« poprzedni wątek | następny wątek » |
111. Data: 2008-02-03 14:13:30
Temat: Re: Taka jedna kwestia mnie męczy... 666 napisał(a):
> No widzisz, i nie masz teraz dobrze płatnej pracy, tylko gmerasz z
> podobnymi babolami po internecie ;-)
Skąd wiesz?
> Chcesz taki sam los zgotowac dziecku???
> JaC
Moje przynajmniej pojętne jest i nie potrzebuje lat, żeby pojąć jak
należy cytować.
--
Pozdrawiam
Justyna
GG 6756000
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
112. Data: 2008-02-03 14:59:14
Temat: Re: Taka jedna kwestia mnie męczy...Użytkownik "Jagna W." <w...@o...eu> napisał w wiadomości
news:fo48fo$2piu$1@news.mm.pl...
>
> Użytkownik "Agnieszka" <a...@z...net> napisał w wiadomości
> news:47a5a11c$0$6171$f69f905@mamut2.aster.pl...
>
>> szkołą stara się być obiektywna w ramach możliwości.
>
> Albo jak jej wygodnie. Ta wersja jest bardziej przekonująca ;-)
To jest wersja rodziców, którzy zamiast traktować szkołę jako naturalnego
sojusznika, traktują ją jako naturalnego wroga. Szkoda tylko, że przekazują
to następnym pokoleniom.
>
> No właśnie nie, więc nie zgadzam się z tezą Iwonki, jakoby moje zachowania
> pozazawodowe miały przełożenie na funkcję, jaką pełnię w pracy.
To zależy od funkcji i pracy. Od babci klozetowej faktycznie niewiele się
wymaga. Ale od takiego prezydenta i owszem, wymaga się, żeby w każdej
sytuacji pamiętał kim jest (tak, bycie prezydentem to też jest "tylko"
praca). I to "wymaganie" wbrew pozorom zaczyna się bardzo nisko w
hierarchii. Już taka kasjerka może mieć problem z utrzymaniem pracy, gdy
wyjdzie na jaw, że w prywatnym czasie kradnie batoniki w sklepie osiedlowym.
>
>> Ale może oceniać, czy jej funkcje wychowawcze działają, czy trzeba je
>> podkręcić.
>
> Owszem, ale niech ocenia na podstawie tego, co sama widzi. Na własnym
> terenie.
> A nie na podstawie donosów z zewnątrz, których nie jest nawet w stanie
> obiektywnie zweryfikować (bo jak? w jaki sposób?)
Uuuu... nawet nie wiesz jakie informacje i z jakich źródeł otrzymują szkoły.
Niektóre całkiem nieźle zweryfikowane, przez policję na przykład. I może i
dobrze, że nie wiesz.
>
>> Czy Twoje dzieci jeżdżą komunikacją miejską opłacając normalny bilet? I w
>> kinie kupują pełnopłatne bilety? Czy może uczysz je, że przywileje nam
>> się należą a obowiązki mamy tam gdzie pan może pana majstra?
>
> Ależ obowiązkiem jest już sam obowiązek nauki. Nie ma z kolei obowiązku
> bycia uczniem przez całą dobę.
> Idąc Twoim tokiem myślenia, dziecko powinno chodzić w mundurku także poza
> szkołą (wszak to obowiązek), skoro chce mu się korzystać z przywileju
> zniżki komunikacyjnej.
Nie widzę przeciwwskazań. I wbrew Twojemu mniemaniu takie szkoły, które
oczekują, a nawet wymagają od uczniów, by zawsze chodzili w mundurkach,
istnieją i mają się dobrze. I zadziwiająco często nie mają problemów ani z
naborem, ani z rozwydrzonymi uczniami, ani z pyszczącymi rodzicami, ani z
utrzymaniem wysokiego poziomu i renomy. Ot taki paradoks.
Agnieszka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
113. Data: 2008-02-03 15:06:30
Temat: Re: Taka jedna kwestia mnie męczy...
> No właśnie "ktoś przyłapał". A co w sytuacji, gdy aniołek poza szkołą
> zmienia się w diabełka i nikt go nie przyłapuje, bo ma dużo szczęścia albo
> bardziej tolerancyjne otoczenie? Jak w takich przypadkach dyrekcja powinna
> radzić sobie w wystawianiu _obiektywnej_ oceny z zachowania?
ma takie samo szczescie jak nieprzylapanie sciagania w czasie klasowki. Czy
wiec mozna sciagac? i nie powinno sie tego zabraniac i reagowac?
tu chodzi o zalozenie, i jego celowosc, a nie o detale.
>
> > Kazdy z nas pelni jakies
> > funkcje w pracy, i cos co sie wymaga od danej funkcji nie konczy sie
> > imo na progu pracy (szkoly).
>
> Chyba faktycznie tylko iyho, bo ja z kolei nie wyobrażam sobie inwigilacji
> pracodawcy w moje życie prywatne.
nie chodzi o inwigilacje. Chodzi o to, ze jesli zostaniesz zauwazona,
przylapana, i co tam jescze na pewnym wystepku, to moze to miec (a czesto i
powinno w zaleznosci od wystepku i pracy wykonywanej), wplyw na konsekwencje w
danej pracy.
> > Pozniewaz szkola ma funkcje
> > wychowacza, to dziala to rowniez poza szkola.
>
> I to jest właśnie nieprawda, bo szkoła nie wychowuje poza szkołą.
> Jest to przede wszystkim fizycznie niemożliwe.
wychowuje. Wychowuje poza szkola, bo jesli uczy np.uczciwosci to nie tylko na
terenie szkoly. Nawet jesli mozliowsci fizycznego egzekwowania nie sa 100%
sukcesem, to nic nie zmienia w zasadnosci bycia uczniem szkoly poza szkola.
>
> > Bo skoro np uczy uczciwosc, to nie dotyczy to przeciez uczciwosci tylko na
> > terenie szkoly.
>
> Oczywiście, że nie dotyczy, ale co innego nauczanie, że trzeba być uczciwym
> wszędzie, a co innego sprawdzanie, czy w domu albo u cioci na imieninach
> dziecko również jest uczciwe. Szkoła ocenia _ucznia_, nie _osobę_, a
> _uczniem_ jest się jedynie w szkole i pod jej kontrolą, a nie przez całą
> dobę.
nikt nie pisze o regularnych nalotach w domu na cioci na imieninach, ale na
zachowaniach pozaszkolnych kiedy dany uczen zostanie przypalapny np jak
miranka powiedziala piciu. Wtedy konsekwencje w szkole powinny byc
wyciagniete. I ta wlasnie ustawa to gawrantuje, i z nia sie zgadzam i nie
uwazam za bezsens.
> > Dlatego nie uwazam tego za besens.
>
> To odpowiedz jeszcze na postawione przeze mnie pytanie.
znaczy ktore konkretnie? bo piszesz jakbym Ci juz na jakies nie odpowiedziala,
a nie przypominam sobie wczesniejszej dyskusji z Toba w tym temacie.
> Może masz też pomysł na odpowiedź, dlaczego pozaszkolne osiągnięcia dziecka
> w sporcie czy kulturze już szkoły nie interesują.
powinny. uwazam, ze _jak najbardziej_ powinny. Jesli szkola obniza oceny za
zle zachowanie, powinna brac pod uwage w rownym stopniu zachowania pozytywne.
i.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
114. Data: 2008-02-03 15:18:48
Temat: Re: Taka jedna kwestia mnie męczy...
Użytkownik "Agnieszka" <a...@z...net> napisał w wiadomości
news:47a5d6c4$0$6184$f69f905@mamut2.aster.pl...
> To jest wersja rodziców, którzy zamiast traktować szkołę jako naturalnego
> sojusznika, traktują ją jako naturalnego wroga. Szkoda tylko, że
> przekazują to następnym pokoleniom.
Cóż, nie ma dymu bez ognia.
Szkoła rzadko kiedy bywa prawdziwym sojusznikiem rodzica.
Zazwyczaj to skostniała instytucja, w której ludzie traktują swoją pracę na
zasadzie odbębnienia przykrego obowiązku, a rodziców jako wrogów. Pomijam
już fakt, że bardzo, bardzo często osoby zarządzające takimi placówkami
najzwyczajniej w świecie nie nadają się do pełnienia tej funkcji, a głupota
aż wylewa im się uszami.
> Ale od takiego prezydenta i owszem, wymaga się, żeby w każdej sytuacji
> pamiętał kim jest (tak, bycie prezydentem to też jest "tylko" praca).
Przede wszystkim to funkcja społeczna, a nie etat zawodowy, więc rządzi się
"trochę" innymi prawami.
> Już taka kasjerka może mieć problem z utrzymaniem pracy, gdy wyjdzie na
> jaw, że w prywatnym czasie kradnie batoniki w sklepie osiedlowym.
Doprawdy? Wskaż mi proszę zapis w KP mówiący o tym, że można zwolnić
kasjerkę, która poza godzinami pracy była na bakier z prawem.
> Uuuu... nawet nie wiesz jakie informacje i z jakich źródeł otrzymują
> szkoły. Niektóre całkiem nieźle zweryfikowane, przez policję na przykład.
Piszesz tu już o wykroczeniach czy przestępstwach, a ja o zwykłych
szczeniacko-łobuzerskich zachowaniach na podwórku czy w domu, które nijak
nie podpadają pod kodeks karny. Jak tego typu sytuacje weryfikuje szkoła?
>> Idąc Twoim tokiem myślenia, dziecko powinno chodzić w mundurku także poza
>> szkołą (wszak to obowiązek), skoro chce mu się korzystać z przywileju
>> zniżki komunikacyjnej.
> Nie widzę przeciwwskazań. I wbrew Twojemu mniemaniu takie szkoły, które
> oczekują, a nawet wymagają od uczniów, by zawsze chodzili w mundurkach,
W domu i na imieninach u cioci również??
> I zadziwiająco często nie mają problemów ani z naborem, ani z
> rozwydrzonymi uczniami, ani z pyszczącymi rodzicami, ani z utrzymaniem
> wysokiego poziomu i renomy.
Bo wszystkie problemy zapewne rozwiązują właśnie mundurki :)
JW
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
115. Data: 2008-02-03 16:26:52
Temat: Re: Taka jedna kwestia mnie męczy...
Użytkownik "Jagna W."
>
> Doprawdy? Wskaż mi proszę zapis w KP mówiący o tym, że można zwolnić
> kasjerkę, która poza godzinami pracy była na bakier z prawem.
>
Art 52.1.2.
EwaSzy
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
116. Data: 2008-02-03 19:11:53
Temat: Re: Taka jedna kwestia mnie męczy...Użytkownik "Jagna W." <w...@o...eu> napisał w wiadomości
news:fo4m1o$17ca$1@news.mm.pl...
>
> Użytkownik "Agnieszka" <a...@z...net> napisał w wiadomości
> news:47a5d6c4$0$6184$f69f905@mamut2.aster.pl...
>
>> To jest wersja rodziców, którzy zamiast traktować szkołę jako naturalnego
>> sojusznika, traktują ją jako naturalnego wroga. Szkoda tylko, że
>> przekazują to następnym pokoleniom.
>
> Cóż, nie ma dymu bez ognia.
> Szkoła rzadko kiedy bywa prawdziwym sojusznikiem rodzica.
To zależy czego rodzic od szkoły oczekuje. Jeżeli czerwonych dywanów,
kłaniania się w pas i przynoszenia drugiego śniadania na złotej tacy, to
faktycznie może być problem.
W sprawach jednakowoż codziennych, nie zdarzyło mi się, żeby wychowawca nie
zareagował na moje uwagi/spostrzeżenia/prośby dotyczące mojego dziecka. Nie
zawsze mógł w 100% zastosować się do życzeń, nie zawsze i nie wszyscy
nauczyciele byli w porządku, sporo rzeczy mi się nie podoba w instytucji
powszechnie znanej jako "szkoła państwowa", ale co do zasady nie mam
powodów, żeby jakoś wyjątkowo psioczyć. Dzieci mam nauczone, w miarę
bezpieczne, rozwijać zainteresowania mogą swobodnie, nawet jeżeli "na piękne
oczy" wprosiły się na kółko dla klas o 2 poziomy wyższych. Ale to może
dlatego, że ja się nie pieniaczę o duperele, a dzieci są postrzegane jako te
dobrze wychowane i nie sprawiające kłopotów.
> Zazwyczaj to skostniała instytucja, w której ludzie traktują swoją pracę
> na zasadzie odbębnienia przykrego obowiązku, a rodziców jako wrogów.
> Pomijam już fakt, że bardzo, bardzo często osoby zarządzające takimi
> placówkami najzwyczajniej w świecie nie nadają się do pełnienia tej
> funkcji, a głupota aż wylewa im się uszami.
Mając do czynienia ze szkolnictwem od urodzenia stwierdzam, że to, co
opisujesz to jest margines.
>
>> Ale od takiego prezydenta i owszem, wymaga się, żeby w każdej sytuacji
>> pamiętał kim jest (tak, bycie prezydentem to też jest "tylko" praca).
>
> Przede wszystkim to funkcja społeczna, a nie etat zawodowy, więc rządzi
> się "trochę" innymi prawami.
Praca. Inna niż praca kasjerki, ale nadal praca.
>
>> Już taka kasjerka może mieć problem z utrzymaniem pracy, gdy wyjdzie na
>> jaw, że w prywatnym czasie kradnie batoniki w sklepie osiedlowym.
>
> Doprawdy? Wskaż mi proszę zapis w KP mówiący o tym, że można zwolnić
> kasjerkę, która poza godzinami pracy była na bakier z prawem.
Dostałaś od Harun.
>
>> Uuuu... nawet nie wiesz jakie informacje i z jakich źródeł otrzymują
>> szkoły. Niektóre całkiem nieźle zweryfikowane, przez policję na przykład.
>
> Piszesz tu już o wykroczeniach czy przestępstwach, a ja o zwykłych
> szczeniacko-łobuzerskich zachowaniach na podwórku czy w domu, które nijak
> nie podpadają pod kodeks karny. Jak tego typu sytuacje weryfikuje szkoła?
Na wszystko są sposoby. A i nauczyciel nie marsjanin, mieszka na ogół na tym
samym/sąsiednim osiedlu.
>
>>> Idąc Twoim tokiem myślenia, dziecko powinno chodzić w mundurku także
>>> poza szkołą (wszak to obowiązek), skoro chce mu się korzystać z
>>> przywileju zniżki komunikacyjnej.
>
>> Nie widzę przeciwwskazań. I wbrew Twojemu mniemaniu takie szkoły, które
>> oczekują, a nawet wymagają od uczniów, by zawsze chodzili w mundurkach,
>
> W domu i na imieninach u cioci również??
A bez sprowadzania do absurdu potrafisz?
>
>> I zadziwiająco często nie mają problemów ani z naborem, ani z
>> rozwydrzonymi uczniami, ani z pyszczącymi rodzicami, ani z utrzymaniem
>> wysokiego poziomu i renomy.
>
> Bo wszystkie problemy zapewne rozwiązują właśnie mundurki :)
Nie. Ale nie chce mi się dociekać, czy naprawdę nie wiesz o co chodzi, czy
rżniesz klasycznego głupa. Nie mój problem i nie moich dzieci.
Agnieszka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
117. Data: 2008-02-03 21:53:56
Temat: Re: Taka jedna kwestia mnie męczy...
Użytkownik "Agnieszka" <a...@z...net> napisał w wiadomości
news:47a611fc$0$6101$f69f905@mamut2.aster.pl...
>> Doprawdy? Wskaż mi proszę zapis w KP mówiący o tym, że można zwolnić
>> kasjerkę, która poza godzinami pracy była na bakier z prawem.
>
> Dostałaś od Harun.
Mowa tam o przestępstwie uniemożliwiającym dalsze zatrudnienie.
Kradzież batonika to zaledwie wykroczenie, ale ok, generalnie macie rację.
>> Piszesz tu już o wykroczeniach czy przestępstwach, a ja o zwykłych
>> szczeniacko-łobuzerskich zachowaniach na podwórku czy w domu, które nijak
>> nie podpadają pod kodeks karny. Jak tego typu sytuacje weryfikuje szkoła?
> Na wszystko są sposoby.
Ale jakie, bo to mnie właśnie interesuje.
> A i nauczyciel nie marsjanin, mieszka na ogół na tym samym/sąsiednim
> osiedlu.
Niekoniecznie. Do szkoły moich dzieci zjeżdża się kwiat młodzieży z całego
miasta, a i nauczyciele dojeżdżają z różnych zakątków całej aglomeracji. I
nie jest to bynajmniej wyjątek.
>>>> Idąc Twoim tokiem myślenia, dziecko powinno chodzić w mundurku także
>>>> poza szkołą (wszak to obowiązek), skoro chce mu się korzystać z
>>>> przywileju zniżki komunikacyjnej.
>>> Nie widzę przeciwwskazań. I wbrew Twojemu mniemaniu takie szkoły, które
>>> oczekują, a nawet wymagają od uczniów, by zawsze chodzili w mundurkach,
>> W domu i na imieninach u cioci również??
> A bez sprowadzania do absurdu potrafisz?
A gdzie widzisz absurd? Napisałam "poza szkołą", a dom i imieniny cioci
chyba się w tym określeniu zawierają. Ty z kolei napisałaś "nie widzę
przeciwwskazań". Czego się więc to Twoje zdanie konkretnie tyczyło, jeśli
nie mojego "poza szkołą"?
>>> I zadziwiająco często nie mają problemów ani z naborem, ani z
>>> rozwydrzonymi uczniami, ani z pyszczącymi rodzicami, ani z utrzymaniem
>>> wysokiego poziomu i renomy.
>> Bo wszystkie problemy zapewne rozwiązują właśnie mundurki :)
> Nie.
Po co więc argument o mundurkach, skoro nie ma to żadnego znaczenia?
> Ale nie chce mi się dociekać, czy naprawdę nie wiesz o co chodzi, czy
> rżniesz klasycznego głupa.
No proszę, Ty chyba do tych niemundurowych chodziłaś, albo nauki wyniesione
ze szkół dawno poszły w las.
Jest też opcja, że Twoja szkoła nauki kultury w programie nie miała.
> Nie mój problem i nie moich dzieci.
A jest gdzieś jakiś problem?
JW
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
118. Data: 2008-02-04 08:15:21
Temat: Re: Taka jedna kwestia mnie męczy...
Użytkownik "Iwon(K)a" <i...@p...onet.pl> napisał
| nie chodzi o inwigilacje. Chodzi o to, ze jesli zostaniesz zauwazona,
| przylapana, i co tam jescze na pewnym wystepku, to moze to miec (a czesto
i
| powinno w zaleznosci od wystepku i pracy wykonywanej), wplyw na
konsekwencje w
| danej pracy.
|
zgadzam się - pod warunkiem że jest to występek. Natomiast jeśli pracodawca
usłyszałby że mówię np "nosz kurwa mać" przed samochodem który jakis cymbał
mi zastawił ( ostatnio miałam taką sytuację ) i poleciałby mi po premii to
bym była z lekka zirytowana.
Tak samo jakby moje dziecko pokłóciło się z koleżanką w moim osobistym
domu - nawstawiałyby sobie i za to np. miałyby obniżone sprawowanie w
szkole - to IMHO jest to chore.
| nikt nie pisze o regularnych nalotach w domu na cioci na imieninach, ale
na
| zachowaniach pozaszkolnych kiedy dany uczen zostanie przypalapny np jak
| miranka powiedziala piciu. Wtedy konsekwencje w szkole powinny byc
| wyciagniete.
|
sorry - ale dla mnie konsekwencje to przede wszystkim powinni wyciagać
rodzice. Bo to porazka wychowawcza jesli gimnazjalista słania się pod płotem
kompletnie pijany. Nie mówiąc już o tym kto mu sprzedał alkohol !
Dziecko jest przede wszystkim rodziców a nie szkoły.
| > Może masz też pomysł na odpowiedź, dlaczego pozaszkolne osiągnięcia
dziecka
| > w sporcie czy kulturze już szkoły nie interesują.
|
|
| powinny. uwazam, ze _jak najbardziej_ powinny. Jesli szkola obniza oceny
za
| zle zachowanie, powinna brac pod uwage w rownym stopniu zachowania
pozytywne.
|
no raczej nie działa to w ten sposób. Fakt, raz w życiu miałam obniżone
zachowanie ( całą klasą ) za wyprawienie sobie nielegalnych połowinek -
zawsze to miałam coś koło wzorowego, ale nie przypominam sobie żeby
nauczyciel mnie pytał o zajęcia pozalekcyjne ( a uczestniczyłam i owszem ).
Więc jak już ma działać to niech działa w obie strony :)
--
Kasia + Weronika (7-latka)
gg 181718
http://www.weronika.ckj.edu.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
119. Data: 2008-02-04 10:27:35
Temat: Re: Taka jedna kwestia mnie męczy...
Użytkownik "Jagna W." <w...@o...eu> napisał w wiadomości
news:fo2efk$akv$1@news.mm.pl...
>
>
>> gdzie "wzorowe" ma osobnik będący aniołkiem w szkole, a poza zajmujący
>> się
>> działalnością sprzeczną z prawem (że nie może być wzorem dla innych).
>
> A gdzie jest powiedziane, że osobnik ma być jakimś wzorem dla innych?
>
W wewnątrzszkolnym systemie oceniania.....
>> Jak pamiętam, to takie zapisy funkcjonowały jeszcze za czasów mojej
>> edukacji szkolnej czyli przed ćwierćwieczem :)))
>
> Poważnie? I jak to "fizycznie" wyglądało? Trójki klasowe robiły wywiady
> środowiskowe, jak się dane dziecko zachowuje poza szkołą? ;-)
Jak juz się włączała policja lub przydybał delikwenta nauczyciel.
Kasia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
120. Data: 2008-02-04 10:29:46
Temat: Re: Taka jedna kwestia mnie męczy...
Użytkownik "Jagna W." <w...@o...eu> napisał w wiadomości
news:fo41kf$1qre$1@news.mm.pl...
>
> To odpowiedz jeszcze na postawione przeze mnie pytanie.
> Może masz też pomysł na odpowiedź, dlaczego pozaszkolne osiągnięcia
> dziecka
> w sporcie czy kulturze już szkoły nie interesują.
To zależy od szkoły i właśnie tego WSO. Interweniuj np. przez Radę Rodziców
w sprawie zmiany WSO.
Kasia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |