Data: 2009-04-28 11:57:23
Temat: Re: Pozdrawiam...
Od: i...@g...pl
Pokaż wszystkie nagłówki
On 28 Kwi, 12:11, "ms" <m...@w...pl> wrote:
> > "Samo"; patrz - wymarzony słownik.
>
> Niech Pani łaskawie sama spojrzy do słownika, gdy już go Pani
> kupi/dostanie/pożyczy w bibliotece gminnej.
Jakieś polecenia znowu - to się babinie w głowie pomieszało :-D
>
> >Pewnie od męża dostaniesz zamiast kolejnego rondla.
>
> Wzruszająca jest troska o naszą wyobrażoną sobie przez Panią sobie kuchnię i
> bibliotekę. Doceniam.
Powinnaś, marcysiu.
>
> > I, marcysiątko, nie pouczaj mnie w kwestii ortografii:
>
> Ach, co za pieszczotliwa i słodka, miła memu uchu forma. Serdecznie dziękuję!
> Pouczać niestety czasem należy, by Pani obraz nie zgrzytał zbytnio w
> konfrontacji z deklarowanym tu ideałem,
To tylko twoje trybiki zgrzytają - na samą myśl o mnie :-)
Nic na to nie poradzę - nie przyjadę i nie nasmaruję.
> forma
>
> > "trzebaby" jest siedemnastowieczna i mnie się podoba, a jak wiesz, w
> > mojej obecnej, nowej od lat niemal 30, rodzinie nie tylko pisownia w
> > ulubionych formach z dawnych czasów jest kultywowana
>
> Ach, od 30 lat.
> Nuworyszka?
http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2569429
Nie odczułam nigdy braku wspomnianej akceptacji. Może dlatego, że w
tej rodzinie zawsze byli i są ludzie na wysokim poziomie, do których
warto równać. Dlatego nuworyszyzm bije raczej od ciebie, marcysiu.
> Proszę, nie mów tego głośno, bo świetlany obraz wytwornej, a
> subtelnej arystokratki, czy choćby ziemianki legnie w gruzach.
Ten obraz, który ci się roi? - nawet powinien.
> Powiem Pani na
> uszko,
To zbytnia bliskość jak dla mnie. Dmuchasz cebulą. Spadaj.
>
> może się przyda ta wiedza, że arystokraci nie obnoszą się demonstracyjnie
> z tytułami, ani stanem posiadania - odrobina dyskrecji w tym temacie nieco
> uprawdopodobni wymarzony obraz.
Idź nauczać pod strzechy, tam ci focha nie strzelą - ja strzelam.
>
> - także i zwyczaj
>
> > dawania kobiecie w prezencie rzeczy nie będących przedmiotami
> > powszechnego użytku oraz inne miłe a szlachetne obyczaje, którym
> > pospólstwo ogromnie się zwykle dziwi. Może być i słownik w prezencie -
> > byleby był to biały kruk, np jakiś słownik pisowni XVII i XVIII
> > wieku...
>
> Czyżby w Pani wytwornym domu zabrakło słownika Lindego? na pewno to przeoczenie,
> zapewne w kolejnych biuletynach z życia Pani i Jej idealnej rodziny, okaże się,
> że stoi od niechcenia w dębowej biblioteczce.
Biblioteczka jest palisandrowa, palisandrowa. A Linde - cóż, pozostał
w spalonym w epoce kolektywizacji dworze ciotki męża. Teraz marcysie
tam kury hodują...
> >bo te dzisiejsze są redagowane ku uproszczeniu języka w celu
> > uczynienia go łatwym "w obsłudze" dla marcyś i innych Miodków.
> > Doprowadza to do upraszczania jęz. polskiego ponad miarę.
>
> Święta racja!
> Przykłady eleganckiego, skrzącego się humorem i odkrywczą myślą, pełnego
> niuansów i subtelności języka mamy okazję spotkać w Pani czarownych
> wypowiedziach. Proszę wydać książkę z perełkami swojej narracji, może stanie się
> w miejsce Miodka Pani autorytetem w ojczyznie-polszczyznie.
Jak widzę, to raczej marcysiom odwala na tym punkcie - cyzelujesz te
swoje wypociny z taką starannością, że aż skrzypi sztuczność w każdym
słowie.
> > Uczyć to my, ale nie nas.
>
> My? Wy, byli nauczyciele?
My - XL :-)
> O ile wiem, Pani skończyła już swą tradycyjnie błyskotliwą i pełną sukcesów
> karierę w tym zawodzie, będąc jak zwykle podziwiana i uwielbiana przez uczniów,
> koleżanki i kolegów. Jeszcze aspiracje nie wygasły?
Jakieś marcysie co i rusz same się tu pchają - a człowiek musi, choc
nie chce, potykać się o nie.
Kończę tę wymianę poglądów - nie jest dobrze funkcjonować w poczuciu
prowadzenia zmagań z istotą podrażnioną i chorą :-)
|