| « poprzedni wątek | następny wątek » |
11. Data: 2011-10-28 21:23:10
Temat: Re: Szczotka do ustępów do mycia klamek - ciąg dalszy
> Powtarzam: nie ma takiej możliwości, żeby lekarz przepisał komukolwiek
> arszenik.
> Powtarzam: jeśli jest tak, jak piszesz, to ojciec już dawno mógłby
> zrobić to, o co go podejrzewasz.
> Nie zrobił.
Kto mówi o przepisywaniu, ja nie mówię. To jest taki znajomy lekarz
weterynarz, który mu to przedstawił, że na szczury najlepszy jest
arszenik. Wygląda jak cukier, wysypuje się na trasy chodzenia
szczurów, przykleja się do nóg i one zlizują ten arszenik z nóg. Teraz
mu się przypomniało. Że jest mu potrzebny. Trzeba rozkodowywać jego
myśli. Bo się wyłączył jak to mówił, oczy mu tępo utkwiły w ścianie.
Nie znasz ludzi, nie znasz kontekstu, coś próbujesz, wysnuć jakieś
wnioski na podstawie ułamka informacji. Agresywny jest. Przebiegle.
Pobił matkę jak była w ciąży, była w szóstym miesiącu ciąży. Miała
mnie urodzić. Dostał 1,5 roku więzienia w zawieszeniu.
Tak działa, jak to on to mówi, "żeby się nie wysypać", ma jakieś takie
tajne działanie i życie. Co chciał tym osiągnąć, chodziło mu żeby
matka poroniła. Jakby coś, żeby mógł się rozwieść i żeby nie płacić
alimentów. Taką wrogość, taką agresję to w twarzy widać.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
12. Data: 2011-10-28 21:27:27
Temat: Re: Szczotka do ustępów do mycia klamek - ciąg dalszy
> > Wyszło to stąd, że ja mu mówię, że jest nienormalny, powinien się zacząć
> > leczyć, że nie nadaje się do życia. A od mówi mi, że ja jestem
> > nienormalny, a on jest normalny. Ja na to, że w jego rodzinie jest sześć
> > osób jest psychicznych
>
> Siebie też wliczyłeś?
A nerwica, nerwica nabyta jest klasyfikowana ?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
13. Data: 2011-10-28 21:36:12
Temat: Re: Szczotka do ustępów do mycia klamek - ciąg dalszy
> Przestań. Jeżeli chce się pomóc choremu psychicznie, nie wolno
> wchodzić wraz z nim w jego świat.
> Tyle na temat.
Interesujące po czym taką pochopną opinię wnosisz. Wydaje mi się, że
należysz do grupy osób takie jak te, które stwierdziły, że leczący się
psychiatrycznie mąż, jest zdrowy i wrócił do domu i zabił żonę i
dzieci. Po czym te osoby stwierdzają, my nie mamy sobie nic do
zarzucenia, wypełniliśmy wszystkie procedury. A wystarczy słuchać.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
14. Data: 2011-10-28 22:04:42
Temat: Re: Szczotka do ustępów do mycia klamek - ciąg dalszyOn 28 Paź, 23:36, a...@r...com wrote:
> > Przestań. Jeżeli chce się pomóc choremu psychicznie, nie wolno
> > wchodzić wraz z nim w jego świat.
> > Tyle na temat.
>
> Interesujące po czym taką pochopną opinię wnosisz. Wydaje mi się, że
> należysz do grupy osób takie jak te, które stwierdziły, że leczący się
> psychiatrycznie mąż, jest zdrowy i wrócił do domu i zabił żonę i
> dzieci. Po czym te osoby stwierdzają, my nie mamy sobie nic do
> zarzucenia, wypełniliśmy wszystkie procedury. A wystarczy słuchać.
Nie, nie wystarczy - trzeba słuchać i analizować. Robię to.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
15. Data: 2011-10-29 09:35:11
Temat: Re: Szczotka do ustępów do mycia klamek - ciąg dalszyW dniu 2011-10-28 00:13, a...@r...com pisze:
>Jest też taki mechanizm, podobno
> od trwałego znęcania się psychicznego, napięcia i presji nie rozwinie
> się hipokamp, który odpowiedzialny jest potem za odczuwanie
> przyjemności.
Zaciekawiło mnie to co napisałeś powyżej. Jest opcja, żebyś podrzucił mi
/link/ do literatury przedmiotu, dot. tego zagadnienia? Będę wdzięczna.
--
lEYlA pozdrawia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
16. Data: 2011-11-02 23:20:44
Temat: Re: Szczotka do ustępów do mycia klamek - ciąg dalszy
> Zaciekawi o mnie to co napisa e powy ej. Jest opcja, eby podrzuci mi
> /link/ do literatury przedmiotu, dot. tego zagadnienia? B d wdzi czna.
Zapamiętałem tę informację z jednego z programów telewizyjnych o
stresie i depresji, że pod wpływem cały czas przeżywanego stresu w
dzieciństwie może nie rozwinąć się hipokamp. A z ojcem była cały czas
presja, wyzywanie, bicie matki, awatury. Jak mu się coś nie podobało,
był niezadowolony tytułował mnie "Kutas". "Kutas idź tam i mi
przynieś." "Weź kutasie i tutaj pozbieraj to". "Mówisz, że nie mam
racji, bo jesteś kutasem" "Ty jesteś pier*oln*ęty i twoja matka" I tak
cały czas. To było tak, że on wstawał rano przy śniadaniu, gdy szedłem
do szkoły i atakował matkę różnymi wymyślymi sposobami. Teraz jak
patrzę po czasie to wstawał tylko po to żeby się wyżyć. Nie dało się z
tego wyrwać. Na przykład, powiedziałem, ja sobie sam zrobie śniadanie,
po to żeby samemu zostać przy stole, na to on: "Aha nie potrzebujesz,
nie potrzebujesz, bo jesteś kutasem" "Ty kutasie głupi." Obiadów też
się nie dało jeść. Atakował matkę, "Zobacz jaka ona jest ułemna,
wp*erdoliła palec do talerza", "Zero kultury", "Tymi paluchami
wstrętnymi jeździ po talerzach", "Skurwysyn nieudolny", "Papra po
garkach tymi husteczkami osmarkanymi", "Nie widzisz, najpierw nasmarka
w chusteczke a potem bierze tą chusteczką garki łapie." "Ona jest taki
cham, tymi husteczkami osmarkanymi podnosi pokrywki", "Cały czas jak
gotuje płuka tą wsrętną proteze zupe." "To jest ropuacha" "To jest
skuuur*wy*yński flejtuch" "Zobacz jak toto nalewa zupe" albo "Zawsze
jak bierze nalewa to musi nap*erd*olić na stół", "Sk*r*ysyn
nieudolny." I tak codziennie, to samo. Gdy byłem większy to już żeby
tego unikać brałem talerz i wychodziłem jeść do pokoju, żeby tego nie
słuchać. Matkę tytułował "kur*a", "afons" "Zobacz jaką masz matkę" "Ty
nie masz matki" "To nie jest matka" "To jest alfons!" "Po co ja tutaj
brałem tego alfonsa" "Ropucha wstrętna" "Śmierdzi od niej", "Jak
jedzie autobusem, to się ludzie odsuwają od niej." "Mówił mi taki
jeden, jak jedzie autobusem, to ludzie ją chcą wypchnąć z autobusu"
"Bo się na nią nie mogą patrzeć" "Z mordy śmierdzi alfonsowi nie do
wytrzymania". No i takimi słowami atakowal mnie całe dzieciństwo. Niby
tego nie słyszysz, nie chcesz słyszeć, ale przez miesiące, lata
powtarzania takich samych słów weszło mi to w głowę" Jak coś
próbowałem powiedzieć sprzeciwić się to "Nie chce tego słuchać: "Ty
jesteś h*jem, ty jeste h*jem, a matke masz kur*e", "Powiedz tak
jeszcze raz, to dostaniesz w mordę", "Jeszcze raz tak usłyszę, to
stzele cię w mordę". Na wszystko były jego ataki: "Nie trzymaj razem z
nią ubrań w pralce, bo ona ma śmierdzące.". "Jak się wejdzie do
łazienki to od razu śmierdzą", "Zaśmierdną ci się." Początkowo po
takich rozmowach, zaszły zmiany, już nie chciałem żeby mi matka prała
ubraia. Sam zacząłem sobie prać. To gdzieś gdy miałem czternaście lat.
To właściwie się wzięło też z tego, że ja przychodzę ze szkoły i
patrzę a ojciec wyciera matki ręcznikiem deske klozetową. Żeby ją
upokorzyć. Ucieszyć się, że coś jej za jej plecami zrobił. Poznałem
to, bo widziałem, że był nakryty, zażenowany. "Gestapo przyszło." I
wrzucił spowrotem do pralki. Po powrocie z pracy powiedziałem o tym
matce. I matka się tak skrzywiła, zbladła. Od tego czasu nie trzymała
już ręcznika w łazience, za każdym razem wynosiła. Doszedłem potem do
tego, że nie chciałem, żeby mi matka gotowała.
Robił awantury, nieprzerwane ataki: "Po co ja tego alfonsa wziąłem do
domu!?" "To był alfons, musiała płacić chłopom żeby ją rżne*li.",
"Inaczej, żeden by jej nie chciał", "Miała całą szafę wódki" "Wódką im
płaciła, taką masz matkę." "Każdy rodzaj wódki, zależy jaka, któremu
chłopu smakowała". "Inaczej by nie przyszli", "Miała wszystkie
gatunki", "Kurw*szon" "Alfons", "Nikt takiej matki nie ma, jakiego ty
masz alfonsa" Po takich zdaniach i to latami, siadł mi nastrój,
osiem , dziesięć lat. Czułem, się gorszy, a właściwie się od nich
odcinałem, wyłączałem się. Ojciec robił to po to, żeby oczernić matkę.
"To jest alfons, nawet nie wartało by na nią kuli" "Powinni ją zakopać
za domem , zaraz jak się urodziła" "Po co takiego sk*rwy*yna tutaj
wziałem" "To jest taki skur*ys*n, że żaden by jej zejszczać nie
chciał." "Śmierdzącego alfonsa, śmierdzi jej gorzej z gęby jak mi z
d*py." "Do czego to podobne jest" "Chyba do capa.", "Jaki ona ma łeb i
ślepia, do h*ja jest nie podobna." "Ku**a siódma." "Wstrętna." Po tem
się zaczęły, jak nie pomagało, żebym się odciął od matki, zaczeły się
ostrzejsze ataki. "Ja ci powiem co ona jest" "Alfonse ją rżneli i
śczała, całe łóżko miała zejszczane i przegnite" "Ja ci pokaże to
łóżko, na którym spała, jak pojedziemy do jej rodziny" "Tam je
wywiezła do rodziny" "Bo takie było zejszczena, że ja go tutaj nie
chciałem" "To jest alfons, takiego drugiego alfonsa to tutaj nie ma"
Po tym pamiętam jak byłem mały, byłem w szoku. Chodziłem przybity. A
to się cały czas powtarzało. Chodzi i mówił to samo jak katarynka.
"Alfons zejszczany."
Potem jak takie upokarzania było mu mało to opowiadał znajomym, że on
a to jest kur*ą i alfonsem. "Jednego chłopa za drugim przyjmowała."
Tak żeby ją oczernić i miała gorzej wychodzić czy się gdzieś pokazać.
Bo to jak ktoś powie takie rzeczy, wiarygodnie, to potem to zostaje.
Przekonałem się sam. Jeden chłopak mi mówi w szkole, tak po prostu
podchodzi, nie znałem go "Twoja matka to jest kur*ą." Domyśliłem, się,
ojciec w zeszłym tygodniu był u jego ojca, jego ojciec powiedział w
domu i teraz się ze mnie śmieje. Nic nie powiedziałem. Znowu mnie to
przygnębiło. Czułem się gorzej.
Obwiniał mnie, takie oskarżania - kontrola psychiki, że "Ty wolisz jak
mnie w domu nie ma, ja wiem, że ty wolisz jak mnie w domu nie ma." "Ty
wredny" Dowiedziałem się, że tak to funkcjonuje, że psychopaci
kontrolują swoje ofiary. Rzeczywiście tak było, że gdy go nie było w
domu cały dzień to inaczej funkcjonowałem, było mi tak lżej, czułem
się swobodnie. Mogłem wszystko robić co chciałem, nie być sterowany.
Ale to tylko sporadyczne dni w roku. Pamiętam z nerwów z rozpaczy
rozbiłem szybę jak miałem gdzieś pieć lat ..
A tak jak na to teraz patrzę, psychika była cały czas ściągana w dół.
W domu nic nie można było zrobić bez tego pozwolenia, wszystko ten
kontrolował. "Gdzie idziesz z tą łopatą?" "Idę pokopać w ogródku" No
to podleciał, wyrywa mi z ręki. "Ta kurwa nic tutaj nie ma, nawet
łopaty" "Ja ci tu zaraz pokażę, masz karę, będziesz tutaj u mnie
robił" "Bo ci się w głowie pierdoli." "Nie wiesz co robić." Nic się
nie dało zrobić. "Gdzie ty idziesz z tymi gałęziami?" "Do kotłowni"
"Tej kurwie niesiesz." "Nie do żadnej kotłowni, tutaj będziesz je
nosił" "Ten alfons tutaj nic nie ma, nawet patyków." Potem zamknął
komórkę na klucz. Tu nie rób, tu połóż, tu nie dotykać, tak źle, tak
dobrze, nie umiesz "ty b*cu." I tak cały czas. "Jak jeszcze raz
będziesz coś brał i zanosił temu alfonsowi, będziesz miał kary"
"Będziesz robił od rana do wieczora" "Ja ci tu wynajdę roboty" "Ja ci
tu będę wybierał jaja." Potem to już ze szkoły do domu nie bardzo
chciało się wracać, trzeba było go unikać. Tak się to skończyło, że
mało wychodziłem z pokoju, żeby go nie spotkać. Bo znowu mnie
napadnie, albo matkę i trzeba będzie tego słuchać. Teraz wiem jak to
funkcjonuje, dlaczego dostaje się nerwicy i dlaczego trwałe znęcanie
się psychiczne może spowodować trwałe zmiany w zachowaniu.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
17. Data: 2011-11-03 00:10:51
Temat: Re: Szczotka do ustępów do mycia klamek - ciąg dalszya...@r...com pisze:
>> Zaciekawi o mnie to co napisa e powy ej. Jest opcja, eby podrzuci mi
>> /link/ do literatury przedmiotu, dot. tego zagadnienia? B d wdzi czna.
>
> Zapamiętałem tę informację z jednego z programów telewizyjnych o
> stresie i depresji, że pod wpływem cały czas przeżywanego stresu w
> dzieciństwie może nie rozwinąć się hipokamp. A z ojcem była cały czas
> presja, wyzywanie, bicie matki, awatury. Jak mu się coś nie podobało,
> był niezadowolony tytułował mnie "Kutas". "Kutas idź tam i mi
> przynieś." "Weź kutasie i tutaj pozbieraj to". "Mówisz, że nie mam
> racji, bo jesteś kutasem" "Ty jesteś pier*oln*ęty i twoja matka" I tak
> cały czas. To było tak, że on wstawał rano przy śniadaniu, gdy szedłem
> do szkoły i atakował matkę różnymi wymyślymi sposobami. Teraz jak
> patrzę po czasie to wstawał tylko po to żeby się wyżyć. Nie dało się z
> tego wyrwać. Na przykład, powiedziałem, ja sobie sam zrobie śniadanie,
> po to żeby samemu zostać przy stole, na to on: "Aha nie potrzebujesz,
> nie potrzebujesz, bo jesteś kutasem" "Ty kutasie głupi." Obiadów też
> się nie dało jeść. Atakował matkę, "Zobacz jaka ona jest ułemna,
> wp*erdoliła palec do talerza", "Zero kultury", "Tymi paluchami
> wstrętnymi jeździ po talerzach", "Skurwysyn nieudolny", "Papra po
> garkach tymi husteczkami osmarkanymi", "Nie widzisz, najpierw nasmarka
> w chusteczke a potem bierze tą chusteczką garki łapie." "Ona jest taki
> cham, tymi husteczkami osmarkanymi podnosi pokrywki", "Cały czas jak
> gotuje płuka tą wsrętną proteze zupe." "To jest ropuacha" "To jest
> skuuur*wy*yński flejtuch" "Zobacz jak toto nalewa zupe" albo "Zawsze
> jak bierze nalewa to musi nap*erd*olić na stół", "Sk*r*ysyn
> nieudolny." I tak codziennie, to samo. Gdy byłem większy to już żeby
> tego unikać brałem talerz i wychodziłem jeść do pokoju, żeby tego nie
> słuchać. Matkę tytułował "kur*a", "afons" "Zobacz jaką masz matkę" "Ty
> nie masz matki" "To nie jest matka" "To jest alfons!" "Po co ja tutaj
> brałem tego alfonsa" "Ropucha wstrętna" "Śmierdzi od niej", "Jak
> jedzie autobusem, to się ludzie odsuwają od niej." "Mówił mi taki
> jeden, jak jedzie autobusem, to ludzie ją chcą wypchnąć z autobusu"
> "Bo się na nią nie mogą patrzeć" "Z mordy śmierdzi alfonsowi nie do
> wytrzymania". No i takimi słowami atakowal mnie całe dzieciństwo. Niby
> tego nie słyszysz, nie chcesz słyszeć, ale przez miesiące, lata
> powtarzania takich samych słów weszło mi to w głowę" Jak coś
> próbowałem powiedzieć sprzeciwić się to "Nie chce tego słuchać: "Ty
> jesteś h*jem, ty jeste h*jem, a matke masz kur*e", "Powiedz tak
> jeszcze raz, to dostaniesz w mordę", "Jeszcze raz tak usłyszę, to
> stzele cię w mordę". Na wszystko były jego ataki: "Nie trzymaj razem z
> nią ubrań w pralce, bo ona ma śmierdzące.". "Jak się wejdzie do
> łazienki to od razu śmierdzą", "Zaśmierdną ci się." Początkowo po
> takich rozmowach, zaszły zmiany, już nie chciałem żeby mi matka prała
> ubraia. Sam zacząłem sobie prać. To gdzieś gdy miałem czternaście lat.
> To właściwie się wzięło też z tego, że ja przychodzę ze szkoły i
> patrzę a ojciec wyciera matki ręcznikiem deske klozetową. Żeby ją
> upokorzyć. Ucieszyć się, że coś jej za jej plecami zrobił. Poznałem
> to, bo widziałem, że był nakryty, zażenowany. "Gestapo przyszło." I
> wrzucił spowrotem do pralki. Po powrocie z pracy powiedziałem o tym
> matce. I matka się tak skrzywiła, zbladła. Od tego czasu nie trzymała
> już ręcznika w łazience, za każdym razem wynosiła. Doszedłem potem do
> tego, że nie chciałem, żeby mi matka gotowała.
>
> Robił awantury, nieprzerwane ataki: "Po co ja tego alfonsa wziąłem do
> domu!?" "To był alfons, musiała płacić chłopom żeby ją rżne*li.",
> "Inaczej, żeden by jej nie chciał", "Miała całą szafę wódki" "Wódką im
> płaciła, taką masz matkę." "Każdy rodzaj wódki, zależy jaka, któremu
> chłopu smakowała". "Inaczej by nie przyszli", "Miała wszystkie
> gatunki", "Kurw*szon" "Alfons", "Nikt takiej matki nie ma, jakiego ty
> masz alfonsa" Po takich zdaniach i to latami, siadł mi nastrój,
> osiem , dziesięć lat. Czułem, się gorszy, a właściwie się od nich
> odcinałem, wyłączałem się. Ojciec robił to po to, żeby oczernić matkę.
> "To jest alfons, nawet nie wartało by na nią kuli" "Powinni ją zakopać
> za domem , zaraz jak się urodziła" "Po co takiego sk*rwy*yna tutaj
> wziałem" "To jest taki skur*ys*n, że żaden by jej zejszczać nie
> chciał." "Śmierdzącego alfonsa, śmierdzi jej gorzej z gęby jak mi z
> d*py." "Do czego to podobne jest" "Chyba do capa.", "Jaki ona ma łeb i
> ślepia, do h*ja jest nie podobna." "Ku**a siódma." "Wstrętna." Po tem
> się zaczęły, jak nie pomagało, żebym się odciął od matki, zaczeły się
> ostrzejsze ataki. "Ja ci powiem co ona jest" "Alfonse ją rżneli i
> śczała, całe łóżko miała zejszczane i przegnite" "Ja ci pokaże to
> łóżko, na którym spała, jak pojedziemy do jej rodziny" "Tam je
> wywiezła do rodziny" "Bo takie było zejszczena, że ja go tutaj nie
> chciałem" "To jest alfons, takiego drugiego alfonsa to tutaj nie ma"
> Po tym pamiętam jak byłem mały, byłem w szoku. Chodziłem przybity. A
> to się cały czas powtarzało. Chodzi i mówił to samo jak katarynka.
> "Alfons zejszczany."
>
> Potem jak takie upokarzania było mu mało to opowiadał znajomym, że on
> a to jest kur*ą i alfonsem. "Jednego chłopa za drugim przyjmowała."
> Tak żeby ją oczernić i miała gorzej wychodzić czy się gdzieś pokazać.
> Bo to jak ktoś powie takie rzeczy, wiarygodnie, to potem to zostaje.
> Przekonałem się sam. Jeden chłopak mi mówi w szkole, tak po prostu
> podchodzi, nie znałem go "Twoja matka to jest kur*ą." Domyśliłem, się,
> ojciec w zeszłym tygodniu był u jego ojca, jego ojciec powiedział w
> domu i teraz się ze mnie śmieje. Nic nie powiedziałem. Znowu mnie to
> przygnębiło. Czułem się gorzej.
>
> Obwiniał mnie, takie oskarżania - kontrola psychiki, że "Ty wolisz jak
> mnie w domu nie ma, ja wiem, że ty wolisz jak mnie w domu nie ma." "Ty
> wredny" Dowiedziałem się, że tak to funkcjonuje, że psychopaci
> kontrolują swoje ofiary. Rzeczywiście tak było, że gdy go nie było w
> domu cały dzień to inaczej funkcjonowałem, było mi tak lżej, czułem
> się swobodnie. Mogłem wszystko robić co chciałem, nie być sterowany.
> Ale to tylko sporadyczne dni w roku. Pamiętam z nerwów z rozpaczy
> rozbiłem szybę jak miałem gdzieś pieć lat ..
>
> A tak jak na to teraz patrzę, psychika była cały czas ściągana w dół.
> W domu nic nie można było zrobić bez tego pozwolenia, wszystko ten
> kontrolował. "Gdzie idziesz z tą łopatą?" "Idę pokopać w ogródku" No
> to podleciał, wyrywa mi z ręki. "Ta kurwa nic tutaj nie ma, nawet
> łopaty" "Ja ci tu zaraz pokażę, masz karę, będziesz tutaj u mnie
> robił" "Bo ci się w głowie pierdoli." "Nie wiesz co robić." Nic się
> nie dało zrobić. "Gdzie ty idziesz z tymi gałęziami?" "Do kotłowni"
> "Tej kurwie niesiesz." "Nie do żadnej kotłowni, tutaj będziesz je
> nosił" "Ten alfons tutaj nic nie ma, nawet patyków." Potem zamknął
> komórkę na klucz. Tu nie rób, tu połóż, tu nie dotykać, tak źle, tak
> dobrze, nie umiesz "ty b*cu." I tak cały czas. "Jak jeszcze raz
> będziesz coś brał i zanosił temu alfonsowi, będziesz miał kary"
> "Będziesz robił od rana do wieczora" "Ja ci tu wynajdę roboty" "Ja ci
> tu będę wybierał jaja." Potem to już ze szkoły do domu nie bardzo
> chciało się wracać, trzeba było go unikać. Tak się to skończyło, że
> mało wychodziłem z pokoju, żeby go nie spotkać. Bo znowu mnie
> napadnie, albo matkę i trzeba będzie tego słuchać. Teraz wiem jak to
> funkcjonuje, dlaczego dostaje się nerwicy i dlaczego trwałe znęcanie
> się psychiczne może spowodować trwałe zmiany w zachowaniu.
Potrafisz coś robić, co mogłoby Ci dać pieniądze i niezależność?
Jeśli nie to poszukaj czegoś takiego i uciekaj.
--
Paulinka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
18. Data: 2011-11-04 22:38:10
Temat: Re: Szczotka do ustępów do mycia klamek - ciąg dalszy
> Potrafisz coś robić, co mogłoby Ci dać pieniądze i niezależność?
> Jeśli nie to poszukaj czegoś takiego i uciekaj.
To właśnie też o to chodzi. Studiowałem pięć lat, 10 lat razem z technikum
ciężkiej pracy i nie mam nic. Załamka. Nie dało się skończyć studiów. Ludzie w
katedrze robili oszustwa, mataczenia i nie mogłem skończyć studiów. Nawet nie
dałem rady przeczytać materiałów do dyplomu. Bo to było tak, dziekan wydał
zarządzenie kontynuowania języka obcego ze szkoły średniej. No to
kontynuowałem. A drugi język miał być na trzecim roku. Ale wydział zrobił tak,
że zlikwidował drugi język na trzecim roku. Prowadzący dyplom mówi mi, że nie
jest potrzebny język angielski do pracy. Przychodzę za tydzień, a wszystkie
materiały a właściwie jedyne materiały w języku angielskim. (...) Potem
jeszcze raz wznowiłem studia od czwartego roku, ale tylko formalnie. Żeby
wznowić nowy temat dyplom. W katedrze mi mówi profesor (prowadzący i dziekan),
że jak nie znam języka angielskiego, to mogę szukać dyplomu gdzie indziej, że
tutaj nie ma tematów prac dyplomowych bez języka angielskiego. Że studia nie
są dla wszystkich, nie musi być Pan magistrem, nie musi Pan napisać dyplomu.
Ale to wynika z tego że nie było na kierunku specjalności właściwiej. Na
kierunku był nielegalny kierunek informatyka robiony w ramach specjalności
elektrotechnika. To tak jakby na 3 roku psychologii zakończyć ją i rozpocząć
znowu pierwsze dwa lata farmacji, zapominając o psychologii. I tą farmację
robili psychologowie. A tematy prac dyplomowych były z farmacji. I ktoś kazał
ci żebyś napisała dyplom na przykład z syntezy Paroxetine albo badań
klinicznych Paroxetine. Jeśli nie umiesz napisać dyplomu jak zsyntezować
Paroxetin to do widzenia. Nie masz studiów. To nie nasz problem. A ty przecież
studiowałaś psychologię. A ktoś ci tutaj wyjeżdża z farmacją.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
19. Data: 2011-11-04 22:53:33
Temat: Re: Szczotka do ustępów do mycia klamek - ciąg dalszy
> Szokujące jest to co piszesz, choć w dużej mierze potrafię zrozumieć
> sytuację.Nie czytałam wtedy Twojego wątku więc mogę się powtórzyć,ale
> coś tam mi sie kojarzy pi razy oko. Widocznie szukasz ratunku, ale tutaj
Nie szukam pomocy, bo jak stwierdziłem wcześniej nie można mi już pomóc,
jestem wyniszczony fizycznie. Zdaje sobie z tego sprawę. To jest raczej
przedstawienie genezy upadku, jak człowiek stopniowo umiera z nerwów.
> umarł, to Ty, jako ofiara, której w podświadomości brak silnych bodźców
> i toksycznego nastroju w domu, paradoksalnie nie przerodziłbyś sie w
> kata, kontynuując tą chorą rodzinna hegemonię.
Nic z tych rzeczy, są inne możliwości. Po tych wszystkich wydarzeniach
mam, cierpię na coś jakby SSS (Self-Sabotage Syndrome) Czytałem o tym w
Charakterach. Ale to chyba wynika z wyniszczenia, nie starcza zwyczajnie
psychicznych sił na dokończenie czegoś czy też motywacji, żeby to dokończyć.
Jeśli 10 lat nauki nie pozwoliło na uzyskanie czegoś, to ile lat może
przynieść efekt?, zadaje sobie pytanie. Nie opłaci się, już nic robić.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
20. Data: 2011-11-04 22:53:47
Temat: Re: Szczotka do ustępów do mycia klamek - ciąg dalszy
> Szokujące jest to co piszesz, choć w dużej mierze potrafię zrozumieć
> sytuację.Nie czytałam wtedy Twojego wątku więc mogę się powtórzyć,ale
> coś tam mi sie kojarzy pi razy oko. Widocznie szukasz ratunku, ale tutaj
Nie szukam pomocy, bo jak stwierdziłem wcześniej nie można mi już pomóc,
jestem wyniszczony fizycznie. Zdaje sobie z tego sprawę. To jest raczej
przedstawienie genezy upadku, jak człowiek stopniowo umiera z nerwów.
> umarł, to Ty, jako ofiara, której w podświadomości brak silnych bodźców
> i toksycznego nastroju w domu, paradoksalnie nie przerodziłbyś sie w
> kata, kontynuując tą chorą rodzinna hegemonię.
Nic z tych rzeczy, są inne możliwości. Po tych wszystkich wydarzeniach
mam, cierpię na coś jakby SSS (Self-Sabotage Syndrome) Czytałem o tym w
Charakterach. Ale to chyba wynika z wyniszczenia, nie starcza zwyczajnie
psychicznych sił na dokończenie czegoś czy też motywacji, żeby to dokończyć.
Jeśli 10 lat nauki nie pozwoliło na uzyskanie czegoś, to ile lat może
przynieść efekt?, zadaje sobie pytanie. Nie opłaci się, już nic robić.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |