« poprzedni wątek | następny wątek » |
31. Data: 2003-07-29 10:49:34
Temat: Re: Uniewaznienie czy rozwod... ciag dalszy!
>
>
Nie porownuj prosze nieporozumien do bicia w rodzinie...
Jesli tekiego damskiego boksera ( bezkarnego - wybacz mi!!) nie sprowadzisz do
parteru to coraz czesciej bedzie siegal po takie "argumenty"
Owszem moze sie uspokoic... tylko czy zniknie ten niepokoj... ze moze byc
nastepny raz????
I czy wtedy chce sie usprawniac taki zwiazek, czy chce sie wspolnie jeszcze
dzialac???
A obowiazki czekaja!!!
pozdrawiam Pola
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
32. Data: 2003-07-29 10:49:45
Temat: Hmmm> A jak Ci sie wydaje, czy ten mlody czlowiek ( poczatek dyskusji) jest
> odpowiedzialny???
>
> Czy przypadkiem nie lepiej zrezygnowac z takiego nieodpowiedzialnego
mezczyzny
> dla dobra naszych nastepcow???
Pewnie lepiej...tyle, ze czemu ta kobita nie zrezygnowała z niego jeszcze
przed ślubem? Przecież juz wtedy nie wykazywał się zbytnio odpowiedzialnym
podejściem do sprawy. Skoro się mimo wszystko zdecydowała ....to widocznie
miała powody i wypada, zeby była teraz choć trochę konsekwentna i
wyrozumiała.
> Mysle, ze ten mezczyzna pokazal juz calkowita ignorancje nie tylko w
stosunku
> do swojego partnera, ale rowniez do nastepnych obowiazkow zyciowych.
Pokazał...ale z tego co teraz deklaruje, wynikałoby, że dość szybko
zmądrzał - w koncu mówi ( z tego co opowiadałaś), że chce wrócić i wszystko
naprawić. Moze to tylko ściemka...a może jednak wypadałoby dać mu jeszcze
szansę? Moze rzeczywiscie doszedł do wniosku, ze małżenstwo to zbyt ważna i
poważna sprawa by ją lekceważyć?
Pozdrawiam
Arsa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
33. Data: 2003-07-29 10:56:33
Temat: Re: Uniewaznienie czy rozwod... ciag dalszy!"LEPSZY KONIEC BEZ BÓLU, NIŻ BÓL BEZ KOŃCA".
To piekne........
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
34. Data: 2003-07-29 11:02:12
Temat: Re: Uniewaznienie czy rozwod... ciag dalszy!> Nie porownuj prosze nieporozumien do bicia w rodzinie...
> Jesli tekiego damskiego boksera ( bezkarnego - wybacz mi!!) nie
sprowadzisz do
> parteru to coraz czesciej bedzie siegal po takie "argumenty"
Sprowadzic do parteru=wystapic o rozwód, tak?
Jestem zdecydowanie przeciwny stosowaiu takich argumentów w rodzinie - sam w
życiu bym nie uderzył dziewczyny/żony....Ale mimo wszystko nie mieści mi się
w głowie, że można ot tak dla samej zasady i z przekonaniem , że "jak tak
jest już teraz to bedzie gorzej" przekreślić całe małżenstwo tylko z powodu
jednego 2-sekundowego zdarzenia, jakie wynikło zapewne w chwili kłótni, gdy
jedna ze stron nie zapanowała nad emocjami. Wiem , ze było to wyjątkowo
bolesne, przykre zdarzenie - rozumiem, ze w przypadku związku
chłopak-dziewczyna mogłoby być to wystarczajacym powodem do zerwania....ale
w przypadku związku mąż-żona (+dziecko) - hmmm...
Pozdrawiam
Arsa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
35. Data: 2003-07-29 11:05:58
Temat: Re: Uniewaznienie czy rozwod... ciag dalszy!
...nie sądzisz , ze mogłes tego uniknąć?
> ..zobaczyc że to małżeństwo jest przegrane nim jeszcze się
> rozpoczęło...Zaznaczam , że absolutnie nie chcę, żeby to wyglądało jak
> moralizowanie czy cokolwiek w tym stylu..pytam z czystej ciekawości...i
> przerażenia, ze tak mogą się potoczyć ludzkie losy...
> Pozdrawiam
> Arsa
>
>
Czasami zdarza sie w zyciu, ze chcesz i musisz przejsc na druga strone rwacego
strumienia.
I wiesz ze to jest niebezpieczne... a jednak ... chcesz miec nadzieje, na
lepsze jutro, chcesz wierzyc, ze partner po wypowiedzeniu slow przysiegi
malzenskiej poczuje odpowiedzialnosc...
I brniesz... bo nalezysz do odwaznych ludzi.
Owszem, symptomy niepowodzenia mogly wystapic wczesniej i moglo to byc nawet
99% niepowodzenia.
Pozostaje jednak 1% - ze sie uda!
Czasami sie udaje... lecz jesli nie wejdziesz do tego strumienia to nigdy sie
nie przekonasz czy warto... czy tez niewarto...
Pozdrawiam P.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
36. Data: 2003-07-29 11:16:05
Temat: Re: Uniewaznienie czy rozwod... ciag dalszy!> > Nie porownuj prosze nieporozumien do bicia w rodzinie...
> > Jesli tekiego damskiego boksera ( bezkarnego - wybacz mi!!) nie
> sprowadzisz do
> > parteru to coraz czesciej bedzie siegal po takie "argumenty"
>
> Sprowadzic do parteru=wystapic o rozwód, tak?
Sprowadzic do parteru - nie jest to jednoznaczne z rozwodem, ale spowodowac aby
nigdy wiecej raczek nie podnosil ( uzycie sily to dla ludzi z " malymi
mozdzkami" - poczucie bezsilnosci w innym charakterze argumenentow, to tak
jakby krzyczec... czekaj ja Ci jeszcze pokaze...)
Mozna spowodowac aby damski bokser troche panowal nad odruchami...
Tylko dzialaniem ... nie mozna siedziec z zalozonymi rekami i czekac az kat
zacznie sie zmieniac na dobre, trzeba dzialac, tzn. chocby drobnostka...
zadzwonic na policje...
Owszem takie telefony moga nie dzialac na niektorych "bokserow"
ale jesli chocby trgo kobieta nie zrobi to czyni z siebie calkowita ofiare... i
wczesniej czy pozniej nastapi nastepny atak...
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
37. Data: 2003-07-29 11:21:19
Temat: Re: Hmmm
>
> Pokazał...ale z tego co teraz deklaruje, wynikałoby, że dość szybko
> zmądrzał - w koncu mówi ( z tego co opowiadałaś), że chce wrócić i wszystko
> naprawić. Moze to tylko ściemka...a może jednak wypadałoby dać mu jeszcze
> szansę? Moze rzeczywiscie doszedł do wniosku, ze małżenstwo to zbyt ważna i
> poważna sprawa by ją lekceważyć?
>
> Pozdrawiam
> Arsa
>
>
Wlasnie tak. jego chec powrotu to tylko sciemka.
Bo coz dowidza jego czyny: upijanie sie- szukanie kontaktu z "zona" po
pijanemu, ublizanie jej na kazdym kroku - po pijanemu, krzyki na cala ulice:
jestes moja zona...- po pijanemu, telefonowaniu i pisaniu sms - i wyzwiska, bo
przeciez jestes moja zona i musisz ze mna zyc... tak przysiegalas przed
Bogiem...
I to jest " jego zrozumienie"???
Pola
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
38. Data: 2003-07-29 17:10:55
Temat: Re: Hmmm>
> Wlasnie tak. jego chec powrotu to tylko sciemka.
> Bo coz dowidza jego czyny: upijanie sie- szukanie kontaktu z "zona" po
> pijanemu, ublizanie jej na kazdym kroku - po pijanemu, krzyki na cala
ulice:
> jestes moja zona...- po pijanemu, telefonowaniu i pisaniu sms - i
wyzwiska, bo
> przeciez jestes moja zona i musisz ze mna zyc... tak przysiegalas przed
> Bogiem...
>
> I to jest " jego zrozumienie"???
>
No skoro tak to wygląda, to rzeczywiście niewesoła sprawa ale tego wcześniej
nie mówiłaś...myślałem, ze po prostu facet zrozumiał pewne sprawy i prosi ją
grzecznie o powrót...Ale i tak nie przestaję się dziwić, dlaczego ona w
ogóle zdecydowała się w takim razie na ślub z tym gościem-tym bardziej, że z
tego co mówiłaś "dokazywał" juz i przed ślubem....
Pozdrawiam
Arsa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
39. Data: 2003-07-29 20:08:31
Temat: Re: Uniewaznienie czy rozwod... ciag dalszy!
Joanna Gacka wrote:
>
> ja tylko niesmialo chcialamzauwazyc, ze 77 jest w Nowym Testamencie
> synonimem nieskonczonosci...
Jak wiele innych przenosni.
> i, że jednoczesnie Jezus nie każe nam byc ciapami kompletnymi - patrz na
> jego odpowiedz arcykaplanowi. Tu chodzi nie tyle o dzialanie, co o postawe
> serca.
> Biblijnie, to bohaterka pierwszego posta powinna w swoim sercu przebaczyc,
> jednoczesnie nie pozalajac sie w taki sposob poniewierac :)
I oczywiscie, że tak powinno być. Bo niby dlaczego mamy komus zyczyć
zle tylko dlatego, ze ma inne zdanie, czy jest inny od nas, ma inne
morale, czy nas nie kocha. Być moze (i to prawdopodobne) gdybym ja
urodziła sie z genami tego kogos, przezyła to, co ten ktos, zrobiłabym
dokładnie to, co ten ktos zrobił. Do oceny kogos są sądy ;-)... i
...Bóg.
Ale powinnismy chronić siebie, bo za nas nikt tego nie zrobi a więc w
pewnych sytuacjach trzeba "wiać" ;-) nie chowając w sercu urazy do
tego, od kogo wiejemy.
Tylko takie widze rozwiązanie, bo przykazanie mówi : "kochaj blizniego
swego jak siebie samego" a nie mocniej.
Pozdrawiam Halina
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
40. Data: 2003-07-29 20:19:37
Temat: Re: Uniewaznienie czy rozwod... ciag dalszy!
Arsa wrote:
> Po prostu chciałem tylko napomknąć,
> że wg mnie w przypadku, gdy "gra" toczy się o przetrwanie związku
> małżenskiego, powinno się zwiększyć margines tolerancji i wyrozumiałości dla
> drugiej osoby.
Rozumiem to w sytuacji, gdy np.spedziłam z mężem 20 lat a potem
zachorowal, stał sie uciążliwy...mamy wspólne dzieci, kiedys był dla
mnie dobry...
Ale kiedy ktos startuje z poniewieraniem mnie...nie widzę powodu, zeby
czekać i liczyc , ze sie zmieni.
> A wracając do konkretnego przypadku, gdzie zona została
> uderzona przez męża (jeden jedyny,pierwszy raz) - wydaje mi się, że był to
> poważny sygnał, że coś jest nie tak....ale nie był to jeszcze dostateczny
> powód by bezwarunkowo zrywac ten związek (tym bardziej, że w grę wchodziło
> jeszcze dziecko).
Ale ona prawdopodobnie wiedziała duzo więcej o swoim małżenstwie , niz
sasiedzi wiedzieli.
To musiała być dla niej kropka nad "i".
Pozdrawiam Halina
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |