Data: 2000-03-20 20:03:23
Temat: Re: Sztuczna Inteligencja
Od: "Janusz H." <h...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Witam po przerwie!
Julian Bubnow wrote:
> [...]
Już od jakiegoś czasu starałem się napisać odpowiedź na Pański post, ale
wciąż nie byłem z niej zadowolony. Nie tylko z powodu braku czasu (przez
który musiałem przerywać pisanie i 'urywać myśli'), ale przede wszystkim
dlatego, że czegoś mi w niej brakowało. Była przekonywująca dla mnie,
ale... niekoniecznie dla Pana. Ponadto część tego co chiałbym uchwycić
znalazła się już w Pańskiej skrzynce (13 marca wraz z tekstem n/t.
wolnej woli). Problem jednak nie w faktach/hipotezach, które
przedstawiam, ale w ich całościowym odbiorze. IMO bardzo istotne jest
dostrzeganie wpływu nawet najmniejszej zmiany na całość (proszę porównać
z... fizycznym polem!), a także myślenie w jak najszerszym kontekście.
Ponadto proszę przemyśleć poniższy cytat (tzn. "obracać go w palcach
wyobraźni" tak długo, aż zauważy Pan, że odnosi się do _wszystkiego_):
<< Jeżeli dogłębnie rozumiejąc jedną rzecz można zrozumieć wszystkie,
to kompletnie nie rozumiejąc choć jednej (lub rozumiejąc ją zupełnie
błędnie), nie można dobrze zrozumieć żadnej. >> (Jerzy Turyński)
Dostatecznie dobre zrozumienie dowolnego fragmentu rzeczywistości
'sprawia', że nie ma problemu ze zrozumieniem innych jej części (a nawet
całości). To jak np. z weterynarzem, który (o ile naprawdę rozumie to,
czym się zajmuje) może z powodzeniem leczyć także ludzi. Albo z
psychologiem, który może okazać się świetnym fizykiem. Po prostu
rzeczywistość 'w każdym miejscu' 'działa na jednakowych prawach'.
Uchwycenie (nawet czysto intuicyjne) 'fundamentu' sprawia, że zrozumiany
(poprawnie!) może być dowolny fragment rzeczywistości (np. wybitni
psychologowie umieli nawiązać kontakt z pacjentem i wyleczyć go,
ponieważ świetnie rozumieli (czysto intuicyjnie) 'co to jest i jak
działa umysł' - mimo, że zadowalająca definicja jeszcze nie istnieje).
Dokładnie z powyższych powodów proponuję zająć się nawet jedną kwestią,
ale wycisnąć z niej _maskimum_. Prawdziwe zrozumienie fizyki to
również... zrozumienie religii (i vice versa). Ale nie religii
wypaczonej, przeżartej przez ideologie. Raczej takiej, jaką 'wprost
odbierali' (rozumieli ją) prorocy/mistycy.
A propos proroków - proszę zwrócić uwagę na poniższy cytat:
<< Ludzi głoszących idee - niekoniecznie nowe - i jednocześnie żyjących
nimi można nazwać prorokami. Prorocy Starego Testamentu właśnie to
czynili: głosili myśl, że człowiek musi znaleźć odpowiedź na problemy
swojej egzystencji i że odpowiedź ta polega na rozwoju jego rozumu i
miłości; nauczali, że pokory i sprawiedliwości nie można oddzielić od
miłości i rozumu. Żyli tym, co głosili. Nie dążyli do władzy, raczej jej
unikali. Nie pragnęli nawet mocy proroka. Władza nie robiła na nich
wrażenia, a prawdę głosili także wtedy, gdy przynosiła im niewolę,
wygnanie i śmierć. >> (Erich Fromm)
A wracając do Pańskiego postu. IMO nie chodzi o 'wtłaczanie' do ludzkich
umysłów praw moralnych (zwłaszcza 'siłą i blaskiem autorytetu' - i to
boskiego). W ten sposób _na_pewno_ nie zostanie rozwiązany 'problem
ludzkiej egzystencji'. Dlaczego nie?
Nie wiem czy znane są Panu pojęcia 'stłumienie' i 'represja' (terminy
psychologiczne, które weszły już do codziennego użytku), jednak Pan
właśnie takie rozwiązanie proponuje. Stawia Pan społeczeństwo przed
alternatywą: albo odgórne prawo moralne (nakazy i zakazy, presja
społeczeństwa itd.), albo uleganie zwierzęcym impulsom
('trainspottingowy odjazd' czy 'bezmyślna konsumpcja', jak Pan to
trafnie ujął). Jednak IMO oba rozwiązania są nieodpowiednie (a
alternatywa fałszywa).
Zdaje się, że Pan wybrał, by 'zewnętrzne działania' były (pozornie) w
porządku, nie zajmując się pobudkami, siłami tkwiącymi w człowieku.
Ja zaś proponuję: "plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi" :).
Po pierwsze: przykłady katolików, którzy swoją pobożnością starają się
stłumić swe sadystyczne/masochistyczne impulsy, można mnożyć (np.
fanatycy 'cnoty' poddający w taki sposób represjom swe 'grzeszne'
pobudki). Takie stłumienie/represja nie jest jednak rozwiązaniem
zadowalającym - prędzej czy później z człowieka wszystko wychodzi
(por. z zasadą zachowania, czy koncepcjami Freuda n/t. przeniesienia).
Po drugie wreszcie: rozwiązanie nie sprowadza się do wspomnianej wyżej
alternatywy. Odpowiedź już dawno wskazało nam wiele wybitnych jednostek.
Powtórzę za Frommem: "człowiek musi znaleźć odpowiedź na problemy swojej
egzystencji i odpowiedź ta polega na rozwoju jego rozumu i miłości"
(kierowanie się sercem i rozumem, a nie irracjonalnymi pobudkami). Nikt
jednak nie znajdzie tej odpowiedzi ZA człowieka - ani religia, ani
nauka. Musi to zrobić on sam.
<< Hasło "w ontogenezie powtarza się filogeneza" dotyczy nie tylko
embriologii, ale też i świata myśli. >> (John Polkinghorne)
Oczywiście zgadzam się z Panem, że religia może pomóc "propagując dobre
postawy moralne". Ale IMO nie powinna ich narzucać (i to pod groźbą
napiętnowania). Powinna raczej 'świecić przykładem', pomóc stworzyć
warunki, w których będzie mogło rozwijać się "zdrowe społeczeństwo".
Na koniec przypomnę to, o czym pisałem już w poprzednich postach
(a'propos konfliktu religia-nauka) - żadna ze sfer życia nie powinna być
sprzeczna z pozostałymi. Im mniej prawdziwego rozumienia... tym bardziej
tolerowane/ukrywane są sprzeczności (zarówno jeśli chodzi o świat myśli,
jak i praktykę).
A poniższy cytat dedykuję wszystkim fizykom, psychologom, filozofom i
teologom:
<< Jak dalece życiowa praktyka pozbawiona jest sprzeczności i wymiaru
irracjonalnego, tak dalece jedynie może nasza mentalna mapa
korespondować z rzeczywistością. >> (Erich Fromm)
Pozdrawiam serdecznie
Janusz Harasimowicz
|