Data: 2002-07-19 10:15:36
Temat: Re: felieton MN - hamulec bezpieczenstwa
Od: "shantih" <s...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Magdalena Nawrocka" <m...@w...fr> napisał w wiadomości
news:20020716073727.CGAO2227.viefep16-int.chello.at@
jupiter.micznet.fr...
>
> KAGANIEC CZY HAMULEC BEZPIECZEŃSTWA?
>
>
>
> Dawniej mówiło się o trudnym dzieciństwie, teraz stopień
> trudności życia najwyraźniej wzrasta, bo mówi się także o
> trudnym dorastaniu. Rozmawialiśmy właśnie o młodzieży, gdy
> któryś z dyskutantów namalował jaskrawy, przemawiający do
> wyobraźni obrazek typowej młodej szwedzkiej dziewczyny: śliczna
> buzia, w ślicznej buzi nonszalancko memłana guma do żucia, ze
> ślicznej buzi wulgarne przekleństwa, liczne awantury, małe
> skandale, brawurowe numery, ryzykowne wyskoki. Wszystko w
> krótkim jeszcze przecież życiorysie. Sztuczna pewność siebie,
> aroganckie nadrabianie miną, brak kobiecości. Szukanie winy -
> przyczyny, i tu właśnie to "trudne dorastanie".
>
> Dzisiejsza młodzież narażona zewsząd na presje - bądź
> taki, jakim chcemy cię widzieć, bo inaczej wykopiemy cię z
> naszej rówieśniczej grupy: imprezuj do rana, popalaj, popijaj,
> rozrabiaj. Czym większy twardziel, czym gorętszy cynik, tym
> szersze i pewniejsze "przyjacielskie" grono. A wszyscy
> nieugięci wobec takich presji idą w bezwzględną odstawkę. Czyha
> na nich pusta samotność, nie kończąca się lista kompleksów z
> bulimią i anoreksją na dokładkę. Dosyć przykry, o ile nie
> wstrząsający obrazek. Faktycznie, trudne dorastanie.
>
> Przyjrzałam się bliżej tej trochę zblazowanej, rozhuśtanej
> szwedzkiej dziewczynie i doszłam do wniosku, że zarzucany jej
> brak dziewczęcości to tylko mały mankament uwidoczniony w jej
> portrecie. Braku dziewczęcości czy już kobiecości tam, gdzie
> mogłaby być na pewno trochę szkoda, wygląda jednak na to, że
> tej młodej dziewczynie brakuje znacznie więcej i właśnie te
> braki składają się na taki, a nie inny jej obrazek.
>
> Presja tu, presja tam, czuje się więc zagrożona - brak jej
> poczucia bezpieczeństwa. Bulimia czy anoreksja, dwie bardzo
> niebezpieczne, poważne choroby - brak jej równowagi
> psychicznej. Sztuczna poza, bezkrytyczne małpowanie innych -
> brak poczucia własnej wartości. Można by dalej przyglądać się
> tej młodej osobie, analizować jej charakter czy sposób bycia,
> słuszne jest jednak postawienie pytania - dlaczego jest właśnie
> taka, skąd to się bierze?
>
> A bierze się to z jeszcze jednego, kolejnego braku, jakim
> jest chyba ewidentny w tym przypadku brak odpowiednich
> kryteriów, zasad, jak lubią nazywać rzecz po imieniu starzy,
> mądrzy ludzie, brak moralnego kośćca. Żadnych norm,
> lekceważenie tzw. wyższych wartości, nieufność wobec
> autorytetów, tak to wygląda: negacja i zgeneralizowany bunt. A
> co mają młodzi w zamian? Trudne dorastanie, oto co mają.
>
> Młodzi często się buntują przeciw wpajaniu im pewnych
> etycznych modeli zachowań, wierzgają, odrzucają je, wymyślają
> "lepsze", bo całkiem nowe. Starzy według nich niepotrzebnie
> zrzedzą i gledzą, chcąc wychować młodych na swoje własne
> podobieństwo. Sami dostali w kość, odgrywają się więc wrednie
> na młodszym pokoleniu. Wszystko, co "wychowawcze" to dla
> młodych pogwałcenie ich wolności, kolejna presja, zbędny
> hamulec, niewygodny, uciskający kaganiec.
>
> Chyba trudno o większe niezrozumienie celowości
> wychowania. Kochający rodzic lub rozumiejący życie, życzliwy
> pedagog będzie starał się urobić, ukształtować znarowioną młodą
> osobowość nie dla sadystycznej przyjemności narzucania drugiemu
> własnych racji, ale wyłącznie dla jego bezpieczeństwa i dobra.
> Brzmi to jak truizm, jestem tego świadoma, ale takie są
> naprawdę założenia wychowania. Przyjrzyjmy się jeszcze raz tym
> znienawidzonym, lekceważąco odrzucanym zasadom, kryteriom,
> normom. Czym są, jaką w życiu człowieka spełniają rolę? Czy
> tylko ograniczenie i narzucony przymus, czy może inaczej, coś
> więcej?
>
> Wiem, co dobre, a co złe, nie dam sobą manipulować, nie
> tak łatwo ulegnę czyjejś presji. Stać mnie na samokrytykę,
> samokontrolę, niezbyt szybko utracę poczucie własnej wartości,
> nie zatruwa mnie zbędne i nieuzasadnione poczucie winy, nic nie
> grozi mojej wewnętrznej równowadze. Nauczono mnie, co
> sprawiedliwe, co uczciwe, co wskazane, co potrzebne, a co
> niezbędne, nie błądzę po omacku. Mam swoje własne zasady, mam
> oparcie, podstawę, odnośnik, jakiś gwarant. A więc może nie
> tyle kaganiec i kańczug co raczej ochronna siatka, drogowskaz,
> hamulec bezpieczeństwa?
>
> Z zasadami, kryteriami młodemu dużo łatwiej i
> bezpieczniej. Gdyby tylko zechciał to sobie uświadomić i w to
> uwierzyć, dużo przyjemniejszy, ale i też od razu skuteczniejszy
> byłby ten cały wychowawczy proceder. Wychowanek, który
> zawierzył wychowawcy nie ucieka, nie broni się, nie miga, a
> wychodzi mu naprzeciw, i to od razu bardzo daleko, co najmniej
> w połowie drogi. Wychowawca przeobraża się z zadufanego w sobie
> mentora w przewodnika, partnera. Jak to mówi stare powiedzenie:
> ónajwiększy ambaras, żeby dwoje chciało na razó? I o to
> przecież chodzi. O to chcenie, przyzwolenie, partnerstwo.
> Westchnę tu sobie z pobożnym życzeniem: oby, oby...
>
>
>
> Magdalena Nawrocka
> www.geocities.com/magdanawrocka
>
>
> Witaj :)
Życzylabym nam wszystkim przede wszystkim kochajacych rodzicow, bo to
wlasnie buduje podstawowe poczucie bezpieczenstwa do ludzi i swiata; takich
rodzicow, ktorzy nie narzucają dzieciom swoich norm, bo te moga byc juz -
niestety - nie do konca aktualne: swiat sie zmienia. Życzylabym nam takich
opiekunow, ktorzy pobudzaja nas do myslenia, do tworzenia naszych wlasnych
norm; ktorzy potrafia pokazac za i przeciw i pozwola wybrac swoja droge.
Wlasna Sciezka rodzi sie w bolach, wiec nie odmawiajmy sobie prawa do
wlasnych bledow. Bola, ale ucza.
A mentorow nie lubie ;)\
Pozdrawiam,
Barbara
>
>
>
>
>
> --
> Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
>
|