Data: 2012-05-11 22:18:31
Temat: Re: Video: ksiadz o podwojnym zyciu kleru
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Fri, 11 May 2012 23:16:03 +0200, Paulinka napisał(a):
> Ikselka pisze:
>> Dnia Fri, 11 May 2012 22:42:51 +0200, Paulinka napisał(a):
>>
>>> Ikselka pisze:
>>>> Dnia Fri, 11 May 2012 22:11:53 +0200, Paulinka napisał(a):
>>>>
>>>>> Ikselka pisze:
>>>>>> Dnia Fri, 11 May 2012 21:50:40 +0200, Paulinka napisał(a):
>>>>>>
>>>>>>> Ikselka pisze:
>>>>>>>> Dnia Fri, 11 May 2012 06:32:02 +0200, Chiron napisał(a):
>>>>>>>>
>>>>>>>>> Czy Ty nie masz wizji przyszłości
>>>>>>>>> swoich dzieci- i nie kierujesz nimi w stronę tych wizji?
>>>>>>>> Np chrztem?
>>>>>>> Oczywiście. To była moja i męża decyzja. Uważam, ze bardzo dobra. Jeśli
>>>>>>> moje dzieci będą miały na ten temat inne zdanie, to znaczy, że nie
>>>>>>> poradziłam sobie z realizacją tej decyzji.
>>>>>> Czyli doszliśmy do konsensusu, że nie można w wychowaniu uniknąć
>>>>>> ukierunkowywania.
>>>>> Ukierunkowywanie, a protekcjonalne wyobrażenie o wyższości jednych
>>>>> prezentów nad drugimi to inna bajka.
>>>> A niby gdzie wyższość i protekcjonalność? - proszono mnie na chrzestną, to
>>>> znaczy, że i do wychowania.
>>> No i ok. Nadal uważam, że prezenty mają sprawić radość obdarowanemu.
>>> Jak chcesz swojego chrześniaka/chrześnicę ewangelizować, to są inne ku
>>> temu okazje.
>>
>> Chodzi o dane mi (wraz z prawem do asysty przy sakramencie) prawo do
>> decyzji, co będzie okazją i co będzie dobrym prezentem. To właśnie oznacza
>> bycie chrzestnym.
>
> A bycie darczyńcą zobowiązuje do tego, żeby wziąć pod uwagę
> zainteresowania obdarowanego. Prezent ma _cieszyć_ taka jest jego
> odwieczna rola. Nie ewangelizować, nauczać i być pożytecznym.
>
>
>>> Nauczycielstwo widzę Ci bokiem wychodzi przez te kwitnące teraz wszędzie
>>> kasztany.
>>
>> Kiedy kwitną kasztany, mam zupełnie inny nastrój, niż myślisz - dla mnie to
>> jak co roku od 34 lat czas wspólnych wspomnień z mężem. Dziś właśnie
>> wspominaliśmy moją pierwszą wizytę w jego rodzinnym domu, która odbyła się
>> zaraz po rozdaniu maturalnych świadectw... Wyszliśmy ze szkoły ze
>> świadectwami, zatrzymując się w furtce jak przed wyjściem w przyszłość on
>> spytał, czy pójdę z nim na wieś... odpowiedziałam "tak" i poszliśmy razem
>> przez miasto, rozpalone od słońca - był koniec maja. No i tak nam już
>> zostało - maj :-)
>
> Grafomańsko jak cholera, ale pewnie sentymentalnie majowo.
Grafomańsko? - i tak silę się na minimum romantyzmu. Popatrz czasem na
chmury tuż przed zachodem słońca, ich kolory i kształty. Gdy to samo
zobaczysz namalowane na płótnie, krzykniesz "Ale kicz!" - a przecież
patrzysz na dokładne odzwierciedlenie zjawiska :-)
> BTW byłaś mieszczuchem, że poszłaś na wieś?
MŚK był mieszczuchem. Miał na myśli zapadłą (wtedy) wieś. I rzeczywiście,
chociaż wychowałam się na wsi (tylko mieszkając tam, z racji nauczycielstwa
rodziców), to jednak dopiero tutaj, gdzie zamieszkałam z mężem, zobaczyłam,
co znaczy WIOCHA. Chyba nie całkiem zdawałam sobie sprawę, co wtedy miał na
myśli, ale i tak poszłabym, choćby i w busz afrykański :-)
|