Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Uklad w malzenstwie

Grupy

Szukaj w grupach

 

Uklad w malzenstwie

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 132


« poprzedni wątek następny wątek »

11. Data: 2002-06-21 07:39:58

Temat: Re: Uklad w malzenstwie
Od: "Variete" <a...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Jolanta Pers <j...@N...poczta.gazeta.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:aeujtu$sqc$...@n...gazeta.pl...

> Miałaś Ty kiedy firmę, Variete? Pewnie nie. Nie neguję, że to co napisałaś
> jest generalnie prawdą (a ściślej: zbiorem truizmów i banałów), ale jeśli
> nikt ze wspólników nie ma czasu spotkać się z klientem, bo jeden leci
kąpać
> dziecko, a drugi ma kolację przy świecach z narzeczoną, to prowadzenie
takiej
> firmy mogą sobie od razu zwinąć w ciasny rulonik. W prowadzeniu firmy
właśnie
> najbardziej uciążliwe jest, że ciągle wyłazi do zrobienia coś

Firmy własnej nie mam. Pracuję u kogoś. Ale mąz ma (na szczęście nie ma
wspólników, bo w tej kwestii ma negatywne doświadczenia). I wiem jak to jest
mieć zlecenia na wczoraj i to trzy na raz. Jenak wszystkie wartości, o
których pisałam wzgledem rodziny są dla nas najważniejsze. Pewnie, że nie
zawsze uda nam się zjeść wspólnie kolację, ale staramy się jak mozemy.
Czasem nawet jemy kolację po 21.00 żeby tatuś zjadł z nami. Mąz musiał też
ostatnio zrezygnowac z celebrowania usypiania dziecka i ja przejęłam
obowiązek, co nie znaczy, ze do tego nie wróci jak tylko bedzie mógł. I nie
znaczy też, że nam tego nie żal.

> Jak nie będzie kto
> miał załatwiać takich historii, kiedy się coś pali i wali, bo wszyscy będą
> mieli podejście typu wszystko inne jest zawsze ważniejsze, to lepiej dać
> sobie spokój. Serio.

Pali się i wali nie zawsze, czasem bezdzietnemu i bezrodzinnemu mężczyźnie
wygodniej jest się umówić na 19.00, a nie na 13.00. A ten z rodziną woli
odwrotnie itd. Pewnie, że są sprawy, które trzeba załatwić wieczorem czy po
południu, ale to nie jest codziennie. Trzeba chcieć ustawić sobie dzień
pracy w jakiś konkretny sposób, czasem zrezygnować z jakiegoś zlecenia na
rzecz rodziny.
Jeden jest fakt - cięzko jest osiągnąć porozumienie między wspólnikami jeśli
dwóch zapatruje się inaczej zarówno na sprawę firmy jaki i na rodzinę.
Zawsze będą jakieś pretensje, żale i zarzuty.
Nadal twierdzę, że rodzina i jej sukces jest ważniejszy od sukcesu firmy.
Ale chyba schodzę z tym trochę z tematu bo chodziło o porozumienie między
wspólnikami, a nie wyższość pracy nad rodziną czy odwrotnie.

Pozdrwiam. Variete.




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


12. Data: 2002-06-21 07:52:25

Temat: Re: Uklad w malzenstwie
Od: "Variete" <a...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Monika Gibes <i...@p...wp.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:aeulcj$3v4$...@n...tpi.pl...

> Mogę Ci powiedzieć, jak to jest w mojej sytuacji (choć nie twierdzę, że
> jest typowa i że będąc mężczyzną patrzyłabym tak samo). W mojej rodzinie
> (bardzo skromnej liczebnie - 1 + 1) to ja zarabiam (bo trzyletnie dzieci
> mają ograniczone możliwości zarobkowania ;-)). I ciągle jestem rozdarta
> między pragnieniem dostarczenia jak najwięcej rzeczy materialnych i
> niematerialnych (przez kontakt z dzieckiem). Pewno gdybym była w sytuacji
> kobiety z dzieckiem i mężem businessmanem, czułabym podobnie, wiedząc, że
> kontakt z ojcem też jest ważny.

Ja myslę, że drogą do sukcesu jest po prostu umiar i zdrowy rozsądek. Nie
należy bez przesady poswiecać się pracy i za cel mieć materialne zapewnienie
potrzeb dziecka, ale i nie rezygnować z mozliwości większego zarobku dla
zaspokajania tylko jego potrzeb duchowych i psychicznych.
Ale tak trudno w życiu znaleźć złoty środek - wszyscy to wiemy.....

Pozdrawiam. Variete.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


13. Data: 2002-06-21 08:06:33

Temat: Re: Uklad w malzenstwie
Od: Oleńka <o...@b...wroc.pl> szukaj wiadomości tego autora


>
> Co z firma, pol biedy -- najwyzej on bedzie mniej
> aktywny i odpowiednio mniej bedzie mial udzialu w
> doli i niedoli firmy, a ja rozwiaze to w inny
> sposob.

Bardzo rozsądnie :)
Dokładnie podzielcie obowiązki i godziny pracy, żeby nie było niedomówień.
>

jak wlasciwie do tego
> _generalnie i statystycznie_ podchodza mlode kobiety? Wiem,
> wiem, "zalezy od konkretnego przypadku", ale jak
> do tego generalnie podchodza mlode kobiety znane Wam?
> Jakie wg was jest ogolne nastawienie?
>
> Te, ktore ja znam, maja jakies takie idiotyczne wyobrazenie,
> ze jakos beda miec to i to, rodzine i jeszcze bedzie je na
> wszystko stac (np. mieszkanie na wlasnosc, na ktore
> ja jeszcze nie mam dosc pieniedzy) i beda sie generalnie
> "spelniac".

A jak się "spełniać"?
Mam dwoje dzieci, jestem na urlopie wychowawczym.
Mąż cieżko pracuje, ale stara się wieczorem (owa kąpiel i kolacja) być z
dziećmi. Potem znów siada do pracy, więc nasze życie "towarzysko-rozrywkowe"
w zasadzie nie istnieje.
Mąż zarabia znacznie więcej niż zarabiałam ja (przed urodzeniem dzieci) więc
pracuję jako gosposia-opiekunka ;-)
Nie mam wygórowanych wymagań finansowych: na aerobic, do kosmetyczki i
fryzjera nie chadzam, dzieci (i czasem siebie) ubieram w lumpeksie. Z tego
co zauważyłam, podobnie postępują i inne młode mamy na wychowawczych.
Roszczeniowych "bab w pretensjach" nie znam.
Co do "hobbies", jak to wdzięcznie ujęła JoP; mam je nadal, ale nie wymagają
dużych nakładów finansowych. Poświęcam im też mniej czasu.
Zarówno prowadzenie firmy, jak i "prowadzenie rodziny" (w końcu to też
prawie jak firma ;-) to nie są bułki z masłem - wymagają sporo czasu i
umiejętności.
Ola

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


14. Data: 2002-06-21 08:09:28

Temat: Re: Uklad w malzenstwie
Od: "Jolanta Pers" <j...@N...poczta.gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Variete <a...@o...pl> napisał(a):

> Mąz musiał też
> ostatnio zrezygnowac z celebrowania usypiania dziecka i ja przejęłam
> obowiązek, co nie znaczy, ze do tego nie wróci jak tylko bedzie mógł. I nie
> znaczy też, że nam tego nie żal.

Aaaaaaaaa, widzisz - zrezygnował, bo uznał, że (przez jakiś czas) ma
obowiązki, które tego wymagają. Czyli czasem trzeba.

>
> Pali się i wali nie zawsze, czasem bezdzietnemu i bezrodzinnemu mężczyźnie
> wygodniej jest się umówić na 19.00, a nie na 13.00.

Ale wystarczająco często. Zresztą, zależy od branży. Jak pracowałam jako
wolnostrzelcowy tłumacz, to średnio raz na 5 dni trafiał się dzień, kiedy
_nie_ było sytuacji a la pożar prerii i trzęsienie ziemi w burdelu - w tym
biznesie wszystko jest na przedwczoraj. (Jak ktoś napisał na pht, w Polsce
wszystkie sprawy mogą się wlec tygodniami, ale tłumaczenie zawsze musi być na
już.)

> A ten z rodziną woli
> odwrotnie itd. Pewnie, że są sprawy, które trzeba załatwić wieczorem czy po
> południu, ale to nie jest codziennie. Trzeba chcieć ustawić sobie dzień
> pracy w jakiś konkretny sposób, czasem zrezygnować z jakiegoś zlecenia na
> rzecz rodziny.

Pewnie, ale jak to "czasem" przejdzie w "często" a potem "przeważnie", to coś
takiego nie ma sensu.

> Jeden jest fakt - cięzko jest osiągnąć porozumienie między wspólnikami jeśli
> dwóch zapatruje się inaczej zarówno na sprawę firmy jaki i na rodzinę.
> Zawsze będą jakieś pretensje, żale i zarzuty.

Ja generalnie uważam, że zakładanie spółki to samobójstwo - nawet jeśli
wszystko dokładnie ustali się na początku, to zawsze istnieje groźba, że po
jakimś czasie albo komuś zmienią się układy, albo poglądy i wizje wspólników
na to, co robią, choćby idealnie zbieżne na początku, zaczną się rozjeżdżać,
i wtedy zaczynają się schody.

> Nadal twierdzę, że rodzina i jej sukces jest ważniejszy od sukcesu firmy.

Oczywiście, wszelako sukces rodziny polega także na tym, żeby nie żywiła się
tynkiem ze ścian.

> Ale chyba schodzę z tym trochę z tematu bo chodziło o porozumienie między
> wspólnikami, a nie wyższość pracy nad rodziną czy odwrotnie.

Inicjatorowi wątku chodziło ZTCW także o godzenie pracy, szczególnie
ponadnormatywnej, z rodziną.

JoP

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


15. Data: 2002-06-21 08:13:33

Temat: Re: Uklad w malzenstwie
Od: "Ula Dynowska" <u...@a...net> szukaj wiadomości tego autora

> Pali się i wali nie zawsze, czasem bezdzietnemu i bezrodzinnemu mężczyźnie
> wygodniej jest się umówić na 19.00, a nie na 13.00. A ten z rodziną woli
> odwrotnie itd. Pewnie, że są sprawy, które trzeba załatwić wieczorem czy
po
> południu, ale to nie jest codziennie. Trzeba chcieć ustawić sobie dzień
> pracy w jakiś konkretny sposób, czasem zrezygnować z jakiegoś zlecenia na
> rzecz rodziny.
Chodzi chyba o to, żeby - jeśli zyskami mają sie dzielić po równo, równeiż
po równo pracowali. I tutaj właśnie jest kwestia dogadania sie - bo może być
tak, ze np. temu bezdzietnemu łatwiej jest siedzieć w pracy dłużej
wieczorem, ale np. ten z dziećmi i rodziną wolałby przychodzić wcześniej niż
na 9 - 10 , jak to czesto sie dzieje w przypadku tych, którzy potem tak
siedzą po nocach (nie przeczę, ze są i tacy, którzy pracują 2/3 doby, ale
wg. mnie to też przegięcie i na dłuższą mete prowadzic może tylko do nerwicy
i innych chorób). Rozsądne jest wg. mnie takie postawienie sprawy - że
jednak jakis tam czas po pracy jest dla rodziny, ale jeśli zaistnieje
rzeczywiście taka konieczność, to wspólnik sie nie wypnie, tylko też co
jakis czas zrezygnuje z wieczornej kąpieli i weekendu na łonie rodziny. A z
moich obserwacji - jak coś jest do zrobienia po godzinach u mojego męża w
pracy, to wcale nie jest powiedziane, ze to ci żonaci i dzieciaci maja
całkiem rozładowane komórki i sa całkiem nieuchwytni pod numerami domowymi -
rozkłada sie to całkiem niezaleznie i chyba bardziej zależy od charakteru
człowieka a nie od istnienia bądz nie rodziny.
Pozdrawiam - Ula


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


16. Data: 2002-06-21 08:15:10

Temat: Re: Uklad w malzenstwie
Od: "Jolanta Pers" <j...@N...poczta.gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Kingurek <K...@p...fm> napisał(a):

> a kariera? zauważ że coraz mniej jest dzieci i małżeństw a coraz
> więcej business woman:)

Wiesz co? Ja Ci zacytuję tzw. brutalnie szczerą (z lekko pijanej imprezy )
wypowiedź pewnej młodej mężatki. "Kariera? Jaka, k..., kariera, teraz to jest
walka o przeżycie."

JoP


--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


17. Data: 2002-06-21 08:15:57

Temat: Re: Uklad w malzenstwie
Od: Marzenka <m...@f...net> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Thu, 20 Jun 2002 21:08:10 GMT, podpisując się jako
a...@y...com (Altie), napisałeś (aś) :


>To ja juz niczego nie rozumiem: jak wlasciwie do tego
>_generalnie i statystycznie_ podchodza mlode kobiety? Wiem,
>wiem, "zalezy od konkretnego przypadku", ale jak
>do tego generalnie podchodza mlode kobiety znane Wam?
>Jakie wg was jest ogolne nastawienie?

Hm............trudne pytanie w taki słoneczny i goracy dzien.
Postaram sie sprostac, wyzwaniu :)
Generalnie moje podejscie jest takie:
maz pracuje poza domem, spedza tam sporo czasu. Jednakze bardzo stara
sie byc w domu od razu po pracy aby pobyc z dzieckiem wykapac itp.
Jest to wazne zarowno dla niego jak i dla mnie, nie wspominam tu juz o
dziecku ktora rzadko widzac ojca moze mowic "tato" do listonosza ;))))
Jezeli ma jakies dodatkowe prace, lub w jego pracy cos sie wydarzy to
jedzie po kapieli dziecka wieczorem.
W pracy wieda, ze ma male dziecko ktore potrzebuje byc troche z ojcem
i to szanuja (widocznie ma super pracodawcow) , i jak cos sie dzieje,
nie robia problemow aby bylo to zrobione po 19:00.
Wieczorami i w chwilach drzemki syna ja pracuje w domu.
Staramy sie jak najszycbciej zarobic kase, bo przeprowadzka na wlasne
mieszkanie juz za pasem a my zbieramy pieniadze na meble, itp.

Generalnie nie wsciekam sie gdy pracuje czasem wiecorami do pozna bo
wiem ze zarabia kase abysmy jak najzybciej mieszkali na swom wlasnym
mieszkaniu.
Wyjatkami sa takie dni jak np. pierwszy dzien swiat bozego narodzenia
w ubieglym roku, gdzie o 9 rano obudzil nas telefon, ze sie jakis
serwer wywalil i koniecznie musi tam jechac itp.
No wiem za kogo wychodzilam za maz i ze taka a nie inna ma prace, wiec
zagryzlam zeby i puscilam go do pracy.
Wrocil po 8 godzinach, troche bylo mi smutno siedziec samej w swieta,
ale co - taka to praca, wiec sie nie wkurzam bo wiem, ze to daje nam
jesc :)
Marzena

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


18. Data: 2002-06-21 08:41:56

Temat: Re: Uklad w malzenstwie
Od: "Variete" <a...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Jolanta Pers <j...@N...poczta.gazeta.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:aeumvo$ane$...@n...gazeta.pl...

> Aaaaaaaaa, widzisz - zrezygnował, bo uznał, że (przez jakiś czas) ma
> obowiązki, które tego wymagają. Czyli czasem trzeba.

Pewnie, ze trzeba. Po to własnie, zeby (jak piszesz dalej) rodzina nie
zywiła się tynkiem ze ścian. Pamiętajmy jednak, że pracujemy dla rodziny, a
nie dla pracy w samej w sobie. I rodzina jest najwazniejsza. Czasem warto
zrezygnować z czegoś dla czegoś. Czasem z lulania dziecka, a czasem z
kolacji z kilientem. Po to przeciez mamy głowy zeby podejmować decyzje i
myśleć.
Po to zakładmy rodzinę żeby z nią żyć.
Firmę zakładamy zeby pracować i zarabiać.
No więc trzeba to robić. Jak się ma jedno i drugie to trzeba to pogodzić.

> Ale wystarczająco często. Zresztą, zależy od branży. Jak pracowałam jako
> wolnostrzelcowy tłumacz, to średnio raz na 5 dni trafiał się dzień, kiedy
> _nie_ było sytuacji a la pożar prerii i trzęsienie ziemi w burdelu - w tym
> biznesie wszystko jest na przedwczoraj. (Jak ktoś napisał na pht, w Polsce
> wszystkie sprawy mogą się wlec tygodniami, ale tłumaczenie zawsze musi być
na
> już.)

Tak też mozna pracować. Jak ktoś chce i lubi. Ja wolę pracować do 16.00, a
potem wracać do swojego wymarzonego świata (pracę swoją też bardzo lubię),
mając trochę mniej pieniędzy na koncie.

> Pewnie, ale jak to "czasem" przejdzie w "często" a potem "przeważnie", to
coś
> takiego nie ma sensu.

Nie ma. trzeba się więc okreslić: ile siebie dla pracy, ile dla rodziny.

> Ja generalnie uważam, że zakładanie spółki to samobójstwo - nawet jeśli
> wszystko dokładnie ustali się na początku, to zawsze istnieje groźba, że
po
> jakimś czasie albo komuś zmienią się układy, albo poglądy i wizje
wspólników
> na to, co robią, choćby idealnie zbieżne na początku, zaczną się
rozjeżdżać,
> i wtedy zaczynają się schody.

Zgadzam się w.

Pozdrawiam. Variete.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


19. Data: 2002-06-21 08:41:59

Temat: Re: Uklad w malzenstwie - długie
Od: "Qwax" <...@...q> szukaj wiadomości tego autora

Na pewnym spotkaniu z kadrą kierowniczą wysokiego szczebla pewien
procesor miał wygłosić odczyt o "Organizacji czasu pracy". Ponieważ
przeznaczono na jego odczyt bardzo mało czasu wszedł na mównicę i po
powitaniu słuchaczy wyjął szklane kilkulitrowe naczynie a następnie
włożył do niego kamienie wielkości pięści aż po sam brzeg.
Spytał następnie słuchaczy: 'czy naczynie jest pełne?' - 'Tak' -
odpowiedzieli słuchacze.
Na to Profesor wyjął woreczek żwiru i lekko portącając naczyniem
wsypał do niego cały żwir aż po brzeg. 'Czy teraz naczynie jest
zapełnione?' spytał powtórnie - 'Nie' odpowiedzieli co
inteligętniejsi.
Racja Profesor wyjął z torby miałki piasek i wsypał go wstrząsając do
naczynia.'Czy teraz naczynie jest zapełnione?' spytał ponownie - 'Nie'
odpowiedzieli prawie wszyscy. Jak łatwo było przewidzieć Profesor
mówiąc 'Macie Państwo rację' wziął karafkę i wlał z niej wodę do
naczynia.

"A teraz, szanowni słuchacze, jakiej wielkiej prawdy uczy nas to
doświadczenie?" - spytał Profesor.

"Tego, że jak bardzo nie byłby zapełniony nasz terminarz, zawsze da
się w nim coś upchnąć" - wyrwał się jeden ze słuchaczy.

"Nie o taką prawdę mi chodziło" - odpowiedział Profesor - "Wielką
prawdą, której uczy nas to doświadczenie brzmi:

== Jeżeli jako pierwszych nie włożycie do pojemnika kamieni nie da sie
ich już później włożyć ===

I dlatego winniśmy się zastanowić co jest takimi 'kamieniami' w naszym
życiu i włożyć je do 'pojemnika' naszego życia jako pierwsze bo
inaczej rozmienimy się na drobne i zawsze będziemy nieszczęśliwi
(niezrealizowani)". Tymi słowy zakończył i opuścił salę.

(skrótu dokonał Qwax)

Pozdrawiam
Qwax

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


20. Data: 2002-06-21 09:02:57

Temat: Re: Uklad w malzenstwie
Od: "kolorowa" <v...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

> To ja juz niczego nie rozumiem: jak wlasciwie do tego
> _generalnie i statystycznie_ podchodza mlode kobiety? Wiem,
> wiem, "zalezy od konkretnego przypadku", ale jak
> do tego generalnie podchodza mlode kobiety znane Wam?
> Jakie wg was jest ogolne nastawienie?

Mogę opowiedzieć jak było w firmie mojego męża. Było ich troje;) dwóch
żonatych i dzieciatych facetów i kobieta - związana z kimś, ale bezdzietna.
Faceci zdecydowanie rodzinę stawiali na pierwszym miejscu, co nie
przeszkadzało im w rozkręcaniu działalności, ale też nie oznaczało, że
panowie siedzieli w pracy od -do i reszta guzik ich obchodziła. Wiadomo, że
jak trzeba było wyjść z kontrahentem, to się wychodziło, jeśli trzeba było
zostać dłużej, to się zostawało - ale z drugiej strony jak trzeba było
zawieść dziecko do szpitala czy przychodni na drugim końcu miasta, to też
się zawoziło. Ale jak napisała Variete, to kwestia organizacji pracy,
nauczenia się pracy z telefonem i laptopem.No i czasami priorytetów, bo
oczywiście bywają sytuacje, kiedy trzeba wybierać. Ta dziewczyna natomiast
dość często miała pretensje, że jeden albo drugi musi wyjść, bo rodzina. Nie
chodziło o to, że się z czymś nie zdąży, tylko o to, że ona akurat nie miała
żadnych innych obowiązków, a miała czas i ochotę, więc reszta też powinna
mieć. Po dwóch latach dziewczyna urodziła i okazało się, że ktoś, komu
przeszkadzała cudza rodzina, kto nie chciał przyjmować młodych mężatek do
pracy (bo zaraz zajdą), przez ostatnie miesiące ciąży wypoczywa, ale udziału
w zyskach domaga się takiego samego jak reszta, domaga się nowego służbowego
samochodu i czegoś tam jeszcze.

W tym, co napisałeś o swoim wspólniku, nie widzę żadnej ekstrawagancji:
pojawianie się w domu na 8.00, weekendy w domu - to nie są jakieś
nadzwyczajne wymagania. Wprawdzie piszesz, że nie oglądasz telewizji, ale z
Twoich słów wnioskuję, że Twoje wyobrażenia o tym, co robi w domu młoda
matka bliższe są życiu serialowej doktor Zosi, która ma błyszczące
mieszkanko, niepłaczącą córcię, zawsze gotowy obiad dla męża, czas na pracę
w szpitalu i oczywiście zawsze jest odprasowana i pachnąca - niż
rzeczywistości. W prawdziwym życiu wygląda to tak, że ta kąpiel dziecka,
która dla Ciebie jest fanaberią - może być dla kobiety jedyną półgodzinną
przerwą w 24-godzinnym zarąbywaniu się na śmierć, a dla mężczyzny i
dziecka - jedynym momentem w ciągu dnia, kiedy się ze sobą kontaktują.
A żonie też czasem warto się przypomieć, bo gotowa pomylić męża z
przyjacielem domu;-)

Niejasna jest dla mnie sprawa weekendów: czy chodziło o to, że z reguły są
wolne, a w razie konieczności (ale takiej, która nie zdarza się częściej niż
raz w miesiącu) przychodzi się do pracy, czy o to, że programowo chcesz
pracować w weekendy? To pierwsze jest dla mnie oczywiste. To drugie mogłoby
być dla mnie przyczyną rozstania.


> Nie wyobrazam sobie, zeby moja przyszla zona
> stawiala takie wymagania, jak tamtemu facetowi i zebym
> ja _rownoczesnie_ byl w stanie zbudowac firme.

Myślę, ze dobrze byłoby, gdybyś od razu powiadomił swoją potencjalną TŻ o
takim podejściu do życia.

Jak tak ma byc,
> to ja raczej zostane niezonaty -- chociaz szkoda byloby mi,
> bo zawsze zakladalem, ze rodzine jednak kiedys bede miec.

A czy to nie jest przypadkiem pewna odmiana "have it all"? Mieć firmę, z
niej pieniądze, prestiż, satysfakcję, a równocześnie mieć rodzinę, którą
wystarczy założyć, a reszta sama się kręci?

Małgosia



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ] . 3 ... 10 ... 14


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

czy "narzucać" się jeszcze?
Problem z nastolatka
zmiana nicka
Siedzieć w domu
pieniądze-temat stary jak świat

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »