« poprzedni wątek | następny wątek » |
101. Data: 2004-08-27 08:15:00
Temat: Re: Twardziej!
Użytkownik "Kaszycha" <k...@n...pl> napisał w wiadomości
news:cgmq7s$1i3$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
> My się chyba świetnie rozumiemy i zgadzamy :)) Ja też rozumiem te
> zachowania. Wiem, że wiele osób tak robi i nie potępiam tego. Jednak
uważam
> i podkreślam , że powinni mieć pełną swiadomość tego czym takie wycofanie
> grozi- przewidzieć konsekwencje swojego zachowania. I nie miec pretensji
do
> całego świata i wziąć swoją część odpowiedzialności za sytuacji na siebie.
> Wymaga to odwagi, wymaga to wiele wysiłku ale warto.
> Tak i wtedy się z nimi rozstajemy po zrobieniu absolutnie wszystkiego co
> było można. I możemy spokojnie popatrzeć na siebie w lustrze....
>
> Pozdrawiam serdecznie
> Kaśka
No nie mogłybyśmy zgadzać się głębiej :) ale wiesz, zaznaczę tu jeszcze
jedno: każdy może błądzić. NIekiedy te błędy naprawia lub próbuje się
naprawić, gdy jest już za późno. Nie wono takich działań dyskredytować.
Można ich nie przyjąć, ale szanując uczucia drugiej strony . Odgrywanie się
jest podłe i poniżej godności. Trzeba wyjaśnić, ze jest za późno, reakcje
powinny były nastąpić wtedy, gdy sygnalizowany był problem. Nie wolno jednak
deptać uczuć osoby, którą się opuszcza.
Dopiero wtedy można popatrzeć na siebie w lustrze.
Margola
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
102. Data: 2004-08-27 08:26:05
Temat: Re: Twardziej!
I możemy spokojnie popatrzeć na siebie w lustrze....
> No nie mogłybyśmy zgadzać się głębiej :) ale wiesz, zaznaczę tu jeszcze
> jedno: każdy może błądzić. NIekiedy te błędy naprawia lub próbuje się
> naprawić, gdy jest już za późno. Nie wono takich działań dyskredytować.
> Można ich nie przyjąć, ale szanując uczucia drugiej strony . Odgrywanie
się
> jest podłe i poniżej godności. Trzeba wyjaśnić, ze jest za późno, reakcje
> powinny były nastąpić wtedy, gdy sygnalizowany był problem. Nie wolno
jednak
> deptać uczuć osoby, którą się opuszcza.
>
> Dopiero wtedy można popatrzeć na siebie w lustrze.
Dokładnie tak. Zgoda na wszystko!
Kaśka, która dużo musiała się nauczyć zanim pojęła jak zdarzało jej się
błądzić.
>
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
103. Data: 2004-08-27 11:28:02
Temat: Re: Twardziej!
Uzytkownik "=sve@na=" <s...@h...com> napisal w wiadomosci
news:cgk4ua$lhl$1@inews.gazeta.pl...
> >>Otoz to. Bo wedlug pana C. malzenstwo to jest 'deal 50-50'
> >
> >
> > Dziwnie to ujelas ale faktycznie cos w tym jest. Wg mnie w malzenstwie
obie
> > strony z zalozenia sa wobec siebie równe... po prostu jestem
zwolennikiem
> > modelu partnerskiego w któym obie strony maja wobec siebie tyle samo
praw i
> > przywilejów, co zobowiazan...Czy to az tak szokujace?
> > A zwolenniczka jakiego modelu Ty jestes (75-25 dla zony
satysfakcjonowaloby
> > Cie?)
>
> Wyobraz sobie, ze malzenska matematyka to 100-100. Bez logiki meczu
> tenisowego, bez czekania na druga strone, bez wymagania od drugiej
> strony. Wszystko zaczyna sie i konczy na Tobie, bo jestes jedyna osoba,
> ktora jestes w stanie kontrolowac.
Conajmniej specyficzna jest ta wasza matematyka. Jesli juz musicie pisac w
ten sposób, to przydaloby sie slowo wyjasnienia czym jest tutaj "-", bo z
pewnoscia nie jest to znak odejmowania. Jesli natomiast chodzi o wklad w
zwiazek na linii zona - maz, to rozsadniej byloby napisac 100/100, przy czym
warto zauwazyc, ze jest to dokladnie to samo co 50/50.
No cóz, tyle czepiania sie z mojej strony, teraz jeszcze kilka zdan odnosnie
omawianej sytuacji. Zapewne wg. was ten niefortunny zapis ma oznaczac
stuprocentowe zaangazowanie w zwiazek z obu stron. I slusznie, tyle, ze
dajac od siebie chociazby wszystko nie mozna zapomniec o tym, ze zwiazek
buduja DWIE osoby, a to wymaga jeszcze pewnego poczucia odpowiedzialnosci i
ucziwosci wobec siebie nawzajem. Nie mozna o tym zapominac i slepo patrzec
tylko na swoje stuprocentowe zaangazowanie, bo prowadzi to do takich
sytuacji jak chociazby ta we wspomnianym w któryms z postów "Ojcu Goriot".
(równiez polecam). Mamy prawo tego oczekiwac od kogos, z kim jestesmy na
stale zwiazani i nie ma to nic wspólenego z "malzenska matematyka". I nie
jest to jak mówia tutaj niektórzy rozpamietywanie, szukanie winnych i
wymierzanie odpowiedniej kary. NIE! To zwykle oczekiwanie tego, ze
partner/partnerka PRZYZNA SIE do tego, iz faktycznie zrobil/zrobila zle lub
chociazby powie, ze jej przykro. Bez tego przyszlosc takiego zwiazku "po
przejsciach" rysuje mi sie w jednolicie ciemnych barwach... Nie mozna zaczac
budowac czegos od nowa, jesli poprzednie sprawy pozostaly nierozwiazane o
czym, zona pana R. sama sie juz kilka lat temu przekonala. Jakos w postach
R. nie doczytalem sie odpowiedzialnej postawy zony. A to bardzo niedobrze,
gdyz ta kobieta powinna miec swiadomosc tego, iz pomimo calej "ozieblosci",
która wykazywal wobec niej R. przez te kilka lat, tak naprawde to ona
wprawila w ruch cala te machine wychodzac wtedy za niego bez jednoznacznej i
stuprocentowej pewnosci. Czy ona w ogóle zdaje sobie z tego sprawe? Jakos
nie bardzo, gdyz nie doszukalem sie ani slowa o rozmowie u panstwa R.
wlasnie na ten temat. Odnosze takie subiektywne wrazenie, ze ona raczej
próbuje zepchnac wszystkie przyczyny problemów w zwiazku na meza, sama
pozostajac nieskazitelna. To nie wrózy nic dobrego. On faktycznie widac cos
zrozumial i stara sie naprawiac to co moglo byc z jego strony nie tak, ale
ona??? No cóz, z postów wynika, ze ta pani nie robi kompletnie nic...
Zapewne teraz powiecie, ze przeciez chce byc dalej z mezem odrzucajac
"pierwsza milosc", decyduje sie odpowiedzialnie zwiazek budowac od nowa, ale
przeciez nie znacie jej motywacji!!!
SKORO JUZ RAZ ZDECYDOWALA SIE BYC Z TYM CZLOWIEKIEM BEZ MILOSCI to bardzo
prawdopodobne, ze robi tak równiez teraz. Ludzie maja czasem dziwne i byc
moze niekoniecznie dla nas zrozumiale motywacje do trwania w nieudanym
malzenstwie. Moze to byc chociazby "dobro" dziecka albo najzwyczajniej w
swiecie wygoda. Tak wiec nie mozna tutaj jednoznacznie stwierdzic, ze pani
R. bedzie chciala faktycznie odbudowac UCZUCIOWY zwiazek z panem R...
Wlasciwie to powiedzialbym, ze nic na to nie wskazuje...
--
T.N.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
104. Data: 2004-08-27 12:17:11
Temat: Re: Twardziej!T.N. wrote:
>>Wyobraz sobie, ze malzenska matematyka to 100-100. Bez logiki meczu
>>tenisowego, bez czekania na druga strone, bez wymagania od drugiej
>>strony. Wszystko zaczyna sie i konczy na Tobie, bo jestes jedyna osoba,
>>ktora jestes w stanie kontrolowac.
>
>
> Conajmniej specyficzna jest ta wasza matematyka. Jesli juz musicie pisac w
> ten sposób, to przydaloby sie slowo wyjasnienia czym jest tutaj "-", bo z
> pewnoscia nie jest to znak odejmowania. Jesli natomiast chodzi o wklad w
> zwiazek na linii zona - maz, to rozsadniej byloby napisac 100/100, przy czym
> warto zauwazyc, ze jest to dokladnie to samo co 50/50.
Zamiast "-" mozna wstawic "/". I nie jest to dokladnie to samo, co
50/50. Przy 50/50 domniemane jest bowiem oczekiwanie, ze partner
"obrobi" swoja czesc dzialki, pewnego rodzaju zadanie wspolpracy,
poczucie idiotycznego rownouprawnienia. Przy 100/100 ja sie na partnera
nie ogladam, i nie szukam winy w nim, tylko sama biore odpowiedzialnosc
za nasz zwiazek i moje w nim szczescie. (oczywiscie zakladajac, ze
partner mysli podobnie).
Naturalnie madrze piszesz w reszcie Twojej wypowiedzi.
sveana
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
105. Data: 2004-08-27 18:35:42
Temat: Re: Twardziej!Jacek w wysiłku wydalił(a) z siebie takie oto konkrety:
>> W omawianej sytuacji mam wrazenie, że "stara sie" mąż, podczas gdy
>> nieuczciwa była żona.
>
> Mąż zawalił, a teraz chciałby to naprawić w ciągu 2 dni.
> Dobrze że ma dojrzałą żonę, która go kocha i chce z nim odbudować ten
> związek.
Tego nie powiedziałbym/napisałbym tak jednoznacznie.
Podzielam częściowo zdanie Crony'ego - żona nie jest bez winy.
(1) Nie ma się co kłócić o winę, bo to smarkate jest;
(2) Uważam, że on - owszem - popełniał błędy, ale żona również.
a) nie mówił, że Ją kocha - fakt, ale czy Ona mówiła to Jemu,
skoro miał wręcz wątpliwości, czy Żona nadal kocha(czy tylko
kochała w chwili ślubu) tamtego?
b) ktoś, kto popełnia błędy, nie zawsze jest winny rozpadowi
czy kryzysowi związku.
A IMHO na pewno nie rozwala się związku samym nie mówieniem:
'Kocham Cię' :] Bo czyny mówią głośniej niż słowa - i tą prawdę
uznaję. Choć - of course - lepiej, gdy się to mówi :]
> (Gdyby była inaczej już by ich nie było)
Hehe, świetne dowodzenie prawdy:
"Ziemia jest płaska - inaczej już nas by na niej nie było. Ciągle
przecież nóżki by nam się O TAK! z niej osuwały"
--
Z cyklu 'Sławni ludzie powiedzieli':
"O ku*wa!" (c) W. Shakespeare
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
106. Data: 2004-08-27 18:41:27
Temat: Re: Twardziej!
Użytkownik "Margola Sularczyk" <margola@won_spamie.ruczaj.pl> napisał w
wiadomości news:cgmp2u$pql$1@nemesis.news.tpi.pl...
> No dobrze. Tym niemniej się nie zgadzam z tym i podtrzymuję moje
> stanowisko - o małżeństwo, jego kształt i trwałość, powinien walczyć ten,
> komu zależy. I nadal mam nadzieję, ze takie założenie angażuje obydwie
> tworzące małżeństwo osoby. Bez względu na okoliczności.
A ja tylko dodam że oboje bardzo dojrzale rozwiązują swoje problemy
a to dobrze rokuje czego im mocno życzę
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
107. Data: 2004-08-27 18:43:09
Temat: Re: Twardziej!
Użytkownik "Crony" <a...@g...pl> napisał w wiadomości
news:cgmibk$g67$1@inews.gazeta.pl...
> > >
> > -----
> > O CO RYWALIZUJECIE ?? ?? ?? ??
> > Gagatka
>
> O Margolę:)
Myślę że każdy może dyskutować tak długo jak chce
i nie koniecznie powodem ma być nawet tak miła osoba jak Margola
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
108. Data: 2004-08-27 18:46:35
Temat: Re: Twardziej!
Użytkownik "Z. Boczek" <z...@w...pl> napisał w wiadomości
news:3yit5busc4wo.152drbuwblmb7.dlg@40tude.net...
> Jacek w wysiłku wydalił(a) z siebie takie oto konkrety:
>
> Tego nie powiedziałbym/napisałbym tak jednoznacznie.
> Podzielam częściowo zdanie Crony'ego - żona nie jest bez winy.
Oczywiście że nie jest.
> (1) Nie ma się co kłócić o winę, bo to smarkate jest;
Zdecydowanie tak, taka dyskusja moze tylko szkodzić Państwu R.
> (2) Uważam, że on - owszem - popełniał błędy, ale żona również.
> a) nie mówił, że Ją kocha - fakt, ale czy Ona mówiła to Jemu,
> skoro miał wręcz wątpliwości, czy Żona nadal kocha(czy tylko
> kochała w chwili ślubu) tamtego?
Tu pisał co innego, więc się nie zgadzam.
> b) ktoś, kto popełnia błędy, nie zawsze jest winny rozpadowi
> czy kryzysowi związku.
Możesz to wyjaśnić
> A IMHO na pewno nie rozwala się związku samym nie mówieniem:
> 'Kocham Cię' :] Bo czyny mówią głośniej niż słowa - i tą prawdę
> uznaję. Choć - of course - lepiej, gdy się to mówi :]
Zgoda
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
109. Data: 2004-08-27 18:49:01
Temat: Re: Twardziej!Margola Sularczyk w wysiłku wydalił(a) z siebie takie oto konkrety:
> Nie dochodzą do Ciebie wszystkie posty, czytasz wybiórczo czy masz kłopot ze
> zrozumieniem? a moze po prostu nie chcesz w żadnym wypadku zgodzić się z R.,
> ze też zawalił i też nie wykazał się dojrzałością, bo Ci na to wybujała
> męska duma nie pozwala i gotów jesteś nagiąć dowolny fakt do wybranej przez
> siebie rzeczywistości, byle ją potwierdził?
> A może Twój szeroki umysł jest jednak limitowany w kwestii spojrzenia na
> fakty na tle ich kontekstu?
IMHO Crony ma częściowo rację, ale - mimo początkowego wyważenia -
naszczułaś się na Niego ;)
To _nie jest_ zdrowy związek - i nie tylko z winy męża.
(1) Uważam, że nie wszystko należy powiedzieć.
Gdyby mi Kobieta powiedziała: "Wyszłam za Ciebie, ale kochałam
tamtego", poczułbym się... cholernie chu*owo! Na pewno nie jest to w
porządku - to jest zwykłe, bezsensowne dziabnięcie w nerw.
Sorry, dla mnie taka kobieta jest głupia życiowo.
Na cholerę komu takie 'wyznanie'? Co to da, zmieni?
(2) O spotkaniach z innymi (zwłaszcza ex-!) facetami się mówi.
Powinienem to tłumaczyć(?) czy wystarczy, gdy napiszę: R. nie wygląda
na choleryka, który zrobiłby a tego chaję - skoro grupa musi mu mówić,
że powinien się upewnić _w drugiej rozmowie_, czy BYŁ zastępczy, czy
nadal JEST.
Dla mnie byłaby jedna rozmowa, temperamentna, długa i chyba zraszana
(ale nie z mojej strony :P). I podczas tej jednej podjąłbym decyzję:
pakować się czy nie.
Drugiej rozmowy nie byłoby.
Więc po prostu IMHO usprawiedliwiasz (ze zbyt wielkim kredytem
zaufania) żonę R - filtrując przez własne, zaszłe doświadczenia.
(3) Ona również nie zapewniała R. o swojej miłości (bo inaczej jego
wątpliwości nie miałyby prawa zakiełkować, prawda?).
Dlaczego więc punktujecie tylko R., wytykając w nim źródło tego
kryzysu?
Dalej nie chce mi się punktować tej laski, ale znalazłbym (zawsze
znajduję :))))))))))))))
Wg mnie racja jest po obu stronach, ale reaguję, ponieważ się
zapędzasz w osobistych niechęciach, Ramgolko :]P
Tym niemniej podziwiam jednak i tak kilkudniowy dystans i kładzienie
lagi na prowokujące opinie (ale wciąż tylko opinie - bo on sam wciąż
porusza się na krawędzi genialnej prowokacji i kiczowatej
bluzgowatości) Crony'ego :)
Kilka dni omijałaś tą przynętę - żeby dziś/wczoraj schwycić i zacząć
szarpać ze wszelkich sił :)
--
"Ja jestem taka płodna, że normalnie wiatr zawieje
i ja zaskoczyć mogę ;-)" (c) Joanna Górska
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
110. Data: 2004-08-27 18:59:28
Temat: Re: Twardziej!> >
> > O Margolę:)
>
> Myślę że każdy może dyskutować tak długo jak chce
> i nie koniecznie powodem ma być nawet tak miła osoba jak Margola
To "miła" to aby nie mówisz protekcjonalnie;)?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |