Data: 2003-10-19 17:59:45
Temat: Re: VIVA! Artykuł o diecie optymalnej i cukrzycy...
Od: Anka Łazowska <a...@c...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Cytuję:
>
> BEZ WYBORU
>
> Iza ma prawie osiem lat, skończyła pierwszą klasę. Mimo cukrzycy była
> szczęśliwym dzieckiem. Rodzice zapewnili jej komfort psychiczny, którego
im
> samym od stycznia tego roku brakowało. Bo dla pani Anny diagnoza
postawiona
> przez lekarzy zabrzmiała, jak wyrok. I gdyby nie Żywienie Optymalne i
pobyt
> w
> Jastrzębiej Górze...
> - Po przebudzeniu 6.00-6.15 nasz dzień rozpoczynał się od wykonania
pomiaru
> poziomu cukru - mówi Anna Pietruszewska, mama Izy. W zależności od wyniku
> tego pomiaru Iza mogła zjeść śniadanie lub trzeba było podać insulinę.
Całe
> szczęście nie było potrzeby podawać dużych dawek. Brała insulinę
> długodziałającą. Przed przyjazdem tu do CŻO było to 6 jednostek na dobę,
> w dwóch dawkach - wieczorem 1,5 j., rano 4,5 j.
> - Jak choroba została wykryta?
> - Już od listopada 2001 r. chodziliśmy z Izą do lekarzy, bo ogólnie źle
się
> czuła. Była osłabiona, apatyczna, wiecznie niezadowolona w szkole, miała
> gorszy apetyt.
> Zauważyłam, że coś się z nią dzieje. Poszliśmy do lekarza, zrobiliśmy
> wszystkie wyniki - nic nie wykazały. W okresie Świąt Bożego Narodzenia
> zauważyliśmy, że Iza bardzo dużo pije, W ciągu godziny potrafiła wypić 3-4
> szklanki herbaty. Było to uciążliwe i dla niej, i dla nas, więc znów
> zaczęłam chodzić po lekarzach, mówić im
> o tym piciu... W końcu pani doktor stwierdziła, że przyszedł czas , by
> zrobić badanie na cukier. W tym samym dniu trafiliśmy do szpitala. Było to
> 17.01.2002 r. Iza miała poziom cukru 383. Lekarze ocenili jej stan jako
stan
> krytyczny, podłączyli ją pod kroplówki i pod pompę insulinową. To trwało
> około doby, aż poziom cukru w miarę się ustabilizował i można było przejść
> na podawanie insuliny w zastrzykach.
> Potem były dwa, koszmarne dla nas, tygodnie w szpitalu. Musieliśmy się
> uczyć, jak postępować z "takim" dzieckiem po powrocie do domu, jak mierzyć
> cukier, jak podawać insulinę. Po dwóch tygodniach wróciliśmy do domu z
nową
> "wiedzą" i zdanym egzaminem ze stosowania diety cukrzycowej...
> Nie mogłam się z tym pogodzić, dla mnie było to koszmarem. Tym bardziej,
że
> jestem osobą pracującą. Dzieci część czasu spędzają także w świetlicy i te
> posiłki 6 razy dziennie w ogóle nie mieściły się w mojej wyobraźni. Ale
> trzeba było się na to przestawić - nie było wyjścia - kiedy podaje się
> insulinę, trzeba podać też węglowodany. W szkole jakoś się ułożyło. Iza
była
> jedynym dzieckiem, które miało cukrzycę i przez cały tydzień pracowała z
nią
> pielęgniarka szkolna.
> - Wiedziała pani wcześniej o istnieniu optymalnego modelu żywienia?
> - Niestety nic o tym nie wiedziałam. Ale dość szybko po tym "cukrzycowym"
> wyroku dla Izy, w księgarni natknęłam się na książkę Wolfganga Lutza
"Życie
> bez pieczywa". Tak coś zaczęło mi "świtać" w głowie, że można żyć zupełnie
> inaczej, że nie może to być takie kręcenie się w kółko - jedzenie
> węglowodanów i podawanie insuliny, że można to zrobić w jakiś inny sposób.
> Wtedy też przyszedł do nas znajomy i przyniósł książkę "Dieta optymalna"
dr.
> Kwaśniewskiego. Przeczytałam ją bardzo szybko i zaraz zaczęłam szukać
> miejsca, gdzie można by było dr. Kwaśniewskiego czy lekarza, który zajmuje
> się leczeniem tą dietą, spotkać. Dowiedziałam się, że sąsiadka znajomej
> wyleczyła z cukrzycy niewiele starszą od Izy córeczkę w CŻO w Jastrzębiej
> Górze. Podała mi numer telefonu. Już w marcu skorzystałam z możliwości,
> jakie dają organizowane przez ośrodek wykłady lekarzy i przyjechałam, aby
> skonsultować przypadek Izy. Doktor Głowacki stwierdził, że szkoda czasu i
> trzeba jak najszybciej zdecydować się i przejść na ŻO. Różne okoliczności
> sprawiły, że zarezerwowaliśmy turnus od 10 maja. Już po pierwszym posiłku
> poziom cukru spadł i w pierwszej dobie pobytu insulina została odstawiona
> całkowicie.
> - Najbardziej celowe, czy wręcz konieczne jest to, by wraz z dzieckiem na
> ŻO przechodziła cała rodzina...
> - U nas raczej nie będzie problemów i oporów. gdy sięgam pamięcią wstecz,
> to uświadamiam sobie, że moi rodzice żywili mnie właśnie bardzo podobnie
> - dzięki temu nie mam żadnych problemów zdrowotnych. Po założeniu rodziny
> przeszłam "z duchem czasu" na zupełnie inny model żywienia i w tej chwili
> już niestety ponoszę konsekwencje tego nieodpowiedzialnego kroku...
> - Jak pani może skomentować fakt, że lekarze zalecają chorym na cukrzycę
> dietę wysokowęglowodanową i niskotluszczową, kiedy powinno być zupełnie
> przeciwnie!
> - To brak wiedzy. Pamiętam, że na wykładach w szpitalu dowiedziałam się,
> że tłuszcz podnosi cukier. Będąc już z Izą w domu, nie mogąc od początku
> przestawić się na tę dietę cukrzycową, próbowałam podawać jej różne
pieczone
> mięsa i inne tego typu potrawy, które wcześniej jadaliśmy i mierzyłam jej
> poziomu cukru. Zaobserwowałam, że nie tłuszcz jest tu przyczyną
podwyższania
> się cukrów...
> - M pani poszukującą naturę?
> - Głównie Iza była tym "motorem". Siłą rzeczy człowiek poszukuje lekarstwa
> dla swojego dziecka. Gdyby się nic nie wydarzyło... może. Może spotkałabym
> się
> z tym tematem, z tą dietą i zaczęła się zastanawiać. Wiedza na temat
> żywienia optymalnego jest słabo rozpowszechniona, brakuje na jej temat
> informacji w mediach... Rozmawiałam z mamą wyleczonego tu dziecka i
> doszłyśmy do wniosku, że już w szpitalu rodzice powinni mieć możliwość
> wyboru. Nie należy człowieka zmuszać do stosowania takiej czy innej diety.
> Trzeba mu przedstawić wszystkie wady i zalety jednej i drugiej i pozwolić
> zdecydować.
> - Na pewno jest pani teraz bardzo zadowolona.
> - Jestem szczęśliwa. Chwilami jeszcze nie dowierzam, że Iza jest zdrowa.
> Wiem, że jedno szczęście to, że nie będzie musiała brać insuliny, a
drugie,
> że będzie mogła jeść o dowolnych godzinach. Nie będzie musiała każdego
dnia
> wstawać o 6.00 rano, żeby wykonywać te same czynności. To była
przerażająca
> wizja przyszłości - to nie życie, tylko utrzymywanie przy życiu. Iza
> ostatnio, przed przyjazdem tutaj coraz trudniej znosiła zastrzyki. Bo
> przychodzi czasem taki okres buntu, kiedy dziecko nie chce zastrzyku.
> Czasami trwa to 10-15 min., nim się przekona, że musi mieć ten zastrzyk.
> Proszę sobie wyobrazić, jak wtedy cierpi matka.
> - Wiem, jak trudno w różnych organizacjach dla diabetyków rozpocząć temat
> leczenia tego schorzenia żywieniem optymalnym. Ludzie wyleczeni z cukrzycy
> nie są dopuszczani do głosu. Co pani o tym sądzi?
> - Tak, wiem o tym także. Osoby, które mówią, że rozpoczynają ŻO są
> automatycznie skreślane z listy pacjentów przychodni. W Iławie jest ok. 30
> tys. osób chorych na cukrzycę, to 1/6 mieszkańców , ale mówi się tylko o
> insulinie,
> o paskach. Ludzie tkwią w niewiedzy. To koszmar, który musimy spróbować
> przerwać. Jestem pewna, że każda osoba, która pojawi się tu w CŻO w
> Jastrzębiej Górze czy w innej wspaniałej Arkadii i zazna dobrodziejstwa
> Żywienia Optymalnego, i wróci do zdrowia, będzie propagować Ż O wśród
swoich
> znajomych, rodziny. Tym sposobem wiedza ta będzie się rozprzestrzeniać.
> Powoli, ale ciągle.
> Z Anną i Izą Pietruszewskimi [Iława - tel. (089) 6485644]
> rozmawiała Ewa Borycka
>
> źródło: "Optymalni" nr 7(35) 2002
> ----------------------------------------------------
---------
> Pozdrawiam
> Krystyna
>
>
Pierwsze: autor artykulu NIE MA pojecia o metodologii leczenia tudziez
specyfice cukrzycy. Drugie: to, ze napisano o wyleczeniu wynika ze zwyklej
niewiedzy. Trzecie: czy matka dziecka jest naukowcem/lekarzem zglebiajacym
problematyke leczenia cukrzycy? Jakies publikacje w literaturze medycznej?
Z artykulu wynika li tylko to, ze "uciszono" objawy cukrzycy. Nie ma slowa o
wyleczeniu przyczyny, czemu nawet sie nie dziwie, bo poki co metody
wyleczenia jej nie sa poznane. Czyli ten artykul to strzal kula w plot.
Nadal nie przekonana,
Anka
|