« poprzedni wątek | następny wątek » |
31. Data: 2011-10-20 17:14:42
Temat: Re: jedno co warto, to napic sie warto...Użytkownik "J-23" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:60eca398-3aed-4ea2-9277-95ab9053a82e@h5
g2000vbf.googlegroups.com...
(...)
>slodkie dziama dziama z tekstem ze "pani poznala pana" to nie dla mnie
A to wiem pamiętam. Żadne love love mi / you do Ciebie nie przemawia.
No wiesz, swoje lovianie widocznie już przeżyłeś\wyżyłeś maxymalnie :))))
>lubie wplyw muzy etno, ale w jazzowych synkopowanych podzialach
>rytmicznych
>afro:
>Seun Kuti & Fela's Egypt 80 - Fire Dance
>http://www.youtube.com/watch?v=yWNJoXcfzqQ&feature=
related
>polinezja:
>Art Blakey - Reflection
>http://www.youtube.com/watch?v=iCxIW12yfXM&feature=
related
>sory, rozgadalem sie ale 40 lat sluchania jazzu chyba zle robi na kore
>mozgowa
Ja tez lubię... może nie etniczne wpływy, ale tez sie zdarza, ale w ogóle
etniczne dźwięki.
Nie uważam, że masz cos źle z kora. Po prostu jazz, to Twoja pasja, a że
Polacy mają gust muzyczny
taki jaki mają(ze względów różnorakich) to jak już najdziesz kogoś(np.
takiego laika jazzowego jak ja) z kim
możesz sie podzielić ta pasja, która po prostu cały pulsujesz, to "dajesz"
:) nic w tym niezwykłego, normalka.
To miłe, że nie zbywasz mnie per noga, pomimo, że nie mogę z Tobą
powymieniać doświadczeń. :)
coś, ale nie spodziewam się, że Cię zaskoczę :/
http://www.youtube.com/watch?v=TRsMzCnQNpo&feature=r
elated
http://www.youtube.com/watch?v=ig5m92TwKKA&feature=r
elated
i dla Hanki
http://www.youtube.com/watch?v=ivL9Hd7mn_k&feature=r
elated
eh, uwielbiam ten kawałek :)))
--
Ojtam.Ojtam. Zaraz, że niebezpiecznie.
http://pics.kuvaton.com/kuvei/russian_bungee.gif
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
32. Data: 2011-10-20 17:21:12
Temat: Re: jedno co warto, to napisać warto...Dnia Thu, 20 Oct 2011 18:44:12 +0200, kju... suzi kju napisał(a):
> Użytkownik "Fragile" napisał w wiadomości grup
> dyskusyjnych:svwcvaxj32hl$....@4...n
et...
>
>>> Rety Fra, Ty nawet złośliwa być nie umiesz :))))))
>
>>Szczerze mowiac, sporadycznie umiem, jak sie bardzo postaram :) Jednak
>>staram sie nie starac, bo nie zawsze warto. Lepiej dziesiec razy sie
>>zastanowic.
>
> Eeee. Nie umiesz, ale mocno sie starasz :)))
>
Moze byc. Na jedno wychodzi :)
Nie lubie niepotrzebnie sprawiac przykrosci, a czasami zlosliwosc, nawet
podana humorystycznie, potrafi niektore wrazliwsze jednostki najzwyczajniej
w swiecie zabolec. No ale tez nie lubie sztywniactwa, wiec roznie to
czasami bywa... :)
>
>>> Czy warto obwieszczać? No myślę, że warto, że oprócz niego, siedzą tam
>>> iksia
>>> , trener i paru innych nie nadających na moich falach infra...
>>>Po pierwsze, po co maja na daremnie sie produkować,
>>Niby racja.
>
> Uważam ze to fer, ja tez bym chciała wiedzieć kto trzyma mnie w kajfeju,
> żebym nie robiła z siebie
> klepy*
>
Nie bede ukrywac, ze tez bym wolala wiedziec.
Gdybym sama chciala kogos zamknac w KFie, to biorac pod uwage moja
niesmialosc (nie wiem, czy tutaj to odpowiednie okreslenie), pewnie bym
gdzies 'po cichutku' i przy okazji o tym napomknela :)
>
>>> a po drugie, fakt że
>>> ktoś mnie pomyli z pokraką, która usiłuje naśladować mnie to juz jest
>>> żałosne doprawdy. Ja w tutejszej egzystencji, napisałam może ze dwa posty
>>> do
>>> trenera,b ez względu na to pod jakim nikciem pisała. Inteligentny by się
>>> domyślił.
>
>>Milo mi ;)
>
> Wiesz. Jakoś wcale mnie to nie zdziwiło, że akurat Ty kapnęłaś.
> I wierz mi, nie kadzę Ci, ty domyślasz o mnie więcej niż Ci się wydaje, ale
> ja
> sie nie odzywam bo juz po tym pierwszym razie powaliłaś mnie na łopatki :)))
>
Eee :)
>
>>> ps. uwielbiam tą aktorkę kabaretowa :))))))) trafiłaś w dziesiątkę. Nie
>>> trafiłaś natomiast z podejrzeniami i powody mojego zamknięcia z kajfeju
>>> L.
>>> :)))) ale co tam, nie wszystko musisz wiedzieć, to nawet nie zdrowo.
>
>>Absolutnie nie podejrzewalam Cie o zamkniecie L. w KFie z powodow tak
>>emocjonalnie wyrazanych w tym utworze :) No co Ty. Nie jestesmy w
>>przedszkolu :)
>>Po prostu uwielbiam ten numer Kolaczkowskiej, i tak jakos chcialam sie nim
>>z Toba podzielic. Podpasowal mi bardziej muzycznie, niz tekstowo, do tego
>>watku :) Ot i wszystko.
>
> No masz. Wobec tego, czemu niezmiennie odnoszę wrażenie, ze wszystkie
> estrogenki za wyjątkiem Hanki mnie atakują?
>
Powaznie masz wrazenie, ze Cie atakuje? :(
Czy moze po prostu juz sie tak uprzedzilas do 'estrogenek' (ładne:)), ze
innej opcji nie przyjmujesz, i co za tym idzie dopatrujesz sie czegos,
czego nie ma? Kiedys, jak bylam bardzo mloda ;), czasami mialam podobnie.
Dopatrywalam sie wrogosci w kazdym najmniejszym gescie i slowie.
Niepotrzebnie :) Czesto takie podejscie zamyka nas na innych, blokuje przed
pelnym odbieraniem i doswiadczaniem swiata, i ludzi.
Ja w kazdym razie, nic do Ciebie nie mam, powaznie :)
>
> klępa* - to taka żeńska postać łosia#
> łoś# - w pejoratywnym zanczeniu
>
:))
Pozdrawiam,
M.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
33. Data: 2011-10-20 17:48:56
Temat: Re: jedno co warto, to napisać warto...Użytkownik "Fragile" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:1tpysh7ea5k9e$.1c7yxyupbumdt.dlg@40tude
.net...
>> Eeee. Nie umiesz, ale mocno sie starasz :)))
>
>Moze byc. Na jedno wychodzi :)
>Nie lubie niepotrzebnie sprawiac przykrosci, a czasami zlosliwosc, nawet
>podana humorystycznie, potrafi niektore wrazliwsze jednostki najzwyczajniej
>w swiecie zabolec. No ale tez nie lubie sztywniactwa, wiec roznie to
>czasami bywa... :)
Rozumiem o czym mówisz i chwalebna to postawa, ale w moim wypadku jak sie
borderlline zejdzie z PMS to mission impossible ://
I czasem żałuję...częściej żałuję potem, że szlag, ale słowa juz
poooooszły...
>> No masz. Wobec tego, czemu niezmiennie odnoszę wrażenie, ze wszystkie
>> estrogenki za wyjątkiem Hanki mnie atakują?
>Powaznie masz wrazenie, ze Cie atakuje? :(
>Czy moze po prostu juz sie tak uprzedzilas do 'estrogenek' (ładne:)), ze
>innej opcji nie przyjmujesz, i co za tym idzie dopatrujesz sie czegos,
>czego nie ma? Kiedys, jak bylam bardzo mloda ;), czasami mialam podobnie.
>Dopatrywalam sie wrogosci w kazdym najmniejszym gescie i slowie.
>Niepotrzebnie :) Czesto takie podejscie zamyka nas na innych, blokuje przed
>pelnym odbieraniem i doswiadczaniem swiata, i ludzi.
>Ja w kazdym razie, nic do Ciebie nie mam, powaznie :)
Hie. Aleś zdziwiona. No medea ostatnio wskazała mi odrobinę sympatii chyba a
proiori. I Paulina. A z nią to dziwna sprawa, bo ona myślała, że ja jej nie
trawie, podczas gdy ja choć czytałam ją naprawdę mało, to jaki juz czytałam,
to lubiłam jej tok rozumowania. Zwłaszcza to jak potrafi się broić przed
kalekami emocjonalnymi. Generalnie... to ostatnio myślałam nad usenetem i
naszą "zażyłością" z grupowiczami. Bo tak. W zasadzie w realu musimy
zakładać maski(ja zakładam, staram sie być jak najbardziej odstręczająca,
ale na poziomie i w mizurze kryterium mojej lokalnej społeczności). Boli
mnie to, że nie moge być sobą. Ale. Tu jestem w zasadzie soba w 80% i myślę,
że anonimowo, bardziej jesteśmy skłonni pokazać jacy jesteśmy naprawdę. Tak
czy nie? Ja sadze, że tak. Ja prędzej wygadam sie współpasażerowi podróży
niż sąsiadce. Ale do czego zmierzam. Skoro tak. Skoro tu sie odkrywamy,
mówimy często słowa(bolesne, nieprawdziwe, bolesne prawdziwe) na które w
realu często byśmy sie nie zdobyli ze znajomymi, czy przyjaciółmi. To ja sie
pytam. Czemu, te usenetowe znajomości sa takie... mizerne(przecież
podchodzimy do siebie uczciwiej niż w realu. czyżbyśmy byli ślepcami,
głcholami i obłudnikami na własne życzenie i woleli jednak te osoby, które
trzymają jakiś rezon w kontaktach z nami.Czy też jednak człowiek potrzebuje
czuć się lubiany i akceptowany(co tuta jest raczej mocno ruchomym
zjawiskiem) a poza tym potrzebuje widzieć osobę z która nawiązuje więź i
dlatego znajomi live to nie znajomi vide matix?????? Oto jest pytanie. Wiesz
cos na ten temat?
--
Ojtam.Ojtam. Zaraz, że niebezpiecznie.
http://pics.kuvaton.com/kuvei/russian_bungee.gif
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
34. Data: 2011-10-20 18:51:55
Temat: Re: jedno co warto, to napisać warto...W dniu 2011-10-20 19:48, kju... suzi kju pisze:
>
> Hie. Aleś zdziwiona. No medea ostatnio wskazała mi odrobinę sympatii
> chyba a proiori. I Paulina. A z nią to dziwna sprawa, bo ona myślała,
> że ja jej nie trawie, podczas gdy ja choć czytałam ją naprawdę mało,
> to jaki juz czytałam, to lubiłam jej tok rozumowania. Zwłaszcza to jak
> potrafi się broić przed kalekami emocjonalnymi. Generalnie... to
> ostatnio myślałam nad usenetem i naszą "zażyłością" z grupowiczami. Bo
> tak. W zasadzie w realu musimy zakładać maski(ja zakładam, staram sie
> być jak najbardziej odstręczająca, ale na poziomie i w mizurze
> kryterium mojej lokalnej społeczności). Boli mnie to, że nie moge być
> sobą. Ale. Tu jestem w zasadzie soba w 80% i myślę, że anonimowo,
> bardziej jesteśmy skłonni pokazać jacy jesteśmy naprawdę. Tak czy nie?
> Ja sadze, że tak. Ja prędzej wygadam sie współpasażerowi podróży niż
> sąsiadce. Ale do czego zmierzam. Skoro tak. Skoro tu sie odkrywamy,
> mówimy często słowa(bolesne, nieprawdziwe, bolesne prawdziwe) na które
> w realu często byśmy sie nie zdobyli ze znajomymi, czy przyjaciółmi.
> To ja sie pytam. Czemu, te usenetowe znajomości sa takie...
> mizerne(przecież podchodzimy do siebie uczciwiej niż w realu.
> czyżbyśmy byli ślepcami, głcholami i obłudnikami na własne życzenie i
> woleli jednak te osoby, które trzymają jakiś rezon w kontaktach z
> nami.Czy też jednak człowiek potrzebuje czuć się lubiany i
> akceptowany(co tuta jest raczej mocno ruchomym zjawiskiem) a poza tym
> potrzebuje widzieć osobę z która nawiązuje więź i dlatego znajomi live
> to nie znajomi vide matix?????? Oto jest pytanie. Wiesz cos na ten temat?
Jeśli pozwolisz, że wtrącę swoją refleksję za trzy grosze - być może
samo ględzenie/gadulstwo/pisanina to jednak trochę zbyt mało na
prawdziwą zażyłość/przyjaźń? Tak mię się wydaje.
A BTW dlaczego uważasz, że okazałam Ci sympatię a priori i co to
właściwie miałoby oznaczać? Normalnie okazałam Ci sympatię. Nigdy nie
twierdziłam zresztą, że jej dla Ciebie nie mam.
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
35. Data: 2011-10-20 19:22:05
Temat: Re: jedno co warto, to napisać warto...kju... suzi kju pisze:
> Jedno co warto, to warto obwieścić, ze {20.października.2011}
> L E B O S K I jest wreszcie w moim kajfeju i to mnię cieszy.
> :)))))))))))))))))))))))))
> ps. Pulina... polecam
Iza każdy ma swoją heroinę, co ja bym zrobiła bez mojego przybocznego
trolla ;-)
Pomyśl, jak bardzo muszę mu być bliska, skoro poświęca mi aż tyle czasu
w każdym aspekcie mojego usenetowego życia :D
--
Paulinka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
36. Data: 2011-10-20 20:31:00
Temat: Re: jedno co warto, to napic sie warto...On 20 Paź, 19:14, "kju... suzi kju" <u...@k...pl> wrote:
> Użytkownik "J-23" napisał w wiadomości grup
> dyskusyjnych:60eca398-3aed-4ea2-9277-95ab9053a...@h5
g2000vbf.googlegroups.com...
> (...)
>
> >slodkie dziama dziama z tekstem ze "pani poznala pana" to nie dla mnie
>
> A to wiem pamiętam. Żadne love love mi / you do Ciebie nie przemawia.
> No wiesz, swoje lovianie widocznie już przeżyłeś\wyżyłeś maxymalnie :))))
>
> >lubie wplyw muzy etno, ale w jazzowych synkopowanych podzialach
> >rytmicznych
> >afro:
> >Seun Kuti & Fela's Egypt 80 - Fire Dance
> >http://www.youtube.com/watch?v=yWNJoXcfzqQ&feature=
related
> >polinezja:
> >Art Blakey - Reflection
> >http://www.youtube.com/watch?v=iCxIW12yfXM&feature=
related
> >sory, rozgadalem sie ale 40 lat sluchania jazzu chyba zle robi na kore
> >mozgowa
>
> Ja tez lubię... może nie etniczne wpływy, ale tez sie zdarza, ale w ogóle
> etniczne dźwięki.
> Nie uważam, że masz cos źle z kora. Po prostu jazz, to Twoja pasja, a że
> Polacy mają gust muzyczny
> taki jaki mają(ze względów różnorakich) to jak już najdziesz kogoś(np.
> takiego laika jazzowego jak ja) z kim
> możesz sie podzielić ta pasja, która po prostu cały pulsujesz, to "dajesz"
> :) nic w tym niezwykłego, normalka.
> To miłe, że nie zbywasz mnie per noga, pomimo, że nie mogę z Tobą
> powymieniać doświadczeń. :)
> coś, ale nie spodziewam się, że Cię zaskoczę
:/http://www.youtube.com/watch?v=TRsMzCnQNpo&feature
=relatedhttp://www.youtube.com/watch?v=ig5m92TwKKA&f
eature=related
>
> i dla Hankihttp://www.youtube.com/watch?v=ivL9Hd7mn_k&feat
ure=related
> eh, uwielbiam ten kawałek :)))
>
> --
> Ojtam.Ojtam. Zaraz, że niebezpiecznie.http://pics.kuvaton.com/kuvei/russian
_bungee.gif
dzieki, nie zaskoczyles mnie, ale fajnie sie slucha mainstreamowego
jazzu.
zeby nie bylo tak spokojnie i elegancko
Jean Paul Bourelly & Blue wave Bandits-Toxic You Love- 1994
http://www.youtube.com/watch?v=IHkIAXlKwtc&feature=r
elated
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
37. Data: 2011-10-21 12:02:03
Temat: Re: jedno co warto, to napic sie warto...Użytkownik "J-23" napisał w wiadomości grup
dyskusyjnych:d06575f7-aeed-4fcf-874d-8c9d7a3e656a@c1
g2000vbw.googlegroups.com...
>dzieki, nie zaskoczyles mnie, ale fajnie sie slucha mainstreamowego
>jazzu.
Bu :( żebym ja wiedziala co to jest to mains.....
>zeby nie bylo tak spokojnie i elegancko
>Jean Paul Bourelly & Blue wave Bandits-Toxic You Love- 1994
>http://www.youtube.com/watch?v=IHkIAXlKwtc&feature=
related
Ejże :))) to Ty niegrzeczny jeszcze bywasz? ;) to mi sie naprawdę podobało
No to ja Tobie to. Końskim targiem, bo Tobie jazz a dla mnie słowa, ponieważ
uwielbiam ta piosenkę(najbardziej w wykonie Kuby Badacha)
http://www.youtube.com/watch?v=ZbNJ_htEPDI&feature=r
elated
ja wole to
http://www.youtube.com/watch?v=sGasDH7aQcQ&feature=r
elated
no chyba lubie te sztuczne dzwieki :)
Wiesz, lubię jak ktos ma instrument w głosie, czyli jak ma dźwięczny glos,
jakby niemal cała kapele w gardle.
--
Ojtam.Ojtam. Zaraz, że niebezpiecznie.
http://pics.kuvaton.com/kuvei/russian_bungee.gif
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
38. Data: 2011-10-26 13:22:55
Temat: Re: jedno co warto, to napisać warto...Dnia Thu, 20 Oct 2011 19:48:56 +0200, kju... suzi kju napisał(a):
> Użytkownik "Fragile" napisał w wiadomości grup
> dyskusyjnych:1tpysh7ea5k9e$.1c7yxyupbumdt.dlg@40tude
.net...
>
>
>>> Eeee. Nie umiesz, ale mocno sie starasz :)))
>>
>>Moze byc. Na jedno wychodzi :)
>>Nie lubie niepotrzebnie sprawiac przykrosci, a czasami zlosliwosc, nawet
>>podana humorystycznie, potrafi niektore wrazliwsze jednostki najzwyczajniej
>>w swiecie zabolec. No ale tez nie lubie sztywniactwa, wiec roznie to
>>czasami bywa... :)
>
> Rozumiem o czym mówisz i chwalebna to postawa, ale w moim wypadku jak sie
> borderlline zejdzie z PMS to mission impossible ://
> I czasem żałuję...częściej żałuję potem, że szlag, ale słowa juz
> poooooszły...
>
No bywa. Jestesmy tylko i az ludzmi, nie cyborgami :) Czlowiek to niezwykla
kombinacja rozumu i emocji, i nie zawsze udaje sie odnalezc i wprowadzic w
zycie i w relacje z innymi odpowiedni balans i rownowage pomiedzy
powyzszymi. Zwlaszcza na goraco, bywa, ze emocje biora gore. Imo waznym
jest, by miec tego swiadomosc. I dazyc do 'jako takiej' rownowagi. Ucze sie
tego caly czas (jako osoba bardzo emocjonalna), z roznym skutkiem ;)
Wybaczajac sobie i innym ludzkie ulomnosci :)
>
>>> No masz. Wobec tego, czemu niezmiennie odnoszę wrażenie, ze wszystkie
>>> estrogenki za wyjątkiem Hanki mnie atakują?
>
>>Powaznie masz wrazenie, ze Cie atakuje? :(
>>Czy moze po prostu juz sie tak uprzedzilas do 'estrogenek' (ładne:)), ze
>>innej opcji nie przyjmujesz, i co za tym idzie dopatrujesz sie czegos,
>>czego nie ma? Kiedys, jak bylam bardzo mloda ;), czasami mialam podobnie.
>>Dopatrywalam sie wrogosci w kazdym najmniejszym gescie i slowie.
>>Niepotrzebnie :) Czesto takie podejscie zamyka nas na innych, blokuje przed
>>pelnym odbieraniem i doswiadczaniem swiata, i ludzi.
>>Ja w kazdym razie, nic do Ciebie nie mam, powaznie :)
>
> Hie. Aleś zdziwiona. No medea ostatnio wskazała mi odrobinę sympatii chyba a
> proiori. I Paulina. A z nią to dziwna sprawa, bo ona myślała, że ja jej nie
> trawie, podczas gdy ja choć czytałam ją naprawdę mało, to jaki juz czytałam,
> to lubiłam jej tok rozumowania. Zwłaszcza to jak potrafi się broić przed
> kalekami emocjonalnymi. Generalnie... to ostatnio myślałam nad usenetem i
> naszą "zażyłością" z grupowiczami. Bo tak. W zasadzie w realu musimy
> zakładać maski(ja zakładam, staram sie być jak najbardziej odstręczająca,
> ale na poziomie i w mizurze kryterium mojej lokalnej społeczności).
>
To ciekawe. Dlaczego starasz sie byc jak najbardziej odstreczajaca? Chcesz
uniknac blizszych relacji, by uniknac ewentualnych rozczarowan? Oczywiscie
nie odpowiadaj, jesli to zbyt osobiste pytanie.
>
> Boli
> mnie to, że nie moge być sobą.
>
j.w. Nie mozesz, czy nie chcesz?
Pytam, poniewaz to ciekawe. Ja mam wrecz przeciwnie. W realu otwieram się
bardzo dlugo i powoli, jednak na kazdym etapie jestem soba. Nie umiem nie
byc soba. Sa jednak sytuacje, gdy np. nie chce martwic/zasmucac
najblizszych, i troche 'udaje', ze nie jest az tak zle, jak mogloby sie
wydawac etc., albo np. gdy nie chce, by otoczenie/obce osoby dowiedzialy
sie o moich powaznych problemach, by uniknac np. bycia 'naznaczonym' tym
czy owym. Sa sprawy, o których wiem tylko ja i moi najblizszi. Jednak to
nie jest w moim odczuciu zakladanie maski. Pozostaje soba, tyle, ze z pewna
tajemnica w sercu, o ktorej wiem tylko ja, z emocjami, ktore _mna_ targaja,
i nikim innym, poniewaz tak w danej chwili zdecydowalam. Postepuje tak w
naprawde szczegolnych sytuacjach, gdy wiem, ze podzielenie sie prawdziwymi
emocjami/informacjami mogloby zaszkodzic moim bliskim lub mnie samej.
>
> Ale. Tu jestem w zasadzie soba w 80% i myślę,
> że anonimowo, bardziej jesteśmy skłonni pokazać jacy jesteśmy naprawdę. Tak
> czy nie? Ja sadze, że tak.
>
Niektorzy zapewne tak. Dla mnie bycie anonimowa nie ma wiekszego znaczenia
- pozostaje soba i w realu, i w necie, ale niestety w necie latwiej się
otwieram (co jest bardzo naganne).
Nalezy jednak imo pamietac, ze net to (w wiekszosci przypadkow) obcy
ludzie, i zachowac pewna ostroznosc. Osobiscie mam z tym pewien problem,
poniewaz generalnie ludziom ufam. Inaczej nie byloby sensu z nikim
rozmawiac :) To zaufanie powinno miec jednak swoje granice. Coz, czlowiek
sie uczy cale zycie.
>
> Ja prędzej wygadam sie współpasażerowi podróży
> niż sąsiadce. Ale do czego zmierzam. Skoro tak. Skoro tu sie odkrywamy,
> mówimy często słowa(bolesne, nieprawdziwe, bolesne prawdziwe) na które w
> realu często byśmy sie nie zdobyli ze znajomymi, czy przyjaciółmi. To ja sie
> pytam. Czemu, te usenetowe znajomości sa takie... mizerne(przecież
> podchodzimy do siebie uczciwiej niż w realu.
>
Ludzie sa rozni. Byc moze niektorzy nie podchodza do tych relacji powaznie.
Byc moze dla niektorych to tylko forma zabawy, rozrywki, formy relaksu,
zabicia czasu. Byc moze nie poszukuja tu tego, czego poszukujesz np. Ty.
Byc moze nie poszukuja tu pelnowartosciowej relacji z drugim czlowiekiem
(choc przeciez i tak jakas relacje tworza). Troche trudno poznac
_doglebnie_ drugiego czlowieka na grupie dyskusyjnej. Ale... poznac 'jako
tako' chyba
mozna ;) Ludzie pokazuja czasami wiecej niż chca, często nieswiadomie.
Nawet jeśli 'graja', to sposob w jaki to robia, i na kogo się kreuja/chca
kreowac mowi o takim czlowieku bardzo duzo.
To miejsce moze byc pierwszym krokiem na drodze rozwoju glebszej
znajomosci (np. w realu). Daje jakies tam pojecie o danym czlowieku
(zakladajac oczywiscie, ze jest on szczery). Poza tym, jak już zauwazylas,
niektorym latwiej jest się otworzyc wlasnie w necie.
>
> czyżbyśmy byli ślepcami,
> głcholami i obłudnikami na własne życzenie i woleli jednak te osoby, które
> trzymają jakiś rezon w kontaktach z nami. Czy też jednak człowiek potrzebuje
> czuć się lubiany i akceptowany(co tuta jest raczej mocno ruchomym
> zjawiskiem)
>
Zapewne kazdego 'rusza' cos innego :) Kazdy poszukuje czegos innego. Sa i
tacy, ktorzy twierdza, ze niczego tu nie poszukuja, chociaz pewien znajomy,
uznany specjalista w pewnej dziedzinie medycyny :), uwaza, ze to bzdura :)
Każdy bowiem z jakiegos powodu tu trafil, jeden pozostal, inny odszedl,
inny powrocil, jeszcze inny tylko zaglada etc. Można by pokusic się o
stwierdzenie, ze niektorzy poszukuja w necie wyrownania/zalatania
deficytow, które doskwieraja im w realu, ale to imo zbytnia generalizacja,
choc jest w niej zapewne ziarno prawdy. A moze dla niektorych net to pewien
rodzaj kompensacji? Ile ludzikow, tyle opcji :)
Jesli chodzi o kwestie sympatii, to nie jest ona imo latwa do stwierdzenia.
Nie zawsze bowiem osoba, ktora zgadza sie naszymi pogladami, czy naszym
stylem 'bycia' w necie, bedzie nas lubic. Czasami silniejsza wiez i
sympatia moze sie zawiazac pomiedzy osobami o skrajnie odmiennych
pogladach, charakterach, czy stylach bycia. Nie ma reguly, imo. I to dobrze
:)
>
> a poza tym potrzebuje widzieć osobę z która nawiązuje więź i
> dlatego znajomi live to nie znajomi vide matix?????? Oto jest pytanie. Wiesz
> cos na ten temat?
>
Mysle, ze bezposredni kontakt z drugim czlowiekiem ma kolosalne znaczenie
dla rozwoju glebszej znajomosci, czy przyjazni. Osobiscie uwazam, ze bez
tego kontaktu, bez spojrzenia sobie w oczy, bez zjedzenia wspolnie 'beczki
soli' (czy cukru :)), zbudowanie glebokiej relacji jest bardzo trudne.
Slowo klucz - _zaufanie_. Zaufanie jest podstawą we wszystkich
konstruktywnych relacjach międzyludzkich. Zdrowych relacji nigdy się nie
zbuduje, gdy tego zaufania zabraknie.
Usenet to jednak bardzo specyficzne miejsce. Nie wszyscy usenetowicze chca
tu budowac jakiekolwiek relacje (usenet to jednak pewne ryzyko), inni z
kolei uwazaja, ze zwykla rozmowa juz jest relacja, ktora bez szczerosci,
czy pewnej dozy zaufania nie ma sensu ani szansy na powodzenie etc .
Granica pomiędzy ograniczonym zaufaniem, a nieufnoscia jest imo dosc
cienka. Podobnie sprawa ma sie z granica miedzy zaufaniem, a naiwnoscia.
Niektorzy ludzie swobodnie poruszaja sie w obszarze 'pomiedzy', nie
zblizajac sie nawet do granicy latwowiernosci. Innym trudniej. Bywa, ze
lawiruja na granicy lub nawet ja przekraczaja, wchodzac tym samym na teren
niebezpiecznej naiwnosci. Oczywistym jest, ze bezpieczniej jest do tej
granicy sie nie zblizac, a juz na pewno ryzykowne jest jej przekraczanie.
Nie ma jednak gwarancji (jak na nic w zyciu zreszta :), ze pozostajac ufnym
nie bedac jednoczesnie naiwnym, czlowiek nie zostanie skrzywdzony. Czy ta
niepewnosc i brak gwarancji wystarczy kazdemu, by zachowac niezmierna wrecz
ostroznosc i staz się nieufnym? Mysle, ze nie. Mysle, ze nie kazdemu.
Wydaje mi sie, ze mimo wszystko czlowiek dazy do budowania relacji opartych
na zaufaniu, jakiekolwiek by one nie byly, i ze to wbrew pozorom dosc
czesto zwycieza.
Konsekwencje tego sa rozne. Niestety. Mozna sie powaznie zawiesc, ale jakas
szansa na sensowna, czy jak to nazywasz 'nie mizerna' znajomosc w necie
(czy tez raczej jej poczatek) owszem, istnieje. Ostroznosc jednak wskazana.
Oczywiscie real rowniez niczego nie gwarantuje, ale to wlasnie tam, w
realnym, namacalnym zyciu 'z bebechami', zyciu pelnym bolu i radosci, mamy
szanse na glebsze poznanie drugiego czlowieka. I w przyszlosci to wlasnie
_prawdziwe_ zycie weryfikuje kazda znajomosc i przyjazn.
'...Samemu sobie wierny badz, a za tym
Pojdzie, jak noc za dniem, ze wobec drugich
Ufnosci rowniez nigdy nie zawiedziesz....'
:)
PS Sorry, ze dopiero dzisiaj odpowiadam, ale pochlonieta bylam odbywaniem
podrozy sentymentalnej po Podlasiu... Ach :)
Pozdrawiam,
M.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
39. Data: 2011-10-26 13:54:04
Temat: Re: jedno co warto, to napisać warto...W dniu 2011-10-26 15:22, Fragile pisze:
> soli' (czy cukru :)), zbudowanie glebokiej relacji jest bardzo trudne.
> Slowo klucz - _zaufanie_. Zaufanie jest podstawą we wszystkich
> konstruktywnych relacjach międzyludzkich. Zdrowych relacji nigdy się nie
> zbuduje, gdy tego zaufania zabraknie.
Ja tak podczytując, dodałbym zaufanie + odpowiedzialność za drugą osobę.
Te dwie rzeczy idą w parze. Kiedy się zastanawiamy nad tym, jak bardzo
'prawdziwe' i 'głębokie' relacje tworzymy w usenecie możemy sobie zadać
kilka pytań w oparciu o te terminy.
Czy ufam innym osobom ?
Czy inne osoby mi ufają ?
Komuś może być jednak trudno odpowiedzieć na drugie pytanie i wtedy
być może łatwiej będzie powiedzieć:
Czy czuję się odpowiedzialny/a za inne osoby i za to co sam robię ?
Czy przejmuję się tym, jak inni zareagują ?
Wydaje mi się, że samo słowo 'zaufanie' może być terminem złudnie
'lekkim'. Odpowiedzialność być może dla niektórych waży nieco więcej.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
40. Data: 2011-10-26 16:26:06
Temat: Re: jedno co warto, to napisać warto...W dniu 2011-10-26 15:22, Fragile pisze:
>> Rozumiem o czym mówisz i chwalebna to postawa, ale w moim wypadku jak sie
>> borderlline zejdzie z PMS to mission impossible ://
>> I czasem żałuję...częściej żałuję potem, że szlag, ale słowa juz
>> poooooszły...
>>
> No bywa. Jestesmy tylko i az ludzmi, nie cyborgami :) Czlowiek to niezwykla
> kombinacja rozumu i emocji, i nie zawsze udaje sie odnalezc i wprowadzic w
> zycie i w relacje z innymi odpowiedni balans i rownowage pomiedzy
> powyzszymi. Zwlaszcza na goraco, bywa, ze emocje biora gore. Imo waznym
> jest, by miec tego swiadomosc. I dazyc do 'jako takiej' rownowagi. Ucze sie
> tego caly czas (jako osoba bardzo emocjonalna), z roznym skutkiem ;)
> Wybaczajac sobie i innym ludzkie ulomnosci :)
Bardzo mi się podoba to ostatnie zdanie. Nie tak dawno, nie potrafiłam
wybaczać ludziom i tolerować ich wady, ponieważ nie lubiłam samej siebie
i analogicznie byłam wobec siebie zbyt... Zbyt wymagająca, zbyt
pedantyczna, zbyt krytyczna.Z wiekiem, zaczynam uświadamiać sobie pewne
rzeczy, mn.i, ze człowiek, jest również a może przede wszystkim sumą
przeszłości i teraźniejszość a nie każdy miał ją sielankową.Mnie sie
ostatnio, bardzo poszczęściło, ale to już ten moment, w którym nie chcę
o tym pisać.Dość byś wiedziała, że uwierzyłam bezinteresowność
człowieka, że sa jeszcze na ziemi, takie osoby,która potrafią nie burząc
ci twojego świat, który w prawdzie jest niewłaściwy ale jedyny jaki
znasz, wybudować ci obok zupełnie nowy, normalny i lepszy a potem
delikatnie ująć za rękę i wyprowadzić ze starej rudery do nowej. Na
pewno rozumiesz analogię. :)
>>W zasadzie w realu musimy
>> zakładać maski(ja zakładam, staram sie być jak najbardziej odstręczająca,
>> ale na poziomie i w mizurze kryterium mojej lokalnej społeczności).
>>
> To ciekawe. Dlaczego starasz sie byc jak najbardziej odstreczajaca? Chcesz
> uniknac blizszych relacji, by uniknac ewentualnych rozczarowan? Oczywiscie
> nie odpowiadaj, jesli to zbyt osobiste pytanie.
Dokładnie tak. Jestem bardzo ufna, szczera i otwarta do obcych. Daję
ludziom takie kredyty zaufania na 'dzień dobry' o jakich często by
marzyli. Natomiast fakt, że niewielu ludzi umie odwzajemnić moje
zaangażowanie we wspólne relacja a wręcz je nadwyręża( z równych
względów)sprawie, że cierpię i wole nie ryzykować. Zbyt się we wszystko
angażuje, czy to związki d_m, czy przyjaźnią, czy na nawet relacje
rodzinne.Moja przyjaciółka wspomniała mi kiedyś, że robię mylne wrażenie
osoby, zimnej, groźnej i wyniosłej(z wyglądu)a ja jestem jak na
załączonym obrazku, jak już się rozbujam :) ;)
Jednak, jeśli raz, dwa zbyt mocno nadwyrężyć moje uczucia, zamykam się
(nieodwracalnie)emocjonowanie na dana osobą. Czyli robię sie
formalistyczna mimo,że nadal uczynna i życzliwa
>>
>> Boli
>> mnie to, że nie moge być sobą.
>>
> j.w. Nie mozesz, czy nie chcesz?
> Pytam, poniewaz to ciekawe. Ja mam wrecz przeciwnie. W realu otwieram się
> bardzo dlugo i powoli, jednak na kazdym etapie jestem soba. Nie umiem nie
> byc soba. Sa jednak sytuacje, gdy np. nie chce martwic/zasmucac
> najblizszych, i troche 'udaje', ze nie jest az tak zle, jak mogloby sie
> wydawac etc., albo np. gdy nie chce, by otoczenie/obce osoby dowiedzialy
> sie o moich powaznych problemach, by uniknac np. bycia 'naznaczonym' tym
> czy owym. Sa sprawy, o których wiem tylko ja i moi najblizszi. Jednak to
> nie jest w moim odczuciu zakladanie maski. Pozostaje soba, tyle, ze z pewna
> tajemnica w sercu, o ktorej wiem tylko ja, z emocjami, ktore _mna_ targaja,
> i nikim innym, poniewaz tak w danej chwili zdecydowalam. Postepuje tak w
> naprawde szczegolnych sytuacjach, gdy wiem, ze podzielenie sie prawdziwymi
> emocjami/informacjami mogloby zaszkodzic moim bliskim lub mnie samej.
I tu sie różnimy. Ja mam zasadę, że jak idę do szpitala, to zazwyczaj
nie mówią o tym najbliższych, bo nie chcę ich martwić.Natomiast wśród
bliskich, jestem uznawana za trochę apodyktyczny, mocno oderwany od
doczesnego życia, ale jednak głos rozsądku, do którego walą jak w dym
gdy trzeba cos doradzić. Dziwne to ale prawdziwe. Nawet moja matka,
telefonuje o porady. Zwykle nie wciela ich w życie, bo mamy zupełnie inn
poglądy na życie i rozwiązania życiowe, ale często mi mówi; " pytam,bo
ty to jesteś taka mądrala" - cokolwiek to ma znaczyć :) >
>> Ale. Tu jestem w zasadzie soba w 80% i myślę,
>> że anonimowo, bardziej jesteśmy skłonni pokazać jacy jesteśmy naprawdę. Tak
>> czy nie? Ja sadze, że tak.
>>
> Niektorzy zapewne tak. Dla mnie bycie anonimowa nie ma wiekszego znaczenia
> - pozostaje soba i w realu, i w necie, ale niestety w necie latwiej się
> otwieram (co jest bardzo naganne).
> Nalezy jednak imo pamietac, ze net to (w wiekszosci przypadkow) obcy
> ludzie, i zachowac pewna ostroznosc. Osobiscie mam z tym pewien problem,
> poniewaz generalnie ludziom ufam. Inaczej nie byloby sensu z nikim
> rozmawiac :) To zaufanie powinno miec jednak swoje granice. Coz, czlowiek
> sie uczy cale zycie.
Zawsze wiedziałam,że jesteś dobra osobą. Podobnie myślę o
Vilarc,ikselce,judzie,qrze,edku itd. Miałam opory żeby zufac Hance,
malkiemu, ale niestety wówczas jak widać zawiódł mnie mój przycisk
intuicji.
Nie potrafię do zbytnio zaufać(choć lubię te osoby) Aichy,
michałowi,rediemu, medei.No co? Szczera jestem. :)))))))
>>
>> Ja prędzej wygadam sie współpasażerowi podróży
>> niż sąsiadce. Ale do czego zmierzam. Skoro tak. Skoro tu sie odkrywamy,
>> mówimy często słowa(bolesne, nieprawdziwe, bolesne prawdziwe) na które w
>> realu często byśmy sie nie zdobyli ze znajomymi, czy przyjaciółmi. To ja sie
>> pytam. Czemu, te usenetowe znajomości sa takie... mizerne(przecież
>> podchodzimy do siebie uczciwiej niż w realu.
>>
> Ludzie sa rozni. Byc moze niektorzy nie podchodza do tych relacji powaznie.
> Byc moze dla niektorych to tylko forma zabawy, rozrywki, formy relaksu,
> zabicia czasu. Byc moze nie poszukuja tu tego, czego poszukujesz np. Ty.
> Byc moze nie poszukuja tu pelnowartosciowej relacji z drugim czlowiekiem
> (choc przeciez i tak jakas relacje tworza). Troche trudno poznac
> _doglebnie_ drugiego czlowieka na grupie dyskusyjnej. Ale... poznac 'jako
> tako' chyba
> mozna ;) Ludzie pokazuja czasami wiecej niż chca, często nieswiadomie.
> Nawet jeśli 'graja', to sposob w jaki to robia, i na kogo się kreuja/chca
> kreowac mowi o takim czlowieku bardzo duzo.
> To miejsce moze byc pierwszym krokiem na drodze rozwoju glebszej
> znajomosci (np. w realu). Daje jakies tam pojecie o danym czlowieku
> (zakladajac oczywiscie, ze jest on szczery). Poza tym, jak już zauwazylas,
> niektorym latwiej jest się otworzyc wlasnie w necie.
Piękne wnioski.Ja myśle Fra, że o ile ktoś grupą zabija czas w pracy, to
można to jeszcze podciągnąć pod rozrywkę, natomiast, jeśli ktoś od świtu
do nocy produkuje dziesiątki postów, wstawia linki idt, itp, to może
oznaczać tylko jedno - samotność z jakiegoś powodu.Są takie słowa, które
sparafrazuję; z obfitości serca, mówia usta a z obfitości głowy piszą
palce. Wiele a nawet więcej widac o stanie osoby w tym co pisze, tylko
trzeba czytać uczucia a nie litery.
>>
>> czyżbyśmy byli ślepcami,
>> głcholami i obłudnikami na własne życzenie i woleli jednak te osoby, które
>> trzymają jakiś rezon w kontaktach z nami. Czy też jednak człowiek potrzebuje
>> czuć się lubiany i akceptowany(co tuta jest raczej mocno ruchomym
>> zjawiskiem)
>>
> Zapewne kazdego 'rusza' cos innego :) Kazdy poszukuje czegos innego. Sa i
> tacy, ktorzy twierdza, ze niczego tu nie poszukuja, chociaz pewien znajomy,
> uznany specjalista w pewnej dziedzinie medycyny :), uwaza, ze to bzdura :)
> Każdy bowiem z jakiegos powodu tu trafil, jeden pozostal, inny odszedl,
> inny powrocil, jeszcze inny tylko zaglada etc. Można by pokusic się o
> stwierdzenie, ze niektorzy poszukuja w necie wyrownania/zalatania
> deficytow, które doskwieraja im w realu, ale to imo zbytnia generalizacja,
> choc jest w niej zapewne ziarno prawdy. A moze dla niektorych net to pewien
> rodzaj kompensacji? Ile ludzikow, tyle opcji :)
> Jesli chodzi o kwestie sympatii, to nie jest ona imo latwa do stwierdzenia.
> Nie zawsze bowiem osoba, ktora zgadza sie naszymi pogladami, czy naszym
> stylem 'bycia' w necie, bedzie nas lubic. Czasami silniejsza wiez i
> sympatia moze sie zawiazac pomiedzy osobami o skrajnie odmiennych
> pogladach, charakterach, czy stylach bycia. Nie ma reguly, imo. I to dobrze
> :)
Zgadzam się!.
>> a poza tym potrzebuje widzieć osobę z która nawiązuje więź i
>> dlatego znajomi live to nie znajomi vide matix?????? Oto jest pytanie. Wiesz
>> cos na ten temat?
>>
> Mysle, ze bezposredni kontakt z drugim czlowiekiem ma kolosalne znaczenie
> dla rozwoju glebszej znajomosci, czy przyjazni. Osobiscie uwazam, ze bez
> tego kontaktu, bez spojrzenia sobie w oczy, bez zjedzenia wspolnie 'beczki
> soli' (czy cukru :)), zbudowanie glebokiej relacji jest bardzo trudne.
> Slowo klucz - _zaufanie_. Zaufanie jest podstawą we wszystkich
> konstruktywnych relacjach międzyludzkich. Zdrowych relacji nigdy się nie
> zbuduje, gdy tego zaufania zabraknie.
> Usenet to jednak bardzo specyficzne miejsce. Nie wszyscy usenetowicze chca
> tu budowac jakiekolwiek relacje (usenet to jednak pewne ryzyko), inni z
> kolei uwazaja, ze zwykla rozmowa juz jest relacja, ktora bez szczerosci,
> czy pewnej dozy zaufania nie ma sensu ani szansy na powodzenie etc .
> Granica pomiędzy ograniczonym zaufaniem, a nieufnoscia jest imo dosc
> cienka. Podobnie sprawa ma sie z granica miedzy zaufaniem, a naiwnoscia.
> Niektorzy ludzie swobodnie poruszaja sie w obszarze 'pomiedzy', nie
> zblizajac sie nawet do granicy latwowiernosci. Innym trudniej. Bywa, ze
> lawiruja na granicy lub nawet ja przekraczaja, wchodzac tym samym na teren
> niebezpiecznej naiwnosci. Oczywistym jest, ze bezpieczniej jest do tej
> granicy sie nie zblizac, a juz na pewno ryzykowne jest jej przekraczanie.
> Nie ma jednak gwarancji (jak na nic w zyciu zreszta :), ze pozostajac ufnym
> nie bedac jednoczesnie naiwnym, czlowiek nie zostanie skrzywdzony. Czy ta
> niepewnosc i brak gwarancji wystarczy kazdemu, by zachowac niezmierna wrecz
> ostroznosc i staz się nieufnym? Mysle, ze nie. Mysle, ze nie kazdemu.
> Wydaje mi sie, ze mimo wszystko czlowiek dazy do budowania relacji opartych
> na zaufaniu, jakiekolwiek by one nie byly, i ze to wbrew pozorom dosc
> czesto zwycieza.
> Konsekwencje tego sa rozne. Niestety. Mozna sie powaznie zawiesc, ale jakas
> szansa na sensowna, czy jak to nazywasz 'nie mizerna' znajomosc w necie
> (czy tez raczej jej poczatek) owszem, istnieje. Ostroznosc jednak wskazana.
>
> Oczywiscie real rowniez niczego nie gwarantuje, ale to wlasnie tam, w
> realnym, namacalnym zyciu 'z bebechami', zyciu pelnym bolu i radosci, mamy
> szanse na glebsze poznanie drugiego czlowieka. I w przyszlosci to wlasnie
> _prawdziwe_ zycie weryfikuje kazda znajomosc i przyjazn.
>
Zgadzam się, ale...
U mnie z tym spojrzeniem juz sie zaczynają dołki ... :))))))))))
Chyba jestem autystyczna. Lekuchno.
> '...Samemu sobie wierny badz, a za tym
> Pojdzie, jak noc za dniem, ze wobec drugich
> Ufnosci rowniez nigdy nie zawiedziesz....'
>
> :)
>
> PS Sorry, ze dopiero dzisiaj odpowiadam, ale pochlonieta bylam odbywaniem
> podrozy sentymentalnej po Podlasiu... Ach :)
>
> Pozdrawiam,
> M.
>
Dziękuje Ci za miłą lekturę. Ja również dziś jestem padnięta, wiec w
razie jakiś nieścisłości ew. sprzeczności - pytaj.
pozdrawiam :))))))
--
Wyższa szkoła jazdy. Zarobić a nie narobic się.
http://pics.kuvaton.com/kuvei/hard_working_at_the_of
fice.gif
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |