Data: 2010-04-25 13:00:01
Temat: Re: Ojej jakie piękne...o was kobiety.
Od: Piotr <p...@b...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2010-04-25 14:17, Ikselka pisze:
> Dnia Sun, 25 Apr 2010 08:48:47 +0200, Piotr napisał(a):
>
>
>> W dniu 2010-04-24 21:27, Ikselka pisze:
>>
>>> Dnia Sat, 24 Apr 2010 20:44:01 +0200, Piotr napisał(a):
>>>
>>>
>>>
>>>>> W zwykłej złośliwości dopatrujesz się racjonalności?
>>>>>
>>>>> Ewa
>>>>>
>>>>>
>>>> Z Ixi jakoś dogaduję się bardzo łatwo, jakbyśmy myśleli bardzo podobnie.
>>>> IMO to bardzo ułatwia komunikację i wcale nie trzeba rezygnować
>>>> ze swoich poglądów ;-)
>>>>
>>>>
>>> Dzięks. Mam to samo w odniesieniu do Ciebie i przeważnie do ogółu mężczyzn.
>>> Z kobietami zawsze mam w tym względzie gorzej - moja zwykła złośliwość
>>> nigdy nie może dorównać ich niezwykłej, stąd brak porozumienia ;-D
>>>
>>>
>> Nie dalej jak wczoraj miałem spotkanie z moją znajomą,
>> bardzo podobną do Ciebie w sensie mentalnym.
>> Wspólna płaszczyzna posorumienia z nią to po prostu chwlka,
>> a odbiór innych i rzeczywistości mamy niemal taki sam.
>> Jako że to trochę świeża znajomość, więc odruchowo na początku
>> potraktowałem ją zachowawczo jako głupszą od siebie, jednak jak zwykle
>> bardzo szybko przywołała mnie do porządku.
>> I do w dodatku bardzo delikatnie. Że tak powiem: jakby wyrozumiale.
>> Wtedy tak sobie pomyślałem, że na pewno ponad 50% moich
>> możliwości intelektualnych idzie właśnie nie na zrozumie i dogadanie
>> się z takimi ludźmi jak ja, ale kompletnie różnym,
>> czasem w pracy nawet z kompletnymi betonami.
>> U ciebie natomiast tego chyba nie widzę i w Twoich
>> wypowiedziach nie widać za bardzo satysfakcji
>> z Twojej racjonalności?
>> Nie martwisz się, że skończysz, nie tylko tu, trochę jak Aicha?
>> Oczywiście nie w sensie życiowym, ale pod względem alienacji?
>> Piotrek
>>
>
> Akurat TO już teraz odczuwam bardzo. Jednak nie jest to dla mnie straszne,
> bo mam pewność włąsnych osądów i wartości, oparcie i potwierdzenie siebie w
> pewnej grupie osób, w tym szczególnie w dzieciach i mężu, z którymi
> stanowimy (szczególnie odkąd dzieci dorosły i mają swoje zapatrywania)
> silną i zwartą grupę... Każde z nas zcworga znajduje w rodzinie to oparcie,
> bez względu na wszystko. Przybył w tym jeszcze zięć... Czyż cokolwiek liczy
> się bardziej?
> No a choćby spotkanie kogoś takiego, jak Ty? Jest czy nie jest
> potwierdzeniem istnienia "braci w postrzeganiu"?
> :-)
>
No tak w realu jest zupełnie inaczej, o czym napiszę za chwilę
ale tu to jest jednak tu ;-)
> PS. Ostatnio przeżywam wielki rozdźwięk z baaardzo głupiej przyczyny z kimś
> serdecznym z dalszej rodziny, związany oczywiście z ostatnimi tragicznymi
> wydarzeniami i nieproporcjonalnie przykrą reakcją tej (o wiele starszej)
> osoby w moją stronę w odpowiedzi na mój mail na temat moich odczuć a propos
> tych wydarzeń; ta osoba także politycznie jest mi przeciwna, więc się
> nakłada niestety i to, niestety z jej strony bardzo, choć z mojej strony
> nigdy nie dałam jej odczuć żadnej przykrości, do tej pory znosiłam jej
> polityczne impertynencje z pogodą, obracając je w żart podczas rodzinnych
> obiadów i świąt. Będzie mi/nam brakowało tej osoby, jeśli ona zdecyduje się
> jednak na zerwanie stosunków, ale... pomyślałam, że żyliśmy kiedyś bez
> siebie, tak i żyć będziemy bez siebie, każdy w swoim świecie, jak przedtem
> :-)
>
Też tak miałem parę razy.
Aż w końcu pomyślałem, że ludzi, których faktycznie lubię
i dają się lubić trzeba umieścić na osobnej liście osób,
nie podlegających żadnym moim weryfikacjom.
W ten sposób mogą pitolić co im tylko żywnie się podoba bez
jakiejkolwiek obawy o konsekwencje mojego odbioru.
I powiem Ci, że to faktycznie u mnie działa.
Potrafię się cieszyć z ich towarzystwa nawet, gdy robią
z siebie totalnych ignorantów, a nawet błaznów.
Piotrek
|