Data: 2011-05-09 09:15:41
Temat: Re: Przymusowe szkolnictwo podstawowe - problem podatków idących 'w błoto', czy dobrodziejstwo ?
Od: zażółcony <r...@x...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Chiron" <c...@o...eu> napisał w wiadomości
news:iq0v78$nqt$1@node2.news.atman.pl...
> To proszę odpowiadaj- a Ty albo pomijasz, albo odpowiadasz...no już nie
> chcę się cofać- pójdę do przodu: "zrób dziecko cygance". Po prostu- napisz
> na temat, bez manipulowania, osobistych wycieczek- możesz spróbować? Ja -
> wracając do wątku- nie mam pojęcia, po co nam w dyskusji ta krzywa?
> Powaga. Niby jakie korelacje mają wynika z takiego czy innego jej
> kształtu?
Mam nadzieję, że znajdę czas, bo widzę, że zupełnie nie rozumiesz mojej
'linii argumentacji'.
Słowem wstępu: Chiron, ja w dyskusjach z ludźmi generalnie oczekuję
od nich jednego abo drugiego: albo oferują uporządkowaną, specjalistyczną
wiedzę w jakimś obszarze (i od razu zaznaczam specjalistyczna nie równa
się klapki na oczach, nieznajomość alternatyw), albo oferują jakąś opowieść
o życiu - opowieść opartą o swój własny przykład i opowieść często bardzo
subiektywną - ale jej wartość nie polega na obiektywiźmie.
> Masz sporo racji- jednak- mam głębokie przekonanie, że nie zauważasz
> czegoś. Z tego, co piszesz- dla mnie wynika wniosek, że do nauki należy
> niektórych zmuszać, bo są za głupi, na zbyt niskim poziomie, etc.
> Redarcie- tu właśnie mamy diametralnie różne podejście. Otóż narody,
> społeczeństwa- które starano się trzymać w ciemnocie, mącić wewnątrz nich-
> zrozumiały- a lepiej- UŚWIADOMIŁY sobie, jaką wartość ma edukacja. Na ten
> przykład- nacja
Tak - i wynikiem tego uświadomienia było wprowadzenie obowiązku
szkolnego. Np. żeby dać szansę dzieciom, które nieszczęśliwie urodziły sę
w rodzinach, w których codziennie rodzice walczyliby z pokusą zatrzymania
dziecka w domu 'dla własnych celów' - żeby ojcu skoczyć po flaszkę,
rozmasować bolącą po libacji alkoholowej głowę lub po prostu
sprzątać.
> jest potrzebne. Mając "darmową" oświatę- ma się oświatę cholernie
> niewydolną, a ponadto jej absolwenci jej nie szanują. Czy u nas obecnie
Cały zaś czuję, że pod spodem próbujesz wyartykułować, że Twój
niesmak budzą studenckie imprezy w akademikach ...
> Cyganie, których- zdaje się- darzysz pogardą. Oni doszli do wniosku, że
> nie
Nie darzę ich pogardą.
Są trudniejsze przykłady, niż Cyganie. Są Ci Innuici a są takze
Aborygeni w Australii - w najgorszym okresie (przymusowa odbieranie
i adopcja aborygeńskich dzieci przez białe rodziny). Tylko nie wiem,
w jakim kierunku chcesz naprowadzić temat. W starciu dwóch nierównych
cywilizacji, kultur - zawsze jest ... 'tarcie'.
W zależności od sytuacji - czasami, specjalnie dla uwzględnienia praw
jakiejś
mniejszości etnicznej, kulturowej - przymyka się oko, robi się wyłomy.
Ale Ty mówisz tak, jakbyś z tych wyłomów chciał zrobić standardy.
I zważ na jedno: dawanie darmowego jedzenia i darmowych domków
to _NIE JEST TO SAMO_, co dawanie darmowej edukacji. Dlatego
uznaję Toje przykłady za nie do końca dobrze dobrane.
> postępować dobry ekonomista. Socjaliści natomiast myślą, że na wszystko
> można wpływać. Tyle, że potem efekty są na ogół opłakane.
Moim zdaniem zbytnio mieszasz i jesteś bardzo nieprecyzyjny.
Czasem są złe efekty, czasem są dobre. Pragnienie wpływania
to nie jest tylko problem socjalistów. Równie dobrze możesz identyczny
zarzut postawić katolickim konserwatystom. A jak zerkniesz
w kierunku skrajnych liberałów i kapitalistów - to oni też nie marzą
o niczym innym, jak o rozszerzaniu wpływu. Tylko wszyscy działają
trochę w innych granicach, celują w 'inny target' i mają inną wizję tego
'jak powinien wygladać człowiek, który będzie dla mnie pracował'.
Prawdę mówiac ciągle nie rozumiem, jak to jest, że popierasz wilczy
kapitalizm (nie wiem tylko, czy zdajesz sobe z tego sprawę)
i jednocześnie masz jakieś wieczne ale do 'żydowskich finansistów'.
Albo wóz, albo przewóz, Chiron.
> to należy znaleźć sposób, by uzyskać zwrot z tej inwestycji. Tymczasem
> przy
> naszym systemie szkolnictwa trochę się to wszystko nie klei kupy. Masz
> rację
> - nie jest idealnie. Trza reform ...
> ====================================================
=============================
> No a jak (po krótce) miały by wyglądać- w praktyce? Kto miałby je
> wprowadzić? Jakimi sposobami?
Nie wiem. Dla mnie dobrym kierunkiem jest ograniczanie stypendiów,
a dokładniej: rygorystyczne uzależnianie ich od wyników w nauce.
tzn. stypendiów naukowych. O socjalnych nie wypowiem się. Miałem
to szczęście, że nie musiałem z nich korzystać.
Osobną kwestią jest - jak zatrzymać absolwenta w kraju. Czy inaczej:
jak sprawić, by wspierał polską gospodarkę, skoro na koszt polskiego
podatnika się kształcił. Tyle tylko, że już dość dawno zauważyłem,
że w tej materii rozwiązania 'proste i intuicyjne' niekoniecznie są
rzeczywiscie najlepsze. Może należałoby zmusić absolwenta, że musi
odpracować swoje w kraju, albo musi zwrócić za studia. Ale jest
drugie dno: polska jest krajem zacofanym ,jeśli chodzi o tzw. kulturę
organizacyjną. Więc z drugiej strony korzystnie jest, kiedy absolwent
wyjeżdża, pracuje w poukładanym środowisku a potem wraca
i te standardy promuje u nas. Nie ma wiec prosto - i tak i ta źle,
i jedno i drugie ryzykowne. Co wiec zostaje ?
Zostaje statystyka - jaki procent wraca, jak rozwijają się
przedsiębiorstwa, jakie są w nich standardy i jaka struktura zatrudnienia,
skąd dopływa do naszego kraju kapitał ...
> Starszy pisze pracę magisterską i pracuje. Młodszy (pięć lat) kończy 3 rok
> prawa- i chce wyjechać na dalsze studia za granicę. Wprawdzie nie do Chin,
> lecz w obrębie UE:-) - ale sam tak wymyślił- i sobie coś nawet załatwił-
> EREASMUS, póki co. Co dalej- zobaczy, jak wróci (lub może zostanie).
No i pięknie.
|