Data: 2004-02-02 17:50:18
Temat: Re: Paradoks
Od: "vonBraun" <i...@s...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Podjudzony przez Joannę_Marię
publikuję dla zachęty inny paradoks
nieco mniej oczywisty niż ten z porażeniem mózgowym.
----------------------------------------------------
-----------
Paradoks 2
Czego się nie robi z miłości do...motoryzacji(???)
Ta rodzina zwaliła się do niemal ośrodka niemal w komplecie
na pierwszą wizytę
mama, tata, brat, siostry , pacjentka, jakiś kuzyn,
który "był samochodem" itd
Młodsza córka (delegowany pacjent), dziewczyna około 18 lat
była fanką motocrossu. Jej pokój pokrywały
plakaty zawodników, wycinki prasowe i podobne gadżety.
Pasją tą zaraził ją starszy brat, który nota bene
już wkrótce miał być "wcielony do wojska" (za komuny brali
na 2-3 lata). Spędzała z bratem dużo czasu.
Prości, zapracowani rodzice w zasadzie nie interesowali się córka,
brat zaś miał dla niej czas prawie zawsze.
Na spacery czy na lody, zabierali często 5 letniego
siostrzeńca (siostra wraz z mężem mieszkali w tym samym
zatłoczonym domku-baraczku i byli wdzięczni, że mogą
dzięki temu od dzieciaka odpocząć).
Ponieważ pacjentka chciała dla brata jak najlepiej poznała go nawet
ze swoją najlepszą koleżanką i wiele wskazywało na to, że
mogą się w sobie zakochać.
Pewnej wyjątkowo słonecznej niedzieli siostra
z bratem chcieli pójść na motocross odbywający się w ich mieście
(była to ostatnia okazja przed wojskiem - ważne zawody).
Gdy już wychodzili wtedy z ("pozornie" - hehe)
niezrozumiałych przyczyn córka chciała wziąć do "kompletu",
5 letniego bratanka, matka z pozornie logicznych powodów (będzie tam
gorąco i tłum ludzi) odmówiła, córka nie wiedzieć czemu uparła się,
matka "nie wiedzieć czemu" także, doszło do gwałtownej wymiany
zdań podczas której córka cisnęła w matkę torebką, wykrzyknęła
"NIENAWIDZĘ WAS WSZYSTKICH", po czym upadła nie mogąc mówić,
wystąpił też u niej bezwład LEWEJ nogi i ręki.
Ta grzeczna i dobrze ułożona dziewczyna
NIGDY W ŻYCIU tak się nie zachowywała.
Po chwilowej konsternacji, wezwano pogotowie,
zaś cała rodzina skupiła się przy pacjentce
masując i rozcierając bezwładne kończyny.
Przyjechało pogotowie, lekarz wykluczył tło neurologiczne
zaś rozcieranie i masaż dały efekt całkowitego ustąpienia
objawów. Niestety - następnego dnia, w godzinach popołudniowych
objawy nagle powróciły, rodzina znów zebrała się nad "umierającą"
pacjentką, zastosowano rozcieranie, objawy ustąpiły.
Trzeciego dnia sytuacja się powtórzyła
a miejscowy lekarz zasugerował wizytę w
poradni zdrowia psychicznego.
Czwartego dnia sytuacja się powtórzyła więc rodzina
w kolejnym dniu zjawiła się w poradni.
Przyjmujący ich pracownik, bez problemu zdobył
sobie autorytet - jako prości ludzie mieli szacunek
dla "doktora" - który tak na prawdę był magistrem
jeszcze bez specjalizacji.
Po rozmowie z pacjentką i badaniu dziwnymi testami
gdzie opowiadało się obrazki,
wyjaśnił im, że masaże i rozcieranie są bardzo dobrym sposobem
leczenia takich dolegliwości, powiedział jednak, że
powinni byli sami domyśleć się, że lepiej jest zapobiegać
niż leczyć. Każdy powinien to wiedzieć, i dziwne,
że oni tego nie wiedzą. Kiedy
ze spuszczonymi głowami przyznawali rację
powiedział, że jeśli objawy występują regularnie o 17:30
cała rodzina ma półtorej godziny wcześniej
zgromadzić się przy pacjentce i rozpocząć masaż i nacieranie.
Po godzinie przestać. Jeśli objawy wystąpią to najwyżej siostra
pacjentki ma przygotować woreczek z lodem i
położyć jej na piersiach, ale nie ma
co już gromadzić się nad nią całą rodziną
bo już jest "po ptakach"
Trzeba zostawić ją samą w spokoju.
Zaproponował aby przyszli za 3 dni do kontroli.
Dla ułatwienia dodam, że ze starszą
siostrą pacjentka miała stały konflikt
o tzw. "ciuchy".
Pacjentka i jej matka zgłosiły się po dwu dniach
uradowane, wyjaśniając, że wieczorem córka poczuła się
bardzo dobrze po tabletce którą dała pani psychiatra.
Była pewna, że nic jej nie będzie i zrezygnowali z
nacierania.
Tabletki nosiły nazwę "Mentoval" (obecnie chyba
nieprodukowany - a szkoda).
Poproszono je aby przyszły na wizytę kontrolną
za kilkanaście dni, i przy tej okazji zalecono, aby w jakąś
słoneczną niedzielę córka, brat i siostrzeniec poszli
ostatni raz przed wojskiem na spacer, ale niech to
już będzie "naprawdę ostatni raz". Choć nie wyjaśniono dlaczego
matka i córka wydawały się rozumieć o co chodzi.
Interpretacja:
Na podstawie wywiadu oraz TAT (w TAT uzyskano
dane które nasuwały tak daleko idącą interpretację)
podejrzewano, że dziewczyna
wraz z bratem stworzyli "rodzinę zastępczą" jako sposób
na przetrwanie dzieciństwa, do kompletu dobierając sobie
nawet "dziecko" zastępcze. Sądzono, że ta zabawa
jest rodzajem kompensacji braku
zainteresowania rodziców.
Nie interesowano się tym jak daleko zaszła ta zabawa.
Wydawało się jednak, że pacjentka zdecydowała się zamknąć
ten okres oddając brata najlepszej koleżance.
Miałby więc do kogo pisać długie listy.
Taką formą zamknięcia
mógł być też "ostatni motocross" - lecz tu
wtrąciła się matka, co zaburzyło proces
rozstawania się, z dzieciństwem.
(Wiadomo, że po wojsku wraca się
"mężczyzną" i żeni z wiernie czekającą
dziewczyną).
To czy zastosowany paradoks
przyczynił się do ustąpienia objawów
nie jest oczywiście pewne.
Pozdrawiam
vonBraun
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|