Data: 2000-01-26 04:35:54
Temat: Re: co jest leczeniem ?
Od: Michał Adamski <a...@l...pdi.net>
Pokaż wszystkie nagłówki
Grzegorz Redlarski napisał:
> Sun, 23 Jan 2000 05:01:38
> Michał Adamski <a...@l...pdi.net> napisal:
>
> >Drodzy grupowicze!
> >
> >Gdzies u poczatkow tej rozmowy uzyłem slowa "lek" mowiac o Postinorze i od
> >tego sie zaczelo.
> >Pragne wiec w tej sprawie zajac stanowisko.
> >[muszę pisać polskimi literami, bo się przyzwyczaiłem, przepraszam]
> >
> >Część leków nie jest używana do zwalczania chorób, lecz do innych celów. Jako
> >przykłady można podać: antykoncepcję, branie sterydów do budowy muskulatury,
> >hormonalnš terapię zastępczš - HTZ (menopauza). Zwyczajowo jednak wszystkie te
> >świństwa, które przychodzi nam brać nazywa się lekami, lekarstwami. Oczywiście
> >purysta moralny, dla rozgraniczenia celu, w jakim przyjmuje się lek, żšdać
> >będzie od nas, byśmy używali innych słów, gdy chcemy mówić o antykoncepcji.
> >Jestem daleki od tego aby nakłaniać kogokolwiek do używania sformułowań
> >"leczenie antykoncepcyjne" czy "lek antykoncepcyjny". Ale jak to już koledzy
> >wcześniej napisali, ten sam preparat bywa stosowany do różnych celów - i do
> >leczenia i do antykoncepcji i do HTZ. A nawet, jeżeli szereg leków ma jedynie
> >zastosowanie antykoncepcyjne (przykład: Postinor), to zwyczajowo mówi się
> >"lek". Oczywiście nikt nie zabrania używać terminu "pigułka", chociaż jest to
> >potoczne określenie wszelkich leków antykoncepcyjnych (n.b. amerykanizm),
> >które z famakologicznego punktu widzenia jest tylko określeniem POSTACI leku.
> >I na dodatek większość współczesnych leków antykoncepcyjnych nie jest w
> >pigułkach, tylko w tabletkach. Nie jest też szczęśliwym określenie "preparat
> >antykoncepcyjny", gdyż powinno się rozróżniać "preparat" od "leku gotowego" (o
> >szczegóły pytać farmakologów).
> >Myślę więc, że tak jak my (lekarze) nie powinniśmy się obrażać na pacjentów za
> >określenie "pigułka", tak i oni nie powinni nas łapać za słowa, gdy, ich
> >zdaniem, przejęzyczymy się, nazywajšc Postinor "lekiem". Jest to tylko i
> >wyłšcznie UMOWNA NOMENKLATURA.
>
> Przyznaję się bez bicia, że było to łapanie za słowo ;-)
>
> >Pragnšłbym się jeszcze głośno zastanowić nad nieco głębszym kontekstem naszej
> >dyskusji. Cóż to jest bowiem "leczenie"?
> >Według definicji, leczenie to: "Podstawowy dział medycyny zajmujšcy się
> >przywracaniem do zdrowia ludzi chorych". Na tym etapie wszystko gra. Wiadomo
> >przecież kto jest chory, a kto zdrowy. Kobieta, która nie chce mieć dzieci,
> >jest chyba zdrowa, skoro jest płodna. Coddzienne rozumienie pojęcia zdrowia
> >jest jednak nieco inne, niż wynika z definicji, nad którš swego czasu głowiła
> >się Światowa Organizacja Zdrowia i wymyśliła co następuje: "Zdrowie to stan
> >pełnego fizycznego, psychicznego i społecznego dobrego samopoczucia". Nie jest
> >więc całkiem zdrowy młody człowiek, któremu grozi pała z matmy na koniec roku
> >i zimowanie. Doktór leczy jego zdrowie PSYCHICZNE, np. metodš psychoterapii, a
> >czasem aplikuje mu LEK, powiedzmy... neospasminę. Kobieta, która ma męża
> >pijaka, który jš gwałci w stanie upojenia nie pytajšc o fazę cyklu - jest
> >chora SPOŁECZNIE. Może także młoda dziewczyna, która chce najpierw wyjść na
> >ludzi, kończšc studia i zdobywajšc pierwsze zawodowe szlify, a nie rodzšc
> >dziecko wkrótce po pierwszej miesišczce (12. rok życia) jest osobš społecznie
> >chorš? Wiem, to kontrowersyjne stwierdzenie. Czy jednak strach przed
> >niepożšdanš cišżš, niezależnie od przyczyny i wieku kobiety nie jest rodzajem
> >społecznej choroby? Przecież macierzyństwo jest czymś wspaniałym i pięknym.
> >Dlaczego więc ta kobieta nie chce mieć dziecka??? Może tylko przejściowo nie
> >chce? Może za parę lat dojrzeje społecznie do podjęcia roli matki. Czy zatem
> >WHO ma cokolwiek przeciwko leczeniu antykoncepcyjnemu w jakimś przejściowym
> >okresie? Z pewnościš nie. Ale czy i my sami (tu i teraz, w Polszcze) musimy
> >zmuszać jš do zachodzenia w cišżę, gdy tej cišży się boi?? Czy zatem nie jest
> >również rodzajem społecznej terapii podanie leku antykoncepcyjnego?.
>
> Myśleli, myśleli i wymyślili... nowš definicję. W ten sposób np.
> papieros może być lekarstwem (bo komuś poprawi nastrój), nie mówišc o
> podwyżce w pracy (kiedy będš na receptę?) itp.
>
> Wydaje mi się, że zmiana definicji nie wynikała z tego, iż
> dotychczasowš uważano za nieprawidłowš, ale z faktu, iż medycyna
> faktycznie zaczęła zajmować się nie tylko leczeniem w sensie
> tradycyjnym i doszły jej różne nowe dziedziny. Przykładowo operacje
> plastyczne, medycyna sportowa, czy właśnie antykoncepcja. Aby to jakoś
> "uprawomocnić" należało zmienić definicję leczenia.
>
Wszystko co mówisz, to prawda. Ktoś (może nie koniecznie lekarz) musi zaczšć
zauważać nieprawidłowe zjawiska, które wymieniłeś: nałogi, dominacja pienišdza,
sport zawodowy (całkiem nie zdrowotny), brak akceptacji dla wczesnego zachodzenia
w cišżę itd. Dlatego "wymyślono" tę definicję. Można się tylko zastanawiać, którymi
z tych rzeczy majš zajmować się lekarze. Antykoncepcja jest zjawiskiem, które
istnieje, podobnie jak palenie papierosów, picie wódy, czy gra w nogę. Jeżeli
wymieniam to jednym cišgiem, to nie po to by postawić między zjawiskami znak
równości, ale dlatego, że sš to Faktycznie Istniejšce Zjawiska i nie da się ich
wyeliminować prawnym ukazem.Te zjawiska, których zakazano, istniejš nadal, tylko w
podziemiu.Żeby się zbliżyć do Ameryki, proponuję wprowadzić prohibicję. Tylko wtedy
będziemy już 70 lat za murzynami. Myślę, że eutanazja toruje sobie drogę w
zachodnich społeczeństwach na zasadzie zasiedzenia. Najpierw nielegalnie, potem z
zamkniętym jednym okiem, wreszcie w majestacie prawa. W Polsce idzie to chwilowo w
odwrotnym kierunku.
>
> Nawišzujšc do równolegle toczšcego się wštku, zanosi się na to, że
> medycynie może przybyć nowe zadanie, a mianowicie wykonwanie
> eutanazji. Ciekawe jak zostanie zmieniona definicja leczenia aby i to
> można było nazwać "leczeniem"?
>
> Dla mnie takie zmienianie znaczenia słów przypomina nowomowę w rodzaju
> "socjalizm demokratyczny", "zabieg" (=aborcja), czy choćby nazywanie
> "Świętym Mikołajem" amerykańskiego "Santa Klausa" z pomponem na
> głowie.
>
To nie jest ani zmienianie znaczenia ani nowomowa. To naturalne zjawisko polegajšce
na tym, że ci, którym się pewne rzeczy nie podobajš będš nazywać je "brzydkim"
słowem, a inni słowem obojętnym, a może jakimś super-ładnym. Proces zbrzydzania
nomenklatury przeszła osławiona aborcja. Kiedyś nikomu nie przeszkadzało określenie
"sztuczne poronienie". Ale ponieważ proceder jest be, więc należało mu nadać (a
właściwie przejšć) jednoznacznie "brzydkš" nazwę. A przecież "aborcja" nie znaczy
nic innego jak "poronienie" (przepraszam medyków za kawę na ławę - te wyjaśnienia
sš dla pozostałych). I w słowie poronienie=aborcja nie kryje się nawet wyjaśnienie,
że chodzi o poronienie _sztuczne_. Czy to lepiej, czy gorzej?
>
> >Środek nocy, pora spać. Ale jak widać na świecie mało jest rzeczy w
> >zdecydowanie jednym kolorze.
> >
> >Uprzejmie zachęcam do dalszej rozmowy (a nie do EOT).
>
> Miałem na myśli kontynuowanie dyskusji w rodzaju "co kto słyszał o KK"
>
> Takie rzeczowe wypowiedzi jak Twoja z pewnościš nie zasługujš na EOT.
>
Dzięki chociaż za te słowa ;-)
>
> >Pozdrowienia
> >
> >Michał Adamski
>
> Przepraszam za ten trochę zadziorny ton wypowiedzi. Raczej staram się
> go unikać, ale jakoś tak wyszło ;-)
>
> Pozdrawiam
> gr
>
> PS Nic nie wycinam ponieważ zrobiłem z tego nowy wštek bez referencji
> do Twojej wypowiedzi. Gdyby jednak ktoś szukał oryginału to jest pod:
> Message-ID: <3...@l...pdi.net>
I dziękuję za niewycinanie.
pozdrowienia
Michał Adamski
|