Strona główna Grupy pl.soc.rodzina jak?

Grupy

Szukaj w grupach

 

jak?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 44


« poprzedni wątek następny wątek »

41. Data: 2004-04-29 08:13:59

Temat: Re: jak?
Od: "Specyjal" <s...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


"kolorowa" <v...@a...pl> wrote in message
news:c6p0fn$6kv$1@news.onet.pl...
> > Co to jest "ja"?
>
> Wszystko, co jest dla mnie ważne.

Czy mój samochód, rodzina, naród itd. to też "ja"? Te rzeczy mogą być
bardzo ważne. Czy one są "ja" czy tylko te "ja" określają (opisują)?
Kiedy moga stać się "ja" ?

Czy moje włosy należą do "ja"? Sa "bardzo" moje ale nie są aż takie
wazne.
Rzeczy/sprawy mogą być wazne i ważniejsze, czy w takim razie "ja" bywa
czasem "bardziej" a czasem "mniej"? Czy bywa "bardziej" wtedy gdy ma
więcej ważnych rzeczy?

> > Co jest poza "ja"?
>
> Nie wiem, bo to nieważne;)

Pomyślałem że żeby ustalić granice dobrze wiedzieć jakie są bieguny
tzn. co na pewno jest "ja" a co nie jest.

Jesli to co dla mnie ważne to "ja" (np. kochana osoba) to czy ta osoba
jest innym "ja" czy moim? Czy jest poza? (inne/cudze "ja") W jaki
sposób ew. może być jednoczesnie moim "ja" i swoim? {być wewnątrz i na
zewnątrz}

> Nie napisałam, że nie działamy dla innych. IMO działamy głównie dla
siebie.
> Dobra: ja działam głównie dla siebie. Oglądałam i rozbierałam ten
problem na
> wszystkie strony. Z której strony bym nie spojrzała - to ja
podejmuję
> decyzję. Taką, która wg MNIE będzie najlepsza.

Różnica między: Twoim zdaniem najlepsza a najlepsze dla Ciebie.

I tak w ogóle to zajrzawszy na początek wątku (żeby sobie przypomnieć
od czego się wzięła nasza dyskusja) przypominam, że: dyskusja wzięła
się stąd, że ja twierdzę że ludzie mają zdolnośc nieegoistycznego
dbania o innych - co im dobrze robi (przy zachowaniu rozsądnych
granic) a Ty że nie mają takiej zdolności -jesli dobrze zrozumiałem.

Nie oznacza to że twierdzę, że "generalnie zyja lub powinni żyć dla
innych" a że
mają 'tylko' zdolnośc do "nieegoizmu" np. ze względu na bycie częścią
natury oraz że ta zdolność nieegozimu pomaga w rozwoju osobowości.
Twierdzę też, że te działania to takie gdy autentycznie nie mysli się
głównie o sobie.

> > "Ja" to ciało, myśli.
> > "Ja" jest częścią społeczeństwa (jego myśłi, kultury). Czy w takim
> > razie "ja" to nie są już też ci inni?
>
> Są. Ale "ja" zawsze jest w centrum. Nie wierzysz? Spróbuj wyjść poza
własne
> "ja":)

Może być w centrum ale jest jednocześnie "w
społeczeństwie". Wychodzi, że ""ja" to centrum "ja"".

Źle chyba napisałem powinno być raczej: "ja" określane jest częściowo
przez społeczeństwo, przejawia się w nim.
Chociaż tak sobie myślę, że "ja jako Polak" tworzę jakieś wspólne "ja"
Polaków.

>
> > Jeśli drugiego widzi się jako część siebie (pomijając stany
> > 'chorobowe') to jest to wyjście na zewnątrz? Rzecz definicji.
> > Gdyby to było tylko złudzenie to uczucia były by takie same jak
przy
> > mysleniu "robię to dla siebie".
>
> Nie muszą być takie same. Przecież jeśli robisz dla siebie dwie
różne
> rzeczy, to te uczucia też często bywają różne.

OK. co do różnorodności uczuć.

Natomiast nie da sie siebie oszukać, udac , że robi się coś dla
innych.
Trzeba byc o tym przekonanym, bez wmawiania sobie.
Nie chodzi o taką nerwicę gdy okłamujemy siebie. Niejeden neurotyk
próbował wmówić sobie, że działa dla innych zamiast dla siebie tylko,
że podświadomość tzryma tą informację o egoiźmie.
Tak jak pisałem, odruch, bez zastanawiania się ale nie wytrenowany a
"zwierzęcy" -naturalny.

Poza tym robienie czegoś dla
> siebie bywa postrzegane jako skrajny egoizm, coś złego. Wtedy
pojawia się
> poczucie winy.

Ale to nie znaczy, że przeciwieństwo egoizmu będzie powodować tą
'wyższą przyjemność' albo moralną nagrodę.
Robienie 'czegoś' dla siebie może i bywa postrzegane jako skrajny
egoizm
ale i tak ludzie robią dla siebie wiele rzeczy -i słusznie.


> > Weźmy na przykład miłosne uniesienie. Przyjemność partnerki
własciwie
> > może być zbędna. Są chyba ;) takie formy seksu gdy nie myśli się o
> > sobie. Nagroda superego - działanie "dla idei" nie ma tu raczej
> > zastosowania, chociaż oczywiście często w seksie te normy moralne
> > grają swoja rolę.
>
> Z życia partnerki: nie lubię, kiedy partner koncentruje się na mojej
> przyjemności zamiast na swojej.

Czy zapominasz o swoim egoiźmie? Czy może podnieca jego podniecenie?
Czemu 'natura' dała nam taką zdolność?
(z dyskusji filozoficznej zeszło na d.)

Ale faktycznie może inaczej to nazwać, nie tyle "nie myslec o swojej
przyjemności" co działac na zasadzie jednego organizmu - raz popieścić
partnera a raz dac się popieścić - ale nie mysleć "głównie o sobie".
Myślę, że tak bywa nie że tak powinno być zawsze.

> > Dlaczego np. ludzie ratujący dzieci z pożaru robią to "odruchowo"?
> > Pozbyć się części osobistych pragnień ale nie w sposób
> > niszczący człowieka. Na ile po łebkach znam opisy mistycyzmu to
> > pozbycie się osobistych pragnień "dobrze robi".
>
> IMO pozbycie się osobistych pragnień to efekt - nie metoda.

O tu się zaczyna ciekawie robić. ale mam pytanie efekt czego?

> > > > A były dziarsko naprężone do przodu? ,-)
> > >
> > > W pozycji "na baczność". Nie wytrzymały tego napięcia;) Pewnie
> > potrzebny
> > > będzie jakiś masaż relaksujący...
> >
> > Aż ciekaw jestem co tam się w domu działo ,-) A ja własnie
> > zacząłem wracać do masazu Kum Nye...
>
> Mnie jest obojętne, jak się nazywa - byle by nie był wyłącznie
mentalny.

Jest realny, chociaż wywodzi sie z Tybetu i ma związek z religią ale
nie jest "z tych masaży".
Niestety jest to automasaż, czyli samemu się trzeba masować (całe
ciało) dla polepszenia przepływu energii itepe.

> > > No dobra, skoro chodzi o stałych prtnerów, trochę zmodyfikuję
swoją
> > > wypowiedź: powiedz to kobiecie systematycznie gwałconej przez
męża.
> >
> > Dobierają się tak jak alkoholik i koalkoholik. Dwa bieguny jednej
> > sfery.
>
> To, że się dobierają nie znaczy, że są tacy sami. Tacy sami to mogą
być
> ewentualnie ci z równika;)

On jest uzależniony i ona. To, co w ich relacjach z ludźmi wychodzi na
pierwszy plan, to skłonnośc do uzależnień.
Czyli oboje są tacy sami - w sensie ich relacje są "tak samo chore".
Podobnie bywa nie tylko w 'patologiach'.

> > > > OK. czyli w tym punkcie się zgadzamy.
> > >
> > > Coś mi mówi, ze nie tylko;)
> >
> > Aż ciekaw jestem w czym jeszcze...
>
> Pewnie w ścieżkach rowerowych

Czyżbyś zauważyła mnie na preclu?

Pozdrawia
Tomek






› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


42. Data: 2004-04-29 12:14:13

Temat: Re: jak?
Od: "kolorowa" <v...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora


"Specyjal" napisał
> Czy mój samochód, rodzina, naród itd. to też "ja"?

Za dużo ode mnie wymagasz;) Nie wiem czy Twój samochód, rodzina i naród to
też Ty. Jeśli są dla Ciebie ważne - to też Ty. W zależności od tego, jak są
ważne - są odpowiednio taką częścią Ciebie. To tak jak byś mnie pytał: czy
Twoje ucho, Twój palec to też Ty. IMO tak. Tyle że w przypadku Twojego ciała
potrzeby Twojego palca i ucha zwykle nie są sprzeczne - możesz więc spełniać
zarówno jedne, jak i drugie. Ale jeśli zdarzy się sytuacja, kiedy np.
będziesz miał chore ucho i palec - to zajmiesz się najpierw tym, które
bardziej boli albo będzie stanowić większe zagrożenie. Podobnie jest IMO z
drugim ważnym dla mnie człowiekiem (narodem): zajmę się tym, co mnie
bardziej boli.

> Czy moje włosy należą do "ja"? Sa "bardzo" moje ale nie są aż takie
> wazne.

Dla Ciebie nie. Dla kobiety mogą być niezwykle ważne.

> Rzeczy/sprawy mogą być wazne i ważniejsze, czy w takim razie "ja" bywa
> czasem "bardziej" a czasem "mniej"?

Nie kumam tej czaczy.

> Pomyślałem że żeby ustalić granice dobrze wiedzieć jakie są bieguny
> tzn. co na pewno jest "ja" a co nie jest.

Chcesz ustalić te granice dla siebie czy dla wszystkich?

> Jesli to co dla mnie ważne to "ja" (np. kochana osoba) to czy ta osoba
> jest innym "ja" czy moim? Czy jest poza? (inne/cudze "ja")

No jasne, że jest: każdy ma swoje "ja". Poza które nie wychodzi:)

W jaki
> sposób ew. może być jednoczesnie moim "ja" i swoim? {być wewnątrz i na
> zewnątrz}

Ona dla siebie jest swoim "ja". Dla Ciebie jest Twoim "ja".

> Różnica między: Twoim zdaniem najlepsza a najlepsze dla Ciebie.

Ta różnica nie istnieje.

> Nie oznacza to że twierdzę, że "generalnie zyja lub powinni żyć dla
> innych" a że
> mają 'tylko' zdolnośc do "nieegoizmu" np. ze względu na bycie częścią
> natury

A ja twierdzę, że właśnie z powodu bycia częścią natury, a równocześnie
postrzegając naturę jako część siebie - nie ma tu nieegoizmu.

oraz że ta zdolność nieegozimu pomaga w rozwoju osobowości.

IMO w wyniku rozwoju osobowości pojawia się zdolność do czegoś, co nazywasz
nieegoizmem.

> Chociaż tak sobie myślę, że "ja jako Polak" tworzę jakieś wspólne "ja"
> Polaków.

A co się stanie, jeśli Polacy stwierdzą, że powinieneś się dla nich
poswięcić - np. wydać się za Niemca, a Ty uznasz, że byłoby to dla Ciebie
zbyt trudne i że nie chcesz tego zrobić? A jeśli Twoja najblizsza osoba
będzie chciała, żebyś sprzedał swoją nerkę, bo ma za mało pieniędzy (nie na
jedzenie, ani na ratowanie życia) - poświęcisz się dla niej? Powinieneś -
przecież sam pisałeś, że dla innych zapomina się o sobie? Otóż właśnie nie
zapomina się. Są granice, o których sam pisałeś. Nie zapomina się o
granicach własnego "ja". Nie zapomina się o sobie.

> Natomiast nie da sie siebie oszukać, udac , że robi się coś dla
> innych.
> Trzeba byc o tym przekonanym, bez wmawiania sobie.

Właśnie nie trzeba. Albo się jest przekonanym, albo nie. Tu nie ma miejsca
na "trzeba".

> > Z życia partnerki: nie lubię, kiedy partner koncentruje się na mojej
> > przyjemności zamiast na swojej.
>
> Czy zapominasz o swoim egoiźmie? Czy może podnieca jego podniecenie?
> Czemu 'natura' dała nam taką zdolność?

Oczywiście, ze nie zapominam o swoim egoizmie. Po prostu gdy on skupia się
na mojej przyjemności, a równocześnie ja na jego - to po prostu nic z tego
nie wychodzi;) Jeśli on ma ochotę na moją przyjemność, albo ja na jego - to
po prostu wykorzystujemy inne formy seksu - takie bardziej naprzemienne.

> (z dyskusji filozoficznej zeszło na d.)

Ja akurat uważam, że to bardzo wyrafinowana część ciała:)

> Ale faktycznie może inaczej to nazwać, nie tyle "nie myslec o swojej
> przyjemności" co działac na zasadzie jednego organizmu - raz popieścić
> partnera a raz dac się popieścić - ale nie mysleć "głównie o sobie".

Myśląc o partnerze myślę również o sobie. Nie w sensie świadomego myślenia
wyłącznie o własnych korzyściach. Ale w sensie: myślenie o partnerze sprawia
mi przyjemność.
Myślenie głównie o sobie nie jest tożsame z myśleniem wyłącznie o sobie.

> > IMO pozbycie się osobistych pragnień to efekt - nie metoda.
>
> O tu się zaczyna ciekawie robić. ale mam pytanie efekt czego?

Efekt - jak to się określa - rozwoju osobistego. Czyli człowiek się rozwija
nie przez pozbycie się pragnień, ale efektem rozwoju jest znikanie tych
pragnień.
Zastanawiam się, czy Bóg ma pragnienia.

> > Mnie jest obojętne, jak się nazywa - byle by nie był wyłącznie
> mentalny.
>
> Jest realny, chociaż wywodzi sie z Tybetu i ma związek z religią ale
> nie jest "z tych masaży".
> Niestety jest to automasaż, czyli samemu się trzeba masować (całe
> ciało) dla polepszenia przepływu energii itepe.

Mój mąż twierdzi, że kanapka, którą się zrobi samemu, nie smakuje tak, jak
kanapka, którą ktoś mu zrobi. Ja twierdzę, że automasaż nie jest tak
przyjemny jak masażysta;)

> On jest uzależniony i ona. To, co w ich relacjach z ludźmi wychodzi na
> pierwszy plan, to skłonnośc do uzależnień.
> Czyli oboje są tacy sami - w sensie ich relacje są "tak samo chore".
> Podobnie bywa nie tylko w 'patologiach'.

W tym sensie, to wszyscy ludzie są do siebie podobni. Ci niezależni są
uzależnieni od niezależności;)

> > Pewnie w ścieżkach rowerowych
>
> Czyżbyś zauważyła mnie na preclu?

Gdzieś tam pomykałeś między brzózkami:)

Małgośka

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


43. Data: 2004-04-30 10:10:54

Temat: Re: jak?
Od: "Specyjal" <s...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


"kolorowa" <v...@a...pl> wrote in message
news:c6qrdr$o30$1@news.onet.pl...
>
> "Specyjal" napisał
> > Czy mój samochód, rodzina, naród itd. to też "ja"?
>
> Za dużo ode mnie wymagasz;) Nie wiem czy Twój samochód, rodzina i
naród to
> też Ty. Jeśli są dla Ciebie ważne - to też Ty.

""ja" to to co dla mnie ważne" -wkradła się nielogiczność.
dla porównania: "stół to to co nalezy do stołu".

A ja bym powiedział, że to tylko przedmioty (lub inni ludzie) uzywane
przez "ja", z którymi "ja" wchodzi w relacje, przy pomocy których się
przejawia, żyje, osiąga cele.
Mój komputer jest dla mnie ważny ale się z nim nie identyfikuję.

Jesli "ja" to te wym. ważne rzeczy to "ja" zawsze używa siebie samego
do osiągnięcia każdego celu. Inaczej mówiąc "ja" nie żyje poza "ja" i
nie może poznać innego "ja".


Ta nasza dyskusja z mojej strony to chęć opisania czym jest "ja".
I myślę, ze "ja" nie można opisać, można zauważyć jego działanie,
istnienie tak jak (chyba ktoś tak pisał) wiatr porusza liśćmi i
wiadomo że to wiatr nie dlatego, że wiatr widac ale dlatego że widać
przedmioty nim poruszane.

> > Rzeczy/sprawy mogą być wazne i ważniejsze, czy w takim razie "ja"
bywa
> > czasem "bardziej" a czasem "mniej"?
>
> Nie kumam tej czaczy.

Chodziło o to że waga rzeczy (nie tylko kg) moze być różna czyli że
będąc 'mało wążnym krzesłem' (mam kresło które lubię) - mniej jestem
jako "ja".

> > Pomyślałem że żeby ustalić granice dobrze wiedzieć jakie są
bieguny
> > tzn. co na pewno jest "ja" a co nie jest.
>
> Chcesz ustalić te granice dla siebie czy dla wszystkich?

Ustalić definicję "ja".

> > Jesli to co dla mnie ważne to "ja" (np. kochana osoba) to czy ta
osoba
> > jest innym "ja" czy moim? Czy jest poza? (inne/cudze "ja")
>
> No jasne, że jest: każdy ma swoje "ja". Poza które nie wychodzi:)

Ale to jest sprzeczne z tym co poprzednio. Skoro "ja" jest tym co
ważne to jest też ważnymi osobami. Czyli wychodzi 'poza siebie' na
inne "ja".

> W jaki
> > sposób ew. może być jednoczesnie moim "ja" i swoim? {być wewnątrz
i na
> > zewnątrz}
>
> Ona dla siebie jest swoim "ja". Dla Ciebie jest Twoim "ja".

A patrząc z "zewnątrz"? W ten sposób to raczej złudzenie jednego "ja".
No i znaczna częśc "ja" (ta w obcej osobie) jest pozbawiona "jednej
woli" -zalezy od dwóch różncych woli.

> > Różnica między: Twoim zdaniem najlepsza a najlepsze dla Ciebie.
>
> Ta różnica nie istnieje.

Najlepsze dla mnie - to mi jako jednostce najlepiej zrobi.
Moim zdaniem najlepsze - tak powinno się robić chcąc osiągnąć dany
cel.
Różnica jest spora.

> A ja twierdzę, że właśnie z powodu bycia częścią natury, a
równocześnie
> postrzegając naturę jako część siebie - nie ma tu nieegoizmu.

W ten sposób:
Jesli postrzega się siebie jako te opisywane wcześniej "ja" to
zrobienie czegoś dla innnych będzie 'wyjściem na zewnątrz' za to jeśli
się widzi siebie jako 'naturę' (tylko jak można siebie tak widzieć?
czy natura ma swoje "ja"?)
to faktycznie będzie to egoizm.

> IMO w wyniku rozwoju osobowości pojawia się zdolność do czegoś, co
nazywasz
> nieegoizmem.

Myślę, że raz bywa tak a raz odwrotnie.

> A co się stanie, jeśli Polacy stwierdzą, że powinieneś się dla nich
> poswięcić - np. wydać się za Niemca,

No tak za Rudolfa bym nie chciał. Napisałem JAkieś ja, bo w końcu
mamy wspólne rzeczy które nas kształtują, podejmujemy decyzje w
wyborach itp.

a Ty uznasz, że byłoby to dla
Ciebie
> zbyt trudne i że nie chcesz tego zrobić?

Moje ciało może chcieć czegoś innego niż "ja"? Paznokiec może chcieć
rosnąć i rosnąć a i tak się go wycina. Za to może zdarzyć się komuś
ochota "zmuszenia" paznokcia do niepotrezbnych rzeczy.

A jeśli Twoja najblizsza
osoba
> będzie chciała, żebyś sprzedał swoją nerkę, bo ma za mało pieniędzy
(nie na
> jedzenie, ani na ratowanie życia) - poświęcisz się dla niej?
Powinieneś -
> przecież sam pisałeś, że dla innych zapomina się o sobie?

Otóż wcale tak nie napisałem a nawet podkreśliłęm że nie o to
chodzi!!! Napisałęm, że mamy taka zdolność a dyskusja dotyczy. tego
czy jest
to egoizm czy altruizm (ja wolę zwać nieegoizm, bo altruizm kojarzy
się z moralną oceną)

> > Natomiast nie da sie siebie oszukać, udac , że robi się coś dla
> > innych.
> > Trzeba byc o tym przekonanym, bez wmawiania sobie.
>
> Właśnie nie trzeba. Albo się jest przekonanym, albo nie. Tu nie ma
miejsca
> na "trzeba".

"Trzeba" w sensie "do osiągnięcia stanu a potrzebny jest czynnik b"
nie jako przymus ale warunek konieczny zaistnienia.


> > (z dyskusji filozoficznej zeszło na d.)
>
> Ja akurat uważam, że to bardzo wyrafinowana część ciała:)

Prawda ale w naszej cywilizacji nalezy niestety dalej to tej "ciemnej"
strony. Żyjąc tutaj nawykam do stosowania takiego słwonictwa.

> Myśląc o partnerze myślę również o sobie. Nie w sensie świadomego
myślenia
> wyłącznie o własnych korzyściach. Ale w sensie: myślenie o partnerze
sprawia
> mi przyjemność.

W skrócie to co poprzednio -wyjście poza czy nie wyjście?

> > O tu się zaczyna ciekawie robić. ale mam pytanie efekt czego?
>
> Efekt - jak to się określa - rozwoju osobistego. Czyli człowiek się
rozwija
> nie przez pozbycie się pragnień, ale efektem rozwoju jest znikanie
tych pragnień.

Czyli rozwój to pozbywanie się pragnień? Czy pragnienia nie są
potrzebne do działania? Pomijając pragnienie picia to np. pragnienie
sukcesu jest potrzebne osiągniecia ważnego celu.
Czy pragnienie polepszenia cudzego losu będzie cofamiem się? Myślę, że
nie.

Krótko podsumowując, zgadzamy się, że ludzie mają zdolność tego
nieegozimu. (nieważne czy jako efekt rozwoju czy co innego ale że w
ogóle mają).

> Zastanawiam się, czy Bóg ma pragnienia.

A jesli nie ma Boga?

> Mój mąż twierdzi, że kanapka, którą się zrobi samemu, nie smakuje
tak, jak
> kanapka, którą ktoś mu zrobi.

Co do kanapek to z reguły wolę swoje.

Ja twierdzę, że automasaż nie jest tak
> przyjemny jak masażysta;)

Masażystka...

> > On jest uzależniony i ona. To, co w ich relacjach z ludźmi
wychodzi na
> > pierwszy plan, to skłonnośc do uzależnień.
> > Czyli oboje są tacy sami - w sensie ich relacje są "tak samo
chore".
> > Podobnie bywa nie tylko w 'patologiach'.
>
> W tym sensie, to wszyscy ludzie są do siebie podobni. Ci niezależni

> uzależnieni od niezależności;)

Nie. Uzależnienie ma konkretne cechy. Ni chodzi o to że człowiek
czegoś bardzo pragnie ale m.in. o to że przez uzaleznienie niszczy
siebie. Niezależność daje rozwój także nie można być uzaleznionym od
niej w sensie medycznym.

Zresztą to jest tak, że ofiara dostaje w takim związku komunikaty
przez nią rozumiane jako pozytywne.
Zona np. może przerżucić poczucie winy na męża. Wynosząc się z domu i
biorąc odowiedzialnośc za siebie, zostaje z tym poczuciem winy tylko
dla siebie.
A co robi alkoholik gdy się mu pokaże, że jest winien....
On za to pije bo ma "taką żone".

> > > Pewnie w ścieżkach rowerowych
> >
> > Czyżbyś zauważyła mnie na preclu?
>
> Gdzieś tam pomykałeś między brzózkami:)

Między brzózkami, na preclu? Czegoś tu nie rozumiem...

Tomek

ps. dyskusja podpada pod filozofię, więc albo kończymy albo na priv.




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


44. Data: 2004-05-04 15:18:55

Temat: Re: jak?
Od: "Jacek S." <j...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

tapta <t...@W...pl> napisał(a):

> Jak sobie radzić z mężczyzną, który nie umie rozmawiać?

Witam grupę!

Własnie jestem mężczyzną, który nie umie rozmawiać. Tylko z już 15-letnim
stażem w związku. Nie wiem jak u innych, ale mnie najbardziej doskwiera różne
tempo rozmowy. Ledwo zdążę zarejestrować wypowiedź żony, już ma pretensje, że
nic nie mówię. Czasem nawet pięć sekund nie mija. Rozumiem, że można się
niepokoić po 5 minutach milczenia... ale to też nie powinien być niepokój
wyrażany w sposób napastliwy. Jak już tu wspominano, mam tendencję do
odbierania pytań jako ataku na siebie (zresztą często tak to wygląda), a
kłótnia to dla mnie katastrofa psychiczna.

Więc sądzę, że rozmowność faceta ma spory związek z zachowaniem kobiety :)

Pozdrawiam
Jazzek


--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 4 . [ 5 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

[OG] bobasek.com-sklep internetowy
Czy nasze małżeństwo ma szansę?
Re: [albertan] rola kobiety w rodzinie
Re: [albertan] rola kobiety w rodzinie
Re: [albertan] kobiety

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »