Data: 2012-05-11 19:46:14
Temat: Re: Video: ksiadz o podwojnym zyciu kleru
Od: Paulinka <p...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ikselka pisze:
> Dnia Thu, 10 May 2012 22:53:15 +0200, Paulinka napisał(a):
>
>> Chiron pisze:
>>> Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
>>> news:1odjn8lfprrf9.pyqmb691f570$.dlg@40tude.net...
>>>> Dnia Wed, 09 May 2012 23:10:58 +0200, Paulinka napisał(a):
>>>>
>>>>> Tym bardziej, że dzieci się uczą od rodziców, jeśli są w domu książki,
>>>>> jest nimi zainteresowanie, to dzieci łykną bakcyla i przekażą go dalej.
>>>> Tyle że kiedy majac samemu własnie taki dom idzie się np w odwiedziny do
>>>> innego (w sensie książek i wiedzy w ogóle), niosąc z radością bogate
>>>> książkowe prezenty, można się spotkać z nieprzyjemną niespodzianką w
>>>> postaci zawiedzionych min tamtejszych dzieciaków... Przerobiłam.
>>>> :-(
>>> Oj tak, niestety. Gdy byłem nastolatkiem marzyłem o eleganckim piórze i
>>> długopisie- w jakimś ładnym etui. Gdy obdarzyłem takim prezentem
>>> nastoletnią, dobrą uczennicę- to była bardzo zawiedziona.
>> Ponieważ spełniliście z XL Wasze marzenia o prezencie, a nie cudze.
>> Proste jak drut. I to żaden zarzut. Tez mnie mierzi, kiedy kupuję
>> kolejny badziewny plastikowy tor dla aut dla dzieci, chociaż widziałam
>> mnóstwo rzeczy, które jako dziecko pragnęłam mieć, ba nawet jako dorosła
>> bym chciała :)
>
> Nie musiałam nigdy marzyć o książkach - po pierwsze rodzice kupowali mi
> zawsze te, które tylko zechciałam, po drugie mieszkałam w dzieciństwie "w
> szkole", gdzie za zgodą pani bibliotekarki miałam dostęp do kluczy do
> biblioteki z racji należenia do kółka bibliotekarskiego i pozwolenie od
> pani na dowolne grzebanie w niej. Tak więc nie realizowałam swoich pragnień
> w prezentach dla innych, po prostu uważam, że każdy sposób jest dobry, aby
> książka trafiła pod strzechy - nawet kiedy jest nieproszonym gościem,
> kiedyś ktoś do niej zajrzy i MOŻE w niej zasmakuje. Najgorzej, kiedy
> prawdopodobieństwo wynosi zero, bo żadnej ksiażki w domu nie ma.
Bardzo to ciekawe zaiste. Pisząc o rzeczach, które pragnęłam jako
dziecko, nie miałam na myśli książek, bo tych w domu było zatrzęsienie i
byłam nimi wręcz obsypywana, ku mojej radości zresztą.
Do tej pory u mnie w domu książki się kupuje regularnie. Kiedyś dziadek
dostawał burę od babci, bo kiedy tylko dostawał emeryturę, jechał do
Wrocławia i zamiast stać w kolejce po towary deficytowe, wracał z nowymi
książkami.
Teraz ojciec, pomimo tego, ze przez pół roku został bez środków do życia
(sądzi sie z ZUSem) to i tak nie zrezygnował ze Świata Książki i coś
wysupłał z oszczędności, żeby kupić jakąś upatrzoną pozycję.
Pisałam o innych rzeczach.
--
Paulinka
|