| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-11-18 19:59:03
Temat: Wpływ jedzenia na nastrój, czyli:"to ja prosiacek, pomocy, pomocy"Zaproponowano mi napisanie artykułu o wpływie jedzenia na nastrój.
Superek- ucieszyłam się, albowiem temat jedzenia i nastrojów jest mi
bliski a na dodatek wiele w swoim życiu diet przeszłam i nieraz
poprawiałam sobie humorek czekoladową "pocieszajką" albo kilogramem
truskawek. Zaopatrzyłam sie więc w literaturę i zaczełam ją czytać. I, o
mój bolku, zapomniałam, że to tak działa: czytanie o jedzeniu, czytanie
przepisów kulinarnych, albo co gorsza oglądanie tych apetycznych
zdjęć... pognało mnie do kuchni. Obiadek: ryba po indyjsku, deserek:
mandarynki, potem jakaś przegryzka, potem ciasteczka, potem czekoladki
(bo było o czekoladzie i jej amfetaminowopodobnym działaniu)... Zeźliłam
się, bo jesteś świeżo po chorobie żołądka i mój przewód pokarmowy zaczął
błyskać czerwoną kreską. No to wzięłam do ręki Chmielewską:
(nie)boszczyk maż. Taaa... książka jest najeżona opowiesciami o
jedzeniu. Głowni bohaterowie nieustannie poprawiają sobie nastroje
takimi niezdroowymi i cieżkostrawnymi posiłami jak: sznycelki z
kluseczkami, młoda kapusta z zasmażką, serniczek w czekoladzie...
Boszsz... Zrobiłam sobie jajecznicę z pieczarkami, na kabanosach
(usmażona na takiem niezdrowym masełku) i.. włączyłąm kompa, po drodze
zabierając resztkę mandarynek i kruche ciasteczka. Nieee mooogeeee
juuuuz, czuje sie jak Miś Kuleczka, pobolewa mnie żołądek, taka fajna
dieta sprzed miesiaca idzie sobie w las a praca czeka. Poooomooocyyy:
napiszcie co myślicie o wpływie jedzenia na nastrój, może macie jakieś
włąsne doświadczenia. chętnie poczytam , tym chętniej, że nie bede w tym
czasie latać do kuchni i rewidować zawartosci lodówki.
pozdrawiam
mema
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-11-18 20:00:22
Temat: Re: Wpływ jedzenia na nastrój, czyli:"to ja prosiacek, pomocy, pomocy"Jak zaczniemy pisac o wplywie jedzenia na nastroj,...hm...to i tak, chcial
nie chcial bedzie o jedzeniu.
Ja np. uwielbiam czekolade i ciastczka w czekoladzie, a jaki maja na mnie
wplyw.?...jesli zjem pol kilo ciastek to z humorem kiepsko potem, ale kiedy
zatrzymam sie na pieciu sztukach w pore..to "wilk syty i owca cala".
Slodycze jedzone w malych ilosciach poprawiaja mi nastroj, to napewno:-)
Ide do kuchni;-))
Pozdrawiam
Ula
www.ulast.prv.pl
GG 4371151
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-18 20:14:56
Temat: Re: Wpływ jedzenia na nastrój, czyli:"to ja prosiacek, pomocy, pomocy"
"Mema" <mema-nie-lubi- Poooomooocyyy:
Akurat wczoraj ogladalam b. ciekawy material o badaniach jakie prowdzi
uniwersytet w Guelph w zakresie tzw. Attention Deficit Disorder- jak to to
bedzie po polsku? To klopoty z koncentracja.
Otoz okazuje sie, ze poprzez wlasciwa diete (pamietam ograniczenie mleka,
wykluczenie slodyczy i duuuuuzo ryb) mozna z owej nadpobudliwosci wyleczyc,
bez stosowania nader od pewnego czasu krytykowanych srodkow
farmakologiczych.
Podobno jestesmy tym co jemy....
Kaska
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-18 21:15:43
Temat: Re: Wpływ jedzenia na nastrój, czyli:"to ja prosiacek, pomocy, pomocy"Użytkownik "Mema"
> poprawiałam sobie humorek czekoladową "pocieszajką" albo kilogramem
> truskawek. Zaopatrzyłam sie więc w literaturę i zaczełam ją czytać. I, o
Jednego czego nie potrafię sobie odmówić to słodycze, które na mnie działają
narkotycznie :-( Nie zjem tabliczki czekolady, bo jest to "wyzwalacz"
migreny, ale za to chałwę mogę jeść bez ograniczeń, ale o wadze ciała już
nie wspomnę. Mam pretensje do siebie jak zjem za dużo ;-)
> mój bolku, zapomniałam, że to tak działa: czytanie o jedzeniu, czytanie
> przepisów kulinarnych, albo co gorsza oglądanie tych apetycznych
> zdjęć... pognało mnie do kuchni.
Ano działa, ale jakie to dla mnie szczęście, że nie lubię gotować :-)
Odejdzie mi apetyt jak pomyślę, że przez pół dnia przesiedzę w kuchni.
--
Pozdrówka
Ania vel M(m)asoneczka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-18 21:46:08
Temat: Re: Wpływ jedzenia na nastrój, czyli:"to ja prosiacek, pomocy, pomocy"Mon, 18 Nov 2002 22:15:43 +0100 user Masoneczka napisał(a) newsa
<arbmis$eos$1@news.onet.pl> a ja na to:
> Ano działa, ale jakie to dla mnie szczęście, że nie lubię gotować :-)
> Odejdzie mi apetyt jak pomyślę, że przez pół dnia przesiedzę w kuchni.
buuu, a ja lubie gotować... nawet takie wymylsne rzeczy. Róznie potem
bywa z jedzeniem tego- co raczej nie ma zwiazku ze smakiem potrawy, a
raczej z moimi "jedzeniowymi fanaberiami", potrafie np swiezo wyjetą z
pieca pizze wyrzucic po zjedzeniiu kawałka, bo "juz mi sie odechciało"
U mnie czekolada nie wyzwala napadu migreny. A gdyby wyzwalała, pewnie
bym nie jadła. za to, jesli nie zjem sniadania, migrenka murowana.
a jak jest u Ciebie z serami i czerwonym winem? wywołują migrenę? U mnie
nie
mema
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-18 22:25:26
Temat: Re: Wpływ jedzenia na nastrój, czyli:"to ja prosiacek, pomocy, pomocy"Użytkownik "Mema"
> U mnie czekolada nie wyzwala napadu migreny. A gdyby wyzwalała, pewnie
> bym nie jadła. za to, jesli nie zjem sniadania, migrenka murowana.
> a jak jest u Ciebie z serami i czerwonym winem? wywołują migrenę? U mnie
> nie
Szczęściara ;-))) Nie zaobserwowałam, bo wino piję z znikomych ilościach,
ale
np. kieliszek słodkiej Sangrii doskonale poprawia mi nastrój. Sery uwielbiam
i jadam
prawie wszystkie bez uszczerbku na zdrowiu. Dodam, że bez śniadanka nie
wychodzę
z domku, bo nie ma lepszej motywacji (do zjedzenia) od bólu migrenowego :-)
--
Pozdrówka
Ania vel M(m)asoneczka
Szkoda, że mieszkasz daleko, wpadłabym na pizzę, abyś jej nie wyrzucała ;-)
Orientalne potrawy, o których pisałaś, też muszą smakować wyśmienicie.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-19 00:02:40
Temat: Re: Wpływ jedzenia na nastrój, czyli:"to ja prosiacek, pomocy, pomocy"
"Mema" <m...@t...pl> wrote in message
news:arbgi4$9ug$1@news.tpi.pl...
> może macie jakieś
> włąsne doświadczenia.
Czy piwo to pożywienie? ;)
Dobrze. Na poważnie.
Potrzebuję dużo warzyw. Zauważyłam to. Warzyw i owoców. Lubię się nimi
napychać.
Wiem, że niemalże do uzależnienia prowadzi ciągłe jedzenie słodyczy. Znałam
osobę, która bez zjedzenia tabliczki czekolady raz na jakiś czas (krótki...)
dostawała 'fisia'. Osobiście nie przepadam za słodyczami, są dla mnie
obojętne. Mogę - nie muszę. Nie poprawiają mi nastroju, natomiast
odpowiednio przyrządzona jajecznica, soja, szpinak, brukselka itd mają na
mnie pozytywny wpływ. Jedzenie to przyjemność dla ciała i, zaryzykowałabym
stwierdzenie, że dla ducha także.
--
dipsom_ania
Dzieci zaczynają w końcu myśleć, że Bóg jest kręgowcem w gazowym stanie
skupienia. - Einstein
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-19 00:04:35
Temat: Re: Wpływ jedzenia na nastrój, czyli:"to ja prosiacek, pomocy, pomocy"
"Masoneczka" <m...@p...onet.pl> wrote in message
news:arbpla$mh3$1@news.onet.pl...
>Sery uwielbiam
> i jadam
> prawie wszystkie bez uszczerbku na zdrowiu.
O, sery... daj mi ser a jestem.... ;))) Żółty, biały, ze szczypiorkiem, bez,
z cebulką, cienko pokrojony, z papryką czerwoną, ser ser ser
ser...............................
--
dipsom_ania
Dzieci zaczynają w końcu myśleć, że Bóg jest kręgowcem w gazowym stanie
skupienia. - Einstein
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-11-19 14:35:13
Temat: Re: Wpływ jedzenia na nastrój, czyli:"to ja prosiacek, pomocy, pomocy"
Użytkownik "Mema" <m...@t...pl> napisał w wiadomości
news:arbgi4$9ug$1@news.tpi.pl...
> Zaproponowano mi napisanie artykułu o wpływie jedzenia na nastrój.
> Superek- ucieszyłam się, albowiem temat jedzenia i nastrojów jest mi
> bliski a na dodatek wiele w swoim życiu diet przeszłam i nieraz
> poprawiałam sobie humorek czekoladową "pocieszajką" albo kilogramem
> truskawek. Zaopatrzyłam sie więc w literaturę i zaczełam ją czytać. I, o
> mój bolku, zapomniałam, że to tak działa: czytanie o jedzeniu, czytanie
> przepisów kulinarnych, albo co gorsza oglądanie tych apetycznych
> zdjęć... pognało mnie do kuchni. Obiadek: ryba po indyjsku, deserek:
> mandarynki, potem jakaś przegryzka, potem ciasteczka, potem czekoladki
> (bo było o czekoladzie i jej amfetaminowopodobnym działaniu)... Zeźliłam
> się, bo jesteś świeżo po chorobie żołądka i mój przewód pokarmowy zaczął
> błyskać czerwoną kreską. No to wzięłam do ręki Chmielewską:
> (nie)boszczyk maż. Taaa... książka jest najeżona opowiesciami o
> jedzeniu. Głowni bohaterowie nieustannie poprawiają sobie nastroje
> takimi niezdroowymi i cieżkostrawnymi posiłami jak: sznycelki z
> kluseczkami, młoda kapusta z zasmażką, serniczek w czekoladzie...
> Boszsz... Zrobiłam sobie jajecznicę z pieczarkami, na kabanosach
> (usmażona na takiem niezdrowym masełku) i.. włączyłąm kompa, po drodze
> zabierając resztkę mandarynek i kruche ciasteczka. Nieee mooogeeee
> juuuuz, czuje sie jak Miś Kuleczka, pobolewa mnie żołądek, taka fajna
> dieta sprzed miesiaca idzie sobie w las a praca czeka. Poooomooocyyy:
> napiszcie co myślicie o wpływie jedzenia na nastrój, może macie jakieś
> włąsne doświadczenia. chętnie poczytam , tym chętniej, że nie bede w tym
> czasie latać do kuchni i rewidować zawartosci lodówki.
> pozdrawiam
Nie pamiętam gdzie ja to czytałam .. bo było to dawno temu, a jakoś nigdy
nie przywiązywałam wagi do diety. Chodziło o to
by nauczyć się słuchać "własnych potrzeb" tzn. mam ochote na sałątkę
jarzynową to ją jem .. ale nie sięgam juz wtedy po szyneczkę i chlebuś,
pomidorka i pieczarki marynowane - jem konkretnie tą sałatkę (samą!). I tak
zawsze .. jeść to co chcemy, ale tylko to.
Pozdrawiam
Vicky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |