Data: 2006-04-03 15:41:04
Temat: Re: Zastanawiam się jakie urazy...
Od: "TM" <m...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_onet_pl)@tutaj.nic> napisał w
wiadomości news:e0qr1a$9q5$1@news.onet.pl...
> Eva?
Kogoś Ci przypominam? To.... fajnie @;)
> > Takiego p* faceta nie znał polski usenet od początku swego istnienia.
> > Wiesz > > o tym? Pewnie wiesz.
> Założę się, że nie wie.
Tak, to jedno pytanie było nadmiarowe i nielogiczne.
I męczyło - już po. Ale nikt nie zauważał, więc już nie ruszałam ;)
Było bez sensu w tym kontekście, bo:
gdyby chory mógł spostrzec że rozumuje paranoicznie,
momentalnie musiałby ozdrowieć. A on nie może.
Jeśli nie może, to czemuś to służy.
Ochronie własnego ego, rozgrzeszaniu się, dostarczaniu paliwa do
"poszukiwań",
dostarczaniu "sensu życia" ? Ok, ale czyimś kosztem?
Czyim? Własnych dzieci!
Psychika nie uniosłaby całego wymiaru prawdy?
A przecież tylko w TEN sposób może ozdrowieć!
Rozumiejąc mechanizmy uwalniamy się od ich ukrytego działania.
Tylko tak.
Pytanie:
Co musiałoby się stać w szeroko ujętym znaczeniu
(w oświacie, w prawodawstwie, w wychowaniu, w każdym domu)
by przerwać ten odwieczny krąg niemożności zrozumienia i porozumienia
między K i M?
W szeroko ujętym chyba tylko TRĄBA (jerychońska?)! :)
A każdy indywidualnie?
Straszna robota. Straszne te monolity (tradyszynnnn) powbijane w mózgi.
Choć może już młodzi inaczej? Czy ja wiem?
I czy świadomi są jak łatwo wszystko to zepsuć i raczej nieodwracalnie?
I - jak się przed paranoją w otoczeniu bronić?
To jest wielki problem dla tych, którzy muszą.
|