« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2001-03-09 17:32:54
Temat: Taka sobie historyjka... (długie)
Chciałbym Wam opowiedzieć pewną historię. Jest o tyle niesamowita
że... wydarzyła się w rzeczywistości. Nie znam żadnej innej listy, na
którą mógłbym ją wysłać... - na wszystkich innych na której jestem
panują "umysły ścisłe", które w dość jednoznaczny sposób mogłyby to
skomentować... ;-)))
Jest to historia pewnego faceta. Ten facet sobie żyje, gdzieś w
realnym świecie... To tak, żeby nie było niedomówień ;-))
Historia ta zaczyna się w okolicach Sierpnia zeszłego roku... Bohater
ma za sobą dopiero co zakończony związek z pewną dziewczyną, którą
darzył uczuciem, ale niestety - jak to często bywa - związek okazał
się kompletną pomyłką. Zakończył się mniej więcej słowami "znalazłam
sobie innego, i ten inny - w porównaniu z Tobą - jest poprostu
nieziemski"...
Bohater przeczuwając to co ma nastąpić już na kilka tygodni przed
końcem - wyszukał w internecie kilka adresów stron z anonsami
towarzysko - matrymonialnymi.. I napisał ogłoszenie. Odzew był w
zasadzie znikomy - napisało kilka dziewczyn - co też do końca nie było
takie pewne ;-), bo większość albo zakończyła korespondencję w
momencie propozycji spotkania, albo nie stawiła się na samo spotkanie...
Jednak napisała pewna dziewczyna. Już po pierwszym mailu można było
wywnioskować, że "coś w niej jest"... Korespondencja trwała kilka dni
- i w końcu padła propozycja spotkania... Propozycja została przyjęta,
miejsce zostało umówione - i co najdziwniejsze - dziewczyna nie dość
że okazała się prawdziwa, to przyszła na spotkanie, i wywarła na
bohaterze piorunujące wrażenie :). Okazała się mądrą, ciekawą i - co
ważne - jednocześnie atrakcyjną dziewczyną. Bohater będąc pod głębokim
wrażeniem tej osoby - zaproponował jej następne spotkanie - i
kontynuowanie znajomości... I propozycja ta została zaakceptowana,
dziewczyna wydawała się być szczera...
Pozwólcie że nadam swoim bohaterom fikcyjne imiona, za pomocą których
łatwiej będzie mi opisywać ich historię...
W trakcie rozmowy okazało się że niestety - Monika musi wyjechać. Nie
będzie jej tydzień czasu. Mirek był pod głębokim wrażeniem - i z
niecierpliwością oczekiwał powtórnego spotkania z Moniką... Tydzień
czasu... Przez ten tydzień czasu do skrzynki przyszło jeszcze parę
ofert.. Jednak Mirek był już pewien że znalazł tą - tą która okaże się
tą wyjątkową.... Po przyjeździe Moniki spotykają się u niej - w jej
mieście. Monika okazuje się na tyle ufna, że przyprowadza Mirka już na
pierwszym spotkaniu do domu... Spędzają ze sobą prawie cały dzień,
jest miło, pomimo chorego gardła Mirka, które uniemożliwia mu normalną
rozmowę:). Idą na swój pierwszy film do kina, spędzają miło czas...
Ale trzeba wracać o domu... W trakcie dalszej korespondencji (bo trzeba
zaznaczyć że oboje najchętniej kontaktują się przez e-maile) pada
propozycja, aby Monika odwiedziła go u niego - w jego mieście. Trzeba
zaznaczyć też, że oboje mieszkają od siebie dość daleko - mniej więcej
półtorej godziny drogi autobusem... Monika zgadza się, i oboje jadą do domu
Mirka. Spędzają ze sobą - w odczuciu Mirka - kolejny przyjemny dzień.
Przez Wrzesień spotykają się jeszcze kilka razy, jest miło,
przyjemnie. Wszystko wydaje się być na dobrej drodze... Zaczyna się
Październik, i studia Moniki. Okazuje się że Mirek wogóle nie zdawal
sobie sprawy z tego w jaki sposób studiuje Monika... Okazało się że
poświęca się studiom prawie całkowicie. W trakcie trwania semestru ma
dla Mirka bardzo niewiele czasu, spotykają się najczęściej w
Poniedziałki wieczorem, kiedy to Mirek odprowadza zmęczoną Monikę do
domu, i spędza z Nią dwie, trzy godziny, czując że Monika najchętniej
położyłaby się spać, zmęczona, a nie oglądała jego...
Mirek sobie wszystko to jakoś tłumaczy... Opiera się na
korespondencji, i obiecywaniach Moniki - w rodzaju "będzie lepiej"...
W międzyczasie u Mirka w domu pogarszają się jego stosunki z matką,
finanse - ze względu na jego inwestycje w pewien projekt - również nie
wyglądają najlepiej... Mirek nie ma najlepszego humoru, jest
przybity... Produkuje pod adresem Moniki parę "melancholijnych" maili.
Monika odpisuje - pociesza, pisze że rozumie... Mirkowi jest lżej.
Jednak czuje że chciałby czegoś więcej... Co tu dużo mówić - poprostu
normalnych spotkań, ot - chociażby w weekend, kiedy mogliby razem
wyskoczyć do jakiegoś kina, czy do knajpy - i pobyć ze sobą, spędzić
trochę czasu... Jednak nie - Monika nie ma wogóle czasu, kuje
strasznie, poświęca większość czasu studiom. W międzyczasie okazuje
się że Monika dostaje się na studia międzyuczelniane - i w związku z
tym prawdopodobnie będzie miała jeszcze mniej czasu... Czy to wogóle
jeszcze możliwe? :) Okazuje się że tak... Zbliża się seminarium
naukowe, na ktorym Monika ma jakiś odczyt... W tym czasie wogóle się
nie widują. Zdarza się pierwszy zgrzyt... Do Mirka dzwoni jego
poprzednia dziewczyna... Mariola. Skruszona, przeprasza go, chce aby
do niej wrócił... W głowie Mirka tworzy się zamęt... Może z Mariolą
będzie lepiej niż teraz jest z Moniką? Może okaże się że Mariola się
zmieniła, i nie zrobi drugi raz tego samego? Dzwoni więc do Moniki,
chce z Nią porozmawiać... Jednak okazuje się że Monika w tym czasie
ogląda koncert w telewizji, i nawet nie dając dojść do słowa Mirkowi -
mówi mu wprost - "zadzwoń trochę później, jak się skończy koncert"...
Mirek jest wkurzony, skołowany i zdołowany. Nie wie co zrobić. Pisze
Monice niezbyt miłego maila, żali się... Monika - też mailem -
przeprasza... Dogadują się... Mirek po tym wszystkim daje kosza
Marioli, ciągle wierzy Monice, ciągle wiąże z Nią swoje marzenia,
ciągle opiera się na jej "będzie lepiej"...
Seminarium się kończy. Mirek dowiaduje się w międzyczasie o najlepszym
przyjacielu Moniki - Mateuszu. Monika spędza jak się okazuje - niejako
przypadkowo - z racji tego że razem studiują - dużo czasu. Wychwala go
przy Mirku, mówi jaki to on jest niesamowity, wspaniały, że dotarł do
Tybetu sam, po czym wrócił - słowem - same cnoty i zalety. Jest dobrze
- myśli Mirek... Przecież Monika może mieć przyjaciół, nie mogę jej
tego zabronić...
W międzyczasie Mirek dostaje propozycję przyjazdu do Wrocławia, na
spotkanie z przyjaciółmi. Ma to być w weekend, więc - w zasadzie - nic
nie stoi na przeszkodzie - aby Monika mogła z nim pojechać, ot -
choćby z racji tego że nie będzie musiała grosza zapłacić, i przy
okazji spędzi miło czas... Niestety - "za daleko", i nie ma czasu...
Trudno. Zdarza się.
Pierwsza trudna rozmowa - Mirek twierdzi że jeśli tak dalej będzie -
to zrywa znajomość. Monika wydaje się być tym niepocieszona, twierdzi
że nie chce, okazuje - chyba pierwszy raz - że chce być dalej...
Obiecują i wyjaśniają sobie dużo... Mirek proponuje Monice pójście na
imprezę - na osiemnastkę brata ciotecznego... Pech chciał - że Monika
wtedy nie może. Musi jechać w sprawie studiów międzyuczelnianych...
Obiecuje jednak - po "powrocie zaczniemy to wszystko odrabiać".
Na imprezie u brata Mirek jest sam. Jakaś małolata kręci się koło
niego, daje niedwuznaczne propozycje... Mirek jednak stanowczo
stwierdza - NIE. Jestem w związku z Moniką. Pisze o całym wydarzeniu
Monice - a ona, stwierdza - że głupio zrobił, mógł skorzystać, ona nie
miałaby mu za złe, zrozumiałaby... Jest skołowany i zdziwiony... Ale
to nic, takie są jej poglądy, jej sprawa...
W następnym tygodniu Monika wychodzi z propozycją wspólnego pójścia
na dyskotekę... Mirek się zgadza, przyjeżdża do Moniki. Jednak z racji tego
że jest to Piątek - a w Piątki Monika bywa w Warszawie na tychże właśnie
studiach międzyuczelnianych - to jest zmęczona, bardziej się nadaje spać,
niż na imprezę. Ale idą. Na miejscu dochodzi do pewnego incydentu, Mirek
czuje się zazdrosny... Jednak przełamuje złość, i zbliżają się do siebie...
Po powrocie długo wyjaśniają sobie dlaczego do tego doszło, i dlaczego
Mirek poczuł się "niekomfortowo"... Znów sobie wszystko wyjaśniają,
przepraszają się i jest ok...
Mirek dowiaduje się o wspólnym projekcie Moniki i Mateusza...
Niebezbiecznych badaniach, które mieli razem przeprowadzić... W jednym
z maili nazywa żartobliwie Mateusza "lekkoduchem"... Monika bardzo
stanowczo atakuje Mirka, kategorycznie nie życzy sobie aby nazywać
Mateusza w taki sposób, bo jest to dla niego - ponoć obraźliwe...
Mirek czuje zazdrość. Zastanawia się - dlaczego ona tak na niego
wyskoczyła, wręcz czuło się te pazury, raniące Mirka... Mirek sugeruje
Monice że jest zadurzona w Mateuszu - i pisze jej o tym... Ona
kategorycznie twierdzi że nie - jest to tylko przyjaźń...
