Data: 2001-09-20 03:49:18
Temat: Re: depresja
Od: Carrie <c...@b...gnet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
19 Sep 2001 17:46:59 +0200 <p...@p...onet.pl> nadmienił(a):
>Płacic - ile .. we Wrocławiu ( a tylko z tego miasta mam najswierzsze
>informacje) wizyta kosztuje srenio 60 zł - za godzinę - moim zdaniem to nie
>jest dużo.
Widzisz - Twoim zdaniem...
Ludzie, którzy mają pieniądze, często biegają do psychoanalityków z
takimi problemami, które u innych wywołują pobłażliwy uśmiech. Dobrze,
że mogą sobie na to pozwolić, że im to pomaga.
Z drugiej strony wyobraź sobie człowieka, który popada w depresję czy
inne załamanie, bo nie może znaleźć pracy, a co za tym idzie - źródła
utrzymania. On naprawdę nie może sobie pozwolić na wydanie 60 zł za
godzinę rozmowy z kimś, a przecież godzina to jest nic, prawda? Przez
godzinę niewiele da się zrobić...
>To sa słowa zawierające poradę... oczywiscie każdy człowiek może z moja radą
>zrobic co sie mu podoba.
Ech, przepraszam, że się przyczepiłam :) Mam wrażenie, że pomysł
pójścia do specjalisty każdemu przychodzi do głowy, bo przecież to w
sumie najprostsza droga do rozwiązania problemu związanego z psychiką.
I mylę się, przyznaję. Są ludzie, którzy piszą do gazet: 'Pomóżcie,
tylko nie wysyłajcie mnie do lekarza, bo to na pewno nic nie da' - dla
mnie to dziwne i niepojęte, ale faktycznie czasami trudno ich
przekonać.
>Np. w silnej depresji - tak. Ale ja miałem na mysli sytuacje które wymagałyby
>ingerencji terapeutycznej, ale pacjent (od ktorego wszak zalezy decyzja o
>rozpoczeciu terapi) za nic w swiecie sie nie przyzna do takiej potrzeby. I
>bedzie na tysiace sposobow "wołał" o pomoc.
Zastanowiłam się nad tym i skojarzyłam sobie, że ja też znam takie
osoby. Które na przykład nie słuchają żadnych rad odnośnie
postępowania z dziećmi albo współmałżonkiem, bo przecież oni wiedzą,
jak się dzieci wychowuje, przecież wiedzą, jak postępować z mężem czy
żoną! I oczywiście wiedzą też, jak rozwiązać problem, tylko dzieci i
mąż złośliwie nie chcą się podporządkować - i tu ich zdaniem jest
problem.
Taki ktoś zapłonie świętym oburzeniem, gdy zaproponuje mu się wizytę w
poradni wychowawczej albo małżeńskiej...
[ciach opis]
> Jednak
>czesciej zdarzy sie, ze osoby takie zrezygnuja z mojego towarzystwa, niz
>przyznaja mi racje :)))
Otóż to - bo to oni oczekują, że Ty im przyznasz rację, że staniesz po
ich stronie, poprzesz, dodasz im pewności, że mają prawo się tak
zachowywać.
Niedawno rozmawiałam z koleżanką, która ma drobne kłopoty w
małżeństwie, pytała, co sądzę, więc się zastanowiłam i próbowałam
jakoś obiektywnie rozpatrzyć sytuację. Nie, żebym się znała, ale skoro
ona spytała... I cóż - nic z tego nie wynikło, bo na każdą moją
sugestię ona od razu mówiła "Nie". Nie chciała się nad tym nawet
zastanawiać, po prostu wymagała, żeby mąż zachowywał się tak, jak ona
sobie życzy, bez żadnych kompromisów, bez szukania przyczyn.
>Zrobie to co napisałem wyżej - co najwyzej spróbuję pokazać daną sytuację z
>innej strony, spróbuję ukazać toksyczne mechanizmy, czy destruktywne sposoby
>zachowania. Nie bede teoretyzował - bo w taki sposób rzadko kiedy trafię do
>przekonania. I jedynie zasugureję mozliwosc uzyskania profesjonalnej pomocy
>(nie od razu, azeby nie spłoszyc tej osoby). oczywiscie wybor nalezec bedzie do
>tej osoby.
To musisz mieć naprawdę duży talent. Tacy ludzie bardzo często nie
chcą słuchać albo sami nie wiedzą, czego chcą. Dotrzeć do nich to duża
sztuka, przekonać - jeszcze większa.
Pozdrawiam, Carrie
|