Data: 2015-09-24 14:53:00
Temat: Re: Z własnych obserwacji
Od: l...@g...com
Pokaż wszystkie nagłówki
użytkownik glob napisał:
> niebieski
>
> Ksenofobia to lęk przed obcym
Pierwsza podstawowa zasada: osoba aspirująca do miana gwiazdy lewicowej publicystyki
musi pamiętać, że felieton nie ujawnia nowych faktów i nikogo nie edukuje. Jeżeli
nawet poucza, unika liczb i twardych danych. To mogłoby sugerować, że autor nie był
pewien swoich przekonań i szukał dowodów na ich poparcie. Lewicowy felietonista nigdy
nie ma wątpliwości. Tekst może być sarkastyczny, ale nie zabawny. Czytelnik nie może
odnieść wrażenia, że autor jest śmieszny. Bycie lewicowcem to śmiertelnie poważna
sprawa.
Zasada numer dwa: tekst ma budować wizerunek autora jako człowieka wyjątkowego.
Szacownego i nieprzeciętnie dobrego, zatroskanego o innych. Nawet jeżeli troszczy się
o swoje długi, czy boisko w szkole córki, to robi to z troski o wszystkie dzieci.
Taki świecki święty. Czytelnik powinien czuć, że od samego czytania tekstu rozpiera
go duma. Chłonie i z każdą linijką staje się lepszy od tych wszystkich, którzy myślą
inaczej.
Zasada numer trzy: zawsze, ale to zawsze, należy się trzymać ogólnie obowiązujących
poglądów mainstreamu, czyli głównego koryta myśli lewicowej. Środowisko zostawia
niewielki, ale pewien margines błędu. Poczatkującym autorom nie radzę jednak
eksperymentów, bo łatwo wylecieć za nawias, o czym przekonało się w przeszłości wielu
wybitnych lewicowców z Ryszardem Bugajem na czele, który otrzymał zakaz publikacji w
"Gazecie Wyborczej". Żeby zwrócić na siebie uwagę, radzę na początek skupić się na
dobieraniu odpowiedniej liczby drastycznych przymiotników. Nigdy, ale to nigdy, nie
dajmy się złapać na tym, że ktoś przelicytuje nas przymiotnikami. Zawsze powinniście
być gotowi i mieć ich w zanadrzu więcej niż ktoś, kto już wcześniej pisał na ten sam
temat.
Uczmy się od najlepszych. W niedawnej debacie o imigrantach, trend został wytyczony
przez nie byle kogo, bo red. zarządzającego "Gazety Wyborczej" Jarosława Kurskiego.
On pierwszy napisał, że mu "Wstyd". Wstyd mu było oczywiście za Polskę i jej niechęć
do imigrantów. Tytuł obudował trzema mocnymi wyrażeniami przymiotnikowymi -
"ksenofobiczny bluzg", "moralny szalet", "ludzie, tchórzliwie ukrywających swe
nazwisko...".
Zgodnie z zasadą, że każdy kolejny lewicowy felieton, choć ma mówić to samo, to ma to
mówić dosadniej, red. Tomasz Lis w tytule swojego felietonu użył słowa "wstyd" aż dwa
razy. Po prostu jeszcze więcej wstydu - "Wstyd, Polsko, wstyd". Następnie red. Lis
zwiększył natężenie przymiotnikowe pisząc - "Kompromitująca jest ostentacja i
nonszalancja..." " ...Oto żałosny egoizm i nietolerancja".
Redaktor Jacek Żakowski wystąpił jako trzeci i miał najtrudniejsze zadanie. Ale
trafiło na człowieka, który jak mało kto zna swoją robotę: "...Nie tylko
ksenofobiczną, rasistowską i islamofobiczną. Także - bez względu na kontekst -
egoistyczną, samolubną, okrutną, tchórzliwą, agresywną i paranoiczną. Złą w niemal
każdym wyobrażalnym sensie". Żakowski wykonał Lisa do drugiej potęgi na znacznie
mniejszej powierzchni. Mistrz.
Zasada numer cztery: jeżeli już postanowiliście zostać lewicowym felietonistą,
pamiętajcie, żeby szybko ustanowić swój lewicowy autorytet. Piszcie tak, jak byście
przewracali oczami. Albo jeszcze lepiej - piszcie przewracając oczami w poczuciu
wewnętrznego zażenowania małością i ograniczeniem intelektualnym konserwatystów. Tak
jakbyście słyszeli red. Paradowską: "No, to po prostu żałosne", "To mnie śmieszy".
Kiedy macie wrażenie, że nie starcza argumentu, przewróćcie oczami dwa razy i dalej
już mimochodem: "To mnie już nudzi", "Po co my tu rozmawiamy o aferze podsłuchowej,
skoro nikt nie widzi żadnej afery".
Zasada numer pięć: lewicowy publicysta niechętnie odwołuje się do autorytetu, bo sam
jest autorytetem, ale jeżeli już, to może sięgnąć po autorytet red. Wielowieyskiej -
"Przecież wszyscy wiedzą, że to nieprawda..." "Wszyscy pamiętają", "Wszyscy się
zgadzają".
Zasad numer sześć: każdy popularny argument, na który nie mamy kontrargumentu, zawsze
możemy nazwać "populizmem". Doktor Habilitowany Radosław Markowski stworzył z tego
słowa istne arcydzieło, ba, napisał nawet pracę "Populizm a demokracja". W dyskusji o
jednomandatowych okręgach potrafił w jednym zdaniu kilka razy powtórzyć słowo
"populizm". I nie potrzebował już żadnego innego argumentu, by dowieść swojej tezy.
Zasada numer siedem: żeby dowieść swojej przewagi intelektualnej, zawsze możesz
sięgnąć po zdrobnienia. I tak, red. Lis pisze: "zakładają szatki troski", można też
"przebierać nóżkami" i "wymachiwać rączką". To pomaga zbudować ekstra dystans. Im
mocniej uda się zdeprecjonować drugą stronę, tym więksi będziecie wydawali się
waszemu czytelnikowi. A o to w końcu chodzi.
Zasada numer osiem: jeżeli już ustanowiliście swój autorytet i postawę godną
piedestału lewicowca, możecie przystąpić do psychologizowania. Przedstawiania
konserwatystów jako paranoików i niepewnych siebie ksenofobów. To nieodłączny element
tego gatunku literackiego. Paweł Felis pisząc w "Gazecie Wyborczej" o krytycznych
głosach pod adresem "Idy" Pawlikowskiego, zaczyna od tych, którym "Ida" się
spodobała. Chodzi o tę część "która jest otwarta na świat i rozumie, na czym polega
sztuka. No i nie ma kompleksów". O osobach, którym film się nie podoba, czytamy :
"część zawistna, ksenofobiczna, z którą nie chcę mieć nic wspólnego, będzie pewnie
jeszcze bardziej wkurzona". Klasyk.
Swego czasu miałem przyjemność rozmawiać z panią Kazimierą Szczuką. Nie pamiętam już
jak zeszło na temat nierówności społecznych, ale pamiętam, że spotkanie skończyło się
wykładem pani Kazimiery, że powinienem czytać więcej książek, które ona czyta i tam
wyraźnie mądrzy ludzie mówią o tym, że kapitalizm się nie sprawdził. Następnego dnia,
Pani Szczuka, osoba nader kulturalna, zadzwoniła i powiedziała, że może nie powinna
tak mnie besztać, na co odpowiedziałem, że nie była to moja pierwsza rozmowa z
lewicowym autorytetem i niczego innego po niej bym się nie spodziewał. Pani Kazimiera
jak klasyczny przedstawiciel grupy, najpierw ustanowiła siebie autorytetem, a potem
moje odrębne zdanie uznała po prostu za brak wykształcenia w dziedzinie ekonomii i
międzynarodowej problematyki.
Zasada numer dziewięć: prezentując konserwatystów jako osoby zakompleksione i
skrzywdzone przez los, trzeba bardzo uważać, by nie wdepnąć na kruchy lód litości nad
słabszymi. Red. Ewa Wanat o dzieciach państwa Elbanowskich powiedziała, że są
"nierozgarnięte" i źle się to skończyło. Tak więc początkującym autorom radzę
ograniczać się do kilku sprawdzonych fraz i sformułowań, które pomogą czytelnikowi z
wizualizacją mrocznej postaci konserwatysty i nigdy nie pozwolą na cień litości.
Dlatego konserwatyści, czyli "wystraszeni zmian i lepszego świata, zakompleksieni
ludzie", powinni dodatkowo występować w kontekście pejoratywnych przymiotników i
zwrotów: "małostkowy", "karzeł moralny", "odrażający", "mściwy".
Zasada numer dziesięć: W przypadku konserwatystów ekonomicznych, najczęściej
spotykamy się z przymiotnikami takimi jak "zaślepiony", "śmiesznie uparty", "naiwny
neoliberał". To tych kilka dobrodusznych, ale są też bardziej zdecydowane, często
kierowane również pod adresem autora niniejszego poradnika - "tępy neoliberał" czy
"kapitalistyczny zabobon".
http://wiadomosci.wp.pl/kat,141202,title,Tomasz-Wrob
lewski-10-zasad-jak-napisac-doskonaly-felieton-lewic
owy,wid,17843060,wiadomosc.html?ticaid=115a46
|