Strona główna Grupy pl.sci.psychologia medytacja

Grupy

Szukaj w grupach

 

medytacja

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 10


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2005-08-26 21:26:46

Temat: medytacja
Od: "przezroczystek " <p...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora


Witam

Od pewnego czasu "trenuję" medytację. Na początku miałem
opiekuna i korzystałem z jego wskazówek. Niestety nie mogę
dalej korzystać z jego pomocy, a bardzo mnie zaciekawiły
rzeczy których on uczył i umiejętności które posiadał. Tak
mnie zaciekawiły, żę trochę praktykowałem na własną rękę...

Efekty mam bardzo dziwne. Początkowo byłem pewien że zapadłem
na jakąś poważną chorobę psychiczną od medytowania, jednak
gdy poszukałem w literaturze to znalazłęm chyba podobne opisy
do moich doświadczeń.

Jedną z częściej pojawiajacych się wzmianek w publikacjach
o medytacji jest ta "jedność". Np. ktoś patrzył się na ścianę
tak doskonale że sam stał sie jednością ze ścianą i z patrzeniem
na nią. Gdy wcześniej mi się obijały o uszy takie opisy, to
brałem je rodzaj metafory, żeby lepiej sprzedać medytację, a
teraz powiedziałbym że to jest tak naprawdę....

Ciężko jest mi opisać większość doświadczeń jakie mam, większości
ich się boję i nie mam pojęcia co z nimi robić. Najczęściej
pojawiajacym sie efektem jest to, że wydaje mi się, że jestem
gdzieś indziej, czymś innym, kiedyś indziej... Np. teraz gdybym
się zrelaksował i jakos tak inaczej patrzyl na monitor, to wydawałoby
mi się że jestem tym monitorem...

Wyobrażam sobie jak to brzmi co napisałęm... Wszystkim szaleńcom się
wydaje że są bogiem, diabłem, napoleonem... no cóż, a mi się wydaje
że jestem monitorem :)

Najbardziej chciałbym spotkać kogoś kto by mial podobne umiejetności
do osoby ktora wcześniej mnie uczyła, jednak pomimo kilkunastu prób
trafiam głównie do osób w żaden sposob nie podobnych do tego człowieka.
Zastanawiam się czasami nad konsultacją u psychologa/psychiatry, jednak
nie wiem czy to ma jakiś sens i w ogóle czy moje poszukiwania kogoś
takiego mają jakiś sens.

Napiszczie jak możecie co myślicie o tym wszystkim.
Pozdrawiam
Mariusz


--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2005-08-27 12:17:41

Temat: Re: medytacja
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

przezroczystek ; <deo1em$hui$1@inews.gazeta.pl> :

>
> Witam
>
> Od pewnego czasu "trenuję" medytację. Na początku miałem
> opiekuna i korzystałem z jego wskazówek. Niestety nie mogę
> dalej korzystać z jego pomocy, a bardzo mnie zaciekawiły
> rzeczy których on uczył i umiejętności które posiadał. Tak
> mnie zaciekawiły, żę trochę praktykowałem na własną rękę...
>
> Efekty mam bardzo dziwne. Początkowo byłem pewien że zapadłem
> na jakąś poważną chorobę psychiczną od medytowania, jednak
> gdy poszukałem w literaturze to znalazłęm chyba podobne opisy
> do moich doświadczeń.

Nie mam praktyki z medytacjami, choć pewnie medytuję, zdarza mi się -
czyli nie mam Tytułu do zabierania głosu. Jednak zabiorę - co chcesz, to
bierz. ;)

Świadomość jest tylko fragmentem Mózgu, jest jego interfejsem, ekranem -
podejmowanie pewnych działań, które nie zmieniają treści werbalnych
["krowa" zawsze będzie pisana tak samo i tak samo wymawiana] nie
oznacza, że nie zachodzą różniste procesy w Mózgu - a ten jest tylko
kupą substancji biologicznej - mz. nie powinieneś "przeginać", zwłaszcza
jeżeli efekty wywołują Twój niepokój i lęk - to tak jak ze stawami, czy
kręgosłupem - działają, ale w pewnym momencie, zupełnie niezgodnie z
prawami Świadomości, ale zgodnie z prawami Biologii i Mechaniki -
wysiadają i czasami nie dają się już naprawić, co najwyżej dają się
wymienić - Mózgu nie wymienisz.

Napiszę inaczej - mogę palić papierosa za papierosem bez odczuwania
efektów, mogę upić się do granic przytomności i myśleć poprawnie, mogę
pić kawę za kawą i smacznie sobie pójść spać - uznanie, że jeżeli ktoś
może, to ja też mogę, jest dużym błędem - ludzie różnią się w elementach
fizjologii mózgu [i etapach jego "rozwoju"] i to co dla jednego jest
"nieszkodliwe", dla innego może być śmiertelne - musisz wyznaczyć sobie
swój własny rytm, swoje własne cele.

Flyer - Broń Boże nie jestem specjalistą

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2005-08-27 15:34:51

Temat: Re: medytacja
Od: "Sarna" <G...@V...net> szukaj wiadomości tego autora


"przezroczystek " <p...@N...gazeta.pl> wrote in message
news:deo1em$hui$1@inews.gazeta.pl...
>
> Witam
>
> Od pewnego czasu "trenuję" medytację. Na początku miałem
> opiekuna i korzystałem z jego wskazówek. Niestety nie mogę
> dalej korzystać z jego pomocy,

Dlaczego nie mozesz korzystac z jego pomocy?
Wyglada mi to na "igraszki z ogniem"
Jest to za powazna sprawa, aby amatorsko bawic sie pokladami podswiadomosci.
Do tego naprawde trzeba nauczyciela i to sprawdzonego. Za duze ryzyko!

pozdr,
sarna


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2005-08-27 17:12:37

Temat: Re: medytacja
Od: "przezroczystek " <p...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Witam

> Dlaczego nie mozesz korzystac z jego pomocy?

Uległ on poważnemu wypadkowi.

> Wyglada mi to na "igraszki z ogniem"
> Jest to za powazna sprawa, aby amatorsko bawic sie pokladami podswiadomosci.
> Do tego naprawde trzeba nauczyciela i to sprawdzonego. Za duze ryzyko!

No dokładnie.. dlatego usiłuję kogoś znaleźć, jednak jest to
problematyczne... Osoby do których dotarłem, najczęściej buddyści,
bardzo mocno mnie przestrzegali przed zwracaniem uwagi na pojawiające
się "zdolności" podczas medytacji. W dodatku każda osoba, a
kontaktowałem się z dość dużą ich ilością, odsyłała mnie do kogoś
bardziej zaawansowanego.

Pozdrawiam i dziękuję


--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2005-08-27 19:51:30

Temat: Re: medytacja
Od: "Phill" <f...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

Stan, który opisujesz to nic nadzwyczajnego. Jest to swego rodzaju
autohipnoza, technika skupiania się. Tylko niewiele to ma wspólnego z
medytacją. Prawdziwa medytacja rozwiązuje problemy, a nie przysparza nowych
doznań. To czego doświadczasz może być jedynie daleką pochodną samej
medytacji i sztuką jest nie przywiązywać do tego wagi. Wnioskuję jednak, że
ten "fajerwerk" w jakiś sposób Cię podekscytował i wpadłeś w sidła własnej
pożądliwości a przez to sprowadziłeś się na manowce. Aby naprawdę medytować
musisz podjąć wysiłek i odkryć samemu czym jest prawdziwa medytacja.
Odkrywanie czym ona jest jest prawdziwą medytacją.

--
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
http://filipvan.w.interia.pl/
f...@i...pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2005-08-29 09:21:47

Temat: Re: medytacja
Od: "przezroczystek " <p...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Phill <f...@i...pl> napisał(a):

> Stan, który opisujesz to nic nadzwyczajnego. Jest to swego rodzaju
> autohipnoza, technika skupiania się. Tylko niewiele to ma wspólnego z
> medytacją. Prawdziwa medytacja rozwiązuje problemy, a nie przysparza nowych
> doznań. To czego doświadczasz może być jedynie daleką pochodną samej
> medytacji i sztuką jest nie przywiązywać do tego wagi. Wnioskuję jednak, że
> ten "fajerwerk" w jakiś sposób Cię podekscytował i wpadłeś w sidła własnej
> pożądliwości a przez to sprowadziłeś się na manowce. Aby naprawdę medytować
> musisz podjąć wysiłek i odkryć samemu czym jest prawdziwa medytacja.
> Odkrywanie czym ona jest jest prawdziwą medytacją.

Co do prawdziwej medytacji to nie wiem, może masz rację, co do wnioskowań
na temat moich doświadczeń, to raczej się mylisz - jedynie gdy się
przestaję ekscytować to osiągam taki stan.

Medytacje najwyraźniej są różne, zabiegi towarzyszące rozwojowi duchowemu
też, począwszy od ascezy do tantry, a i sama tantra ma wiele, znacznie
różniących się, odmian. Ciężko się w tym połapać i ciężko powiedzieć
co jest prawdziwe, co nieprawdziwe, a co prowadzi do takiego czy
innego celu, jakie są korzyści, itd. Gdzieś wyczytałem chyba mądre
słowa, że studiując teorię, osągnie się stan w którym będzie się miało
wielką głowę z wielkim zamętem w niej, a serce małe i twarde jak kamień.

Medytacja którą ja w jakimś stopniu poznałem, wydaje się najbardziej
przypominać hinduizm, choć osoba ucząca mnie, nigdy nie podpisała
się pod żadną konkretną ścieżką. Po prostu ktoś uczył tego, mówił
o korzyściach, ale także o zagrożeniach, co mnie bardzo przekonywało,
gdyż te wszystkie odłamy buddyzmu/hinduizmy gdzie wszystko jest
wspaniałe, pieknę, dobre, pożyteczne, bezpieczne... jakoś nie wzbudzają
mojego zaufania. Ogólnie pierwszy etap tego miał polegać na wyciszeniu
umysłu i relaksie. Było też kilka prostych ćwiczeń oddechowych. Po pewnym
czasie dostałem zalecenie aby podczas wyciszania się szukać myślami
tego słynnego punkut energetycznego pod pępkiem. Na kolejnych etapach
było słuchanie swojego oddechu, słuchanie dźwięku ciszy, wpatrywanie
się w czarny punkt na białym tle lub w płomień świecy. Jdnak praktykowanie
tych kolejnych etapów bez wcześniejszych miało doprowadzić do
wyniszczenia organizmu z chorobą psychiczną łącznie.

Po pewnym czasie wyciszania umysłu z szukaniem dolnego brzucha swoimi
myślami, zaczynało mi się wydawać, że sam jeste w swoim brzuchu... Tak
jakbym wiedział że siedzę i że naprawdę jestem w pokoju, ale czułem
że jestem w swoim brzuchu. A gdy z tego brzucha chciałem się "wydostać",
tak jakbym teraz myślami poszukiwał w innym kierunku, to gdzieś
zaczynałem się rozciągać po nieskończoności, aż zaczęło mi się wydawać
że wypełniłem sobą cały wszechświat. Wtenczas jeszcze zdałem sobie
sprawę z tego, że gdy mi się wydaje że jestem w jednym punkcie w
swoim brzuchu jest równoznaczne z tym gdy mi się wydaje że wypełniam cały
wszechświat. Nie wiedziałem co to jest, myślałem że to choroba psychiczna.

Po tym ostatni raz się skonsultowałem z osobą która mnie w to wprowadzała.
Zostałem uprzedzony właśnie o tym, że od tego niektóre osoby naprawdę
powariowały, że podobno udało im się wejść na wyższe inteligencje, ale
skończyło się to chorobą psychiczną. Tak jakby można to było wykorzystywać
do podnoszenia swojej sprawnosci fizycznej, ale nie do intelektualnej.
Zostałęm także poinformowany że mam się z tym nie spieszyć, że niektórzy
osiągali taki stan po 30 latach praktyki. Ta moja ostatnia "lekcja" była
w ogóle najdziwniejszą rzeczą jaką przeżyłem w życiu, bardzo się
wystrzszyłem i zniechęciłem do tych praktyk. A gdy chciałem ponownie
nawiązać kontakt, to osoba ta była już po wypadku.

Ten stan że wydaje mi się że jestem w innym miejscu bardzo kojarzy
mi się z różnymi opisami. że np. ktoś tak medytował, aż stał się
jednoscią z przedmiotem na który kierował uwagę i z samym faktem
kierowania na coś uwagi, a tym przedmiotem uwagi może być np. sama
świadomość, proces obserwowania swoich myśli, kierowanie gdzieś
swoich myśli, przyglądanie się czemuś, słuchanie. Albo jest też to
podobne do tego gdy jakiś adept zen mówi że nie wie kim jest, albo
że nie potrafi powiedzieć kim jest, bo jest wszystkim co go otacza.

Ogólnie nigdy nie byłem zainteresowany rozwojem duchowym dla samego
tego rozwoju. Chciałem to osiągnąć w minimalnym niezbędnym stopniu,
aby mi to pomogało w rzeczach które chcę realizować. I to jest
chyba swego rodzaju konfilkt, gdyż pierwsze etapy polegają na
wyciszeniu umysłu, w którym także (szczególnie) pragnienia wygaszają
się. Z podobnego powodu chyba jest bardzo trudno znaleźć osobę
praktykującą coś takiego, gdyż po głębokim wyciszeniu umysłu, osoby
te nie są zainteresowane czymkolwiek.

Pozdrawiam


--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2005-08-29 12:52:02

Temat: Re: medytacja
Od: "Phill" <f...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "przezroczystek " <p...@g...pl> napisał w
wiadomości news:deuk3b$2kd$1@inews.gazeta.pl...
> Phill <f...@i...pl> napisał(a):

> jedynie gdy się
> przestaję ekscytować to osiągam taki stan.

Problem jest o wiele głębszy niż myślisz. Po pierwsze sam przyznajesz, że
się ekscytujesz. Ekscytujesz się bowiem tą techniką, która jest doskonałą
ucieczką od wysiłku nad poznaniem rzeczywistej natury problemu gdyż daje
prawie natychmiastowe efekty. Przestajesz się ekscytować bo to jedyna droga
aby osiągnąć ten stan. Kółko się zamyka. Utożsamiłeś mentalnie technikę z
medytacją, co jest bardzo trudne do naprawienia. Potwierdzeniem mojej tezy
jest twoje rozpisywanie się na temat odkrytej techniki i towarzyszących jej
odczuć.

> Ogólnie nigdy nie byłem zainteresowany rozwojem duchowym dla samego
> tego rozwoju. Chciałem to osiągnąć w minimalnym niezbędnym stopniu,
> aby mi to pomogało w rzeczach które chcę realizować.

Utylitaryzm karmi się techniką a nie zrozumieniem istoty.

> I to jest chyba swego rodzaju konfilkt, gdyż pierwsze etapy polegają na
> wyciszeniu umysłu, w którym także (szczególnie) pragnienia wygaszają
> się.

Dobrze, że chociaż dostrzegasz ten konflikt interesów choć tak naprawdę nie
znasz jego źródła i pojąłeś to tylko teoretycznie (werbalnie). Długa droga
przed Tobą o ile całkowicie jej nie porzucisz. Sam problem możesz rozwiązać
tylko ty sam.
--
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
http://filipvan.w.interia.pl/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2005-08-29 17:07:59

Temat: Re: medytacja
Od: "przezroczystek " <p...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Phill <f...@i...pl> napisał(a):

Nie bardzo rozumiem co chcesz mi przekazać.

> Problem jest o wiele głębszy niż myślisz.
A jak ja myślę o tym problemie?

> Po pierwsze sam przyznajesz, że się ekscytujesz.
No tak, ekscytuję się, wciąż się czymś ekscytuję, całe moje
życie polegało na tym, że się czymś bardzo ekscytowałem i to
było chyba jakimś składnikiem popędu który mi pomagał coś osiągnąć.
W przypadku medytacji to właśnie mi się wydaje konfliktowe, gdyż
wstępnym etapem jest wyciszenie umysłu. W hinduizmie często dochodzi
do całkowitego zatracenia osobowości. Przed takimi niebezpieczeństwami
byłem ostrzegany, często słyszałem o ludziach którzy tym się
zajmują, mają dzięki temu różne zdolności/umiejętności, jednak
z powodu wyciszenia umysłu nie chcą już tego wykorzystywać, nie
ekscytują się, nie chcą się czymś pochwalić, nie chcą czegoś osiągnąć -
interesują się tylko medytacją. Człowiek który mnie tego uczył,
często mówił, że sam nie chce w to głębiej wchodzić, gdyż jemu
taki stani nie odpowiada. Mówił o ludziach którzy byli skrajnie
wyciszeni i uspokojeni, którym się wydaje że gdzieś tam są i że
jego zdaniem to jest stan przypominający stan narkomana. On sam
był też wyjątkowo spokojny, gdy często z nim próbowaliśmy rozmawiać
o różnych rzeczach, to odpowiadał, że on się interesuje tylko swoją
jedną dziedziną, mnieszja o to jaka ona była.
Też był tak mocno wyciszony, ale był tak jakby na etapie wcześniejszym,
na którym jeszcze jakieś zainteresowania i pragnienia pozostały,
tylko bardzo ograniczone. Właśnie taki stan mnie zaciekawił, gdyż
dzięki medytacji on uzyskiwał ciekawe umiejętności, a nie był jeszcze
jak warzywo. W dodatku był żywym dowodem na swoje słowa.

> Ekscytujesz się bowiem tą techniką, która jest doskonałą
> ucieczką od wysiłku nad poznaniem rzeczywistej natury problemu gdyż daje
> prawie natychmiastowe efekty.
Nadal nic nie rozumiem z Twoich słów. Dlaczego ta technika jest
doskonałą ucieczką od wysiłku nad poznaniem rzeczywistej natury
problemu? Jaka jest rzeczwista natura problemu? Jakie efekty daje
to co ja robię? Dlaczego natychmiastowe? Naprawdę nie rozumiem co
chdesz powiedzieć.

> Przestajesz się ekscytować bo to jedyna droga
> aby osiągnąć ten stan. Kółko się zamyka.
Mógłbyś napisać coś więcej o tym jakie kółko się zamyka? Że się
ekscytuję, zaczynam "medytować", ekscytacja opada, przestaję medytować i
znów się ekscytuję? Czyli że na przemian się ekscytuję i nie ekscytuję?
Zależy jak sobie pozwalam na takie uspokojenie i wyciszenie, jeśli
się trochę izoluję, nie pozwalam żeby wszystko łatwo przyciągało mój
umysł i systematycznie się wyciszam, to po medytacji też jestem długo
taki uspokojony.

> Utożsamiłeś mentalnie technikę z medytacją, co jest bardzo trudne do
> naprawienia.
Co to jest mentalne utożsamienie techniki z medytacją?

> Potwierdzeniem mojej tezy jest twoje rozpisywanie się na temat
> odkrytej techniki i towarzyszących jej odczuć.
Pewnie wiele różnych rzeczy, bardziej lub mniej trafnie, można
wywnioskować z tego że się rozpisuję na ten temat. Jednak może
jakbyś się też rozpisał, to lepiej bym Cię zrozumiał :)

> Utylitaryzm karmi się techniką a nie zrozumieniem istoty.
No tak, to chyba oczywiste? Chcę coś zrealizować,
SZUKAM GOTOWYCH SPOSOBÓW, wymyślam nowe, próbuję, uczę się, zdobywam
doświadczenie... Tylko w przypadku wykorzystywaia medytacji sprawa
jest bardziej skomplikowana niż np. w przypadku użycia gotowego
wzoru matematycznego.

> Dobrze, że chociaż dostrzegasz ten konflikt interesów choć tak naprawdę nie
> znasz jego źródła i pojąłeś to tylko teoretycznie (werbalnie).
Czyli Twoim zdaniem nic innego nie dostrzegam? :) Jak można pojąć coś
takiego teoretycznie? Jak można teoretycznie zrozumieć to medytacyjne
stopienie się, tą jedność obserwowania, obserwującego i przedmiotu
obserwowanego? Jak słyszałem takie rzeczy, to myślałem że to jakieś
bzdury, dopiero po kilku latach praktyki coś zaczęło się dziać, tak
jakby podobne do takich opisów i chciałem się skonsultować z kimś
bardziej doswiadczonym, poprosić o dalsze wskazówki itd.

> Długa droga przed Tobą o ile całkowicie jej nie porzucisz.
> Sam problem możesz rozwiązać tylko ty sam.
Daczego uważasz że mam takie problemy? Taką medytację ktoś mi
pokazał, o takiej czytałem przy okazji wschodnich sztuk walki i
przy okazji hinduizmu i coś takiego zaczęło się dziać. Szukam
kogoś kto by dalej mnie naprowadzał na właściwą drogę. Osoba
która mnie w to wprowadzała, mówiła że można to robić samemu,
ale dobrze jest, jak ktoś naprowadzi. Wtenczas myślałem że
to chodzi o rozmowę, o przekazywanie wiedzy, teraz jednak
wiem, że to chodzi o jakiś rodzaj wpływania jednej osoby na
drugą. Gdy logicznie chciałbym prześledzić to co usłyszałem
od mojego nauczyciela, to bym szybko doszedł do wniosku że to
jakieś bzdury. To uczenie się jakiegoś rodzaju odczuwania, jakiegoś
rodzaju wrażliwości, jakiejś innej wyobraźni, jakiejś intuicji,
można np. czuć drugiego człowieka, czuć następną chwilę, itd.
Gdy powiedziałem mojemu nauczycielowi że gdy myślę o tym punkcie
pod pępkiem, to mi się wydaje że tam jestem i się go zapytałem co
ten stan oznacza, to mi powiedział że jest to przejście świadomości.
Później się go pytam co to jest to przejście świadomości, a on mi
na to mówi że to nie jest przejście świadomości, tylko to się
tak wydaje że się tam jest. Wtenczas byłem oszołomiony tą "logiką",
teraz jednak, wydaje mi się że dociera do mnie sens takiego
jego postępowania, bo rzecz jasna, nie tych słów. :)

Na tą grupę napisałem tak z czystej ciekawości, jestem ciekawy
co psychologia uważa o takich stanach świadomości. A może nic
nie uważa, gdyż są to stany bardzo rzadkie i trudne do badania i
rzadko kto chce się tak wyciszyć? A może zaliczane jest to jednak
do choroby psychicznej?

No, to tak po krótce, bo muszę wracać do pracy ;)

Pozdrawiam




--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2005-08-29 17:59:35

Temat: Re: medytacja
Od: "Phill" <f...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Nie bardzo rozumiem co chcesz mi przekazać.

OK. Uważam, że nie powinieneś już zaprzątać sobie głowy tym co napisałem
ponieważ to co napisałem można pojąć albo natychmiast albo wogóle. Dla
Ciebie lepsze będzie podążanie własną drogą i zdobywanie własnych
doświadczeń w czym życzę Ci owocnej pracy.


--
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
http://filipvan.w.interia.pl/
f...@i...pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2005-08-29 20:46:27

Temat: Re: medytacja
Od: "przezroczystek " <p...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Phill <f...@i...pl> napisał(a):

> > Nie bardzo rozumiem co chcesz mi przekazać.
>
> OK. Uważam, że nie powinieneś już zaprzątać sobie głowy tym co napisałem
> ponieważ to co napisałem można pojąć albo natychmiast albo wogóle. Dla
> Ciebie lepsze będzie podążanie własną drogą i zdobywanie własnych
> doświadczeń w czym życzę Ci owocnej pracy.

Zaciekawiasz mnie naprawdę :)
Myślałem że odnośnie wszystkiego tyczy się fakt, że można tego w ogóle
nie pojąć, że można to pojąć w pewnym stopniu, że można pojąć bardzo dobrze,
no i że można w wyniku dalszych wyjaśnień pojąć coś dokładnie, czego się
na początku w ogóle nie rozumiało. Poza tym dochodzi jeszcze poczucie
zrozumienia. A i obie osoby np. mogą się bardzo dobrze rozumieć i mieć to
samo na myśli, a jednocześnie się sprzeczać, podobnie mogą się nie rozumieć
na wzajem i przyznać sobie rację, ale tylko dlatego że nie rozumieją że się
nie rozumieją :) Jednak w tym przypadku najwyraźniej wszystko jest proste,
można zrozumieć od razu albo w ogóle :)

Nie wiem czym jest podążanie moją własną drogą i nie wiem co znaczy
że moja własna droga będzie dla mnie lepsza. W jakim sensie lepsza?
Dla mojego ciała? Dla mojego umysłu? A może więcej zarobię? Czy będę
szczęśliwszy? A może jeszcze nie objąłem żadnej drogi i marnuję życie? :)

Dziękuję za życzenia





--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

w Labolatorium Psychoedukacji prawie zabito człowieka
Dlaczego on nie kocha, a ona za nim szaleje
Czerwona kropka na kartce papieru...
Do amantów mojej twórczości.
dlaczego: rozwój osobisty??

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?
Sztuczna Inteligencja

zobacz wszyskie »