Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Śmierć w rodzinie w oczach dziecka (długie)

Grupy

Szukaj w grupach

 

Śmierć w rodzinie w oczach dziecka (długie)

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 20


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2005-01-19 16:42:07

Temat: Śmierć w rodzinie w oczach dziecka (długie)
Od: "idiom" <i...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Tak nam się ostatnio w biurze rozmawia często o śmierci. To jakby rozmowy
dwutorowe:

po pierwsze - zginęła w wypadku samochodowym dziewczyna, która kiedyś
pracowała w naszej firmie - niektórzy z nas ją znali, inni znają jej męża.
Osierociła dwie córeczki (5 lat i 3 miesiące); myślałyśmy (w pokoju siedzi
nas 3 kobitki, w równym wieku, ale o kompletnie różnym podejściu do wielu
spraw) o śmierci w ogóle i o śmierci w rodzinie. Rozmawiałyśmy o tym co mówi
się dziecku w obliczu śmierci. Byłyśmy zgodne, że jeśli odchodzi matka,
dziecko (jeśli jest wystarczająco młode) należy utrzymywać w przekonaniu, że
mama trafi do nieba, skąd będzie czuwała nad swoimi dziećmi. Ale co, gdy
nieuniknione jest odejście dziecka? Mówić mu o tym? Ja byłam zdania, że
trudno będzie przekonać małe dziecko do tak abstrakcyjnego dla niego
pojęcia, jak Dobry Bóg, który powołuje je na swoje łono. Jedna z moich
koleżanek uważa, że byłaby w stanie przekonać dziecko, że w niebie, u Boga
będzie mu lepiej niż z rodzicami (co IMHO jest niemożliwe do wykonania, bo
małe dziecko, w szczęśliwej rodzinie, nie będzie w stanie przyjąć faktu, że
bez mamy i bez taty będzie mu lepiej)

po drugie - dyskutowałyśmy na temat odpowiedzialności, adrenaliny itp. Czy
rodzic ma prawo narażać się na niebezpieczeństwo, np. wspinając się na
niebezpieczną górę (którą przed nim zdobyło już 1548 osób, na wszelkie
możliwe sposoby) i ryzykując, że osieroci swoje małe dziecko. A jeśli już
dojdzie do tragedii (rozmawiałyśmy na temat córki Alfreda Miodowicza, która
zginęła w czasie wyprawy na K2, mając czteroletnie dziecko) co przeważy w
dziecku (oczywiście gdy będzie już starsze) - duma z rodzica, które miało
dość odwagi by poświęcić się swojej pasji czy żal, że przez oddanie się
swojej pasji pozbawiło się dziecko swojej opieki, swojej obecności?

Jak myślicie ?

pozdrawiam

Monika


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2005-01-19 16:42:16

Temat: Re: Śmierć w rodzinie w oczach dziecka ( długie)
Od: "agi ( fghfgh )" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora



idiom wrote:

> po drugie - dyskutowałyśmy na temat odpowiedzialności, adrenaliny itp. Czy
> rodzic ma prawo narażać się na niebezpieczeństwo, np. wspinając się na
> niebezpieczną górę (którą przed nim zdobyło już 1548 osób, na wszelkie
> możliwe sposoby) i ryzykując, że osieroci swoje małe dziecko.

Trudna decyzja jesli chodzi o prawdziwa pasje - choc zdarza sie. Kuzyn
po urodzeniu sie dziecka ( prawie 2 lata temu ) sprzedal motor -
stwierdzil, ze to zbyt niebezpieczne a on nie chce aby jego syn znal
swego ojca jedynie z fotografii i opowiesci rodzinnych.
Ja na szczescie nie mam pasji, które wiazalyby sie z duzym
prawdopodobienstwem zgonu. Mowie: na szczescie - bo nie wiem czy
umialabym z nich zrezygnowac i nie obwiniac pozniej rodziny w jakis
sposób za brak tej realizacji pasji.
pzdr
agi

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2005-01-19 16:48:58

Temat: Re: Śmierć w rodzinie w oczach dziecka (długie)
Od: "idiom" <i...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


> czy żal, że przez oddanie się
> swojej pasji pozbawiło się dziecko swojej opieki, swojej obecności?

Niefortunnie to sformułowałam.

powinno być:

czy żal, że przez oddanie się swojej pasji rodzic pozbawił je swojej opieki,
swojej obecności?

pozdr

Monika


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2005-01-19 16:53:27

Temat: Re: Śmierć w rodzinie w oczach dziecka (długie)
Od: "Basia Z." <bjz@USUN_TO.poczta.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "idiom" :

> po drugie - dyskutowałyśmy na temat odpowiedzialności, adrenaliny itp. Czy
> rodzic ma prawo narażać się na niebezpieczeństwo, np. wspinając się na
> niebezpieczną górę (którą przed nim zdobyło już 1548 osób, na wszelkie
> możliwe sposoby) i ryzykując, że osieroci swoje małe dziecko. A jeśli już
> dojdzie do tragedii (rozmawiałyśmy na temat córki Alfreda Miodowicza,
która
> zginęła w czasie wyprawy na K2, mając czteroletnie dziecko) co przeważy w
> dziecku (oczywiście gdy będzie już starsze) - duma z rodzica, które miało
> dość odwagi by poświęcić się swojej pasji czy żal, że przez oddanie się
> swojej pasji pozbawiło się dziecko swojej opieki, swojej obecności?

Ja zanim miałam dzieci trochę się wspinałam i chodziłam zimą po Tatrach.
Oczywiście nie tak jak "Mrówka" (Dobrosława Miodowicz-Wolf) - nota bene
słynna postać w świecie taternickim.

Jak urodziłam dzieci - przeszło mi momentalnie, z miejsca, po prostu od razu
czułam ze nie jestem odpowiedzialna tylko za siebie.
Kiedyś przy piwie gadałam z kilkoma dziewczynami o podobnych
zainteresowaniach i wszystkie miały zupełnie to samo odczucie.
Od momentu urodzenia dzieci ograniczały wszelkie ryzyko. Żadna z moich
koleżanek po urodzeniu dziecka nie wróciła do wspinaczki. Ale nie jest to
100 % reguła znam kilka (ale są to wyjątki) które wróciły. Zawsze jednak
chyba mniej ryzykują niż dawniej.

U facetów to wygląda zupełnie inaczej, raczej nie zmieniają swoich
zainteresowań.
Mam w swoim najbliższym otoczeniu koleżankę, której mąż (a mój bliski
kolega) zginął w Alpach i zostawił ją z trójką malych dzieci, w tym
najmłodszy chłopak niepełnosprawny (niewidomy i upośledzony). Po prostu
tragedia straszna. Ale dziewczyna jest niesamowita, daje sobie radę ( z
pomocą przyjaciół) starsi chłopcy są już na studiach, są bardzo dumni ze
swojego ojca. Nie sądzę aby mieli do niego żal.

Mi osobiście wędrówki z dziećmi po górach i pokazywanie im tego co ja sama
lubię zastępują wszelką adrenalinę.

Pozdrowienia.

Basia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2005-01-19 16:58:20

Temat: Re: Śmierć w rodzinie w oczach dziecka (długie)
Od: "Basia Z." <bjz@USUN_TO.poczta.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Basia Z." :

> Ja zanim miałam dzieci trochę się wspinałam i chodziłam zimą po Tatrach.
> Oczywiście nie tak jak "Mrówka" (Dobrosława Miodowicz-Wolf) - nota bene
> słynna postać w świecie taternickim.
>

P.S. Ojciec tego chłopczyka po śmierci żony ożenił się drugi raz a kilka lat
później sam zginął w górach..
A ten chłopak ma już teraz 22 lata, bo Mrówka zginęła w roku 1986.

Pozdrowienia.

