwalę Ci się, że nigdy nie dałem na Owsiaka nawet złotówki. Nie podoba
> mi się ten człowiek, drażni mnie i absolutnie nie budzi zaufania.
> Dziwi mnie szczerze, że - jak widać po salonowych wpisach i dyskusjach -
> jest aż tylu naiwnych to zaufanie mu okazujących. Ba, bić się prawie są
> gotowi i wyzywać.
> Dla mnie cała ta akcja zbiórki pieniędzy na sprzęt do leczenia dzieci w
> państwowych szpitalach jest kompromitującym przejawem nieudolności państwa.
> Ludzie płacący co miesiąc kilkaset złotych podatków m.in. na leczenie
> dzieci, wierzą, że więcej dobrego robią kupując jakieś serduszko za złotych
> pięć.
> Owsiak się szczyci, że takie przedsięwzięcie udało się tylko w Polsce. A to
> przecież raczej powód do wstydu. Przynajmniej dla władz powinien to być
> powód do wstydu.
>
> A dzieci to tak wygodna i pewna tarcza!
> Pamiętam, jak na którejś z Komisji Śledczych zaimponowała mi, na swój
> sposób, Jolanta Kwaśniewska. Zapytana o to, czy spotkała się kiedyś z Kuną,
> Żaglem czy jakimś innym diabłem, odpowiedziała spokojnie i rzeczowo, że
> tak, na organizowanym przez jej Fundację turnieju dzieci na wózkach
> inwalidzkich.
> W praktyce zamknęła tą odpowiedzią usta pytających.
>
> Jak powiedziałem, ja temu człowiekowi nie wierzę i nie będzie dla ...
>
> więcej >>
nie chce mi sie czytac Twojego elaboratu
bo po pierwsze pewnie sa to kolejne nudy,
na temat wyzszosci czarnych nad rozowymi.
zwlaszcza ze bedoc na "wyjezdzie",
net ogladam w tel. ("komorce")
zawsze daje 100zl na WOSP.
nigdy nie dam i dalem nawet 1zl na Caritas.
lubie i szanuje Jurka.
nie lubie i mam jak najgorsza opinie na temat Caritas.
J-23 itede...
PS. wczoraj obejzalem film "Avatar" w standardzie 3D. fabula cienka,
ale efekt przestrzeni wspanialy.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
8. Data: 2010-01-18 08:22:37
Temat: Re: "O Jurku, któremu zabrakło atomów."I Ixi nie martw się, że dałaś.
Mi za całe usprawiedliwienie wystarczy relacja rodziców chorego berbecia,
którzy zauwazyli, że większość sprzętów na oddziale, na którym lezało
maleństwo, było wynikiem działania orkiestry. To chyba wystarczy za wszelkie
usprawiedliwienia.
A cała reszta?
Jest naszym klasyczną polską nieufnością, wyniekiem dziejów, i ma swoje ZŁE,
ale też ma swoje DOBRE strony.
Ja odpuszczam. W imię powyższego. MK
Użytkownik "Iza" <f...@o...pl> napisał w wiadomości
news:3c447e1a-1350-4d9e-b750-50b93dc3f392@s31g2000yq
s.googlegroups.com...
On 17 Sty, 22:16, XL <i...@g...pl> wrote:
> http://toyah.salon24.pl/149430,o-jurku-ktoremu-zabra
klo-atomow
>
> " Ukazanie się drugiej odsłony Miasta Pana Cogito niefortunnie zbiega się
> z doroczną eksplozją absolutnie bezprecedensowego fałszu i zakłamania,
> funkcjonującego dziś pod symboliczną już nazwą Wielkiej Orkiestry
> Świątecznej Pomocy. Piszę niefortunnie, bo - jak wiemy - dobre towarzystwo
> jest w cenie, a złe wręcz przeciwnie. Choć z drugiej strony, można też na
> tę zbieżność popatrzeć jak na okazję, by powiedzieć kilka słów prawdy.
> Również na tematy o wiele bardziej ogólne, niż sam nędzny geszeft Jerzego
> Owsiaka. W ostatnich dniach pojawiło się kilka tekstów (w tym parę
> autorstwa wyżej podpisanego), w których starano się zdiagnozować to
> niezwykłe zjawisko. Można więc też pewnie zaryzykować nawet opinię, że
> wszystko zostało już powiedziane. Ja jednak wciąż czuję, że materia, z
> którą przyszło nam się zmierzyć, stawia nieustanny opór i kiedy się
> wydaje,
> że sprawa jest ostatecznie załatwiona, odrastają kolejne łby tego smoka
> i -
> co wydawałoby się niemożliwe - mają się one zupełnie dobrze. Dziś moja
> córka - zawodnik naprawdę twardy - poinformowała mnie, że słyszała, że nie
> ma w Polsce szpitala, który nie funkcjonowałby bez choćby jednego bardzo
> cennego urządzenia zakupionego przez WOŚP. I pyta mnie, jak mi się wydaje:
> czy sytuacja, w której Owsiak z jakiegoś powodu przerywa swoją
> działalność,
> wyjeżdża na te swoje ukochane Bahamy, a szpitale przestają otrzymywać to,
> co otrzymywały dotychczas, to sytuacja zła czy dobra? Ona wszystko na
> temat
> Owsiaka wie. Nawet nie ma jej co tłumaczyć, z kim mamy do czynienia, bo
> to,
> co trzeba, już dawno dobrze przemyślała i przetrawiła. Ona chce znać
> sytuację od strony czysto praktycznej.
>
> Więc zastanawiam się, jak można opisać zjawisko, które na każdym
> poziomie - zamysłu, organizacji i wykonania - stanowi czyste zło, a
> jednocześnie w jego wyniku otrzymujemy pojedyncze, jednostkowe,
> indywidualne dobro? Jak można pokazywać palcem na to zło, kiedy każde
> nasze
> słowo natychmiast spotyka się z jak najbardziej realną i, według wszelkich
> rozsądnych standardów, usprawiedliwioną kontrargumentacją? Oczywiście, ja
> już to wszystko - zarówno w moich ostatnich tekstach, jak i w dwóch
> wpisach sprzed kilku miesięcy - najlepiej jak mogłem wyjaśniłem. I wierzę
> głęboko, że dla każdego otwartego umysłu moje słowa powinny stanowić
> wystarczający powód do przynajmniej zastanowienia się nad faktyczną istotą
> działalności charytatywnej, prowadzonej w taki sposób, jak to robi Owsiak.
> Ale i nie tylko Owsiak. To, co on robi, jest znane od setek lat. W końcu
> można Owsiaka szanować, ale - bez przesady - przecież on sam tego nie
> wymyślił. To, co on robi, to klasyka. Więc i to, co ja piszę, to również
> nic bardzo oryginalnego. Pomaganie bliźnim tak, by przy okazji mieć z tego
> jak najwięcej dla siebie (czy to przyjemności wymiernych, czy też zwykłej
> satysfakcji), zostało przeanalizowane skutecznie przez ludzi o wiele
> mądrzejszych od nas. I poddane ocenie druzgocącej.
>
> Czy ci klasyczni już krytycy dobroczynności prowadzonej poza Kościołem
> mieli łatwo? Czy na ich argumenty nie przybiegali natychmiast czwórkami
> świadkowie tego dobra, które się właśnie urzeczywistniło? Czy nie
> pokazywali radosnych twarzy dzieci, które albo odzyskały zdrowie, albo po
> prostu zwykłe szczęście - właśnie dzięki tym 'dobrym Samarytanom', ale
> przede wszystkim wbrew zrzędzeniu 'niedzielnych filozofów'? Czy nawet tak
> solidny, wydawałoby się, argument, jak ten najstarszy: Kiedy więc dajesz
> jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na
> ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam: ci otrzymali już
> swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka
> co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój,
> który widzi w ukryciu, odda tobie. (Mt 6.3), nie spotykał się ze
> wzruszeniem ramion i niezmiennym pytaniem: "I co z tego, skoro ktoś dostał
> życie?"
>
> Obawiam się zatem, że choćbyśmy dyskutowali do końca świata (albo nawet
> - jak woli mówić ten przebiegły człowiek - jeszcze dłużej!), zawsze w
> końcu
> staniemy przed ścianą utworzoną z czystej, niewzruszonej praktyki. Z -
> można by rzec - prawdziwej, niepodważalnej fizyki. I właśnie to jest ten
> moment, żeby powiedzieć coś na temat fizyki. I matematyki. A tym samym
> pokazać, że może warto było po raz kolejny próbować zaczepić ten tak
> wyślizgujący się nam z rąk temat.
>
> Roald Dahl w swoich wspomnieniach z lat szkolnych opowiada o
> zdziwaczałym nauczycielu matematyki, który pewnego dnia dał swoim uczniom
> niezwykłą zagadkę. Wyjął mianowicie papierową chusteczkę, pomachał nią i
> powiedział tak: Ta chusteczka ma grubość 1/100 cala. Składam ją na pół.
> Osiąga grubość 2/100 cala. Składam ponownie - robi się gruba na 4/100
> cala.
> Składam raz jeszcze i teraz ona ma grubość 8/100 cala. Zagadka brzmi
> następująco. Jak ona będzie gruba, kiedy złożę ją pięćdziesiąt razy?
> Oczywiście, żadne dziecko - mimo że to była bardzo dobra prywatna szkoła,
> a dzieci - angielskie, a i czasy bardzo przed-internetowe - nie umiało
> nawet się zbliżyć do poprawnej odpowiedzi. Nie było nawet w stanie pojąć
> całej idei, kryjącej się za tą zagadką. Otóż odpowiedź brzmiała
> następująco: chusteczka osiągnie grubość jak stąd do księżyca... Więc tak.
> To jest właściwa odpowiedź. Jak ktoś ma dobry kalkulator, to niech sobie
> sprawdzi.
>
> Kiedy po raz pierwszy czytałem ten tekst Dahla, byłem zachwycony a
> jednocześnie oszołomiony i oczywiście nicnierozumiejący. Pewnego dnia
> jednak spotkałem mojego znajomego, wybitnego fizyka, matematyka i w ogóle
> pod wieloma względami osobę szczególną. I od razu postanowiłem wykorzystać
> okazję i zwróciłem się do niego z dahlowską zagadką. On spojrzał na mnie
> bez szczególnego zainteresowania, wzruszył ramionami i odparł: Nie wolno
> mieszać fizyki z matematyką. W chusteczce nie ma wystarczającej liczby
> atomów, żeby się tak dała rozciągnąć.
>
> I to jest właśnie to, co mi się przypomniało, kiedy dziś, z jednej
> strony próbuję opisać to, co widzę, gdy patrzę na owsiakowe szaleństwo, a
> z
> drugiej strony słyszę te niewzruszone argumenty i absolutnie rzeczowe
> dowody na to, jak bardzo moje pretensje są małe i bezsensowne. Sprawa
> Wielkiej Orkiestry, tych wszystkich serduszek, puszek, tych Bahamów, tych
> fundacji, tego Woodstocku, tych rachunków - sprawdzonych i niesprawdzonych
> - w ogóle nie nadaje się do dyskusji. Nie ma żadnego sposobu, żeby ten
> problem rozstrzygnąć w sposób ostateczny. W Wielkiej Orkiestrze
> Świątecznej
> Pomocy nie ma wystarczającej liczby atomów, żeby sięgnąć tego pierwszego
> punktu, w którym zaczyna się dobroczynność.
>
> Nie można mieszać fizyki i matematyki. I na tym kończymy sprawę Owsiaka."
> ----------------------------------------------------
---------------------
>
> I dwa z komentarzy pod tekstem:
>
> 1)
>
> "Piszesz tak:
> 'Bo wbrew pozorom, WOŚP to nie Owsiak, a tysiące anonimowych ludzi, którzy
> nie biorą serduszek, tylko zatrzymają się, wrzucą jałmużnę i idą dalej.'
>
> Wbrew JAKIM pozorom? Tym, którym dałeś się zwieść?
>
> Rzecz w notce Gospodarza Bloga jest o dobroczynności. Nie o nazwisku,
> twarzy, czy przykrywce. Ta jest dziś taka, a jutro już zupełnie inna. Nie
> ma się czym przejmować.
>
> Stwierdziwszy powyższe, masz słuszność! Cała pierwsza część twojego
> stwierdzenia jest słuszna, a WOŚP to rzeczywiście "nie Owsiak". Kłopot mam
> jednak z drugą częścią twojej gromkiej wypowiedzi, bo jest ona tak
> jednostronna, że aż kłamliwa.
>
> Obok darczyńców udział w imprezie biorą bowiem zastępy mącicieli. Od
> producentów domajają się cen wynoszących 1/4 katalogowej - jak myślisz,
> czy
> nie kosztem SERWISU tych urządzeń w przyszłości? Bo serwis kosztuje,
> natomiast wyprodukowanie (przy dzisiejszych możliwościach technik
> wytwórczych) niekoniecznie. Niektóre z urządzeń można by rozdawać, byle by
> odbiorca SERWIS zamówił. Zaczynasz pojmować pierwszą tajemnicę chucpy
> WOŚP-owej, skrywaną oczywiście skrzętnie przed nieświadomym tych faktów
> społeczeństwem?
>
> A tam jest jeszcze więcej: organizatorzy, dziennikarze, nieświadomi
> uczestnicy, świadomi agitatorzy...
>
> Na wołowej skórze nie spiszesz nacisków, półprawd, i przekrętów.
> Widocznych
> już przy pierwszym kursorycznym rzucie okiem, i to z daleka. Więc rzucaj.
> Bez bielma."
>
> 2)
>
> "Pochwalę Ci się, że nigdy nie dałem na Owsiaka nawet złotówki. Nie podoba
> mi się ten człowiek, drażni mnie i absolutnie nie budzi zaufania.
> Dziwi mnie szczerze, że - jak widać po salonowych wpisach i dyskusjach -
> jest aż tylu naiwnych to zaufanie mu okazujących. Ba, bić się prawie są
> gotowi i wyzywać.
> Dla mnie cała ta akcja zbiórki pieniędzy na sprzęt do leczenia dzieci w
> państwowych szpitalach jest kompromitującym przejawem nieudolności
> państwa.
> Ludzie płacący co miesiąc kilkaset złotych podatków m.in. na leczenie
> dzieci, wierzą, że więcej dobrego robią kupując jakieś serduszko za
> złotych
> pięć.
> Owsiak się szczyci, że takie przedsięwzięcie udało się tylko w Polsce. A
> to
> przecież raczej powód do wstydu. Przynajmniej dla władz powinien to być
> powód do wstydu.
>
> A dzieci to tak wygodna i pewna tarcza!
> Pamiętam, jak na którejś z Komisji Śledczych zaimponowała mi, na swój
> sposób, Jolanta Kwaśniewska. Zapytana o to, czy spotkała się kiedyś z
> Kuną,
> Żaglem czy jakimś innym diabłem, odpowiedziała spokojnie i rzeczowo, że
> tak, na organizowanym przez jej Fundację turnieju dzieci na wózkach
> inwalidzkich.
> W praktyce zamknęła tą odpowiedzią usta pytających.
>
> Jak powiedziałem, ja temu człowiekowi nie wierzę i nie będzie dla mnie
> jakimkolwiek zaskoczeniem, kiedy któregoś dnia bańka pryśnie i dowiemy się
> o jakiś skandalach.
> Mam nadzieję, że tej chwili doczekamy."
>
> Pod całością się podpisuję, ale co do ostatniego zdania - mam nadzieję, że
> NIE doczekamy. Bo to by pozbawiło ufnych i dobrych ludzi wszelkiej nadziei
> i wiary w jakikolwiek sens bycia dobrym.
>
> Notabene:http://www.bryk.pl/teksty/liceum/pozosta%C5
%82e/matematyka/23432-hist...
>
> --
> Ikselka - z zaświatów //Dałam, no, znowu jak co roku dałam "na Owsiaka".
> Opadli nas dwoje czterej!!! nachalni "puszkarze" pod kościołem, ci sami i
> przed, i po mszy, a głupio było nie dać, kiedy człowiekowi wobec reszty
> zmierzających do i z kościoła współwierców 4 puszki na raz się przed nos
> wepchały. Ale to ostatni raz, od przyszłego roku się zdecydowanie opędzę,
> choćby kijem. Tak postanowiliśmy z MŚK właśnie przed chwilą, niemal w tym
> momencie, kiedy to piszę.
>
> Tęskniących pozdrawiam; wrócę za czas niedługi :-***
Pozdrawiam, wracaj :)***
___
Iza
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
9. Data: 2010-01-18 12:19:32
Temat: Re: "O Jurku, kt?remu zabrak?o atom?w."A zatem, jeśli jesteś konsekwentny, to wolałbyś płacić składkę zdrowotną
Owsiakowi niż NFZ.
Ja natomiast wolę płacić tę składkę NFZ-owi, niż np Owsiakowi.
Jakoś bardziej im ufam niż Owsiakowi.
Przynajmniej daje się ich bez problemu skontrolować. ;)
A w ogóle to marzę o ustawie zakazującej jakiegokolwiek nagabywanie
osób w miejscach publicznych w trakcie wszelkiego rodzaju kwest.
Cyganie, pijacy, żony pijaków z dziećmi, bezdomni... itp, oraz oczywiście
przyjaciele psów i kotów, sierot, kalek... itd i Owsiaki - nie ma miesiąca
aby przynajmniej kilka razy ktoś nie zaczepiał mnie chcąc pieniędzy
na jakieś "cele statutowe".
Czy my jesteśmy jakimś Przylądkiem Czarnej Mamby w Afryce?
BTW w Egipcie podobno żebranie na turystach odbywa się na okrągło.
Wątpię abym kiedykolwiek tam pojechał.
Po prostu nie znoszę żebractwa w jakiejkolwiek formie czy formule.
--
CB
Użytkownik "glob" <r...@g...com> napisał w wiadomości
news:64f16907-1528-4c01-9d34-be75602e997b@e16g2000yq
c.googlegroups.com...
Bo sprzęt zamiast do szpitali rozpłynąłby się w anonimowej
biurokracji.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
10. Data: 2010-01-18 12:31:50
Temat: Re: "O Jurku, kt?remu zabrak?o atom?w."
cbnet napisał(a):
> A zatem, je�li jeste� konsekwentny, to wola�by� p�aci� sk�adk�
zdrowotnďż˝
> Owsiakowi niďż˝ NFZ.
>
> Ja natomiast wol� p�aci� t� sk�adk� NFZ-owi, ni� np Owsiakowi.
> Jakoďż˝ bardziej im ufam niďż˝ Owsiakowi.
> Przynajmniej daje siďż˝ ich bez problemu skontrolowaďż˝. ;)
>
>
> A w og�le to marz� o ustawie zakazuj�cej jakiegokolwiek nagabywanie
> os�b w miejscach publicznych w trakcie wszelkiego rodzaju kwest.
> Cyganie, pijacy, �ony pijak�w z dzie�mi, bezdomni... itp, oraz oczywi�cie
> przyjaciele ps�w i kot�w, sierot, kalek... itd i Owsiaki - nie ma miesi�ca
> aby przynajmniej kilka razy kto� nie zaczepia� mnie chc�c pieni�dzy
> na jakieďż˝ "cele statutowe".
> Czy my jeste�my jakim� Przyl�dkiem Czarnej Mamby w Afryce?
>
> BTW w Egipcie podobno �ebranie na turystach odbywa si� na okr�g�o.
> W�tpi� abym kiedykolwiek tam pojecha�.
> Po prostu nie znosz� �ebractwa w jakiejkolwiek formie czy formule.
>
> --
> CB
>
>
>
> U�ytkownik "glob" <r...@g...com> napisa� w wiadomo�ci
> news:64f16907-1528-4c01-9d34-be75602e997b@e16g2000yq
c.googlegroups.com...
>
> Bo sprz�t zamiast do szpitali rozp�yn��by si� w anonimowej
> biurokracji.
87% procent polaków uważa że nfz skandalicznie funkcjonuje i mają
rację, bo twoje i każdego składki idą dla rozbudowanej grupy
urzędników a nie zdrowie.
A wystarczy jeden dzień orkiestry, która nie jest biurokratyczna i
efekty są zdumiewające . Wspierasz komunizm, bo biurokracja to jest
czysty komunizm.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |