Data: 2008-05-31 06:03:09
Temat: Re: Płacz po stracie...
Od: J-23 <k...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 30 Maj, 11:45, Sky <s...@o...pl> wrote:
> ...krytyka
>
> Był raz rabin, który był czczony przez ludzi jako człowiek Boży. Nie
> było dnia, żeby tłum ludzi nie stał przed jego drzwiami szukając rady,
> albo uzdrowienia, albo błogosławieństwa tego świętego człowieka. I za
> każdym razem, kiedy rabin przemówił, ludzie chciwie słuchali, chłonąc
> każde jego słowo.
> Był jednak wśród słuchających nieprzyjemny facet, który nigdy nie
> przepuścił okazji, żeby sprzeciwić się Mistrzowi. Zauważał słabości
> rabina i wyśmiewał się z jego wad ku przerażeniu uczniów, którzy zaczęli
> na niego patrzeć, jak na diabła wcielonego.
> Otóż pewnego dnia "diabeł" zachorował i zmarł. Wszyscy odetchnęli z
> ulgą. Na zewnątrz wyglądali odpowiednio poważnie, lecz w sercu byli
> zadowoleni, że ożywcze pogadanki Mistrza nie będą już zakłócane lub jego
> zachowanie krytykowane przez tego lekceważącego heretyka.
> Tak, więc ludzie byli zdziwieni, widząc Mistrza pogrążonego w prawdziwym
> smutku na pogrzebie. Kiedy uczeń zapytał go później, czy opłakuje
> wieczny los zmarłego, powiedział: "Nie, nie. Dlaczego miałbym opłakiwać
> naszego przyjaciela, który jest teraz w niebie? To ze względu na siebie
> się smucę. Ten człowiek był jedynym przyjacielem, jakiego miałem. Tutaj
> jestem otoczony przez ludzi, którzy mnie czczą. On był jedynym, który
> rzucał mi wyzwania. Obawiam się, że gdy jego zabrakło, przestanę
> wzrastać". Mówiąc te słowa, Mistrz wybuchnął płaczem.
No tak, nie ma ruchu jak nie ma punktu odniesienia!
J-23 Flegiel von Trop
|