elgar_mail (czująca się zapewne jak rybka w wodach namiętności) napisała:
> Nie uważam.
> Uważam, że niepotrzebnie przeciwstawia cielesność intelektowi, czy jak to
> tam nazwie (duchowość, czy coś). Może nie przyzna tego, ale tak się na
> razie wydaje. No i spoko, byle się nie okopała na zawsze na tych pozycjach.
> Albo inaczej - wydaje mi się, że uważa ciało za coś "gorszego"
> ("brudnego"), a w tle skrzeczy poczucie winy (grzechu?)

Jak się nie przeciwstwia tych pozycji "cielesność" kontra "intelekt",
można śmiało powiedzieć, dostrzegłem Cię i podążam za Twoim tyłeczkiem
na równi, bo jesteś taka radosna, dowcipna, mądra, zaradna, niezaradna,
ciekawa, inna, śmiała, nieśmiała itp ( w zależności kto uzna lub ubzdura
sobie coś za zalety ;))

Zresztą taki Cbnet może i widzieć to "moralnie" podobnie jak Paula, ale
za pewne nie oszuka swojego umysłu i odpowiedni bodziec wywoła u niego
pospolicie męską reakcję. ;)


A może Cbnet jakby broni się przed takim męskim łajdaczeniem się...-
zarówno po stronie kobiet i facetów (może - bo strzelam :))

W każdym bądź razie gdy byłem ostatnio w pubie zauważyłem takie nazwałem
to "łajdaczenie się". Tańczy sobie chłopak z dziewczyną, z którą
wcześniej się całował. Jest ścisk, mało miejsca na parkiecie, a z tyłu
ociera się o niego blondyna. W taki sposób, że jego dziewczyna tego nie
widzi. On tam buźką do niej całuski... a łapy na tej blondynie, wędrują
po tyłku, do majtek... Ta kompetnie pijana, jak spostrzegłem wcześniej
rzucała się na wszystkich chętnie, gdy tylko się na nią spojrzało.
Takie coś (*w mojej moralności) uważam za "łajdaczenie się" ;)