Basia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2005-01-19 16:59:26

Temat: Re: Śmierć w rodzinie w oczach dziecka (długie)
Od: "idiom" <i...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Basia Z." <bjz@USUN_TO.poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:csm2l4$1ige$1@news2.ipartners.pl...
>

> Jak urodziłam dzieci - przeszło mi momentalnie, z miejsca, po prostu od
razu
> czułam ze nie jestem odpowiedzialna tylko za siebie.
> Kiedyś przy piwie gadałam z kilkoma dziewczynami o podobnych
> zainteresowaniach i wszystkie miały zupełnie to samo odczucie.
> Od momentu urodzenia dzieci ograniczały wszelkie ryzyko. Żadna z moich
> koleżanek po urodzeniu dziecka nie wróciła do wspinaczki. Ale nie jest to
> 100 % reguła znam kilka (ale są to wyjątki) które wróciły. Zawsze jednak
> chyba mniej ryzykują niż dawniej.

Chyba to jeden z elementów "instynktu macierzyńskiego"

Od czasu gdy jest Młody, zrobiłam tylko jedną rzecz, obarczoną ryzykiem
(przelot, z akrobacjami, awionetką pilotowaną przez 70-letniego pilota
;) ) - ale chciałam tak bardzo spróbować, że rozsądek trochę odpuścił.
I choć pewno chciałabym spróbować skoków na bungee, spadochronie i pewno
polatać bym jeszcze chciała, to przynajmniej przez 15 lat tego nie zrobię ;)

Ale inna sprawa, że żadna z tych rzeczy, o których mówie nie było nigdy moją
prawdziwą pasją...

pozdr

Monika


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2005-01-19 17:01:18

Temat: Re: Śmierć w rodzinie w oczach dziecka (długie)
Od: "idiom" <i...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Basia Z." <bjz@USUN_TO.poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:csm2uf$1ihv$1@news2.ipartners.pl...
>
> P.S. Ojciec tego chłopczyka po śmierci żony ożenił się drugi raz a kilka
lat
> później sam zginął w górach..
> A ten chłopak ma już teraz 22 lata, bo Mrówka zginęła w roku 1986.


Dzięki za uzupełnienie informacji - na historię Mrówki trafiłam przypadkiem,
przy okazji textu w Polityce o (Alfredzie i) Konstantym.

pozdrawiam

Monika


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2005-01-20 03:33:16

Temat: Re: Śmierć w rodzinie w oczach dziecka (długie)
Od: Dunia <d...@n...o2.pl> szukaj wiadomości tego autora

idiom wrote:

>>Od momentu urodzenia dzieci ograniczały wszelkie ryzyko. Żadna z moich
>>koleżanek po urodzeniu dziecka nie wróciła do wspinaczki. Ale nie jest to
>>100 % reguła znam kilka (ale są to wyjątki) które wróciły. Zawsze jednak
>>chyba mniej ryzykują niż dawniej.

> I choć pewno chciałabym spróbować skoków na bungee, spadochronie i pewno
> polatać bym jeszcze chciała, to przynajmniej przez 15 lat tego nie zrobię ;)

Hehe... to dalyscie mi do reki kolejny argument za poznym macierzynstwem
;)(W swietle "slynnego watku na psd)

Ale zarty na bok.
Mysle, ze bardzo wazna jest tu ocena tego, co jest tak naprawde
"ryzykowne". Od roku slysze od ludzi "O moujborze, nurkujesz, nie boisz
sie" ? Nawet ubezpieczalnia chce wiecej kasy, bo "sport ekstremalny". A
ja moge sie tylko obsmiac jak norka, bo coz jest ekstremalnego w
plywaniu na glebokosci paru metrow w jeziorze i podgladaniu karpikow ?
;) Podobnie z chodzeniem po gorach, Alpy mam za pasem, to i chodze i
troche sie wspinam, dla mnie to niedzielna rozrywka, a dla wielu moich
znajomych ryzyko i ekstrema.
I tu dochodzimy do sedna: w tej chwili w mojej ocenie moje hobby nie sa
niebezpieczne, ale byc moze ta optyka sie zmienia po urodzeniu dzieci,
choc niekoniecznie (bo znam rozne przypadki).
Bedac swiadoma, ze moze sie zmienic, musze jeszcze sprobowac paru rzeczy ;)

> Ale inna sprawa, że żadna z tych rzeczy, o których mówie nie było nigdy moją
> prawdziwą pasją...

Ja nie prorokuje, jak bedzie, bo nie wiem (zwlaszcza w swietle tego, co
piszecie). Napisze, kiedy/jesli sie rozmnoze ;)

D.
--
http://de.geocities.com/dunia77de/mallorca_info.html

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2005-01-20 08:31:21

Temat: Re: Śmierć w rodzinie w oczach dziecka (długie)
Od: "Basia Z." <bjz@USUN_TO.poczta.onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Dunia" :

> Ale zarty na bok.
> Mysle, ze bardzo wazna jest tu ocena tego, co jest tak naprawde
> "ryzykowne". Od roku slysze od ludzi "O moujborze, nurkujesz, nie boisz
> sie" ? Nawet ubezpieczalnia chce wiecej kasy, bo "sport ekstremalny". A
> ja moge sie tylko obsmiac jak norka, bo coz jest ekstremalnego w
> plywaniu na glebokosci paru metrow w jeziorze i podgladaniu karpikow ?
> ;) Podobnie z chodzeniem po gorach, Alpy mam za pasem, to i chodze i
> troche sie wspinam, dla mnie to niedzielna rozrywka, a dla wielu moich
> znajomych ryzyko i ekstrema.

Wg mnie nurkowanie z pełnym ubezpieczeniem i z drugą osobą nie jest bardziej
niebezpieczne niż jazda samochodem.
Sama nie nurkuję, ale starszy syn był w wieku lat 16 na kursie podstawowym.
Bardziej go jakoś nie wciągnęło (czemu się zresztą dziwię).

Podobnie wspinaczka na sztucznej ściance, lub skalkowa z pełnymi
ubezpieczeniami (wbite w skałę ringi metalowe), gdzie się tylko przepina. To
wg mnie nawet bardziej bezpieczne niż jazda samochodem ;-) bo liczysz tylko
na siebie, a na szosie możesz się zderzyć czołowo z idiotą który nie
oprzestrzega przepisów drogowych, lub jest pijany.

Pisząc o sportach niebezpiecznych miałam na myśli np. chodzenie zimą po
górach typu alpejskiego, gdzie istnieje często nieprzewidywalne
niebezpieczeństwo lawin. Za tego typu sport uznałabym tez samotne żeglowanie
po oceanie. Wszystko to gdzie człowiek spotyka się z nieprzewidywalnymi
siłami natury.

Pozdrowienia.

Basia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2005-01-20 09:03:46

Temat: Re: Śmierć w rodzinie w oczach dziecka (długie)
Od: Dunia <d...@n...o2.pl> szukaj wiadomości tego autora



Basia Z. wrote:

> Pisząc o sportach niebezpiecznych miałam na myśli np. chodzenie zimą po
> górach typu alpejskiego, gdzie istnieje często nieprzewidywalne
> niebezpieczeństwo lawin. Za tego typu sport uznałabym tez samotne żeglowanie
> po oceanie. Wszystko to gdzie człowiek spotyka się z nieprzewidywalnymi
> siłami natury.

Zgadzam sie z Toba w 100%.
Niestety wiekszosc ludzi, z ktorymi sie stykam oraz ubezpieczyciele maja
kompletnie inna definicje "niebezpieczenstwa" ;)

D.
--
http://de.geocities.com/dunia77de/mallorca.html

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Nienawiść do własnej matki
zegnam sie z Wami, kochani
Wybor Jillian - co o tym sadzicie ?
.
Oddzielnie wakacje? Jak?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »