« poprzedni wątek | następny wątek » |
11. Data: 2004-08-26 07:21:35
Temat: Re: Twardziej!
Użytkownik "Gagatka" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
news:cgk2ck$l2b$1@atlantis.news.tpi.pl...
> -----
> ale ja uważam że Crony ma rację, głupio jest dowiadywać się po fakcie że
> partner spotyka się ze swoją byłą, bo gdyby powiedział mi o tym przed
> spotkaniem i wyjaśnił po co chce się spotkać to ja nie widzę problemów ale
> jak nagle acz niespodzianie dowiadujesz się że Twój partner spędził ze
swoją
> byłą kobietą (o której raczej mało wcześniej mówił) to to jest
nieprzyjemne
> uczucie
Nie przeczę. Tym niemniej lata całe tkwiłam w zwiazku, w którym musiałam
ukrywać nawet spotkania z przyjaciółkami, o mężczyznach, a zwłaszcza takich,
z którymi kiedykolwiek cokolwiek mnie łączyło, nie było mowy. Mężczyzna, z
którym wówczas żyłam, jakkolwiek kochałam go bardzo, czterema latami takich
prześladowań i nieustannym powątpiewaniem w moją miłość i wierność,
skutecznie wszystko zabił. Bałam się go. O tym piszesz poniżej. To nie jest
tylko do bani, to jest straszne i tragiczne. Skapitulowałam wówczas.
Nie musze chyba wspominać, że o rozmowie nie było mowy, bo kończyła się
awanturą z jego strony, ze śmiem chcieć spędzać czas z kimś innym niż on.
Trochę ten facet teraz dojrzał po latach, ale nie wyszłabym za niego
powtórnie, o nie, nigdy w życiu. Zwłaszcza, że to naprawdę tylko trochę, to
jego dojrzewanie :)
Margola
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
12. Data: 2004-08-26 07:31:35
Temat: Re: Twardziej!> > Wiesz, co, R.? Crony jasno widzi tysiąc powodów do bezwzględnego
potępienia
> > Twojej żony. Twardo egzekwuj, nic nie dawaj z siebie, żądaj i oczekuj, a
jak
> > nie, to wywal ją na bruk.
>
> Tak... to z całą pewnością Cię uszczęśliwi.
Jak ja lubię ten Wasz mechanizm dyskusyjny, dziewczyny z grupy...
najpierw ja mówię jedno, potem któraś z Was komentuje to w dziwaczny sposób
wsadzając mi w usta to czego absolutnie nie powiedziałem a kolejna odnosi
się już w ogóle nie do tego co napisałem tylko właśnie do dziwacznej
interpretacji poprzedniej -oczywiście traktując te zmyślone "argumenty" jako
moje własne słowa...
No więc po kolei - w którym momencie powiedziałem "nic nie dawaj z
siebie"?....W którym momencie powiedziałem "wywal ją na bruk?" PROSZĘ MI TO
ZACYTOWAĆ!!
Nauczcie się ludzie poważnej dyskusji! Nie wmawiajcie Waszym rozmówcom tego,
czego nie powiedzieli i czego nie uważają...Któraś z Was mówiła że jest
psychologiem - jesli takie sztuczki stosujesz, kobieto, wobec swoich
pacjentów - to szczerze im współczuję
A teraz do rzeczy - sądzę jedynie po faktach. Być może małżeństwo pana R. ma
taki przebieg, ze on jest przyczyną większości problemów, byc moze jest
odwrotnie -tego nie wiemy. Jedyne co wiemy, to to że żonie R. nagle
(nagle-dla R. oczywiscie) przypomniało sie, ze nie zakończyła miłosnej
sprawy ze swoim byłym. Toteż spotyka się z tym byłym po kryjomu (czemu po
kryjomu? -ach , przecież dla dobra męża-żeby się nie denerwował -jakie to
wspaniałomyślne), potem równie wspaniałomyślnie ale jakby ciut
niekonsekwentnie przyznaje się do tych spotkań mężowi ( ZAZNACZAM - NIE
UWAZAM SAMEGO SPOTKANIA SIE Z BYŁYM ZA COŚ ZŁEGO!!!! - ale tu jednak mamy
nieco inną sytuację-ten były nie jest do konca taki "były") a na końcu
wyznaje mężowi, ze jest on od poczatku dla niej czymś w rodzaju produktu
zastępczego.
Ja nie wiem -moze ja rzeczywiscie jestem jakiś dziwny - ale naprawdę uważam,
ze takie postępowanie (żony) jest niegodziwe. W końcu - nic nie mówiła
swojemu mężowi, ze istnieje jakikolwiek "nierozwiązany problem z byłym"
(przynajmniej o tym nie wiemy - któras z Was sugerowała, ze mąż pewnie
wiedział o tym - ale są to tylko Wasze niczym nieuzasadnione
przypuszczenia-R. mówił dokładnie odwrotnie) a jednak ślub wzięła. I biorąc
ślub składała przysiegę miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej a jednak
fakt istnienia tego trzeciego zataiła. Uważam, że to nieuczciwe...Uważam, ze
do małżeństwa obie strony powinny podchodzić - o ile siebie szanują - ze
szczerością...w końcu to związek na całe życie (w każdym razie powinien byc)
i nie można go zaczynać od kłamstwa czy zatajenia czegokolwiek ważnego...I
dlatego właśnie uważam też, ze w swietle faktów nam przedstawionych to
właśnie R. ma prawo do pewnych pretensji bo to on jest tu osobą
pokrzywdzoną...a nie żona R.
I jeszcze do naszych Pań-komentatorek - uwazam, że w związku obie strony
powinny dawać duzo z siebie, starać się wzajemnie się zrozumieć itd itp - to
oczywiste (i mówię to szczerze, bo uwazam, że skoro rozmawiamy o powaznych
sprawach to głupawa ironia jest nie na miejscu). Ale jednoczesnie związek
MUSI stać na pewnych nienaruszalnych fundamentach - i za fundamenty te
uważam obustronne przestrzeganie tego, co powiedziało się w czasie przysięgi
małżeńskiej:
"ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę
az do śmierci"...
Amen:)
Pozdrawiam i oczekuję RZECZOWEJ dyskusji - jeśli zechcecie odpowiadac na ten
post-odnoscie się do tego co powiedziałem a nie do tego co chciałabyście
zebym powiedział....
Crony
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
13. Data: 2004-08-26 07:33:44
Temat: Re: Twardziej!
Użytkownik "Margola Sularczyk"
> Nie przeczę. Tym niemniej lata całe tkwiłam w zwiazku, w którym musiałam
> ukrywać nawet spotkania z przyjaciółkami, o mężczyznach, a zwłaszcza
takich,
> z którymi kiedykolwiek cokolwiek mnie łączyło, nie było mowy. Mężczyzna, z
> którym wówczas żyłam, jakkolwiek kochałam go bardzo, czterema latami
takich
> prześladowań i nieustannym powątpiewaniem w moją miłość i wierność,
> skutecznie wszystko zabił. Bałam się go. O tym piszesz poniżej. To nie
jest
> tylko do bani, to jest straszne i tragiczne. Skapitulowałam wówczas.
>
> Nie musze chyba wspominać, że o rozmowie nie było mowy, bo kończyła się
> awanturą z jego strony, ze śmiem chcieć spędzać czas z kimś innym niż on.
>
> Trochę ten facet teraz dojrzał po latach, ale nie wyszłabym za niego
> powtórnie, o nie, nigdy w życiu. Zwłaszcza, że to naprawdę tylko trochę,
to
> jego dojrzewanie :)
>
> Margola
>
-----
no właśnie, ale żeby coś takiego zrozumieć to trzeba niestety to przeżyć i
zobaczyć jak się człowiek zachowuje, jeśli ktoś boi mi się coś powiedzieć to
jest źle i muszę zacząć szukać również w sobie cech które sprawiają że
jestem "groźna"
Gagatka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
14. Data: 2004-08-26 07:39:45
Temat: Re: Twardziej!
> >
> Otoz to. Bo wedlug pana C. malzenstwo to jest 'deal 50-50'
Dziwnie to ujelas ale faktycznie cos w tym jest. Wg mnie w malzenstwie obie
strony z zalozenia sa wobec siebie równe... po prostu jestem zwolennikiem
modelu partnerskiego w któym obie strony maja wobec siebie tyle samo praw i
przywilejów, co zobowiazan...Czy to az tak szokujace?
A zwolenniczka jakiego modelu Ty jestes (75-25 dla zony satysfakcjonowaloby
Cie?)
> A to bardzo niewlasciwe spojrzenie na zwiazek, bo zwiazek dwojga ludzi
> to nie jest rownanie matematyczne.
Oczywiscie, ze nie jest. Ale nie widze znowu az tak wiele matematyki w
stwierdzeniu, ze obie strony malzenstwa w równym stopniu zobowiazane sa do
wzajemnej szczerosci i uczciwosci i zadna ze stron w malzenstwie nie powinna
w tym wzgledzie byc w jakis szczególny sposób uprzywieljowana...
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
15. Data: 2004-08-26 07:47:26
Temat: Re: Twardziej!
Użytkownik "Crony" <a...@g...pl> napisał w wiadomości
news:cgk3kn$hg3$1@inews.gazeta.pl...
Jak rzeczowo - to o faktach. No to jazda:
> A teraz do rzeczy - sądzę jedynie po faktach. Być może małżeństwo pana R.
ma
> taki przebieg, ze on jest przyczyną większości problemów, byc moze jest
> odwrotnie -tego nie wiemy. Jedyne co wiemy, to to że żonie R. nagle
> (nagle-dla R. oczywiscie) przypomniało sie, ze nie zakończyła miłosnej
> sprawy ze swoim byłym.
Nie wydaje mi się, żeby jej się nagle przypomniało, że nie zakończyła sprawy
miłosnej - odniosłam wrażenie, ze ona nie była zakończona w płaszczyźnie
emocjonalnej na początku małżeństwa R. Teraz spotkała się z nim, ale to nie
dowodzi, że sprawa wciąż jest miłosna (że była, nie neguję)
Toteż spotyka się z tym byłym po kryjomu (czemu po
> kryjomu? -ach , przecież dla dobra męża-żeby się nie denerwował -jakie to
> wspaniałomyślne),
Nie, to nie wspaniałomyślne, to egoistyczne. Ale stałam kiedyś po drugiej
stronie chorobliwej zazdrości męża i przyrzekam Ci, że rozumiem, że można i
tak.
>potem równie wspaniałomyślnie ale jakby ciut
> niekonsekwentnie przyznaje się do tych spotkań mężowi
owszem, powinna była powiedzieć o tym wcześniej - w dojrzałych związkach
dojrzałych ludzi to jest możliwe, ale tu ne mamy chyba z takim niesłychanie
dojrzałym mężem do czynienia, wnoszę o okoliczności nieco łagodzące
( ZAZNACZAM - NIE
> UWAZAM SAMEGO SPOTKANIA SIE Z BYŁYM ZA COŚ ZŁEGO!!!! - ale tu jednak mamy
> nieco inną sytuację-ten były nie jest do konca taki "były")
a. cieszę się, ze nie uważasz tego za coś złego.
b. nie sądzę, zeby nie był do końca były, natomiast R. kole w oczy fakt, że
miał podstawy do tego, by teraz być byłym.
a na końcu
> wyznaje mężowi, ze jest on od poczatku dla niej czymś w rodzaju produktu
> zastępczego.
Tu się nie odniosę, dokąd R. nie potwierdzi lub nie zaprzeczy, że tak
właśnie powiedziała. No, chyba żeby założyć, ze tak - to rzeczywiście
nieuczciwe. Tym niemniej, ponieważ potem pada deklaracja miłości i chęci
trwania w małżeństwie, dziwnie przypuszczam, że jeśli już, to "był" a nie
"jest".
> Ja nie wiem -moze ja rzeczywiscie jestem jakiś dziwny - ale naprawdę
uważam,
> ze takie postępowanie (żony) jest niegodziwe. W końcu - nic nie mówiła
> swojemu mężowi, ze istnieje jakikolwiek "nierozwiązany problem z byłym"
> (przynajmniej o tym nie wiemy - któras z Was sugerowała, ze mąż pewnie
> wiedział o tym - ale są to tylko Wasze niczym nieuzasadnione
> przypuszczenia-R. mówił dokładnie odwrotnie) a jednak ślub wzięła. I
biorąc
> ślub składała przysiegę miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej a
jednak
> fakt istnienia tego trzeciego zataiła. Uważam, że to nieuczciwe...
Tak, to nieuczciwe.
>Uważam, ze
> do małżeństwa obie strony powinny podchodzić - o ile siebie szanują - ze
> szczerością...w końcu to związek na całe życie (w każdym razie powinien
byc)
> i nie można go zaczynać od kłamstwa czy zatajenia czegokolwiek ważnego...
No dobrze, a co w sytuacji, gdy "stało się" i tak się zaczął?
I
> dlatego właśnie uważam też, ze w swietle faktów nam przedstawionych to
> właśnie R. ma prawo do pewnych pretensji bo to on jest tu osobą
> pokrzywdzoną...a nie żona R.
Pretensji - nie lubię tego słowa, żalu -tak. Z drugiej strony nie słyszałam,
żeby ktokolwiek, włącznie z samą zainteresowaną, wnosił o uznanie jej
pokrzywdzoną. I chyba nie to tu rozważamy. Jeżeli żona jest czymkolwiek
pokrzywdzona, to Twoim OBRZYDLIWYM protekcjonalnym tonem i inwektywami typu
"kochany głuptasek".
>
> I jeszcze do naszych Pań-komentatorek - uwazam, że w związku obie strony
> powinny dawać duzo z siebie, starać się wzajemnie się zrozumieć itd itp -
to
> oczywiste (i mówię to szczerze, bo uwazam, że skoro rozmawiamy o powaznych
> sprawach to głupawa ironia jest nie na miejscu).
Tak jest i chyba nieraz o tym tu mówiłam.
Ale jednoczesnie związek
> MUSI stać na pewnych nienaruszalnych fundamentach - i za fundamenty te
> uważam obustronne przestrzeganie tego, co powiedziało się w czasie
przysięgi
> małżeńskiej:
> "ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie
opuszczę
> az do śmierci"...
> Amen:)
Tak. A jeśli fundament jest słaby, dom jednak stoi i nie chcą mu pozwolić
się zawalić, to...? Z tego co wiem, czasem i w budownictwie wzmacnia się
grunt i naprawia fundament. Odmówisz im tego prawa? Bo zaczęli źle?
Myślisz, ze ten Bóg, któremu przysięgali, uzna całe ich staranie za niewarte
Jego uwagi, bo w momencie przycięgi jedna ze stron nie była uczciwa i
czysta?
> Pozdrawiam i oczekuję RZECZOWEJ dyskusji - jeśli zechcecie odpowiadac na
ten
> post-odnoscie się do tego co powiedziałem a nie do tego co chciałabyście
> zebym powiedział....
No to teraz Ty się odnieś. Rzeczowo.
Margola
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
16. Data: 2004-08-26 07:50:05
Temat: Re: Twardziej!
Użytkownik "Gagatka" <a...@o...pl> napisał w wiadomości
news:cgk3s7$dhu$1@nemesis.news.tpi.pl...
> jeśli ktoś boi mi się coś powiedzieć to
> jest źle i muszę zacząć szukać również w sobie cech które sprawiają że
> jestem "groźna"
> Gagatka
... o ile oczywiscie chcesz pracować nad sobą i na zwiazkiem, a nie
zakładasz a priori, ze wszystko dzieje się z absolutnej winy drugiej
strony... Takie podejście do dziś mnie mierzi. Jak rozpada się związek, to z
winy dwóch stron i pokrzywdzone są tym obydwie strony - porzucająca i
porzucana.
Margola
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
17. Data: 2004-08-26 07:55:35
Temat: Re: Twardziej!Crony wrote:
>
>>Otoz to. Bo wedlug pana C. malzenstwo to jest 'deal 50-50'
>
>
> Dziwnie to ujelas ale faktycznie cos w tym jest. Wg mnie w malzenstwie obie
> strony z zalozenia sa wobec siebie równe... po prostu jestem zwolennikiem
> modelu partnerskiego w któym obie strony maja wobec siebie tyle samo praw i
> przywilejów, co zobowiazan...Czy to az tak szokujace?
> A zwolenniczka jakiego modelu Ty jestes (75-25 dla zony satysfakcjonowaloby
> Cie?)
Wyobraz sobie, ze malzenska matematyka to 100-100. Bez logiki meczu
tenisowego, bez czekania na druga strone, bez wymagania od drugiej
strony. Wszystko zaczyna sie i konczy na Tobie, bo jestes jedyna osoba,
ktora jestes w stanie kontrolowac.
sveana
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
18. Data: 2004-08-26 07:56:54
Temat: Re: Twardziej!
Uzytkownik "=sve@na=" <s...@h...com> napisal w wiadomosci
news:cgk4ua$lhl$1@inews.gazeta.pl...
> Crony wrote:
>
> >
> >>Otoz to. Bo wedlug pana C. malzenstwo to jest 'deal 50-50'
> >
> >
> > Dziwnie to ujelas ale faktycznie cos w tym jest. Wg mnie w malzenstwie
obie
> > strony z zalozenia sa wobec siebie równe... po prostu jestem
zwolennikiem
> > modelu partnerskiego w któym obie strony maja wobec siebie tyle samo
praw i
> > przywilejów, co zobowiazan...Czy to az tak szokujace?
> > A zwolenniczka jakiego modelu Ty jestes (75-25 dla zony
satysfakcjonowaloby
> > Cie?)
>
> Wyobraz sobie, ze malzenska matematyka to 100-100. Bez logiki meczu
> tenisowego, bez czekania na druga strone, bez wymagania od drugiej
> strony. Wszystko zaczyna sie i konczy na Tobie, bo jestes jedyna osoba,
> ktora jestes w stanie kontrolowac.
ja bym to jeszcze rozwinela, ze to równanie dotyczy glównie obowiazków, bo
jesli idzie o prawa (dawanie), to jednak mysle, ze 100-200 (jak to napisac,
zeby zapisac, ze trzeba wiecej dawac, a mniej oczekiwac do wziecia i nie
uzalezniac swojego dawania od brania, sve@na, jak?)
Margola Kiepski Matematyk
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
19. Data: 2004-08-26 07:59:15
Temat: Re: Twardziej!
Użytkownik "Margola Sularczyk" <
> ... o ile oczywiscie chcesz pracować nad sobą i na zwiazkiem, a nie
> zakładasz a priori, ze wszystko dzieje się z absolutnej winy drugiej
> strony... Takie podejście do dziś mnie mierzi. Jak rozpada się związek, to
z
> winy dwóch stron i pokrzywdzone są tym obydwie strony - porzucająca i
> porzucana.
>
-----
uważam się za dojrzałą kobietę i pracuję zarówno nad sobą jak i nad
związkiem, natomiast nie ma co ukrywać że dojrzałości trzeba się nauczyć,
sama od siebie nie przychodzi
Gagatka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
20. Data: 2004-08-26 08:00:57
Temat: Re: Twardziej!
Uzytkownik "=sve@na=" <s...@h...com> napisal w wiadomosci
news:cgk4ua$lhl$1@inews.gazeta.pl...
> Crony wrote:
>
> >
> >>Otoz to. Bo wedlug pana C. malzenstwo to jest 'deal 50-50'
> >
> >
> > Dziwnie to ujelas ale faktycznie cos w tym jest. Wg mnie w malzenstwie
obie
> > strony z zalozenia sa wobec siebie równe... po prostu jestem
zwolennikiem
> > modelu partnerskiego w któym obie strony maja wobec siebie tyle samo
praw i
> > przywilejów, co zobowiazan...Czy to az tak szokujace?
> > A zwolenniczka jakiego modelu Ty jestes (75-25 dla zony
satysfakcjonowaloby
> > Cie?)
>
> Wyobraz sobie, ze malzenska matematyka to 100-100. Bez logiki meczu
> tenisowego, bez czekania na druga strone, bez wymagania od drugiej
> strony. Wszystko zaczyna sie i konczy na Tobie, bo jestes jedyna osoba,
> ktora jestes w stanie kontrolowac.
>
> sveana
-----
to sa tylko teoretyczne stwierdzenia, w wiazku zawsze jest tak ze raz
ustepuje jedna strona a raz druga, nikt z nas nie ma patentu na nieomylnosc
to po pierwsze a po drugie nie jestesmy tacy sami zeby zawsze sie ze soba
zgadzac
Gagatka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |