Strona główna Grupy pl.sci.psychologia apokaliPSPa

Grupy

Szukaj w grupach

 

apokaliPSPa

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2004-01-17 21:35:49

Temat: apokaliPSPa
Od: "tycztom" <t...@i...pw.edu.pl> szukaj wiadomości tego autora

WSTĘP

Przyszedłem na PSP w celu 'żadnym' - surówka, 'beztroski' - z własnym
światem - własnym 'łbekiem od szpilki'. Tyle.
Wytrawny szachista w prostocie /niczym wyrachowana machina/ widzi
geniusz, to sprawia, że zaniepokojony trzyma się z daleka...
Co takiego All widział w tycztomku...?
Czego się wystraszył...? Trzeba tutaj jasno powiedzieć: na tamten czas
widział 'x'. To 'x' mogło różnie ewoluować. Mogło tak, jak w mailu do
Pyzola. Mogło całkiem inaczej - stało się tak jak widać.
All się na szczęście pomylił, lub nie mylił - mało kto zauważy, że jedno
i drugie znaczy dokładnie to samo. Środowisko, to skoplikowany łańcuszek
zależności - także PSP. Albo posługujemy się 'cyfrowymi' /5 miejsce po
przecinku = 5 warstwa zrozumienia/ aparatami - zrzucamy obrazki, albo
bawimy się w proroków.
Prorok powiedziałby tak:
- tycztomek przestawi się w tryb "myśli", będzie to za pół roku
Tłum powiedziałby:
- hochsztapler, 'kumoter', 'kasa', faworyzuje!!!
'Cyfrowy' powiedziałby:
- na ten moment, to kiepsko Cię widzę... zmień grupę, zajmij się czymś
innym itd. - oceniłem on-line, przeliczyłem, przekalkulowałem...
Tłum:
- widzę to podobnie, moje zdanie jest inne, tycztomek jest OK. -
'cyfrowy' przesiąkł fizyką i chemią - 'cyfra' nie człowiek! Mrówki,
robaki...

Powiedzmy sobie wprost: 'cyfrowy' wybrał to, co bardziej /wbrez
pospolitym poskramiaczom metafor/ zrozumiałe i słuszne...
Czemu słuszne? Ano temu, że często nie ma nic lepszego jak powiedzenie
tego, co trzeba powiedzieć. Tak, aby ten kto ma usłyszeć, usłyszał
prawdę /akurat ten wycinek życia, który przerabia/. Tak, aby zmierzył
się z własnym odbiciem w 'oczach' drugiego człeka.
Nieuczciwy i nieobliczalny w skutkach byłby tekst:
- na pewno skończysz studia...!
Mógłby wywołać nieodwracalną syntezę 'głupoty' /czytaj: śmierdzącego
lenistwa - czytaj: laury/.
Wielce prawdopodobne jest, że 'student' popłynąłby ze ściekami.
Uczciwy i pomocny mógłby okazać się tekst:
- być może kiedyś skończy pan tę uczelnię - na dzień dzisiejszy kiepsko
pana widzę...

No właśnie - tutaj 'cyfrowy' nie był tak łagodny - w słowach nie
przebierał :D Mogło to wynikać z co najmniej dwóch rzeczy:
- bał się 'ciemnej' strony mocy tego 'geniuszu' /czytaj: ścieki/
- zależało mu na pozytywnym efekcie - na 'ojcowskim' kopniaku i
delektowaniu się dumą :D /o ile taka miałaby się pojawić/.

Jak jest/było? Widać.
Splot niespodziewanych wydarzeń. Ciekawy - o tyle -, bo dotyczył już
innych umysłów. Innych, choć tych samych, ludzi.
AUTOBUS. Świadomie i pod. Liczyłem na to, że się spotkamy - ja i autor
'busa'. Spotkaliśmy się na tym samym moście - w tym samym miejscu...
Niestety, mało kto zadał sobie trud żeby zrozumieć o co chodzi.
A załżenia zostały zrealizowane. Odsłonięta szarfa dynda na wietrze,
klucze wiszą na haku, WP stoją otworem, 5 warstw aż się prosi.
(...)

Wyjście z 'kanału' było blisko - prz(y,e)chylająca się krzywa
"przychylności". Pomogło. Rękę wyciągnął ten sam.
Tym razem newralgiczny 'prztyk' przekaźnika... nie spalił 'włosów',
został odpowiednio zapodany. Odpowiednio do kierunku 'jazdy'.

JESZCZE NIE KRAINA LUSTER - PADNIJ!

Trząchnięcie niedojrzałą niszą powoduje bolesne w skutkach ogłupienie
/słyszę jak walą się ściany, ale nie wiem co i jak/. Z jednej strony
dostrzegam pole 'walki' - kule świszczą nad głową... oszołomiony staram
się dojść w jaki sposób tu się znalazłem... ze swoim podręcznym
'anielskim' dziennikiem... Wszędzie wokół wysokie ogrodzenie - wiem, że
się nie przedostanę - a za ogrodzeniem grupa ludzi krzyczących:
- rzuć karabin, zdejmij mundur i pisz wiersze o 'kwiatkach'!
Żaden z nich nie jest zainteresowany przeskoczeniem ogrodzenia i
wyciągnięciem mnie z tego... lub wytłumaczenia mi _jak_to_się_stało.
Ogólnie mówiąc: niezły ubaw...
Ale do czasu - TT czołga się do pobliskiego lasku, długo ukrywa.. a z
ukrycia stara się dojść co jest co /who is who/ - kto jest autentyczny,
a kto nie. Kto szczery a kto kundel zakłamany.


POWSTAŃ - FAZA PRZEJŚCIOWA

Podszedłem do 'worga' tak blisko jak się dało - a dlaczego bliżej się
nie dało? A dlatego, że całą 'zabawę' popsuły kobity rzucające po kuchni
talerzami. 'Wróg' stał się bardziej uważny, ostrożny...
Badanie 'wrogiego' obiektu polegało _początkowo_ na wczucie się w
intencje.
Wiedziałem, że gdy /choć to było _niemożliwe_/ All zachwyci się moim
postem, to moje intencje - które rzecz jasna doskonale znałem - będą
lustrem jego intencji.
Kolejny schodek, to pomoc w Redakcyjnych WP. Niestety - właśnie w
trakcie tego /a w zasadzie na samym początku/, sporo się 'zepsuło' -
albo przeciwnie - dzięki temu wszystko się zaczęło... Stawiam na to
drugie.

W trakcie swoich manipulacji poczułem, że to wcale nie tak. Że zaczynam
w tym wszystkim się odnajdować. Że zaczynam być w tym dobry... Nadal
tkwił we mnie jeden mózg /jeden procesor/ ale pojawiła się bardzo
pożądana zdolność dopasowywania sygnałów..., zdrapywania filtrów. 'Tam'
była "moja wojna" - rzuciłem w kąt 'dzienniczek' i zacząłem sobie jakoś
radzić. No i rozwinąłem się - ja... niby 'kawał skur...a'. Ale to
jeszcze nic.
Kiedy za jakiś czas wróciłem do 'kwiatków' - o dziwko _potrafiłem_ -
zauważyłem, że stając się nadwyraz rozwiniętym 'skur...em',
automatycznie tworzę 100 razy lepsze 'kwiatki'...
Jeszcze raz: jeden mózg /jeden procesor/ kilka wirtualnych systemów
operacyjnych - istny 'vmware'... Odnajduję więcej niż jeden system...
rozwijam ten, który pasuje do lokalnego środowiska (psychologia
grupy)... i automatycznie poprawiam pozostałe, wirtualne systemy - także
ten od 'kwiatków'.


KOLEJNA KOMPOZYCJA

...polega na poplątaniu z pomieszaniem. Publiczny wątek starł się z
życiem prywatnym. Z jednej strony miałem do EvyTM żal, że 'popsuła' mi
badania.
Z drugiej strony, zrozumiałem, że to nie tak. Że ona otworzyła mi drzwi
na oścież. Teraz to dopiero... nadal jestem pod 'dziwnym' wrażeniem, że
NIKT się nie podjął. Ale drążę to dalej.
All był zły dla tycztomka. Pyzol przedstawił 'cyrograf'. All dziubał,
mieszał z błotem. Cyrograf miał być 'odkryciem wszechczasów' - tymczasem
był dokładnie tym, com wysłuchiwał na PSP.
To jeszcze nic.
Teraz to dopiero All jest zły. Dlaczego? Ano dlatego, że przestał
dziubać i do 'swoich' zaliczył.
Teraz to go 'widłami', bo "zmienił zdanie nikogo nie informując".

Eva odegrała tutaj newralgiczną rolę... już się domyśla. Przejęła to,
czego Paweł N. nie rozumie lub kontynuować nie chce. Przejęła rolę
przeciwwagi - rolę stabilizatora 'napięcia'. Chwała Ci za to Evo. Będzie
o tym dalej... w "KOMNACIE LUSTER".


KOMNATA LUSTER - epilog

Mroczna komnata. Wchodzę. Nic nie widać... Staję z pomadką - kałamarz,
pomadka. Nikt tu nic nie mówi. Wszystko się porozumiewa za pomocą
pomadki, kałamarza i szkła. Jeszcze nie wiem, skąd tyle wiem...
Niestety mało widać. Tylko raz dziennie pojawia się promień słońca,
oświetlający komnatę... Promień wpada od wykończonego potężnym, ostrym
łukiem sufitu. Tylko raz dziennie - na krótko... Nie potrafię skojarzyć.
Nie wiem skąd to wiem. Mam uczucie, że dotychczas byłem czymś innym.

Oglądam swe kształty. Umieram ze strachu.. czuję płaski brzuch.
Drewniane obudowy... Jakby nie moje ręce, wystające z tych obudów. Nie
mam nóg. Teraz robię się śmiertelnie poważny.
Mineła chwila, jestem wyraźnie przygnębiony, osamotniony. Podświadomie
wiem, że coś pamiętam. Badawczo szukam nóg. Padam na płaski brzuch. Nie
mam nóg. To są kółka. Płaski brzuch i kółka. Drewniane obudowy. Coś
dudni we mnie. Nie jest to serce, bo serca już nie mam.
Dociera do mnie to kim teraz jestem. Jestem lustrem.
Zamaczam w kałamarzu pomadkę i gryzmolę na własnym szkle POMOCY!!!!!!
Nigdy jeszcze tutaj nie byłem!!!! NIECH MI KTOŚ POMOŻE!!!!!
JESTEM TUTAJ PIERWSZY RAZ!!!! CZY KTOŚ MNIE ŚŁYSZY?????

Chcę krzyczeć, nie można. Lustra nie mówią. Piszę po omacku. Nic nie
widać. Wyczuwam obecność innych luster, kałamarzy, obudów. Wyczuwam
pracujące w pocie czoła pomadki. Nie wiem, czy piszą maczkiem, czy ich
objętość jest sporo większa. Mnie szkło się skończyło. Maczam kończyny w
kałamarzu. Uffff.. teraz już wiem, że mam normalne ręce. Wystają z
obudów i te ręce są rękami.... bo niby jak wyczułbym te kółka. Jestem za
bardzo zdruzgotany, żeby teraz się nad tym zastanawiać.

Minęło trochę czasu. Pamiętam, nie wiem skąd, że czas ktoś mierzył.
Pamiętam jakieś obrazy - tak jakbym kiedyś już patrzył, choć nie wiem co
to mogło być. Nie wiem też skąd mi przyszło do głowy, że gdybym był '2',
mógłbym się w sobie przejrzeć.
- Mam! - podskoczyłem z radości na swych czterech kółkach
Jak tylko trafi się promyk, przejrzę się w kimś innym... wyraźnie
wsłuchuję się w odgłosy reszty pomadek. Teraz znowu się zastanawiam nad
tym, skąd mi przyszło do głowy to dziwne słowo "cztery". Kiedyś tego
używałem.

Instynktownie podszedłem do sklepienia wielkiego sufitu. Instynktownie
rozumiałem, że zbliża się godzina promyka. Rozumiałem już też, że
światło musi zostać odbite... skierowane na wyczuwalnych towarzyszy.

Błysnęło na górze... oniemiałem z zachwytu. Czułem, że jestem ważnym
modułem, elementem, brakującym ogniwem... Tak się nie stało.
Usłyszałem jęki zawodu. Straciłem przytomność.

Obudziłem się stłuczony... kawałki luster.. składałem się już nie z
jednego lustra, lecz z drobnych i grubych kawałków. Nie wiedziałem co
się wydarzyło...
Jak wicher dorwałem pomadkę, wytarłem wczorajsze napisy i nabazgrałem
"CO SIĘ STAŁO? CZY KTOŚ WIE CO SIĘ STAŁO?".
Dzisiejszej klepsydry nie podszedłem do sklepienia. Leżałem na ... na
czymś, co nie wiem skąd zapamiętałem jako 'posadzka'.

Czas klepsydry nadszedł. Rozbłysło.
Moim oczom ukazała się przepiękna, świetlista komnata. Było tak jasno,
że z powodzeniem wyłapałem większość tego, co chciałem ujrzeć w
ciemnościach.
Na środku stało potężne lustro. Odbijało światło spod sklepienia.
Dzieliło równo i sprawiedliwie. Wokół stały średnie lustra, odbijały
światło na te mniejsze, a te mniejsze na jeszcze mniejsze i całkiem
malutkie.
- piękna harmonia - pomyślałem...
Na końcu światło skierowało zostało na najmniejsze lusterka... w tym na
mnie. Usłyszałem jęk zawodu... światło zgasło...

Jeszcze przed następną klepsydrą wiedziałem, że nie jest to zwyczajne
światło - takie jakie znałem nie wiem skąd. Intuicyjnie... byłem pewien,
że odbijane w nieskończoność nigdy nie opuściłoby "komnaty luster".
Byłem pewien, że zawiodły najdrobniejsze ogniwa... Zawiodły najmniejsze
lustra.
Zepsuły kąt.

Wiele klepsyder jeszcze oglądałem. Za każdym razem kończyło się tak
samo.
Z czasem zrozumiałem też, dlaczego mnie stłuczono. Pierwszej klepsydry -
mojego tutaj pobytu - zająłem miejsce 'rozgrywającego'. Niestety nie
dosięgnąłem. Nawet nie to, że nie zdołałem złapać kąta lub prawidłowo
nie odbiłem. Po prostu nie sięgnąłem... Tej pamiętnej klepsydry światło
w ogóle nie zeszło poniżej poziomu "zero"...
O poziomie zerowym miałem dopiero usłyszeć.

Pewnej klepsydry pomyślałem sobie, że odstąpię od światła...
Zainteresowało mnie to, co inne lustra mają powypisywane na swych
taflach.
Spojrzałem na 'rozgrywającego'... wyczytalem "asdfapoiawas
ldfhas12340926409 263@!@#$12341234!@#$asDF!@#$".
- o boże! - krzyknąłem.
- Nic nie rozumiem!
Nie zrozumiałem nawet tego, skąd się u licha wzięło to "o boże!".

Byłem cholernie zły. Przez te głupie okrzyki, światła wystarczyło mi
tylko na jedne, dodatkowe oględziny... Czytałem...
"tt$$%@#$%vG^1212341234bis". Z niecierpliwością czekałem na kolejną
klepsydrę. Wpadłem na pomysł, żeby zacząć od najmniejszych - do tych
zbliżonych do mnie, do moich gabarytów.

Błysk zapanował nad komnatą... Zabrałem się do roboty: "hej! Jesteś
nowy?", "jak to co się stało? A co się stało ze mną?", "ja też nie wiem
co się stało?", "czemu jesteś potłuczony?", "jak chcesz, mogę wysłać
Twoją fotkę, chcesz?", "mmm, rzeńska część garderoby będzie zachwycona".
Dorwałem pomadkę i napisałem:
- kto mnie stłukł?
Dość szybko dostałem odpowiedź "lepiej nie pytaj, czytaj archiwum, jest
zapisane na bocznej ścianie komnaty".
Zaciekawiło mnie to. Bałem się. Klepsydra dobiegała końca. Potężne
lustra z litością, pogardą, współczuciem.. patrzyły na małych
nieudaczników. I tym razem nie mogło być inaczej. Światło zniknęło na
najmniejszych... popłynęło w próżnię.

Długo rozmyślałem nad pomadką przyjaznego lustra. Co to 'archiwum'?
Zbudził mnie czujść dotyk. Wiedziałem, że to przyjazne lustro. Wzięło
moją dłoń i zbliżyło do swojej tafli. Byłem pod wielkim wrażeniem.
Okazało się, że z lustra można czytać za pomocą dotyku - o ile to drugie
wyrazi chęć i zgodę... Dopiero za kilka tysięcy klepsydr miałem się
dowiedzieć, że tryb dotykany nazywają 'prywatny', tryb oświetlony
nazywają 'publiczny'.

3360 klepsydry obudziłem się jakby trochę większy. Wytarłem wszystkie
bazgroły - tej dekady interesował mnie stan tafli.. Zrosła się.
Z powodzeniem czytałem już napisy na średnich lustrach "zajrzyj w
google!", "nie słuchaj lustroJeta!", "ooo.. dawno Cię tu nie było",
"burza jak słońce, kwiaty i wszystko .... wszystko zmierza...",
"autyzm...", "behawioryzm wilków"..
Sklejałem literki - wciąż jednak mało to wszystko rozumiałem.
Światło rozbiegło się po komnacie. Omal nie padłem z wrażenia. Dostałem
impuls od przyjaznego lustra... Niestety. Nie długo trwała euforia.
Spaprałem. Chciałem podać do sąsiada. Spaprałem kąt. Światło legło w
podłodze... legło w próżni.

9876 klepsydry rozumiałem już treści średnich luster... Swobodnie
czytałem treści największego lustra... lecz nic z tego nie rozumiałem.
Omal zapomniałem: 4569 klepsydry pierwszy raz, z powodzeniem, odbiłem
światło... Poległo ono, co prawda, jak zwykle - lecz nie na mnie.

18566 klepsydry zrozumiałem tresć największego lustra. Treść mówiła, że
trzeba mnie się bać, że jestem niebezpieczny i że inni 'cukierkowi' za
mną pójdą. Zrozumiałem, że mnie tutaj nie chcą... Na długie klepsydry
zniknąłem za kotarą... Nic z tego nie rozumiałem. Czasem pojawił się
ktoś, kto w mroku zdecydowanym ruchem pchnął moją rękę na swą taflę...
Wodziłem palcem po 'mapie', to były dobre i ciepłe treści.
Szukałem jakiegoś przedmiotu. Chciałem za wszelką cenę rozbić największe
lustro. Czymkolwiek i jakkolwiek.

34576 klepsydry wyszedłem zza kotary. Toczyłem się na swoich kołach...
coś mnie bardzo zadziwiło. To nie były już kółka - to były koła. Miałem
dość pokaźne rozmiary... dotykałem ręką tafli. Pióro jakby większe,
kałamarz pojemniejszy, pomadka bardziej wydajna - lecz rzadko pisałem.
Zacząłem obserwować. Przyjazne lustro nadal odbijało do mnie... Byłem w
kategorii średnie. Zaczynałem już rozumieć. Zacząłem się zastanawiać.
Światło zapanowało nad komnatą. Nie czytałem - wniknąłem w coś bliżej
nie określonego... z zaciekawieniem patrzyłem na to, co miało nastąpić.
Wielkie lustra przenikały się. Krzyżowały swoimi drewnianymi obręczami.
Rzadko pisały - nie miałem pojęcia jak to robią... Miałem wrażenie, że
rozumieją się bez słów.

45687 klepsydry zaproszono mnie do niewidzialnej warstwy. Wiedziałem
już, ze nazywają to "rozumienie". Stałem w szeregu z olbrzymami. Ktoś
mnie przenikał, nie wiem jak..., ale automatem uformowałem się w pozycję
"przenikaj innych". Zrozumiałm już..., że największe lustro nie ma nic
wspólnego z tym, co widzę. Zrozumiałem, że wcle nie jedno lustro, to
szereg, zestaw, uporządkowana harmonia, 'lukrecja', profesjonalizm...
cykl i mechanizm. Wiedziałem już, że nazywają to "5 warstwą zrozumienia"
.
Pragnąłem zrozumieć, po raz pierwszy przejrzeć się w najwyższej rangi
lustrze... Zrobiłem to. Efekt był miażdżący. To, co zobaczyłem,
przerastało mnie w każdym calu. Otóż zrozumiałem, że jestem po prostu
lustrem. A przecież było to tak proste i wiadome... Czego zatem
szukałem? Czemu błądziłem i składałem siebie samego z kawałków szkła?

57684 klepsydry nic się nie zmieniło. Tkwiłem w tym samym szeregu...
Jego skład się zmieniał. Pewnwgo dnia znalazłem się nawet na początku.
Nie zawiodłem. Odbiłem.
Zadziwiający i niezmiernie ciekawy wydał mi się 'efekt sąsiada'. Czasem
byłem 'złym lustrem' czasem 'dobrym'. Wszystko zależało od tego co
odbijałem - od tego, za kim stałem. Lustro za mną, wydawało się odbijać
moje cechy.

58345 klepsydry złapałem za pomadkę. Nie robiłem tego od dawna, ale tym
razem musiałem... zdawałem sobie sprawę z tego, że niższej generacji
lustra czytają tylko z pomadki - w dodatku pismo poziomu zerowego.
Napisałem. Tego dnia stałem za 'złym' lustrem - tak to wtedy rozumiałem.
Pisząc odbiłem się od dna ludzkich słabości - wykorzystałem to...
Dźgnąłem z całych sił... Następnej klepsydry stałem za lustrem 'dobrym'
... było mi żal. Zrosiłem taflę... tamto lustro leżało stłuczone,
zupełnie tak jak ja pierwszego dnia. Zezłościłem się. Czułem, że to nie
tak.

58690 klepsydry rozumiałem już, że dłuższe przebywanie bez promyka grozi
śpiączką. Ciągle szukałem jakiejś równowagi. Przenikałem i byłem
przenikany... poruszałem się w wysokiej warstwie rozumienia... Wyraźną
zabawę miałem z obserwacji potyczek zerowej warstwy. Najmniejsze lustra
brnęły na oślep w tym, co ja już dawno miałem za sobą...
Na gwałt potrzebowałem światła. Za plecami - jak kamień w lustro -
czułem spiączkę.

91300 klepsydry, podczas odbijania wpadłem na coś niesamowitego. Okazało
się, że można żyć bez światła bardzo długo. Wystarczy tylko perfekcyjnie
odbić obraz lustra przeżywającego kryzys - pragnącego zerknąć na swoją
podobiznę. Działo się to w ten sposób, że ktoś podchodził a ja
obserwowałem i proponowałem. Poprawne odbicie podobizny lustra 5
generacji = 5 dni bez światła. 4 genaracji - 4, 3 - 3 itd. Lustra
poniżej 3 generacji, rzadko kiedy przyżywały ten wstrzas... Lustra
powyżej 3 generacji, często wzrastały. W międzyczasie dwa razy stanąłem
na generalnej pozycji. Sumując: dosyć dobrze zacząłem się z tym czuć i
poruszać...

99900 klepsydry, trafiłem na lustro które kiedyś mnie zbiło. Nie
wydawało się być 'potrzebującym' - może pośrednio, ale i tak odbiłem. Z
innych powodów. Chciałem je poznać. Ciekaw byłem co ma w środku.
Pozwoliło się przeniknąć... Po 30 klepsydrach odstąpiłem. Byłem
usatysfakcjonowany... lecz szukałem punktu odniesienia. Odbiłem z co
najmniej 40% perfekcją... ale nadal szukałem. Znalazłem zupełnie
odmienne mentalnie lustro. Odbiłem. To lustro potrzebowało pomocy.
Rzadko się to zdarza, ale wybuchła jakaś awantura na 5 poziomie
rozumienia. Słyszałem tylko jakieś strzępki przenikania. Do odbicia i
zrozumienia potrzebowałem nowej klepsydry. Światło legło w próżni...
Wiedziałem też, że od poziomu 3 w dół nikt nic z tego nie rozumie.

100000 klepsydry soptkałem i odbiłem drugie lustro konfliktu. To był
Anioł. Tego dnia spotkałem Anioła. Czułem, że zbliża się koniec mojej
wędrówki. Miałem już płyn i suszarkę... Zmieszałem. Pierwszy raz wymyłem
taflę i zrównoważyłem rozproszenie.
Tej klepsydry zdałem sobię sprawę z tego kim jestem...
Rzetelnym, samotnym lustrem odbijającym 'prawdę o innych. Odbijającym
ich samych na tyle, na ilę potrafię.
Nie to, co chcą zobaczyć, nie to, co mówią o nich inne lustra... tylko
to, jak naprawdę wyglądają. Anioł zobaczył suszarkę łez. Pogromca ujrzał
łez wyciskacz. Jedno bez drugiego nie istniało. Jedno i drugie doskonale
współgrało... Moja tafla potrzebowała jednego i drugiego.

Oni jeszcze o tym nie wiedzieli. Złapali za pomadki, cofnęli się o
poziom...
----------------------------------------------------
--

Z dedykacją dla Alla i EvyTM

oTTo, 17 styczeń 2004

--
Najpiękniejsza recenzja jaką usłyszałem: "Wie pan, do drugiej
w nocy spieraliśmy się wczoraj z żoną... Już nie pamiętam, kiedy tak z nią
rozmawiałem!". [Jerzy Stuhr]

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2004-01-17 22:50:29

Temat: Re: apokaliPSPa
Od: "EvaTM" <e...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "tycztom" <t...@i...pw.edu.pl> napisał w wiadomości
news:buc9v4$5ht$1@gromojar.itpp.pl...

> Przyszedłem na PSP w celu 'żadnym' - surówka, 'beztroski' - z własnym
> światem - własnym 'łbekiem od szpilki'. Tyle.
> Wytrawny szachista w prostocie /niczym wyrachowana machina/ widzi
> geniusz, to sprawia, że zaniepokojony trzyma się z daleka...
/.../

> oTTo, 17 styczeń 2004






TOoomek....







Oszaleję przez Ciebie! :)






E.

ps1. Jesteś już duuuużym Lustrem, Synku :)

ps2. Czy Ty za dużo nie siedzisz przy kompku?
Nikt na tym nie traci? ;)


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-01-18 11:21:43

Temat: Re: apokaliPSPa
Od: "eTaTa" <e...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "EvaTM" <e...@i...pl> napisał w wiadomości
news:bucec6$9mi$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Użytkownik "tycztom" <t...@i...pw.edu.pl> napisał w wiadomości
> news:buc9v4$5ht$1@gromojar.itpp.pl...
>
> > Przyszedłem na PSP w celu 'żadnym' - surówka, 'beztroski' - z własnym
> > światem - własnym 'łbekiem od szpilki'. Tyle.
> > Wytrawny szachista w prostocie /niczym wyrachowana machina/ widzi
> > geniusz, to sprawia, że zaniepokojony trzyma się z daleka...
> /.../
>
> > oTTo, 17 styczeń 2004
> TOoomek....
> Oszaleję przez Ciebie! :)
> E.
>
> ps1. Jesteś już duuuużym Lustrem, Synku :)
>
> ps2. Czy Ty za dużo nie siedzisz przy kompku?
> Nikt na tym nie traci? ;)
>


Świetny tekst. Trudny, ale pikny :-)))
I Twoje pytanie też :-))

Jak sobie człek pomysli, że może takie duże (!)
dziecko na swej drodze spotkać... to to aż miło :-)))

ett
ostatnio kretyn :-)



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-01-18 14:50:56

Temat: Re: apokaliPSPa
Od: "Albert" <r...@p...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Jak jest/było? Widać.
> Splot niespodziewanych wydarzeń. Ciekawy - o tyle -, bo dotyczył już
> innych umysłów. Innych, choć tych samych, ludzi.
> AUTOBUS. Świadomie i pod. Liczyłem na to, że się spotkamy - ja i autor
> 'busa'. Spotkaliśmy się na tym samym moście - w tym samym miejscu...
> Niestety, mało kto zadał sobie trud żeby zrozumieć o co chodzi.
> A załżenia zostały zrealizowane. Odsłonięta szarfa dynda na wietrze,
> klucze wiszą na haku, WP stoją otworem, 5 warstw aż się prosi.
> (...)

autobus zostanie zrozumiany.
czeka na swoją kolej.
to piękne dzieło.
pozdrawiam wszystkich po długaśnej przerwie.

Zdrówko
Albert


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-01-18 15:33:53

Temat: Re: apokaliPSPa
Od: "Pyzol" <n...@s...ca> szukaj wiadomości tego autora


"tycztom" <t...@i...pw.edu.pl> wrote in message
news:buc9v4$5ht$1@gromojar.itpp.pl...
> Z dedykacją dla Alla i EvyTM

Acha.
Ulzylo mi - bo mimo kilkukrotnego uwaznego przeczytania, niewiele z tego
zrozumialam. Nie moj gatunek wyobrazni, nie moj jezyk - nie zrozumiem. Nie
wiem, zreszta, czy w ogole mozna zrozumiec taki obrazek narysowanych emocji.
azdy "zrozumie" po swojemu, kazdy znajdzie inna nitke wlasnego
"zrozumienia". Siegniecie poza kreske obrazka moze okazac sie zwodnicze -
nie zrobie wiec tego.

Mam jednak malenkie i niezbyt przejrzyste obawy, ze wstepujesz na droge
demiurgowania. Jezeli tak - zawroc! Jezeli nie - pomin te uwage.

Kaska



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-01-18 15:52:58

Temat: Re: apokaliPSPa
Od: "EvaTM" <e...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "tycztom" <t...@i...pw.edu.pl> napisał w wiadomości
news:buc9v4$5ht$1@gromojar.itpp.pl...
> WSTĘP
> JESZCZE NIE KRAINA LUSTER - PADNIJ!
> POWSTAŃ - FAZA PRZEJŚCIOWA
> KOLEJNA KOMPOZYCJA
> KOMNATA LUSTER - epilog

> Z dedykacją dla Alla i EvyTM
> oTTo, 17 styczeń 2004

Błakając się dzisiaj po komnatach przeróżnych,
w związku z Niemenem i Innymi
znalazłam coś dla Ciebie, Tomku

Z dedykacją dla TomkaT.:


***
PISMO


Cud wcielonego ducha - to nie żaden kwiatek

Z rośliniarni światowej; pismo to opłatek,

Którym łamać się trzeba i od serca życzyć

Dosiego roku prawdy - nie szermować, krzyczéć,

Lecz całą siłą działać, działać w taki sposób,

Jako dawny obyczaj, bez wyborczych osób,

Z bogobojną czeladką wieczerzając społem,

Na sianie z własnej łąki i za własnym stołem.


Lud ma piewców, a piewca czuły jak wierzbina

Serdeczne latorośle ku przechodniom zgina,

I łamią je, i kwilą na multankach z kory,

Bo tętna im potrzeba, bo przy piersiach ziemi

Nassą się zdrowych uczuć i wdziękami temi

Grać muszą, niańczyć sobie.- O! to nie doktory,

Nie mędrcy, ale drzewa, co, jak połkną soki,

Gęstym liściem i kwiatem sypną pod obłoki.

Tam pieśń niedługo płynie, niedługo się jąka,

Ale pulsami dzwoni i po żyłach brzdąka,

Krzepko, niechorobliwie, każda myśl wynika,

Jako w pogodny dzionek ptastwo z gołębnika.

A gmin, co jedną ręką szuka dla nas chleba,

Drugą zdrój świeżych myśli wydostaje z nieba!

Dzielny olbrzym! w siermiędze, z promienistym czołem,

Szorstkimi słowy nuci za karczemnym stołem -

Nie rozbełta się w piśmie, słowa zna jak krople

Krwi własnej, w której stoku, jak bogunki w Gople,

Pluskają hoże pieśni.- Owóż te nieuki,

Ci prostaczkowie w świątyń bałwochwalczych progu

Nie zgięci, nie pokłuci cyrklem głupiej sztuki,

Na garści ziemi żyją, ale żyją w Bogu!

My zaś, mądrzy! my, grzeczni, z nauk salon modny

Zrobiliśmy niebawem; zapał nasz, wygodny

Jak ciepło kominkowe, w kości tylko chucha,

Ale nie krzepi serca, nie podnosi ducha.

Na próżno zatem śpiewak pokutuje długo

Tam, gdzie nie wierzą w duchy, tam, gdzie myśl jest sługą,

Karłem, trefnisiem tylko. - Jej anielskie skrzydła,

Wykręcone boleśnie, pełzną zamiast latać,

A nikt nie spojrzy na nie - a chciwość obrzydła

Jako skrzydłami drobiu kał chce nimi zmiatać;

Kał nie z serca, nie z duszy, aby wśród zapału

Czysta była i świeża - lecz raczej kał z kału.


...Gdym tak mówił, obecni, patrząc od niechcenia,

Zaczęli cóś tam szeptać - smak ich podniebienia

(Bo innego nie mieli) mówił, że wyrazy

"Za gorzkie są, niegrzeczne!" - wrzasło kobiet grono

Chórem spojrzeń - a potem słodko tak mówiono,

Że ładne były myśli - świetne też obrazy:

Jedwabnymi słówkami haftowane mowy

Rozdarłem jak pokutnik - a to im boleśnie,

Im przykro, oni myślą: przyszło mu do głowy

Żartować tak niewcześnie!

Lepiej, żeby nam kwiatów poszedł szukać w polu

Albo żeby już milczał, kiedy taki nudny.

Nudny wprawdzie, cóż robić, kiedy nudny z bolu,

A kwiatów nie chcę szukać; kwiatów? - na cóż kwiatów

Wam, coście świat stworzyli wśród przestrzeni światów

I macie go na własność - nowy świat, obłudny.


...Już nie mogłem się wstrzymać, siałem więc w uczucia

Zorane do żywego - całą garścią siałem

W prawo, w lewo, gdzie mogłem, ziarna od zepsucia,

Wszystkie, wszystkie, co miałem!

Aż po chwili spoglądam: - w izbie tak, jak w dzwonie,

Kiedy mu serce wyrwą: drżąca lampa płonie,

Karty porozrzucane... papierowe twarze

Dam, waletów, i serca czerwone, i liście

Winne, wszystko jak larwy, gdy czarownik każe,

Szemrzą trącone wiatrem, tańczą oczywiście!

Tańcujcie - z mowy, z pisma, z tych klejnotów ducha

Zróbcie sobie igraszkę - o! na to się zgadzam,

O, to dobrze - tańcujcie, póki zlepka krucha

Nie pryśnie - o, tańcujcie, wszak wam nie przeszkadzam?


***


[C.K. Norwid]

http://julia.univ.gda.pl/~literat/cnwybor/004.htm


Panta rei i kołem się toczy ?

.. 'kwiatki' i nawet 'kały' ! :)))
A to co do mnie mówiłeś w okolicach listopada,
pamiętasz? ;) A moją odpowiedź...?

"Oj, Tomuś, Tomuś.. ;)
Na razie nic Ci nie pomoże. Trudno - musisz przejść
własną_Drogę ;).
Napisz do mnie jak dojdziesz tam gdzie ja."

STAŁO_SIĘ.

A to wciąż dopiero początek, nie tylko Twojej..

E;).



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-01-18 17:38:41

Temat: Re: apokaliPSPa
Od: "tycztom" <t...@i...pw.edu.pl> szukaj wiadomości tego autora

->J.E. EvaTM<- buea6g$ktj$...@n...news.tpi.pl naszkrobal/a:

>> WSTĘP
>> JESZCZE NIE KRAINA LUSTER - PADNIJ!
>> POWSTAŃ - FAZA PRZEJŚCIOWA
>> KOLEJNA KOMPOZYCJA
>> KOMNATA LUSTER - epilog
>
>> Z dedykacją dla Alla i EvyTM
>> oTTo, 17 styczeń 2004

Amen.

> Błakając się dzisiaj po komnatach przeróżnych,
> w związku z Niemenem i Innymi

Usłyszałem kole północy. W RMFFM.

> znalazłam coś dla Ciebie, Tomku
>
> Z dedykacją dla TomkaT.:

Dzięki.
Dosadne /eszz... z Mamusi to szarlatanica ;))/

> *
> PISMO

[...]

> Na próżno zatem śpiewak pokutuje długo
> Tam, gdzie nie wierzą w duchy, tam, gdzie myśl jest sługą,


> Aż po chwili spoglądam: - w izbie tak, jak w dzwonie,
> Kiedy mu serce wyrwą: drżąca lampa płonie,
> Karty porozrzucane... papierowe twarze
> Dam, waletów, i serca czerwone, i liście
> Winne, wszystko jak larwy, gdy czarownik każe,

> tańcujcie, wszak wam nie przeszkadzam?
----------------------------------------

> STAŁO_SIĘ.

oTTo

--
Najpiękniejsza recenzja jaką usłyszałem: "Wie pan, do drugiej
w nocy spieraliśmy się wczoraj z żoną... Już nie pamiętam, kiedy tak z nią
rozmawiałem!". [Jerzy Stuhr]

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-01-18 21:40:58

Temat: Re: apokaliPSPa
Od: "EvaTM" <e...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "tycztom" <t...@i...pw.edu.pl> napisał w wiadomości
news:buegeq$u35$1@gromojar.itpp.pl...
/.../
> Dzięki.
> Dosadne /eszz... z Mamusi to szarlatanica ;))/

Nie, Tomku.
Nie.
;).

/.../
> > STAŁO_SIĘ.
>
> oTTo

Chcesz mieć Tomku Przyjaciela na dobre i złe,
który Cię nigdy nie zawiedzie (gdyby mnie i Innych zabrakło? ;)
]nie, nie wybieram się jeszcze nigdzie ;), ale..]

Odkąd go 'poznałam', zakochałam się.
W głosie i w Duszy.

Znasz Jarka Nohavicę?
Mam już na ~ 5 godzin słuchania ;)

"Rok diabła" też podobno bardzo dobry.

Posłuchaj "Kometę" http://www.rokdabla.cz/ukazky/audio/

Dzieci też powinny być z jego głosem szczęśliwe... ;)

http://fyzika.fme.vutbr.cz/~janahor/nohavica/seznam.
htm

http://www.supermusic.sk/kategoria.php?idk=141&sid=&
od=39&skupina_nazov=N

http://www.akordy.sk/interpret.ltc?interpret=1

http://www.schering.pl/scheringowka_2001-02_nohawica
.php

zresztą.. pogoglaj sam ;)

http://www.google.com/search?num=100&hl=pl&inlang=pl
&ie=ISO-8859-2&as_qdr=all&q=+%22Jaromir+Nohavica
%22&btnG=Szukaj+z+Google&lr=


jest tego w necie a jest..

E.

ps. Przepraszam, że tak z doskoku..


> Najpiękniejsza recenzja jaką usłyszałem: "Wie pan, do drugiej
> w nocy spieraliśmy się wczoraj z żoną... Już nie pamiętam, kiedy tak z nią
> rozmawiałem!". [Jerzy Stuhr]

;)



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-01-18 21:52:59

Temat: Re: apokaliPSPa
Od: "Aneta" <a...@W...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Albert <r...@p...pl> napisał(a):

> > Jak jest/było? Widać.
> > Splot niespodziewanych wydarzeń. Ciekawy - o tyle -, bo dotyczył już
> > innych umysłów. Innych, choć tych samych, ludzi.
> > AUTOBUS. Świadomie i pod. Liczyłem na to, że się spotkamy - ja i autor
> > 'busa'. Spotkaliśmy się na tym samym moście - w tym samym miejscu...
> > Niestety, mało kto zadał sobie trud żeby zrozumieć o co chodzi.
> > A załżenia zostały zrealizowane. Odsłonięta szarfa dynda na wietrze,
> > klucze wiszą na haku, WP stoją otworem, 5 warstw aż się prosi.
> > (...)
>
> autobus zostanie zrozumiany.
> czeka na swoją kolej.
> to piękne dzieło.
> pozdrawiam wszystkich po długaśnej przerwie.

To chyba jakiś zakręcony pojazd MZK. Mając własne koła, czekać na kolej?
Autor textu jest zbyt rozpoetyzowany, a za mało logiczny.
Nawet jak dla mnie, nie przymierzając.
Pozdrawiam
Aneta

> Zdrówko
> Albert
>
>


--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-01-18 21:59:33

Temat: Re: apokaliPSPa
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


"tycztom" w news:buc9v4$5ht$1@gromojar.itpp.pl...

Na moje, ułomne oko, rzecz jest opisem czegoś więcej niż
apokalipspy autora, jak to w pierwszym czytaniu może się zdawać.
Imo - zanim wyczuje się zbudowaną tu konwencję, już następuje
w czytelniku szereg uporządkowań, prób interpretacji. Z marszu.
A ponieważ najłatwiej wychodzi słyszenie tego, co na ogół chciałoby
się usłyszeć (a więc potwierdzenie utartych z jakiś powodów
etykiet/schematów), stopniowe komplikowanie opowieści zmusza
do weryfikacji pierwszych wrażeń.

- zmusza? jak zmusza? kogo zmusza? [1~100].

Podzielę się - jako czytelnik. Mam pewnik (etykieta). Dzisiejszy
obraz autora jest zdecydowanie inny od tego sprzed roku. Nie
ma wątpliwości w jakim kierunku (i nie chodzi tu o krąg sympatii,
bądź antypatii). Ale pewnik, to pewnik. Może być ułomny.
Jakby nie było, ilość informacji jaką tu dysponujemy jest bardzo
skromna. Bez główkowania i weryfikowania każdej etykiety
się nie obejdzie... (o ile nie ma już innego wyjścia).

- Wstrzymam się więc z komentarzem, prześpię. Jutro poczytam
jeszcze raz. W międzyczasie coś się poukłada [1~100]

I słusznie. Bez względu na wynik. Dzisiejsze czytanie niesie nowe
informacje. Niemal dokładnie tak, jak to zaprojektował autor (!?).

- zaplanował? brrrrr... fuj... negatywne emocje.

Dlaczego negatywne?! Dlaczego planowanie ma być czymś
negatywnym!!? Co za bzdura. Zaplanował, gdyż realizuje własną
koncepcję, buduje ją słowami, które trzeba wcześniej przemyśłeć,
przetrawić, poukładać. To nie czat, gdzie rozmawia się dynamiczie
z tym, kogo niemal widać poprzez kazdy klawisz, każdą literę.
Tu można myśleć spokojniej. Z dystansu. Co nagle to po diable...
Nie w fakcie planowania działań jest sedno sprawy. Jest ono w tym, co
autor zamierza wykonać. Co przekazuje. Forma jest rzeczą wtórną.
Każdy używa własnego jezyka. Trzeba dotrzeć do intencji, do wnętrza,

- do mózgu?

W zasadzie im bliżej, tym będzie lepiej, dokładniej. Choć nigdy w sposób
pewny. Ot, choćby tak, jak na tym przykładzie! Wczoraj nieco inna
interpretacja a dzisiaj nieco inna. Kilka godzin róznicy i już dwa stany
tego samego umysłu, dwie interpretacje (szczegółu, ale to nieistotne).
Gdy obserwator spojrzy na mózg w chwili 1 - odczyta stan A (falę),
Gdy spojrzy na ten sam mózg w chwili 2 - odczyta stan B (czasteczkę).
Dualizm? Korpuskularno falowy?
Czyzby więc wszystko miało być zależne od obserwatora? Od chwili
obserwacji? Czyzby zatem żadnych pewników? Nie... To niemożliwe.
Jednak...
Radioaktywny izotop rad-224 ma czas rozpadu 3, 64 dnia. Jeśli zaglądać
w atom tego izotopu przez 3,64 dnia to jest taka sama szansa by zobaczyć
jego rozpad lub by go nie zobaczyć. Nie będzie jednak wiadomo, kiedy
nastąpi ten rozpad, gdyż pojedynczy atom radu 224 może latami czekać
na tę zmianę. Pewne jest tylko prawdopodobieństwo.
Z widokiem na wszystkie atomy.
Z dystansu.

- interesujące...;)

Nic nie jest pewne na 100%. Co najwyzej pewne jest w połowie.
Dopiero poszerzenie przedziału czasu, zwiększenie dystansu,
daje bardziej poprawny wynik. Klasyka. "Prościzna ;))" [Wskazujący]


> Przyszedłem na PSP w celu 'żadnym' - surówka, 'beztroski' - z własnym
> światem - własnym 'łbekiem od szpilki'. Tyle.
> Wytrawny szachista w prostocie /niczym wyrachowana machina/ widzi
> geniusz, to sprawia, że zaniepokojony trzyma się z daleka...
> Co takiego All widział w tycztomku...?
> Czego się wystraszył...?

Czytam wprost - wychodzi błąd. Na czerwono. Czytam w kontekście
i z dystansu, błąd łagodnieje, a może nawet znika. OK. Zostawmy to.
Zwiększymy dystans. Przecież to ma być apokalipspa a nie apokolapspa...

/.../
> Oni jeszcze o tym nie wiedzieli. Złapali za pomadki, cofnęli się o
> poziom...

No to mamy miejsce na skali.
Klepsydra 100000? To chyba nie koniec?! Ile jeszcze?:).

pozdrawiam
All



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 10 ... 20


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Gwalt w operze
test
Pomoc psychologa
strach
test

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?

zobacz wszyskie »