Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Powstanie i prawda o upadku.

Grupy

Szukaj w grupach

 

Powstanie i prawda o upadku.

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 8


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2009-07-29 18:55:06

Temat: Powstanie i prawda o upadku.
Od: glob <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

http://www.powstanie.pl/


Z nowej strony  www.powstanie.pl

LIST OTWARTY do Pana dr hab. Janusza KURTYKI
Prezesa INSTYTUTU PAMIĘCI NARODOWEJ

Szanowny Panie Prezesie,

        Pozwalamy sobie przesłać Panu książkę wydaną przez nieformalną
grupę
byłych żołnierzy Armii Krajowej, Powstańców Warszawskich,
zamieszkałych w
Nowym Jorku i Montréalu. Do naszych refleksji dołączyliśmy szereg
publikacji
historyków i świadków wydarzeń, które ukazały się w prasie krajowej i
emigracyjnej i które oddają w sposób niezafałszowany cel, przebieg i
skutki
Powstania, bez umniejszania jego aspektu heroicznego.
        Publikacje te i dokumenty stanowią przeciwwagę dla oficjalnej
wykładni Powstania i polityki historycznej uprawianej przez kolejne
Rządy
III RP i niestety również przez IPN, wprowadzającej w błąd opinię
publiczną.
        Książkę wydaną drukiem w niskim nakładzie ze względu na
skromne
środki, wysłaliśmy tylko do większych bibliotek publicznych i
uniwersyteckich. Ale dzięki umieszczeniu książki na witrynie
www.powstanie.pl,   z jej treścią zapoznało się już tysiące
czytelników.
        Może ten zbiór publikacji i dokumentów przyczyni się w do
wypracowania przez Biuro Edukacji Publicznej IPN wyważonego stosunku
do
obchodów kolejnych rocznic tej największej klęski politycznej i
militarnej w
dziejach Polski. Może też Pion Śledczy Instytutu podejmie badania, czy
ludzie odpowiedzialni za wywołanie Powstania mieli formalne i moralne
prawo
do takiego szafowania życiem ludzi i majątkiem materialnym Stolicy?
Czy
posiadali zdolność przewidywania konsekwencji oraz wystarczające
kwalifikacje jako dowódcy wojskowi, czyje rozkazy wykonywał Okulicki?
I tym
samym czy zasługują oni na kult jakim się ich dziś otacza. Bowiem
zakłamywanie historii, gloryfikacja fałszywych bohaterów, forsowanie
tezy
"Powstania zwycięskiego", musi prowadzić tylko do ośmieszenia
uprawianych
dziś metod wychowania młodego pokolenia w duchu patriotyzmu i może
mieć
negatywne skutki dla rozwoju życia publicznego we współczesnej Polsce.
        My wydaliśmy tą książkę aby dać świadectwo prawdzie, z
poczucia
obowiązku wobec Poległych Towarzyszy Broni oraz tysięcy Ofiar
Cywilnych,
Którym mieliśmy przynieśc wolność i bronić Ich życia. A wykonując
rozkazy
staliśmy się przyczyną morza cierpień. To świadectwo prawdy jest
szczególnie
ważne w obliczu zbliżających się kolejnych HUCZNYCH obchodów rocznicy
tej
tragicznej pomyłki.
        Na prośbę b. Powstańców, m.in. autorów niektórych zawartych w
książce wspomnień i refleksji, książkę wysyła - Jan Sidorowicz
(świadek
samobójczego ataku Dywizjonu "Jeleń" na siedzibę Gestapo w alei
Szucha).

MOTTO:
Naród naprawdę męski nie walczy nigdy do ostatniej kropli krwi.
Na tym polega prawdziwy patriotyzm, patriotyzm obdarzony
instynktem życia, nakazującym cierpliwość, ostrożność,
powściągliwość, subtelność taktyczną w dążeniu do celu
zasadniczego. My natomiast tak bardzo tęsknimy do wielkości,
do walki.
Stefan Kisielewski o Powstaniu Warszawskim,
Tygodnik Powszechny , 24 .09.1945 (fragment)

CEL ZAŁOŻENIA STRONY

        Ciągle pozostaje niezwykle trudnym dotarcie do świadomości
społecznej, że Powstanie Warszawskie posiadało dwa aspekty. Z jednej
strony
niebywałego bohaterstwa Powstańców i poświecenia ludności cywilnej - z
drugiej strony kompromitującego braku wyobraźni politycznej,
nieodpowiedzialności i ignorancji zawodowej pomysłodawców Powstania -
bo nie
można ich nazywać dowódcami. Prawda jest taka, że żołnierze AK zaufali
przywódcom Powstania, że poprowadzą ich do zwycięstwa, czyli pokonania
garnizonu niemieckiego w Warszawie - a ci poprowadzili ich do z góry
ZAPLANOWANEJ KLĘSKI. Okulicki na naradzie Komendy Głównej AK w lipcu
1944
mówił: "Musimy się zdobyć na czyn, który wstrząśnie sumieniem świata.
W
Warszawie mury się będą walić i krew poleje się strumieniami, aż
opinia
światowa zmusi rządy 3 mocarstw do zmiany decyzji z Teheranu" Tak wiec
dowódcy AK zdawali sobie sprawę, że Powstanie militarnie nie ma szans
na
powodzenie, jest w założeniu skazane na klęskę i miało być tylko
rozpaczliwym krzykiem protestu przeciw zniewalaniu Polski przez
Sowiety.
         Miało być tylko rozpaczliwą polityczną demonstracją wobec
Roosevelta i Churchilla, w oczekiwaniu na ich pomoc w obliczu
nadchodzącej
Armii Czerwonej. Powstańcy i ludność cywilna Warszawy zostali
oszukani, w
rozkazie Bora jest tylko mowa o pokonaniu garnizonu niemieckiego (poz.
12) -
de facto, Bór wypowiedział tym rozkazem wojnę Sowietom.
         Wydanie rozkazu do walki tysiącom ludzi bez zapewnienia im
broni i
GWARANCJI pomocy z zewnątrz oraz bez liczenia się z represjami wobec
ludności miasta - to nie było szaleństwo, to było po prostu draństwo.
Bo
wydając ten rozkaz, zmierzający do ZBIOROWEGO SAMOBÓJSTWA, nie mieli
na to
przyzwolenia ani społecznego, ani władz zwierzchnich. Generał Anders
orzekł,
że to była zbrodnia.
         Uprawianie kultu przywódców Powstania zaczęło się już w dniu
kapitulacji. Awans Komorowskiego "za wybitne zasługi" na Naczelnego
Wodza
Polskich Sił Zbrojnych, a Chruściela na generała, to była grubymi
nićmi
szyta próba zatarcia wrażenia kompromitującej katastrofy. Tak Rząd
Emigracyjny i generalskie towarzystwo wzajemnej adoracji próbowało
ratować
twarz.
         Pytanie - czy na "dzwonie Montera" w Muzeum PW można umieścić
napis, że właśnie dzięki temu, że wydał zbrodniczy rozkaz zdobywania
bunkrów
kilofami i siekierami, ta lista nazwisk poległych, wykuta na murze
jest tak
długa? Obowiązująca dziś polityczna poprawność mówi, że nie można.
Więc
nurzamy się nadal w zakłamaniu, stawiając na piedestały fałszywych
bohaterów. Prawdziwymi bohaterami była tylko wspaniała młodzież, ale
"pomysłodawcy" Powstania ten kwiat młodzieży pchnęli świadomie do aktu
zbiorowego samobójstwa.
         Dodatkową trudnością w ocenie Powstania jest, że Powstańcy,
jak i
ich rodzice czy ich dzieci, nigdy nie chcieli i nadal nie chcą
pogodzić się
z myślą, że zostali wmanewrowani w walkę z góry zaplanowaną jako
przegraną,
jako całopalenie, jako ofiarę na Ołtarzu Ojczyzny.
         Ostatnio dużo szkody w kształtowaniu świadomości społecznej
wyrządziła książka Normana Daviesa, który 20 lat temu przyznał rację
profesorowi Ciechanowskiemu, że Powstanie było fatalnym błędem. Dziś
sprzeniewierzył się zasadom obowiązujących historyka i kierując się
chyba
względami merkantylnymi spłodził cegłę, w której napisał to co ludzie
chcieli przeczytać - że z Powstania, które zakończyło się
apokaliptyczną
katastrofą narodową, możemy być DUMNI! Z tą absurdalną tezą rozprawia
się
Lech Mażewski i Andrzej Targowski (poz. nr 28 i 29).
         Nasza strona internetowa ma być przeciwwagą dla publikacji
różnych
apologetów Powstania jak prof. Roszkowski, który udzielił wywiadu
Życiu
Warszawy pt. "Gdyby nie było Powstania, mielibyśmy dziś kaca." Już z
tytułu
wynika, że gdyby nie zginęło te 230 tysięcy ludzi i nie przepadł
dorobek
materialny i skarby kulturalne stolicy, to mielibyśmy dziś
kaca.Niestety
prof. Roszkowski i podobni mu piewcy "moralnego zwycięstwa" mają dziś
dobre
samopoczucie. Ale nie dowiemy się już co myśleli o Powstaniu w
ostatnich
chwilach swego życia ci przywaleni gruzami, palący się żywcem, topiący
się w
kanałach lub przed rozstrzelaniem. Chwalimy się tym, że podczas
okupacji
niemieckiej nie mieliśmy kolaborantów jak Quisling czy Petain. Papież
Pius
XII uznał powstanie warszawskie za "tygiel, w którym oczyszcza się i
uszlachetnia złoto najwyższej próby"(poz 22).Ale z chwilą gdy zabrakło
pokolenia Kolumbów, kręgosłup Narodu został złamany, nie miał kto
dawać
wzorców moralnych. W kraju zaroiło się od różnych Quislingów w rodzaju
Bierutów, Bermanów, Cyrankiewiczów oraz własnego chowu tysięcy katów-
ubeków
i pół miliona donosicieli. Więc skutki Powstania odczuwamy do dzisiaj.
         Naszym dążeniem jest, aby w każdym mieście była ulica lub
plac
Powstańców Warszawy lub aleja Armii Krajowej, ale aby z tych miast
zniknęły
ulice imienia Bora-Komorowskiego, Okulickiego, Chruściela czy
Pełczyńskiego.
Bo ci megalomani zdolni do szafowania życiem żołnierzy i ludności
cywilnej
nie zasługują na cześć i nie mogą być wzorcami do naśladowania, a
stawianie
im pomników świadczy o aberracji myślowej.
         Zaplanowana klęska, "krzyk protestu", nie poruszyła sumienia
świata, nie powstrzymała biegu historii rozgrywanej przez potęgi
polityczne
i militarne II Wojny Światowej, gdyż podział polityczny Europy był
wcześniej
przesądzony przez wielkie mocarstwa.
         Więc niech choć pamięć o Powstaniu dziś i na co dzień będzie
krzykiem protestu przeciw nagminnemu powierzaniu władzy ludziom,
których
obdarzamy zaufaniem, a którzy tej władzy potem nadużywają, okazują się
niekompetentni, nieodpowiedzialni lub sprzedajni. Zakłamywanie
historii,
wznoszenie pomników fałszywym bohaterom, może mieć zgubne skutki dla
rozwoju
życia publicznego we współczesnej Polsce.

Heroiczną stronę Powstania ...






› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2009-07-29 20:00:47

Temat: Re: Powstanie i prawda o upadku.
Od: glob <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora

Coraz bardziej ta strona przypada mi do gustu=
Stronę odwiedzono do tej pory: 155445 razy środa 29 lipca 2009 r.
imieniny : Błażeja Saturnina

duża czcionkaduża czcionka

Zamiast prawdy wolimy mity:Życie Warszawy 5.05.2005

Z profesorem Pawłem Wieczorkiewiczem z Instytutu Historycznego
Uniwersytetu Warszawskiego rozmawia Rafał Jabłoński
Wyjątkowo hucznie świętujemy 60. rocznicę zakończenia II wojny
światowej...Jakiej wojny? To koniec wojny w Europie; światowa
skończyła się 2 września 1945 roku kapitulacją Japonii.
Kiedy zatem skończyła się wojna w Europie? Jedni mówią o 8 maja, inni
o 9 maja. Skąd wziął się ten problem z datami
W Berlinie podpisano dokumenty nocą. Wtedy na Zachodzie był jeszcze 8
maja, a w Moskwie już 9 dzień. Tylko że Niemcy skapitulowały 8 maja i
to nie w Berlinie, a w Reims przed wszystkimi aliantami, nie tylko
zachodnimi. Był obecny przy tym przedstawiciel ZSRS (Związku
Socjalistycznych Republik Sowieckich - red.). Ale u nas 60 lat
obowiązywała sowiecka wersja wydarzeń.
W ciągu tych lat powstało więcej takich mitów, w które do dziś wierzy
nasze społeczeństwo.
Obraz tej wojny jest zakłamany w sposób nieprawdopodobny. Kompletnie
wyidealizowano go, bo politycy wykorzystywali i wykorzystują te mity
dla własnych korzyści.
Kiedyś mówiło się, że wygraliśmy bitwę pod Lenino, teraz lansowany
jest pogląd odmienny... A przecież fakty i dowody są takie same. Po
prostu interpretuje się je wedle potrzeb?
Tak. Dokładnie tak jak historię bitwy o Monte Cassino. Polacy zajęli
je po wcześniejszym wycofaniu się Niemców, lecz rząd Mikołajczyka i
kraj potrzebowały zwycięstwa. To wszystko jest głęboko zakorzenione w
polskim mesjanizmie, z którego wyleczył Polaków w 1920 roku Piłsudski.
Ale terapia okazała się krótka, bo nastąpiła klęska 1939 roku. Czy
ktoś, omawiając 1939 rok, poza zajadłymi komunistycznymi
propagandzistami, powiedział, że to była największa klęska w dziejach
narodu polskiego? Nie zdarzyło się w naszej historii, by w ciągu
sześciu tygodni państwo zostało kompletnie zdruzgotane i wymazane z
map. To nawet powstanie kościuszkowskie trwało dłużej. W 1939 roku
była przerażająca klęska. Naród nie załamał się, ale powstały legendy,
że było inaczej.
Spotkałem kombatantów bitwy nad Bzurą uważających, że niemal tam
wygraliśmy...
To taki mechanizm...
Skąd to się wzięło?
Druga wojna światowa to pierwsza wojna epoki medialnej. Rola
propagandy zaczepnej oraz skierowanej do własnego społeczeństwa, także
po wojnie, była ogromna. I ludzie wierzą w zdarzenia, których nie
było, albo oceniają je w sposób kompletnie opaczny.
To gdzie kłamstwa, a gdzie prawdy? Kto kłamał, a komu można wierzyć?
Mieliśmy różne szkoły oszustw i niedopowiedzeń. Szkoła emigracyjna w
imię idei utrzymywania czystości portretu generała Sikorskiego
wstrzymała krytyki jego osoby, i skrywała szereg bardzo ostrych
konfliktów politycznych; na przykład pomiędzy Sikorskim a generałem
Sosnkowskim. Ukryto także rolę Brytyjczyków w kształtowaniu polityki
polskiej i ich wpływ na polskie tajne służby. Natomiast w kraju
obowiązywała bajeczna wizja historii, polegająca na tym, że gwardzista
ludowy razem z żołnierzem spod Lenino przynieśli umęczonemu narodowi
wolność i suwerenność. A państwo burżuazyjne załamało się w 1939 roku,
dzięki swej klasowej, w domyśle kalekiej, istocie. Co oczywiście było
bzdurą. Drugą płaszczyzną takich działań było to, że naród, który
przegrał II wojnę światową, dał sobie wmówić, że ją wygrał. I ten mit
oparto o zwycięstwa, których nie było. Nie mówię o Lenino czy Monte
Cassino. Ale na przykład znaczna część dyskusji wokół Powstania
Warszawskiego opiera się na przesłankach, że to było wielkie moralne
zwycięstwo. Za taką cenę?!
Kiedyś w emigracyjnych środowiskach Londynu spotkałem się z opinią, że
w Powstaniu Warszawskim straciło życie ponad 30 tysięcy dzieci, w tym
10 tysięcy do 10 roku życia...
To możliwe.
Powstał mit gigantycznych strat. Im więcej trupów, tym większa gloria.
Pisano o ponad 200 tysiącach zabitych, tymczasem ostatnio obliczono,
że zginęło maksimum 140 tysięcy. Czy to nie obłęd w tym żonglowaniu
zabitymi?
To kolejny dowód na mitomanię narodową. Niektórzy badacze podają, iż
życie straciło około 120 tysięcy. Ale 20 tysięcy zabitych w tę czy w
tamtą stronę nie zmienia faktu, że zniszczono centrum kraju -
kulturalne i intelektualne. Rozpędzono centrum życia umysłowego oraz
publicznego. A teraz tworzy się wirtualny, idealistyczny obraz
Powstania, i w tym duchu wychowuje młodzież.
To zakrawa na obłęd - czego się nie dotknąć, brzydko pachnie. Wrzesień
1939 roku - klęska, Powstanie Warszawskie - bezsens... Gdzie w takim
razie to opiewane w wierszach męstwo bohaterskiego narodu?
To wszystko jest kolekcją mitów. Tymczasem, najszerzej rzecz biorąc, w
działalność konspiracyjną zaangażowana była jedna dziesiąta
społeczeństwa. A reszta usiłowała przeżyć. Mamy kolejne tabu w
polskiej historiografii - gigantyczne donosicielstwo do niemieckiej
policji bezpieczeństwa. Jedni konspirowali, inni na nich donosili. O
koszmarnym bandytyzmie nie mówi się, bo wstyd. Ciągle mamy jeszcze mit
patriotycznej polskiej lewicy, która już w 1940 roku zrozumiała że
Sowieci wygrają wojnę i trzeba ratować naród. Tymczasem do 1941 roku
Sowieci chcieli wyniszczyć naród polski, nie tylko na Kresach, ale i
na BiałostocczyĽnie. Mówi się, że nie mieliśmy polskich Quislingów
(kolaborant norweski, symbol zaprzedania się wrogowi - przyp. red.).
To kolejny mit. Środowiska komunistyczne: Nowotko, Bierut -
współpracowały z okupantem. Także z niemieckim. To byli właśnie nasi
quislingowie ...
A nasz udział w pokonaniu Niemiec? Przecież każdy uczył się w szkole,
że polski żołnierz u boku armii radzieckiej zadał decydujący cios...
To też kolekcja przemilczeń i kłamstw. WeĽmy rzekome zwycięstwo pod
Budziszynem, które było klęską. Hitler dogorywał w Berlinie, a II
Armia Wojska Polskiego została rozbita. Straciła jedną piątą stanu i
prawie cały sprzęt pancerny. Jeden dowódca dywizji poszedł do niewoli,
drugi został ranny, a trzeci zginął. Pod koniec kwietnia 1945 roku, na
dwa tygodnie przed kapitulacją Niemiec! Przez lata ukrywano to
całkowicie. Obowiązywał za to propagandowy bełkot dochodzący do
absurdu: "Zwycięska stopa żołnierza polskiego zatknęła biało-czerwony
sztandar na gruzach hitlerowskiego Berlina". To samo było po drugiej
stronie. Ukrywały swoje postępki i rząd na wychodĽstwie, i Komenda
Główna AK. Pozostawiono samym sobie ludzi na Kresach. Najpierw, gdy
Ukraińcy zaczęli rzeĽ na Wołyniu, nie udzielono im żadnej pomocy, bo
zbierano siły na narodowe powstanie. A potem tym ludziom kazano
zdobywać razem z Sowietami ich miasta: Wilno, Kowno i Lwów. Wiemy,
czym to się skończyło. Następnie zaś, kiedy zaczynały się sowieckie
represje na Kresach, a była jeszcze szansa wyjazdu do Polski,
zabraniano wyjazdu. Jest taka dyrektywa Komendy Głównej AK ze stycznia
1945 roku, że mają tam trwać. O tym dziś cisza.
Teraz nareszcie przełamuje się tę ciszę. Na przykład w kwestii
powstania w getcie warszawskim.
Tak. Przez kilkadziesiąt lat istniał mit, że walczyło tam tylko
ugrupowanie lewicowe, a zapomniano o centroprawicowym złożonym z
oficerów wojska polskiego. Ostatnio ukazała się książka na ten temat.
Czy jesteśmy skazani jeszcze na wiele takich "odkryć"? II wojna
skończyła się 60 lat temu. Komu dziś prawda o tamtych czasach może
jeszcze zagrażać?
O wielu sprawach nie mówi się, bo to rzecz wstydliwa. Mamy na przykład
mit naszych przyjaciół w Stanach Zjednoczonych i życzliwego prezydenta
Roosevelta. Który nas sprzedał Sowietom w Jałcie. Ale to nie wszystko.
Wiemy, że ten człowiek ukrywał dokumenty o sowieckim sprawstwie
zbrodni katyńskiej. Miał relację pułkownika van Vlieta, który był w
Katyniu. Znał prawdę, a ukrywał ją cynicznie. I tak dalej, i dalej.
Z tego, co Pan Profesor mówi wynika, że ciągle jeszcze nie wszystko
wiemy o II wojnie światowej. Wolimy kłamstwa od prawdy, bo prawda nie
zawsze jest piękna i wygodna...
Niestety, te mity współtworzą media i część środowiska historycznego.
Nauka historii w szkołach ugruntowuje fatalne nawyki, między innymi że
jesteśmy narodem uciśnionym, pokrzywdzonym i czekamy na boską oraz
ludzką sprawiedliwość. A powinniśmy się o nią na świecie upominać.
Niedawno była kolejna dyskusja o roli Polski w Europie i padały
argumenty, że nie możemy ciągle mieć do wszystkich pretensji. Bo i tak
jesteśmy czynnikiem destruktywnym. Tymczasem co robimy? Dalej żyjemy
mitami...

profesor Paweł Wieczorkiewicz
LINK DO ORYGINALNEJ STRONY:
http://zw.eo.pl/apps/tekst.jsp?place=zw_list_article
s&news_id=62367

powrót do strony tytułowejpowrót do strony tytułowej

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2009-07-29 20:39:34

Temat: Re: Powstanie i prawda o upadku.
Od: "Stokrotka" <o...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora

(tekst w nowej ortografi: ó->u, ch->h, rz->ż lub sz, -ii -> -i)

Nie wiem co jest celem postu:
czy wywołanie dyskusji,
czy informacja,
czy potępienie powstania ?

Jestem, w sensie tej dyskusji, młoda.
Powstanie znam śladowo z lekcji histori,
odrobinę z tv, itp.

Ale już w szkole podstawowej,
omawiając obronę Westerplatte,nauczono mnie
odrużniać bohaterstwo od bohaterszczyzny.
Tylko w powstaniu nie zawsze była możliwość
poddania się, wycofania się,
lub po prostu nie miało to sensu.

Wiem, że zginęło bardzo wielu ludzi.
Ale nie można powstania potępiać.
Tak jak niepszewidywalne były losy powstania,
(Nie można było pszewidzieć, że Rosjanie staną z drugiej strony Wisły,
ani zaciekłej walki wroga. Niemcy jednoznacznie pszegrywali,
front się cofał, oni też postępowali idiotycznie i nielogicznie.)
tak samo niepszewidywalna była pszyszłość:
co mogło być, jeśli powstania by nie było?

Powstanie było elementem akcji Buża
mającej na celu pszejęcie władzy pomiędzy frontami,
tam, gdzie Niemcy już się wycofali, a Rosjanie jeszcze nie doszli,
by władza nie trafiła w obce ręce,
by Polska została Polską.

Co by było, gdyby powstania nie było?
Może byśmy byli kolejną republiką ZSRR?
W jakim języku bym rozmawiała teraz?
Jaką klawiaturę bym miała, cyrylicę, czy alfabet łaciński?
Jaka była by tu religia?
Nie wiadomo, i nie ma sensu spierać się o to.

Więc mamy rozmawiać o ilości ofiar.
Nie była do pszewidzenia zwieżęca,
zwyrodnialcza postawa żołnieży wroga.
O tym co było w Oświęcimiu, nie każdy wtedy wiedział,
wszyscy wiedzieli dopiero tuż po wojnie.
To samo z Katyniem.

Jakoś w całej swej wypowiedzi nie zostali potępieni Niemcy.
Cała ta wypowiedź sugeruje, że Polacy sami sobie byli winni,
podnieśli głowę, to zostali zabici.
Ciekawe ilu ludzi by zginęło,
jakby w Polskiej Republice ZSRR było powstanie
roku np. 1952, jak 1956 roku u Węgruw.


--
(tekst w nowej ortografi: ó->u, ch->h, rz->ż lub sz, -ii -> -i)
Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo,
nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom. reforma.ortografi.w.interia.pl








› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2009-07-29 21:25:38

Temat: Re: Powstanie i prawda o upadku.
Od: glob <r...@g...com> szukaj wiadomości tego autora


Stokrotka napisał(a):
> (tekst w nowej ortografi: ?->u, ch->h, rz->? lub sz, -ii -> -i)
>
> Nie wiem co jest celem postu:
> czy wywo?anie dyskusji,
> czy informacja,
> czy pot?pienie powstania ?
>
> Jestem, w sensie tej dyskusji, m?oda.
> Powstanie znam ?ladowo z lekcji histori,
> odrobin? z tv, itp.
>
> Ale ju? w szkole podstawowej,
> omawiaj?c obron? Westerplatte,nauczono mnie
> odru?nia? bohaterstwo od bohaterszczyzny.
> Tylko w powstaniu nie zawsze by?a mo?liwo??
> poddania si?, wycofania si?,
> lub po prostu nie mia?o to sensu.
>
> Wiem, ?e zgin?o bardzo wielu ludzi.
> Ale nie mo?na powstania pot?pia?.
> Tak jak niepszewidywalne by?y losy powstania,
> (Nie mo?na by?o pszewidzie?, ?e Rosjanie stan? z drugiej strony Wis?y,
> ani zaciek?ej walki wroga. Niemcy jednoznacznie pszegrywali,
> front si? cofa?, oni te? post?powali idiotycznie i nielogicznie.)
> tak samo niepszewidywalna by?a pszysz?o??:
> co mog?o by?, je?li powstania by nie by?o?
>
> Powstanie by?o elementem akcji Bu?a
> maj?cej na celu pszej?cie w?adzy pomi?dzy frontami,
> tam, gdzie Niemcy ju? si? wycofali, a Rosjanie jeszcze nie doszli,
> by w?adza nie trafi?a w obce r?ce,
> by Polska zosta?a Polsk?.
>
> Co by by?o, gdyby powstania nie by?o?
> Mo?e by?my byli kolejn? republik? ZSRR?
> W jakim j?zyku bym rozmawia?a teraz?
> Jak? klawiatur? bym mia?a, cyrylic?, czy alfabet ?aci?ski?
> Jaka by?a by tu religia?
> Nie wiadomo, i nie ma sensu spiera? si? o to.
>
> Wi?c mamy rozmawia? o ilo?ci ofiar.
> Nie by?a do pszewidzenia zwie??ca,
> zwyrodnialcza postawa ?o?nie?y wroga.
> O tym co by?o w O?wi?cimiu, nie ka?dy wtedy wiedzia?,
> wszyscy wiedzieli dopiero tu? po wojnie.
> To samo z Katyniem.
>
> Jako? w ca?ej swej wypowiedzi nie zostali pot?pieni Niemcy.
> Ca?a ta wypowied? sugeruje, ?e Polacy sami sobie byli winni,
> podnie?li g?ow?, to zostali zabici.
> Ciekawe ilu ludzi by zgin?o,
> jakby w Polskiej Republice ZSRR by?o powstanie
> roku np. 1952, jak 1956 roku u W?gruw.
>
>
> --
> (tekst w nowej ortografi: ?->u, ch->h, rz->? lub sz, -ii -> -i)
> Ortografia to NAWYK, cz?sto nielogiczny, ktury ludzie oci?ali umys?owo,
> na?ucaj? bezmy?lnie nast?pnym pokoleniom. reforma.ortografi.w.interia.pl
Nie , chodzi o to że w imię mitów giną ludzie, wybija się jednostki
wybitne, ludzi mogących wychowywać dzieci na polaków, a nie komuchów.
Każde powstanie polskie było gestem złożonym z ofiar , polacy nawet
nie umieją walczyć, bo bardziej liczy się gest, niż ludzkie życie.
Ta chora mitologia determinuje nas nawet w czasach pokoju , gdyż
gesty , propaganda mitu jest ważniejsza od nas , tu ludzie nie mają
praw , na rzecz mitów, nieraealnych. Podstawą społeczeństwa jest
człowiek , jak człowiek się rozwija, to państwo się rozwija. Jak mit
ważniejszy jest od człowieka, to albo ginie bezsenu , albo gniecie się
go prawami mitu. Nierozwija się człowiek nie rozwija się państwo.I to
jest diagoza, dlaczego tu brakuje praw ,a inne narody już nas
wyprzedzają pod każdym względem. Mit patryjotyzmu niszczy polaków i
polskę. Teraz rozumiesz jak ważne są te zwierzenia AKowców.?






› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2009-07-30 09:47:26

Temat: Re: Powstanie i prawda o upadku.
Od: "Szczesiu" <s...@p...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Powstanie było elementem akcji Buża
> mającej na celu pszejęcie władzy pomiędzy frontami,
> tam, gdzie Niemcy już się wycofali, a Rosjanie jeszcze nie doszli,
> by władza nie trafiła w obce ręce,
> by Polska została Polską.

Żeczpospolitą?


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2009-07-30 10:25:11

Temat: Re: Powstanie i prawda o upadku.
Od: "cbnet" <c...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora

Bzdury.

Powstanie zostało przygotowane przez rząd na emigracji, ale
po uwzględnieniu informacji z kraju pomysł wybuchu powstania
w Warszawie definitywnie odrzucono.

Mimo to rozkaz do powstania został wydany bez uzgodnienia z
inspiratorami i w brew ich intencji przez Komendanta Sił Zbrojnych
w Kraju, generała "Bora" Tadeusza Komorowskiego.

Gen. Władysław Anders na wieść o wybuchu powstania w meldunkach
do przełożonych nazywał wywołanie powstania "największym
nieszczęściem w naszej sytuacji", "nie tylko głupotą, ale wyraźną
zbrodnią".

Tak więc Powstanie Warszawskie było wynikiem zbrodniczej zdrady
Komendanta AK już od pierwszego momentu jego wybuchu.

--
CB



Użytkownik "Stokrotka" <o...@a...pl> napisał w wiadomości
news:h4qc57$24p$1@news.onet.pl...

> ... Nie można było pszewidzieć, że Rosjanie staną z drugiej strony Wisły,
> ani zaciekłej walki wroga.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2009-07-30 22:56:38

Temat: Re: Powstanie i prawda o upadku.
Od: tren R <t...@n...sieciowy> szukaj wiadomości tego autora

cbnet pisze:
> Bzdury.
>
> Powstanie zostało przygotowane przez rząd na emigracji, ale
> po uwzględnieniu informacji z kraju pomysł wybuchu powstania
> w Warszawie definitywnie odrzucono.
>
> Mimo to rozkaz do powstania został wydany bez uzgodnienia z
> inspiratorami i w brew ich intencji przez Komendanta Sił Zbrojnych
> w Kraju, generała "Bora" Tadeusza Komorowskiego.
>
> Gen. Władysław Anders na wieść o wybuchu powstania w meldunkach
> do przełożonych nazywał wywołanie powstania "największym
> nieszczęściem w naszej sytuacji", "nie tylko głupotą, ale wyraźną
> zbrodnią".
>
> Tak więc Powstanie Warszawskie było wynikiem zbrodniczej zdrady
> Komendanta AK już od pierwszego momentu jego wybuchu.

"Nie zamierzam się wpisywać w żadne partyjne porachunki pomiędzy
nienawistnikami oszalałymi z powodu Kaczorów ani łże-Polakami
odmawiającymi inaczej myślącym bycia Polakami.

Dla mnie Powstanie jest kwintesencją polskości. Tej durnej, dumnej,
chmurnej & romantycznej.

Zamyka pewien obszar czasowy. Na dodatek schyłkowy.
Nie wiem, jak go nazwać?
Przecinkiem, czy memento?
W polskiej, naszej historii.
Coś się skończyło i zaczęło jednocześnie.

Można je (PW) krytykować albo czcić, świętować, (albo) można wspominać,
nie wolno mu uwłaczać.
Szczególnie jego bezbronnym ofiarom, szwabskiego ludobójstwa i
romantycznym porywom młodzieży i żołnierzy. Cierpieniu i ofierze
ludności cywilnej.
Jeszcze raz przerobić decyzje wojskowo-polityczne Komendy Głównej Armii
Krajowej, Rządu w Londynie.
Wszystko można.

Poniżej wkleję 2 (swoje) txty, stare ( z '07r.) i chyba dobre?
Pierwszy będzie jakby z innej beczki. Ale to on otwiera ten punkt w
historii.
Też sierpniowy, tyle że pięć lat wcześniejszy.( z '39r.)
Dla mnie one się łączą, to były: początek i koniec końca dawnej
Rzeczpospolitej, tej oddychającej jeszcze powietrzem w końskich chrapach
chorągwi husarskich, petyhorskich,kazaczych, tatarskich czy ułańskich,
pod komendą Wielkich Hetmanów: Tarnowskiego, Żółkiewskiego,
Sahajdacznego, Chodkiewicza, Sobieskiego...
/W starych pamiętnikach wyczytałem, że na wojnę w '39r szli jeszcze
oficerowie z bułatami pamiętającymi tamte czasy/.
Ot, tak jak szli ich ojce, od zawsze.
Na wojnę, czy do powstania.
Ten świat już nie istnieje.
I już nie wróci.
Pozostaje pamięć.
Tej nie należy ruszaty.
----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
-------------------------------------
Przez cmentarz idę.....
polski, muzułmański, normalny cmentarz.
(Wcześniej tablicę nagrobną trzech zabitych w Powstaniu chłopaków z
Parasola na rogu Ostroroga i Tatarskiej mijam, ze skinieniem głowy)
Przy ulicy Tatarskiej w Warszawie, cmentarz.
Idę (oni idą ze mną, słyszę jak cicho brzękają ostrogi).
Do grobu rotmistrza Aleksandra Jeljaszewicza, ostatniego dowódcy jazdy
tatarskiej w Polsce. Idę ( rżenie koni słyszę, z daleka ale słyszę). Bo
to cmentarz polsko -- litewskich Tatarów jest -- Lipków. Idę( skrzyp
żurawi studziennych słyszę).
Trwa noc z 28 na 29 sierpnia 1939r. Pierwsza wściekła, burząca pokój w
setkach tysięcy domów w Polsce noc, wielkiej wojennej mobilizacji. Idę (
świst koniuchów pędzących tabun po stepie słyszę). Idę ( płomyki lamp
naftowych w tatarskich zaściankach Wileńszczyzny i Podlasia mi
przyświecają). Idę.
A zaczęło się od pierwszej tatarskiej osady, w której Wielki Xiąże
Litewski Witold pojmanych ordyńców osadził -- Sorok Tatary ( czterdziestu
Tatarów) dzisiaj dzielnicy Wilna w ostatnich latach XIV wieku. To od
rodu jednego z nich, Ułana, wzięli nazwę nasi ułani.
Mieli służyć zbrojnie i konno Wielkim Książętom i Królom Polskim. Służyć
Rzeczpospolitej. Za nadania ziemskie, wolność osobistą i wolność
wyznania. Służyli i służą. W dzisiejszych granicach Polski nadal trwają
dwa tatarskie zaścianki i meczety. W Kruszynianach i Bohonikach. Z
nadania XVII wiecznego dla zasłużonych żołnierzów, przez króla Jana III
Sobieskiego osadzonych z nadaniami ziemskimi na Podlasiu uczynione.
Kiedy ostatnio byłem w Kruszynianach ino trzy rodziny tatarskie we wsi
żyły. Nadal trwają tatarskie zaścianki na dzisiejszej Litwie i Białorusi.
W tę ciemną, letnią noc, przed 68 laty mobilizował się szwadron
tatarski, pod buńczukiem w składzie 13 Pułku Ułanów Wileńskich z Nowej
Wilejki, z Wileńskiej Brygady Kawalerii. Mobilizowała się cała Polska,
pełna wiary w swoją moc i nadziei w sojusze. Potem rozjechana przez
niemieckie i sowieckie kolumny. Broniąca się do ostatka i na koniec
zdradzona przez łże-sojuszników.
Potem był tragiczny Wrzesień. Bili się Tatary z 13 Pułku Ułanów z
niemieckimi czołgami pod Piotrkowem Trybunalskim. Dobrze się bili,
płonęły dziesiątki szwabskich tanków podpalonych przez polskie
przeciwpancerne boforsy i "prawosławne" 75tki. Z rozbitą Armią Prusy
cofali się ku Wiśle. Zgodnie z tradycjami przodków przeprawili się przez
nią wpław, płynąc za końskim ogonem. Bili się na przyczółku mostowym pod
historycznymi Maciejowicami, resztki nadal w zwartym oddziale w GO
"Polesie" gen. Kleeberga. Ukryli sztandar, nieodnaleziony do dzisiaj.
Bili się potem w Armii Andersa i w oddziałach AK okręg Wilno i
Nowogródek, bili się w Puszczy Kampinoskiej. Kładli głowę w Katyniu.
Tatary. Dobrzy żołnierze Rzeczpospolitej. Muzułmanie. Nasi
współobywatele i towarzysze broni od 600 lat. Idę w tę mobilizacyjną noc
przez polski, muzułmański cmentarz w Warszawie (i ten w Kruszynianach i
Bohonikach i w Oszmianie i Sorok Tatarach) i jeszcze słyszę śpiew i
rżenie koni, szczęk szabel słyszę, brzęk janczarów.
I jak mi kto na blogu napisze, że Polska tylko dla Polaków-katolików
jest, to...
Idę.
Murzie Tatarowi ( z którym się pod Kleckiem i nie tylko, my Kazaki,
ścinaliśmy a teraz wodę na szable polaliśmy ), blogerowi naszemu
salonowemu, dedykuję w tę mobilizacyjną, sierpniową noc. Idzie tragiczna
rocznica Września.
Oby nigdy więcej tragicznych rocznic...
Fragment większej całości, którą może kiedyś, gdzieś napiszę?nie
napiszę, bo nie warto (..).
----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
-------------------------------------------
----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
-------------------------------------------

To stary text jest.
Dla mnie ważny.
I nic w nim nie zmieniam.
Bo i po co?
....................................................
....................................................
..

Tramwajem jadę na wojnę

z pętli Górczewską jadę. Przejeżdżam obok wolskiej reduty Generała
Sowińskiego a potem obok Cmentarza Bohaterów Warszawy.

Moje myśli są moja modlitwą.

Bo tej reduty bronił żołnierz, zawodowiec, który przybity bagnetami
Moskali do armaty, tak już pozostał w mojej pamięci, a jego autograf (z
odręcznym podpisem z 1828r) mam codzień przed oczami. On swojej
przysięgi dotrzymał, placówki powierzonej nie opuścił, inwalida bez
nogi, którą podczas szturmu Smoleńska w 1812r stracił. Ale jego ofiara
nie poszła na marne. Dowódcy resztę wojsk z Warszawy wyprowadzili, do
rzezi miasta nie dopuścili, znali swoje miejsce i czuli
odpowiedzialność. Choć Powstanie (Listopadowe) przegrane już było.

Mam Visa w kieszeni, grubymi słowy strzelać będę, bo to osobisty tekst jest.

Tak, to osobisty tekst jest, bo to jedyne święto, które obchodzę, które
mnie wzrusza i porusza. Jedyne, kiedy ja, stary chłop płaczę.

Bo w te święto jestem na Wojskowych Powązkach, tam płaczę. Bo w te
święto niosłem dzieci na karku, jak były małe, coby pod pomnikiem
Zgrupowania Kampinos i na grobie Rudego świeczkę zapaliły. Bo w te
święto ( i nie tylko) słuchały opowieści, jak ich babka, jako mała
dziewczynka, wisząc na płocie obserwowała, jak niemieckim kurwom leśni (
kampinoska wioska) głowy na pałę golili, za co pół wsi żandarmi spalili.
Drugi raz.
Pierwszy raz wieś paliła się we Wrześniu. Słuchają opowieści, jak ich
cioteczna babka, 17letnia, ostatni list z Pawiaka przysłała, za ulotki
wzięta, a mogiła jej nieznana do tej pory jest. Słuchają o kuzynie,
który ze Zgrupowaniem Stołpeckim "Doliny" spod Naliboków, kilkaset
kilometrów miedzy frontami się przedzierał, po to aby w masakrze,
podczas szturmu lotniska na Bielanach zginąć. Słuchają o Wujku, który do
Powstania poszedł w Zgrupowaniu Kampinos i ranny w nocnej bitwie z
pociągiem pancernym został, na który to, zdrajca cały oddział
wyprowadził. I wtedy trzeci raz ta kampinoska wioska się spaliła.
Słuchają opowieści, jak ich prababka, żeby dzieci wykarmić, uciekając
przed żandarmami, spod Zakroczymia, gdzie granica GG była, do Warszawy
na plecach pół świniaka przyniosła na piechotę, 40 kilometrów. Słuchają,
jak ich dziadek 3 lata w Prusach na roboty wywieziony tyrał. A jego
ciotka, dziś 102 ( 103 teraz ) lata mająca razem z nim. I na bosaka w
marcu '45r do Warszawy wróciła. A minister Parys kazał jej świadków
niewolniczej męki przedstawić.
Mimo że dokumenty miała, żeby jej 800 zl z niemieckiej łaski wypłacić. O
drugim dziadku, który jako 14latek nie miał siły taczki przy kopaniu
okopów dźwignąć, za co bykowcem był bity i o pradziadku, który najpierw
z niemieckiego transportu
uciekł a potem z sowieckiego. I o 2 babce, której kulturalny oficer z
Hamburga, na kwaterze stojący od paru miesięcy, lalkę z rąk wyrwał, żeby
swojej córce na gwiazdkę wysłać.
Mama wtedy na szkarlatynę chora, wahała się pomiędzy życiem i śmiercią,
10 lat miała ( mam nadzieję, że się spopieliła, ta lalka razem z cała tą
szwabską rodziną, podczas alianckich nalotów). Ja tego szkopom nie
daruję. Do końca moich dni. A to zwykłe rodziny były, wcale nie jakieś
bohaterskie.

Ale czy moje dzieci i ich pokolenie też? One pokoju chcą i Europy.
Nie wojny.
I słuchać już nie za bardzo tych wspominek

Ale, jak jadę wzdłuż cmentarzy wolskich, to mi się dzwon Monter, z Parku
Wolności odzywa i w uszach dzwoni. Fałszywie.(?)

Bo gen. Sowiński swoje życie na szali kładł i żołnierzów powierzonych, a
nie całego bezbronnego, umęczonego miasta. Bo w Parku Wolności na
marmurowej ścianie, kilka tysięcy nazwisk widnieje, a na Woli 50 tys.
ludzi tylko w trzy dni wymordowano i spalono miotaczami (ognia) na
podwórkach i w piwnicach. Ino popiół po nich pozostał. Potem dołączyło
do nich kolejnych 150 tys Warszawiaków. Ale Monter i Bór, nie.

Bo on miał wszystkie dane wywiadu Armii Krajowej na stole. On i
Bór-Komorowski, kawalerzysta. Co w przedwojennej armii szyderą było.
Być kawalerzystą.

Bo oni doskonale wiedzieli, czym skończyło się powstanie w ramach planu
Burza we Wilnie i we Lwowie. Doskonale wiedzieli jaką cenę zapłaciła
Sowietom i Niemcom 27 Wołyńska Dywizja AK, w lutym '44 roku.

Oni to wiedzieli, bo wywiad Armii Krajowej, tak jak i teraz ( polski )
był najlepszy na świcie. Ale to oni karmili młodzież kłamstwami, że
polskie dywizjony RAF wylądują na polowych lotniskach w Kampinosie, to
oni myśleli, że Brygada Spadochronowa Sosabowskiego spadnie z nieba na
pomoc Warszawie. To oni na kilka tygodni przed godziną "W" opróżnili
magazyny (z) broni, wysyłając ją na wschód.

Młodzieży nie wysłali. Dlaczego?

Długo o tym rozmawiałem z szefem sztabu Okręgu Warszawskiego AK, Czyli
PW. Dożywał swoich dni w moim rodzinnym miasteczku, po dziesięcioleciach
emigracji.

Major dyplomowany Stanisław Weber -- Chirurg.

Kończył rozmowę pytaniem -- czy nie zginąłbyś za dom, za matkę, za Ojczyznę?

Pewnie, że tak, ale nie w beznadziei. (???)

To fataliści byli, nie stratedzy.

Zabili Stolicę.

Zabili Pokolenie, które miało objąć w Polsce władzę.

Otworzyli wrota komunie, a jej władza co najmniej, 10 lat dłużej, dzięki
temu trwała.

Pozbawili Polskę jednej z 4 stolic.

Bo 4 były polskie stolice. LWÓW i WILNO sprzedali alianci Stalinowi w
Teheranie. Polski wywiad to wiedział, Warszawę oddaliśmy sami na żer
niemieckim i sowieckim sępom. Został tylko Kraków. Dlatego jest taki
magiczny.

Czy Warszawa -- obecnie miasto wyścigu
szczurów, gierkowskich blokowisk i psich kup rozmazanych po trawnikach,
jest ostoją polskiego ducha i magicznym miejscem, stolicą?

Śmiem wątpić.

Chwała Powstańcom Warszawy.

Oby nigdy więcej takiej ofiary.

P.S. Dwa ( trzy) lata temu gościliśmy w domu Powstańca. Walczył najpierw
na Mokotowie a potem na Czerniakowie.

Na pożegnanie tak nam powiedział -- we wrześniu przyszły nam na pomoc
oddziały Zgrupowania Radosław, resztki Zośki, Parasola, Pięści, Czaty49
ze Starego Miasta.

- Panie, jakie tam piękne dziewczyny
były, jacy oni uzbrojeni, pełne mundury ze Stawek
mieli. Po kilku dniach my i ludność baliśmy się ich bardziej od Niemców.
Taki mógł zastrzelić człowieka i nawet nie splunął. Wojna z nich
zwierzęta zrobiła. Nie wierz pan tym łzawym opowieściom o wspaniałej
młodzieży. Nie warto.

Tak. Żadnych powstań więcej, z romantyczną młodzieżą przeciw czołgom. I
ginącymi, bezbronnymi cywilami w piwnicach.

Nigdy.

....................................................
...............................

Jednak zmienię/dopiszę.

Dla takiej jednej pani z Ochoty, co lubi stare podwórka.

Jest taka miejscowość pod Warszawą -- Michałowice, na trasie kolejki WKD
W trzecim dniu Powstania, z braku szans na powodzenie, dowództwo Ochoty
postanowiło, że uzbrojeni powstańcy przedrą się do Śródmieścia, reszta,
bez broni przedrze się do lasów skierniewickich, do mobilizujących się
oddziałów AK
To byli chłopcy i dziewczęta z Parasola
Postanowili jechać kolejką WKD
Wysiedli w Regułach, miejscowa placówka AK ich ostrzegła, że szkopy
szykują zasadzkę.
Uderzyli w kierunku Michałowic.
Praktycznie bezbronni.
Większość poległa w ogniu karabinów maszynowych.
Kilkudziesięciu wzięli do niewoli
Mniejszość się przebiła
Ci wzięci do niewoli zostali zamordowani w majątku Michałowice
Tam leżą.
Młodzi.
Jeden ocalał, ukryty w piecu chlebowym.
I opowiedział.
Stąd wiem.

I nie zapomnę.
I nie daruję.
----------------------------------------------------
------------------------------------------

Igła"

http://tekstowisko.com/igla/59895.html


--
http://www.lastfm.pl/music/Tu+i+Teraz/16+Minut

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2009-07-31 08:16:27

Temat: Re: Powstanie i prawda o upadku.
Od: "Chiron" <e...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy> napisał w wiadomości
news:h4t8fe$51t$1@news.onet.pl...
> cbnet pisze:
>> Bzdury.
>>
>> Powstanie zostało przygotowane przez rząd na emigracji, ale
>> po uwzględnieniu informacji z kraju pomysł wybuchu powstania
>> w Warszawie definitywnie odrzucono.
>>
>> Mimo to rozkaz do powstania został wydany bez uzgodnienia z
>> inspiratorami i w brew ich intencji przez Komendanta Sił Zbrojnych
>> w Kraju, generała "Bora" Tadeusza Komorowskiego.
>>
>> Gen. Władysław Anders na wieść o wybuchu powstania w meldunkach
>> do przełożonych nazywał wywołanie powstania "największym
>> nieszczęściem w naszej sytuacji", "nie tylko głupotą, ale wyraźną
>> zbrodnią".
>>
>> Tak więc Powstanie Warszawskie było wynikiem zbrodniczej zdrady
>> Komendanta AK już od pierwszego momentu jego wybuchu.
>
> "Nie zamierzam się wpisywać w żadne partyjne porachunki pomiędzy
> nienawistnikami oszalałymi z powodu Kaczorów ani łże-Polakami
> odmawiającymi inaczej myślącym bycia Polakami.
>
> Dla mnie Powstanie jest kwintesencją polskości. Tej durnej, dumnej,
> chmurnej & romantycznej.
>
> Zamyka pewien obszar czasowy. Na dodatek schyłkowy.
> Nie wiem, jak go nazwać?
> Przecinkiem, czy memento?
> W polskiej, naszej historii.
> Coś się skończyło i zaczęło jednocześnie.
>
> Można je (PW) krytykować albo czcić, świętować, (albo) można wspominać,
> nie wolno mu uwłaczać.
> Szczególnie jego bezbronnym ofiarom, szwabskiego ludobójstwa i
> romantycznym porywom młodzieży i żołnierzy. Cierpieniu i ofierze ludności
> cywilnej.
> Jeszcze raz przerobić decyzje wojskowo-polityczne Komendy Głównej Armii
> Krajowej, Rządu w Londynie.
> Wszystko można.
>
> Poniżej wkleję 2 (swoje) txty, stare ( z '07r.) i chyba dobre?
> Pierwszy będzie jakby z innej beczki. Ale to on otwiera ten punkt w
> historii.
> Też sierpniowy, tyle że pięć lat wcześniejszy.( z '39r.)
> Dla mnie one się łączą, to były: początek i koniec końca dawnej
> Rzeczpospolitej, tej oddychającej jeszcze powietrzem w końskich chrapach
> chorągwi husarskich, petyhorskich,kazaczych, tatarskich czy ułańskich, pod
> komendą Wielkich Hetmanów: Tarnowskiego, Żółkiewskiego, Sahajdacznego,
> Chodkiewicza, Sobieskiego...
> /W starych pamiętnikach wyczytałem, że na wojnę w '39r szli jeszcze
> oficerowie z bułatami pamiętającymi tamte czasy/.
> Ot, tak jak szli ich ojce, od zawsze.
> Na wojnę, czy do powstania.
> Ten świat już nie istnieje.
> I już nie wróci.
> Pozostaje pamięć.
> Tej nie należy ruszaty.
> ----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
-------------------------------------
> Przez cmentarz idę.....
> polski, muzułmański, normalny cmentarz.
> (Wcześniej tablicę nagrobną trzech zabitych w Powstaniu chłopaków z
> Parasola na rogu Ostroroga i Tatarskiej mijam, ze skinieniem głowy)
> Przy ulicy Tatarskiej w Warszawie, cmentarz.
> Idę (oni idą ze mną, słyszę jak cicho brzękają ostrogi).
> Do grobu rotmistrza Aleksandra Jeljaszewicza, ostatniego dowódcy jazdy
> tatarskiej w Polsce. Idę ( rżenie koni słyszę, z daleka ale słyszę). Bo to
> cmentarz polsko -- litewskich Tatarów jest -- Lipków. Idę( skrzyp żurawi
> studziennych słyszę).
> Trwa noc z 28 na 29 sierpnia 1939r. Pierwsza wściekła, burząca pokój w
> setkach tysięcy domów w Polsce noc, wielkiej wojennej mobilizacji. Idę (
> świst koniuchów pędzących tabun po stepie słyszę). Idę ( płomyki lamp
> naftowych w tatarskich zaściankach Wileńszczyzny i Podlasia mi
> przyświecają). Idę.
> A zaczęło się od pierwszej tatarskiej osady, w której Wielki Xiąże
> Litewski Witold pojmanych ordyńców osadził -- Sorok Tatary ( czterdziestu
> Tatarów) dzisiaj dzielnicy Wilna w ostatnich latach XIV wieku. To od rodu
> jednego z nich, Ułana, wzięli nazwę nasi ułani.
> Mieli służyć zbrojnie i konno Wielkim Książętom i Królom Polskim. Służyć
> Rzeczpospolitej. Za nadania ziemskie, wolność osobistą i wolność wyznania.
> Służyli i służą. W dzisiejszych granicach Polski nadal trwają dwa
> tatarskie zaścianki i meczety. W Kruszynianach i Bohonikach. Z nadania
> XVII wiecznego dla zasłużonych żołnierzów, przez króla Jana III
> Sobieskiego osadzonych z nadaniami ziemskimi na Podlasiu uczynione. Kiedy
> ostatnio byłem w Kruszynianach ino trzy rodziny tatarskie we wsi żyły.
> Nadal trwają tatarskie zaścianki na dzisiejszej Litwie i Białorusi.
> W tę ciemną, letnią noc, przed 68 laty mobilizował się szwadron tatarski,
> pod buńczukiem w składzie 13 Pułku Ułanów Wileńskich z Nowej Wilejki, z
> Wileńskiej Brygady Kawalerii. Mobilizowała się cała Polska, pełna wiary w
> swoją moc i nadziei w sojusze. Potem rozjechana przez niemieckie i
> sowieckie kolumny. Broniąca się do ostatka i na koniec zdradzona przez
> łże-sojuszników.
> Potem był tragiczny Wrzesień. Bili się Tatary z 13 Pułku Ułanów z
> niemieckimi czołgami pod Piotrkowem Trybunalskim. Dobrze się bili, płonęły
> dziesiątki szwabskich tanków podpalonych przez polskie przeciwpancerne
> boforsy i "prawosławne" 75tki. Z rozbitą Armią Prusy cofali się ku Wiśle.
> Zgodnie z tradycjami przodków przeprawili się przez nią wpław, płynąc za
> końskim ogonem. Bili się na przyczółku mostowym pod historycznymi
> Maciejowicami, resztki nadal w zwartym oddziale w GO "Polesie" gen.
> Kleeberga. Ukryli sztandar, nieodnaleziony do dzisiaj. Bili się potem w
> Armii Andersa i w oddziałach AK okręg Wilno i Nowogródek, bili się w
> Puszczy Kampinoskiej. Kładli głowę w Katyniu.
> Tatary. Dobrzy żołnierze Rzeczpospolitej. Muzułmanie. Nasi współobywatele
> i towarzysze broni od 600 lat. Idę w tę mobilizacyjną noc przez polski,
> muzułmański cmentarz w Warszawie (i ten w Kruszynianach i Bohonikach i w
> Oszmianie i Sorok Tatarach) i jeszcze słyszę śpiew i rżenie koni, szczęk
> szabel słyszę, brzęk janczarów.
> I jak mi kto na blogu napisze, że Polska tylko dla Polaków-katolików jest,
> to...
> Idę.
> Murzie Tatarowi ( z którym się pod Kleckiem i nie tylko, my Kazaki,
> ścinaliśmy a teraz wodę na szable polaliśmy ), blogerowi naszemu
> salonowemu, dedykuję w tę mobilizacyjną, sierpniową noc. Idzie tragiczna
> rocznica Września.
> Oby nigdy więcej tragicznych rocznic...
> Fragment większej całości, którą może kiedyś, gdzieś napiszę?nie napiszę,
> bo nie warto (..).
> ----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
-------------------------------------------
> ----------------------------------------------------
----------------------------------------------------
-------------------------------------------
>
> To stary text jest.
> Dla mnie ważny.
> I nic w nim nie zmieniam.
> Bo i po co?
> ....................................................
....................................................
..
>
> Tramwajem jadę na wojnę
>
> z pętli Górczewską jadę. Przejeżdżam obok wolskiej reduty Generała
> Sowińskiego a potem obok Cmentarza Bohaterów Warszawy.
>
> Moje myśli są moja modlitwą.
>
> Bo tej reduty bronił żołnierz, zawodowiec, który przybity bagnetami
> Moskali do armaty, tak już pozostał w mojej pamięci, a jego autograf (z
> odręcznym podpisem z 1828r) mam codzień przed oczami. On swojej przysięgi
> dotrzymał, placówki powierzonej nie opuścił, inwalida bez nogi, którą
> podczas szturmu Smoleńska w 1812r stracił. Ale jego ofiara nie poszła na
> marne. Dowódcy resztę wojsk z Warszawy wyprowadzili, do rzezi miasta nie
> dopuścili, znali swoje miejsce i czuli odpowiedzialność. Choć Powstanie
> (Listopadowe) przegrane już było.
>
> Mam Visa w kieszeni, grubymi słowy strzelać będę, bo to osobisty tekst
> jest.
>
> Tak, to osobisty tekst jest, bo to jedyne święto, które obchodzę, które
> mnie wzrusza i porusza. Jedyne, kiedy ja, stary chłop płaczę.
>
> Bo w te święto jestem na Wojskowych Powązkach, tam płaczę. Bo w te święto
> niosłem dzieci na karku, jak były małe, coby pod pomnikiem Zgrupowania
> Kampinos i na grobie Rudego świeczkę zapaliły. Bo w te święto ( i nie
> tylko) słuchały opowieści, jak ich babka, jako mała dziewczynka, wisząc na
> płocie obserwowała, jak niemieckim kurwom leśni ( kampinoska wioska) głowy
> na pałę golili, za co pół wsi żandarmi spalili.
> Drugi raz.
> Pierwszy raz wieś paliła się we Wrześniu. Słuchają opowieści, jak ich
> cioteczna babka, 17letnia, ostatni list z Pawiaka przysłała, za ulotki
> wzięta, a mogiła jej nieznana do tej pory jest. Słuchają o kuzynie, który
> ze Zgrupowaniem Stołpeckim "Doliny" spod Naliboków, kilkaset kilometrów
> miedzy frontami się przedzierał, po to aby w masakrze, podczas szturmu
> lotniska na Bielanach zginąć. Słuchają o Wujku, który do Powstania poszedł
> w Zgrupowaniu Kampinos i ranny w nocnej bitwie z pociągiem pancernym
> został, na który to, zdrajca cały oddział wyprowadził. I wtedy trzeci raz
> ta kampinoska wioska się spaliła. Słuchają opowieści, jak ich prababka,
> żeby dzieci wykarmić, uciekając przed żandarmami, spod Zakroczymia, gdzie
> granica GG była, do Warszawy na plecach pół świniaka przyniosła na
> piechotę, 40 kilometrów. Słuchają, jak ich dziadek 3 lata w Prusach na
> roboty wywieziony tyrał. A jego ciotka, dziś 102 ( 103 teraz ) lata mająca
> razem z nim. I na bosaka w marcu '45r do Warszawy wróciła. A minister
> Parys kazał jej świadków niewolniczej męki przedstawić.
> Mimo że dokumenty miała, żeby jej 800 zl z niemieckiej łaski wypłacić. O
> drugim dziadku, który jako 14latek nie miał siły taczki przy kopaniu
> okopów dźwignąć, za co bykowcem był bity i o pradziadku, który najpierw z
> niemieckiego transportu
> uciekł a potem z sowieckiego. I o 2 babce, której kulturalny oficer z
> Hamburga, na kwaterze stojący od paru miesięcy, lalkę z rąk wyrwał, żeby
> swojej córce na gwiazdkę wysłać.
> Mama wtedy na szkarlatynę chora, wahała się pomiędzy życiem i śmiercią, 10
> lat miała ( mam nadzieję, że się spopieliła, ta lalka razem z cała tą
> szwabską rodziną, podczas alianckich nalotów). Ja tego szkopom nie daruję.
> Do końca moich dni. A to zwykłe rodziny były, wcale nie jakieś
> bohaterskie.
>
> Ale czy moje dzieci i ich pokolenie też? One pokoju chcą i Europy.
> Nie wojny.
> I słuchać już nie za bardzo tych wspominek
>
> Ale, jak jadę wzdłuż cmentarzy wolskich, to mi się dzwon Monter, z Parku
> Wolności odzywa i w uszach dzwoni. Fałszywie.(?)
>
> Bo gen. Sowiński swoje życie na szali kładł i żołnierzów powierzonych, a
> nie całego bezbronnego, umęczonego miasta. Bo w Parku Wolności na
> marmurowej ścianie, kilka tysięcy nazwisk widnieje, a na Woli 50 tys.
> ludzi tylko w trzy dni wymordowano i spalono miotaczami (ognia) na
> podwórkach i w piwnicach. Ino popiół po nich pozostał. Potem dołączyło do
> nich kolejnych 150 tys Warszawiaków. Ale Monter i Bór, nie.
>
> Bo on miał wszystkie dane wywiadu Armii Krajowej na stole. On i
> Bór-Komorowski, kawalerzysta. Co w przedwojennej armii szyderą było.
> Być kawalerzystą.
>
> Bo oni doskonale wiedzieli, czym skończyło się powstanie w ramach planu
> Burza we Wilnie i we Lwowie. Doskonale wiedzieli jaką cenę zapłaciła
> Sowietom i Niemcom 27 Wołyńska Dywizja AK, w lutym '44 roku.
>
> Oni to wiedzieli, bo wywiad Armii Krajowej, tak jak i teraz ( polski ) był
> najlepszy na świcie. Ale to oni karmili młodzież kłamstwami, że polskie
> dywizjony RAF wylądują na polowych lotniskach w Kampinosie, to oni
> myśleli, że Brygada Spadochronowa Sosabowskiego spadnie z nieba na pomoc
> Warszawie. To oni na kilka tygodni przed godziną "W" opróżnili magazyny
> (z) broni, wysyłając ją na wschód.
>
> Młodzieży nie wysłali. Dlaczego?
>
> Długo o tym rozmawiałem z szefem sztabu Okręgu Warszawskiego AK, Czyli PW.
> Dożywał swoich dni w moim rodzinnym miasteczku, po dziesięcioleciach
> emigracji.
>
> Major dyplomowany Stanisław Weber -- Chirurg.
>
> Kończył rozmowę pytaniem -- czy nie zginąłbyś za dom, za matkę, za
> Ojczyznę?
>
> Pewnie, że tak, ale nie w beznadziei. (???)
>
> To fataliści byli, nie stratedzy.
>
> Zabili Stolicę.
>
> Zabili Pokolenie, które miało objąć w Polsce władzę.
>
> Otworzyli wrota komunie, a jej władza co najmniej, 10 lat dłużej, dzięki
> temu trwała.
>
> Pozbawili Polskę jednej z 4 stolic.
>
> Bo 4 były polskie stolice. LWÓW i WILNO sprzedali alianci Stalinowi w
> Teheranie. Polski wywiad to wiedział, Warszawę oddaliśmy sami na żer
> niemieckim i sowieckim sępom. Został tylko Kraków. Dlatego jest taki
> magiczny.
>
> Czy Warszawa -- obecnie miasto wyścigu
> szczurów, gierkowskich blokowisk i psich kup rozmazanych po trawnikach,
> jest ostoją polskiego ducha i magicznym miejscem, stolicą?
>
> Śmiem wątpić.
>
> Chwała Powstańcom Warszawy.
>
> Oby nigdy więcej takiej ofiary.
>
> P.S. Dwa ( trzy) lata temu gościliśmy w domu Powstańca. Walczył najpierw
> na Mokotowie a potem na Czerniakowie.
>
> Na pożegnanie tak nam powiedział -- we wrześniu przyszły nam na pomoc
> oddziały Zgrupowania Radosław, resztki Zośki, Parasola, Pięści, Czaty49 ze
> Starego Miasta.
>
> - Panie, jakie tam piękne dziewczyny
> były, jacy oni uzbrojeni, pełne mundury ze Stawek
> mieli. Po kilku dniach my i ludność baliśmy się ich bardziej od Niemców.
> Taki mógł zastrzelić człowieka i nawet nie splunął. Wojna z nich zwierzęta
> zrobiła. Nie wierz pan tym łzawym opowieściom o wspaniałej młodzieży. Nie
> warto.
>
> Tak. Żadnych powstań więcej, z romantyczną młodzieżą przeciw czołgom. I
> ginącymi, bezbronnymi cywilami w piwnicach.
>
> Nigdy.
>
> ....................................................
...............................
>
> Jednak zmienię/dopiszę.
>
> Dla takiej jednej pani z Ochoty, co lubi stare podwórka.
>
> Jest taka miejscowość pod Warszawą -- Michałowice, na trasie kolejki WKD
> W trzecim dniu Powstania, z braku szans na powodzenie, dowództwo Ochoty
> postanowiło, że uzbrojeni powstańcy przedrą się do Śródmieścia, reszta,
> bez broni przedrze się do lasów skierniewickich, do mobilizujących się
> oddziałów AK
> To byli chłopcy i dziewczęta z Parasola
> Postanowili jechać kolejką WKD
> Wysiedli w Regułach, miejscowa placówka AK ich ostrzegła, że szkopy
> szykują zasadzkę.
> Uderzyli w kierunku Michałowic.
> Praktycznie bezbronni.
> Większość poległa w ogniu karabinów maszynowych.
> Kilkudziesięciu wzięli do niewoli
> Mniejszość się przebiła
> Ci wzięci do niewoli zostali zamordowani w majątku Michałowice
> Tam leżą.
> Młodzi.
> Jeden ocalał, ukryty w piecu chlebowym.
> I opowiedział.
> Stąd wiem.
>
> I nie zapomnę.
> I nie daruję.
> ----------------------------------------------------
------------------------------------------
>
> Igła"
>
> http://tekstowisko.com/igla/59895.html
>


Pięknie to ujął Jacek Kaczmarski (ostatnio coś często go cytuję):
"Jeszcze Polska wtedy żyła
Gdy za Nią ginęli"...

pozdrawiam

Chiron

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

JAK ZWYKLE CIEKAWE.
NA SLOMIE...
Siła sugestii, którą można zamordować .
NA KUBIE...
Stalinizm, Hitleryzm i Kościół Katolicki, to wiele naz tego samego. Co ludzi ciągnie do zła?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »