Data: 2010-10-26 09:44:49
Temat: Re: Zróbmy mały rekonesans
Od: medea <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2010-10-25 22:37, Ikselka pisze:
> Dnia Mon, 25 Oct 2010 22:11:24 +0200, medea napisał(a):
>
>> Paluszkiem proszę pokazać, gdzie tak napisałam, że nie uważam księży za
>> dorosłych.
>
> Nigdzie nie napisałaś "nie uważam księży za dorosłych", więc akurat tej
> sekwencji znaków nie odnajdę.
> Natomiast podałaś definicję "dorosłosci" w trzech takich punktach, aby
> WYKAZAĆ, ze księża nie są dorośli, bo nie spełniają tych warunków.
> Nie bądź sprytniejsza niż uczciwsza, co?
Tylko widzisz, problem polega na tym, że ja NIGDZIE nie podawałam żadnej
definicji dorosłości, przynajmniej nie taka była moja intencja. Pozwolę
sobie w ramach usprawiedliwienia na małą rewizję tego podwątku. Zaczęło
się od Drucha i od kłopotów w ocenie jego wieku. Nawiązując do mojego
stałego żartobliwego porównania Drucha do księdza (mam nadzieję, że
Druch nie widzi w tym niczego obraźliwego), napisałam:
>Księży zazwyczaj ciężko ocenić pod względem wieku. Są właśnie tacy -
>pozycja starszego, mądrzejszego, a doświadczenie życiowe zerowe.
Bo tak odbieram Drucha - jako osobę piszącą z pozycji obserwatora,
zwłaszcza jeśli wypowiada się na tematy najogólniej rzecz biorąc rodzinne.
Z tym zerowym doświadczeniem u księży przesadziłam, czego nie
omieszkałaś mi natychmiast wytknąć, więc w następnym poście
wypunktowałam, o jakie doświadczenia mi chodzi:
>Bo tak naprawdę nie wiedzą, co to znaczy wziąć faktyczną
>odpowiedzialność za drugą osobę (własne dziecko), chodzić na codzienne
>kompromisy z drugą osobą (żona), a przede wszystkim zarabiać na swoje
>utrzymanie. To są chyba najpoważniejsze doświadczenia dorosłości.
W moim przekonaniu (i nie tylko w moim, jak widać) są to doświadczenia
przynależne większości dorosłych ludzi, z którymi sobie każdy radzi
lepiej lub gorzej, ale styka się z nimi na co dzień. Księża są tych
doświadczeń pozbawieni, co nie przeszkadza im w zabieraniu na te tematy
głosu, często w sposób autorytarny (i to jest w moim odczuciu
najbardziej nie na miejscu). Każdy samotny, kto nie ma własnej rodziny,
pozbawiony jest doświadczenia posiadania dzieci, "układania się" z
partnerem, ale nikt z tej grupy osób raczej nie wypowiada się na temat
wychowywania dzieci, a nawet jeśli to robi, to brzmi śmiesznie.
Księża dodatkowo nie muszą martwić się o utrzymanie, ponieważ mają
podstawowe utrzymanie zapewnione z racji pełnionej funkcji i nie muszą
martwić się o to, co do garnka włożyć. Niektórzy z nich pracują, to
fakt, ale nie muszą obawiać się, co z nimi będzie, jeśli stracą pracę.
Ale to jeszcze nie znaczy, że w moim przekonaniu księża nie są dorośli!
I w tym, co napisałam, nie było najmniejszego nawet jadu. Jeśli był, to
w Twoim odbiorze. A Ty mi wyskakujesz z Popiełuszką i z insynuacją, że
mam jakieś ukryte powody do nienawiści w stosunku do księży.
Sama najlepiej rozumiesz, co znaczy walka z nadinterpretacją Twoich
słów. Zupełnie niepotrzebnie ten temat tak napuchł i pomyśl, czy też nie
jesteś za to w dużym stopniu odpowiedzialna. Mam wrażenie zresztą, że
Twoje nadmierne emocje bynajmniej nie wzięły się li tylko z tego tematu
(BTW uspokoję Cię - nie ma ku temu powodu).
Wysyłam na grupę i na priv.
Pozdrawiam
Ewa
|