Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!newsfeed.pionier.net.pl!news.glorb.com!p
ostnews.google.com!c29g2000yqd.googlegroups.com!not-for-mail
From: glob <r...@g...com>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: Powstanie i prawda o upadku.
Date: Wed, 29 Jul 2009 13:00:47 -0700 (PDT)
Organization: http://groups.google.com
Lines: 201
Message-ID: <b...@c...googlegroups.com>
References: <c...@a...googlegroups.com>
NNTP-Posting-Host: 67.228.166.109
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2
Content-Transfer-Encoding: quoted-printable
X-Trace: posting.google.com 1248897647 16009 127.0.0.1 (29 Jul 2009 20:00:47 GMT)
X-Complaints-To: g...@g...com
NNTP-Posting-Date: Wed, 29 Jul 2009 20:00:47 +0000 (UTC)
Complaints-To: g...@g...com
Injection-Info: c29g2000yqd.googlegroups.com; posting-host=67.228.166.109;
posting-account=oxm6WwoAAABbNq-FrLxteMJGewUj6LHu
User-Agent: G2/1.0
X-HTTP-UserAgent: Mozilla/4.0 (compatible; MSIE 4.01; Windows CE; PPC;
240x320),gzip(gfe),gzip(gfe)
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:464762
Ukryj nagłówki
Coraz bardziej ta strona przypada mi do gustu=
Stronę odwiedzono do tej pory: 155445 razy środa 29 lipca 2009 r.
imieniny : Błażeja Saturnina
duża czcionkaduża czcionka
Zamiast prawdy wolimy mity:Życie Warszawy 5.05.2005
Z profesorem Pawłem Wieczorkiewiczem z Instytutu Historycznego
Uniwersytetu Warszawskiego rozmawia Rafał Jabłoński
Wyjątkowo hucznie świętujemy 60. rocznicę zakończenia II wojny
światowej...Jakiej wojny? To koniec wojny w Europie; światowa
skończyła się 2 września 1945 roku kapitulacją Japonii.
Kiedy zatem skończyła się wojna w Europie? Jedni mówią o 8 maja, inni
o 9 maja. Skąd wziął się ten problem z datami
W Berlinie podpisano dokumenty nocą. Wtedy na Zachodzie był jeszcze 8
maja, a w Moskwie już 9 dzień. Tylko że Niemcy skapitulowały 8 maja i
to nie w Berlinie, a w Reims przed wszystkimi aliantami, nie tylko
zachodnimi. Był obecny przy tym przedstawiciel ZSRS (Związku
Socjalistycznych Republik Sowieckich - red.). Ale u nas 60 lat
obowiązywała sowiecka wersja wydarzeń.
W ciągu tych lat powstało więcej takich mitów, w które do dziś wierzy
nasze społeczeństwo.
Obraz tej wojny jest zakłamany w sposób nieprawdopodobny. Kompletnie
wyidealizowano go, bo politycy wykorzystywali i wykorzystują te mity
dla własnych korzyści.
Kiedyś mówiło się, że wygraliśmy bitwę pod Lenino, teraz lansowany
jest pogląd odmienny... A przecież fakty i dowody są takie same. Po
prostu interpretuje się je wedle potrzeb?
Tak. Dokładnie tak jak historię bitwy o Monte Cassino. Polacy zajęli
je po wcześniejszym wycofaniu się Niemców, lecz rząd Mikołajczyka i
kraj potrzebowały zwycięstwa. To wszystko jest głęboko zakorzenione w
polskim mesjanizmie, z którego wyleczył Polaków w 1920 roku Piłsudski.
Ale terapia okazała się krótka, bo nastąpiła klęska 1939 roku. Czy
ktoś, omawiając 1939 rok, poza zajadłymi komunistycznymi
propagandzistami, powiedział, że to była największa klęska w dziejach
narodu polskiego? Nie zdarzyło się w naszej historii, by w ciągu
sześciu tygodni państwo zostało kompletnie zdruzgotane i wymazane z
map. To nawet powstanie kościuszkowskie trwało dłużej. W 1939 roku
była przerażająca klęska. Naród nie załamał się, ale powstały legendy,
że było inaczej.
Spotkałem kombatantów bitwy nad Bzurą uważających, że niemal tam
wygraliśmy...
To taki mechanizm...
Skąd to się wzięło?
Druga wojna światowa to pierwsza wojna epoki medialnej. Rola
propagandy zaczepnej oraz skierowanej do własnego społeczeństwa, także
po wojnie, była ogromna. I ludzie wierzą w zdarzenia, których nie
było, albo oceniają je w sposób kompletnie opaczny.
To gdzie kłamstwa, a gdzie prawdy? Kto kłamał, a komu można wierzyć?
Mieliśmy różne szkoły oszustw i niedopowiedzeń. Szkoła emigracyjna w
imię idei utrzymywania czystości portretu generała Sikorskiego
wstrzymała krytyki jego osoby, i skrywała szereg bardzo ostrych
konfliktów politycznych; na przykład pomiędzy Sikorskim a generałem
Sosnkowskim. Ukryto także rolę Brytyjczyków w kształtowaniu polityki
polskiej i ich wpływ na polskie tajne służby. Natomiast w kraju
obowiązywała bajeczna wizja historii, polegająca na tym, że gwardzista
ludowy razem z żołnierzem spod Lenino przynieśli umęczonemu narodowi
wolność i suwerenność. A państwo burżuazyjne załamało się w 1939 roku,
dzięki swej klasowej, w domyśle kalekiej, istocie. Co oczywiście było
bzdurą. Drugą płaszczyzną takich działań było to, że naród, który
przegrał II wojnę światową, dał sobie wmówić, że ją wygrał. I ten mit
oparto o zwycięstwa, których nie było. Nie mówię o Lenino czy Monte
Cassino. Ale na przykład znaczna część dyskusji wokół Powstania
Warszawskiego opiera się na przesłankach, że to było wielkie moralne
zwycięstwo. Za taką cenę?!
Kiedyś w emigracyjnych środowiskach Londynu spotkałem się z opinią, że
w Powstaniu Warszawskim straciło życie ponad 30 tysięcy dzieci, w tym
10 tysięcy do 10 roku życia...
To możliwe.
Powstał mit gigantycznych strat. Im więcej trupów, tym większa gloria.
Pisano o ponad 200 tysiącach zabitych, tymczasem ostatnio obliczono,
że zginęło maksimum 140 tysięcy. Czy to nie obłęd w tym żonglowaniu
zabitymi?
To kolejny dowód na mitomanię narodową. Niektórzy badacze podają, iż
życie straciło około 120 tysięcy. Ale 20 tysięcy zabitych w tę czy w
tamtą stronę nie zmienia faktu, że zniszczono centrum kraju -
kulturalne i intelektualne. Rozpędzono centrum życia umysłowego oraz
publicznego. A teraz tworzy się wirtualny, idealistyczny obraz
Powstania, i w tym duchu wychowuje młodzież.
To zakrawa na obłęd - czego się nie dotknąć, brzydko pachnie. Wrzesień
1939 roku - klęska, Powstanie Warszawskie - bezsens... Gdzie w takim
razie to opiewane w wierszach męstwo bohaterskiego narodu?
To wszystko jest kolekcją mitów. Tymczasem, najszerzej rzecz biorąc, w
działalność konspiracyjną zaangażowana była jedna dziesiąta
społeczeństwa. A reszta usiłowała przeżyć. Mamy kolejne tabu w
polskiej historiografii - gigantyczne donosicielstwo do niemieckiej
policji bezpieczeństwa. Jedni konspirowali, inni na nich donosili. O
koszmarnym bandytyzmie nie mówi się, bo wstyd. Ciągle mamy jeszcze mit
patriotycznej polskiej lewicy, która już w 1940 roku zrozumiała że
Sowieci wygrają wojnę i trzeba ratować naród. Tymczasem do 1941 roku
Sowieci chcieli wyniszczyć naród polski, nie tylko na Kresach, ale i
na BiałostocczyĽnie. Mówi się, że nie mieliśmy polskich Quislingów
(kolaborant norweski, symbol zaprzedania się wrogowi - przyp. red.).
To kolejny mit. Środowiska komunistyczne: Nowotko, Bierut -
współpracowały z okupantem. Także z niemieckim. To byli właśnie nasi
quislingowie ...
A nasz udział w pokonaniu Niemiec? Przecież każdy uczył się w szkole,
że polski żołnierz u boku armii radzieckiej zadał decydujący cios...
To też kolekcja przemilczeń i kłamstw. WeĽmy rzekome zwycięstwo pod
Budziszynem, które było klęską. Hitler dogorywał w Berlinie, a II
Armia Wojska Polskiego została rozbita. Straciła jedną piątą stanu i
prawie cały sprzęt pancerny. Jeden dowódca dywizji poszedł do niewoli,
drugi został ranny, a trzeci zginął. Pod koniec kwietnia 1945 roku, na
dwa tygodnie przed kapitulacją Niemiec! Przez lata ukrywano to
całkowicie. Obowiązywał za to propagandowy bełkot dochodzący do
absurdu: "Zwycięska stopa żołnierza polskiego zatknęła biało-czerwony
sztandar na gruzach hitlerowskiego Berlina". To samo było po drugiej
stronie. Ukrywały swoje postępki i rząd na wychodĽstwie, i Komenda
Główna AK. Pozostawiono samym sobie ludzi na Kresach. Najpierw, gdy
Ukraińcy zaczęli rzeĽ na Wołyniu, nie udzielono im żadnej pomocy, bo
zbierano siły na narodowe powstanie. A potem tym ludziom kazano
zdobywać razem z Sowietami ich miasta: Wilno, Kowno i Lwów. Wiemy,
czym to się skończyło. Następnie zaś, kiedy zaczynały się sowieckie
represje na Kresach, a była jeszcze szansa wyjazdu do Polski,
zabraniano wyjazdu. Jest taka dyrektywa Komendy Głównej AK ze stycznia
1945 roku, że mają tam trwać. O tym dziś cisza.
Teraz nareszcie przełamuje się tę ciszę. Na przykład w kwestii
powstania w getcie warszawskim.
Tak. Przez kilkadziesiąt lat istniał mit, że walczyło tam tylko
ugrupowanie lewicowe, a zapomniano o centroprawicowym złożonym z
oficerów wojska polskiego. Ostatnio ukazała się książka na ten temat.
Czy jesteśmy skazani jeszcze na wiele takich "odkryć"? II wojna
skończyła się 60 lat temu. Komu dziś prawda o tamtych czasach może
jeszcze zagrażać?
O wielu sprawach nie mówi się, bo to rzecz wstydliwa. Mamy na przykład
mit naszych przyjaciół w Stanach Zjednoczonych i życzliwego prezydenta
Roosevelta. Który nas sprzedał Sowietom w Jałcie. Ale to nie wszystko.
Wiemy, że ten człowiek ukrywał dokumenty o sowieckim sprawstwie
zbrodni katyńskiej. Miał relację pułkownika van Vlieta, który był w
Katyniu. Znał prawdę, a ukrywał ją cynicznie. I tak dalej, i dalej.
Z tego, co Pan Profesor mówi wynika, że ciągle jeszcze nie wszystko
wiemy o II wojnie światowej. Wolimy kłamstwa od prawdy, bo prawda nie
zawsze jest piękna i wygodna...
Niestety, te mity współtworzą media i część środowiska historycznego.
Nauka historii w szkołach ugruntowuje fatalne nawyki, między innymi że
jesteśmy narodem uciśnionym, pokrzywdzonym i czekamy na boską oraz
ludzką sprawiedliwość. A powinniśmy się o nią na świecie upominać.
Niedawno była kolejna dyskusja o roli Polski w Europie i padały
argumenty, że nie możemy ciągle mieć do wszystkich pretensji. Bo i tak
jesteśmy czynnikiem destruktywnym. Tymczasem co robimy? Dalej żyjemy
mitami...
profesor Paweł Wieczorkiewicz
LINK DO ORYGINALNEJ STRONY:
http://zw.eo.pl/apps/tekst.jsp?place=zw_list_article
s&news_id=62367
powrót do strony tytułowejpowrót do strony tytułowej
|