« poprzedni wątek | następny wątek » |
51. Data: 2003-07-30 11:22:01
Temat: Re: Uniewaznienie czy rozwod... ciag dalszy!
>Nie jestem pewien tego, gdzie biegnie granica, po przekroczeniu której nie
>ma juz dalszego sensu trwać w małżeństwie. Ktoś przytoczył historyjkę:
>"małżenstwo z dzieckiem: mąż uderza pierwszy raz w życiu żonę, żona tego
>samego dnia pakuje się, odchodzi i występuje o rozwód". Wyraziłem opinię, że
>reakcja żony mimo wszystko była zbyt pochopna chociaż nie negowałem tego, ze
>sam czyn męża był naganny. Chętnie wysłuchałbym innych poglądów na tę
>kwestię - zaznaczam: poglądów a nie nafaszerowanych nienawiścią, dziwnymi
>insynuacjami i głupawą złośliwością "twardych" manifestów "betonogłowych"
>jak Z.Boczek.
>
Ja tez bym odeszla od kogos, kto _tylko_raz_ mnie uderzyl. Bo - niestety -
rawie nigdy nie konczy sie na 'jednym razie'. Tak to juz jest - czy Ci sie to
podoba, czy nie. Ja przede wszystkim chronilabym przed przemoca siebie i
dziecko. Dla mnie taki czyn nie ma zadnego wytlumaczenia i usprawiedliwienia.
Czlowiek, ktory wyladowuje swoje frustracje za pomoca piesci, nie jest IMO
warty, aby spedzic z nim chocby dzien dluzej.
Dunia
(pewnie tez beton)
--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
52. Data: 2003-07-30 11:47:33
Temat: Re: Uniewaznienie czy rozwod... ciag dalszy!Dunia tak oto pisze:
:: Ja tez bym odeszla od kogos, kto _tylko_raz_ mnie uderzyl.
A wyobraź sobie sytuację, że Twój mąż (Twój realny, a nie 'ktoś') z jakiegoś
powodu uderza Cię nagle podczas kłótni w twarz. Nigdy przedtem, przez
wszystkie lata Waszej znajomości nie zdarzyło mi się nic podobnego, po prostu
ten jeden raz zareagował zbyt spontanicznie, nieprzemyślanie, impulsywnie.
Oczywiście przeprasza Cię za to gorąco, tłumacząc, że nie ma pojęcia, co się
stało, ale po prostu to był odruch. I że zrobi wszystko, by do tego więcej
nie dopuścić.
Odeszłabyś?
I, aby rozwiać wątpliwości - nawet przez moment nie usprawiedliwiam występku
męża.
Chodzi mi tylko o Twoje podejście do takiej sytuacji.
--
PozdrawiaM.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
53. Data: 2003-07-30 11:57:08
Temat: Re: Uniewaznienie czy rozwod... ciag dalszy!>:: Ja tez bym odeszla od kogos, kto _tylko_raz_ mnie uderzyl.
>
>A wyobraź sobie sytuację, że Twój mąż (Twój realny, a nie 'ktoś') z jakiegoś
>powodu uderza Cię nagle podczas kłótni w twarz. Nigdy przedtem, przez
>wszystkie lata Waszej znajomości nie zdarzyło mi się nic podobnego, po prostu
>ten jeden raz zareagował zbyt spontanicznie, nieprzemyślanie, impulsywnie.
Uczciwie mowiac, moj maz przez cztery lata naszej znajomosci nigdy nie
zareagowal impulsywnie. A roznie miedzy nami bywalo - czasem sprawy staly na
ostrzu noza. Powiem wiecej - on nawet nigdy na mnie nie podniosl glosu.
Wiec ciezko mi sobie go wyobrazic, no ale sprobujmy...
>Oczywiście przeprasza Cię za to gorąco, tłumacząc, że nie ma pojęcia, co się
>stało, ale po prostu to był odruch. I że zrobi wszystko, by do tego więcej
>nie dopuścić.
A wiesz, ze kazdy, kto pierwszy raz uderzy, tak przewaznie mowi ?
Co mu nie przeszkadza powrocic do bicia w czasie nastepnej klotni. Albo i bez
klotni.
Dla mnie to brzmi jak puste slowa, bliskie mi kobiety doswiadczyly czegos
takiego i na jednym uderzeniu sie nie skonczylo. Potem bicie bylo czeste, z
coraz blahszych 'powodow', a w koncu i bez powodu.
Niestety, nie znam pozytywnego kontrprzykladu.
>Odeszłabyś?
Tak. Nie namawialabym do tego nikogo, ale ja odeszlabym.
Balabym sie tego czlowieka przez cale moje zycie i nie potrafilabym mu zaufac.
Widzisz, IMO kazdy ma swoje granice. Jedna kobieta nie zniesie uderzenia, inna
zdrady... Mysle, ze zdrade moglabym wybaczyc, ale przemocy juz nie.
Po prostu nasze malzenstwo stracilo by sens.
>Chodzi mi tylko o Twoje podejście do takiej sytuacji.
>
To jest po prostu moja prywatna granica, za ktora malzenstwo sie konczy.
Moj maz jest tego swiadomy.
Dunia
--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
54. Data: 2003-07-30 13:02:25
Temat: Re: Uniewaznienie czy rozwod... ciag dalszy!Użytkownik "Nixe" <n...@n...pl> napisał w wiadomości
news:bg8b9b$pg5$1@nemesis.news.tpi.pl...
> [...] przeprasza Cię za to gorąco, tłumacząc, że nie ma
> pojęcia, co się stało, ale po prostu to był odruch.
> I że zrobi wszystko, by do tego więcej nie dopuścić.[...]
Węszę sprzeczność w powyższym.
Pozdrawiam
Hanka, co nie potrafi się kategorycznie wypowiedzieć, czy od
razu po pierwszym, ale po drugim to już raczej tak; jakoś,
kurczę, nie wyobrażam sobie życia z osobą, której się boję i
która się do tego stopnia nie kontroluj
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
55. Data: 2003-07-30 13:24:30
Temat: Re: Uniewaznienie czy rozwod... ciag dalszy!Hanka Skwarczyńska tak oto pisze:
:: Użytkownik "Nixe"
::: [...] przeprasza Cię za to gorąco, tłumacząc, że nie ma
::: pojęcia, co się stało, ale po prostu to był odruch.
::: I że zrobi wszystko, by do tego więcej nie dopuścić.[...]
:: Węszę sprzeczność w powyższym.
To znaczy? Że skoro odruch, to potem nie będzie w stanie zapanować?
Możliwe, ale założmy, że tak się ten facet tłumaczy.
:: Hanka, co nie potrafi się kategorycznie wypowiedzieć, czy od
:: razu po pierwszym, ale po drugim to już raczej tak; jakoś,
:: kurczę, nie wyobrażam sobie życia z osobą, której się boję i
:: która się do tego stopnia nie kontroluj
I dla mnie to, co napisałaś, brzmi jakby logiczniej. Ja też sobie nie
wyobrażam/z trudem wyobrażam, ale jakoś w momencie, gdy nie doświadczyłam
osobiście takiego zdarzenia, chyba nie powiedziałabym kategorycznie "gdyby
mnie uderzył, to bym odeszła". Bo nie wiem, co naprawdę czułabym, gdyby to
stało się faktycznie.
IMHO co innego jest mówić przed zajściem, a co innego tuż po zajściu czy
jakiś czas później po zajściu.
--
PozdrawiaM.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
56. Data: 2003-07-30 13:31:48
Temat: Re: Uniewaznienie czy rozwod... ciag dalszy!Dunia tak oto pisze:
:: A wiesz, ze kazdy, kto pierwszy raz uderzy, tak przewaznie mowi ?
Szczerze mówiąc trudno mi powiedzieć, bo osobiście znam tylko dwa przekazy
ustne, które świadczą o czymś innym.
A mianowicie, że takie uderzenie było tylko pojedynczym incydentem w skali
całego związku.
:: Co mu nie przeszkadza powrocic do bicia w czasie nastepnej klotni. Albo
:: i bez klotni.
To się może zdarzyć, ale ja cały czas przywołuję Ci przed oczy Twojego męża,
a nie kogoś wyimaginowanego ;-)
::: Odeszłabyś?
:: Tak. Nie namawialabym do tego nikogo, ale ja odeszlabym.
:: Balabym sie tego czlowieka przez cale moje zycie i nie potrafilabym mu
:: zaufac.
OK. Przyjmuję do wiadomości.
Ja w tym momencie mojego życia nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
Nie wiem, czy bym odeszła.
:: To jest po prostu moja prywatna granica, za ktora malzenstwo sie konczy.
Ale jesteś teraz, dzisiaj zupełnie pewna, że_nic_ nie jest w stanie jej
'naruszyć'?
--
PozdrawiaM.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
57. Data: 2003-07-30 13:44:24
Temat: Re: Uniewaznienie czy rozwod... ciag dalszy!Użytkownik "Nixe" <n...@i...pl> napisał w
wiadomości news:bg8gtk$cle$1@news.onet.pl...
> [...]Że skoro odruch, to potem nie będzie w stanie zapanować?
Dokładnie.
> Możliwe, ale założmy, że tak się ten facet tłumaczy.
Ale właśnie dlatego to tłumaczenie jest dla mnie kompletnie bez
sensu (no dobra, wiem, że w takiej sytuacji trudno wymagać
gadania z sensem, ale chodzi o wpływ na moją hipotetyczną
decyzję). "Wybacz, kocham cię, więcej tego nie zrobię, pójdę się
leczyć" itd. - jak najbardziej. _Jakiekolwiek_ uzasadnianie
faktu, że się kogoś uderzyło, powoduje u mnie reakcję odwrotną
do oczekiwanej.
Tak czy inaczej trudno mi teoretyzować, czy po pierwszym takim
incydencie wysłałabym damskiego boksera na drzewo, ale z całą
pewnością "przepraszam, więcej tego nie zrobię" nie załatwiłoby
sprawy. Jak już pisałam, nie umiałabym przejść do porządku
dziennego nad czymś, z powodu czego musiałabym żyć w strachu. A
osób odreagowujących cokolwiek agresją skierowaną przeciwko
żywym istotom zwyczajnie się boję.
> [...] IMHO co innego jest mówić przed zajściem, a co innego
> tuż po zajściu czy jakiś czas później po zajściu.
Niewątpliwie masz rację. Tylko, jak uczy lektura, zazwyczaj
decyzja podjęta tuż po zajściu jest słuszniejsza (choć być może
oparta na niezbyt wiarygodnych przesłankach) niż ta przemyślana
i przeanalizowana :(
Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
58. Data: 2003-07-30 14:50:56
Temat: Re: Uniewaznienie czy rozwod... ciag dalszy!Wprąciłem się, gdyż Arsa i te mądrości wymagają mojej stanowczej
erekcji:
>> Nie wiem, czemu tak usilnie bronisz damskich bokserów.
>> Masz coś na sumieniu czy nie znasz tematu?
>> Tak tylko pytam, bo znowu pitu-pitu o przebaczaniu gawędzisz...
>> Bo ani jedna, ani druga z postawionych przeze mnie hipotez nie
>> świadczy o Tobie korzystnie.
> To ja stawiam trzecią hipotezę. Jesteś tak przekonujący w obrazowaniu
> psychologicznych aspektów sytuacji bicia kobiet, że az to podejrzane -aż się
> czuje, że musisz znać ten temat z autopsji (uderzyło sie parę razy, co? -
> wiem wiem ciiichosza). Na dodatek obsesyjnie wręcz poszukujesz współbraci w
> występku. We mnie jak pisałem w wielu poprzednich postach takiego współbrata
> nie znajdziesz - jeszcze raz Ci powtórzę : NIE UDERZYŁEM I NIGDY NIE UDERZĘ
> KOBIETY! A boks, owszem trenuję, i czasem rzeczywiscie mam ochotę przyłożyć,
> jak słyszę/czytam wynurzenia takich z bozej łaski detektywów/psychologów od
> dwóch hipotez.
>> Proponuję nie opierać swojej argumentacji na nie znanych sobie
>> rzeczach.
> Nastepnym razem gdy będe odnosił się do kwestii rękoczynów w małżeństwie już
> na wstępie skonsultuję się z Tobą , ekspercie
Zastanów się nad sposobem dyskusji prowadzonym przez siebie.
[chwila przerwy]
Jeśli nic nie wymyśliłeś, podpowiem: ja zadaję pytania, bo mnie
naprawdę Twoja postawa dziwi. Ty oskarżasz, bo Ci się nie podobają
moje pytania - traktujesz to jako wet za wet.
A to chyba spora różnica.
Jako bokser chyba pamiętasz, jak na ringu leje Gołota? :>
No to forza Jendriu! :]
P.S. Retrospekcja otwarta: to kto w końcu stawiał domorosłe
psychoanalizy? :)
Jak dla mnie EOT. Mam ważniejsze sprawy niż TAKIE dialogi z Tobą, a i
czuję się jakby nieświeżo w tej rozmowie... :]
--
Z cyklu 'Sławni ludzie o Z. Boczku':
"Eh, puchaty, miałeś jednak rację. Radził Cię skilować od razu."
(c) by siwa.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
59. Data: 2003-07-30 14:58:05
Temat: Re: Uniewaznienie czy rozwod... ciag dalszy!Wprąciłem się, gdyż Arsa i te mądrości wymagają mojej stanowczej
erekcji:
>> Proponuję prześledzenie pojęć: implikacja a równoważność...
>> albo analizę takiego przykładu:
>> Polak = Europejczyk vs. Europejczyk = Polak
> Coś słyszysz, że dzwonią tylko nie wiesz w którym kościele.
> Uwaga - powtórka dla Ciebie z matematyki i logiki:
> "=", "<=>" - znaki równości, równoważności
> "=>" - znak implikacji
> A Twój przykład to niespójna, dziwaczna konstrukcja udająca problem
> logiczny.
> Przypuszczam , ze chodziło Ci o to, ze kazdy Polak jest Europejczykliem a
> nie każdy Europejczyk Polakiem - rzeczywiście to, że doszedłeś do tak
> odkrywczej konstatacji jest godne podziwu:) Ale na przyszłość -taka dobra
> rada - wyrażaj podobne rewelacje w formie opisowej a nie w postaci
> matematyczno-logicznych konstrukcji, których chyba nie za bardzo potrafisz
> stosować.
Brawo!
Zadanie domowe zaliczone.
Miałem nadzieję, że przynajmniej Googlem umiesz się posługiwać.
Nie zawiodłeś mnie, oby tak dalej - może za rok będzie z Ciebie
sensowny rozmówca.
P.S. Skąd wiesz, że w zapisie przykładu nie chodziło mi o symbol
przynależności do zbioru (duże, półokrągłe E)? :)
Trudno to jakoś na klawiaturze zapisać, prawda? :)
Taki dwudrożny zapis mogłby być ułatwieniem... gdybyś z logiki poległ,
może choć zbiory pamiętałbyś :]
ROTFL.
--
Z cyklu 'Sławni ludzie o Z. Boczku':
"Nie dziękuję za twój post, bo poza złośliwością właśnie nie ma w nim
żadnej konkretnej uwagi. Pozdrawiam" (c) by Kitencjusz.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
60. Data: 2003-07-30 15:11:21
Temat: Re: Uniewaznienie czy rozwod... ciag dalszy!Wprąciłem się, gdyż Arsa i te mądrości wymagają mojej stanowczej
erekcji:
>>> Ogólnie - masz styl i przemyślenia na poziomie tygodnika "Nie"
>> IMHO styl tak, przemyslenia- nie. Decydujac sie na dyskusje ze Z.Boczkiem
>> musisz byc przygotowany na 'mocne' chlopskie ( czesto wulgarne w
>> odbiorze ) argumenty.
> Argymenty - rozumiem; personalne wycieczki, chamstwo, plucie jadem - nie
> lubię
Człowieku, kto tu powinien odetchnąć? :)
Zadałem Ci tylko kilka pytań pod wpływem pokraczności Twoich
wypowiedzi - a Ty zacząłeś najeżdżać, jakimże to człowiekiem nie
jestem i czego nie robiłem w podstawówce.
Personalne wycieczki - NIE.
Chamstwo - NIE w odniesieniu do Ciebie.
Plucie jadem - NIE w odniesieniu do Ciebie.
> To nie tyle niekonsekwencja z mojej strony, co po prostu niedoświadczenie i
> raczej słaba znajomość tematu do której podczas dyskusji nieraz się
> przyznawałem. Nie mam w tej kwestii tak naprawdę w pełni wyrobionych
> poglądów ,dlatego właśnie dyskutuję z innymi i chcę się czegoś dowiedzieć,
> bo sam temat mnie interesuje.
Skoro sam w pełni nie masz wyrobionych poglądów - może jedynie czytaj
i pytaj?
Jeśli nie masz doświadczenia, żeby poprzeć swoje słowa - może lepiej
ich nie pisać, bo zostaniesz obśmiany?
> Nie jestem pewien tego, gdzie biegnie granica, po przekroczeniu której nie
> ma juz dalszego sensu trwać w małżeństwie. Ktoś przytoczył historyjkę:
> "małżenstwo z dzieckiem: mąż uderza pierwszy raz w życiu żonę, żona tego
> samego dnia pakuje się, odchodzi i występuje o rozwód". Wyraziłem opinię, że
> reakcja żony mimo wszystko była zbyt pochopna chociaż nie negowałem tego, ze
> sam czyn męża był naganny. Chętnie wysłuchałbym innych poglądów na tę
> kwestię - zaznaczam: poglądów a nie nafaszerowanych nienawiścią, dziwnymi
> insynuacjami i głupawą złośliwością "twardych" manifestów "betonogłowych"
> jak Z.Boczek.
Nie - to AKCJA męża była zbyt pochopna. Żona REagowała słusznie -
uciekała od niebezpieczeństwa.
Bicie żony to nie przejście granicy w stylu: naciągnięcie gumy od
majtek, ale prędzej przekłucie balonika, zerwanie tamy.
A co do ujemnych określeń rzucanych pod adresem rozmówcy - przytocz mi
kilka, którymi uraczyłem Ciebie. Ja pod swoim adresem mam :)
Więc albo rzucasz epitetami pejoratywnymi - a później się nie skarżysz
na adwersarza, albo odstępujesz od wycieczek. Wówczas masz prawo się
poskarżyć do Agi, Duni - kogokolwiek :)
I jeszcze jedno:
Ośmieszanie TWOICH POGLĄDÓW =/= ośmieszanie CIEBIE.
Pointa: "Co Ty wiesz o dyskutowaniu...'
--
Z cyklu 'Sławni ludzie o Z. Boczku':
"Weź wiaderko i idź do piaskownicy, korzystaj z wakacji póki są.
Może poczytaj 'Dzieci z Bulerbyn' albo 'Przygody Trutnia Dyzia'"
(c) by Darius.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |