« poprzedni wątek | następny wątek » |
31. Data: 2007-05-11 12:04:54
Temat: Re: Specyficzny rodzaj naukowej histeriiDuch<n...@n...com>
news:f21luu$c27$1@atlantis.news.tpi.pl
> "Przemysław Dębski" <p...@g...pl> wrote in message
> news:46443361$0$13176$f69f905@mamut2.aster.pl...
>
> Wszystko w porzadku? Cos sie tak tej adopcji przyczepil?
>
> Jeszcze raz - chodzi o mode homoseksualna oraz
> o eksponowanie rzekomych krzywd tej grupy.
[...]
Czuję, Modeście, że jako jeden z pierwszych wkurwisz PD ;)
PN
--
"Podjęliście heroiczną walkę o Ojczyznę, o Rzeczypospolitą prawą i czystą.
Podjęliście walkę z przeciwnikiem mocarnym, przebiegłym, zakłamanym i
bezwzględnym. Jesteście wspaniali jak Powstańcy Warszawscy. Niech Was Bóg
wspomaga. A my, dla których Wy się poświęcacie - wspomagamy Was duchem,
modlitwą i czynem."
- z listy poparcia dla budowy IV RP na
http://www.blizejludzi.pl/index.php?p=poparcie
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
32. Data: 2007-05-11 12:11:05
Temat: Re: Specyficzny rodzaj naukowej histerii"Kamnez" <k...@T...eu> wrote in message
news:f21hsn$32h$1@news.onet.pl...
> Bo i lewacy nigdy tak naprawdę relatywistami nie byli. Relatywizm - to
> domena konserwatywnej prawicy.
Nie Kamnezie. Relatywizm to domena lewicy i nie dlatego ze ja tak chce,
tylko lewica ... sama sie do tego przyznaje.
I wbrew pozorom wcale sie tego nie wstydzi.
Moze konkretnie:
- Jacek Kuron (najpierw PZPR, potem "anty", na koncu sam wspolpracuje z
Lesiakiem SB)
- Geremek - za stalina w PZPR, teraz wielki demokrata i ok,
ale za plecami straszy w europie zagrozenie demokracja
w polsce, nie ma oporow moralnych gdy w gre wchodzi jego interes
- ostatni manewr z sedziami Trybunalu K - oczywistym jest dla mnie ze byly
wspolpracownik SB nie
moze decydwac o tym czy jest czy nie ma lustracji. Nie do wszystkich to
jednak dociera.
- Szczuka - oglasza "jak bardzo mozna skrzywdzic slowem" po czym wystepuje w
programie w ktorym
opluwa sie ludzie (najslabsze ogniwo?)
nie jestem specjalnie anty-lewicowy, serio. Przeraza mnie tylko cynizm jaki
ogarnął lewice.
Ale nie kazdy lewicowiec jest taki! (np. Bugaj jakby nie)
niestety, lewice zdominowali tacy ludzie.
Nie dziwne ze najwiecej afer jest zwiazanych wlasnie z SLD.
Pozdr,
Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
33. Data: 2007-05-11 13:57:36
Temat: Re: Specyficzny rodzaj naukowej histeriielGuapo napisał(a):
>> Bo i lewacy nigdy tak naprawdę relatywistami nie byli. Relatywizm - to
>> domena konserwatywnej prawicy.
>
> A nie masz Ty aby na myśli libertarianizmu?
Libertarianizm jest do bólu absolutystyczny :)
Kamnez
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
34. Data: 2007-05-11 14:00:58
Temat: Re: Specyficzny rodzaj naukowej histeriiDuch napisał(a):
> Nie Kamnezie. Relatywizm to domena lewicy
> (...) Przeraza mnie tylko cynizm jaki
> ogarnął lewice.
Niezależnie od jakości przykładów, które podałeś, najwyraźniej mylisz
relatywizm z cynizmem.
Kamnez
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
35. Data: 2007-05-11 15:11:39
Temat: Re: Specyficzny rodzaj naukowej histerii"Kamnez" <k...@T...eu> wrote in message
news:f21suv$8ga$1@news.onet.pl...
Dobra, mniejsza o to.
Pamietasz moze dyskusje o bylych TW i srodowisku Wyborczej ze moze
zostac unicestwione.
Mowiles wtedy ze na ludzi z Wyborczej nic nie ma bo juz dawno by im cos w
teczkach znalezli.
Okazlo sie calkiem niedawno ze istnieje "zbiór zastrzezony IPN" do ktorego
pochowano teczki
wielu osob. Robota Kieresa. Z takiej teczki wyskoczyl wlasnie Miodek.
Rowniez WSI (mimo zaprzeczania) trzymalo troche teczek - malo, ale
interesujace.
WSI mialo rowniez schowane indeksy tych teczek.
Ciekawy tekst z "lustratorem", ciekawych pare watków:
http://www.pardon.pl/artykul/1577/lustrator_grzegorz
_braun_jestem_poslancem_zlej_nowiny
Pozdr,
Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
36. Data: 2007-05-12 17:45:01
Temat: Re: Specyficzny rodzaj naukowej histeriiOn 11 Maj, 13:01, "Duch" <n...@n...com> wrote:
> "Przemysław Dębski" <p...@g...pl> wrote in message
>
> news:46443361$0$13176$f69f905@mamut2.aster.pl...
>
> Wszystko w porzadku? Cos sie tak tej adopcji przyczepil?
>
> Jeszcze raz - chodzi o mode homoseksualna oraz
> o eksponowanie rzekomych krzywd tej grupy.
(...)
Pytanie brzmi: jakie wnioski/podejrzenia wysnuwamy z faktu a)
eksponowania jakiegoś zjawiska b) eksponowania go w ilościach daleko
niewspółmiernych do powszechności zachodzenia go.
Po pierwsze: eksponowanie wymaga nakładów, ergo istnieje ktoś gotowy
ponosić nakłady (lub mający inne możliwości - tzn pozafinansowe)
realizowania owego eksponowania: 'wpływy'. Skoro eksponowanie odbywa
się poprzez media i pewne publiczne manifestacje, więc musi on mieć
możliwość wywierania wpływu na media i/lub możliwość i pewną wprawę w
organizowaniu manifestacji, bo chyba w samoistnie manifestacje nie
jest tu na tyle nikt infantylny, aby uwierzyć.
Po drugie: skoro ów ktoś istnieje, rodzi się pytanie o pobudki nie
kierujące - może to być ktoś dla kogo owo eksponowanie jest celem
samym w sobie, lub też chcący wykorzystać owo eksponowanie jako środek
do osiągnięcia innego celu. Gdy Ukraińcy robili pomarańczową
rewolucję, to nie przynosili termosów kawy z domu, nie chodzili się
załatwiać w krzaki, nie przynosili koców z domów, tylko ktoś im to
wszystko zapewniał - to niemały wysiłek logistyczny. Być może ów ktoś
zapewniał to bezinteresowanie, ale doś racjonalne wydaje sie
domniemanie, iż ów ktoś oczekiwał jakichś korzyści (oczywiście
przywyższających inwestowane środki, w przeciwnym wypadku deal nie ma
sensu) w zamian.
Po trzecie: Jeśli eksponowanie jest tylko środkiem - jaki jest ów cel
nadrzędny?
...
--
Pozdrawiam
NeG
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
37. Data: 2007-05-12 17:59:08
Temat: Re: Specyficzny rodzaj naukowej histeriielGuapo napisał(a):
> Pytanie brzmi: jakie wnioski/podejrzenia wysnuwamy z faktu a)
> eksponowania jakiegoś zjawiska b) eksponowania go w ilościach daleko
> niewspółmiernych do powszechności zachodzenia go.
A mnie się posądza o teorie spiskowe na temat SETI@home... Wypisz,
wymaluj - analogia... No.
> Po pierwsze: eksponowanie wymaga nakładów, ergo istnieje ktoś gotowy
> ponosić nakłady (lub mający inne możliwości - tzn pozafinansowe)
> realizowania owego eksponowania: 'wpływy'. Skoro eksponowanie odbywa
> się poprzez media i pewne publiczne manifestacje, więc musi on mieć
> możliwość wywierania wpływu na media i/lub możliwość i pewną wprawę w
> organizowaniu manifestacji, bo chyba w samoistnie manifestacje nie
> jest tu na tyle nikt infantylny, aby uwierzyć.
Powinni zjednoczyć internautów w imię następnej idei po SETI :-))))
> Po drugie: skoro ów ktoś istnieje, rodzi się pytanie o pobudki nie
> kierujące - może to być ktoś dla kogo owo eksponowanie jest celem
> samym w sobie, lub też chcący wykorzystać owo eksponowanie jako środek
> do osiągnięcia innego celu.
Będę nudna, wiem - ale patrz: SETI.
> Gdy Ukraińcy robili pomarańczową
> rewolucję, to nie przynosili termosów kawy z domu, nie chodzili się
> załatwiać w krzaki, nie przynosili koców z domów, tylko ktoś im to
> wszystko zapewniał - to niemały wysiłek logistyczny. Być może ów ktoś
> zapewniał to bezinteresowanie, ale doś racjonalne wydaje sie
> domniemanie, iż ów ktoś oczekiwał jakichś korzyści (oczywiście
> przywyższających inwestowane środki, w przeciwnym wypadku deal nie ma
> sensu) w zamian.
Jak wyżej...
> Po trzecie: Jeśli eksponowanie jest tylko środkiem - jaki jest ów cel
> nadrzędny?
Ano właśnie.
Wszystko to już było - to jest to, o czym pisałam w wątku o SETI@home:
nie ma, nie było i nie będzie w historii ludzkości przypadku, aby nie
defraudowano pięknych intencji lub kapitału ż.t.p.
zbiorowego/zbiórkowego (siły, pieniądze, dobra materialne, myśl) w imię
osiągnięcia celów innych, niż oficjalnie przedstawiane.
--
XL wiosenna
........................
Uwaga: to konto jest kontynuacją poprzedniego, którego profil znajdziesz
tu:
http://groups.google.com/groups/profile?enc_user=FrF
wyBQAAAA-5PM3SkF7hgkuNFs7WOaEOPANdqfI6prRsqjc7uCt1A
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
38. Data: 2007-05-12 23:37:11
Temat: Re: Specyficzny rodzaj naukowej histeriiIkselka napisał(a):
> Nie zrozumialeś mnie - zależność jest przeciwna: ponieważ istnieje
> zapotrzebowanie na taki akt (czyli jest już samo zjawisko, którego akt
> ma dotyczyć), to akt zostaje stworzony w odpowiedzi, a nie buja sam
> sobie w obłokach nie wiadomo, po co.
> Przecież wyraźnie pisałam, że akty prawne sa odpowiedzią (czyli
> następnikiem w implikacji) na pewne zjawiska czy potrzeby. Nie ja
> wymyśliłam tę prawdę, bo po prostu tak właśnie tworzy się prawo. Nawet
> okrutny Hammurabi nie wymyślił sobie kary "ząb za ząb" sobie a muzom -
> musiała być najpierw tego potrzeba (w rozumieniu Hammurabiego, ale
> zawsze...), a potem powstał jego Kodeks.
Nie zrozumiałem - powiadasz ? Nie rób ze mnie wiedźmina :) Rozumiem
jedną prostą rzecz. Jeżeli ktoś palnął coś z gupia frant, coś co nie ma
nic wspólnego z rzeczywistością i w jako takiej macanej wszelkimi
zmysłami rzeczywistości nie wystepuje - to na konkretne pytanie o
pokazanie tego czegoś, z reguły zamiast tego czegoś pokazuje coś z czego
ewentualnie przy sprzyjających okolicznościach, pomyślnych wiatrach i
bożej pomocy z nagięciem logiki możnaby teoretycznie wywodzić owe coś
czego w rzeczywistości nie ma. Nie jesteś w stanie wykazać, że istnieje
coś takiego jak moda na adopcję dzieci przez pary homoseksualne. Jesteś
w stanie jedynie bronić swych słów (brnąć w zaparte) na podstawie
faktów, które "być może" i "z bożą pomocą" mogłyby w sprzyjających
okolicznościach uprawdopodobnić twoją tezę :)
>> Zostaw tę nieszczęsną ustawę i pokaż mi tę modę wokół siebie, gdzie i
>> czym się obiawia, jak często, jak silnie ta moda zakorzeniła się w
>> twoim bliższym lub dalszym otoczeniu, te tłumy homosiów i homosić
>> paradujących z adoptowanymi dziećmi po ulicach - po to tylko by
>> pokazać, że oni mają adoptowane dzieci ... no i ten błysk zazdrości w
>> oczach przechodniów że oto widzą kogoś kogo stać na bycie modnym w ten
>> sposób :)
>> Podaruję ci za to Niderlandy.
>
> Teraz to Ty "szyjesz"; nie obserwuję tego, bo żyję w małej społeczności,
> wolnej (jeszcze) od tego typu zjawiska, ale nie znaczy to, że tego nie
> ma zaraz za moim widnokręgiem. Znaczy to tylko tyle, że JA go nie
> zauważam, bo nie chcę, albo JESZCZE tu nie dotarło. Jednak problem
> istnieje, tylko się u nas o nim dość nie mówi - są tematy zastępcze,
> bardziej wygodne politycznie i obyczajowo... Rodzaj dulszczyzny albo
> "Póki go nie widzę, problemu nie ma".
Aha. A ja mieszkam dużym skupisku społeczności. Często podróżuję.
Spotykam różnych ludzi i jeszcze ani razu nie zetknąłem się z postawą
mody na adopcję przez homosiów. Dziwny jest ten świat - są rzeczy o
których filozofom się nie śniło, niefilozofom także się nie śniło, a na
dodatek nikt ich nie widział. Na wszelki wypadek (bo wszelkie wypadki
chodzą po ludziach) - mowa o modzie na adopcję a nie o faktach adopcji.
> A o AIDS słyszaleś? Znasz jakiegoś chorego na AIDS? Ja - nie. Ale
> przypuszczam, że mijam ich codziennie na ulicy. Nie widzę problemu
> bezpośrednio, ale czy to znaczy, że go nie ma?
> Wiesz, kiedyś odwiedzałam ciocię w domu opieki i tam pojawiła się ta
> choroba. Jakiś pan systematycznie zamawial sobie hmmm... panią do
> towarzystwa, która jak się okazalo poniewczasie, była zarażona. Pan się
> rozchorował i umarł, bo był stary i nieodporny. A wszystkie osoby
> przebywające w tym domu jako pensjonariusze oraz pracujące w nim miały
> ekstra przeżycie - tzw. bliskie spotkanie trzeciego stopnia. Do tego
> momentu problem dla nich też nie istniał. Podczas oddawania krwi w
> Stacji Krwiodawstwa miałam wykonane badanie, i mój mąż, i muszę Ci
> powiedzieć, że odetchnęliśmy z ulgą, gdy wynik był negatywny. A przecież
> tylko przechodziliśmy przez ośrodek, przebywając potem tylko w pokoju
> cioci, wydawaloby się - z dala od zagrożenia. Tak to jest z
> "niewidzeniem" problemu...
Nie znam. Ale gdy chodziłem do szkoły, to przyjechał do nas Kotański
robić szoł. Przywiózł kolesia chorego na AIDS, a w kulminacyjnym
momencie szoła dali sobie po buziaku w policzek - że niby niczym to nie
grozi ... a po wielu latach Kotański miał wypadek i zginął - coś w tym
musi być.
> Odbiegłam może troszkę o zasadniczgo tematu, ale chcialam Ci pokazać, że
> nie musimy usilnie szukać pierwszych widocznych śladów pojawiania się
> zjawisk, aby stwierdzić ich zachodzenie w naszym najbliższym otoczeniu;
> następuje chwila, gdy te zjawiska same odnajdują nas. Zanim to nastąpi,
> trzeba mieć wyrobiony na nie swój własny pogląd, aby nie ulec panice w
> krytycznym momencie.
A wiesz co to jest i jak się obiawia fobia ?
Na post po zbóju zaprosił
P.D.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
39. Data: 2007-05-13 00:01:40
Temat: Re: Specyficzny rodzaj naukowej histeriiDuch napisał(a):
> "Przemysław Dębski" <p...@g...pl> wrote in message
> news:46443361$0$13176$f69f905@mamut2.aster.pl...
>
> Wszystko w porzadku? Cos sie tak tej adopcji przyczepil?
A skądże miało być tak pięknie a wyszło jak zwykle, lub mam okres :) Co
do pytania o przyczepienie się do adopcji ... masz coś przeciwko, że
staram się wyciągnąc od was co mieliście na myśli mówiąc o modzie na
adopcję ?
> Jeszcze raz - chodzi o mode homoseksualna oraz
> o eksponowanie rzekomych krzywd tej grupy.
Nie. Nie chodzi o modę homoseksualną i eksponowanie cośtamcośtam, tylko
o modę na adopcję przez pary homoseksualne.
> W tą mode wciaga sie tez adopcje dzieci - weszlo to juz kilku krajach
> (chyba m.in. w Holandii, Belgii, Hiszpanie, UK).
Tak kurwa. Jest moda na telefony komórkowe, czyli na antenki poniżej 1cm :)
Na post po zbóju zaprpsił
P.D.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
40. Data: 2007-05-13 00:13:19
Temat: Re: Specyficzny rodzaj naukowej histeriiPN napisał(a):
> Duch<n...@n...com>
> news:f21luu$c27$1@atlantis.news.tpi.pl
>
>> "Przemysław Dębski" <p...@g...pl> wrote in message
>> news:46443361$0$13176$f69f905@mamut2.aster.pl...
>>
>> Wszystko w porzadku? Cos sie tak tej adopcji przyczepil?
>>
>> Jeszcze raz - chodzi o mode homoseksualna oraz
>> o eksponowanie rzekomych krzywd tej grupy.
> [...]
>
> Czuję, Modeście, że jako jeden z pierwszych wkurwisz PD ;)
Ja się często wkurwiam, tylko czytam swoje posty przed wysłaniem :)
Na post po zbóju zaprosił
P.D.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |