> A o czym tu dyskutować? O bandzie konowałów którzy udają że nas potrafią
> wyleczyć? O skorumpowanych lekarzach, farmaceutach..?
> Swoją drogą to najlepszy fach na świecie. Każdy ma swoją teorię rację
> (sprzeczną) i nie można od niego wymagać skuteczności bo jak zastosuje
> procedury to mucha nie siada. A że można tygodniami się zastanawiać czy
> wyrostek, czy wątroba, czy pęcherz, czy prostata, czy kamica... i ciągle
> brać kasę...
>
> Żałość

Ja to powiem z jeszcze innej finansowej beczki.

Leże już na chorobowym od początku listopada, a wstępne konsultacje na
zabieg (sprawy kręgosłupowe) mam na koniec stycznia. Nie wiem kiedy będzie
zabieg (mam nadzieje że gdzies w lutym), ale z finansowego punktu widzenia
to nie ma żadnej logiki. Za chorobowe państwo (wraz z pracodawcą) musi mi
zapłacić około 4*wypłata czyli dajmy na to średnią krajową około 4*3k PLN. =
12 kPLN. Orientowałem się prywatnie, to ci sami neurochirurdzy którzy będą
mnie operowac państwowo być może w lutym, robią to też prywatnie z reguły co
tydzień (w jakimś jednym dniu tygodnia) warunek trzeba mieć od 9 do 12 k PLN
swojej własnej kasy. Wtedy zabieg masz niemal od ręki.

Z perspektywy budżetu państwa oczekiwanie na chorobowym na takie długie
terminy (mam skierowanie w trybie pilnym - ze zględu na silne bóle - na
które załapałem się za trzy miesiące ....) nie ma najmniejszego sensu, bo
państwo tak czy siak traci mniej więcej takie same pieniądze. Nie wiem kurwa
kto kto obliczył, ale czy nie lepiej było by dołożyć ten jeden pierdolony
zabieg więcej w rocznej puli NFZ, i później zaoszczędzić to na niepotrzebnym
wypłacaniu z ZUS-u chorobowego które może nawet przewyższy koszty samego
zabiegu (nie mówiąc już o niepotrzebnym cierpieniu które człowiek musi
przechodzić...) ?.

--
Pozdrawiam
Endriu