> Niby wszystko w porządku, jeśli chodzi o przyswajanie wiedzy. Wydaje się
> jednak, że umiejętności wysławiania się - czyli przekazywania zdobytej w
ten
> sposób wiedzy - to nie załatwia do końca. Chyba, że te kilka tysięcy (w
> porywach) słów będących w codziennym użyciu ma wystarczyć. Pozostałą część
> kilkudziesięciu tysięcy zostawiamy hobbystom (żeby nie powiedzieć:
> intelektualistom)? Myślę jednak, że systematyczne czytanie (ze
zrozumieniem)
> czegokolwiek, a literatury pięknej w szczególności, nawet jeśli zostanie
po
> niej tylko 10 % w głowie przynosi większy pożytek niż oglądanie głupawych
> filmów. Nawet jeśli jest to niezgodne z fizjologicznymi uwarunkowaniami
> człowieka.
>
Zgoda. Ale to inny (i bardzo ważny) temat. Jak dobrze sprzedać na piśmie
to, co się wie lub umie. podobno uczniowie amerykańscy na okrągło piszą
wypracowania, opracowania, referaty, prezentacje.

Pozdrawiam
SZ