Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Psychologia naukowa a taplanie się w bagnie humanistyki

Grupy

Szukaj w grupach

 

Psychologia naukowa a taplanie się w bagnie humanistyki

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 212


« poprzedni wątek następny wątek »

41. Data: 2005-08-23 13:37:24

Temat: Re: Psychologia naukowa a taplanie się w bagnie humanistyki
Od: "Paweł Bochenek" <p...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Amnesiak <a...@T...interia.pl> napisał(a):

> Użytkownik "Paweł Bochenek" <p...@N...gazeta.pl>
> napisał w wiadomości news:deeqtf$nu7$1@inews.gazeta.pl...
>
> >> A biznes - Twoim zdaniem - jest częścią społeczeństwa?
> >
> > A czy Twoim zdaniem jeśli dostanę po twarzy od np.
> > jakiegoś 'kibola' (też
> > cześć społeczeństwa!) to moim wrogiem jest kibol czy
> > społeczeństwo?
>
> Kibol. A Twoim zdaniem społeczeństwo (na zasadzie analogii z
> wrogami nauki)?

Pomyliłem się, znasz też zdania oznajmujące i równoważniki zdań.
Wracając:
Oczywiście, że kibol.
'Biznes' jest wprawdzie częścią 'społeczeństwa' ale tylko częścią i to dość
autonomiczną, jak zresztą i inne 'części'.
Przyjacielem nauki jest biznes, wrogiem - (en block) społeczeństwo. To
powiedziałem.

>
> > P.S.
> > Wg mnie trollujesz.
>
> Wg mnie bardzo się czegoś boisz.
> A.

Owszem, np. trollowania.



--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


42. Data: 2005-08-23 15:32:46

Temat: Re: Psychologia naukowa a taplanie się w bagnie humanistyki
Od: Marcin Ciesielski <m...@o...ciemnogrod.pl> szukaj wiadomości tego autora

Jesus napisał(a):

> Co Ty stary skąd się urwałeś? Nie widzisz jak to jest? ;)

Niestety widzę jak jest.
Niemniej jednak przykro się robi, kiedy się widzi, że w Polsce nie ma
żadnego instytutu neuronauk, a choćby w samej Wielkiej Brytanii jest ich
kilkadziesiąt (cóż dopiero mówić o USA) - wystarczy wpisać w google'u
frazę typu "institute of neuroscience" czy "neuroscience institute" i
wyskakują setki tysięcy wyników - cytuję:
Wyniki 1 - 10 spośród około _119,000_ dla zapytania "neuroscience
institute". (Znaleziono w 0,14 sek.)

Wchodzę na pierwszą stronę z brzegu i widzę, że:

"We are seeking high-quality applicants from the _life sciences_ (e.g.
genetics, physiology, biochemistry, pharmacology, _psychology_ and
microbiology) and cognate disciplines (mathematics, physics, chemistry)
for this multidisciplinary programme in neuroscience. This flagship
research and training programme will provide research training aimed at
producing PhD graduates of the highest calibre, equipped with the
appropriate range of expertise and skills for today's highly-competitive
research environment".

Kiedy takie rzeczy będą _realnie_ dostępne w Polsce?
Przy okazji warto zauważyć, że psychologia została zaliczona do "life
sciences", razem z genetyką, fizjologią, biochemią, farmakologią etc.

Samo słowo "neuroscience" daje w google'u ok. 20 000 000 trafień.
Warto popatrzeć, jak często słowo "psychologia" pojawia się obok słowa
"neuroscience".

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


43. Data: 2005-08-23 15:42:33

Temat: Re: Psychologia naukowa a taplanie się w bagnie humanistyki
Od: Marcin Ciesielski <m...@o...ciemnogrod.pl> szukaj wiadomości tego autora

Jesus napisał(a):

> Nie tylko "humaniści", tylko "naukowcy" którzy muszą przekonać
> system do przyznania im grantów i sponsorowania ich lenistwa ;)

Polecem artykuł Tomasza Szlendaka, socjologa z torunia [nb. pracownika
wydziału, na którym przed wyniesieniem się na psychologię studiowałem :(
przez prawie rok], pt. "Manufaktury makulatury" :
http://glos.uni.torun.pl/2001/02/makulatura.html

<cytat>

Uczelnie wyższe - z pewnego bardzo skrajnego punktu widzenia - to
wielkie wytwórnie papierów, bynajmniej nie wartościowych. Sterta
produkowanych tu każdego roku licencjatów, prac magisterskich,
doktoratów i habilitacji posłuży nam w przyszłości do wytarcia nosa lub
- co gorsza - innej części ciała w znacznie bardziej intymnych
sytuacjach. Tylko bowiem w takiej - przemielonej na poczciwe chusteczki
higieniczne, serwetki i papier toaletowy - postaci wiele spośród dzieł
akademików nadaje się do użycia.
Nie ma większego sensu, by 90% uniwersyteckiej (nad)produkcji umysłowej
zalegało biblioteczne magazyny. Nikt, prócz katalogujących te dzieła
bibliotekarzy, nigdy do nich nie zajrzy, niczego z nich się nie dowie i
nic nie uzyska, dopóki pozostaną w formie kilku ryz papieru upiętych
misternie w sztywne okładki. Nigdy nie będzie z nich książek i nigdy ich
zatem nikt nie kupi. Wydawcy w warunkach wolnego rynku nie są na tyle
brawurowi, by publikować wszystko, co w twórczym amoku sfabrykuje i
czego zapragnie akademicka dusza. Krótko rzecz ujmując: większość
papierowej produkcji uniwersytetów i innych uczelni wyższych (nie licząc
tu w ogóle ton biurokratycznych not, urzędniczych zapisków i
kilometrowych rozporządzeń) niewiele jest warta. I śpieszę od razu z
wyjaśnieniem: nie sami uczeni - a przynajmniej nie tylko oni - za tę
bezwartościową nadprodukcję odpowiadają. Za tony akademickiej makulatury
odpowiedzialne są osobliwe, panujące w naszym kraju i przechodzące z
pokolenia na pokolenie siłą instytucjonalnego bezwładu, standardy
piśmiennictwa naukowego, sprowadzające się do dwóch głównych przykazań:
Po pierwsze: Napisz Pan cegłę! Po drugie: Bełkocz Pan ile wlezie!

Cegły

Przykazanie pierwsze realizują w pełnym zakresie tzw. nauki
humanistyczne. Jestem ich przedstawicielem, a zatem wydaje mi się, że
wiem, co mówię. Tak zwane "nauki", ponieważ dla przeciętnego Amerykanina
filozofia, socjologia, politologia czy pedagogika w ogóle naukami nie
są. Są natomiast rodzajem swobodnej twórczości osób, które akurat w
tamtym systemie społecznym nie bardzo potrafią robić cokolwiek innego,
by zarobić na dom, rodzinę i chlebek. Nauki prawdziwe (sciences w
odróżnieniu od humanities) da się wymierzyć w postaci nowych leków,
szybciej latających samolotów czy nowych odtwarzaczy kieszonkowych.
"Nauki" humanistyczne daje się mierzyć - w opinii człowieka
"przeciętnego" - jedynie ilością zapisanego papieru. Dlatego wydaje się
nam - humanistom, że im większą i cięższą wyprodukujemy cegłę, tym
większa będzie z niej płynąć nauka. Fizycy, chemicy czy biolodzy ujmują
swe habilitacyjne pomysły na dwudziestu pięciu stronach plus
bibliografia, a i to czynią zapewne na siłę, by waga myśli odbiła się w
wadze samej pracy nie tylko symbolicznie. W naukach społecznych
dwudziestopięciostronicowe teksty nie nadają się nawet do branżowego
pisma. Bo są za krótkie.
I tak, istnieje wśród humanistów nieskodyfikowany obyczaj, bardzo - jak
się okazuje - silny, by "magisterki" nie liczyły mniej niż sześćdziesiąt
stron, doktoraty mniej niż stron dwieście, a habilitacje ciągnęły się
stąd aż po horyzont, by mierzyć je w milach i hektarach. Postanowiłem
kiedyś zamienić moją stupięciostronicową pracę magisterską na książkę,
bo temat był na czasie i bardzo pragnąłem, by lud poznał prawdę (czasami
człowiek bywa naiwny). Żeby odnieść sukces i żeby tę książkę ktokolwiek
przeczytał, postanowiłem zachować jej rozmiary, a zmodyfikować treść
tak, by umysł nieprzywykły do socjologicznych słownych akrobacji
poradził sobie z lekturą. Książka została dobrze przyjęta przez
recenzentów w poważnych pismach, z jednym tylko zastrzeżeniem: właściwie
czemu ona taka krótka? Dzieło krótkie (na marginesie: czy sto
kilkanaście stron to za mało?) w humanistyce sugeruje, jak widać, że
autor nie ma nic wartego przekazania szerszej publiczności. Efekt?
Książki są długaśne i przez to przerażająco nudne, bo trzeba je jakoś
wypchać bezwartościową intelektualną watą.
Co tam książki, przyjrzyjmy się dysertacjom doktorskim, których
większość nigdy nie zostanie opublikowana. Chętny do otrzymania tytułu
doktora musi się wykazać dogłębną znajomością tematu, który w pracy
porusza. I nie wystarczy do tego trudny, trzystopniowy egzamin
doktorski. Trzeba się przede wszystkim wykazać w samej pracy. Koncepcje
teoretyczne w humanistyce nigdy nie bywają krótkie, co powoduje, że
nawet skrótowe ich omówienie w celu "wykazania się" niemiłosiernie
rozpulchnia i poszerza doktorat do stanu papierowej otyłości. Pewien
znajomy Profesor (sam jest człowiekiem niezwykle dyskretnym, niechże mi
zatem wybaczy, że o tym wspominam) porównał przeczytanie i zrecenzowanie
czterystustronicowego doktoratu do całodziennego zrzucania węgla do
piwnicy. Całe szczęście, że doktorat, o którym mowa, był świetny i
ciekawy, przez co stachanowską robotę puścił Pan Profesor w niepamięć. A
może by tak ułatwić życie profesorom, którzy nie dość, że muszą dzieło
przeczytać i zaopiniować, to jeszcze dotaszczyć ważący sporo klocek do
domu, wynajmując w tym celu tragarza i taksówkę? Może by tak dla
odmiany, choćby z uwagi na zdrowie recenzentów i promotorów, pisać
trzydziestostronicowe doktoraty, które mielibyśmy obowiązek opublikować
w bardzo dobrym piśmie? To dopiero byłaby sztuka - wykazać się w tak
zwartej formie i przedstawić w jej skromnych ramach sedno naszych
koncepcji! Nie trzeba, jak mi się zdaje, zadrukowywać dziesięciu ryz
papieru, by robić porządną naukę.

Strategia zaciemniania

Drugim istotnym powodem, dla którego nasze akademickie dzieła doprowadzą
kiedyś do prawdziwej eksplozji radości w punktach skupu makulatury i
wytwórniach papieru z odzysku, jest stosowana przez piszących akademików
strategia zaciemniania. Strategia ta polega na tym, że prace naukowe,
szczególnie zaś prace z zakresu humanistyki, pisane są najczęściej za
pomocą akademickiego narzecza, zwanego czasem żargonem. Barbara Szacka,
profesor socjologii na UW, nazywa ten żargon "stylem niemieckim", który
charakteryzuje się silną hermetycznością (czyli całkowitą
niekomunikatywnością), zawiłymi, wielokrotnie złożonymi, upstrzonymi
językowymi dziwolągami zdaniami i wspominaną już tasiemcową długością.
Czytelnik z żargonem stylu niemieckiego nie zaznajomiony najczęściej
slang ten poczytuje za bełkot. I książek akademickich nie czyta.
Dlatego przyjaciele nauki w cywilizowanym świecie dwoją się i troją, aby
do szerokiej publiczności docierały przynajmniej książki
popularnonaukowe, które z akademickim żargonem nie mają wiele wspólnego.
Sami naukowcy, którzy przyjaciółmi nauki najwyraźniej nie są, uważają
takie pozbawione hermetycznego słownictwa, popularne dzieła za obrazę
akademickiego majestatu i nie przyznają popularyzatorom ni doktoratów,
ni habilitacji. Albo zatem jesteśmy uczonym, piszemy "na stopień" i
bełkoczemy, by ten stopień otrzymać, albo takich zamiarów nie mamy i
piszemy normalnie, z werwą, z humorem, choć nie znaczy to, że zupełnie
"po ludzku". "Po ludzku" pisane są na przykład romanse. Akademicka
książka "na stopień" pisana normalnie, z werwą i humorem - choć nie "po
ludzku" - brzmi w tej sytuacji jak oksymoron. Taki akademicki "czarny
śnieg". Fenomen nieistniejący. Kiedy pragnie się "stopnia", należy
bełkotać i to w nadmiarze. Szczególnie w naukach społecznych, które do
tej pory nie wypracowały sobie odrębnego, zunifikowanego słownictwa.
Dlatego im większy bełkot, tym większa "nauka". Bełkot, obok
karkołomnych z punktu widzenia przeciętnego czytelnika rozmiarów prac,
jest swego rodzaju miernikiem "naukowości" akademickiego twórcy. W
socjologii styl niemiecki bywa doprowadzany do nieosiągalnych nigdzie
indziej wyżyn.
Przypominają mi się w tym miejscu zabawne przykłady podane w książce
brytyjskiego antropologa Robina Dunbara pt. "Kłopoty z nauką", wyjęte z
socjologii światowej, w których styl niemiecki doprowadzony został do
absolutnej perfekcji. Kiedyś światowej sławy fizyk Dick Feynman,
noblista, dostał do analizy w ramach warsztatów naukowych tekst pewnego
socjologa. Oto garść jego czytelniczych rozterek: "Zacząłem czytać ten
cholerny referat i oczy wyszły mi na wierzch: nie mogłem zrozumieć ani
słowa!... Poczułem niepokój - może jestem za głupi - ale wreszcie
powiedziałem sobie: Dość. Zatrzymam się, przeczytam jedno zdanie bardzo
powoli, tak żebym wreszcie zrozumiał, co to, do diabła, znaczy. No więc
zatrzymałem się w przypadkowym miejscu i uważnie przeczytałem następne
zdanie. Nie pamiętam go dokładnie, ale brzmiało mniej więcej tak:
Poszczególni członkowie ludzkich społeczeństw często otrzymują
informacje za pośrednictwem wizualnych kanałów symbolicznych.
Przeczytałem to jeszcze kilka razy, po czym przetłumaczyłem. Wiecie co
to znaczy? Ludzie czytają".
Wydaje mi się, że wiem skąd takie kwiatki się biorą. Zdanie: Ludzie
czytają jest zbyt krótkie, by spełnić standardy piśmiennictwa w
humanistyce. Gdybyśmy tak pisali, nie wyprodukowalibyśmy papierowej
cegły i tym samym nie wypełnilibyśmy akademickiego przykazania numer
jeden. Dlatego jedno przykazanie stymuluje wypełnianie drugiego i
sytuacja się zapętla ku uciesze firm produkujących serwetki. Czy ktoś
będzie miał tyle odwagi, by przeciąć ten supełek przykazań?

</cytat>

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


44. Data: 2005-08-23 15:49:15

Temat: Re: Psychologia naukowa a taplanie się w bagnie humanistyki
Od: "Amnesiak" <a...@T...interia.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Paweł Bochenek" <p...@N...gazeta.pl>
napisał w wiadomości news:def8qk$77u$1@inews.gazeta.pl...

> Oczywiście, że kibol.
> 'Biznes' jest wprawdzie częścią 'społeczeństwa' ale tylko
> częścią i to dość
> autonomiczną, jak zresztą i inne 'części'.
> Przyjacielem nauki jest biznes, wrogiem - (en block)
> społeczeństwo. To
> powiedziałem.

Entuzjastą nauki jest więc pewna część społeczeństwa,
podczas gdy reszta społeczeństwa nauce jest zasadniczo
niechętna. Tak rozumiem Twoje stanowisko. A jak myślisz: czy
istnieje jakiś 'obszar dociekań', uznany przez 'biznes' za
bezużyteczny z punktu widzenia tego 'biznesu', a który mimo
to jest częścią nauki?

>> > Wg mnie trollujesz.
>>
>> Wg mnie bardzo się czegoś boisz.
>> A.
>
> Owszem, np. trollowania.

Interesujący przedmiot strachu. Sądzę jednak, że nie tego
się boisz najbardziej... :)

A.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


45. Data: 2005-08-23 15:51:57

Temat: Re: Psychologia naukowa a taplanie się w bagnie humanistyki
Od: "Duch" <n...@n...com> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Marcin Ciesielski" <m...@o...ciemnogrod.pl> napisał w
wiadomości news:deff5g$r8m$1@news.onet.pl...

> Kiedy takie rzeczy będą _realnie_ dostępne w Polsce?

Moze po prostu chodzi o kase?
Skad te instytuty w USA i UK maja finansowanie?
Duch

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


46. Data: 2005-08-23 16:07:00

Temat: Re: Psychologia naukowa a taplanie się w bagnie humanistyki
Od: "Amnesiak" <a...@T...interia.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Marcin Ciesielski"
<m...@o...ciemnogrod.pl> napisał w wiadomości
news:deffnt$seo$1@news.onet.pl...

> Polecem artykuł Tomasza Szlendaka, socjologa z torunia
> [nb. pracownika wydziału, na którym przed wyniesieniem się
> na psychologię studiowałem :( przez prawie rok], pt.
> "Manufaktury makulatury" :
> http://glos.uni.torun.pl/2001/02/makulatura.html
>
> <cytat> [ciach - długa i nudna gadanina jakiegoś
> socjologa] </cytat>

Wyciąganie wniosków dot. jakości nauk humanistycznych na
podstawie obserwacji praktyki takiej czy innej
prowincjonalnej uczelni (a robisz to już co najmniej drugi
raz) ma taki sam sens jak wyciąganie wniosków dot. jakości
telefonii komórkowej na podstawie obserwacji działania sieci
NMT.

A.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


47. Data: 2005-08-23 16:15:25

Temat: Re: Psychologia naukowa a taplanie się w bagnie humanistyki
Od: Marcin Ciesielski <m...@o...ciemnogrod.pl> szukaj wiadomości tego autora

Marcin Ciesielski napisał(a):

> Polecem artykuł Tomasza Szlendaka, socjologa z torunia [nb. pracownika

Przy okazji: człowiek ten zajmował się dość nietypowymi zagadnieniami,
jak na socjologa: psychologią ewolucyjną, socjobiologią, memetyką etc.
Warto również wspomnieć o tym, że prowadził na UMK kurs psychologii
ewolucyjnej dla studentów socjologii (informacje na stronie
http://www.soc.uni.torun.pl/str/zbk/szlendak/ ), niestety, od pewnego
czasu już nie prowadzi.
Tutaj zamieścił krótkie wprowadzenie do psychologii ewolucyjnej dla:
http://www.soc.uni.torun.pl/str/zbk/szlendak/psychol
ogiaewol/bajeczki/index.html
Też rozczarował się humanistyką, więc postanowił robić coś sensownego.
Jak widać da się - mimo niesprzyjających warunków.

Socjologia wg mnie jest nie dla ludzi. Najbardziej bulwersował mnie
holizm metodologiczny,w skrajnych przypadkach przechodzący wręcz w
holizm ontologiczny: traktowanie społeczeństwa tak, jakby było
samoistnym obiektem, całością istniejącą niezależnie od istnienia
poszczególnych osób, uznawanie, że "zjawiska społeczne tworzą układy
całościowe, podlegające swoistym prawidłowościom, których nie można
wywnioskować na podstawie wiedzy o prawidłowościach rządzących ich
składnikami", że całość jest czymś innym niż zbiór części.
Naukowcom zbiera się na wymioty, kiedy słyszą o zboczeniu holistycznym,
natomiast niektórzy humaniści z lubością uprawiają te dziwaczną dewiację.
Społeczeństwo składa się z ludzi wchodzących w interakcje ze sobą - nie
ma tu żadnych innych "bytów". Grupa społeczna to przecież nie żaden
"byt", to nazwa zbioru osób wchodzących w sprzężenia zwrotne między sobą.
Niektórzy socjolodzy nie uznają więc zasady (brzytwy Ockhama), według
której nie powinno się mnożyć bytów ponad konieczność (entia non sunt
multiplicanda praeter necessitatem). Wielu psychologów też jej nie
uznaje, tworząc byty fikcyjne nawet tam, gdzie procesy mózgowe dobrze
wyjaśniają jakieś zjawisko.

Ockham był prześladowany (fizycznie zresztą) przez zwolenników jedynie
słusznego realizmu pojęciowego. Czyżby realizm pojęciowy nadal tkwił w
humanistyce?

Niektórzy humaniści traktują pojęcia abstrakcyjne tak, jakby istniały w
rzeczywistości, jakby były jakimiś bytami. Z takimi humanistami nie da
się wytrzymać.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


48. Data: 2005-08-23 16:19:21

Temat: Re: Psychologia naukowa a taplanie się w bagnie humanistyki
Od: Marcin Ciesielski <m...@o...ciemnogrod.pl> szukaj wiadomości tego autora

Duch napisał(a):

> Moze po prostu chodzi o kase?
> Skad te instytuty w USA i UK maja finansowanie?

Pewnie, że chodzi o kasę. Dlatego sprawa jest tym bardziej przykra.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


49. Data: 2005-08-23 16:21:58

Temat: Re: Psychologia naukowa a taplanie się w bagnie humanistyki
Od: Wladyslaw Los <w...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

In article <de7u17$gbo$1@news.onet.pl>,
Marcin Ciesielski <m...@o...ciemnogrod.pl> wrote:


> Niektórzy "humaniści" myślą, że przez produkowanie miliardów stron
> swoich nierzadko bezsensownych wywodów uczynią świat lepszym, że po
> marksistowsku ilość przejdzie w jakość.

Jako "ścisły umysł" pewnie z łatwością zauważyłeś, że skoro jedna strona
maszynopisu ma ok. 1800 znaków, to ktoś piszący wprawnie na maszynie
jest ją w stanie zapisać w ok. 6 minut. Wobec tego zapisanie jednego
tylko miliarda stron zajmie temu komuś 6 miliardów minut, czyli 100
milionów godzin, czyli ok. 4166666 dób, czyli ok 11415 lat nieprzerwanej
pracy. W tej sytuacji rzeczywiście Nie starczy temu komuś czasu na
myślenie, nie mówiąc o jakichkolwiek badaniach i rezultat jego pracy
będzie z pewnością bezwartościowy.
Brawo! To rzeczywiście jest znakomity przykład zastosowania metod nauk
ścisłych na gruncie humanistyki. Jestem pod wrażeniem.

Władysław

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


50. Data: 2005-08-23 16:23:42

Temat: Re: Psychologia naukowa a taplanie się w bagnie humanistyki
Od: Marcin Ciesielski <m...@o...ciemnogrod.pl> szukaj wiadomości tego autora

Amnesiak napisał(a):

> Wyciąganie wniosków dot. jakości nauk humanistycznych na
> podstawie obserwacji praktyki takiej czy innej
> prowincjonalnej uczelni (a robisz to już co najmniej drugi
> raz) ma taki sam sens jak wyciąganie wniosków dot. jakości
> telefonii komórkowej na podstawie obserwacji działania sieci

Dlatego ciągle mówię o _polskich_ naukach. Socjologia na UMK nie jest
bardziej prowincjonalna niż na UAM czy UJ - w ciągu kilku lat trzech
doktorantów z tamtąd było stypendystami "Polityki" (jakiegoś
prowincjonalnego pisemka).
Problem polega na tym, że cały polski system akademicki jest
prowincjonalny - powód wymieniony wcześniej - brak kasy.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 4 . [ 5 ] . 6 ... 20 ... 22


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

z czego wynika bycie złośnikiem?
ARACHNOFOBIA
Najkrwawsza Niedziela, 11 lipca 1943 roku
Krwawy list
Krwawy list

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »