Data: 2010-06-10 08:00:54
Temat: Re: Radość życia
Od: azi <r...@v...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On 10 Cze, 09:42, "Edward Pleva" <n...@b...pl> wrote:
> On 10 Cze, 08:24, azi <r...@v...pl> wrote:
> ja ślicznie proszę, aby ktos ponownie zapodał we właściwej formie tego
> news-wiersz - bom bardzo ciekawa
> dzieki :)
> =========
> Na stacji Chandra Unynska
> Gdzies w mordobijskim powiecie,
> Telegrafista Piotr Plaksin
> Nie umial grac na klarnecie.
>
> Zdarzenie blahe na pozór,
> Niewarte az poematu,
> Lecz w konsekwencjach sie stalo
> Glówna przyczyna dramatu.
>
> Smutne jest zycie... Zdradliwe...
> Czasem z najblahszej przyczyny
> Splata sie w cicha tragedie,
> W ciezkie cierpienie - bez winy.
>
> Splata sie tak niespodzianie,
> Jak szare szyny kolei,
> W rozpacz bezsilna, w tesknote,
> W bezbrzezny ból beznadziei.
>
> Jak odchodzace pociagi,
> Jest jednostajne, codzienne,
> Jak dzwonki trzy, wybijane
> W slotne zmierzchania jesienne...
>
> Przez okno spojrzy sie czasem
> W szlak dróg zelaznych daleki,
> Dlonmi sie czolo podeprze
> I lzami zajda powieki
>
> Otóz przy jednym z tych okien,
> Przy aparacie Morsego,
> Siedzial Piotr Plaksin i - tesknil,
> A nikt nie wiedzial, dlaczego.
>
> Ani Iwan Paragrafow,
> Kasjer na stacji, chlop z dusza
> (Ten co sie zeszlej jesieni
> Zenic mial z panna Katiusza).
>
> Ani Wlas Fomycz Zapojkin,
> Technik, co ma juz miesiecznie
> Przeszlo sto rubli (bo umie
> Naczalstwu klaniac sie wdziecznie).
>
> Ani Ilja Slonomoskin,
> Mlodszy kontroler na stacji,
> Co gwaltem chce do miejscowej
> Wcisnac sie arystokracji.
>
> Ani nareszcie nie wiedzial
> Sam pan naczelnik Rublenko,
> Prokofij Aleksandrowicz,
> Co wypic lubil "malenko".
>
> A jesli sam zawiadowca
> - Figura znana w powiecie -
> Nie wie, to chyba nikt wiecej
> Nie moze wiedziec na swiecie!
>
> A jednak byly osoby,
> Które wiedzialy co nieco:
> "Szersze lia fam" powiadaly,
> Czyli za sprawka kobieca.
>
> Wierzyc po prostu nie chcialem,
> Choc ni Warwara Pawlówna
> (Konduktorowa) mówila,
> Ze to przyczyna jest glówna.
>
> Mówila w wielkim sekrecie,
> Ze to jest oczywista:
> Ze sie w kims kocha na stacji
> Piotr Plaksin, telegrafista.
>
> Swiete ugodniki boze!
> Batiuszki! Co za zdarzenie?!
> Kogóz to kocha Piotr Plaksin?
> Tanie, Anisje czy Zenie?
>
> Olge? Awdojte? Nastazje?
> Wiere? Aniute? Natasze?
> Moze Maryje Pawlówne?
> Moze Siemionowa Masze?
>
> - Kogo? Te Polke z bufetu?!
> Hospodi! Swiat sie przekrecil!
> ... A Plaksin siedzial przy oknie
> I tak jak zwykle sie smecil.
>
> Na stacji Chandra Unynska,
> Gdzies w mordobijskim powiecie,
> Technik, Wlas Fomycz Zapojkin,
> Przepieknie gral na klarnecie.
>
> Czasem tak smetnie, jak gdyby
> Trafil go zal najstraszniejszy...
> A wtedy grywal przeciagle:
> "Ostatni dzionek dzisiejszy..."
>
> Czasem przeslicznie i slodko,
> Jakos lagodnie i czule;
> A czasem dziko, wesolo:
> O samowarach i Tule.
>
> A pannie Jadzi z bufetu
> Serce z wzruszenia az mieknie,
> Szeptal czesto: "Wlas Fomycz,
> Pan gra tak cudnie... tak pieknie..."
>
> A techni wasa podkreca
> I oczkiem zdradnie jej miga:
> "Jej-Bogu, glupstwo zupelne,
> To dla was, panna Jadwiga!"
>
> Ach, wzdycha Jadzia do grajka,
> A grajek zwodnie jej kadzi,
> I wzdycha jeszcze Piotr Plaksin
> Do Jadzi slicznej, do Jadzi...
>
> Wicher po polu sie tlucze,
> Huczy za oknem zawieja,
> Wlas Fomycz gra zalosliwie:
> Och, zal mi ciebie, Rassieja!
>
> Snieg pada gesty i gruby,
> Wiatr w szpary okien zawiewa,
> Panna Jadwiga, jak co dzien,
> Podróznym wódke nalewa.
>
> Srozy sie mróz trzaskajacy,
> Dreszczem przejmuje do kosci,
> Siedzi Piotr Plaksin i pisze,
> List pisze o swej milosci.
>
> Pisze Piotr Plaksin do Jadzi,
> Ze jej powiedziec nie umie,
> Wiec blaga w liscie chociazby:
> Niechaj go Jadzia zrozumie!
>
> Pisze, ze kocha ja dawno,
> Jeno powiedziec jej nie smial,
> O tajemnice ja prosi,
> Aby Wlas Fomycz sie nie smial.
>
> Pisze serdecznie, milosnie,
> Ze kocha, marzy, wspomina!
> I lzy spadaja na papier
> Telegrafisty Plaksina.
>
> Jest smutne okno na stacji,
> Skad widac pola dalekie,
> Skad widac szyny, pociagi
> I trzy drzewiny kalekie.
>
> Skad widac ludzi, co jada
> W dalekie smutne podróze,
> Skad widac jesien rosyjska
> I szare niebo - hen, w górze...
>
> I jest niezmierna tesknota,
> I zale stare, banalne,
> I oczy bardzo dalekie,
> I slowa, slowa zegnalne...
>
> Ach, serce biedne, wzgardzone!
> Ach, oczy smiesznie placzace!
> O, lkania w noce bezsenne!
> O, lzy milosci gorace!
>
> "Nie dla mnie pan, panie Plaksin,
> Dla mnie Wlas Fomycz, artysta
> Z dusza poety marzaca.
> A pan co? - Telegrafista!"
>
> Czyta Piotr Plaksin i mysli:
> "Po co ja komu na swiecie!"
> I mysli jeszcze: "Jak slicznie
> Wlas Fomycz gra na klarnecie..."
>
> Na stacji Chandra Unynska,
> Przy samym plocie cmentarnym,
> Jest grób z tabliczka drewniana,
> Z krzyzykiem malym i czarnym...
>
> A na tabliczce jest napis:
> "Duszo pobozna i czysta,
> Pomódl sie... Lezy w tym grobie
> Piotr Plaksin, telegrafista"
>
> * * *
> Na stacji Chandra Unynska
> Gdzies w mordobijskim powiecie
> Wnuk Piotra Plaksina - Pawel
> Nie musial grac na klarnecie.
>
> Wspomniec tu trzeba ze dziadek
> Nim w durna glowe wypalil
> Tak babci Pawla, Nataszy
> W piers bujna prosto sie zalil:
>
> Wlas Fomycz, technik, tak slicznie
> Gra na klarnecie, mój Boze!
> A ja co? - telegrafista
> Ze kocham - nic nie pomoze...
>
> Jadwiga, Wlasa Fomycza
> Powaza, mówi o nim: "poeta",
> I mówi o nim: "artysta ,
> Pan nawet nie ma klarneta
>
> Pan nawet na balalajce
> Nie zagra, nie zlozy wiersza
> Pan tylko: ta,ta,ta, ti,ti
> A moja dusza jest szersza
>
> A moja dusza jak orzel
> Ku niebu jasnemu wzlata
> We mnie tesknota ogromna
> A pan co - ti,ti,ti, ta,ta?
>
> Tak w bujna piers jak w poduche
> Plaksin nieszczesny sie zalil
> I chociaz go pocieszala
> Jednak w leb sobie wypalil.
>
> Zagral i lzy dwie uronil
> Wlas na Plaksina pogrzebie.
> Jadwiga poszla za Wlasa
> Natasza poszla przed siebie.
>
> Nad stacja Chandra Unynska
> Dwie przewalily sie wojny.
> Internet beda zakladac!
> Mlodzian przyjechal przystojny!
>
> Wybiegly don wszystkie panny
> A kazda teskni i marzy,
> Ze ja to przybysz wybierze,
> Ze jej sie wyjazd przydarzy.
>
> A jedna w dloniach ma klarnet,
> I warkocz dlugi, do pasa.
> To córka Piotra Wlasowa
> Wnuczka technika Wlasa.
>
> Z babka jej - krasnoarmiejcy
> Pofiglowali niemalo
> Nie mial kto ostrzec dziewczatek
> Telegrafisty nie stalo
>
> Malego Piotra sasiedzi
> Wzieli do siebie - gdy Wlasa
> Gnali na biale niedzwiedzie,
> Bo nie zgadzala sie kasa.
>
> Nie mial kto ostrzec - ze jada
> Telegrafisty nie stalo
> Wiec wzieli caly personel
> Dwóch rubli wszak brakowalo.
>
> Poszedl Wlas Fomycz Zapojkin,
> Technik - choc kiedys miesiecznie
> Sto rubli miewal i umial
> Naczalstwu klaniac sie wdziecznie.
>
> I poszedl, choc byl juz stary
> Sam pan naczelnik Rublenko,
> Prokofij Aleksandrowicz,
> Co wypic lubil "malenko".
>
> Nie poszedl tylko ten Iwan
> Kasjer na stacji - chlop z dusza
> Co mial juz siedmioro dzieci
> I wszystkie z zona Katiusza.
>
> Jest smutne okno na stacji,
> Na polach ziemia zorana,
> I widac szyny, pociagi
> I grób kasjera Iwana.
>
> Uniosla klarnet dziewczyna
> Melodie rzewna zagrala,
> Juz placza wszyscy wokolo
> I tylko przybysz jak skala.
>
> A gdy zmontowal komputer,
> Przekazal caly inwentarz,
> Do internetu podlaczyl,
> Do dziada poszedl na cmentarz.
>
> Nie spojrzal na zadna z panien,
> Chociaz niejedna wspomina
> Ze mógl ja miec - a odmówil.
> Ot - zemsta Piotra Plaksina.
>
> Na stacji Chandra Unynska,
> Przy samym plocie cmentarnym,
> Jest grób z marmurowa tablica,
> Z krzyzykiem malym i czarnym...
>
> A na tablicy jest napis:
> Z mordobijskiego powietu
> Pochodzil telegrafista
> Pionierem byl internetu.
eh.... :) czyj to ?
|