W międzyczasie najlepszy przyjaciel Mirka - Grzegorz - rozmawia z nim
na temat Moniki. Grzegorz mówi o swojej dziewczynie, Mirek - o
swojej... Bo tak traktował Monikę. Grzegorzowi wpada do głowy szalony
pomysł - wybadania faktycznego stosunku Moniki do Mirka... Wykrada
Mirkowi adres e-mail Moniki i pisze do niej, proponując jej
spotkanie... Monika... zgadza się! Grzegorz ma już obraz Moniki.
Twierdzi że bawi się ona Mirkiem, i chce go skrzywdzić. Sugeruje
Monice - zmień się, albo powiedz Mirkowi że nic do niego nie
czujesz... Ona twierdzi jednak że nie - że wcale Mirkiem się nie bawi,
a z Grzegorzem i tak by się nie spotkała, bo to była tylko "gra przez
e-mail"... Niestety przypadkowo cała sprawa wychodzi na jaw, i Mirek o
wszystkim się dowiaduje... Jest zdołowany i załamany. Nie wie co
zrobił, co złego uczynił - że Monika tak właśnie postąpiła? Rozmawiają
ze sobą, Monika również wydaje się być przejęta, ale nie potrafi
racjonalnie wytłumaczyć tego co zrobiła... Mirek postanawia wybaczyć
jednak Monice, i spotykać się z Nią dalej... Jednak w międzyczasie
atakuje Grzegorza - kłóci się z nim, i twierdzi że ten nie miał prawa
zrobić tego co zrobił... Nie miał prawa wtrącać się do życia Mirka.
Jest ostro. Zrywają przyjaźń...
Jest to na kilka dni przed sylwestrem.
Monika umawia się z Mirkiem na wspólną noc Sylwestrową, którą spędzają
bawiąc się. Jest miło, wszystko odbywa się w atmosferze
przeprosinowej... Mirek znów ma nadzieję na to że będzie dobrze...
Po zabawie Mirek dowiaduje się - Grzegorz wziął samochód rodziców i
rozbił się. Podobno był pod wpływem alkoholu...
Tu zaczyna się mały kołowrotek w życiu Mirka... Cholerne poczucie
winy... Może to przez niego? Może to przez kłótnię z Mirkiem Grzegorz
rozbił się samochodem? Nigdy nie był taki, to do niego niepodobne... W
szpitalu Grzegorz walczy o życie... Rodzice i siostra Grzegorza są
załamani, kojarzą zły humor Grzegorza i jego rozmowę z Mirkiem z
wypadkiem... Tworzą z niego kozła ofiarnego, zwłaszcza matka
Grzegorza. Mirek czuje się podle, strasznie podle. Poczucie winy i
chęć zwierzenia się komuś z problemów go rozsadza... Próbuje się
skontaktować z Moniką... Przy okazji - w związku z własnym projektem,
ktory ma szansę polepszyć jego życie w przyszłości - w związku z
zyskiem jakiego się spodziewa za niego - jest w Warszawie. Spotyka się
z Moniką, i ma okazję poznać Mateusza - najlepszego przyjaciela
Moniki... I zaobserwować jej spojrzenie na Mateusza, błysk w oku...
Poczucie flustracji i gniew wzrasta... Na miejscu, w Warszawie -
dowiaduje się że Grzegorz zmarł. Jeszcze to do niego nie dociera. Jest
źle, ale to dopiero przed nim... Wraca do domu. Próbuje się
kontaktować z Moniką... Monika jednak wychwala zalety Mateusza, na tle
wad przyjaciół Mirka... Pęka coś. Mirkowi jest w tym momencie wszystko
jedno. Jedzie do rodziców Grzegorza, dowiedzieć się, przeprosić...
Spotyka się z niesamowitą agresją i nienawiścią ze strony matki
Grzegorza... Kobieta przysięga mu zemstę za śmierć Grzegorza...
Mirkowi wpada do głowy pomysł aby skończyć ze sobą... Zamawia kilka
działek czegoś, po czym nie bardzo odpowiada za swoje czyny... Dzwoni
do Moniki, która jednak nie potrafi z nim porozmawiać, wyczuć...
Jest mu wszystko jedno. Sugeruje Monice to co chce zrobić... Ona wzywa
Policję, która przyjeżdża, i prawie - przerywa Mirkowi to co
zamierzał... Znów rozmawiają z Moniką... Jest dziwnie... Nie bardzo
wiadomo co powiedzieć... Monika obawia się o swoje bezpieczenstwo w
związku z korespondencją z Grzegorzem, która do wszystkiego
doprowadziła... Mirek chce ciągle udowodnić Monice że jest jej
przyjacielem - mimo wszystko - i zdobywa - niestety nie za darmo -
dysk twardy z komputera Grzegorza... Jest to spory wydatek, ale Mirek
obiecuje sobie - to jej udowodni że mi na niej zależy...
Matka Grzegorza ciągle myśli jak zemścić się na Mirku. Nasyła
bandziorów, wydzwania... Mirek jest przybity, nie wie co zrobić...
Monika nie stara się aby poprawić stosunki z Mirkiem, jest pasywna,
przekonana że śmierć Grzegorza była wynikiem głupoty z jego strony, że
Mirek niepotrzebnie się obwinia... Nic więcej nie robi. Przecież
studiuje...
W międzyczasie Mirek dostaje propozycję kontraktu - w związku z
własnym projektem - na produkcję kilkudziesięciu sztuk swojego
urządzenia. Przyszłość rysuje się w kolorowszych barwach... Monika
ciągle nie chce nic dać do zrozumienia Mirkowi... Ani że chce, ani że
nie chce się z nim spotykać dalej...
Mirek chce wyjechać, chce skończyć znajomość... Monika ze słowami
"dlaczego ty mi to robisz" nie chce kończyć znajomości z Mirkiem...
W międzyczasie matka Grzegorza dowiaduje się o dysku... Donosi na
policję o wszystkim. Mirek ma kłopoty. Niszczy dysk, tak aby policja
nie mogła dowiedzieć się co na nim było... Za to musi zapłacić -
większość pieniędzy które chciał przeznaczyć na realizację kontraktu.
Kontrakt przepadł, a co więcej - odbije się na nim, bo firma
zabezpieczając się - zaznaczyła że w przypadku nie zrealizowania
kontraktu Mirek będzie musiał zwrócić dość pokaźne odszkodowanie
firmie... Jest źle.
Dodatkowo matka Grzegorza donosi o tym, że w mieszkaniu Mirka dokonywany
jest ponoć proceder piracenia oprogramowania - policja konfiskuje Mirkowi
większość płyt z i część sprzętu. Mirek czuje się podle. Zastanawia
się - czy było warto dla Niej robić to wszystko? Czy ona to w końcu
kiedyś doceni? I czy to nie był zasadniczy błąd - oczekiwać tu
czegokolwiek? Egoizm?
Wszystko to dzieje się w trakcie sesji Moniki, w trakcie ktorej ona
oczywiście nie ma wogóle czasu... Po sesji spotykają się, Mirek jest w
nienajlepszym humorze... Oczekuje od Moniki przeprosin, czegoś,
czegokolwiek - czegoś co pokaże mu że było warto, że nie był
głupcem... Że nie pozwolił na to, aby nazwisko Moniki wogóle pojawiło
się w całej tej historii z Policją... Przecież tak zależało na tym
Monice...
Jednak nie. Monika jest sztywna, nie chce odwzajemnić niczego. Nie
chce nawet wspólnego tańca, u niej w domu, kiedy Mirek ma na to
ochotę, i chce jej pokazać że przytuli ją, powie coś miłego, i będzie
dobrze... Mirek czuje ból...
Monika daje propozycję pójścia na dyskotekę Mirkowi... Przed wyjazdem
na dwutygodniowy obóz, podczas którego wogóle nie będą się mogli
kontaktować... Jednak przed pójściem Mirek musi sam zadzwonić do
Moniki, aby dowiedzieć się - że niestety nie będzie mogła pójść, bo
nazajutrz musi iść na uczelnię, przymusowo...
Mirek chce kończyć znajomość.
Monika twierdzi że Mirek zbyt uniósł się chwilą, emocjami.
Mirek już dłużej nie może, ma mnóstwo pretensji... Podstawową jest to,
że pomimo tego co dla niej zrobił, że poświęcił dla niej "lepszą
przyszlość", wpędził się w kłopoty finansowe - ona nigdy nie potrafiła
zrobić wyjątku, i ot - poprostu - pójść z nim gdzieś... Udowodnić że
faktycznie jest dla niej ważny...
Mirek już wie że cały czas się oszukiwał...
Po przyjeździe Moniki kontaktują się. Rozmawiają...
Dowiaduje się, że przed obozem Monika poznała kogoś, spotykała się
nim przez kilka dni, była z nim blisko...
Mirek czuje się wyjątkowo podle, czuje się zraniony...
Pisze o tym wszystkim Monice... Monika odpisuje - pisze dwa fajne
maile, w ktorych sugeruje że zrozumiała wszystko, wie że zraniła
Mirka...
I to koniec w zasadzie - tej historii. Może wyda się wam to
niedorzeczne, ale Mirek był gotowy przebaczyć wszystko Monice... Ale
czy powinien? Czy nie okaże się totalnym głupcem znów?... Bo i sam
nawet nie wie czy wogóle Monika faktycznie - szczerze chce sie spotykać,
być z nim?
Powiecie - będzie głupi, jeżeli wybaczy...
To w takim razie - powiedzcie mi, na czym polega prawdziwe uczucie?
Czyż nie na wybaczeniu? Coż to wszystko byłoby warte bez tego?...
Ale jaką ma gwarancję na to, że cokolwiek się zmieni, że Monika
FAKTYCZNIE wreszcie zrozumiała?
Zresztą pod koniec znów Monika nie bardzo chce się kontaktować z
Mirkiem... "Bo nie może"...
Heh, ciekawe kto dotrwał do samego końca :))))
Pozdrawiam serdecznie,
--
Marcin Kielesiński mailto:m...@c...pl
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2001-03-09 18:17:36
Temat: Re: Taka sobie historyjka... (długie)> Heh, ciekawe kto dotrwał do samego końca :))))
>
> ano - np. ja dotrwalem....historia faktycznie zakrecona jak diabli...
o prawdziwe uczucie pytasz....konczy sie tam, gdzie pojawia sie chociaz cien
nieprawdy miedzy dwojgiem ludzi...potem jest wieksza lub mniejsza szarpanina
z samym soba i miedzy soba o to kto klamal a kto nie...
pozytywne jest to, ze w calym tym metliku zachowujesz zdrowy - jak mi sie
wydaje - rozsadek i zdolnosc do trzezwej oceny sytuacji...zatem zdolny
jestes sam sobie pomoc - i tak zapewne sie stanie.
ps. tez kiedys na tej grupie opisalem pewna "zakrecona"
historie...wyrzucenie z siebie faktow - i konfabulacji chorej wyobrazni,
bylo mi ogromnie potrzebne...
pierwsza reakcja na grupie: daj se siana / w domysle- spadaj facet ze swoimi
problemami w inne miejsce/ potem jednak kilka glosow waznych dajacych mi do
myslenia...teraz tez sie pewnie pojawia...ja sie nie czuje powolany i
kompetentny do udzielania dobrych rad...ja tylko dotrwalem do samego
konca...pozdrawiam.pepe
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-03-09 18:41:17
Temat: Re: Taka sobie historyjka... (długie)
>I to koniec w zasadzie - tej historii. Może wyda się wam to
> niedorzeczne, ale Mirek był gotowy przebaczyć wszystko Monice... Ale
> czy powinien? Czy nie okaże się totalnym głupcem znów?... Bo i sam
> nawet nie wie czy wogóle Monika faktycznie - szczerze chce sie spotykać,
> być z nim?
> Powiecie - będzie głupi, jeżeli wybaczy...
> To w takim razie - powiedzcie mi, na czym polega prawdziwe uczucie?
> Czyż nie na wybaczeniu? Coż to wszystko byłoby warte bez tego?...
> Ale jaką ma gwarancję na to, że cokolwiek się zmieni, że Monika
> FAKTYCZNIE wreszcie zrozumiała?
> Zresztą pod koniec znów Monika nie bardzo chce się kontaktować z
> Mirkiem... "Bo nie może"...
Juz kiedys cos takiego widzialem ... :-)
To wyglada tak samo jak Zamek Kafki odgrywajacy sie w kólko ...
Zamek jest co prawda nieskonczony ... ale przynajmniej wiadomo,
ze zanim K umarl to na pewno dostał zaproszenie....
pozdrowienia
Darek
PS A czy ta Monika nie ma przypadkiem jakis sobowtorek ?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-03-09 18:57:35
Temat: Re: Taka sobie historyjka... (długie)
Użytkownik "Marcin Kielesiński" <m...@c...pl> napisał w wiadomości
news:yam8468.619.1471681368@mtl.pl...
>
Grzegorza są
> Heh, ciekawe kto dotrwał do samego końca :))))
Ja! I bardzo mi się ta Monika podoba. Ambitna, zrównoważona, samodzielna,
bardzo pracowita dziewczyna. Poważnie myśli o swojej przyszłości ale jest
dopiero studentką, na razie ma czas na angaż po grób. Swoje uczucia
ustabilizuje, jak stanie mocno na ziemi. Rodzinę założy dopiero wtedy, gdy
będzie jej miała dużo do zaoferowania. Ona nic nie zrobi "na chybcika" z
filozofią w stylu "jakoś to będzie". Natomiast Mirek - typowe ciepłe,
zakompleksione kluchy. Bez ambicji, pasji i głębszych
zainteresowań.Rozchwiany psychicznie neurotyk. Pęta się przy tej Monice,
nalega na jak najczęstsze spotkania tak, jakby nie miał żadnych obowiązków,
nie wiedział ile czasu i wysiłku pochłaniają studia, olewał rodzinę, wspólną
przyszłość, miał nieskończoną ilość wolnego czasu. Zazdrosne toto,
wymagające wyłączności, matkowania, schlebiania, przepraszania, pocieszania,
upewniania że jest kochany, itp. Towarzystwa też dobrać sobie nie umie -
najlepszy przyjaciel to jakiś psychopaciak, który pijany za kierownicą
siada... dobrze że tylko siebie zabił, a nie matkę pięciorga dzieci. Mirek
pajacuje, kradnie czy przepuszcza ciężką forsę na jakiś dysk, nie wiadomo po
co, "chroni" tę Monikę nie wiadomo przed czym, tak jakby ona tego Grześka
zabiła, nadużywa zaufania pracodawcy. W sumie żałosny infantyl, który
powinien sobie poszukać piczkę na gwizdek, a nie zawracać wszystkim głowę
urojonymi problemami. Problemami, które niestety stwarza sobie sam.
Dorrit
>
> Pozdrawiam serdecznie,
> --
> Marcin Kielesiński mailto:m...@c...pl
>
> --
> Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
>
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-03-09 20:30:45
Temat: Re: Taka sobie historyjka... (długie)Witam serdecznie Dorrit ! :)
W dniu 09-Mar-2001, napisałeś(aś):
> Ja! I bardzo mi się ta Monika podoba. Ambitna, zrównoważona,
> samodzielna, bardzo pracowita dziewczyna. Poważnie myśli o swojej
> przyszłości ale jest dopiero studentką, na razie ma czas na angaż po
> grób.
To po cholerę zawraca Mirkowi w głowie - wiedząc czego on od Niej
oczekuje?
> Swoje uczucia ustabilizuje, jak stanie mocno na ziemi. Rodzinę
> założy dopiero wtedy, gdy będzie jej miała dużo do zaoferowania.
Najśmieszniejsze jest to, że tu nie było ani jednego słowa o
zakładaniu rodziny :) I jestem pewien że ani jednemu, ani drugiemu
póki co - nie jest to w głowie... :) Chociaż - mogę się mylić... :)
> Ona
> nic nie zrobi "na chybcika" z filozofią w stylu "jakoś to będzie".
No fakt. Zwykle mowi właśnie "jakoś to będzie" i nic nie robi :))))
> Natomiast Mirek - typowe ciepłe, zakompleksione kluchy. Bez ambicji,
> pasji i głębszych zainteresowań.
No proszę :) Znam go osobiście - i nie powiedziałbym że to facet bez
pasji i głębszych zainteresowań, ale niech będzie ;-)
Ludziom bez pasji i głębszych zainteresowań, bezwartościowym - nie
proponuje się takich kontraktów jaki zaproponowano Mirkowi.
> Rozchwiany psychicznie neurotyk.
> Pęta się przy tej Monice, nalega na jak najczęstsze spotkania tak,
> jakby nie miał żadnych obowiązków,
Ma na głowie spłacanie pożyczek zaciągniętych przez konkubina matki, i
faktycznie utrzymanie całego domu. Obowiązki to on jakieś tam ma... I
przeżył więcej niż niejeden w jego wieku.
> nie wiedział ile czasu i wysiłku
> pochłaniają studia,
A może Monika sobie nie zdaje z tego sprawy, zawracając tylko Mirkowi
we łbie? Pamiętaj że on chciał z Nią zerwać, jednak ona chce z nim być
- doskonale wiedząc że nic nie jest w stanie mu teraz zaoferować...
> olewał rodzinę,
Rodzina i matka to póki co olewa jego...
> wspólną przyszłość, miał
> nieskończoną ilość wolnego czasu.
Hmmm... Wydaje mi się że troszeczkę przesadzasz, i oceniasz ZBYT
pochopnie. Z tego co wiem - to on nie wymagał niczego więcej ponad
jeden dzień w tygodniu - a i to - nie zawsze. On był na każde
zawołanie Moniki, kiedy Mirek wołał Monikę - jej nie było. Prawidłowo?
> Zazdrosne toto, wymagające
> przepraszania, pocieszania,
> upewniania że jest kochany, itp.
Każdy potrzebuje tego - w mniejszym czy większym stopniu...
> dobrze że tylko siebie zabił, a nie matkę
> pięciorga dzieci. Mirek pajacuje, kradnie czy przepuszcza ciężką
> forsę na jakiś dysk, nie wiadomo po co, "chroni" tę Monikę nie
> wiadomo przed czym, tak jakby ona tego Grześka zabiła,
Matka Grześka jest nieobliczalną kobietą, która postawiła sobie za cel
zemścić się na Mirku za śmierć Grzegorza. Trudno sobie wyobrazić co by
zrobiła, i jakich kłopotów narobiłaby Monice, gdyby dowiedziała się o
jej udziale w całej sprawie.
> nadużywa
> zaufania pracodawcy.
To nie do końca tak... Ale niech Ci będzie :)
> W sumie żałosny infantyl, który powinien sobie
> poszukać piczkę na gwizdek,
Tak to zwykle już na tym świecie bywa, że ludzi na których można
liczyć nazywa się żałosnymi infantylami... ;-))))
> a nie zawracać wszystkim głowę urojonymi
> problemami. Problemami, które niestety stwarza sobie sam.
Czyli wg. Ciebie miał olać prośbę Moniki, i pozwolić aby matka
Grzegorza dowiedziała się o Monice i namieszała jej w życiu? :)
Monika nie bała się najbardziej o siebie. Bała się o swoją matkę
najbardziej - której wszelkie kłopoty córki mogłyby nieźle namieszać w
karierze zawodowej... Zresztą cholera wie co mogłoby wpaść do łba tej
szalonej kobiecie...
Pamiętaj o tym - że Mirek zrobił to co zrobił na prośbę Moniki.
> Dorrit
Pozdrawiam,
--
Marcin Kielesiński mailto:m...@c...pl
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-03-09 21:25:21
Temat: Re: Taka sobie historyjka... (długie)Witam serdecznie Darek ! :)
W dniu 09-Mar-2001, napisałeś(aś):
> Juz kiedys cos takiego widzialem ... :-)
Poważnie?:))
> PS A czy ta Monika nie ma przypadkiem jakis sobowtorek ?
Nie wiem, nie wiem... ;-)
> pozdrowienia
> Darek
Pozdrawiam,
--
Marcin Kielesiński mailto:m...@c...pl
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-03-10 00:17:11
Temat: Re: Taka sobie historyjka... (długie)
Użytkownik "Marcin Kielesiński" <m...@c...pl> napisał w wiadomości
news:yam8468.619.1471681368@mtl.pl...
<ciach>
> Powiecie - będzie głupi, jeżeli wybaczy...
> To w takim razie - powiedzcie mi, na czym polega prawdziwe uczucie?
> Czyż nie na wybaczeniu? Coż to wszystko byłoby warte bez tego?...
> Ale jaką ma gwarancję na to, że cokolwiek się zmieni, że Monika
> FAKTYCZNIE wreszcie zrozumiała?
> Zresztą pod koniec znów Monika nie bardzo chce się kontaktować z
> Mirkiem... "Bo nie może"...
>
> Heh, ciekawe kto dotrwał do samego końca :))))
>
> Pozdrawiam serdecznie,
> --
> Marcin Kielesiński mailto:m...@c...pl
Tak wlasnie powiemy - Nasza Niskosc :-) [ze bedzie glupi]
Bo w historii tej nie widzimy zadnego szczesliwego dalszego ciagu, w szczególnosci
szansy na
szczerosc i gre w otwarte karty ze strony Moniki, która niech szczesliwie robi dalej
kariere i
utrzymuje dla higieny przygodne kontakty z kazdym, kto ma na to ochote.
IMO prawdziwe uczucie nie polega na wybaczaniu b e z
k o n c a i bez odzewu, bo to poniza wybaczajacego i demoralizuje tego, komu sie w
ten sposób
wybacza. Prawdziwe uczucie to m.in. uwaga, szczerosc, szacunek i akceptacja, równiez
wybaczanie, ale
najlepiej, jesli nie trzeba zbyt czesto z niego korzystac, bo jakis przykry osad
zawsze zostaje po
sytuacji, która wymagala az wybaczania. Prawdziwe uczucie karmi sie wzajemnoscia.
Prawdziwe uczucie
karmi sie równowaga. Gdy tej wzajemnosci i równowagi nie ma albo zabraknie, czlowiek
funkcjonuje
jeszcze tak jak funkcjonowal sila rozpedu przez jakis czas, ale jesli wzajemnosc sie
nie narodzi
albo nie zmartwychwstanie, to mozna to pozniej ciagnac tylko w sferze nierealnej, w
sferze wlasnych
nadziei, marzen, a nie rzeczywistosci. Mozna równiez pokochac wlasne wybaczanie (ach
jaki jestem
szlachetny/-a...) i dzieki temu to ciagnac przez jakis czas. Ale chyba nie o to
chodzi.
Jesli ktos jednak nie chce zabrnac w nierzeczywistosc, powinien dac sobie spokój,
jasno zobaczywszy
sytuacje taka, jaka jest. Chyba, ze jeszcze nie ma wszystkich danych pozwalajacych na
jasny oglad.
Wtedy niech dopije to do konca.
P.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-03-10 00:20:25
Temat: Re: Taka sobie historyjka... (długie)Użytkownik "Dorrit" <z...@c...com.pl> napisała (mam nadzieję, że na serio, bo
szkoda by mi było
czasu na odpowiadanie na prowokacje) w wiadomości news:98b8lf$192$7@news.tpi.pl...
> Ja! I bardzo mi się ta Monika podoba. Ambitna, zrównoważona, samodzielna,
> bardzo pracowita dziewczyna. Poważnie myśli o swojej przyszłości ale jest
> dopiero studentką, na razie ma czas na angaż po grób. Swoje uczucia
> ustabilizuje, jak stanie mocno na ziemi.
[Zapewne taka jest, wiec na razie, mimo ze studia itp., zbiera doświadczenia
mesko-damskie, bo
zbierac je trzeba, jesli sie tak powaznie mysli o przyszlosci. Jakies urozmaicenie
musi byc.
Niewazne, czy oni beda wiedziec o takiej motywacji, o tym, ze sa tylko
dostarczycielami doswiadczen,
czy nie. Bo gdyby sie gralo w otwarte karty, nie mozna byloby zebrac tych
doswiadczen, a przeciez
ona nie jest glupia i nie chce sie ich pozbawiac.]
Rodzinę założy dopiero wtedy, gdy
> będzie jej miała dużo do zaoferowania. Ona nic nie zrobi "na chybcika" z
> filozofią w stylu "jakoś to będzie".
Natomiast Mirek - typowe ciepłe,
> zakompleksione kluchy. Bez ambicji, pasji i głębszych
> zainteresowań.Rozchwiany psychicznie neurotyk. Pęta się przy tej Monice,
> nalega na jak najczęstsze spotkania tak, jakby nie miał żadnych obowiązków,
> nie wiedział ile czasu i wysiłku pochłaniają studia, olewał rodzinę, wspólną
> przyszłość, miał nieskończoną ilość wolnego czasu.
[O Mirku to glupoty "od czapy", a co do czestotliwosci kontaktów, to rozumiem, ze
gdyby sie
spotykali raz na rok, pochwalilabys oboje za niezwykly rozsadek. Monika moglaby przy
tym spokojnie
studiowac i równoczesnie przezywac jeszcze co najmniej kilka równie intensywnych
"zwiazków".]
Zazdrosne toto,
> wymagające wyłączności, matkowania, schlebiania, przepraszania, pocieszania,
> upewniania że jest kochany, itp.
[A tak naprawde szczerosci i nieutrzymywania w niepewnosci]
Towarzystwa też dobrać sobie nie umie -
> najlepszy przyjaciel to jakiś psychopaciak, który pijany za kierownicą
> siada... dobrze że tylko siebie zabił, a nie matkę pięciorga dzieci.
[Szybka diagnoza. Uwazaj, zebys przy takiej szybkosci nie rozbila sie na drzewie
bledu.]
Mirek
> pajacuje, kradnie czy przepuszcza ciężką forsę na jakiś dysk, nie wiadomo po
> co, "chroni" tę Monikę nie wiadomo przed czym, tak jakby ona tego Grześka
> zabiła,
[Tak, bo wszyscy w tej historii mysla równie racjonalnie jak co najmniej pól Ciebie -
np. matka
Grzegorza ;-)]
nadużywa zaufania pracodawcy. W sumie żałosny infantyl, który
> powinien sobie poszukać piczkę na gwizdek, a nie zawracać wszystkim głowę
> urojonymi problemami. Problemami, które niestety stwarza sobie sam.
> Dorrit
Dorrit. Bezwzgledna, zarozumiala Dorrit.
Paw.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-03-10 01:44:42
Temat: Re: Taka sobie historyjka... (długie)in article 98b8lf$192$...@n...tpi.pl, Dorrit at z...@c...com.pl wrote on
9-03-01 19:57:
>
> Użytkownik "Marcin Kielesiński" <m...@c...pl> napisał w wiadomości
> news:yam8468.619.1471681368@mtl.pl...
>>
>
> Grzegorza są
>
>> Heh, ciekawe kto dotrwał do samego końca :))))
>
> Ja! I bardzo mi się ta Monika podoba. Ambitna, zrównoważona, samodzielna,
> bardzo pracowita dziewczyna. Poważnie myśli o swojej przyszłości ale jest
> dopiero studentką, na razie ma czas na angaż po grób. Swoje uczucia
> ustabilizuje, jak stanie mocno na ziemi. Rodzinę założy dopiero wtedy, gdy
> będzie jej miała dużo do zaoferowania. Ona nic nie zrobi "na chybcika" z
> filozofią w stylu "jakoś to będzie". Natomiast Mirek - typowe ciepłe,
> zakompleksione kluchy. Bez ambicji, pasji i głębszych
> zainteresowań.Rozchwiany psychicznie neurotyk. Pęta się przy tej Monice,
> nalega na jak najczęstsze spotkania tak, jakby nie miał żadnych obowiązków,
> nie wiedział ile czasu i wysiłku pochłaniają studia, olewał rodzinę, wspólną
> przyszłość, miał nieskończoną ilość wolnego czasu. Zazdrosne toto,
> wymagające wyłączności, matkowania, schlebiania, przepraszania, pocieszania,
> upewniania że jest kochany, itp. Towarzystwa też dobrać sobie nie umie -
> najlepszy przyjaciel to jakiś psychopaciak, który pijany za kierownicą
> siada... dobrze że tylko siebie zabił, a nie matkę pięciorga dzieci. Mirek
> pajacuje, kradnie czy przepuszcza ciężką forsę na jakiś dysk, nie wiadomo po
> co, "chroni" tę Monikę nie wiadomo przed czym, tak jakby ona tego Grześka
> zabiła, nadużywa zaufania pracodawcy. W sumie żałosny infantyl, który
> powinien sobie poszukać piczkę na gwizdek, a nie zawracać wszystkim głowę
> urojonymi problemami. Problemami, które niestety stwarza sobie sam.
> Dorrit
Dorrit, ja wiem, ze to zasmiecanie listy, ale zgadzam sie z Toba.
Nie chce mi sie po prostu powtarzac, wiec krotki apel do "Mirka" -
wydoroslej prosze i daj zyc sobie i innym.
Pozdrawiam,
Joanna
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-03-10 10:46:05
Temat: Re: Taka sobie historyjka... (długie)
Użytkownik "Marcin Kielesiński" <m...@c...pl> napisał w wiadomości
news:yam8468.619.1471681368@mtl.pl...
>
> Chciałbym Wam opowiedzieć pewną historię. Jest o tyle niesamowita
>
>
Witaj, po pierwsze chciałam powiedzieć, że podoba mi się Twój styl pisania,
mimo, że jest cholernie długie czyta się o.k. Po drugie daj sobie spokój z
Tą Moniką, to ona jest neurotyczna, a nie Ty. Moim zdaniem to ona nie wie
czego chce, nie potrafi powiedzieć: tak ani: nie.Ty się po prostu w niej
zakochałeś i robiłeś wszystko by do czegoś doszło. Ja też byłam zakochana i
olewałam innych gości: nie warto. Można przeoczyć kogoś naprawdę extra. No
więc daj sobie spokój z Moniką, z Mariolą i znajdź inną, na pewno nie
będziesz miał problemów. Poza tym tak swoją drogą zobaczysz, że jeśli nie
będziesz jej poświęcał tyle uwagi, ona wtedy będzie bardziej Cię chciała.
Ale mam nadzieję, że wtedy będziesz już z inną, wartą czasu kobietą i
będziesz mógł to na spokojnie olać. Pozdrowienia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |