Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Jak byc 'druga' mama?

Grupy

Szukaj w grupach

 

Jak byc 'druga' mama?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 30


« poprzedni wątek następny wątek »

21. Data: 2002-03-19 12:15:52

Temat: Re: Jak byc 'druga' mama?, dlugie...
Od: "Joanna Duszczyńska" <j...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "didziak" <d...@g...pl> napisał w wiadomości
news:a75llf$n1s$1@zeus.polsl.gliwice.pl...
> Napisała Perełka moja, Joanna Duszczyńska <j...@p...onet.pl>,
> odpisuję zatem co następuje:
>
> (o adopcji - że pewnie pomogła)
> | No właśnie mam wątpliwości, czy pomogło. Taki gest odrywa od korzeni,
> czyli
> | prawdziwej rodziny...
> | Czymś zupełnie innym jest adopcja dziecka z domu dziecka, a czymś
> innym
> | zaopiekowanie się dzieckiem z rodziny.
>
> No dobrze, ale dziecko z drugiej strony (skoro mówimy o przypadku z
> POCZĄTKU wątku) nie traci korzeni - ma swojego tatę, tylko mamę nową.
> Ta rodzina to nieprawdziwa? Prawdziwa byłaby, gdyby ojciec sam je
> wychowywał?

Jest z prawdziwą rodziną i ta adopcja nie ma sensu - tym bardziej, że sama
salma chce dla niej być bardziej przyjaciółką niż mamą...
Nawet jak ją zaadoptuje to nie zapobiegnie sytuacji, ze jak panienka
podrośnie to chlapnie "i tak nie masz prawa o mnie decydować, bo nie jesteś
moją matką". Po co stwarzać sobie dokument, który i tak nic nie daje? Bo IMO
w tej sytuacji adopcja nic nie daje - ani dziecku ani TŻ ojca dziecka.

> W sumie racja, to bez sensu. Ale nawet, jeśli pyta, KIEDY wróci - i tak
> czeka na poczucie bezpieczeństwa wynikające z tego, że 'tatuś wróci
> przed wieczorynką' np.
> Za duży skrót myślowy chyba :-)

Może to daje poczucie bezpieczeństwa, ze dziecko wie, że tatuś wróci o
konkretnej porze, ale takie samo poczucie bezpieczeństwa daje fakt, że tatuś
jest gdzieć (np. w pracy) i nie wiadomo, kiedy wróci, ale kocha swoje
dziecko.

> | > Dlatego adopcja pomogłaby. Oczywiście za zgodą samej dziewczynki.
> | ??? Ale ona i tak wie, że to nie sa jej rodzice... Liczy się faktyczny
> | związek emocjonalny. Papierki nie załatwiają tutaj sprawy.
>
> Nie chodzi o robienie Jej w jajo, ale o utwierdzenie Jej w poczuciu, że
> 'się nie znudzi', że 'nie oddadzą Jej nigdzie' itp.
> Stan emocjonalny swoją drogą, ale 'legalizacja' swoją. Oczywiście, że
> mówimy najpierw o 'zdobyciu sobie' dziecka i o zadzierzgnięcie więzi
> emocjonalnej - inaczej nie byłoby owej zgody dziewczynki, prawda?

Może i masz racje, że może być takie zawahanie poczucia bezpieczeństwa skoro
tatuś ją kiedyś z mamusią zostawił i odszedł do innej kobiety, ale skoro jak
pisze salma, nie była ona przedstawiana jej jako ktoś zły, to są szanse, że
wszystko się dobrze ułoży.
Wydaje mi się jednak, że tu chodzi bardziej o więź tatuś córka niż formalizm
adopcji przez TŻ tatusia.

> | > | > poza tym, przyszlosciowo, da jej to rowne prawa spadkowe, ale to
> juz
> | > | > inna historia.
> | > | Po ojcu i tak dziedziczy.
> | > Ale może być różnie gdyby ojciec umarł przed osiągnięciem przez Nią
> | > pełnoletności. Wówczas może być niewesoło, jak myślę - dziewczynka
> | > trafia w ręce najbliższej rodziny, która wcale nie musi być taka
> | > bliska... ale może mi się zdaje?
> | Dlaczego? Chyba jednak Ci się zdaje... albo mi...
>
> Hm, bez adopcji nie byłaby Ona chyba opiekunem prawnym dziewczynki,
> prawda? Więc wnoszę, że jednak dziewczynka mogłaby trafić w ręce ciotek
> i innej dalszej rodziny.
> Ale nie dam sobie głowy uciąć - nie wiem na 100%, jak to byłoby.

Oprócz adopcji jest jeszcze przysposobienie. Osoba przysposabiająca jest
opiekunem prawnym.

> Ale dla dziecka szczegóły nie są ważne wobec całości - nie jest tak
> zmanierowane jak dorośli :->
> Podtrzymuję swój pogląd, że dziecko nie dba o swój herb, ród, honor, ale
> pragnie nowej wspaniałej rodziny. I dlatego adopcja w kochającym je domu
> wiele mu pomogłaby.

Może znowu pozostańmy przy odmiennych opiniach tylko tym razem kulturalniej
niż poprzednio. Nie dam się przekonać. :-)

> Mówimy cały czas o adopcji ZA ZGODĄ dziecka. Jeśli Ono się zgodzi, Ty
> nie dopuściłabyś do tego z racji: "musisz mieć, Skarbie, własną
> tożsamość"? :-/ Jeśli ono chce, nikt i nic nie powinno tego utrudniać.

A czy dziecko 7 letnie rozumie co to jest adopcja i potrafi w pełni
świadomie się na to zgodzić?

> No dobrze - można to traktować jako należność wobec dziecka. Gdybyś
> jednak wiedziała o tym, że dziecko chciałoby już nie mieć cioci i taty,
> ale mamę i tatę, gdyby mu bardzo na tym zależało... chyba powinno się
> wówczas odłożyć względy finansowe na bok? Mówimy cały czas o dobrze
> dziecka...

Dziecko nie będzie miało cioci i taty.
Będzie miało macochę i tatę.
Brzmi to strasznie, bo w bajkach macocha to zawsze jest samo zło, ale to
wcale takie straszne nie jest.
--
Joanna
http://jduszczynska.republika.pl


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


22. Data: 2002-03-19 22:08:11

Temat: Re: Jak byc 'druga' mama?, dlugie...
Od: "didziak" <d...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Napisała Perełka moja, Joanna Duszczyńska <j...@p...onet.pl>,
odpisuję zatem co następuje:

| Nawet jak ją zaadoptuje to nie zapobiegnie sytuacji, ze jak panienka
| podrośnie to chlapnie "i tak nie masz prawa o mnie decydować, bo nie
jesteś
| moją matką". Po co stwarzać sobie dokument, który i tak nic nie daje?
Bo IMO
| w tej sytuacji adopcja nic nie daje - ani dziecku ani TŻ ojca dziecka.

No właśnie daje - poczucie bezpieczeństwa za młodu i później również
chyba... świadomość, że przygarnęli Cię jak swoje własne i zaadoptowali.
O poczuciu bezpieczeństwa mówisz to samo co ja, więc powinnaś się tu też
zgodzić :-)
Równie dobrze można powiedzieć: Nikt nie uniknie od dziecka wyrzutów: Ja
się na świat nie pchałem i nie prosiłem!... a to prawdą nie jest, że
KAŻDY.
Nadal obstaję przy swoim :-)

| > W sumie racja, to bez sensu. Ale nawet, jeśli pyta, KIEDY wróci - i
tak
| > czeka na poczucie bezpieczeństwa wynikające z tego, że 'tatuś wróci
| > przed wieczorynką' np. Za duży skrót myślowy chyba :-)
| Może to daje poczucie bezpieczeństwa, ze dziecko wie, że tatuś wróci o
| konkretnej porze, ale takie samo poczucie bezpieczeństwa daje fakt, że
tatuś
| jest gdzieć (np. w pracy) i nie wiadomo, kiedy wróci, ale kocha swoje
| dziecko.

Eee, nie sądzę. Tatusia nie ma pół roku, nie wiadomo, kiedy wróci ale
kocha dziecko? Nie sądzę, naprawdę...
Nadal uważam, że fakt SAMEJ miłości rodzica do dziecka tego nie daje
(np. Skoro mnie kocha, to czemu nie wrócił na moje przedstawienie, mecz,
itd, itp)
Nie mówimy o tłumaczeniu, że to czy tamto - ale o tym, co dziecko samo
sobie myśli.

(adopcja jako ukoronowanie dobrych relacji z dzieckiem)
| Może i masz racje, że może być takie zawahanie poczucia bezpieczeństwa
skoro
| tatuś ją kiedyś z mamusią zostawił i odszedł do innej kobiety, ale
skoro jak
| pisze salma, nie była ona przedstawiana jej jako ktoś zły, to są
szanse, że
| wszystko się dobrze ułoży.

Ależ dziecko ZAWSZE potrzebuje tego poczucia... nie tylko wtedy, gdy
zostało zachwiane - dlatego trzeba nawet w zwykłej rodzinie to mówić,
okazywać, itd...

| Wydaje mi się jednak, że tu chodzi bardziej o więź tatuś córka niż
formalizm
| adopcji przez TŻ tatusia.

Eee, jak się uda, to i może obie razem będą przeciw tatusiowi stawać w
sojuszu :-) Nikt nie mówi o formaliźmie NA POCZĄTKU wspólnego życia, ale
wówczas, gdy znajdzie się wspólny język z dzieckiem...

| > Podtrzymuję swój pogląd, że dziecko nie dba o swój herb, ród, honor,
ale
| > pragnie nowej wspaniałej rodziny. I dlatego adopcja w kochającym je
domu
| > wiele mu pomogłaby.
| Może znowu pozostańmy przy odmiennych opiniach tylko tym razem
kulturalniej
| niż poprzednio. Nie dam się przekonać. :-)

Ale czy ja nie jestem lub nie byłem kulturalny? :-)
No oki - jak się nie dasz, to nie ma sensu :-)

| > Mówimy cały czas o adopcji ZA ZGODĄ dziecka. Jeśli Ono się zgodzi,
Ty
| > nie dopuściłabyś do tego z racji: "musisz mieć, Skarbie, własną
| > tożsamość"? :-/ Jeśli ono chce, nikt i nic nie powinno tego
utrudniać.
| A czy dziecko 7 letnie rozumie co to jest adopcja i potrafi w pełni
| świadomie się na to zgodzić?

Ja myślę, że zrozumie - jeśli się będzie do niego próbowało trafić przez
rozmowy.
Myślę, że tak - naprawdę. A przynajmniej wypowie się na ten temat jakoś,
bo przecież samo widzi, co się wokół niego dzieje i należą się jakieś
wyjaśnienia.
Tak, sądzę, że może się zgodzić, jeśli pokocha nową mamę.

| > No dobrze - można to traktować jako należność wobec dziecka. Gdybyś
| > jednak wiedziała o tym, że dziecko chciałoby już nie mieć cioci i
taty,
| > ale mamę i tatę, gdyby mu bardzo na tym zależało... chyba powinno
się
| > wówczas odłożyć względy finansowe na bok? Mówimy cały czas o dobrze
| > dziecka...
| Dziecko nie będzie miało cioci i taty. Będzie miało macochę i tatę.
| Brzmi to strasznie, bo w bajkach macocha to zawsze jest samo zło, ale
to
| wcale takie straszne nie jest.

Są dziewczyny, które mają fajne teściówki i nieprzymuszane mówią do nich
mamo lub tato.
Są dzieci, które mają przybranych rodziców i nieprzymuszane mówią do
nich mamo lub tato.
Nie możemy generalizować.

To jak, EOT, skoro nie przekonamy się? :-)


Pozdrawiam,
didziak :-)


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


23. Data: 2002-03-20 08:26:19

Temat: Re: Jak byc 'druga' mama?, dlugie...
Od: "Joanna Duszczyńska" <j...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "didziak" <d...@g...pl> napisał w wiadomości
news:a78chr$ff6$1@zeus.polsl.gliwice.pl...

> Napisała Perełka moja, Joanna Duszczyńska <j...@p...onet.pl>,

Muszę to napisać. Bardzo mi się podoba ten tekst... Po prostu tak rozbraja,
ze aż walczyć się nie chce. :-)))

> Po co stwarzać sobie dokument, który i tak nic nie daje?
> Bo IMO
> | w tej sytuacji adopcja nic nie daje - ani dziecku ani TŻ ojca dziecka.
>
> No właśnie daje - poczucie bezpieczeństwa za młodu i później również
> chyba... świadomość, że przygarnęli Cię jak swoje własne i zaadoptowali.

A ja i tak uważam, że papierki to tylko makulatura...

> O poczuciu bezpieczeństwa mówisz to samo co ja, więc powinnaś się tu też
> zgodzić :-)

Papierek nie daje poczucia bezpieczeństwa.

> Równie dobrze można powiedzieć: Nikt nie uniknie od dziecka wyrzutów: Ja
> się na świat nie pchałem i nie prosiłem!... a to prawdą nie jest, że
> KAŻDY.
> Nadal obstaję przy swoim :-)

Nie każdy, bo są takie dzieci, co to rodzicom udało się je dobrze wychować.
:-)

> | Może to daje poczucie bezpieczeństwa, ze dziecko wie, że tatuś wróci o
> | konkretnej porze, ale takie samo poczucie bezpieczeństwa daje fakt, że
> tatuś
> | jest gdzieś (np. w pracy) i nie wiadomo, kiedy wróci, ale kocha swoje
> | dziecko.
>
> Eee, nie sądzę. Tatusia nie ma pół roku, nie wiadomo, kiedy wróci ale
> kocha dziecko? Nie sądzę, naprawdę...

Tu nie chodzi o pół roku, ale o prozaiczną sytuację: Mama siedzi w domu z
dziećmi, a mąż cały dzień pracuje. Wychodzi do pracy jak dzieci jeszcze
śpią, a wraca jak już śpią. Wiedzą, że tatuś jest, ale go nie widują... W
życiu mojej rodziny taka sytuacja trwała kilka lat.

> Nadal uważam, że fakt SAMEJ miłości rodzica do dziecka tego nie daje
> (np. Skoro mnie kocha, to czemu nie wrócił na moje przedstawienie, mecz,
> itd, itp)

Na takie ważne wydarzenia ojciec się pojawia... jak może, ale ważne jest to
by nie obiecywał, ze będzie, jak może się zdarzyć, ze nie przyjdzie.

> Nie mówimy o tłumaczeniu, że to czy tamto - ale o tym, co dziecko samo
> sobie myśli.

Tu się zgadzam...

> Ależ dziecko ZAWSZE potrzebuje tego poczucia... nie tylko wtedy, gdy
> zostało zachwiane - dlatego trzeba nawet w zwykłej rodzinie to mówić,
> okazywać, itd...

I tu też się zgadzam :-)

> | Wydaje mi się jednak, że tu chodzi bardziej o więź tatuś córka niż
> formalizm
> | adopcji przez TŻ tatusia.
>
> Eee, jak się uda, to i może obie razem będą przeciw tatusiowi stawać w
> sojuszu :-) Nikt nie mówi o formaliźmie NA POCZĄTKU wspólnego życia, ale
> wówczas, gdy znajdzie się wspólny język z dzieckiem...

Jak się już znajdzie wspólny język z dzieckiem - ma się z nim bardzo dobre
stosunki, jest nawiązana więź emocjonalna - to już formalizm adopcji jest do
niczego niepotrzebny.

> > Nie dam się przekonać. :-)
>
> No oki - jak się nie dasz, to nie ma sensu :-)

Tu się zgadzam :-)

> Ja myślę, że zrozumie - jeśli się będzie do niego próbowało trafić przez
> rozmowy.
> Myślę, że tak - naprawdę. A przynajmniej wypowie się na ten temat jakoś,
> bo przecież samo widzi, co się wokół niego dzieje i należą się jakieś
> wyjaśnienia.
> Tak, sądzę, że może się zgodzić, jeśli pokocha nową mamę.

hmm... nikt dziecku nie zastąpi prawdziwej matki... Może pokochać, ale
właśnie nie-mamę. Chociaż z drugiej strony nie ta matka, co urodziła, a ta
co wychowała... Jednak mama dziewczynka zmarła jak ta miała 7 lat. To dużo.

> Są dziewczyny, które mają fajne teściówki i nieprzymuszane mówią do nich
> mamo lub tato.

I to jest normalne, a mam wrażenie, że uważasz, że rzadko spotykane...
Jakoś adopcja przez teściową nie jest do tego potrzebna ;-)

> Są dzieci, które mają przybranych rodziców i nieprzymuszane mówią do
> nich mamo lub tato.

I nie trzeba obligować ich do tego papierkiem...
Hmm... Tak sobie pomyślałam, ze salma mogłaby wspomnieć coś o adopcji
dopiero jak córka jej TŻ zapyta się jej, czy mogłaby do niej mówić mamo.

> Nie możemy generalizować.

Hmm... to fakt.

> To jak, EOT, skoro nie przekonamy się? :-)

Jak chcesz... Ja tam mogę dalej dyskutować, ale może na temat nowych
tekstów, a nie tych o których już ustaliliśmy, że się nie przekonamy... :-)

> Pozdrawiam,
> didziak :-)

Również pozdrawiam

--
Joanna
http://jduszczynska.republika.pl


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


24. Data: 2002-03-20 09:55:06

Temat: Re: Jak byc 'druga' mama?, dlugie...
Od: "Anyia" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik Joanna Duszczyńska <j...@p...onet.pl> w wiadomości do
grup dyskusyjnych napisał:a79h04$jr7$...@n...onet.pl...
> > Napisała Perełka moja, Joanna Duszczyńska <j...@p...onet.pl>,
> Muszę to napisać. Bardzo mi się podoba ten tekst... Po prostu tak
rozbraja,
> ze aż walczyć się nie chce. :-)))

Zgadzam sie z Toba Joanno!!!
Dlatego przestalam podejmowac dyskusje z Didziakiem, bo ten tekst mnie
kazdorazowo rozwalał, i zapominalam, z czym chcialam polemizowac ;-))))

> Jak się już znajdzie wspólny język z dzieckiem - ma się z nim bardzo dobre
> stosunki, jest nawiązana więź emocjonalna - to już formalizm adopcji jest
do
> niczego niepotrzebny.
> I nie trzeba obligować ich do tego papierkiem...
> Hmm... Tak sobie pomyślałam, ze salma mogłaby wspomnieć coś o adopcji
> dopiero jak córka jej TŻ zapyta się jej, czy mogłaby do niej mówić mamo.

Wydaje mi sie, ze Salma pisala, ze myslala o tym, ale ze na to jest jeszcze
czas.
Moje zdanie, Joanno, w kwestii adopcji znasz. Ale ta ewentualna adopcja nie
bedize miala miejsca teraz, tylko - jezeli w ogole - najwczesniej ze rok,
dwa.
moze sie okazac, ze w pewnym momencie obie poczuja potrzebe "uregulowania"
sutyacji od strony prawnej, 7 lat to z jednej strony duzo, ale z drugiej -
to jest dziecko, ktore Mamy bedzie jeszcze dluuuuuugo potrzebowac.... i byc
moze bedzie chciala, aby Salma zostala ta matka. W kazdym razie, ze strony
Salmy gotowosc jest, pozostaje poczekac na rozwoj wypadkow i jak dziewczynka
zareaguje :-)))))

Pozdrawiam serdecznie, rowniez za odwage podjecia dyskusji z autorem
"Perelek" ;-)
Magda/Anyia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


25. Data: 2002-03-21 02:13:45

Temat: Re: Jak byc 'druga' mama?, dlugie...
Od: "didziak" <d...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Napisała Perełka moja, Joanna Duszczyńska <j...@p...onet.pl>,
odpisuję zatem co następuje:

| Muszę to napisać. Bardzo mi się podoba ten tekst... Po prostu tak
rozbraja,
| ze aż walczyć się nie chce. :-)))

To tak celowo, 'strzelając śmiechem' :->

| > No właśnie daje - poczucie bezpieczeństwa za młodu i później również
| > chyba... świadomość, że przygarnęli Cię jak swoje własne i
zaadoptowali.
| A ja i tak uważam, że papierki to tylko makulatura...

To ja poproszę walizkę makulatury o nominałach 200 pln każdy ;-)
Myślę, że - o ile małżeństwo nie jest (albo nie powinno być) zawierane
bez miłości - tak samo w tym przypadku adopcja, będzie celowa, o ile
zostanie zaprowadzona po wzajemnym pokochaniu się przyrodniej mamy
(lepsze od 'macocha' :->) i córki.
Skoro pozwalasz formalizować związki, dlaczego jesteś przeciw adopcji
takiego dziecka?
Rodzic uwielbia usłyszeć od dziecka 'kocham Cię', ale lubi też dostać
np. laurkę - dowód na piśmie... dla mnie ta adopcja będzie takim
zapewnieniem rodziców :-)

| > O poczuciu bezpieczeństwa mówisz to samo co ja, więc powinnaś się tu
też
| > zgodzić :-)
| Papierek nie daje poczucia bezpieczeństwa.

Mi ta walizka papierków dałaby :-)
A tak poważnie - j.w. Nie mówimy o cenach celulozy ale przyrzeczeń na
niej zawartych. Tyle wart papier, ile zapisane na nim słowa (choćby te
listy miłosne ;->) Słowa są, a później ich nie ma. Ja nie widzę różnicy
pomiędzy adopcją a małżeństwem, skoro tak stawiasz sprawę... Możesz
wyjaśnić?

| > Równie dobrze można powiedzieć: Nikt nie uniknie od dziecka
wyrzutów: Ja
| > się na świat nie pchałem i nie prosiłem!... a to prawdą nie jest, że
KAŻDY.
| Nie każdy, bo są takie dzieci, co to rodzicom udało się je dobrze
wychować. :-)

To czemu uważasz, że salma wraz z ojcem tej dziewczynki nie wychowa Jej
dobrze? Ja w to wierzę, więc czemu Ty nie (powiedziałaś coś w stylu: 'i
tak nie uniknie sytuacji typu -nie jesteś moją mamą-')?

| > | Może to daje poczucie bezpieczeństwa, ze dziecko wie, że tatuś
wróci o
| > | konkretnej porze, ale takie samo poczucie bezpieczeństwa daje
fakt, że
| > | tatuś jest gdzieś (np. w pracy) i nie wiadomo, kiedy wróci, ale
kocha
| > | swoje dziecko.
| > Eee, nie sądzę. Tatusia nie ma pół roku, nie wiadomo, kiedy wróci
ale
| > kocha dziecko? Nie sądzę, naprawdę...
| Tu nie chodzi o pół roku, ale o prozaiczną sytuację: Mama siedzi w
domu z
| dziećmi, a mąż cały dzień pracuje. Wychodzi do pracy jak dzieci
jeszcze
| śpią, a wraca jak już śpią. Wiedzą, że tatuś jest, ale go nie
widują... W
| życiu mojej rodziny taka sytuacja trwała kilka lat.

Ale Ty je o tym utwierdzałaś - o fakcie, że tatuś je kocha, że np.
całuje po powrocie, ale one już śpią... a ja mówię (poniżej cytujesz
zresztą), że inaczej zdaje się dziecku, gdy takich zapewnień nie ma.
Wówczas obawa podsycałaby obawę i dziecko doszłoby do takich wniosków -
przekonane byłoby, że widocznie tatuś NIE CHCE się spotkać, bo nie
kocha - prawda?
Dla mnie takim samym zapewnianiem będzie (PO dojściu z dzieckiem do
zażyłości i jego zgodzie czy wręcz radości) adopcja.

(sama miłość to za mało - ważne mecze, przedstawienia, itp)
| Na takie ważne wydarzenia ojciec się pojawia... jak może, ale ważne
jest to
| by nie obiecywał, ze będzie, jak może się zdarzyć, ze nie przyjdzie.

Przyznajesz powyżej jednak, że potrzebne są takowej miłości dowody (nie
mówiąc już o zapewnieniach...)
Kiedyś zapewnienia przestaną wystarczać - dziecko zapyta: Dlaczego wobec
tego nie adoptowaliście mnie? Co wówczas odpowiesz? Że nie chciałaś
odrywać go od korzeni? :-///)

| > Nie mówimy o tłumaczeniu, że to czy tamto - ale o tym, co dziecko
samo
| > sobie myśli.
| Tu się zgadzam...

No a to się odnosiło do tego powyżej - że sama miłość, niewyrażana nic
nie da. Dlatego ja powiązuję ową miłość z adopcją, a Ty traktujesz
adopcję jako coś samoistnego, nie związaną z miłością, ale z
obowiązkiem - zaciągamy dziecko na sznurku do USC, adoptujemy, czy tego
chce czy nie (tatuś przytrzyma, jak nóżkami powierzgiwać będzie)...
Tym sposobem nigdy nie dojdziemy do porozumienia ;-)

| > Ależ dziecko ZAWSZE potrzebuje tego poczucia... nie tylko wtedy, gdy
| > zostało zachwiane - dlatego trzeba nawet w zwykłej rodzinie to
mówić,
| > okazywać, itd...
| I tu też się zgadzam :-)

No to czemu powyżej mówiłaś o tym, że adopcja niepotrzebna? :-)P
Przecież to DOWÓD tej miłości, okazanie jej, idące W PARZE z dobrymi
relacjami z dzieckiem.

| > > (więź z ojcem biol., a nie adopcja przez nową żonę ważna)
| > (adopcja ukoronowaniem 'sztamy' z nową mamą - czasem przeciw
| > tatulowi)
| Jak się już znajdzie wspólny język z dzieckiem - ma się z nim bardzo
dobre
| stosunki, jest nawiązana więź emocjonalna - to już formalizm adopcji
jest do
| niczego niepotrzebny.

Dojść do tego można - a i owszem, ale jak to w życiu - dziś się
przytulamy, jutro się kłócimy... właśnie w takich chwilach ('mokrej
poduszki') dziecku potrzeba tej świadomości, że nie jest 'odchowywany'
tylko, ale traktowany jak własne - bo adoptowany, więc i kochany...

| > > Nie dam się przekonać. :-)
| > No oki - jak się nie dasz, to nie ma sensu :-)
| Tu się zgadzam :-)

:-)

(o świadomej zgodzie małego dziecka na adopcję)
| hmm... nikt dziecku nie zastąpi prawdziwej matki... Może pokochać, ale
| właśnie nie-mamę. Chociaż z drugiej strony nie ta matka, co urodziła,
a ta
| co wychowała... Jednak mama dziewczynka zmarła jak ta miała 7 lat. To
dużo.

A czemu nikt nie zastąpi dziecku prawdziwej matki? Bo grupy krwi się
nie będą zgadzały?
Chyba trochę złe założenie...

| > Są dzieci, które mają przybranych rodziców i nieprzymuszane mówią do
| > nich mamo lub tato.
| I nie trzeba obligować ich do tego papierkiem...

Powtórzę raz jeszcze - papierek nie jest potrzebny rodzicom, ale
dziecku. Na 'czarną godzinę' - gdy będzie mu smutno i zdawało się, że
jego nikt nie kocha, bo to tylko 'tata i pani'.

| Hmm... Tak sobie pomyślałam, ze salma mogłaby wspomnieć coś o adopcji
| dopiero jak córka jej TŻ zapyta się jej, czy mogłaby do niej mówić
mamo.

No słusznie - może to być ten moment... chociaż kto wie - może wyjście z
inicjatywą też mogłoby być dobre?
(np. "kocham Cię, ale nie wiem, kiedy Ty pokochasz mnie - chciałabym,
żebyś zawsze wiedziała, że chciałabym Cię adoptować, ale do tego
potrzeba też Twojej zgody, to musi być też w Twoim serduszku. Zawsze
będę na taką decyzję czekać i będę szczęśliwa jeśli o tym zdecydujesz,
więc powiedz o tym, jak tylko to poczujesz" ... może trochę naciągane,
ale daje dziecku wolną rękę...)
Nie wiem, nie chciałbym mówić zbyt odważnie o tym, ale chyba właśnie tak
zrobiłbym... bo dziecko samo może się wstydzić mimo dobrych kontaktów...
a tak...


Pozdrawiam :-)
didziak :-)


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


26. Data: 2002-03-21 09:42:00

Temat: Re: Jak byc 'druga' mama?, dlugie...
Od: "Joanna Duszczyńska" <j...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "didziak" <d...@g...pl> napisał w wiadomości
news:a7bf9m$cb1$1@zeus.polsl.gliwice.pl...
> Napisała Perełka moja, Joanna Duszczyńska <j...@p...onet.pl>,
> odpisuję zatem co następuje:

Ciekawe, kiedy jednak dojdziesz do wniosku, że o adopcji już koniec
dyskusji?

> | > Równie dobrze można powiedzieć: Nikt nie uniknie od dziecka
> wyrzutów: Ja
> | > się na świat nie pchałem i nie prosiłem!... a to prawdą nie jest, że
> KAŻDY.
> | Nie każdy, bo są takie dzieci, co to rodzicom udało się je dobrze
> wychować. :-)
>
> To czemu uważasz, że salma wraz z ojcem tej dziewczynki nie wychowa Jej
> dobrze?

Nic takiego nie ma miejsca. Nie mam podstaw do takiego stwierdzenia.

Ja w to wierzę, więc czemu Ty nie (powiedziałaś coś w stylu: 'i
> tak nie uniknie sytuacji typu -nie jesteś moją mamą-')?

Ja napisałam, ze adopcja nie zapobiegnie (jeśli coś takiego miałoby
nastąpić - w domyśle).

> No to czemu powyżej mówiłaś o tym, że adopcja niepotrzebna? :-)P

Adopcja nie daje poczucia bezpieczeństwa, a jeśli już to przynależności...

> Przecież to DOWÓD tej miłości, okazanie jej, idące W PARZE z dobrymi
> relacjami z dzieckiem.

To jest taki sam dowód miłości jak ten, gdy chłopak namawia dziewczynę na
współżycie mówiąc, ze to dowód miłości. Prawdziwa miłość to zaufanie - żadne
dowody nie są potrzebne.


--
Joanna
http://jduszczynska.republika.pl


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


27. Data: 2002-03-21 10:30:45

Temat: dowody milosci...
Od: "Anyia" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik Joanna Duszczyńska <j...@p...onet.pl> w wiadomości do
grup dyskusyjnych napisał:a7c9q2$fgr$...@n...onet.pl...
> > Przecież to DOWÓD tej miłości, okazanie jej, idące W PARZE z dobrymi
> > relacjami z dzieckiem.
> To jest taki sam dowód miłości jak ten, gdy chłopak namawia dziewczynę na
> współżycie mówiąc, ze to dowód miłości. Prawdziwa miłość to zaufanie -
żadne
> dowody nie są potrzebne.

Joasiu, to po co sluby, po co deklaracje slowne, po co pisac listy milosne,
po co kupowac prezenty z okazji i kwiaty bez?....
No po to, aby okazac Komus swoją milosc.... Nie?

OK, to wracajac do adopcji:
A jezeli Dziewczynka by Cie zapytala: A dlaczego mnie nie adoptujecie?

Nie potrafie sobie wyobrazic odpowiedzi na to pytanie....

(zdaje sobie sprawe, ze ta dyskusja juz dawno nie dotyczy problemu Salmy
:-) )

Pozdrawiam cieplutko
magda/anyia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


28. Data: 2002-03-21 11:27:34

Temat: Re: dowody milosci...
Od: "Joanna Duszczyńska" <j...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Anyia" <a...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:a7ccni$jei$1@news.tpi.pl...
> Użytkownik Joanna Duszczyńska <j...@p...onet.pl> w wiadomości
do
> grup dyskusyjnych napisał:a7c9q2$fgr$...@n...onet.pl...
> > > Przecież to DOWÓD tej miłości, okazanie jej, idące W PARZE z dobrymi
> > > relacjami z dzieckiem.
> > To jest taki sam dowód miłości jak ten, gdy chłopak namawia dziewczynę
na
> > współżycie mówiąc, ze to dowód miłości. Prawdziwa miłość to zaufanie -
> żadne
> > dowody nie są potrzebne.
>
> Joasiu, to po co sluby, po co deklaracje slowne, po co pisac listy
milosne,
> po co kupowac prezenty z okazji i kwiaty bez?....
> No po to, aby okazac Komus swoją milosc.... Nie?

Ale to jest okazywanie miłości a nie dowód miłości...

> OK, to wracajac do adopcji:
> A jezeli Dziewczynka by Cie zapytala: A dlaczego mnie nie adoptujecie?
>
> Nie potrafie sobie wyobrazic odpowiedzi na to pytanie....

A ja bez problemu...
Odpowiada się pytaniem na pytanie. "A po co Ci to jest potrzebne?"
Albo jeśli się widzi zasadność adopcji samemu - "A chcesz?"

> (zdaje sobie sprawe, ze ta dyskusja juz dawno nie dotyczy problemu Salmy
> :-) )

Co nie przeszkadza dyskutować...
--
Joanna
http://jduszczynska.republika.pl


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


29. Data: 2002-03-21 13:56:29

Temat: Re: dowody milosci...
Od: "Anyia" <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik Joanna Duszczyńska <j...@p...onet.pl> w wiadomości do
grup dyskusyjnych napisał:a7ckaj$2l9$...@n...onet.pl...
> > Joasiu, to po co sluby, po co deklaracje slowne, po co pisac listy
> milosne,
> > po co kupowac prezenty z okazji i kwiaty bez?....
> > No po to, aby okazac Komus swoją milosc.... Nie?
> Ale to jest okazywanie miłości a nie dowód miłości...

Okazujac milosc, udowadniasz jej istnienie, jesli jej nie okazujesz komus,
to jak ta osoba ma wiedziec ze ja kochasz?

> > OK, to wracajac do adopcji:
> > A jezeli Dziewczynka by Cie zapytala: A dlaczego mnie nie adoptujecie?
> Odpowiada się pytaniem na pytanie. "A po co Ci to jest potrzebne?"

"Salma, a Ty mnie kochasz?"
"A dlaczego chcesz wiedziec?"
Bez przesady :-)
Pamietam rozmowe z kolega, ktory dziwil sie swojej rozmowie z osmiolatkiem:
-Boje sie
-czego sie boisz?
-bo jest ciemno
-no ale dlaczego sie boisz?
-bo jest ciemno
-no ale dlaczego sie boisz?
........
Nie wierze Joasiu, ze uwazasz, ze siedmioletnia czy osmioletnia dziewczyna
musi umiec odpowiedziec na takie pytanie: a do czego jest Ci to
potrzebne?.......
"pobierzmy sie! Wyjdziesz za mnie?"
"A co czego jest Ci to potrzebne?"...

Czy Twoje dzieci potrafia tak precyzyjnie okreslic zrodlo i przyczyne swoich
potrzeb i wyjasnic powody, dla ktorych zadaja jakies pytania? Nie pytam
zlosliwie, bo moze potrafia i Twoja wiara w skomplikowany tok rozumowania i
umiejetnosc formulowania swoich uczuc jest jak najbardzie jzuasadaniona...

sorry Joasiu, chyba jednak nie potrafie tego zrozumiec. Wiec moze na tym
EOT.

> Albo jeśli się widzi zasadność adopcji samemu - "A chcesz?"

No, ta odpowiedz moge uznac za zadowalajaca (mnie ;-) ).

Pozdrawiam cieplutko
magda/Anyia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


30. Data: 2002-03-21 16:32:38

Temat: Re: dowody milosci...
Od: "Joanna Duszczyńska" <j...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Anyia" <a...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:a7corc$6s3$1@news.tpi.pl...

> > > A jezeli Dziewczynka by Cie zapytala: A dlaczego mnie nie adoptujecie?
> > Odpowiada się pytaniem na pytanie. "A po co Ci to jest potrzebne?"
> Nie wierze Joasiu, ze uwazasz, ze siedmioletnia czy osmioletnia dziewczyna
> musi umiec odpowiedziec na takie pytanie: a do czego jest Ci to
> potrzebne?...

Jeśli się o to zapyta, to znaczy, że tego być może potrzebuje, a na pytanie
po co tylko ona może odpowiedzieć. Jeśli ja uważam, że adopcja nie ma sensu,
to taka wypowiedź dziecka mogłaby mnie przekonać... Chyba, ze w jakiś inny
sposób umiałabym zaspokoić jej potrzebę adopcji, bo może tu nie o adopcję
chodzi... a jest to jakaś inna potrzeba.

> "pobierzmy sie! Wyjdziesz za mnie?"
> "A co czego jest Ci to potrzebne?"...

Hmm... Co jak co, ale branie ślubu bez powodu, to jest szczyt głupoty...
Przecież to jest decyzja na całe życie, więc musi mieć jakieś głębsze
uzasadnienie niż chwilowa zachcianka. Jeśli to jest chwilowe, to są jeszcze
konkubinaty...

> Czy Twoje dzieci potrafia tak precyzyjnie okreslic zrodlo i przyczyne
swoich
> potrzeb i wyjasnic powody, dla ktorych zadaja jakies pytania? Nie pytam
> zlosliwie, bo moze potrafia i Twoja wiara w skomplikowany tok rozumowania
i
> umiejetnosc formulowania swoich uczuc jest jak najbardzie jzuasadaniona...

Cały czas się tego uczą... I bardzo często zdarza mi się im czegoś odmówić
dlatego, że nie umieją tego uzasadnić...

> sorry Joasiu, chyba jednak nie potrafie tego zrozumiec. Wiec moze na tym
> EOT.

Jeśli cię powyższe nie przekonało to może tak.

> > Albo jeśli się widzi zasadność adopcji samemu - "A chcesz?"
>
> No, ta odpowiedz moge uznac za zadowalajaca (mnie ;-) ).

:-))) Cieszę się...
--
Joanna
http://jduszczynska.republika.pl


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . 2 . [ 3 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Imiona slowianskie
Jak poderwac faceta, bedac...
Imiona dla dziecka
monogamia
Jeszcze trochę o dzbanuszku ;-)

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »